Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rossmann krytykuje program 500+

1246713

Komentarz

  • Tola powiedział(a):
    @olgal - oczywiście, że tak powinno być. Z małym zastrzeżeniem: państwo ma "dać możliwość", żeby mąż kobiety godnie zarabiał, aby ona nie musiała pracować.

    UTOPIA!!!
  • Joanna i Bronisław powiedział(a):
    Nie będzie żadnej emerytury. Najwyżej mogą dać jakieś grosze, ale i to nie jest pewne. Nie będzie, bo niby skąd, jak ZUS właściwie już jest bankrutem.

    Jak to skąd?
    Emerytura wcale nie musi być wypłacana tylko z odprowadzanych składek. Jeżeli dany kraj ma dobrze prosperującą gospodarkę, to są wtedy pieniądze w budżecie i można z nich dołożyć.

    ZUS jest bankrutem? Może i jest, ale o tym słyszę praktycznie od początku transformacji ustrojowej. Poza tym - zwracam uwagę, że były duże środki zgromadzone w tzw. rezerwie demograficznej, które miały procentować i w razie potrzeby posłużyć do uzupełnienia świadczeń z ZUS-u. Były, ale się zmyły, bo Tusk chyba już większość z tego już wydał. Wtedy nie było 500+, nie było projektu "tanie mieszkanie na wynajem", itd. - jednak Polska coraz bardziej była zadłużana. Większa część społeczeństwa biedę klepała, natomiast "elytom" wygodnie się żyło.

    Już nie raz tutaj mówiłam - wcielenie w życie "korwinowskiej" utopii, jest równoznaczne z drastycznym zubożeniem większości polskiego społeczeństwa.
  • krzysztof12 powiedział(a):
     przez 2 tys  ludzie dawali sobie rade bez emerytury i rent

    A jak długo wtedy żyli? Jak często umierali? Bogatych było stać na leczenie - biedę głupie zapalenie płuc kosiło.
    Ile może kosztować leczenie, to ja widzę po moim Myszatym. Na niego kasa chorych już chyba kilkaset tysięcy euro wydała, a to jeszcze nie koniec.

  • bo kiedys   ludzie nie wiedzieli nic o bakteriach nawet gdy odbierali  porody to rak nie myli   i była wysoka smiertelnosc   
  • edytowano października 2016
    @Klarcia, okropne jest to, co piszesz, nawet nie to, że nie rozumiesz przyczyn określonych zjawisk ekonomicznych, ale to, jak łatwo oceniasz ludzi, wystawiasz im etykietki i obrażasz, twierdząc, że źle dbają o swoje dzieci, mimo że nic tak naprawdę o mnie nie wiesz.

    NIGDY nie zaniedbywałam swoich dzieci. Owszem, chciałam jak najszybciej wrócić do pracy, ale jest to praca, którą wykonuję w elastycznych godzinach, w taki sposób, że mogę zawsze pogodzić ją z wychowaniem dzieci, dopasować do godzin, w których pracuje mój mąż, część tej pracy mogę wykonywać zdalnie.I nigdy nie przyszłoby mi do głowy, by cenić pracę bardziej niż dzieci.

    Uważam jednak, że gdy osoba dorosła, zdrowa, mogąca pracować całe życie spędza w domu - nie jest to dobry przykład dla dzieci. Ja zamierzam swoim wpoić pewien etos pracy, chociaż karierowiczką nigdy nie byłam, i na siedzenie po godzinach długie godziny dla awansu nigdy u mnie nie wchodziło w grę. Przemyśl następnym razem, zanim kogoś ocenisz, czy masz do tego prawo. Tym bardziej się zastanów, czy chciałabyś, aby inni nie znając Cię wystawiali Ci "oceny"
  • @Klarcia co do tego, co piszesz w kwestiach ekonomicznych, to jest to myślenie życzeniowe.

