Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kobieca furia

1234568

Komentarz

  • IdaIda
    edytowano stycznia 2016

    No ona podnosi ton, ponieważ mąż nie dopuszcza jej do głosu. Krzyczy, przerywa wypowiedzi, nie daje się obronić i nie słucha zarzutów pod swoim adresem.
    Jak ją już zakrzyczy - to wtedy jej zarzuca, że ona robi awanturę.
    Ja nawet słyszałam kiedyś taką ich "rozmowę".
    No faktycznie... :(
    A ona mówiła, że próbuje się z nim porozumieć w ten sposób, że głośniej mówi, bo on jej nieustannie przerywa wypowiedzi.

    Smsów i maili od niej też nie czyta, wyrzuca ponoć.

    Ciekawe jak ona ma się z mężem dogadać i okazać miłość, która wróci?
    Gdzie tu prostota?
    Jak nawet księża nie widzą szansy?
  • Jeśli osoby, które lubię tłumaczą, że krzyk był niezbędny w rozmowie, to trudno mi potępić kogoś kogo nie znam. Mężczyźni nie zdają sobie sprawy że są duzi i ich krzyk przeraża a nie tylko irytuje jak babski krzyk. To take wyrośnięte bachory, darły się na mamusię i teraz drą się na mamusię 2.

  • Ja też nie uważam, że "katolicka nauka o rodzinie wpędza kobiety w roli bezwolnych ofiar w małżeństwie."

    Tylko, że katolicka nauka o rodzinie jest dużo pełniejsza niż dobre porady w stylu : "ach, jakie to proste, wystarczy zapomnieć o swoim ja".

    Katolicka nauka o rodzinie w sposób piękny, spójny i logiczny porządkuje też myślenie na temat tzw. trudnych małżeństw. No i warto o tym wspomnieć produkując idealistyczne porady. Bo ktoś mniej zorientowany a mający problem może myśleć, że to jego wina, bo niepotrzebnie myśli o sobie.
    Po prostu nie podajecie pełnych informacji.

    Tak samo jak w teoretycznych rozważaniach na temat uległości i poddaństwa kobiet.
    Można nieźle zamącić w głowie kobietom, którym nie powie się całej prawdy o tym jaka jest tutaj "nauka Kościoła".
    Niestety , ale w przypadku przemocy czy innych problemów wiele kobiet sądzi, ze tak musi być , bo ślubowały, a każde małżeństwo ma jakieś tam problemy.
    I o tym też pisze i mówi ksiądz Dziewiecki, mało tego, mówi tak: "ja was bardzo przepraszam za księży, którzy was źle informują."

    Wy też źle informujecie, Ojejuju. Nie pierwszy raz to widzę.
    A potem się dziwicie w wątku M_Moni, że ona doświadcza przemocy a do tej pory raczyłyście ją głodnymi kawałkami o cudownej idei "poddaństwa kobiet" zamiast partnerstwa. A ona po prostu miała pod górkę i broniła się jak mogła.
    Nie każda ma męża z marzeń.


    A co do mojej przyjaciółki - z tego, co mi opowiadała, ona właśnie myślała, że tak ma być, przecież mąż nie taki najgorszy, dotrą się pomału a ona ma być uległa, zapomnieć o sobie,tylko kochać itp. i na pewno będzie git.
    Jakoś nikt jej nie powiedział, że to "pod warunkiem , że..."
    No i się narobiło... Szkoda jej.
    Myślała, że robi dobrze.

  • @Ojejuju Ale Ida pisala właśnie o tym, ze katolicka nauka o rodzinie nie wpędza w role bezradnych ofiar w małżeństwie... I ze trwanie w takim układzie jest wbrew katolickiej nauce.

    @mader ja tez jestem ciekawa jakichś konkretów. Ja się tu jakos szczególnie nie udzielam, ale kojarzę Twoje wpisy o tym, ze "ja ja ja " to kiepska metoda i u Ciebie sprawdzili sie co innego
  • Nie, to nie tak.
    Trzeba mówić o udanych małżeństwach.
    Tak samo jak pokazujecie walory wielodzietności. Na zachętę.
    Ale też trzeba uczciwie powiedzieć o trudach i kłopotach zarówno wielodzietności jak i tak samo małżeństw.
    No po prostu poukładać te teorie i doświadczenia.
    Bo jak się tak słodzi, to potem bardzo dużo kobiet myśli, że "tak ma być" i godzi się ze złym losem, bo niby "religia tak każe".

