Pogubiłam się @Coralgol najpierw piszesz: "Wiedziałam, że chcę mieć dzieci, więc o rozwoju zawodowym myślałam wcześnie - w wieku 20-25 lat, gdy moi znajomi imprezowali" rozumiem, że w czasie kiedy Twoi znajomi imprezowali Ty dbałaś o rozwój zawodowy więc nie imprezowałaś, no to jak się to starałaś połączyć?
Widzę, że kilka osób się tu nieźle zdenerwowało, nie do końca rozumiem dlaczego, nie sądziłam, że piszę coś obraźliwego czy kontrowersyjnego... Wydawało mi się, że raczej mówię o banałach. Jak widać, dla każdego co innego jest oczywiste.
Nigdy nie twierdziłam, że kobieta, która nie pracuje jest gorszą matką... jedynie, że wielu ważnych i wartościowych doświadczeń nie będzie w stanie dziecku przekazać, bo sama nigdy nie miała możliwości ich przeżycia.
@Ola_G moja babcia zawsze mówiła, że głupiego poznasz po śmiechu jego. Ale ja uważam, że śmiech to zdrowie, a więc zdrówka!
@Hope W każdej branży będą to nieco inne doświadczenia. Ja w swojej przeżyłam wiele ważnych "momentów", takich kształtujących charakter, nabyłam sporo wiedzy, umiejętności, podróżowałam na inne kontynenty gdzie pomagałam ludziom, realnie czułam, coś konkretnego wnoszę w ich życie, robię coś dobrego, mierzę się z trudnymi czasem wyzwaniami. Ale uważam, że i praca w fizycznych, niedocenianych zawodach, może być ważna, uczy radzić sobie ze stresem, wykonywać określone zadania, być przydatnym i samodzielnym. Wiesz, że kobiety które nie mają żadnych odłożonych pieniędzy i nie pracują częściej stają się ofiarami przemocy domowej, nawet jest taka kategoria jak "przemoc ekonomiczna", częściej tkwią w patologicznych układach, bo nie mają jak się z nich wyrwać? Praca im tę szansę daje.
Ja za swojego męża wyszłam z miłości, a nie żeby być dla niego poddaną, takie klimaty zupełnie mnie nie kręcą. Nie potrzebowałam faceta, by mnie utrzymywał, czy układał mi życie - z tym zawsze radziłam sobie sama. Wyszłam za mąż, bo wzajemnie widzieliśmy w sobie coś wyjątkowego i coś takiego stworzyliśmy - naszą rodzinę...
@Malgorzata - chyba nie rozumiesz. Każdą kobietę może teoretycznie zostawić mąż. Ale ta na stanowisku nie będzie wtedy myśleć, że nie ma za co dać jeść dzieciom.
Nawiązujesz do kampanii, którą uważam za bardzo słabą, bynajmniej sama popierając wielodzietność. Jej idiotyzm polega przede wszystkim na tym, że ukazuje kobietę samotną, a nie parę, więc nie wiem, jak niby ta kobieta sama miałaby mieć dzieci
Poza tym naprawdę nie wiem, co takiego strasznego jest w tym, że matka kilku dzieci, wyda te 900 zł (tak naprawdę minimum 5-6 tysięcy bo bilet trzeba kupić w dwie strony i gdzieś mieszkać między czasie, coś jeść, no i zwiedzić) i zobaczy sobie Tokyo. Oczywiście, gdy dzieci są zadbane i pieniędzy nie brakuje.
@Nika76 - ja nikogo nie oceniam, piszę o tym, co sama uważam za wartościowe. Całe szczęście, że jesteś dzielna i w kryzysowej sytuacji udało Ci się sobie poradzić.
@Agnieszka - to, o czym piszesz, to przykład przegięcia w drugą stronę, też niedobrze.
@Hope - oczywiste jest chyba, że wskazywałam na osoby, które olały edukację i imprezowały, a później były wściekłe, że praca taka nie inna. Samo imprezowanie jest ok, gdy obowiązki są załatwione.
