Czy nie lepiej, żeby zdradzona i porzucona żona czekała wiernie na powrót męża, do końca? Jeśli i ona z kimś się zwiąże, to zamyka drogę powrotu mężowi i tym bardziej utwierdza go w grzechu.
Dla mnie to nie jest miłość.
Ślubowaliśmy miłość, a tą jest pragnienie zbawienia kochanej osoby. Więc trzeba robić wszystko, by zagubiony mąż miał jak największe szanse nawrócić się. Wiążąc się z kimś innym, żona nie ułatwia tego nawrócenia, tylko dodatkowo utrudnia.
To już lepsze jest orzekanie o nieważności małżeństwa - wiadomo - ślubu nie było, można się wiązać, bo człowiek wolny. Tylko, że oczywiście to są wyjątkowe przypadki (i tak powinno być).
Czym innym jest heroizm, czym innym unikanie grzechu. Bóg nigdy nie dopuszcza na człowieka pokusy, której człowiek nie byłby w stanie się oprzeć, a zatem każdy może uniknąć grzechu. Heroizm zaś polega na "czymś więcej". Trwanie w czystości bez względu na okoliczności to po prostu wypełnianie szóstego przykazania, a nie żaden heroizm, natomiast heroizmem jest, na przykład, pozostanie do śmierci we wdowieństwie i heroizmu rzeczywiście się nie wymaga. Obżarstwo i opilstwo jest grzechem, heroizmem są nakładane dobrowolnie posty. Obżarstwo i opilstwo są zakazane, dodatkowe heroiczne posty - dobrowolne.
Trudno, niech będzie, że użyłem tego słowa w sensie potocznym. Znam takie kobiety w środowisku Tradycji w Polsce i w Irlandii, zazwyczaj matki wielodzietne. Uważam, że ich samotne życie to przejaw takiego męstwa, do którego ja na pewno bym nie był zdolny.
Problem jest taki, ze kandydatem na meza takiej porzuconej Kowalskiej bedzie najczesciej pan, ktorego zona nie rozumie i wcale ze soba nie spia itd. Albo juz z okowow wyzwolony, dzieci z matka itd. Nie ma jakiegos bogatego wyboru samotnych swiatobliwych kawalerow, chetnych przygarnac porzucona. Normalnie bohaterskie rozwiazywanie problemow, ktore sie samemu stworzylo.
Ale taką Kowalską i jej dziećmi powinien się zaopiekować Kościół (czyli my). Wspólnota powinna pomóc materialnie i nie tylko. A nie konkubent. Sądzę, że ostatnią rzeczą na jakiej by zależało takiej porzuconej wielodzietnej katolickiej matce - jest pożycie seksualne. Największym problemem jest chyba walka o byt, trudności organizacyjne, kłopoty przy wychowywaniu dzieci. I tu da się pomóc. I wtedy dzieci wyjdą z takiej rodziny trochę pokaleczone (z winy taty), ale z poukładaną moralnością.
W przypadku gdy pani Kowalska bierze sobie konkubenta - jej dzieci mają namieszane w głowach już na starcie. Trudno je będzie wychować do moralności.
Ładne, co napisałaś @Ida, o tym wsparciu Kościoła. Zgadzam się z tym całkowicie, ale nie są to często słyszane głosy w Kościele...
Mam przyjaciółkę porzuconą i uważam jej postępowanie obecne za heroiczne. Z całą odpowiedzialnością za znaczenie tego słowa. Ma grono osób, które ją wspiera, ale co by było, gdyby nie miała? zresztą nawet z tym gronem jest tak naprawdę sama i sama walczy o byt. Ona miała wcześniej ogrom "przyjaciół", ale pozostała tylko garstka z nich, garsteczka, bo wielu dobrych pobożnych odeszło chyba, żeby nie "kalać się" kontaktem z rozwódką... niestety nie czytali adhortacji, bo jej jeszcze nie było...
Wujek Kazik zostawił Ciocię Bronię z małą adoptowaną córeczką z dużymi trudnościami. Nowe żony W.K nie były akceptowane - mógł nas odwiedzać, ale tylko sam, mama zawsze powtarzała, że brata ma jednego i bratową jedną. Bronia nigdy się z nikim nie związała, aż na starość schorowany mąż marnotrawny powrócił i został przyjęty. A dziesiątki lat minęły... Można? można!
Myślę, że nie chodzi o to, by teraz każdą Kowalską namawiać do sprowadzania do domu konkubentów, ale o to, że jak już się pozna taką osobę, po rozwodzie i w nowym związku, to żeby podejść do niej w taki sposób, by ją doprowadzić do jak najlepszej kondycji duchowej na miarę jej opłakanej sytuacji, a nie od razu z buta, że jaka to ona zła, że bez seksu wytrzymać nie mogła.
Poza tym ktos gdzies pisał o sytuacji ludzi u których do nawrócenia doszło, dopiero gdy byli w potwornych związkach. A to czy życie w celibacie jest trudne i czy matce wielo brakuje pożycia, to chyba sprawa bardzo indywidualna i zaezna od temperamentu.
