Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otwartość na życie

1232426282938

Komentarz

  • beatak powiedział(a):
    nie nie grzeszą odpowiedzialnością i wiernością pewnym zasadom. Wystarczy spojrzeć na liczbę ,,alimenciarzy'' i ,,konkubentów'', którym wygodnie jest tkwić w związku bez ślubu, choć kobieta niejednokrotnie by tego ślubu chciała.

    Łatwiej być otwartym na nowe życie, gdy mąż jest pracowity, odpowiedzialny, wierny i kochający. Z moich obserwacji wynika, że to coraz rzadsze zjawisko. Niestety.
    I dlatego bardzo ważne jest wychowanie chłopców i solidny męski wzorzec, żeby się ta tfu "seksmisja" nie porobiła, a probuje na wszystkie strony.
    Podziękowali 3beatak Felicyta Katia
  • No i dlatego dopytałam o co Ci chodzi.
  • beatak powiedział(a):
    Aneczka08 powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Odrobinka powiedział(a):
    Piszecie tak, jakby rodzina w Polsce była jakąś patologią niesamowitą. Rodzice są ludźmi i popełniają błędy. Te błędy bardzo rzadko wynikają z działania umyślnego na szkodę dziecka. Ludzie mają różne wartości i nimi się kierują także w wychowywaniu dzieci. Nie dla wszystkich wartością jest wysokie wykształcenie i inwestowanie w dzieci niewiadomo na jaką skalę. Także metody wychowania są jakby nie spojrzeć rozmaite i każdy ma własne, dostosowane do własnych dzieci. Jeśli się ma pretensje do rodziców jako osoba dorosła i tkwi się w nich przez całe życie i ich się wini za podejmowane wybory to jest to bardzo niedojrzałe. Proponuję nie patrzeć na to w kategorii winy rodziców. Oni zazwyczaj myśleli że robią dobrze. Można popatrzeć na to jako na fakt jaki zaistniał a dokształcić się, nauczyć czegoś nowego można zawsze. Życie nie kończy się w momencie startu w dorosłość. Mamy wpływ na swoje życie zawsze. Kwestia leży w chceniu a nie narzekaniu.
    Natomiast nie uważam że inwestowanie w jedynaka zamiast rodzenia kolejnych dzieci i wychowywania ich na odpowiedzialnych za siebie ludzi jest czyms lepszym. Tak łatwo chcecie oddać Europę i jej wartości innym kulturom? Przecież żeby nastąpiła prosta zastępowalność pokoleń dzieci powinna być minimum trójka w rodzinie.
    I nie czepiam się ludzi którzy z rozmaitych powodów nie mogą mieć więcej niż jedno\dwoje dzieci, tylko w wielu przypadkach nie chcą, bo im się wartości poprzestawiały.
    Skąd to wiesz, rozmawiałaś z nimi?
    ja znam wiele takich małżeństw które otwarcie mówią, że więcej już nie chcą. Ci co nie mogą zwykle mają jakiś żal w sobie z tego powodu a przynajmniej pragnienie żeby dzieci było więcej i to też wychodzi w rozmawiać. Jakiś czas temu rozmawiałam z matką 13 letniej jedynaczki, powiedziała, my mamy niestety tylko jedno dziecko i już więcej nie będzie (jednoznacznie był ten niewypowiedziany żal, że tylko jedno).

    Od innych znajomych słyszałam (od rożnych nie od jednych) - zrealizowaliśmy nasz obowiązek i mamy parkę, żądnych dzieci więcej już nie będzie, dwóje stanowczo wystarczy itp.

    Tak więc nie trzeba specjalnie pytac jak się kogoś zna trochę bardziej niż z ulicy i o dzieciach gada to zwykle to wychodzi wypowiedzianie lub nie.


