Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otwartość na życie

1222325272838

Komentarz

  • A dopiszę jeszcze. Nie tylko dom rodzinny nas kształtuje. Każdy ma jakąś swoją drogę niezależną od rodziny wyjściowej. Zwalania wszystkiego na rodziców w sensie że jestem taka jaka jestem tylko dzięki rodzicom jest nadużyciem,
    Podziękowali 3Skatarzyna Monika73 Katia
  • @Odrobinka poczucie odpowiedzialności nie ma nic,a przynajmniej nie powinno mieć nic wspólnego z poczuciem winy,obwinianiem itp.
    To pomylenie pojęć.
    Chodzi o prawdę,o życie w prawdzie-co otrzymałam "w spadku" po rodzicach,po rodzeństwie,po dzieciństwie i dobrego i niedobrego.
    Dostaję to co mi pomaga,dostaję także balast i trzeba z tym wszystkim jakoś żyć.
    Podobnie swoim dzieciom przekazuje dobro ale też,bywa,wynik moich błędów,słabości.Mimo miłości,najlepszych chęci.
    Nie chodzi żeby rodziców winić albo usprawiedliwiać,oskarżać za swoje błędy albo zrzucać na nich winę za wszystko.
    Czy też tkwić w paraliżującym poczuciu winy za swoje błędy wobec dzieci.
    Raczej rozsądne rozeznanie,życie w prawdzie.
    Nazywanie zła złem a dobra dobrem.
    Nie lubię takiego rozmywania odpowiedzialności także i głównie wobec siebie.
    Co zrobiłam źle to zrobiłam-przyjmuję na klatę,jak się da probuję naprawić błąd.To jest odpowiedzialność a nie bezproduktywne pławienie się w poczuciu winy,użalaniu się jaka jestem zła,do dupy,użalaniu się w sumie nad sobą samym.Albo w drugą stronę,oskarżaniu wszystkich wokół,wzbudzaniu w nich poczucia winy za błędy,usprawiedliwianie siebie,swoich błędów.
    Dojrzałość to też umiejętność brania odpowiedzialności.
    Tymczasem poczucie winy nic nie daje,jest próbą usprawiedliwiania,zrzucenia odpowiedzialności i próbą ucieczki od konsekwencji.
  • edytowano maja 2017
    Oczywiście że tak. Tylko to jest kwestia akceptacji swojej osobowości, cech, wartości. I akceptacji rodziców. Jeśli jestem non stop w opozycji do tego to raczej nic nie osiągnę w swoim życiu. I to już nie jest żadna wina czy obciążenie z domu rodzinnego.
    a poza tym nie rozumiem tego obwiniania w Twoim poście @olgal.
  • Odrobinka powiedział(a):
    Oczywiście że tak. Tylko to jest kwestia akceptacji swojej osobowości, cech, wartości. I akceptacji rodziców. Jeśli jestem non stop w opozycji do tego to raczej nic nie osiągnę w swoim życiu. I to już nie jest żadna wina czy obciążenie z domu rodzinnego.
    a poza tym nie rozumiem tego obwiniania w Twoim poście @olgal.
    Właśnie w tym co piszesz wyżej w swoich postach jakby wg mnie mylisz obwinianie z tym co ja nazywam sprawiedliwym dzieleniem odpowiedzialności.
    Ja gdy piszę o braniu odpowiedzialności czy też próbie rozeznania za co są odpowiedzialni rodzice wobec dzieci,nie mam zupełnie na myśli oskarżania,obwiniania,zrzucania na nich wszystkiego,ani też nie uważam,że tylko oni są w pelni odpowiedzialni za to jaki czlowiek z ich rodziny wyjdzie w dorosłe życie.
  • Ale ja się nie odnosiłam do Twojego postu @olgal ale do tego co napisała @Dorotak.