@M_Monia - też jestem matką bliźniaczek, przyłączam się do gratulacji! Twój sposób myślenia o pracy jest mi bliski. Co do 500+ jednak, uważam, że każda rodzina powinna być samodzielną, autonomiczną jednostką, która sobie radzi. Pomoc państwa powinna być moim zdaniem czasowa i służyć temu, by w dłuższej perspektywie usamodzielniać ludzi, a nie uzależniać.
Ps. Nie krytykowałam korzystania z przysługujących urlopów wychowawczych (żeby je mieć, trzeba najpierw mieć pracę) a jedynie całkowite zaniedbanie tej sfery. Nadal zdania nie zmieniłam, uważam, że to dla kobiety z jednej strony ogromne ryzyko, z drugiej - utrata wielu możliwości.
Nigdy nie twierdziłam, że kobieta, która nie pracuje jest gorszą
matką... jedynie, że wielu ważnych i wartościowych doświadczeń nie
będzie w stanie dziecku przekazać, bo sama nigdy nie miała możliwości
ich przeżycia.
Ręce mi opadły, naprawdę tego nawet nie da się skomentować
Ola_g - Taka rozmowa nie ma sensu. Rozbija się o fobie, nie wiem, czy wychodzą na wierzch jakieś kompleksy?
Czy jak piszę, że uważam, że czytanie książek jest wartościowe i uważam, że dużo tracą osoby, które ich nie czytają, to pokazuję wyższość wobec tych osób?
Do tej pory najpiękniejszy czas w życiu naszej rodziny miał miejsce wtedy, gdy starszaki uczyły się w ED. Cholernie wymagający dla mnie czas, cholernie trudny i na maxa wyczerpujący Ale cudny rodzinnie Był czas na prawdziwe, rodzinne życie, na bycie razem Na wspólne gry, czytanie książek, długie spacery, wspólne obowiązki i pracę na rozmowę Na codzienne poranne rozważanie Pisma Świętego teraz wszystko w biegu
Za trzy lata wrócę do pracy - czeka na mnie posada księgowej Już nie mogę się doczekać przekazywania dzieciom wartościowych doświadczeń
Szowinizm to stwierdzenie, że matka niepracująca zawodowo będzie wiedziała dokładnie tak samo jak kobieta chirurg, jak przeprowadzić operację na sercu, albo tak samo będzie umiała bronić klienta przed sądem jak kobieta prawnik?
Sprowadzasz rozmowę do absurdu. Może Tobie się wydaje, że mnie chodzi o coś, o co wcale mi nie chodzi i stąd takie "dziwne" komentarze?
Bardzo polecam film "Mamut" z 2009 roku. O życiu generalnie;). Min. o tym jak wygląda przekazywanie doswiadczen córce przez pracującą matkę-chirurga. @Colargol, wydaje mi się, że trochę idealizujesz tę pracę zawodową kobiet. Nie, że jest ona z.definicji zła, ale życie matki pracującej zawodowo to nieustanny szpagat i poczucie winy (bo albo tu zaniedbujesz albo tam nie wyrabiasz). Niektórym udaje się oczywiście idealnie te dylematy rozwiązać z sensie proporcji zycie zawodowe - rodzinne. Osobiście nie znam nikogo kto by przy idealnych proporcjach miał jeszcze tą sławną "niezaleznosc finansową". Rodzina to po prostu wspólne przedsięwzięcie, nie zawsze dochodowe;).