    Ale to nie znaczy, że nie mają wartości albo im się poprzestawiały. To strasznie niesprawiedliwe i zalatujące znowu poczuciem wyższości nastawienie. Ci, co mają dużo dzieci - kierują się wartościami, ci, którzy mają ich mało - już niekoniecznie. A to przecież nieprawda.
    Ka jak mam być szczera nie lubie małych dzieci. Tz lubie ale na chwile. Nie lubie sie bawić, irytuja mnie takie jeszcze nie mowiace. Na placu zabaw mam ochotę rzygnąć. Swoja córkę kocham ale dużo lepiej mi jak jest już 5 latka. Miałam myśli o kolejnym dziecko, ale jak już byłam gotowa to pojawiły sie problemy zdrowotne i zajście w ciąże stało sie chwilowo nie możliwe. Podziwiam matki wielodzietne. Podziwiam ufnosc. Podziwiam otwarcie sie na nowe życie. Ja tak nie potrafię. Ciezki to był dla mnie czas z małym dzieckiem w domu. Mam poczucie ze może jak by była dwojka było by fajniej. Ze tak by było lepiej. Ale moje rozważania nie wychodzą ponad dwoje. Czemu? Bo kasa, bo czas, bo warunki mieszkaniowe.bo ilość pracy. Pisze wam szczerze bo to jest wybór. Większość ludzi jakich znam nie ma, lub ma jedno, maks 2 dzieci z tych samych powodów. Wygoda, status materialny. Nie nauczeni jesteśmy poswiecenia i służby. My nie jesteśmy bo jesteśmy pokoleniem bogatych jedynakow, którym wszystko sie dawało pod nos. Taka prawda. Przykra.
  • Mi @andora imponujesz, bo spotkalem Cie chwile po tym jak sie zalogowalas na forum i pamietam Twoja rozmowe z moja M. I teraz jak czytam co piszesz, to pelny szacunek dla trzezwej i otwartej glowy.
  • dzieci lubi tylko Baba-jaga, z musztardą, too da się lubić?
  • edytowano maja 2017
    Dla mnie mówienie o wygodzie, statusie materialnym jakoś niepoważnie brzmi biorąc pod uwagę gdzie żyjemy, ile zarabiamy.  Owszem ciężko harujemy żeby coś mieć, godnie żyć, ale niestety kolejne dziecko nieraz oznacza utratę tego poziomu, a czasem wrecz biedę  bo z jednej pensji nie jest łatwo się utrzymać. Moi znajomi wielodzietni to osoby które były jedynakami, chcą  zrekompensować dziecku to czego im zabrakło, na start zostali wyposażeni w mieszkania, samochody więc było im łatwiej i nie wiedzieli ile trzeba się napracować, żeby się czegoś dorobić.
    Podziękowali 1asiao
  • @apolonia
    Z tym, ze jest BIEDA i bieda


    Podziękowali 2Odrobinka Aneczka08
  • w porównaniu z biedą, to to gdzie żyjemy i ile zarabiamy, to jest dużo, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia chcemy więcej - o społecznościach, nie jednostkach myślę.
    Podziękowali 2Odrobinka Małgorzata32

  • Tak więc nie trzeba specjalnie pytac jak się kogoś zna trochę bardziej niż z ulicy i o dzieciach gada to zwykle to wychodzi wypowiedzianie lub nie.


    Ale to nie znaczy, że nie mają wartości albo im się poprzestawiały. To strasznie niesprawiedliwe i zalatujące znowu poczuciem wyższości nastawienie. Ci, co mają dużo dzieci - kierują się wartościami, ci, którzy mają ich mało - już niekoniecznie. A to przecież nieprawda.
    KWygoda, status materialny. Nie nauczeni jesteśmy poswiecenia i służby. My nie jesteśmy bo jesteśmy pokoleniem bogatych jedynakow, którym wszystko sie dawało pod nos. Taka prawda. Przykra.
    Naprawdę? Ani nie jestem jedynaczką, ani nic nie dostałam pod nos. Żeby kupić mieszkanie, musiałam z mężem brać kredyt i ciężko pracować na spłatę, po to, by dwójka (niestety, jedynie ) moich dzieci miała gdzie mieszkać i  w co się ubrać. Najlepsze jest to, że nie mam znajomych, którzy są w tej kwestii inni. Skąd Wy bierzecie tych jedynaków ze wszystkim podstawionym pod nos? 