    Po pierwsze, to, że Polski nie stać na program 500+ na dzień dzisiejszy, to fakt, jeżeli zapoznasz się ze strukturą budżetu, sama zorientujesz się w tym, z czego to wynika. Sam wicepremier Morawiecki jasno mówi, 500+ jest na kredyt. To "nakręcenie gospodarki" rzekome o którym mówisz, jest podobne do tego, co się dzieje w domowym budżecie, gdy weźmiesz pożyczkę w Providencie. Tyle że bajka szybko się kończy i za lekkomyślność trzeba srogo płacić.

    Odwołujesz się do krajów na Zachodzie Europy - ale tam albo najpierw gospodarka była odpowiednio wydajna (jak w Niemczech, czy w krajach Skandynawskich) a dopiero potem wprowadzono programy socjalne, albo skończyło się to jak w Grecji, czy chociażby Hiszpanii. Jeżeli zaczniemy od rozdawania pieniędzy, a dopiero potem zbudujemy silną, wydajną gospodarkę, to bardzo realny jest ten scenariusz, że za parę lat będziemy może jeszcze nie Grecją, ale już Hiszpanią. I wtedy najubożsi dopiero będą cierpieć.

    Jeżeli jednak nawet byłoby nas stać, to uważam, że rozdawanie pieniędzy ludziom, którzy mogą pracować jest niemoralne.

    Co do emerytur:

    właśnie dla tego, że nie mogę mieć pewności jak będzie wyglądała emerytura z ZUSu, wiem, że muszę pracować i odkładać pieniądze - nie tylko składki emerytalne, ale i gromadzić inne oszczędności ja odkładałam zawsze na lokatach, mąż inwestuje w akcje i obligacje korporacyjne, na te ostatnie też się chyba skuszę.
    Nie mam pewności, ile dostanę, gdy będę pracować, wiem jednak, że jeśli nie będę pracować, nie dostanę nic.

    Osoba, która całe życie pracuje, może dostać taką samą emeryturę z tą, która nie pracowała nigdy, tylko w jednym przypadku - gdy zostanie okradziona ze swoich składek. Nie ma oczywiście pewności, że to się nie zdarzy, ale mówmy jasno - byłoby to kradzieżą.

    Ps. Nikt tutaj raczej Korwina nie przywołuje, ja jestem za pomocą socjalną - ale dla osób chorych, niepełnosprawnych, nie będących w stanie pracować. Pomoc wobec pozostałych powinna polegać na umożliwieniu im podjęcia pracy, gdzie godnie zarobią.


  • Coralgol napisała:

    > Uważam jednak, że gdy osoba dorosła, zdrowa, mogąca pracować całe życie spędza w domu - nie jest to dobry przykład dla dzieci. <

    Ja uważam wręcz przeciwnie. Doskonałym wzorem dla dzieci jest mama pielęgnująca ognisko domowe i tata zabiegający o utrzymanie rodziny.
    Niestety, taka mądra to stałam się dopiero po dwóch rozwodach.
    Ale gdy wyszłam za Myszatego, to starałam się wszystko naprawić. Gdy Zeno wracał z pracy, dostawał obiadek i słyszał: "Myszko odpoczywaj", później robiłam kolację, a rano śniadanie mu do pracy. W domu pomagał mi tylko w soboty i niedziele - w dni przedświąteczne brał urlop, bo on wszystko piekł i gotował, ja tylko sprzątałam.
    Dopiero gdy przeszedł na rentę, to już do kuchni rzadko wchodzę - moją specjalnością są zupy, tylko to gotuję.

    ***

    ja odkładałam zawsze na lokatach, mąż inwestuje w akcje i obligacje korporacyjne, na te ostatnie też się chyba skuszę. <

    Nie chcę was martwić, ale.. żebyście się nie rozczarowali. W sumie jedyne pewne pieniądze, to te co się dostanie z budżetu państwa.
    Zobacz sobie, jak skończyła niemała grupa Amerykanów lokujących pieniądze na emerytury w funduszach.

    Myślę też, że doskonałym zabezpieczeniem jest wychowanie w miłości swoich dzieci; należy je też wdrożyć do umiejętności przetrwania w trudnych bytowo warunkach. W razie draki zapolują gdzieś i rodziców nakarmią.

