Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otwartość na życie

1242527293038

Komentarz

  • To ja byłam w szoku, jak się dowiedziałam, że młode mamy są tak zdziwione uciążliwościami życia z małym dzieckiem, że proszą lekarzy i leki. Coś na sen dla dziecka, bo trudno usypia i budzi się w nocy, albo na uspokojenie, bo mama nie nadąża na dworze za żwawym dwulatkiem. Z kilku stron już o tym słyszałam. Na szczęście lekarz był mądrzejszy.
    Podziękowali 1andora
  • Ale jakie rzeczy? nie znasz trzydziestoletnich dzidziusiów? Są.
  • Aga85 powiedział(a):
    @andora, jesteśmy w podobnym wieku i z tego co pamiętam z tego samego miasta. Znam sporo osób ,co dostalo mieszkanie i coś na start ,ale utrzymywanie 30 latków przez rodziców? !!  Tego jeszcze nie widziałam  :p
    Moze tez być tak ze sie nie przyznają. Nie pisze tez o utrzymywaniu bo Ci ludIe utrzymaliby sie sami. Tutaj jest bardziej mowa o "dokładaniu" żeby zycie było dalej mlekiem i miodem płynące. Zresztą nie zaprzeczam tez ze mam pewnie specyficznych znajomych.
    Podziękowali 1kiwi
  • andora powiedział(a):
    Aga85 powiedział(a):
    @andora, jesteśmy w podobnym wieku i z tego co pamiętam z tego samego miasta. Znam sporo osób ,co dostalo mieszkanie i coś na start ,ale utrzymywanie 30 latków przez rodziców? !!  Tego jeszcze nie widziałam  :p
    Moze tez być tak ze sie nie przyznają. Nie pisze tez o utrzymywaniu bo Ci ludIe utrzymaliby sie sami. Tutaj jest bardziej mowa o "dokładaniu" żeby zycie było dalej mlekiem i miodem płynące. Zresztą nie zaprzeczam tez ze mam pewnie specyficznych znajomych.
    No, normą to chyba nie jest :o
    Poza tym ,mnie się wydaje, że nasze pokolenie, to raczej nie było pokolenie jedynakow...
    Podziękowali 1beatak
  • Bym miała wiele "dziwnych" historii do opowiedzenia, ale to otwarte forum, więc zaniecham, a jednak pasożytów na rodzicach znam więcej niż bym chciała.
    Podziękowali 4andora Karolinka Wiol Milagro
  • @Elunia wszyscy żyjemy.  Tzn. jest reguła,  że każdy z nas postrzega świat takim, jakim go zna. Wyjście poza ten schemat jest bardzo trudne.
    Podziękowali 1andora
  • Zuzapola powiedział(a):
    To ja byłam w szoku, jak się dowiedziałam, że młode mamy są tak zdziwione uciążliwościami życia z małym dzieckiem, że proszą lekarzy i leki. Coś na sen dla dziecka, bo trudno usypia i budzi się w nocy, albo na uspokojenie, bo mama nie nadąża na dworze za żwawym dwulatkiem. Z kilku stron już o tym słyszałam. Na szczęście lekarz był mądrzejszy.
    Ja znam mamę lekarza, co dawała  B)
    Podziękowali 1tymka
  • Elunia powiedział(a):
    Skatarzyna powiedział(a):
    Ale jakie rzeczy? nie znasz trzydziestoletnich dzidziusiów? Są.
    @andora  opisuje to jako nagminne.Ja serio nie wiem skąd wy znacie tyle zrytych typów ludzkich.Nikt mnie nie pyta o antykoncepcję, nikt mi się nie zwierzał o aborcji, nie znam 30 latków utrzymywanych przez rodziców.
    Az sie zastanowiłam. I potrzymuje. To jest zdecydowana większość. W poprzednich postach pisałam, jedynacy i dzieci z rodzin gdzie była 2 ale z bardzo zamożnych domów. I tak jak analizuje mój rocznik z LO, 100 osób, ro jedna rodzina była wielodzietna (5) i 2 były z trojka dzieci, reszta 1 max 2.
    Podziękowali 1Joannna
  • Całego rocznika z liceum, to za Chiny ludowe nie pamiętam  :)
    na studiach miałam 3 koleżanki z rodzin wielo. W sumie moje najlepsze koleżanki  <3
  • Też znam takich żyjących z rodziców, rodzice happy bo wciąż mogą opiekować się dziećmi i "przecież muszą pomóc"  a dzieciom jakby się należało, a dlaczego nie, ale o co chodzi!