    I dlatego tak mnie wkurzają takie posty i takie generalizowanie.
  • Ja nawet mieszkania nie mam. I za granicę musiałam wyjechać żeby utrzymać rodzinę. A tu też nie jesteśmy w elicie jesli chodzi o zarobki. I nic nie możemy odłożyć bo nas wydatki przerastają. Ale i tak warto mieć dużo dzieci.
    Podziękowali 1Małgorzata32
  • edytowano maja 2017
    Odrobinka powiedział(a):
    Ja nawet mieszkania nie mam. I za granicę musiałam wyjechać żeby utrzymać rodzinę. A tu też nie jesteśmy w elicie jesli chodzi o zarobki. I nic nie możemy odłożyć bo nas wydatki przerastają. Ale i tak warto mieć dużo dzieci.
    Ale masz gdzie mieszkać, prawda? Ja nie miałam.Nikt jakoś nie miał ochoty wynajmować rodzinie z dziećmi. A to, że mam mieszkanie, sprawia, że jestem taką goniącą za kasą jedynaczką? 
  • pisze o swoim doświadczeni i moich znajomych. 90% mieszkanie i pełne wsparcie dostali na start. Jakas czesc jest samodzielna ale większość ciągnie dalej od rodziców. Albo dostają na rzeczy tupu samochód albo dostają regularne, comiesięczne zastrzyki gotówki, albo rodzice regularnie zabierają ich na zakupu. I nie biorą bi nie maja, biorą bo do takiego statusu są przyzwyczajeni. W moim towarzystwie na 3 osobowa rodzinę, pisiadac 5000 zl na wydatki (po odliczeniu opłat, rat i innych) to mało i bardzo biednie. Wiec sie ciągnie od rodziców ile sie da. I jak sobie patrzysz na takiech ludzi dookoła to sie biedna czujesz. Jan, dzięki! Ciągle mam nadzieje, ze cos jednak zmieni. Już sie zmieniło bo rodziny rzucialam prace w korpo. Zobaczymy co dalej.
    Podziękowali 2beatak jan_u
  • Też miałam podobne problemy z wynajmem. Tutaj też. Odpadaliśmy w przedbiegach przy rodzinach z dwojgiem dzieci i dwiema pensjami. Z czwórką mieszkaliśmy na 35 metrach w Krakowie. Tutaj wymówiono nam mieszkanie 70 metrowe bo za małe dla rodziny. I mieliśmy rok na znalezienie i kupę szczęścia że cokolwiek się znalazlo.
  • andora powiedział(a):
    pisze o swoim doświadczeni i moich znajomych. 90% mieszkanie i pełne wsparcie dostali na start. Jakas czesc jest samodzielna ale większość ciągnie dalej od rodziców. Albo dostają na rzeczy tupu samochód albo dostają regularne, comiesięczne zastrzyki gotówki, albo rodzice regularnie zabierają ich na zakupu. I nie biorą bi nie maja, biorą bo do takiego statusu są przyzwyczajeni. W moim towarzystwie na 3 osobowa rodzinę, pisiadac 5000 zl na wydatki (po odliczeniu opłat, rat i innych) to mało i bardzo biednie. Wiec sie ciągnie od rodziców ile sie da. I jak sobie patrzysz na takiech ludzi dookoła to sie biedna czujesz. Jan, dzięki! Ciągle mam nadzieje, ze cos jednak zmieni. Już sie zmieniło bo rodziny rzucialam prace w korpo. Zobaczymy co dalej.
    Andora, dla mnie to, o czym piszesz to patologia. 
  • Ze o najem nie jest jakoś super łatwo, to i owszem, ale że nikt? my z 4. mieszkaliśmy w cudzym domu, a znam takich, co większymi rodzinami w wynajętych mieszkają.
    Jednakowoż, jak ktoś dostał w spadku, czy prezencie mieszkanie, no to pewnie, że łatwiej.
  • Skatarzyna powiedział(a):
    Ze o najem nie jest jakoś super łatwo, to i owszem, ale że nikt? my z 4. mieszkaliśmy w cudzym domu, a znam takich, co większymi rodzinami w wynajętych mieszkają.
    Jednakowoż, jak ktoś dostał w spadku, czy prezencie mieszkanie, no to pewnie, że łatwiej.