Inna sprawa, że w dzisiejszych czasach mamy poważny kryzys małżeństwa nie tylko jako sakramentu ale i jako instytucji. Skoro dwóch pedryli może sobie zawrzeć związek małżeński nie tylko w wielu państwach ale i w wielu chrześcijańskich kościołach a i otwarcie mówi się o błogosławieniu takich par w KK to o czym my tu mówimy?
Za 50 lat problem się sam w Europie rozwiąże. Większość stanowić będą muslimy a prawem stanie się szariat: cudzołożników będą kamienować a z wieżowców będą zrzucać pedryli.
Ad Hominem: Najbardziej prymitywny rodzaj błędu logicznego, atakujący personalnie autora wypowiedzi, jego charakter, pochodzenie, nawyki, przekonania itp. zamiast odpowiedzi na pytanie, czy poradzenie sobie z argumentem. Do kategorii ad hominem zalicza się także tzw. psycholog z ulicy, stawiający drugiej osobie diagnozy.
Komentarz
Jeśli i ona z kimś się zwiąże, to zamyka drogę powrotu mężowi i tym bardziej utwierdza go w grzechu.
Dla mnie to nie jest miłość.
Ślubowaliśmy miłość, a tą jest pragnienie zbawienia kochanej osoby.
Więc trzeba robić wszystko, by zagubiony mąż miał jak największe szanse nawrócić się.
Wiążąc się z kimś innym, żona nie ułatwia tego nawrócenia, tylko dodatkowo utrudnia.
To już lepsze jest orzekanie o nieważności małżeństwa - wiadomo - ślubu nie było, można się wiązać, bo człowiek wolny.
Tylko, że oczywiście to są wyjątkowe przypadki (i tak powinno być).
http://www.opusdei.org/pl-pl/article/adhortacja-amoris-laetitia/
Wiadomo, że sąd tak to ocenił. A czy słusznie - dowiemy się po drugiej stronie.
Zamiast "oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci"
powinno być "oraz, że Cię nie opuszczę, chyba że ty mnie puścisz kantem"
Albo juz z okowow wyzwolony, dzieci z matka itd. Nie ma jakiegos bogatego wyboru samotnych swiatobliwych kawalerow, chetnych przygarnac porzucona.
Normalnie bohaterskie rozwiazywanie problemow, ktore sie samemu stworzylo.
Ale taką Kowalską i jej dziećmi powinien się zaopiekować Kościół (czyli my).
Wspólnota powinna pomóc materialnie i nie tylko.
A nie konkubent.
Sądzę, że ostatnią rzeczą na jakiej by zależało takiej porzuconej wielodzietnej katolickiej matce - jest pożycie seksualne.
Największym problemem jest chyba walka o byt, trudności organizacyjne, kłopoty przy wychowywaniu dzieci.
I tu da się pomóc.
I wtedy dzieci wyjdą z takiej rodziny trochę pokaleczone (z winy taty), ale z poukładaną moralnością.
W przypadku gdy pani Kowalska bierze sobie konkubenta - jej dzieci mają namieszane w głowach już na starcie. Trudno je będzie wychować do moralności.
Wszyscy komentujecie, jakby taka sytuacja była wcześniej planowana. A tymczasem ona po prostu się dzieje. I Kościół musi się do niej odnieść.
Zgadzam się z tym całkowicie, ale nie są to często słyszane głosy w Kościele...
Mam przyjaciółkę porzuconą i uważam jej postępowanie obecne za heroiczne. Z całą odpowiedzialnością za znaczenie tego słowa.
Ma grono osób, które ją wspiera, ale co by było, gdyby nie miała? zresztą nawet z tym gronem jest tak naprawdę sama i sama walczy o byt.
Ona miała wcześniej ogrom "przyjaciół", ale pozostała tylko garstka z nich, garsteczka, bo wielu dobrych pobożnych odeszło chyba, żeby nie "kalać się" kontaktem z rozwódką... niestety nie czytali adhortacji, bo jej jeszcze nie było...
Nowe żony W.K nie były akceptowane - mógł nas odwiedzać, ale tylko sam, mama zawsze powtarzała, że brata ma jednego i bratową jedną. Bronia nigdy się z nikim nie związała, aż na starość schorowany mąż marnotrawny powrócił i został przyjęty. A dziesiątki lat minęły...
Można? można!
A to czy życie w celibacie jest trudne i czy matce wielo brakuje pożycia, to chyba sprawa bardzo indywidualna i zaezna od temperamentu.
znaczy: jak trwoga, do Boga?
Za 50 lat problem się sam w Europie rozwiąże. Większość stanowić będą muslimy a prawem stanie się szariat: cudzołożników będą kamienować a z wieżowców będą zrzucać pedryli.
Ad Hominem: Najbardziej prymitywny rodzaj błędu logicznego, atakujący personalnie autora wypowiedzi, jego charakter, pochodzenie, nawyki, przekonania itp. zamiast odpowiedzi na pytanie, czy poradzenie sobie z argumentem. Do kategorii ad hominem zalicza się także tzw. psycholog z ulicy, stawiający drugiej osobie diagnozy.
Psycholog z ulicy? Ups.
@Lacerta
Dziękuję za Twoje wpisy.