    Niby ich sprawa, ale z dzieci rosną dorośli wymagający obsługi, ciężko z takim małżonkiem żyć!
    Mój syn nazywa to szlacheckim wychowaniem, tylko do obsługi  ;)
    Podziękowali 3ewaklara andora tymka
  • edytowano maja 2017
    Ja podobny rocznik, jak @andora i jak dobrze pamiętam z mojego liceum to też raczej byli ludzie z rodzin jedno-dwudzietnych, ale raczej z przewagą dwudzietnych. Choć odsetek osób z rodzin z liczbą dzieci 3 i więcej był troszkę większy ;)
    Podziękowali 1andora
  • @Aga85 ja też. Nawet mojego rocznika nie pamiętam.
    Ani z jakich rodzin czy wielo czy niewielo.
    Wtedy o niewielu z klasy moglabym powiedzieć,że znam ich sytuację finansową,kto co im sponsoruje,co robią rodzice. Tym bardziej teraz kiedy mam stały kontalt z jedną przyjaciółką,a resztę widzialam kilka lat temu na zjeździe klasowym i nie rozmawialiśmy w ogole na takie tematy.Raczej szkolne czasy wspominaliśmy. Coś tam o mężach,dzieciach,pracach,ale niewiele.
    Podziękowali 1Aga85
  • 74, większość rówieśników z dwójki, mało jedynaków, trochę trójek, z czwórek (jak ja) nie bardzo sobie przypominam, 5+ to ledwie kilka na całe miasto, większość u Cyganów.

    Podziękowali 2andora Zuzapola
  • Karolinka powiedział(a):
    Też znam takich żyjących z rodziców, rodzice happy bo wciąż mogą opiekować się dziećmi i "przecież muszą pomóc"  a dzieciom jakby się należało, a dlaczego nie, ale o co chodzi!

    Niby ich sprawa, ale z dzieci rosną dorośli wymagający obsługi, ciężko z takim małżonkiem żyć!
    Mój syn nazywa to szlacheckim wychowaniem, tylko do obsługi  ;)
    Kiedyś z mężem się nad fenomenem tych rodziców, co to "muszą pomóc" i dzieci, które tej pomocy oczekują zastanawialiśmy, bo nam jest kompletnie obca taka mentalność, a mój mąż w swojej pracy bardzo często obserwuje takie osoby (pracuje głównie z kobietami w wieku 50 +). Tłumaczą się, że urlop muszą wziąć, bo wnuk chory i zostać z nim trzeba i tym podobne historie.I to nie są przypadki losowe, tylko stała, regularna pomoc, czy wręcz wyręczanie dzieci.
    Podziękowali 2Karolinka andora
  • ja swój rocznik znalam i pamiętam bardzo dobrze. Z 30 osobami mam do dzisaj regularny kontakt. Znam rodziców, dzieci. O reszcie tez sporo wiem bo z tych 30 osób każdy ma kontakt z kimś innym. Dodatkowo znam jakas polowe rodznika 2 lata niżej bo moja przyjaciolka jest 85. Ale my byliśmy w LO mocno ze sobą zwiazani i do dzisaj utrzymujemy kontakt.
    Podziękowali 1Aga85
  • Fajnie, to pewnie mamy wspnych znajomych  ;)
  • edytowano maja 2017
    Różne już na tym forum były dyskusje na temat otwartości na życie ,NPR i podobne. Niektóre bardzo ciekawe , inspirujące , można do nich pewnie dotrzeć. Ten jakiś bez polotu wątek ,albo to ja się starzeję ;)
    Podziękowali 2Milamama AgaMaria
  • Hania powiedział(a):
    Karolinka powiedział(a):
    Też znam takich żyjących z rodziców, rodzice happy bo wciąż mogą opiekować się dziećmi i "przecież muszą pomóc"  a dzieciom jakby się należało, a dlaczego nie, ale o co chodzi!