@Coralgol wydaje się, że z niewiadomych przyczyn utożsamiasz matkę niepracującą z matką niewykształconą, pracę zaś gloryfikujesz do granic absurdu
cóż dla dziecka lepszego jest w posiadaniu matki-kardiochirurga czy też matki-prawniczki - niż zwykłej, normalnej matki, która ma dla niego czas?
nie jestem lekarką i prawniczką - znaczy jestem "niewartościową" matką? to się kupy nie trzyma
Cóz, tez pracuję, ale żebym akurat w związku z tym przekazywała dziecku coś tak wartościowego, żebym miała ta moją prace gloryfikowac... Colargol - pisałam juz kiedyś na podobny temat , ale - bardzo niewiele osób wykonuje prace bardzo twórcze, rozwijające itp. Jeśli juz tak sie dzieje, często jednak koliduje to z rodziną a duża w szczególności. Dzieci - zwłaszcza mniejsze, nie mają specjalnie pożytku z takiej pracy, wrecz przeciwnie - ma sie dla nich za mało czasu, jest sie wiecznie zmeczonym, w domu niedosprzątane, jedzenie domowe tylko w weekendy, jeśli w ogóle, lekcje niedopilnowane, a jeśli jeszcze dziecko ma jakies problemy, czy to zdrowotne, czy z nauka, to juz kanał. Banały o zadowolonej mamie (czyt. - zrealizowanej zawodowo) i w wyniku tego zadowolonym dziecku - do mnie przynajmniej nie przemawiaja, juz od drugiego dziecka w gore Wg. mnie np. samo wykształcenie, zainteresowania, pasje, rózne zajęcia "dodatkowe" MOGĄ miec wartość przy wychowywaniu dzieci, ale sama praca, w ktorej przeciez dziecko z rodzicem nie przebywa - nie ma z tym za wiele wspólnego.
Nigdy nie twierdziłam, że kobieta, która nie pracuje jest gorszą matką... jedynie, że wielu ważnych i wartościowych doświadczeń nie będzie w stanie dziecku przekazać, bo sama nigdy nie miała możliwości ich przeżycia.
Poprosze o liste, jakie to doswiadczenia? i drugą liste jakich doznań pozbawiona jest kobieta matka a ktorych to doznaje kobieta nie matka ?
Łoj, ludzie! Dajcie spokój! Od początku widać (od pierwszych wpisów w "Poczekalni"), że @Coralgol to młoda osoba z głową nabitą ideałami emancypacji zawodowej kobiet i przekonana, że ona wie najlepiej - taka wyedukowana i wszechstronnie doświadczona - i praca zawodowa, i wychowanie licznych pociech. Wygląda na kolejną taką, co tu przyszła do wielodzietnego (czytaj: niefrasobliwie, bezmyślnie rozmnażającego się) ciemnogrodu, żeby nam przynieść oświaty kaganek. Chce się Wam, po raz kolejny toczyć boje i wykazywać, że nie jesteśmy wielbłądami?
Wiecie, tak sobie myślę i po raz kolejny dochodzę do wniosku, ze czesto tu na orgu ma miejsce taka sytuacja, ze nie jest ważne, co i w jaki sposób napisane, ważne - kto to napisał. Wystarczy, że jakaś osoba na wejście albo chwilkę po kawie i deserze napisze coś "nie po linii" i już potem nieważne, co napisze, bo zawsze ktoś się doszukuje drugiego dna.
Tak z grubsza: -bardzo lubię owocowe cukierki, nie lubię za to karmelowych, karmelowe są obrzydliwe, słodkie i takie mdlące -ale ja lubię karmelowe -aaa, no ale ja nie lubię -nie wywyższaj się i nie dokopuj mi, myślisz, ze jesteś lepsza? a na jakiej podstawie uważasz, ze owocowe są najlepsze??? Jak śmiesz tak się zachowywać. - przecież nic takiego nie napisałam -jak to nie-posłuchaj sama siebie, uważasz, ze karmelowe są do doopy -nic takiego nie mówiłam, chyba źle mnie zrozumiałaś -!!! i jeszcze masz czelnosć mówić, ze jestem głupia??? itp, itd
Serio zyjemy juz w takich czasach, ze mozna kazdego dnia dokonac wyboru czy chcemy cos przezyc i czegos doswiadczyc czy nie Nie wiem po co rozpowzszechniac tezy o tym jak to kobiety sa ograniczone a to przez dzieci a to przez prawo albo przez mezczyzn
nic nie mam do matek, które pracują zawodowo, chcą się realizować nie wwalam się im w życie z głupimi komentarzami
każdy jest inny, każdy ma swój sposób na życie Wkurza mnie tylko, jak czytam tekst:
Nigdy nie twierdziłam, że kobieta, która nie pracuje jest gorszą matką... jedynie, że wielu ważnych i wartościowych doświadczeń nie będzie w stanie dziecku przekazać, bo sama nigdy nie miała możliwości ich przeżycia.