    ***

    > Pomoc wobec pozostałych powinna polegać na umożliwieniu im podjęcia pracy, gdzie godnie zarobią. <

    A jak sobie to wyobrażasz w praktyce?
    Rząd ma niewielki wpływ na płace, a jeśli nawet próbuje coś na tym polu zrobić, np. wyznaczając płacę minimalną, to liberałowie podnoszą wrzask, że jest ograniczana przedsiębiorczość.
    Dziewczyno zejdź na ziemię - żyjemy w czasach globalizmu, jedyne co mogą robić rządy, to nieco ograniczać wilcze apetyty dużego kapitału i tak sterować ruchem, żeby szaraczkom zapewnić co najmniej minimum.

    ***

    Ty jesteś mądra, bo akurat masz taką pracę, ale postaw się w sytuacji kobiety pracującej ciężko fizycznie, gdy w domu jest czworo i więcej dzieci.
    "Nasza" Małgorzata dała radę - wychowała swoją czeredkę bez dodatku na dzieci, ale na pewno było by im łatwiej, gdyby wtedy już był program 500+.
    Wbij sobie do główki, że mamy demograficzną zapaść i należy temu ze wszystkich sił przeciwdziałać. Już nawet nie chodzi o składki na emerytów, ale całkiem prozaiczną sytuację, jak pielęgnacja osób w podeszłym wieku.
    Stowarzyszenie Pracodawców - dąży do ściągnięcia migrantów (na razie na tapecie jest Ukraina), czy mam kasandrycznie przepowiadać, iż takie rozwiązanie przysporzy zysków przedsiębiorcom, ale jest więcej niż prawdopodobne, że będzie miało katastrofalne skutki dla Polaków.

    W Niemczech, za maksymalnie 40 lat będziemy mieli Kalifat, chyba, że.. jednak dojdzie do władzy partia, która przeforsuje Apartheid. Jak by nie patrzeć - można Niemcom współczuć. Na szczęście ja już nie będę żyła, to nie będę musiała patrzeć na te okropieństwa. Jednak moje dzieci i wnuka czeka marna przyszłość.

    Widząc co się w Europie dzieje, chce mi się śmiać słysząc liberalne gospodarczo dyrdymały.
  • A tak na marginesie - już wiem, że wkrótce do Polski ma przyjechać setki, jeżeli nie więcej Turków, którzy muszą uchodzić z zafundowanego im ostatnio reżymu.
    Nie będą obciążeniem dla budżetu, bo są to przedsiębiorcy i ludzie dobrze wykształceni.
    Jednak przewiduję problemy z tym związane.

    Poza tym - nie wiem czy wiesz, ale w Polsce znajduje się już ponad milion Ukraińców i przewidywane jest umożliwienie przyjazdu kolejnemu milionowi. Nie muszę chyba dodawać, iż powyższe nie wywoła entuzjazmu w polskim społeczeństwie - czy?
  • krzysztof12 powiedział(a):
    bo kiedys   ludzie nie wiedzieli nic o bakteriach nawet gdy odbierali  porody to rak nie myli   i była wysoka smiertelnosc   
    O dużo rzeczach nie wiedzieli, ale biedaków raczej kosiła ciężka praca i skrajna bieda, i brak dostępu do opieki medycznej - ta była zarezerwowana tylko dla sfer wyższych, czasami jakiś lekarz społecznik pomagał również biedkom, ale to były wyjątki raczej.
    W Niemczech dopiero Bismarck to zmienił, wprowadzając powszechne ubezpieczenia - może nie tyle chodziło o emerytalne, ile raczej o zdrowotne, szczególnie dla dzieci. Pomału sytuacja na tym polu zaczęła się cywilizować - już ludzie nie konali w suterynach, ale mieli do dyspozycji szpitale, a w nich wcale nie gorszą niż teraz opiekę.
    W powyższym mam na uwadze pracę personelu, a nie kapitalny sprzęt medyczny, który znacznie ułatwia lekarzowi diagnostykę. A więc jest sprzęt, są odpowiednie leki z najwyższej półki, ale zarazem występują drastyczne braki w personelu i dlatego jest tak fatalnie, jak to widzę teraz. Ja jestem niegłupia dziewczynka, jeżeli chodzi o Myszatego to lwica, która potrzebnego lekarza o stopniu doktora (zdecydowana większość to stażyści, albo robiący specjalizację) spod ziemi wygrzebie i potrafi go nieco terroryzować. Rodziny innych pacjentów już nie są tak przebojowe.

