Tu napiszę bo muszę się wygadać Rodzice aktywiści to potrafią od rana podnieść ciśnienie lepiej niż kawa
Dzień nauczyciela Dzwoni do mnie matka o składkę na dzień nauczyciela po 40 złotych od ucznia
W klasie jest 19 osób. Wychodzi 760 złotych Będą kupować kawę herbatę i kwiatki dla każdego nauczyciela , który ich uczy plus dyrektor i nie wiem kto jeszcze.
Powiedziałam, że czasy komuny minęły i kawa i herbata to towar ogólnie dostępny. I czy nie można zostawić dzieci w piątej klasie w spokoju i dać im wolną rękę na własną inicjatywę , ewentualnie podsunąć jakiś pomysł na kreatywność własną tak aby one same coś od siebie dały nauczycielom o ile w ogóle czują taką potrzebę. Bo tak to wychodzi na to , że rodzice kupią, dadzą i jeszcze popchną do składania życzeń wręczając gadżety pitne.
Nie muszę dodawać, że to dzień wolny , chyba poniedziałek czyli po weekendzie i w ogóle. Więc kiedy to mają zamiar dać.
Mamusia się oburzyła i nagle stwierdziła, że bardzo się spieszy i musi kończyć rozmowę.
Czy ja serio muszę do końca życia być aspołecznym wywrotowcem , bo wielbłądem to już jestem prawie 30 lat.
Szlag jasny!!!! Cholerni aktywiści bez polotu i kreatywności. Lizusy skończone.
Dziwnym trafem takie zachowania w młodszych klasach w liceum objawiają się kompletnym brakiem aktywności uczniów.
Niech to szlag.
Sytuacja z ósmej rano dziś
Ty masz jednak babo pecha. U nas składka po 3 zł. Sama zazadzilam i nikt nie stękał.
Hehe. Dobre . Jednak masz pecha. Może nie mam szkolnego doświadczenia ale np. w przedszkolu na zakończenie po 4 naprawdę fajnych latach składaliśmy się po 10 zł i kupowaliśmy dla swych wychowawczyń po bransoletce lilu oraz małym kwiatku. Ale to na zakończenie. N dzień nauczyciela laurki.
Ale kawa z mc Donalda( w pon za darmo ) czy taka jacobs z marketu .:-) wobec swojej niewysokiej pensji doradzilabym raczej ekspres do kawy , choć w zasadzie kawy nie pije wiec może hmmm.. wyciskarkę wolnoobrotowa.. ;-) przepraszam głupawka mi się włączyła .. pensja może niewysoka ale 500 + wiec absolutnie się nie należy :-)
ps. A ja nigdy pióra nie dostałam .. :-) raz kawę mi jedna mama przyniosła ale na zasadzie czy chce pani bo w pracy dostają dużo :-))) (nie jest nauczycielka!!!)
Ja pierdziu. Żenująco .. ale to ludzie ludziom i w znacznej części rodzice a nie nauczyciele gotują ten los..
Nauczyciele czytający ten wątek, a zwłaszcza ostatnie wpisy, nie przyjmą więcej żadnego kwiatka, ani czekolady. Gdybym znała wcześniej kuluary tych zakupów, to nigdy nie wzięłabym od ucznia niczego z okazji DN. Dotychczas kwiaty, a nawet, o zgrozo, kawę, przyjmowałam z radością, wierząc w szczerość intencji.
Ja pierdziu. Żenująco .. ale to ludzie ludziom i w znacznej części rodzice a nie nauczyciele gotują ten los..
Nauczyciele czytający ten wątek, a zwłaszcza ostatnie wpisy, nie przyjmą więcej żadnego kwiatka, ani czekolady. Gdybym znała wcześniej kuluary tych zakupów, to nigdy nie wzięłabym od ucznia niczego z okazji DN. Dotychczas kwiaty, a nawet, o zgrozo, kawę, przyjmowałam z radością, wierząc w szczerość intencji.
A pewnie! Strzel im focha to następnym razem nie będzie problemu.