    Wystarczy przeczytać książkę "Miłość potrzebuje stanowczości", żeby zobaczyć ile tak nieporozumień i rozdźwięku między pięknymi teoriami a praktyką życia.


    Ps. O trudach wielodzietności na szczęście piszecie.
  • Ja mam normalne małżeństwo. Sie klocimy ale z umiarem. Ja uwielbiam decydować woec sobie decyduje o tym co R. Nie przeszkadza. Jak mu przeszkadza to decyduje on a jak mamy skrajne zdania to decydujemy razem wczesniej klocac sie przez godzinę. Ale zawsze które kogoś przekona albo przekupi :) świetnym przykładem sa moi dziadkowie 88 i 90 lat. Dziadek nigdy nic w domu nie robił, chcial decydować o wszystkim. Babcia nie pracowala ogarniała dzieci i dom. Sprawdzali sie to dopóki dziadek nie przeszedł na emeryturę (wojskowy wiec emerytura cos kolo 50 lat.) wtedy to zaczelo babci przeszkadzać wiec sie awanturowali albo 2 tygodnie babcia sie do niego nie odzywała i pisala mu wszystko na kartkach. Później sie unormowalo ale dzodek dalej nic w domu nie robił. 2 lata temu babcia zachorowała. I nagle mój dzidek które poza herbata nie potrafił nic zrobić okazał sie najlepsza opiekunka. Myje babcie, robi zakupy, sprząta i gotuje pod jej dyktando. Mimo ze stać ich na opiekę opiekuje sie nią sam. Do tego najbardziej wzrusza mnie z jaka cierpliwością i czuloscia rozmawia z babcia ktora ma juz swoje humory i różne jazdy. Do mnie niesamowite jak sytuacja zmienila człowieka.

  • Ojejuju , no i doradziłyście jej tam fajnie.

    Może i trochę przesadzam , nie wiem, mnie się wydaje, że nie...
    Ale dlatego, że mam dość takich sloganów o poddaństwie żony tudzież "zrezygnuj z siebie, to on ci odda miłością o jakiej nie śniłaś...." ( ;) żartuję trochę ), to nie wytrzymałam i dodałam dla równowagi parę tekstów dla tych "trudniejszych" małżeństw. A co.



    @Małgorzata , nie o jedzeniu z dzióbków mowa, tylko o teoriach takich, jakby te trudniejsze małżeństwa w ogóle nie istniały.
    A istnieją. I to chyba więcej niż nam się wydaje.
    Ja też jestem lekko zszokowana, bo niedawno wdrożyłam się w temat.
    I jestem zbudowana tym, co nasz Kościół mówi oficjalnie na takie tematy.

    Tak się zdaje niektórym, że KK to ucisk i w ogóle opresja straszna w stosunku do kobiet. Znaczy, niezorientowani tak myślą.
    A tu - proszę.
    Na każde pytanie - mądra odpowiedź. Taka jest ta nasza religia.
    Tyle, że nie każdy ksiądz potrafi mądrze pokierować, w tym problem.



    @katarzynamarta - ja chyba raczej nie pisałam o Tobie...
    Ogólnie tak...

    Tobie się udało przewalczyć problem, i fajnie, ale wiedziałaś jak zareagować.
    Ja mam na myśli ofiary takiego myślenia "ach, jak będę kochać, to on przecież też", " a w ogóle to Biblia nakazuje mi uległość wobec męża"...
    No i dają się zdominować takie panie, bo nie każdy mąż jest dojrzały do pięknej, katolickiej, wzorcowej miłości. Czego można czasem przed ślubem nie zauważyć w wystarczającym stopniu (to też wiem od księdza, jakby co).

    No i się nie udaje.

    Inne metody trzeba czasem zastosować.
    I ja o tym.
    Bo Wy o tym jakoś nie piszecie, a czytam Was od lat.

