Pożałowac czy się ucieszyć? Od nosiłam się do tych genialnych matematyków. Wszystkozapisujacych. W odpowiedzi na doświadczenia uczniów -dzieci "niematematykow". Ci genialni wszystkozapisujacy oczywiście nie zostali tego nauczeni. Taki geniusz wprost z kosmosu. A może zostali? Na pewno jedynkami za obliczenia niewłaściwym (czyt.innym niż oczekiwany) sposobem. Serio porównujemy uczniow, którzy z różnych wzgledów nie zapisują lub robią to niepoprawnie ( bo ich nie nauczono, nie przekonano, że prowadzenie zapisu w określony sposób jest istotne?)? A ta nieumiejętność( ładna autokorekta- nie złośliwie pisze) powinna byc negatywnie oceniana? A nie powinna byc informacja dla nauczyciela, że nie nauczył? W szkole nie ma na miejsca, prawda? Cofnąć się i douczyć. .. jak patrze czasem w dziennik elektroniczny i widzę, że 16 na 24 osoby ma ndst z jakiejś partii materiału to się zastanawiam komu to ndst się należy. ..
Nie jestem złośliwa, serio nie miałam na myśli, że coś jest nie tak z dziećmi. Moim zdaniem funkcjonuje szkodliwy mit, że jak ktoś liczy w pamięci i swoim sposobem, ti trzeba dać mu spokój. Właśnie nie. W ten sposób szkodzi się tym dzieciom. I paradoksalnie im ktoś jest zdolniejszy, tym bardziej mu to szkodzi, bo tym dłużej taka osoba jest w stanie liczyć w pamięci, swoimi sposobami i się nie rozwija.
A co do tych sytuacji, że cała klasa dostała pałę albo nauczyciel "udowadnia" uczniowi niewiedzę - na ten temat się nie wypowiadam, bo się nie znam na tym... Uważam, że nauczyciele się często zachowują... Nieprofesjonalnie? To chyba dobre określenie. I nie dotyczy to tylko matematyki
A właśnie, mam pytanie: co sądzicie o mówieniu do uczniów po nazwisku? Np. "Kowalska, do odpowiedzi"? Ostatnio miałam długa dyskusje na ten temat z nauczycielka
A właśnie, mam pytanie: co sądzicie o mówieniu do uczniów po nazwisku? Np. "Kowalska, do odpowiedzi"? Ostatnio miałam długa dyskusje na ten temat z nauczycielka
Bo albo dane zagadnienie jest w złym miejscu (etapie edukacyjnym), albo wcześniej nie było jakichś fundamentalnych dla tematu zagadnien, albo nauczyciel nie umie nauczyć. ..
Czasem zdarza się (wiem, że na tym forum rzadko) , że dzieciak po prostu nie ma iskry bożej i nie rozumie, niezależnie od nauczyciela .
Jeśli ogólnie dziecki z klasy sobie radzą a z czegoś 3/4 klasy ma ndst lub dop to nie jest to kwestia braku iskry bożej. ..
I znowu mi coś przypisujesz. Miałam na myśli sytuację, gdy czasem wszyscy rozumieją, a jeden nie rozumie i nie zawsze jest to wina nauczyciela. Jesli nie rozumie większość, to wina nauczyciela.
Po imieniu. Jeśli nie pamiętam, to mówię ,, przepraszam, że pokazuję placem, ale jak masz na imię?;'' . Nie jestem stanie wyobrazić sobie sytuacji, gdy mówię po nazwisku. Strasznie to brzmi.
No widzicie. A ja miałam godzinna dyskusje z nauczycielka, która mi się zalila, że uczniowie są okropni, bo jakaś uczennica poprosiła, by mówić do niej po imieniu albo per pani. Próbowałam dotrzeć... Ale zglupialam w pewnym momencie, bo może to taki standard???
No widzicie. A ja miałam godzinna dyskusje z nauczycielka, która mi się zalila, że uczniowie są okropni, bo jakaś uczennica poprosiła, by mówić do niej po imieniu albo per pani. Próbowałam dotrzeć... Ale zglupialam w pewnym momencie, bo może to taki standard???
Nie w mojej szkole. Po takiej akcji miałabym nagane na piśmie.
No widzicie. A ja miałam godzinna dyskusje z nauczycielka, która mi się zalila, że uczniowie są okropni, bo jakaś uczennica poprosiła, by mówić do niej po imieniu albo per pani. Próbowałam dotrzeć... Ale zglupialam w pewnym momencie, bo może to taki standard???
Uczniowie to akurat jedyna rzecz, która mi się w szkole podoba. Jak można pracować w szkole i uważać, że uczniowie są okropni? To czysty masochizm.
Polecam, naprawdę warto przeczytać choć okazuje się, że wypowiedzi p.dyrektor prawdopodobnie nie pokrywają się z rzeczywistością i panuje tam niezły bałagan, to jednak podobają mi się bardzo jej wypowiedzi i podejście do ucznia. Być może to tylko medialny przekaz, ale taką szkoła właśnie powinna być wg mnie rzecz jasna
W moim liceum są uczniowie po takich szkołach. I niestety, w zderzeniu z zupełnie inną rzeczywistością licealną, okazuje się, że ten model nie jest najlepszy. Uczniowie, którzy nie są przyzwyczajeni do pracy w domu i samodzielnej nauki, mają wielki problem z tym, że nagle trzeba napisać wypracowanie, zrobić 10 zadań z matmy, itp.
Bardzo cierpią, bo w wieku 15 lat po raz pierwszy zostali postawieni w sytuacji, gdy nagle trzeba coś zrobić samodzielnie, a żeby dobrze zrozumieć temat, trzeba przysiąść samemu.
