Wyobraź sobie, że jesteś panią Kowalską. Twój mąż rzucił Cię, bo uwiodła go koleżanka z pracy. Wystąpił o rozwód, ma z nią ślub cywilny i dwoje dzieci. Ty czekasz już pięć lat na jego powrót, ale szanse są zerowe. Czy będziesz tak samo pryncypialna?
Ja bym pozostała sama. Dzisiaj młodej atrakcyjnej i sympatycznej pannie jest trudno znaleźć kawalera a co dopiero takiej mniej młodej i mniej pannie...mnie ledwo się za mąż udało wyjść :-)
"Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują." "Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając."
A chodzi o pomoc finansową i w wychowaniu dzieci, chodzi o brak samotności czy o seks? Bo chyba przecież można bez seksu? Przy wyborze Komunia albo seks na pewno wybrałabym Komunię, @tylkoMaciek Poza tym trwanie w czystości jest też daniem szansy współmałżonkowi na powrót.
No właśnie. Dziś żyjący w kolejnych związkach też mogą przyjmować Komunię, ale nie mogą współżyć. Pozwalając na Komunię takim ludziom, to właściwie usankcjonować ich pozamałżeńskie współżycie. Poza tym jest jeszcze sprawa uznania małżeństwa za nieważne. Podobno procesy mają zostać usprawnione. Zatem, o co chodzi? Po co tyle hałasu?
@tylkoMaciekMożna nienawidzić Franciszka, a można się Nim zachwycać. Które podejście jest lepsze? Które czyni nas lepszymi katolikami? Moim zdaniem to drugie.
Nie nienawidzę, nie zachwycam się. Kocham i omadlam, bo to mój Ojciec. Nie rozumiem niektórych jego wypowiedzi (podobnie jak niektórych Twoich w tym wątku :P ), ale tym bardziej staram się modlić.
Nie nienawidzę, nie zachwycam się. Kocham i omadlam, bo to mój Ojciec.
mła osi.
I, jak o własnym ojcu, nie mówię źle. Nie znaczy to, że mi się podoba wszystko, tylko że to, co będzie skuteczne to modlitwa - ofiarowanie umartwienia (choćby powściągania języka), i tak da capo. Fine - jak już zejdę z tego świata .
Ja, bedac mietka w postanowieniach i z dlugim ozorem, przyjelam postawe parafianki. Slysze o papiezu tyle co w kosciele, modle sie za niego na Mszy sw. Tyle. Nie czytam, bo mnie nie buduje.
Byłam na rekolekcjach OD powiedział ksiądz z Hiszpanii "tseba cytać, nie ma nie lubie papieza nie cytam, tseba kochać papieża Franciszka!" no to na razie pracuję nad kochaniem, ale mam zamiar przeczytać też.
Obawiam się, że ksiądz z Opus Dei ma rację. Jako katolicy musimy kochać papieża, inaczej stajemy się krypto-protestantami, którzy uznają co prawda katolicką doktrynę, ale w oderwaniu od urzędu nauczycielskiego.
"„Mogę powiedzieć: tak i kropka. Ale byłaby to odpowiedź zbyt krótka” – stwierdził Franciszek, odsyłając wszystkich do lektury prezentacji adhortacji, której dokonał w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej kard. Schönborn."
Wyobraź sobie, że jesteś panią Kowalską. Twój mąż rzucił Cię, bo uwiodła go koleżanka z pracy.
Tak dla ścisłości, to jeśli rzucił żonę to dlatego, że tak zdecydował a nie że ktoś go uwiódł, ukradł czy porwał. Zgwałcić też go raczej ta koleżanka nie zgwałciła... A co do meritum, tak po ludzku popieram Twoją argumentację. Tyle że ja do Kościoła nie należę i dla mnie jako osoby z zewnątrz takie kombinowanie u katolików to zwykle naginanie obowiązujących zasad i hipokryzja.
To nie zwykła manipulacja, to fałszerstwo. Chyba podpada pod kłamstwo, w tradycyjnej doktrynie katolickiej oczywiście. Wedle manipulatora kłamstwa nie ma, są niejednoznaczne sytuacje, gdzie prawda jest względna tudzież nie istnieje. Analogicznie do małżeństwa.
Ciekawą mamy zamianę ról. Lefebryści dogadują się z Franciszkiem, a tradycjonaliści "pozostający w jedności", dopiero co mieniący się Pokoleniem B16, atakują Go ile wlezie.
Komentarz
Jedna osoba sobie odpuści, a druga nie.
No i co z tego?
Ale przecież nie chodzi o zaciskiwanie zębów
Jak się nie pojmuje, w imię czego czy Kogo się cierpi, to cierpienie nie ma sensu?
wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich
miłują."
"Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie,
niczego się za to nie spodziewając."
Poza tym trwanie w czystości jest też daniem szansy współmałżonkowi na powrót.
A ja pisałem o bliskości, intymności, poczuciu, że się nie jest samym na świecie.
Poza tym jest jeszcze sprawa uznania małżeństwa za nieważne. Podobno procesy mają zostać usprawnione. Zatem, o co chodzi? Po co tyle hałasu?
Nie nienawidzę, nie zachwycam się. Kocham i omadlam, bo to mój Ojciec. Nie rozumiem niektórych jego wypowiedzi (podobnie jak niektórych Twoich w tym wątku :P ), ale tym bardziej staram się modlić.
mła osi.
I, jak o własnym ojcu, nie mówię źle.
Nie znaczy to, że mi się podoba wszystko, tylko że to, co będzie skuteczne to modlitwa - ofiarowanie umartwienia (choćby powściągania języka), i tak da capo. Fine - jak już zejdę z tego świata .
Potem się wypowiem.
(@Joanna36, czy to był ks. Józef? Taki szpakowaty, wesoły?)
chyba już nie trzeba udowadniać, że miał na myśli co innego, tak jak w tekście zamieszczonym tutaj: http://portal.mamaroza.pl/index.php/2016/04/w-kregu-rozwazan-nad-amoris-laetitia/
ja się gubię
ktoś wie, gdzie można znaleźć tę prezentacje?
Tak dla ścisłości, to jeśli rzucił żonę to dlatego, że tak zdecydował a nie że ktoś go uwiódł, ukradł czy porwał. Zgwałcić też go raczej ta koleżanka nie zgwałciła...
A co do meritum, tak po ludzku popieram Twoją argumentację. Tyle że ja do Kościoła nie należę i dla mnie jako osoby z zewnątrz takie kombinowanie u katolików to zwykle naginanie obowiązujących zasad i hipokryzja.
http://breviarium.blogspot.com/2016/04/z-redakcyjnej-poczty-woko-adhortacji.html
Zawsze był Piotr = stałość, trwanie, fundament i Paweł = zmiana, dynamizm, misyjność, otwarcie.