  • Pierwsza moja zasada w doradzaniu radykalnych rozwiązań - być przy konflikcie a nie tylko usłyszeć z opowieści jednej osoby.
  • @Ida, jak ktoś wiele razy czyta, że ryż i marchewka sa zdrowe, a u tej osoby wyjdzie na te produkty alergia, to ma pretensję do wszystkich, ze źle radzą? Że to przez nich ma problemy? Rady są dla zdrowych, jak ktoś chory, to dla siebie szuka terapii. I też mnie wkurza, jak do każdego prawie zdania dla normalnych (jak by to nie brzmiało) ludzi zaraz wyciąga się armatę, że ktoś tam nienormalny to stosował i proszę, ma taaakie problemy. Nie dajmy się zwariować.

  • No to widzisz, może ja tu jestem po to, żeby ostrzec o tych "alergicznych produktach" u co poniektórych ;)


    A na poważnie:

    Małżeństwo to dużo bardziej skomplikowane przedsięwzięcie niż dobór menu.
    Nie da się tak porównać.

    Gdyby to było takie proste, to ksiądz Dziewiecki nie musiałby odkręcać w głowach skrzywdzonych pań takiego myślenia, które je gubi. To się nie bierze z niczego.

    Wygląda na to, że sporo osób nie wie jak powinno wyglądać katolickie małżeństwo, jest dużo dezinformacji na ten temat.
    I ludzie cierpią niepotrzebnie.
    Albo się rozwodzą.

    A tu nieraz trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, zamiast ulegać, zbuntować się i postawić, zamiast być głupio poddaną. I to odpowiednio wcześnie!
    Wtedy jeszcze można coś naprawić.

    Ot, takie tragiczne w skutkach nieporozumienie.


  • @mader , jesteś zbyt enigmatyczna.

    Ja nie jestem uczona w piśmie ;)
    A już zupełnie nie wiem jak mam to wytłumaczyć zrozpaczonej i znerwicowanej koleżance...


    Co niby ona ma konkretnie zrobić?
  • Ale problemy, o których pisze Ida wcale nie dotyczą jakiejś patologiczne mniejszości. Wystarczy poczytać forum, żeby wiedzieć, że i wiele spośród forowiczek przeżywa podobne kryzysy.
  • Ida, niestety, muszę sie z Tobą zgodzić - tak, bardzo wiele ludzi nie wie czym jest małżeństwo, często są to ludzie będący w związku sakramentalnym.


    Dezinformacja? raczej ignorancja.


    I tu nie jest lekarstwem bunt i postawienie się, tylko odnalezienie podstaw. I praca, dużo pracy.