  • A opnośnie Twojego wpisu to jeżeli okazujesz dzieciom miłośc i zainteresowanie to wystarczy. Moim skromnym zdaniem często rodzice nie wychowują dzieci, nie uczą odpowiedzialności, bo im się wydaje że dzieci są małe i mają czas na wychowanie. Potem budzą się w wieku dojrzewania swoich pociech i usiłują mieć na nie wpływ jak na maluchy właśnie. A przegapili właściwy czas i nawet nie podejrzewali że z którymś konkretnie dzieckiem będą mieli problemy wychowawczem bo w ogóle nie bardzo znają swoje dzieci. I druga sprawa to nie przeceniałabym też tego wpływu rodziców. Takiego intencjonalnego wpływu, większy wpływ ma ogólna atmosfera w domu i wzajemna miłość rodziców niż to że będę dzieckiem kierować.
    Podziękowali 2Skatarzyna Monira
  • Cieszę się, że inni mają dziatwę, bo my nie mamy...
    Jakoś to się wyrównuje w rzeczywistości...
    Choć tak naprawdę, to deficyt fajnych facetów widzę, bo mam kilka świetnych bliskich koleżanek, dobrych, wierzących, wykształconych babek, które nie wyszły za mąż, na prokreację już teraz za późno... stuknęła pięćdziesiątka.
    I tu się rodzi pytanie, dlaczego. Ale jeżeli twórczo poradziły sobie z tym pytaniem i swego życia nie oceniają jako przegranego, to uważam, że odniosły wielkie zwycięstwo.
    Podziękowali 1ewaklara
  • @Odrobinka ale na atmosferę w domu i miłość miłość małżeńską też rodzice mają wpływ i właśnie jak takie kwestie są zaniedbane, to na dzieciach się to odbija.
  • Skatarzyna powiedział(a):
    Moje niegdysiejsze koleżanki, które np. czasem spotykam u siostry, mają jak ona i najczęściej jedno dziecko i bardzo mi współczują braku wolności, bo one już tak fajnie mają, dziecko odchowane, a ja ciągle w pieluchach, każda z nich bo TAK WYBRAŁA, a jest ich kilka. I nie jest to kwestia Warszawy, gdy spotykam znajomych z czasów szkolnych w G. mówią to samo!