Tak @beatak uważam , że uczenie dzieci dawania prezentów Bez ich inicjatywy to jest głupi pomysł. Nikt nie zadał sobie trudu zapytania dzieci co chciałyby dać paniom na DN. Uważasz, że tak powinno być . Tu nie chodzi o brak szczerości. Tylko o dzieci aby one miały szansę wyrazić wdzięczność i radość z pracy nauczycieli. Ja tak to rozumiem. Serio. Kupienie kawy i herbaty jest sztampowe, i to zrzuta rodziców, dzieci są tu pominięte. Co to trudnego do zrozumienia???
Uważam, że takie rzeczy nie powinny być na siłę i wymuszane przez kogoś. A tu czytam, że większość tych gestów taka własnie jest. I z tego powodu jest mi przykro.
Czasem miałam wrażenie, że to właśnie rodzice chcieli mi podziękować, za rzeczy, których znaczenia ich dzieci jeszcze czasem nie rozumieją.
Poza tym @beatak aż tak bardzo przejmujesz się opinią jakiejś tam kury domowej?? Jednej ?? No serio ??
Nie. To nie jest kwestia jednej osoby. Kilka matek pisze tu w jeden deseń na temat wyrażenia wdzięczności w DN. I to, że gesty te są wymuszone. Ja takich rzeczy/gestów/kwiatów nie chcę. I myślę, że żaden nauczyciel nie chce. Tak jak Ty nie chciałabyś wymuszonych kwiatów, podziękowań lub przeprosin.
Z tym akurat się zgadzam.. ze rodzic nie musi chcieć się pokazać tylko po prostu jest wdzięczny.. i przychodzi z uczniem z kwiatkiem czy czekoladka.. ja zawsze tak odbierałam to z obydwu z reszta punktów widzenia..ale nie rozumiem wymuszania na innych tych wysokich składek.. idea składki jest praktyczność 1 bukietu ładniejszego i być może tańszego tez Niż tysiąc małych różnych kwiatków od sasa do lasa a nie zebranie tysiąca złotych na pasujące do salonu firany czy patelnie zeptera i do tego zestaw biżuterii ..
@beatak rozumiem jako rodzic widziałam przymus składki, ale nie przejmowałam się tym i nie składałam się jak mi nie pasowało, trudno Jak jest za co to są i bukiety, jak nie to po co utwierdzać kogoś w błędzie, że super pracuje
@beatak rozumiem jako rodzic widziałam przymus składki, ale nie przejmowałam się tym i nie składałam się jak mi nie pasowało, trudno Jak jest za co to są i bukiety, jak nie to po co utwierdzać kogoś w błędzie, że super pracuje
@beatak u nas jest normalna rozmowa między rodzicami, bez żadnego wymuszenia. Składamy się, bo to miły gest w dniu święta osoby, mimo wszystko, ważnej dla naszych dzieci. Przewidziane są kwiatki, herbatka i laurki
Nie lubię zrzut i w nich nie uczestniczę. Jestem trudnym rodzicem dla reszty matek w szkole bo się nie angażuję w żadną aktywność, chyba że moim dzieciom dzieje się krzywda. Lubię co poniektore nauczycielki moich dzieci i jakby od siebie potrafię im podziękować. Nie potrzebuję do tego innych rodziców, skladek itp.
@Małgorzata, a może widzisz coś czego jednak nie ma na większą skalę? Fakt, u Was w szkole przegieli ale to nie jest standard. Nie jestem chłopem feudalnym, co wiecej do szkoły poszlam już po zmianie ustroju Stąd moja postawa jest li i jedynie wyrazem sympatii. Nauczycielka jest ważna osoba dla dzieci w klasach 1-3 i myślę, że one też są dla niej ważne. To jest jednak inny układ niż z panią z banku, czy ekspedientka!
