Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otwartość na życie

1181921232438

Komentarz

  • @Berenika bardzo ciekawa ta oliwa. Ten tekst pięknie mógłby podsumować dyskusję. Ja tam się już nie przejmuję co o mnie gadają. Bardzo się cieszę moimi dziećmi i chciałabym więcej i więcej. Można powiedzieć, że chcę aż za bardzo. Przy moich kłopotach z zajściem w ciążę, ostatnia dwójka to prawdziwy cud. Jednak rozumiem, że to moja historia, ktoś obok ma swoją.
  • Dzieci rodzimy bo tak się Bogu podoba. Powołuje do zycia nowe dusze i one wezmą udział w Jego planie zbawienia. Czyli współpracujemy z Bogiem, po to rodzimy te dzieci.
    Nie hodujemy dzieci jak kozy na zarobek, mięso mleko nie wiem.
    Porownanie do kóz dotyczy tych maluchów które czasem czają tyle co kozy i robią podobny rozgardiasz:)
  • A ja myślę, że z kozami to żart po prostu i nie ma co tu teraz pod coś tych kóz podciągać, bo już noworodek mądrzejszy od kozy.
  • I trudniejszy w obsłudze ;).
  • ewaklara powiedział(a):
    Dzieci rodzimy bo tak się Bogu podoba. Powołuje do zycia nowe dusze i one wezmą udział w Jego planie zbawienia. Czyli współpracujemy z Bogiem, po to rodzimy te dzieci.
    Nie hodujemy dzieci jak kozy na zarobek, mięso mleko nie wiem.
    Porownanie do kóz dotyczy tych maluchów które czasem czają tyle co kozy i robią podobny rozgardiasz:)
    A czemu chcesz robić coś, co się Bogu podoba?
    Podziękowali 1ewaklara
  • I jeszcze jedno: malodzietnych z nas nie zrobicie, juz tam bylismy. Mozecie ewentualnie sprawic, ze ktoras zmeczona matka sie podlamie i poplacze. Dogadywanie matce drobnej szostki to jak dogadywanie himalaiscie przy trudnym podejsciu "a na ch.j zes tu wlazl, trza bylo siedziec na tylku". Nic sie nie zmieni, tylko sie tlen marnuje. 
  • OlaOdPawla powiedział(a):
    ewaklara powiedział(a):
    Dzieci rodzimy bo tak się Bogu podoba. Powołuje do zycia nowe dusze i one wezmą udział w Jego planie zbawienia. Czyli współpracujemy z Bogiem, po to rodzimy te dzieci.
    Nie hodujemy dzieci jak kozy na zarobek, mięso mleko nie wiem.
    Porownanie do kóz dotyczy tych maluchów które czasem czają tyle co kozy i robią podobny rozgardiasz:)
    A czemu chcesz robić coś, co się Bogu podoba?

    OlaOdPawla powiedział(a):
    ewaklara powiedział(a):
    Dzieci rodzimy bo tak się Bogu podoba. Powołuje do zycia nowe dusze i one wezmą udział w Jego planie zbawienia. Czyli współpracujemy z Bogiem, po to rodzimy te dzieci.
    Nie hodujemy dzieci jak kozy na zarobek, mięso mleko nie wiem.
    Porownanie do kóz dotyczy tych maluchów które czasem czają tyle co kozy i robią podobny rozgardiasz:)
    A czemu chcesz robić coś, co się Bogu podoba?
    Bo kocham Go z wzajemnością:)
    Podziękowali 2gabriela kiwi
  • OlaOdPawla powiedział(a):
    aga---p powiedział(a):
    Anawim....
    Jakbyś był kobietą to byś rozumiał, że mimo radosnego oczekiwania na maleństwo i mimo instynktu macierzyński​ego  ciąża i poród to nic przyjemnego a potem wrzaski i pieluchy non stop też do radości nie należy......
    Aga, no ale jednak decydujesz się na kolejne dzieci, chyba nie z masochizmu? Btw, nie trzeba być kobietą, żeby rozumieć, że ciąża, poród i wychowanie to nie leżenie przed tv i odpoczywanie...
    No tak
    Miłość do dzieci jest większa i pragnienie by były też większe:) :)
  • Ja po prostu miałam wrażenie że anawim myśli że mu o macierzyństwie to tylko w różowoś iach myślimy..
  • Ale skąd pomysł,  że z ktoś z kogoś chce zrobić małodzietnych? Wielokrotnie było mówione, że wielodzietności budzi podziw. Jest to wybór,  wiążący się z wielką praca ale i radością i spełnieniem.
    Spór i ostra wymiana argumentów pojawia się na linii -albo jesteś wielodzietny (nie używasz rozumu albo jesteś małodzietnych (więc egoistyczny i maloduszny)
    Podziękowali 3beatak apolonia Natasza
  • Mam "tylko" 3 dzieci,  a czuję się tak przytłoczona i przemęczona, że patrzę (niestety!!!) z zazdrością na rodziny z 2 dzieci.  
     