    Mimo wszystkich przeciw i za powszechny ubezpieczeniem - to ostatnie bez wątpienia ratuje niemało ludzkich żyć.
  • Klarcia powiedział(a):

    Mimo wszystkich przeciw i za powszechny ubezpieczeniem - to ostatnie bez wątpienia ratuje niemało ludzkich żyć.
      Ten temat obszerniej poruszyłam pod linkiem:

    http://wielodzietni.org/index.php?p=/discussion/comment/1575024/#Comment_1575024

  • @Coralgol   Uważam jednak, że gdy osoba dorosła, zdrowa, mogąca pracować całe życie spędza w domu - nie jest to dobry przykład dla dzieci. Ja zamierzam swoim wpoić pewien etos pracy, chociaż karierowiczką nigdy nie byłam, i na siedzenie po godzinach długie godziny dla awansu nigdy u mnie nie wchodz@ 

    Dla mnie wzorem pracowitości jest moja ś.p. Babcia,która nigdy nie pracowała zawodowo,wpoiła nam etos pracy będąc w domu,wychowując swoją 7 dzieci,a potem wnuki,prowadząc dom mojej ciotki.
    Za to z dzieciństwa pamiętam z otoczenia matki pracujące zawodowo,które po przyjściu z pracy były tak zmęczone i znowu zajęte obowiązkami domowymi (których  tak nigdy nie dało się ogarnąć),że nie miały czasu z dziećmi nawet porozmawiać.
    O to własnie chodzi,że matka klikorga dzieci nie "siedzi w domu".
    Aż dziw,że ktoś kto ma trójkę dzieci może pisać o spędzaniu całego życia w domu zamiast pracować.Nie mówiąc o tym gdy dzieci jest więcej.


    @Coralgol  właśnie dla tego, że nie mogę mieć pewności jak będzie wyglądała emerytura z ZUSu, wiem, że muszę pracować i odkładać pieniądze - nie tylko składki emerytalne, ale i gromadzić inne oszczędności ja odkładałam zawsze na lokatach, mąż inwestuje w akcje i obligacje korporacyjne, na te ostatnie też się chyba skuszę.
    Nie mam pewności, ile dostanę, gdy będę pracować, wiem jednak, że jeśli nie będę pracować, nie dostanę nic.

    W tym lokujesz swoje poczucie bezpieczestwa? A jesli nastąpi jakiś krach,banki padną?
    Pomijając jakieś przepowiednie i proroctwa,które jakoś zgodnie o tym mówią (ale to pewnie żaden rozsądny argument,nie trzeba w to wierzyć) to nawet eksperci od bankowości szacują,że to prędzej czy później nastąpi.
    Wtedy Twoja praca,odkładane oszczędności,lokaty,akcje,obligacje nie będą warte nic.
    Nic nie jest pewne :)
    Podziękowali 4Pioszo54 Katia Klarcia Nika76
  • @Klarcia - skąd  ten milion Ukraińców? Cóż...wydaje mi się, że jakiś geniusz polityczny chlapnął bzdurę i tak zostało. A inni powtarzają
  • Milion już dawno Ukraińców jest u nas, w mojej okolicy pracują w tesco, carrefour, w małych sklepach lokalnych i barach, ostatnio nawet spotkałam kierowcę autobusu z Ukrainy. I nagminnie słychać język ukraiński przechodząć w okolicy Dworca Wileńskiego w stolicy.
    Podziękowali 1Klarcia
  • kociara powiedział(a):
    @Klarcia - skąd  ten milion Ukraińców? Cóż...wydaje mi się, że jakiś geniusz polityczny chlapnął bzdurę i tak zostało. A inni powtarzają
    Jak to skąd? To, że już ich tylu przebywa w Polsce jest powszechnie wiadomym. Słyszałam wypowiedź przedstawiciela polskich pracodawców, że potrzebowano by kolejny milion migrantów, i że najlepiej sprawdzają się Ukraińcy.
  • Trójmiasto również zalane Ukraińcami, i wcale nie pracują byle gdzie tylko w dobrych firmach.