Ja widzę to samo co Małgorzata, składki na wszystko narastają, ostatnio mieliśmy składkę po 100 zł na stoisko kiermaszowe, które ma niby jako szkielet przetrwać do 8 klasy, zawsze wystarczały złożone ławki. Tylko ja byłam przeciw, a jak przyszłam na kiermasz, to zrozumiałam. Przez te kilka lat , co omijałam kiermasze, bo że starszymi dziećmi nie chodziłam, to się zrobił pełen profesjonalizm. Stoiska w szkole jak w Krakowie na rynku, na kilka godzin raz w roku... I tak że wszystkim, składki klasowe rosną, na dzień nauczyciela rosną i na koniec roku rosną i wycieczki coraz droższe. Moim zdaniem powoli sytuacja dojrzewa do tego, że nauczyciele powinni to zauważyć i reagować. Jeśli jest nawet tylko czworo dzieci w szkole to z samych tych składek co niby nie obowiązkowe, ale nie każdy się potrafi postawić, to wychodzi bardzo duza suma.
Miałam też dzieci w szkołach za granicą. Tam nie ma dnia nauczyciela, ale często rodzice i dzieci sami z siebie okazują wdzięczność nauczycielom z rozmaitych okazji: Bożego Narodzenia, Wielkanocy, końca roku szkolnego. Nie ma żadnych skladek klasowych ani rad rodziców. I jest normalniej pod tym względem. Nie ma formalnego początku roku szkolnego ani końca. Nie ma dni galowych, apeli. A tutaj jest przerost tego wszystkieho i mam wrażenie że szkoła skupia się na integracji zamiast na edukacji.
Czegoś jednak nie rozumiem, pomimo 20letniego doswiadczenia w pracy z setkami uczniów i ich rodziców. Narzekanie na wywalone w kosmos składki, prezenty itp, narzekanie na nauczycieli, że trzeba im dawać, by po entym wpisie, jaka to szkoła dziwna, zła a nauczyciele beznadziejni, bo min trzeba im wręczać upominki-"małym druczkiem", niemal od niechcenia info, ze to jednak kurde no, inicjatywa rodzicielska z tymi prezentami, składkami, imprezami. Kalendarz imprez rozrasta się do monstrualnych rozmiarów. Naprawdę ktoś sądzi, ze to jest wyłącznie inicjatywa szkoły?
W zeszłym roku w ramach dnia nauczyciela wychowawczyni i pani będąca pomocą dostały zdjęcia grupowe dzieci wypisanym(grupa pieciolatkow) - jak dla mnie ok taka pamiątka
W kwestii tego "animowania" dzieci i rodzin. Zgadzam się z tym, że to poszło zdecydowanie za daleko. Nadmieniam jedynie, że to jest spowodowane nie jakimiś sadystycznymi zapędami nauczycieli, a wymaganiami stawianymi szkole także i przez rodziców, że o tzw władzach nie wspomnę. Tak, tak. Poza tymi, którzy uważają, ze szkoła ma wyłącznie skupiać się na nauczaniu jest znakomita większość tych rodziców, którzy uważają, ze szkoła jest od tego by uczyć, bawić, opiekować, animować, integrować, wychowywać. I to przez wiele godzin. Wystarczy przejrzeć foldery szkół, co jest tam wymieniane-im więcej, tym lepiej. Wielu moich rodziców jeszcze przed zapisaniem dziecka do szkoły przychodzi na dni otwarte, ogląda dokładnie bazę szkoły, rozpytuje o wszystkie możliwe atrakcje, kółka zainteresowań, plany różnych imprez. No i jak długo czynna jest świetlica i czemu nie do 20. A skoro świetlica czynna od 6.30 i od tej godziny jest już spora grupa dzieci, to czy nie możnaby jakos "fajnie i atrakcyjnie zorganizować im czasu przez nauczycieli, bo przecież takie czekanie na lekcję o 8.00 czy 8.45 , zabawa z kolegami to nie jest czas wybitnie produktywny. No może jakieś zajęcia z angielskiego czy lepienia z gliny". Serio. Mamy dość bogatą ofertę wielu zajeć dodatkowych, w tym część niestety płatna - pytania, dlaczego płatna i czy nie można tego "jakoś załatwic" by atrakcyjne zajecia finansowała szkoła, która przecież konstytucyjnie zagwarantowana jest jako bezpłatna Na marginesie-mam grupkę dzieci z 1-3, które odstawiane są przez rodziców pod szkołę (zamkniętą jeszcze) w granicach godziny 6. Czasami je przygarnie pani portierka , jeśli pojawia się przed 6.30. No i czy są planowane jakieś fajne imprezy w weekendy. (u nas akurat była ostatnio, zorganizowana z radą osiedla dla osiedla, nie tylko dla uczniów) Do tego sami wielokrotnie stwierdzaliście, że macie do czynienia z wybitnymi aktywistami, którzy za wszelką cenę chcą uatrakcyjniać czas pobytu w szkole swoim dzieciom, oczywiscie rękami szkoły jak i swoimi też. Wystarczy posłuchać, poczytać choćby ostatnie wypowiedzi ministra, który wprost mówi, ze nauczyciele powinni wykonywać te obowiązki, które nie są zapisane wprost w przepisach prawa oświatowego. Tak się zastanawiam, kto bardziej dba o to, by ta szkoła-jak już to napisano nie raz-pozostała mentalnie w czasach komuny
Ale te uwagi były o odlotach rodziców właśnie. Tylko z tego co słyszę, to rodzice mają mieć aktywny udział w życiu szkoły, szkoła do tego zachęca i oczekuje. A ambitni rodzice przeskakują jeden drugiego.