    Tak, niejedną taką rozmowę odbyłam. I to ma drugie dno. Nie daj Boże przy takiej osobie ponarzekasz sobie na te pieluchy i powiesz, że jesteś niedospana. Od razu słyszysz, że skoro TAK WYBRAŁAŚ, to nie masz prawa narzekać. Masz, co chciałaś, mogłaś uważać etc... Bo świat generalnie uważa, że człowiek ma święte prawo wybierać sobie, co mu się podoba. I dlatego wielodzietność gorszy. Bo kto przy zdrowych zmysłach wybiera taką harówę, zamiast parkę odchować i na wczasy pojechać? No serio, toż to szaleństwo! 
    Tak to wygląda. A to wszystko dlatego, że znikło z naszego życia pojęcie służby, a pojawiło się pojęcie samorealizacji.
  • Co zlego jest w tych wczasach ?
    Ja bym chetnie wyjechala i nie czuje, ze komus krzywda sie stanie.
    Nikogo juz nie karmie i pieluchy nie zmieniam.
    Ewentualnie ktos.moze miec poczucie krzywdy, ze sobie matka na wczasy wyjechala i opuscila posterunek
    Nfz powinien finansowac wyjazdy relaksacyjne raz do roku dla matek
  • Nic, wczasy są świetne. A tu zostały użyte w znaczeniu przenośnym :).
  • Jesli przenosnym to przeniesmy rezygnacje z wczasow na rezygnacje ze wspolzycia
    Dlaczego tylko kobieta ma stale z czegos rezygnowac i padac na pysk ze zmeczenia
    Rownowaga w przyrodzie to podstawa udanych plonow  ;)
    Podziękowali 2Aga85 Monika73
  • @Zuzapola ja nie neguję tego co napisała olgal. A co do wpływu na miłość małżeńską i atmosferę w domu mają wpływ moi rodzice czy ja i mój mąż? Nie uważam że to się tak prosto przekłada. Też jest to kwestia znajomości siebie i współmałżonka i przede wszystkim rozmawiania a nie chowania głowy w piasek. Też warto spojrzeć na to jakie cele się stawia wobec wychowania dzieci. Na kogo chce się je wychować i spojrzeć na siebie czy to nie jest porywanie się z motyką na słońce. Bo jeżeli ja czegoś nie potrafię to dziecka raczej nie nauczę.
  • Aneczka08 powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Odrobinka powiedział(a):
    Piszecie tak, jakby rodzina w Polsce była jakąś patologią niesamowitą. Rodzice są ludźmi i popełniają błędy. Te błędy bardzo rzadko wynikają z działania umyślnego na szkodę dziecka. Ludzie mają różne wartości i nimi się kierują także w wychowywaniu dzieci. Nie dla wszystkich wartością jest wysokie wykształcenie i inwestowanie w dzieci niewiadomo na jaką skalę. Także metody wychowania są jakby nie spojrzeć rozmaite i każdy ma własne, dostosowane do własnych dzieci. Jeśli się ma pretensje do rodziców jako osoba dorosła i tkwi się w nich przez całe życie i ich się wini za podejmowane wybory to jest to bardzo niedojrzałe. Proponuję nie patrzeć na to w kategorii winy rodziców. Oni zazwyczaj myśleli że robią dobrze. Można popatrzeć na to jako na fakt jaki zaistniał a dokształcić się, nauczyć czegoś nowego można zawsze. Życie nie kończy się w momencie startu w dorosłość. Mamy wpływ na swoje życie zawsze. Kwestia leży w chceniu a nie narzekaniu.
    Natomiast nie uważam że inwestowanie w jedynaka zamiast rodzenia kolejnych dzieci i wychowywania ich na odpowiedzialnych za siebie ludzi jest czyms lepszym. Tak łatwo chcecie oddać Europę i jej wartości innym kulturom? Przecież żeby nastąpiła prosta zastępowalność pokoleń dzieci powinna być minimum trójka w rodzinie.
    I nie czepiam się ludzi którzy z rozmaitych powodów nie mogą mieć więcej niż jedno\dwoje dzieci, tylko w wielu przypadkach nie chcą, bo im się wartości poprzestawiały.
    Skąd to wiesz, rozmawiałaś z nimi?
    ja znam wiele takich małżeństw które otwarcie mówią, że więcej już nie chcą. Ci co nie mogą zwykle mają jakiś żal w sobie z tego powodu a przynajmniej pragnienie żeby dzieci było więcej i to też wychodzi w rozmawiać. Jakiś czas temu rozmawiałam z matką 13 letniej jedynaczki, powiedziała, my mamy niestety tylko jedno dziecko i już więcej nie będzie (jednoznacznie był ten niewypowiedziany żal, że tylko jedno).

    Od innych znajomych słyszałam (od rożnych nie od jednych) - zrealizowaliśmy nasz obowiązek i mamy parkę, żądnych dzieci więcej już nie będzie, dwóje stanowczo wystarczy itp.

    Tak więc nie trzeba specjalnie pytac jak się kogoś zna trochę bardziej niż z ulicy i o dzieciach gada to zwykle to wychodzi wypowiedzianie lub nie.