    Stwierdziliśmy, że po prostu zarobimy na własne zamiast się tułać z dzieckiem, z wadą serca w poszukiwaniu szczęścia. 
  • beatak powiedział(a):
    andora powiedział(a):
    pisze o swoim doświadczeni i moich znajomych. 90% mieszkanie i pełne wsparcie dostali na start. Jakas czesc jest samodzielna ale większość ciągnie dalej od rodziców. Albo dostają na rzeczy tupu samochód albo dostają regularne, comiesięczne zastrzyki gotówki, albo rodzice regularnie zabierają ich na zakupu. I nie biorą bi nie maja, biorą bo do takiego statusu są przyzwyczajeni. W moim towarzystwie na 3 osobowa rodzinę, pisiadac 5000 zl na wydatki (po odliczeniu opłat, rat i innych) to mało i bardzo biednie. Wiec sie ciągnie od rodziców ile sie da. I jak sobie patrzysz na takiech ludzi dookoła to sie biedna czujesz. Jan, dzięki! Ciągle mam nadzieje, ze cos jednak zmieni. Już sie zmieniło bo rodziny rzucialam prace w korpo. Zobaczymy co dalej.
    Andora, dla mnie to, o czym piszesz to patologia. 
    Moze i patologia, ale tez reguła. Bierz sie to niestety z wychowania i tego ze nikt nas nie nauczył poświęcania sie dla kogoś. Osobiście nie biorę nic od rodziców od polowy studiów. Ale pokusa została. Czasem mam ochotę to pie...... I znow zyc jak bananow młodzież. Bo takie wychowywanie dziecka ro wielka krzywda dla niego na przyszłość. Naprawdę wielka krzywda! A będąc wielodIetna rodzina łatwiej tego uniknąć. Z prostego powodu, nie ma sie z reguły takich zasobów żeby wszystko robić i wszystko kupować 7 dzieci. A u nas, jal trzba więcej pracy w cos włożyć to od razy wielkie poczucie krzywdy. I tak cale życie.
  • @Baatak, tak stwierdziliśmy, dzis nie mamy gdzie mieszkać, dzis zarobimy, jutro sie wprowadzamy do naszego?
    Nam zanim sie udało zdobycie pierwszego kredytu trochę zeszło w wynajetych...
  • andora powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    andora powiedział(a):
    pisze o swoim doświadczeni i moich znajomych. 90% mieszkanie i pełne wsparcie dostali na start. Jakas czesc jest samodzielna ale większość ciągnie dalej od rodziców. Albo dostają na rzeczy tupu samochód albo dostają regularne, comiesięczne zastrzyki gotówki, albo rodzice regularnie zabierają ich na zakupu. I nie biorą bi nie maja, biorą bo do takiego statusu są przyzwyczajeni. W moim towarzystwie na 3 osobowa rodzinę, pisiadac 5000 zl na wydatki (po odliczeniu opłat, rat i innych) to mało i bardzo biednie. Wiec sie ciągnie od rodziców ile sie da. I jak sobie patrzysz na takiech ludzi dookoła to sie biedna czujesz. Jan, dzięki! Ciągle mam nadzieje, ze cos jednak zmieni. Już sie zmieniło bo rodziny rzucialam prace w korpo. Zobaczymy co dalej.
    Andora, dla mnie to, o czym piszesz to patologia. 
    Moze i patologia, ale tez reguła. Bierz sie to niestety z wychowania i tego ze nikt nas nie nauczył poświęcania sie dla kogoś. Osobiście nie biorę nic od rodziców od polowy studiów. Ale pokusa została. Czasem mam ochotę to pie...... I znow zyc jak bananow młodzież. Bo takie wychowywanie dziecka ro wielka krzywda dla niego na przyszłość. Naprawdę wielka krzywda! A będąc wielodIetna rodzina łatwiej tego uniknąć. Z prostego powodu, nie ma sie z reguły takich zasobów żeby wszystko robić i wszystko kupować 7 dzieci. A u nas, jal trzba więcej pracy w cos włożyć to od razy wielkie poczucie krzywdy. I tak cale życie.
    Nie jestem z rodziny wielodzietnej, a jednak etos pracy rodzice wpoili mi od urodzenia, bo sami się dorabiali i po latach tułania chcieli w końcu zażyć zwykłej stabilizacji w swoim własnym mieszkaniu. To samo ja robię z moimi dziećmi i w sumie widzę, że budzi to zdumienie, że myją podłogi, łazienki, gotują i robią zakupy, gdy ja potrzebuję pomocy, a do tego bardzo dobrze się uczą. Uważam, że wszyscy mamy sobie w rodzinie pomagać i jeśli chcemy fajnie razem spędzić czas - to najpierw trzeba wykonać obowiązki.  Ale ja jestem mamą 41-letnią, więc może moje pokolenie jest jeszcze takie? To młodsze - faktycznie chyba trochę inne.
    Podziękowali 1andora
  • Skatarzyna powiedział(a):
    @Baatak, tak stwierdziliśmy, dzis nie mamy gdzie mieszkać, dzis zarobimy, jutro sie wprowadzamy do naszego?
    Nam zanim sie udało zdobycie pierwszego kredytu trochę zeszło w wynajetych...