    Ufam, że to się wkrótce zmieni.. 
  • edytowano maja 2017

    Generalnie sie nie opłaca rodzic dzieci i w ogóle do luftu to rodzenie i użeranie sie z jeszcze kolejnymi jednostkami. Po ludzku patrząc to do d.py jest. Zadna kobieta w historii świata - oprócz jednej - nie chciała i nie chce dobrowolnie znosic trudów macierzyństwa, bólu rodzenia i tej calej "gownianej" roboty przez naście lat. Mi sie nie chce, jestem egoistką i najchętniej moje życie bym przebimbala na leniwym lezeniu i nic nierobieniu na zmianę z balangowaniem wplatając w to samorealizacje.

    dopiero jak patrzeć na ta cala rzeczywistość mając na horyzoncie niebo i zbawienie - wtedy ta cala historia ma sens. I wtedy w całość sie uklada, jak puzzle, sens istnienia człowiek i jego bytność tutaj. Po co tutaj jestemi dokąd zmierzam.

    po co rodze w takim razie dzieci? Po co przyjmujemy kolejne? Bo Pan Bóg mnie uwiadl swoja Miłością i pokazał mi kawalątek Nieba i szczęście nieporównywalnie większe do wszystkich dóbr materialnych świata - właśnie w moich dzieciach. I ja z własnej nie przymuszonej woli i rozumowo przyjmując doszlam do wniosku - w jedności z mężem - ze tylko będąc podporzadkowani Jego Woli będziemy szczęśliwi tu na ziemi i być może Jego Łaską dostapimy Nieba. Bo o zbawienie tu idzie. I nasze nawrócenie.

    I akurat ta Jego Wola objawila sie u nas juz osiem razy. Ile jeszcze dzieci nam powierzy Bóg ? Nie wiemy.Moglby inaczej objawic swoja Wolę np nie dając nam dzieci pomimo naszej owtartosci na ich przyjęcie, ale Jemu spodobalo sie nam dać ich gromadkę. I tonie dlatego ze jestesmy jacyś super tylko dlatego ze te właśnie dzieci są NAM potrzebne do naszego nawrócenia - ja wiem jak mogłabym sobie spartolic życie i skazać sie na wieczne potępieni gdybym miała za dużo czasu wolnego do robienia pierdol. A tak - mam kupę roboty po kokardkę,ze wieczorem niewiem jak się nazywam. Taka nasza "gowniana" droga - mam nadzieje - ze do Nieba.

     Ale wiemy ze codziennie stajemy wobec Niego w kruchości i w lękach których projekcje nam zapodaje diabel - i chcemy Mu mówić tak. Ponieważ On nas stworzył i wie co jest dla nas lepsze. Do tego doszliśmy rozumowo. Pełnienie Jego Woli w obliczu przyszłego wiecznego zycia z Nim jest po prostu bardziej oplacalne.

    Edit: To ze chcemy przyjmować kolkeme dzieci i ze w ogóle chcieliśmy je przyjąć to Łaska Boża - to On jest Sprawcą wszelkiego dobra które sie dokonalo w naszym zyciu, bez Jego Łaski i bez Ducha św nie można powiedziec "tak" - sami z siebie możemy tylko mówić "nie" Bogu i wchodzić w grzech.