    Ale to nie znaczy, że nie mają wartości albo im się poprzestawiały. To strasznie niesprawiedliwe i zalatujące znowu poczuciem wyższości nastawienie. Ci, co mają dużo dzieci - kierują się wartościami, ci, którzy mają ich mało - już niekoniecznie. A to przecież nieprawda.
    Podziękowali 1Aga85
  • jan_u powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Odrobinka: I nie czepiam się ludzi którzy z rozmaitych powodów nie mogą mieć więcej niż jedno\dwoje dzieci, tylko w wielu przypadkach nie chcą, bo im się wartości poprzestawiały.
    Skąd to wiesz, rozmawiałaś z nimi?
    @beatak tak, zawodowo zajmuję się m. in. takimi badaniami. Nie pamiętam danych liczbowych (chyba  w diagnozie społecznej u Czapińskiego można by szukać). Natomiast fakt, że istnieje grupa ludzi, która poprzestaje na 1-2 dzieciach, ponieważ w czasie podejmowania decyzji mają inne priorytety, a potem są konsekwentni lub też już nie udaje się/nie ma możliwości, jest poza dyskusją badaczy.
    Wśród tych, których czas minął jest też mierzalna (chociaż nie liczna) grupa takich, którzy deklarują żal z powodu przeszłych decyzji.
    Ale to, że mają inne priorytety, nie znaczy że są gorsi, o słabszych wartościach, itp.

    I jeszcze jedno - w dzisiejszych czasach znane mi kobiety, które mają mało dzieci najczęściej nie czują się do końca bezpieczne w swoim małżeństwie - z wielu powodów. Dzisiejsi panowie nie grzeszą odpowiedzialnością i wiernością pewnym zasadom. Wystarczy spojrzeć na liczbę ,,alimenciarzy'' i ,,konkubentów'', którym wygodnie jest tkwić w związku bez ślubu, choć kobieta niejednokrotnie by tego ślubu chciała.

    Łatwiej być otwartym na nowe życie, gdy mąż jest pracowity, odpowiedzialny, wierny i kochający. Z moich obserwacji wynika, że to coraz rzadsze zjawisko. Niestety.
    Podziękowali 1Katia
  • Smiem watpic, ze fajna rodzina wielo dziala zachecajaco sama z siebie. Moze budzic sympatie, ale w katalogu milych komentarzy najczesciej pojawia sie " to dobrze, ze macie te dzieci, ktos musi". Ktos, ale nie ja.
  • @Elunia bo ile osób tyle zdań. Ja chętnie jeżdżę na wczasy sama bez dzieci i chadzam na zajęcia sportowe, a jak mnie nie stać to nie dlatego że mam wiele dzieci tylko źle zagospodarowałam pieniędzmi albo jakieś inne pilniejsze wydatki miałam.
    @beatak gdzie ty to wywyższanie się widzisz? Ja nie mówię o tych co mi podają miliony powodów mniej ważnych i ważnych dlaczego mają jedno/dwoje dzieci. Bo mają powody ale dużo jest takich co nie mają dzieci bo nie. Bo już skończyli się rozmnażać mimo że warunki mają świetne, finansowe, mieszkaniowe i inne.
    Ja tu widzę w tej dyskusji że wiele osób bierze do siebie te rozmaite wywody i wydaje im się że tu są osądzani. Mnie guzik obchodzi kto i dlaczego dzieci nie chce mieć w liczbie większej niż dwoje. Piszę o ogólnej zasadzie, że wielodzietność powinna być normą w katolickim, kochającym się małżeństwie. A nie jest. Bo rodzina przestaje być wartością także wśród katolików. Milion innych rzeczy staje się wartościami zamiast rodziny.
    Podziękowali 2Gosia5 Katia
  • Odrobinko, widzę to wywyższanie się w ogólnej wymowie niektórych postów i tyle. W postach, w których się pisze wartościach, ale tylko w przypadku wielodzietnych (w przypadku małodzietnych to już tylko kasa, wygodnictwo itp). Może to moje subiektywne błędne wrażenie. 
  • @Marcelina może zachęcić rówieśników dzieci
    Podziękowali 1Marcelina
  • Nie no skąd takie wrażenie. Ja bynajmniej tak nie twierdzę. Sama jestem pochodzeniowo z rodziny z dwojgiem dzieci i nie uważam że kasa była tam najważniejsza, bardziej piszę o tym, że w dużej rodzinie łatwiej kierować się wartościami płynącymi z wiary, bo duża rodzina sprzyja pracy nad sobą. Oczywiście najważnejszą rzeczą jest w tym wszystkim chęć pracy nad sobą i prawidłowe podejście do własnej rodziny i dzieci. I hmmm no co tu dużo mówić miałam jedno dziecko i miałam dwoje. Największą pracę nad sobą wykonałam między czwartym a szóstym. Nie da się porównać rzeczywistości rodziny z dwojgiem i z sześciorgiem dzieci. Nawet między czworgiem a sześciorgiem jest bardzo duża różnica. A wy się obrażacie na fakty, albo cudze doświadczenie.
    Podziękowali 1Gosia5
  • A to tak, sama jestem zachecona w ten sposob. Moja szkolna przyjaciolka byla z wielodzietnej rodziny i bardzo lubilam ja odwiedzac i zazdroscilam jej siostr.
    Podziękowali 2malagala antonina
  • @Odrobinka, jakbyś w mojej głowie siedziała. Dawno temu w jakiejś podobnej dyskusji, a to były moje początki na tym Forum już napisałam, że do czwórki jeszcze rąk u rodziców wystarczy i można próbować samodzielnie, powyżej już bez pomocy z Góry trudno i o tę pomoc się Górę, jakby trochę bardziej prosi, no u nas tak było!
    Podziękowali 4Odrobinka zoja Agmar Katia
  • beatak powiedział(a):
    Odrobinko, widzę to wywyższanie się w ogólnej wymowie niektórych postów i tyle. W postach, w których się pisze wartościach, ale tylko w przypadku wielodzietnych (w przypadku małodzietnych to już tylko kasa, wygodnictwo itp). Może to moje subiektywne błędne wrażenie. 