    W lipcu czekałam z synem do lekarza medycyny pracy - poczekalnia pełna Ukraińców - byliśmy jedynymi Polakami.

    Wynajmujemy małe mieszkanie - właśnie zmieniają się nam lokatorzy - 70% osób dzwoniących to Ukraińcy. Jeśli przychodzą oglądać, pytamy gdzie pracują: LPP, Galeon, Merkor, Mleczarnia Maćkowy.


  • edytowano października 2016
    U nas też Ukraińcy są,pracują,jest też Ukrainiec lekarz.
    Moja siostra była kilka lat na Ukrainie,bardzo dobrze zna język.Znam osobiście kilka Ukrainek,z jedną się przyjaźniłam kiedyś,ale kontakt się urwał.
    Osobiście nie mam nic do Ukraińców.Dlaczego nie mogą mieszkać i pracować w Polsce?
  • edytowano października 2016
    Tutaj niektórzy myślą tak skrajnie, albo kobieta ma zrezygnować całkowicie z pracy i kariery, albo jest bezduszną karierowiczką, która nie ma czasu widywać własnych dzieci.
    Bez przesady, można to pogodzić i znaleźć pewną równowagę w życiu. Na przykład praca na pół etatu, elastyczne formy zatrudnienia.

    Jeśli kobieta ma wykształcenie (doświadczenie), konkretne umiejętności, to i pewna przerwa w pracy jej nie przeszkodzi. Gorzej, gdy ktoś całkowicie rezygnuje z zadbania o tę sferę. Tzn. to indywidualny wybór każdej kobiety i mnie nic do tego, ale uważam, że to ogromne ryzyko dla kobiety - mąż może stracić pracę, zachorować, umrzeć, odejść do kochanki i nie płacić alimentów (znam masę takich przypadków), a kobieta zostaje wtedy sama z gromadką dzieci na utrzymaniu. I wtedy będzie się modliła o najniższą krajową, która nie starczy jej na nic, nawet z zasiłkiem 500+.

    Inna sprawa jest taka, że uważam, że kobieta która nigdy nie pracowała, po prostu w pewnych sferach dziecku wiedzy czy doświadczenia nie przekaże. Jej znajomość świata będzie w pewien sposób bardzo ograniczona. Owszem, będzie miała inne, bardzo wartościowe doświadczenia dbania o ognisko domowe, ale dla mnie to zupełnie co innego i jedno nie zastąpi drugiego.

    @Olgal - uważam, że chyba najlepszym obecnie sposobem zabezpieczenia swoich oszczędności jest dywersyfikacja. Tzn. część inwestujesz w nieruchomość, część w lokatę, część w akcje, część w obligacje, masz też emeryturę z ZUSu itp. Jeśli więc wydarzy się jakiś krach na giełdzie, tracisz część, reszta Ci zostaje. Poza tym no nie wierzę, by trzeba było się aż tak bać ewentualnego krachu, by uznać, że lepiej być całe życie bezrobotnym i nie robić nic w życiu zawodowym. Bzdura.

    @Klarcia jeszcze - wyobraź sobie, że też pracowałam fizycznie. To, że obecnie tak nie pracuję, to nie jest kwestia szczęścia, a zadbania o pewne rzeczy. Wiedziałam, że chcę mieć dzieci, więc o rozwoju zawodowym myślałam wcześnie - w wieku 20-25 lat, gdy moi znajomi imprezowali.