  • @Agnieszka82 nic dodać nic ująć. Nawet liczba dzieci mi się zgadza. :D
    Podziękowali 2Agnieszka82 jan_u
  • Marcelina, z drugiej strony błogosławieni są prześladowani dla sprawiedliwości, więc te ataki, złośliwości i niemiłe komentarze tylko dodają nam chwały w Niebie :)
    Podziękowali 2Rejczel Katia
  • edytowano maja 2017
    manna powiedział(a):
    Ja malodzietna nie czuje się tu źle traktowana. Nigdy nikt mi tu z tego powodu uwag nie robił i nie zabraniał zabierać głosu jako tej, co to mało wie.
    dopóki nie pojawił się ten wątek - na początku jest wyraźnie powiedziane, że małodzietni o otwartości się nie powinni wypowiadać :(
    Podziękowali 1Dorotak
  • @Skatarzyna ;
    robienie tego, co daje zadowolenie bardzo często łączy się z czymś trudnym i nieprzyjemnym; jak kobieta zamiast rodzić dzieci robi karierę w pracy, to często jest to mega trudne i nieprzyjemne (pod względem poziomu stresu i jego długotrwałości często pewnie gorsze niż macierzyństwo), ale daje jej satysfakcję. Poród też jest ciężki, ale może dawać satysfakcję. Zabawa z małym dzieckiem dla ojca też może być wymagająca, ale rosnące dzieciaki budzą zadowolenie.

    Bronię tych kobiet, które przedkładają inne sprawy w życiu nad zrodzenie kolejnego dziecka. Choćby to było satysfakcjonujące życie z mężem i już urodzonymi dziećmi. Nie kupuję robienia dzieci przez kogoś, kto tego nie chce. Nie kupuję wielodzietności, za którą się kryje poczucie robienia czegoś wbrew sobie. I w zasadzie chyba tylko raz na tym forum spotkałem się z kimś, kto tak przeżywał wielodzietność. (Twoich wynurzeń o kozach, Skatarzyna, tak nie postrzegam; jakoś nie wyobrażam sobie, że np. gdyby się dało teraz w godziwy sposób pozbyć dzieci z domu to byś je zamieniła na kozy ;) )
  • @Anawim - żeby przyjmować kolejne dzieci trzeba się zaprzeć samej siebie. Trzeba się zapierać samego siebie jesli sie chce iść za Chrystusem.
  • A co rozumiesz przez "zaparcie się siebie"? Jeśli rozumiesz unieszczęśliwianie się, to nie sądzę, byś miała rację. Znam trochę wielodzietnych matek, które na nic w świecie by nie zamieniły swojej wielodzietności. I nie tylko dlatego, że im Bóg nakazuje się mnożyć ;)
  • edytowano maja 2017
    @Anawim - nie, to o co innego mi chodziło :-) w ogóle nie łączę "zaparcia się siebie" z unieszczęśliwianiem się. Też za nic w świecie nie zamieniłabym swojej wielodzietności pomimo tych trudności które się z nią wiążą, jestem szczęśliwa.
    W zaparciu się siebie bardziej chodziło mi o to, że przyjmując kolejne dzieci zapieram się swojego wygodnictwa, tzw "świętego spokoju" itp, życia które mogłabym prowadzić gdybym tych dzieci nie miała.

    edit: ale jeszcze mi taka myśl wpadła - bo w tym uszcześliwianiu bądź unieszczęśliwianiu się przez wielodzietność - jeśli patrzymy na wielodzietność i na kolejne dzieci to przyjmując kolejne będziemy się unieszczęśliwiać i przyjmować na siłę. Tylko w obliczu zbawienia i  mając w perspektywie Niebo możemy być w tej wielodzietności szczęśliwi naprawdę.
    Podziękowali 3Anawim Skatarzyna ewaklara
  • Joannna powiedział(a):
    Jednak celem małżeństwa jest być razem i mieć dzieci, a nie jeżdżenie na wakacje czy inwestowanie we własne pasje.
    Warto by małżonkowie to rozważyli, jeśli nie mają żadnych przeszkód, by przyjąć kolejne dziecko poza pragnieniem rozwijania hobby.
    Dlatego podalam przyklad w ktorej jest juz kilkoro dzieci. Nie mozna uznac ze w pewnym momencie ten cel jest juz spelniony, biorac pod uwage swoje checi, psychiczne mozliwosci itp? 
    Nie mowie tu tez o zadnych bogaczach, ot rodzina zyjaca na poziomie powyzej sredniej, gdzie kobieta nie chce juz po raz kolejny rodzic bo odchowala juz kilkoro dzieci i teraz razem z mezem chca spokojnie zainwestowac w ksztalcenie dzieci, zwiedzanie swiata, hedonistyczne cieszenie sie zyciem ;)
  • Myślę i myślę o tym, co pisze @Agnieszka82 ... To nie jest tak, też u nas, że przyjmowanie kolejnych dzieci to taki lajcik. Ot dwie kreski i do przodu. Fakt, mogę napisać, że jesteśmy otwarci, że ufamy w tej kwestii Bogu, nie jesteśmy mocno wielodzietni. Ale jak trudno jest nam przyjąć Jego Wolę!. Szczególnie teraz odczuwam to bardzo osobiście. O krok jestem od buntu na Pana Boga, dzikiego wrzasku, że jeśli taka drogę mi wybral, to ja się poddaje, nie chce, buntuje, chce do pracy i robię po swojemu. I co z tego, że spodziewamy się czwartego dziecka - powinnam mieć dwoje i budować już wlasny dom.