    To nie wywyzszanie sie tylko duma
    Kazdy kto.ma czegos duzo jest dumny, ze to zdobyl i jeszxze potrafi utrzymac
    Duzo pieniedzy.duzy dom.duze gospodarstwo.duzo dzieci
    Takie rzeczy zdobywa sie ciezka praca fizyczna, intelektualna i nieustanna praca nad soba, zeby tego nie zmarnowac. 

  • Odrobinka powiedział(a):
    Nie no skąd takie wrażenie. Ja bynajmniej tak nie twierdzę. Sama jestem pochodzeniowo z rodziny z dwojgiem dzieci i nie uważam że kasa była tam najważniejsza, bardziej piszę o tym, że w dużej rodzinie łatwiej kierować się wartościami płynącymi z wiary, bo duża rodzina sprzyja pracy nad sobą. Oczywiście najważnejszą rzeczą jest w tym wszystkim chęć pracy nad sobą i prawidłowe podejście do własnej rodziny i dzieci. I hmmm no co tu dużo mówić miałam jedno dziecko i miałam dwoje. Największą pracę nad sobą wykonałam między czwartym a szóstym. Nie da się porównać rzeczywistości rodziny z dwojgiem i z sześciorgiem dzieci. Nawet między czworgiem a sześciorgiem jest bardzo duża różnica. A wy się obrażacie na fakty, albo cudze doświadczenie.
    Ale ja się nie obrażam na fakty i cudze doświadczenie. I naprawdę nie wątpię, że jest duża różnica między małą,a dużą rodziną. Obie moje babcie miały po 7 dzieci (a urodziły każda 8).  Cały czas piszę o tym, że wartościowanie rodzin i rodziców po liczbie dzieci, które ja (i chyba nie tylko ja) wyczuwam, jest krzywdzące i niesprawiedliwe.
  • @asiao tak powaznie, bo juz sam nie wiem :smiley: 
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • Jak najbardziej duza rodzina moze byc dobrym przykladem dla innych. Moze nie od razu wszyscy rzuca sie rozmnazac ;) ale w dzisiejszych czasach ludzie w ogole nie maja tej idei, ze dzieci moze byc wiecej, niz dwojka. Jak ktos zobaczy, ze mozna miec wiecej dzieci i poza tym wszystko inne, lacznie z wczasami i kariera, ze przez dzieci zycie sie nie konczy, ze to tak nie tylko na amerykanskich filmach, to czasem sa tego efekty.
    Podziękowali 2beatak Aga85
  • W sumie to nie oczekuje, że ktoś powie mi, że jest w ciąży, bo mi pozazdrościł, że ja już w kolejnej i tyle dzieci w domu. ale fajnie się słucha, jak koleżanki i znajome, wcale nie takie bliskie, na myśl o kolejnej ciąży (już od mojej 3, nie tylko teraz) mówią, że w sumie, to by może jeszcze urodziły, a czemu nie, a tak nam fajnie- z nutą zazdrości wręcz. Pan Bóg nie przemienia serc na kalasniecie w dłonie, czasem to długi proces, wiem, sama przeszłam. Ale jeśli można być jednym z wielu małych impulsów, czemu nie. Poza tym, od poprzedniej ciąży mam taktykę mówienia o nowym człowieku, jeśli się temat nawinie, ze szczera, radością, taka bez nuty wątpliwości. Nie spotkałam się z nieprzychylnymi komentarzami, ludzie przejmuja te radość od nas. 