Wszystkie rozumy pozjadała, żeby głosić takie mądrości objawione?
@kociara a mi się zdaje, że problemem w dyskusji są użyte słowa, a nie to kto ich użył. Mam wrażenie, że na forum są ludzie, dla których praca, doświadczenia i pieniądze z niej płynące są potrzebne, ale nie wartościowe. Są koniecznością, ale nie życiową wartością jak np. dobre wychowanie dzieci... Takie ujęcie tematu po prostu może rodzić sprzeciw.
Och mi sie np podoba praca MArtyny Wojciechowskiej i z tego co ostatnio mowila jezdzi z nia po swiecie jej corka
Z tego, co pamiętam, to gdy jej córka miała 6 miesięcy, to zostawiła ją pod opieką babci i pomknęła się zawodowo realizować bez dziecka. To, tak na marginesie.
@Kociara... dokładnie... tak się w tej chwili czuję
- uważam, że warto w życiu znaleźć odpowiedni balans między pracą i życiem rodzinnym - jestem zimną karierowiczką, która zrobi wszystko dla kariery i ma w nosie dzieci, gloryfikujesz pracę. - piszę o tym, że kobieta niepracująca pewnych rzeczy z przyczyn oczywistych nie doświadczy - uważam kobiety niepracujące za gorsze, wywyższam się - piszę jakie mam sama zdanie, co uważam za wartościowe i czego bym nie polecała - uważam, że pozjadałam wszystkie rozumy...
Moja mama pracuje w branży medycznej, więc nie muszę oglądać filmów, by wiedzieć jak to jest w życiu - ale dziękuję za polecenie tytułu, może w wolnej chwili zerknę. Moja mama owszem, miała momenty, gdy musiała się śpieszyć do pracy, więc w danym dniu nie mogła pozwolić sobie na komfort pieczenia domowego ciasta, ale czas dla nas zawsze potrafiła znaleźć, zadbać o dzieci, o ich edukację, zdrowe posiłki, o czas wolny, lekarzy - nigdy nie brakowało codziennego zrozumienia i rozmowy. Bez przesady.
Absurdalne jest to, co piszesz. Żeby w ogóle sens miało rozważanie, czy chce się mieć dzieci, trzeba mieć mężczyznę, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa, miłość. Piszesz, że panowie wybrali panie nie na stanowisku - a może ona miała propozycje zamążpójścia, ale je odrzucała, bo mężczyźni zainteresowani nią jej niepasowali? Ja mam szczęście, że mam męża, w którym jestem zakochana po uszy. Ale gdybym go nie spotkała, nie wiem, czy chciałabym rodzić dzieci komukolwiek... Raczej nie.
ja nie gloryfikuję pracy, szczególnie tej "nierozwijającej" ale mam do niej szacunek i uważam, że w wielu sytuacjach to, że pracujesz nawet na Tesco na kasie, może w kryzysowej sytuacji okazać się zbawienne, a rezygnacja całkowita z pracy jest ogromnym ryzykiem.
Oczywiście, że kobieta, która np. nie pracuje zawodowo, ale ma wysokie wykształcenie, zainteresowania, pasje, kursy, może działa w wolontariacie albo zajmuje się sztuką, też będzie bardzo dużo ciekawych doświadczeń i wiedzy miała. Inna sprawa, że jak już się zrobiło dużo w kierunku wykształcenia, to szkoda już całkowicie rezygnować z pracy, bo ma się w niej często niezłe perspektywy. Sytuacje, gdy dziecko chore czy kilka dzieci jest najmniejszych i trzeba przerwać, bo się nie da inaczej ogarnąć, to zrozumiałe.