Ale te uwagi były o odlotach rodziców właśnie. Tylko z tego co słyszę, to rodzice mają mieć aktywny udział w życiu szkoły, szkoła do tego zachęca i oczekuje. A ambitni rodzice przeskakują jeden drugiego.
Wystarczy posłuchać np kurator małopolskiej, która non stop przypomina, że to rodzice są to stroną, która ma realny wpływ na życie szkoły i zachęca, by z tego korzystać. I jak się okazuje, rodzice z tego korzystają, nie tylko w obszarze blokowania działań pro-lgbt (bo w tym kontekście były wypowiedzi kurator Nowak).
Skoro rodzice sami nie mogą się porozumieć w obszarze wymagań co do spraw pozaedukacyjnych, to jak ma to rozwiązać szkoła, by zadowolić "obie frakcje"?
U nas w szkle mam wrażenie że rodzice nic do gadania nie mają, nawet za to co placą. A najlepiej wczoraj, dyrektorka wyprosiła jedna mamę ślubowania bo jej 2.5-3 letni synek bigal po hali i podobno przeszkadzał (robiłam zdjęcia prawie cały czas to tylko raz mi przez kadr czy dwa przeszedl a tak biegał sobie gdzieś tam z tyłu z boku gdzie go nawet nie bardzo było widać.
U nas na różnych rozpoczęciach i zakończeniach dzieci nie za dużo, bo w sumie mało liczna szkoła, ale na drugiej połowie sali gimnastycznej gromada szepczacych rodziców, rodzeństwa od wózkowego po studentów i własciwie nikomu to specjalnie nie przeszkadza
Komentarz
ps. A ja nigdy pióra nie dostałam .. :-) raz kawę mi jedna mama przyniosła ale na zasadzie czy chce pani bo w pracy dostają dużo :-))) (nie jest nauczycielka!!!)
Czasem miałam wrażenie, że to właśnie rodzice chcieli mi podziękować, za rzeczy, których znaczenia ich dzieci jeszcze czasem nie rozumieją.
To nie jest kwestia jednej osoby. Kilka matek pisze tu w jeden deseń na temat wyrażenia wdzięczności w DN. I to, że gesty te są wymuszone. Ja takich rzeczy/gestów/kwiatów nie chcę. I myślę, że żaden nauczyciel nie chce.
Tak jak Ty nie chciałabyś wymuszonych kwiatów, podziękowań lub przeprosin.
weź pisz o sobie
u mnie w szkole brak składek
jak uczeń czuje potrzebę, chce
to daje
jak nie to nie
musu i roszczenia o cokolwiek brak
aczkolwiek lubię kwiatki
i nic w tym niestosownego nie widzę
zawsze przyjmuję i dziękuję
dla nauczycieli jest przedstawienie przygotowane przez dzieci,
tyle
wystarczy
a o tym przymusie nie wiedziałaś?
serio myślałaś, że to z potrzeby serca
Jako rodzic widziałam to z drugiej strony i nigdy nie było pokazówek. Ani przesadnych kwot.
rozumiem
jako rodzic widziałam przymus składki, ale nie przejmowałam się tym i nie składałam się jak mi nie pasowało, trudno
Jak jest za co to są i bukiety, jak nie to po co utwierdzać kogoś w błędzie, że super pracuje
Nie jestem chłopem feudalnym, co wiecej do szkoły poszlam już po zmianie ustroju
Stąd moja postawa jest li i jedynie wyrazem sympatii. Nauczycielka jest ważna osoba dla dzieci w klasach 1-3 i myślę, że one też są dla niej ważne. To jest jednak inny układ niż z panią z banku, czy ekspedientka!