    Za to bardzo się ostatnio zasmucilam po rozmowie z neonami, bardzo nam bliskimi, z 4 dzieci, kiedy usłyszałam, że czworka to wystarczająca antykoncepcja i oni więcej mieć nie będą, bo są wykończeni. Rozumiem zmęczenie i wysiłek, brak snu, tęsknotę do pracy, samotności, a jednak nie rozumiem jak można tak mówić mając taką fajną gromadkę. Zawsze mieli jedno dziecko więcej niż my, zawsze brałam ich za przykład wspaniałej rodziny, miłości. No smutno jakoś i nawet nie potrafi wyjaśnić czemu, przecież u tak sa bardzo powyżej 'normy'.
  • @Odrobinka nue zrozumiałaś mnie. Chodziło mi o to, że my jako rodzice odpowiadamy za atmosferę w domu i rozwój miłości małżeńskiej.
  • Caly czas powaznie pisze

  • ha ja w ogóle nie doczytałam o tych wartościach co się poprzestawiały tylko odniosłam się do tego, że jedni nie mogą a drudzy nie chcą i tyle.

    W temacie - stałam dziś z dziećmi na przystanku i zagadała mnie starsza pani. Od pytań czy to bliźniaki, zachwytów nad trójką;-)), ubolewania, że ile to takie dzieci muszą kosztować, a ubrania, a podręczniki itp....przeszła do tego, że ona ma jedną córkę lat 57. Zaczęła opowiadać, że dopiero teraz widzi, że jedno to mało, bo jest chora i niedołężna a córka w środowisku aktorskim się obraca i nie ma czasu. A ona jest po 17 złamaniach kręgosłupa i ledwo chodzi. W sumie była pogodną osobą, nie zgorzkniałą ale mówiła, że na córce się skupiała i nie pomyślała nigdy, że mogłaby mieć rodzeństwo i teraz żałuje.

    Potem jeszcze mi poradziła jak to tanio załatwić wakacje wysyłając dzieci do sanatorium " a to się da załatwić najlepiej przez neurologa, bo wie pani powie pani, że dzieci źle sypiają, albo że je głowa boli , on nie jest w stanie tego sprawdzić a skierowanie da" :sweat_smile:

    Oraz poradziła mojej córce lat 6,5 "taka jesteś piękna wybierz dobrego mężczyznę, żeby cię szanował i pamietaj, że jak cię będzie bił to masz uciekać" uffff. Może po przejściach jakiś kobieta była, nie wiem.
    Podziękowali 2zoja Berenika
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.