@asiao a kto rozpowszechnia tezy, jakie kobiety są ograniczone? Pisałam o tym, co sama uważam za wartościowe i czego nigdy bym nie zaryzykowała. Wymyślaj zarzuty, których nikt nie stawia i się sama przed nimi broń, powodzenia.
@Mamaasia - to co piszesz jest niegrzeczne. Możesz mieć inne zdanie, ale teksty o pozjadaniu rozumów, bo się ze mną nie zgadzasz.
Komentarz
"Wiedziałam, że chcę mieć dzieci, więc o rozwoju zawodowym myślałam wcześnie - w wieku 20-25 lat, gdy moi znajomi imprezowali" rozumiem, że w czasie kiedy Twoi znajomi imprezowali Ty dbałaś o rozwój zawodowy więc nie imprezowałaś, no to jak się to starałaś połączyć?
Nigdy nie twierdziłam, że kobieta, która nie pracuje jest gorszą matką... jedynie, że wielu ważnych i wartościowych doświadczeń nie będzie w stanie dziecku przekazać, bo sama nigdy nie miała możliwości ich przeżycia.
@Ola_G moja babcia zawsze mówiła, że głupiego poznasz po śmiechu jego. Ale ja uważam, że śmiech to zdrowie, a więc zdrówka!
@Hope W każdej branży będą to nieco inne doświadczenia. Ja w swojej przeżyłam wiele ważnych "momentów", takich kształtujących charakter, nabyłam sporo wiedzy, umiejętności, podróżowałam na inne kontynenty gdzie pomagałam ludziom, realnie czułam, coś konkretnego wnoszę w ich życie, robię coś dobrego, mierzę się z trudnymi czasem wyzwaniami. Ale uważam, że i praca w fizycznych, niedocenianych zawodach, może być ważna, uczy radzić sobie ze stresem, wykonywać określone zadania, być przydatnym i samodzielnym. Wiesz, że kobiety które nie mają żadnych odłożonych pieniędzy i nie pracują częściej stają się ofiarami przemocy domowej, nawet jest taka kategoria jak "przemoc ekonomiczna", częściej tkwią w patologicznych układach, bo nie mają jak się z nich wyrwać? Praca im tę szansę daje.
Ja za swojego męża wyszłam z miłości, a nie żeby być dla niego poddaną, takie klimaty zupełnie mnie nie kręcą. Nie potrzebowałam faceta, by mnie utrzymywał, czy układał mi życie - z tym zawsze radziłam sobie sama. Wyszłam za mąż, bo wzajemnie widzieliśmy w sobie coś wyjątkowego i coś takiego stworzyliśmy - naszą rodzinę...
@Malgorzata - chyba nie rozumiesz. Każdą kobietę może teoretycznie zostawić mąż. Ale ta na stanowisku nie będzie wtedy myśleć, że nie ma za co dać jeść dzieciom.
Nawiązujesz do kampanii, którą uważam za bardzo słabą, bynajmniej sama popierając wielodzietność. Jej idiotyzm polega przede wszystkim na tym, że ukazuje kobietę samotną, a nie parę, więc nie wiem, jak niby ta kobieta sama miałaby mieć dzieci
Poza tym naprawdę nie wiem, co takiego strasznego jest w tym, że matka kilku dzieci, wyda te 900 zł (tak naprawdę minimum 5-6 tysięcy bo bilet trzeba kupić w dwie strony i gdzieś mieszkać między czasie, coś jeść, no i zwiedzić) i zobaczy sobie Tokyo. Oczywiście, gdy dzieci są zadbane i pieniędzy nie brakuje.
@Agnieszka - to, o czym piszesz, to przykład przegięcia w drugą stronę, też niedobrze.
@Hope - oczywiste jest chyba, że wskazywałam na osoby, które olały edukację i imprezowały, a później były wściekłe, że praca taka nie inna. Samo imprezowanie jest ok, gdy obowiązki są załatwione.