    Widzę, że zupełnie nie myślisz w kategoriach ekonomicznych. Co do konieczności posiadania ubezpieczenia się zgadzamy, natomiast inne rozwiązania, o których mówisz, prowadzą najprostszą drogą do bankructwa Państwa. Jak to sobie wyobrażasz, że coraz mniejsza liczba osób będzie pracować (ze względu na zapaść demograficzną i Twoje pomysły odciągnięcia kobiet z rynku pracy), a Państwo z malejącej liczby podatków będzie dodawać coraz więcej do emerytur także tym, którzy nie pracowali? Bzdura. 


    Co do Ukraińców zgadzam się, niech przyjeżdżają studenci, fachowcy, wśród nich takich nie brakuje, chcą pracować i nie mają problemów z asymilacją.
    Podziękowali 1beatak
  • @Coralgol Ty żyjesz w związku, w którym bierzesz pod uwagę, że mąż może odejść do kochanki?
  • Ufam, że tak się nie stanie. Kocham męża i czuję z jego strony miłość. Ale w mojej najbliższej rodzinie jest taki przypadek, więc zdarzyć może się teoretycznie wszystko.
  • A nie wydaje Ci się, że życie Ci ucieknie przez palce przez jakieś fobie? 
    "Wiedziałam, że chcę mieć dzieci, więc o rozwoju zawodowym myślałam wcześnie - w wieku 20-25 lat, gdy moi znajomi imprezowali" - wiesz, że można się świetnie bawić i myśleć o swoim rozwoju zawodowym? Swoją drogą, jak dla mnie łatwiej połączyć naukę i imprezy niż pracę i wychowanie dzieci. 
    Martwisz się, że "mąż może stracić pracę, zachorować, umrzeć, odejść do kochanki i nie płacić alimentów", a nie martwisz się, że dzieci Ci mogą umrzeć? W życiu masz je tylko na chwilę. 
    I ciekawa jestem w jaki sposób "znajomość świata" jest ograniczona u kobiet, które nigdy nie pracowały (zawodowo rozumiem?). 
    Podziękowali 2Polina Katia
  • edytowano października 2016
    No właśnie nie :) 

    Bo nie mam fobii, po prostu dbam o swoje życie w różnych jego aspektach ;) To naprawdę nic takiego strasznego, wręcz przeciwnie,  praca zawodowa, rozwój, czas poświęcony zdobywaniu wiedzy, kształtowaniu umiejętności może dawać wiele satysfakcji.

    Chociaż czas spędzony z dziećmi uwielbiam, to i praca jest czymś ważnym, daje pewną "niezależność", uczy pokory, kształtuje charakter, poszerza horyzonty. Porównuję swój sposób myślenia z czasów, gdy nie pracowałam, nie skończyłam edukacji (formalnej, uczę się przecież cały czas), nie podróżowałam tyle i nie znałam świata - i widzę, jak bardzo moje spojrzenie na świat się wzbogaciło i o ile więcej jestem w stanie dzięki temu przekazać dzieciom mądrości. To dla mnie wartość sama w sobie, czas spożytkowany na pracę, na rozwój czy zdobywanie wiedzy nie jest z pewnością czasem straconym ;)

    "W jaki sposób znajomość świata jest ograniczona u kobiet, które nigdy nie pracowały?" - pytasz. Po prostu masa doświadczeń jest im obca. Tak samo jak kobieta, która nigdy nie miała dzieci, mimo nawet najbardziej poukładanej kariery nigdy nie zrozumie, czym jest piękno macierzyństwa, bo nigdy tego nie doświadczyła. 

    "Wiesz, że można się świetnie bawić i myśleć o swoim rozwoju zawodowym?" - oczywiście, że wiem, sama tak zawsze starałam się robić. 

    "Nie martwisz się, że dzieci Ci mogą umrzeć?" - dla każdej matki taki strach jest czymś najgorszym. Ale nie powinien prowadzić do histerii, rezygnacji z życia, lecz do mądrych decyzji (prosty przykład, używania fotelika w czasie jazdy samochodem czy dbania o zdrowie małych).