Nie ma formalnego początku roku szkolnego ani końca. Nie ma dni galowych, apeli. A tutaj jest przerost tego wszystkieho i mam wrażenie że szkoła skupia się na integracji zamiast na edukacji.
Narzekanie na wywalone w kosmos składki, prezenty itp, narzekanie na nauczycieli, że trzeba im dawać, by po entym wpisie, jaka to szkoła dziwna, zła a nauczyciele beznadziejni, bo min trzeba im wręczać upominki-"małym druczkiem", niemal od niechcenia info, ze to jednak kurde no, inicjatywa rodzicielska z tymi prezentami, składkami, imprezami.
Kalendarz imprez rozrasta się do monstrualnych rozmiarów. Naprawdę ktoś sądzi, ze to jest wyłącznie inicjatywa szkoły?
startuję z kolejną innowacją
ale się cieszę
jak papióry domkniemy to Wam pokażę co i jak
Wystarczy przejrzeć foldery szkół, co jest tam wymieniane-im więcej, tym lepiej.
Wielu moich rodziców jeszcze przed zapisaniem dziecka do szkoły przychodzi na dni otwarte, ogląda dokładnie bazę szkoły, rozpytuje o wszystkie możliwe atrakcje, kółka zainteresowań, plany różnych imprez. No i jak długo czynna jest świetlica i czemu nie do 20. A skoro świetlica czynna od 6.30 i od tej godziny jest już spora grupa dzieci, to czy nie możnaby jakos "fajnie i atrakcyjnie zorganizować im czasu przez nauczycieli, bo przecież takie czekanie na lekcję o 8.00 czy 8.45 , zabawa z kolegami to nie jest czas wybitnie produktywny. No może jakieś zajęcia z angielskiego czy lepienia z gliny".
Serio.
Mamy dość bogatą ofertę wielu zajeć dodatkowych, w tym część niestety płatna - pytania, dlaczego płatna i czy nie można tego "jakoś załatwic" by atrakcyjne zajecia finansowała szkoła, która przecież konstytucyjnie zagwarantowana jest jako bezpłatna
Na marginesie-mam grupkę dzieci z 1-3, które odstawiane są przez rodziców pod szkołę (zamkniętą jeszcze) w granicach godziny 6. Czasami je przygarnie pani portierka , jeśli pojawia się przed 6.30.
No i czy są planowane jakieś fajne imprezy w weekendy. (u nas akurat była ostatnio, zorganizowana z radą osiedla dla osiedla, nie tylko dla uczniów)
Do tego sami wielokrotnie stwierdzaliście, że macie do czynienia z wybitnymi aktywistami, którzy za wszelką cenę chcą uatrakcyjniać czas pobytu w szkole swoim dzieciom, oczywiscie rękami szkoły jak i swoimi też.
Wystarczy posłuchać, poczytać choćby ostatnie wypowiedzi ministra, który wprost mówi, ze nauczyciele powinni wykonywać te obowiązki, które nie są zapisane wprost w przepisach prawa oświatowego.
Tak się zastanawiam, kto bardziej dba o to, by ta szkoła-jak już to napisano nie raz-pozostała mentalnie w czasach komuny
I jak się okazuje, rodzice z tego korzystają, nie tylko w obszarze blokowania działań pro-lgbt (bo w tym kontekście były wypowiedzi kurator Nowak).
Skoro rodzice sami nie mogą się porozumieć w obszarze wymagań co do spraw pozaedukacyjnych, to jak ma to rozwiązać szkoła, by zadowolić "obie frakcje"?