    Niby ich sprawa, ale z dzieci rosną dorośli wymagający obsługi, ciężko z takim małżonkiem żyć!
    Mój syn nazywa to szlacheckim wychowaniem, tylko do obsługi  ;)
    Kiedyś z mężem się nad fenomenem tych rodziców, co to "muszą pomóc" i dzieci, które tej pomocy oczekują zastanawialiśmy, bo nam jest kompletnie obca taka mentalność, a mój mąż w swojej pracy bardzo często obserwuje takie osoby (pracuje głównie z kobietami w wieku 50 +). Tłumaczą się, że urlop muszą wziąć, bo wnuk chory i zostać z nim trzeba i tym podobne historie.I to nie są przypadki losowe, tylko stała, regularna pomoc, czy wręcz wyręczanie dzieci.
    A co jest nie tak w tym że babcia urlop bierze by pomóc córce przy dzieciach sporadycznie. Moja mama też tak robi...jak ja chce np z mężem iść na wizytę lekarską z którymś dzieckiem....
  • aga---p powiedział(a):
    Hania powiedział(a):
    Karolinka powiedział(a):
    Też znam takich żyjących z rodziców, rodzice happy bo wciąż mogą opiekować się dziećmi i "przecież muszą pomóc"  a dzieciom jakby się należało, a dlaczego nie, ale o co chodzi!