    My braliśmy w czasach, gdy nie było to jeszcze takie trudne i w sumie to wzięliśmy od razu po podjęciu decyzji o kupnie.
  • beatak powiedział(a):
    Skatarzyna powiedział(a):
    @Baatak, tak stwierdziliśmy, dzis nie mamy gdzie mieszkać, dzis zarobimy, jutro sie wprowadzamy do naszego?
    Nam zanim sie udało zdobycie pierwszego kredytu trochę zeszło w wynajetych...

    My braliśmy w czasach, gdy nie było to jeszcze takie trudne i w sumie to wzięliśmy od razu po podjęciu decyzji o kupnie.
    Zresztą, nigdy nie miałam problemu z podejmowaniem szybko ważnych decyzji, jeśli sytuacja tego wymagała.
  • He, he, banki czasem mają!
    Podziękowali 1E.milia
  • Skatarzyna powiedział(a):
    He, he, banki czasem mają!
    Szczególnie teraz. I szczególnie w odniesieniu do pomocy frankowiczom.
  • Tola powiedział(a):
    To jesteśmy prawie równolatkami. Ale nie znam nikogo, kto brałby pieniądze od rodziców, to wstyd :) może w przypadku jakichś problemów, ale tak jawnie sponsorować takie "stare konie" :) w głowie się nie mieści. Mało tego, to ludzie w naszym wieku wspierają finansowo rodziców emerytów, bo jak ktoś ma 70+ lat, 1200 zł miesięcznie i większość z tego idzie na leki, to jest to dość oczywiste. Albo rodzice też mają długi do spłacenia i emeryturę zajętą częściowo przez komornika.
    Ja też nie znam. Chyba, że w ramach pożyczki.
  • andora powiedział(a):
     W moim towarzystwie na 3 osobowa rodzinę, pisiadac 5000 zl na wydatki (po odliczeniu opłat, rat i innych) to mało i bardzo biednie.
    też funkcjonowałam blisko 10 lat w takim środowisku. Teraz to mnie pusty śmiech ogarnia jak sobie to przypomnę:-)
    Podziękowali 3jan_u andora zoja
  • ja nie pisze w kategoriach wstyd czy nie wstyd. Nie taka moja intencja. Ja tez nie biorę od rodziców. Nie mniej większość bierze. Jeden kolega wspomaga matkę i jak jkolezanka (jego.zona) o tym opowiada to wszyscy są oburzeni ze sie dają wykorzystywać. Pisze ku przestrodze jak tworząc dobre warunki i bardzo kochając dziecko można zrobić mu mega kuku.
    Podziękowali 4jan_u Joannna antonina Katia
  • Mam jednego takiego kuzyna, uroczy zreszta czlowiek, ktory literalnie wszystko dostal od rodzicow. Ozenil sie tez z posazna jedynaczka, pracuje hobbystycznie tez u rodzicow. Niby fajnie. Ale czterdziesci lat na karku, a jakbys z dziesieciolatkiem gadala. 
  • Elunia powiedział(a):
    Echhh żyję w świecie równoległym.
    pisałaś to dziesiątki razy, może czas okulary zmienić?

    tu, w moim świecie, ludzie są bardzo różni i mało schematyczni w skali mikro i bardzo w tej drugiej ;)
  • @andora, jesteśmy w podobnym wieku i z tego co pamiętam z tego samego miasta. Znam sporo osób ,co dostalo mieszkanie i coś na start ,ale utrzymywanie 30 latków przez rodziców? !!  Tego jeszcze nie widziałam  :p
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.