  • Moje doświadczenie jest takie:
    trzeba najpierw samemu poznać dobrze dokumenty KK na temat małżeństwa, mieć też dobrego spowiednika/ kierownika duchowego, który też tę naukę dobrze zna (to nie jest takie oczywiste), dużo się modlić przed rozmową z osobami, które mają trudności w małżeństwie, i ofiarować za te osoby i tę konkretną rozmowę coś - chociażby ugryzienie się w język w swoim własnym domu.
    I - dbanie jeszcze większe we własnym małżeństwie o ten aspekt, który szwankuje u innych, którzy chcą od nas rady czy wsparcia (to nie to samo).
    cdn
  • Przykład Idy nie dotyczy raczej jakiś chorych psychicznie ludzi czy patologii. Nie wiem jakie są statystyki w Polsce ale np w Warszawie co 3 małżeństwo się rozpada dlatego nie ma co bagatelizować, że to wszystko takie proste. Można powiedzieć że to patologia, niedojrzali ludzie, niemądrzy tylko nieraz życie zaskakuje . Znam kilka przypadków gdzie facet, świetny mąż i ojciec pogubił się przez uzależnienie od internetu czy hazardu.
  • @Apolonia, nie wydaje mi się, żeby tu jakaś skłonność do bagatelizowania sie ujawniała.
    To że zasady są proste to jedno, a że trzeba się natrudzić, by je w swoim życiu realizowac, to drugie.
  • To znaczy ze proste nie są;)
  • Są, w sensie jasne, klarowne.
  • edytowano stycznia 2016
    Nieliczne jak donoszą statystyki. NIestety miałam okazję słyszeć od ludzi z Domowego Kościoła(moi byli animatorzy), że 1 para z ich kręgu rozwiodła się, druga w separacji. Szok. Inna moja koleżanka była z mężem kilka lat w Neo, trwają, ale małżeństwo bardzo trudne, od separacji do separacji, w lepszych czasach dzieci im się rodzą. Relacje ludzkie nie są proste, każdy ma inne doświadczenia, wzorce, inną osobowość. Sama nie wierzyłam, że małzeństwa które są blisko Kościoła, po latach formacji moga się rozstać, a jednak...
  • @Ida, ale ja nie mówię, że małżeństwo to prosta rzecz. Ja do tego, co pisze Małgorzata dodam jeszcze - ile osób się porządnie do małżeństwa przygotowuje? A ile wchodzi tak po prostu, bo kocha i już? Bo że małżeństwo to niełatwa rzecz to chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Jeśli do wielu rzeczy (jak pielęgnacja dziecka, zajmowanie się domem) trzeba mieć jakąś wiedzę, to co dopiero jeśli chodzi o związek z osobą, która wnosi zupełnie inne rzeczy do wspólnego bycia? Jakoś nie potrafię zrozumieć ludzi, którzy mają problemy w małżeństwie, ale nie szukają, nie czytają, tylko idą za ogólnymi wskazówkami dla zdrowych. Nie mówię, że to łatwe, ale to inna sprawa.
  • edytowano lutego 2016
    Ha ha. Dla równowagi dodam że w naszym przypadku na Bogu budowalismy.
    Ja od 17 rz w neo, mąż od 1 dnia poznania mnie, cały staż w neo.
    Oboje przed poznaniem rozwazalismy życie konsekrowane czy jak to nazwać...?
  • ja dla drugiej równowagi dodam, że zaczynaliśmy z mężem od hłe hłe "związku nieformalnego" i antykoncepcji, a skończyliśmy u tradsów...

  • edytowano lutego 2016
    Gdy się wstydzi, to jest głupia, a gdy się nie wstydzi, to jest bezwstydna. Gdy się przy czymś upiera, to przesadza, a gdy się nie upiera, to nie wie, czego chce. Jak kocha, to jest naiwna, a jak nie kocha, to jest zimna.

    To jest toksyczność środowiska, w którym ktoś się wychował i bynajmniej z chrześcijaństwem i miłością bliźniego oraz Boga Ojca, tradycja nic wspólnego nie ma. Ja wiem bo mam i miałam z takimi ludźmi do czynienia, ale naprawdę po za ochrzczeniem ich jak byli mali to z kościołem nic ich nie łączy. Ktoś nie ma nic mądrego do roboty to ię prz...a do innych i tyle.
  • dostałam dziś takiego sms-a od koleżanki:

    "Kobieta ma tyle siły, że zadziwia mężczyzn. Dźwiga ciężary losy, rozwiązuje problemy, jest pełna miłości, radości, mądrości.
    Uśmiecha się, gdy chce krzyczeć, śpiewa, gdy chce jej się płakać, płacze, gdy się cieszy i śmieje się, gdy się boi. Jej miłość jest niekontrolowana. Jedyna niesłuszna w niej rzecz to to, że często zapomina, ile jest warta. Wyślij tego sms-a wszystkim cudownym kobietom, które znasz. Ja właśnie to zrobiłam ;-) "

    Padłam.

    Pomijam, że dostałam go o 5.34, ale po przeczytaniu z przerażeniem stwierdzam, że nie jestem kobietą!!!!!! 8-}
  • Znaczy masz tak, że śmiejesz się jak coś jest śmieszne, a płaczesz jak Ci smutno? Też tak mam....
  • na dodatek, jak gnojki mnie wkurzą to wrzeszczę
    na pewno się nie uśmiecham

    No i na pewno nie śmieję się, gdy się boję

    Co za głupek to wymyślił????
  • Mutant jakiś..GMO te sprawy..
  • Och jak ją uwielbiam te łzawe sentencje o kobietach, miłości, radości z życia. A wszystkie takie naturalne i prawdziwe :D <:-P
  • Uważam, że ten tekst pokazuje kobietę jako istotę nie do końca sprawną umysłowo ;-)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.