    Niby ich sprawa, ale z dzieci rosną dorośli wymagający obsługi, ciężko z takim małżonkiem żyć!
    Mój syn nazywa to szlacheckim wychowaniem, tylko do obsługi  ;)
    Kiedyś z mężem się nad fenomenem tych rodziców, co to "muszą pomóc" i dzieci, które tej pomocy oczekują zastanawialiśmy, bo nam jest kompletnie obca taka mentalność, a mój mąż w swojej pracy bardzo często obserwuje takie osoby (pracuje głównie z kobietami w wieku 50 +). Tłumaczą się, że urlop muszą wziąć, bo wnuk chory i zostać z nim trzeba i tym podobne historie.I to nie są przypadki losowe, tylko stała, regularna pomoc, czy wręcz wyręczanie dzieci.
    A co jest nie tak w tym że babcia urlop bierze by pomóc córce przy dzieciach sporadycznie. Moja mama też tak robi...jak ja chce np z mężem iść na wizytę lekarską z którymś dzieckiem....
    Tylko to nie są sytuacje sporadyczne - z opowieści męża wynika, że to, są sytuacje nagminne.
  • A czy obie strony skarżą się na taki układ?  Jeśli nie, to o co afera?
    Podziękowali 3Joannna antonina Katia
  • Fajnie masz. Ja targam wszystkie dzieci które są w domu razem z delikwentem do lekarza. Nigdy nie miałam żadnej pomocy przy dzieciach. Czasem mi najstarsza córka pomaga jeśli może bo ona też ma swoje życie i plany, i szkołę. Ale babcie nie pomagają: raz że są daleko a dwa że nie chcą. Czasem zazdroscilam znajomym że ich mamy przyjezdzaly pomóc córkom po porodzie kolejnego czasem dziecka. Moje mama i teściowa są na emeryturze i nigdy się nie pofatygowały. W sumie mnie to na plus wychodzi, choć czasem mi szkoda. Już z pretensji się wyleczyłam chociaż zostaje nutka żalu, bo to normalna życzliwość jest w rodzinie i moim zdaniem nie powinno tak być. Nie wyobrażam sobie zostawić bez wsparcia moje dzieci. Nie finansowego bo mnie nie stać ale właśnie bycia przy nich w ważnych sytuacjach. Zainteresowania. Nie wyobrażam też sobie w razie problemów nie zająć się też moimi rodzicami czy teściową.
    Podziękowali 3ewaklara zoja Katia
  • Z maluchami jeżdżę wszędzie sama, starszaki są samoobsługowe.  Do teściowej woze jedna córkę by ćwiczyła na fortepianie, bo zbyt dużo nerwów kosztuje mnie ogarnięcie całej czwórki z SM. W sytuacjach podbramkowych zawsze mogę liczyć na rodziców i tesciow. I oczywiście mogłabym wszystko sama ogarnąć,  ale moje dzieci kochają dziadków,  a dziadkowie szaleją za dziećmi.  Nie chcę im zabierać tej relacji. 
    Podziękowali 4Joannna antonina jan_u Katia
  • Monika73 powiedział(a):
    Różne już na tym forum były dyskusje na temat otwartości na życie ,NPR i podobne. Niektóre bardzo ciekawe , inspirujące , można do nich pewnie dotrzeć. Ten jakiś bez polotu wątek ,albo to ja się starzeję ;)
    Wrzuć swoje trzy grosze to może poleci:)
  • Na pewno mam łatwiej. 
  • Do tego co pisze @andora... Znam rodziców, co tak by chcieli pomagać dorosłym swoim dzieciom. Na studiach mieli nieustający kurek kasy, po studiach mama jeszcze właśnie na zakupy zabierała, mentalność została i ona ma też wpływ na przyjmowanie przez nich (głównie kobietę) kolejnych wnuków. Bo nie będzie wystarczająco dużo kasy, żeby wszystkich uposażyć... Córka poprosiła ją o samochód (nie wiem, po co, miasto, w którym studiuje, jest dobrze skomunikowane), to go dostanie. Nowy, z salonu. Syn dostał mieszkanie. I źle, że czeka na czwarte, bo będzie musiał dużo biedny pracować, żeby ich na godnym poziomie utrzymać. Godnym, wg niej - czyli znowu, nieustający kurek kaski dla każdego. I mieszkanko+auto.
    Kończę, bo mnie pieni.
  • edytowano maja 2017
    Och też znam takich rodziców i takie dzieci. To nie znaczy ze te dzieci nie pracują i nie zarabiają, ale rodzice nie wyobrażają sobie nie wyposażyć dzieci na start w mieszkanie przynajmniej. Wg nich pracuje się na dzieci i dla dzieci. Tak się przejawia troska o rodzinę ich zdaniem. Cale życie podporzadkowuja temu żeby ich dzieciom było łatwiej, nie w sensie samodzielności ale kasy na start a potem czasem dalej. Moja rodzina była pod tym względem wyjątkiem wśród ciotek i wujków. Cała reszta kuzynów dostała od rodziców mieszkanie a czasem + samochód w prezencie ślubnym. Nie mówiąc o opłaconych studiach i zalatwianych aplikacjach, korepetycjach itp. Niektórzy się usamodzielnili i przestali ciągnąć od rodziców a niektórzy nadal siedzą na garnuszku, rodzice płacą im za mieszkanie (to które dostali bo ich "nie stać" na oplaty). Z takim podejściem trudno o większą liczbę dzieci bo ciężko wyposażyć czworo w mieszkania na start. Choć też znam taki przypadek.
  • W zasadzie jesli wszystkim takie uklady pasuja, stac ich finansowo i mentalnie to w czym problem.
    Gorzej jak ktos ma postawe roszczeniowa i uwaza, ze pomoc sie nalezy i do tej pomocy niejako rodzicow, dziadkow przymusza.wtedy jest patologia.


  • @asiao tylko to działa często też w ten sposób że biorąc takie prezenty i utrzymanie nigdy nie dorastasz i pozwalasz rodzicom na kontrolę swojego życia. Dla mnie to tez patologia nie pozwolić dorosnąć swoim dzieciom.
    Podziękowali 4tymka Aga85 Karolinka Katia
  • edytowano maja 2017
    W u mnie to sporadycznie.....
    Jak Janiu był noworodkiem i płakał to wolałam być z mężem przy sobie. Moja mama rzadko dzieci widuje to miała okazję:)
  • Jedni ciągną od rodziców, inni od państwa.
    I prawda, jesli jedni i drudzy uwazają, ze im się to nalezy, to jest to patologia. 

    Brak wdzìecznosci wiekszy widzę jednak w stosunku do 'ojczyzny' i innych bezimiennych sponsorów, niz do pomagających rodziców. 
    Ale to tak na marginesie. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.