    Podziękowali 1beatak
  • Jestem taką kobietą która nigdy nie pracowała (niecałe dwa lata jako krawcowa się prawie nie liczy w perspektywie 40 lat życia) a której mąż odszedł do "kochanki" (jego firma) zostawiając ją bez alimentów

    Wcale nie żałuję że byłam te 13 lat w domu z dziećmi i nie rozwijałam się zawodowo. Dałam z siebie im wszystko to, co mogłam i ufam, że to zaprocentuje. 

    Skorzystałam z możliwości w PUP i zdobyłam nowy zawód (dostając stypendium w tym czasie),  który jest jednocześnie moją pasją. Było to niełatwe ale nie odbywało się kosztem dzieci i moich z nimi relacji (a jedynie kosztem porządku w domu)....
    Cieszę się że z każdym z moich dzieci byłam conajmniej 3 lata non stop. Nie żałuję 
  • @olga_g tyle MĄDROŚCI nie przekażesz dzieciom. Ani obligacji, nieruchomości i oszczędności... :)
  • @Coralgol ale jaka "masa doświadczeń jest im obca" co np.?

    Nie wiem o jaką niezależność Ci chodzi w związku z pracą zawodową, od męża? 
    Ja tam po to wychodziłam za mąż, żeby być poddana, a nie niezależna. 
    Chętnie zrezygnowałabym z pracy zawodowej, żeby być z dziećmi w domu. W pracy sobie wszyscy beze mnie świetnie poradzą, a dzieci imho do 3 roku życia najbardziej potrzebują mamy (a czekaj to nie imho tylko na psychologii nam tak mówili). 

    Serio nie mam pojęcia jakie ważne doświadczenia jestem w stanie przekazać dzieciom pracując w moim fantastycznym korpo. 



    Podziękowali 3Wela Katia Pioszo54
  • @Hope, a z ciekawości pytam dlaczego do 3 tylko? Czy to ma związek z przedszkolem?
  • Dzieci 4letnie juz mamy nie potrzebuja?  :|

  • Życie nie jest takie proste @Coralgol Matki pracujące nie zawsze nabywają godnych polecenia nawyków i praktyk. Moja mama całe życie w pracy na bardzo różnych stanowiskach, od pracy fizycznej na taśmie po świetne stanowisko kierownicze, niczego sensownego o pracy mi nie przekazała, a wręcz przeciwnie. Ma dziwne podejście, że praca jest baaaardzo ważna w życiu, pracodawcę trzeba bardzo szanować, najlepiej nie brać dłuższych urlopów i nie chodzić nawet na uzasadnione zwolnienia lekarskie nawet jak  pracodawca to nieuczciwy krwiopijca. Dobre stanowiska nie nauczyły ją dbania o swoje interesy w pracy. Dopiero ja ją namówiłam na szukanie nowej pracy i porzucenie poprzedniej, na szczęście posłuchała i jest jej lepiej. Ogóle to ja pisałam jej CV, pomagałam na studiach, na które poszła w tym czasie co ja. Wielu dobrych i wartościowych rzeczy mnie w życiu nauczyła, ale nigdy nie chciałabym uczyć się od niej podejścia do pracy, no może poza rzetelnym wypełnianiem swoich obowiązków. Myślę jednak, że tego spokojnie nauczyłaby mnie będąc domową mamą. 
    Podziękowali 1Pietruszka
  • @MonikaN podejrzewam, że wynika to z etapów rozwoju, ale psychologiem nie jestem (miałam tylko kilka przedmiotów z tego zakresu na studiach). Może ustawodawca też coś o tym słyszał i dlatego przewidział wychowawczy do 3 roku życia i przedszkole od tego czasu. Nie wiem. Może mamy kogoś bardziej wyspecjalizowanego i się wypowie. Babeczka, która prowadziła z nami zajęcia była dla mnie dużym autorytet i do mnie to co mówi przemawiało. 

  • Dzieci 4 letnie juz trochę mniej.
    Aleto nie wszystkie. Moja najmłodsza długo dojrzewala do przedszkola. 4 lata
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.