    Ale jakkolwiek bym się nie buntowała. Jakkolwiek bym NIE ROZUMIALA teraz, to wiem, że ta droga dla naszego małżeństwa jest najlepsza. Nie z dzisiejszej perspektywy, tylko z perspektywy Życia Wiecznego naszego i naszych dzieci. Skąd wiem? Chyba to się wiarą nazywa. Tak, wiarą. Niczym innym.

    I dementuje, nie męczę się w swoim macierzyństwie. Kto mnie zna, ten wie, jak mi dobrze z własnymi dziećmi. Tylko to nie wyklucza, że czasem jest ciężko. Ponad siły ciężko. 
    Podziękowali 3Agnieszka82 ewaklara Katia
  • Nie widzę powodu, by innym narzucać to, co ich naszym zdaniem uszczęśliwi. Są granice wytyczone przez to, co jest grzechem. W ramach tego co dobre, ludzie mogą godziwie wybierać. 
  • Uszczęśliwi w jakim sensie? Tu i teraz? Za kilka lat jak dzieci będą się zjeżdżać do domu? Za kilkadziesiąt jak będzie miał się kto nimi zajmować na starość? Czy po śmierci jak spotkaja się z własnymi dziećmi w Niebie?

    Może upraszczam. Ale na litość, otwartość na Wolę Pana Boga w życiu i zauwanie Mu nie równa się nastu dzieciom przy stole w ciągu nastu lat...
  • Znam staruszke ponad 90letnia ktora wychowala 5dzieci
    Aktualnie czesciej odwiedzaja ja sasiadki niz dzieci
    Wielodzietnosc sama w sobie nie daje gwarancji na nic ;)
  • Ja  spotkałam starszą panią w szpitalu, kiedy odwiedzałam babcię. Wychowała 5 dzieci i została sama na starość.  Nikt jej nie odwiedzał, pytałam czy ma dzieci, odpowiedziała, ze owszem 5 ale wszystkie świecie.
  • Też leżałam w zeszłym tygodniu obok starszej Pani. Bezdzietnej. Pan Bóg wcześnie zabrał jej Męża, z nikim więcej się nie związała. Ale mówiła o sobie jako o wielodzietnej inaczej, wychowała pokolenie studentów. Ale sama w szpitalu nie była. Że studentami kontakt ma nadal. I czemu to dowodzi? Ano niczemu poza tym, że każdy ma swoją droge, każdy inna.
  • Ja zaś spotkała na placu zabaw panią starszą, która pięcioro dzieci wychowała, a dwoje zabiła. 

    Sama mi to opowiedziała, nie wiedzieć czemu. 

    Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł.
  • Wiecie co, a ja widzę to tak.

    Kazdy ma łaskę otwartości na życie na swoją miarę. I to nie jest powód żeby oceniać, ten kto ma wiecej jest lepszy, czy gorszy. 

    To tak jak ze zbawieniem. Zbawic sie obok nas moze ten ktory nawroci sie tuz przed smiercią. I to jest boska sprawiedliwosc. Na szczescie. Gdyby to ludzie mieli decydowac to nie byloby tyle milosierdzia. 
  • No dokładnie tak, nie znamy czyjegoś życia, nie wiemy co się działo. Pan Bóg nas kiedyś oceni.
    Podziękowali 1beatak
  • Na pewno łatwiej o otwartość na nowe życie, kiedy żona ma dobrego męża, jeszcze zaradnego zaradnego, i oboje małzonkowie chcą dużej rodziny.
    Podziękowali 2asiao beatak
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.