@M_Monia - też jestem matką bliźniaczek, przyłączam się do gratulacji! Twój sposób myślenia o pracy jest mi bliski. Co do 500+ jednak, uważam, że każda rodzina powinna być samodzielną, autonomiczną jednostką, która sobie radzi. Pomoc państwa powinna być moim zdaniem czasowa i służyć temu, by w dłuższej perspektywie usamodzielniać ludzi, a nie uzależniać.
Ps. Nie krytykowałam korzystania z przysługujących urlopów wychowawczych (żeby je mieć, trzeba najpierw mieć pracę) a jedynie całkowite zaniedbanie tej sfery. Nadal zdania nie zmieniłam, uważam, że to dla kobiety z jednej strony ogromne ryzyko, z drugiej - utrata wielu możliwości.
Ps. Kulturę wyniosłam z domu, przede wszystkim.
Ręce mi opadły, naprawdę
tego nawet nie da się skomentować
Czy jak piszę, że uważam, że czytanie książek jest wartościowe i uważam, że dużo tracą osoby, które ich nie czytają, to pokazuję wyższość wobec tych osób?
Sama się nakręcasz.
Do tej pory najpiękniejszy czas w życiu naszej rodziny miał miejsce wtedy, gdy starszaki uczyły się w ED.
Cholernie wymagający dla mnie czas, cholernie
trudny i na maxa wyczerpujący
Ale cudny rodzinnie
Był czas na prawdziwe, rodzinne życie, na bycie razem
Na wspólne gry, czytanie książek, długie spacery, wspólne obowiązki i pracę
na rozmowę
Na codzienne poranne rozważanie Pisma Świętego
teraz wszystko w biegu
Za trzy lata wrócę do pracy - czeka na mnie posada księgowej
Już nie mogę się doczekać przekazywania dzieciom wartościowych doświadczeń
mspanc
Szowinizm to stwierdzenie, że matka niepracująca zawodowo będzie wiedziała dokładnie tak samo jak kobieta chirurg, jak przeprowadzić operację na sercu, albo tak samo będzie umiała bronić klienta przed sądem jak kobieta prawnik?
Sprowadzasz rozmowę do absurdu. Może Tobie się wydaje, że mnie chodzi o coś, o co wcale mi nie chodzi i stąd takie "dziwne" komentarze?
wydaje się, że z niewiadomych przyczyn utożsamiasz matkę niepracującą z matką niewykształconą, pracę zaś gloryfikujesz do granic absurdu
cóż dla dziecka lepszego jest w posiadaniu matki-kardiochirurga czy też matki-prawniczki - niż zwykłej, normalnej matki, która ma dla niego czas?
nie jestem lekarką i prawniczką - znaczy jestem "niewartościową" matką?
to się kupy nie trzyma
Poprosze o liste, jakie to doswiadczenia?
i drugą liste jakich doznań pozbawiona jest kobieta matka a ktorych to doznaje kobieta nie matka ?
i z tego co ostatnio mowila jezdzi z nia po swiecie jej corka
Wystarczy, że jakaś osoba na wejście albo chwilkę po kawie i deserze napisze coś "nie po linii" i już potem nieważne, co napisze, bo zawsze ktoś się doszukuje drugiego dna.
Tak z grubsza:
-bardzo lubię owocowe cukierki, nie lubię za to karmelowych, karmelowe są obrzydliwe, słodkie i takie mdlące
-ale ja lubię karmelowe
-aaa, no ale ja nie lubię
-nie wywyższaj się i nie dokopuj mi, myślisz, ze jesteś lepsza? a na jakiej podstawie uważasz, ze owocowe są najlepsze??? Jak śmiesz tak się zachowywać.
- przecież nic takiego nie napisałam
-jak to nie-posłuchaj sama siebie, uważasz, ze karmelowe są do doopy
-nic takiego nie mówiłam, chyba źle mnie zrozumiałaś
-!!! i jeszcze masz czelnosć mówić, ze jestem głupia???
itp, itd
...
czy chcemy cos przezyc i czegos doswiadczyc czy nie
Nie wiem po co rozpowzszechniac tezy o tym jak to kobiety sa ograniczone
a to przez dzieci a to przez prawo albo przez mezczyzn
nie wwalam się im w życie z głupimi komentarzami
każdy jest inny, każdy ma swój sposób na życie
Wkurza mnie tylko, jak czytam tekst:
Nigdy nie twierdziłam, że kobieta, która nie pracuje jest gorszą matką... jedynie, że wielu ważnych i wartościowych doświadczeń nie będzie w stanie dziecku przekazać, bo sama nigdy nie miała możliwości ich przeżycia.
Wszystkie rozumy pozjadała, żeby głosić takie mądrości objawione?
Też trzeba umieć nieźle zalewać.
W wielu biurach jest taka. Marki Stażystka albo Praktykantka.
- uważam, że warto w życiu znaleźć odpowiedni balans między pracą i życiem rodzinnym - jestem zimną karierowiczką, która zrobi wszystko dla kariery i ma w nosie dzieci, gloryfikujesz pracę.
- piszę o tym, że kobieta niepracująca pewnych rzeczy z przyczyn oczywistych nie doświadczy - uważam kobiety niepracujące za gorsze, wywyższam się
- piszę jakie mam sama zdanie, co uważam za wartościowe i czego bym nie polecała - uważam, że pozjadałam wszystkie rozumy...
Tak to jest, jak się myśli skrajnościami.
@Tusia
Moja mama pracuje w branży medycznej, więc nie muszę oglądać filmów, by wiedzieć jak to jest w życiu - ale dziękuję za polecenie tytułu, może w wolnej chwili zerknę. Moja mama owszem, miała momenty, gdy musiała się śpieszyć do pracy, więc w danym dniu nie mogła pozwolić sobie na komfort pieczenia domowego ciasta, ale czas dla nas zawsze potrafiła znaleźć, zadbać o dzieci, o ich edukację, zdrowe posiłki, o czas wolny, lekarzy - nigdy nie brakowało codziennego zrozumienia i rozmowy. Bez przesady.
@Malgorzata
Absurdalne jest to, co piszesz. Żeby w ogóle sens miało rozważanie, czy chce się mieć dzieci, trzeba mieć mężczyznę, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa, miłość.
Piszesz, że panowie wybrali panie nie na stanowisku - a może ona miała propozycje zamążpójścia, ale je odrzucała, bo mężczyźni zainteresowani nią jej niepasowali? Ja mam szczęście, że mam męża, w którym jestem zakochana po uszy. Ale gdybym go nie spotkała, nie wiem, czy chciałabym rodzić dzieci komukolwiek... Raczej nie.
@Ula
ja nie gloryfikuję pracy, szczególnie tej "nierozwijającej" ale mam do niej szacunek i uważam, że w wielu sytuacjach to, że pracujesz nawet na Tesco na kasie, może w kryzysowej sytuacji okazać się zbawienne, a rezygnacja całkowita z pracy jest ogromnym ryzykiem.
Oczywiście, że kobieta, która np. nie pracuje zawodowo, ale ma wysokie wykształcenie, zainteresowania, pasje, kursy, może działa w wolontariacie albo zajmuje się sztuką, też będzie bardzo dużo ciekawych doświadczeń i wiedzy miała. Inna sprawa, że jak już się zrobiło dużo w kierunku wykształcenia, to szkoda już całkowicie rezygnować z pracy, bo ma się w niej często niezłe perspektywy. Sytuacje, gdy dziecko chore czy kilka dzieci jest najmniejszych i trzeba przerwać, bo się nie da inaczej ogarnąć, to zrozumiałe.
@Mamaasia - to co piszesz jest niegrzeczne. Możesz mieć inne zdanie, ale teksty o pozjadaniu rozumów, bo się ze mną nie zgadzasz.