Przy tym, - żeby było jasne, zawsze uważałam i tak robię też na moich lekcjach, że większość nauki ucznia ma mieć miejsce w szkole i to na lekcjach uczeń ma wykonać większość czynności, a proces uczenia ma się odbywać w szkole. Do domu zadaję mało i rzadko, bo mnóstwo robimy na lekcjach. Jednak w domu też trzeba usiąść i poczytać, policzyć - w celu utrwalenia.
Oj mi też się marzy taka szkoła, dzieci mojej siostry mają szczęście i w Krakowie do takiej chodziły. Szkoda, że dobre pomysły, sprawdzone rozwiązania nie mają przebicia w publicznych szkołach. Dużo pracy nauczyciela to wymaga.
Ja się ostatnio zaczęłam zastanawiać, dlaczego praktycznie wszystko, co uczeń robi w szkole, jest oceniane. Przecież on z założenia ma czegoś nie wiedzieć i się dowiedzieć. Jak jeszcze chodziłam do szkoły, to uważałam, że funkcji nauczania i oceniania nie powinna przeprowadzać ta sama osoba. Teraz nie mam zdania
Nie wiem , nie do końca się z tym zgodzę @beatak. Dzieci od pierwszych klas uczone takim systemem gdzie praca polega nie na nudnym siedzeniu nie wiadomo , do której godziny i nadrabianiu zaległości a spędzaniu wolnego czasu w sposób bardziej produktywny dla siebie i swoich zainteresowań czy właśnie przygotowywaniu projekttow i tym podobnym mają jednak inne podejście do nauki. Na lekcji jest wykładany material, takie sytuacje jak opisujesz nie powinny mieć miejsca: ...." w wieku 15 lat po raz pierwszy zostali postawieni w sytuacji, gdy nagle trzeba coś zrobić samodzielnie, a żeby dobrze zrozumieć temat, trzeba przysiąść samemu...."
Temat ma być zrozumiany w szkole , na zajęciach a później pogłębiony ewentualnie w domu. Z tego powodu właśnie jest problem w polskich szkołach , gdzie uczeń traci cenny czas na bezsensownych sprawach jak sprawdzanie prac domowych czy kartkówkach, gdzie połowę klasy w ogóle nie zrozumiało zadań gdyżi dostaje 1, nauczyciel nie tłumaczy lub nie robi tego dobrze i później się wymaga od młodzieży przysiadania w domu ( sic!) Przysiądzie sobie sam, aby przećwiczyć, rozszerzyć czy zrobić jakąś ciekawostkę na lekcje , a nie , że musi sam nadrabiać lekcje ponieważ jego nauczyciel nie jest w stanie odpowiednio wykorzystać czasu jaki mu zostaje dany na wyłożenie materiału.
Agnieszka, właśnie dokładnie to samo napisałam. Wszystko co najważniejsze ma się odbywać na lekcjach, a w domu ma być utrwalenie. Ale nie całkowity brak prac domowych i pogłębienia i utrwalenia.
Gdyby te zadanie domowe rzeczywiście utrwalały wiedzę to byłabym za. Problem polega na tym , że one częściej utrwalają niewiedzę. Bo uczeń w domu robi zadania z czująś pomocą niestety. Bo w szkole są prościutkie przykłady a do domu zadane trudne dla utrwalania wiedzy. Argument z dupy.
Nie masz racji. Ja zawsze daję dokładnie to, co robiłam na lekcji. Właśnie żeby struktury utrwalili, bo na lekcji wszystko rozumieją, ale np. struktura do III trybu lub dwóch trybów mieszanych są na tyle trudne do zapamiętania dla ucznia, że oni sami proszą o kserówki (nigdy nie stawiam za to ocen, chyba ze chcą). Nie jestem jedyną znaną mi osobą, która tak pracuje. Tak robią też matematycy w mojej szkole. Ale już z chemii u mojej córki było inaczej: łatwe rzeczy na lekcji i do domu, a trudne na klasówce.
Gdyby te zadanie domowe rzeczywiście utrwalały wiedzę to byłabym za. Problem polega na tym , że one częściej utrwalają niewiedzę. Bo uczeń w domu robi zadania z czująś pomocą niestety. Bo w szkole są prościutkie przykłady a do domu zadane trudne dla utrwalania wiedzy. Argument z dupy.
Nie masz racji. Ja zawsze daję dokładnie to, co robiłam na lekcji. Właśnie żeby struktury utrwalili, bo na lekcji wszystko rozumieją, ale np. struktura do III trybu lub dwóch trybów mieszanych są na tyle trudne do zapamiętania dla ucznia, że oni sami proszą o kserówki (nigdy nie stawiam za to ocen, chyba ze chcą). Nie jestem jedyną znaną mi osobą, która tak pracuje. Tak robią też matematycy w mojej szkole. Ale już z chemii u mojej córki było inaczej: łatwe rzeczy na lekcji i do domu, a trudne na klasówce.
Ja nie pisze, że nam rację. Dlaczego mi to imputujesz??
Jest wielu nauczycieli którzy zadają do domu , dla zrozumienia materiału i o zgrozo utrwalenia wiedzy. Paradoks
Być może nieświadomie, ale piszesz tonem osoby wszechwiedzącej i znającej się na wszystkim, skąd taka moja interpretacja, ale jeśli przyznajesz ,że możesz racji nie mieć , to zwracam honor.
To jest takie trudne zrozumieć, że jak ktoś nie rozumie czegoś,albo jest słabo wytłumaczone to zadanie pracy domowej mu w tym nie pomoże a tylko jeszcze bardziej rozumiał nie będzie.
Czy tak trudno zrozumieć, że dwa razy już pisałam, że prace domowe mają być uzupełnieniem dobrze przeprowadzonej i wytłumaczonej lekcji?
Czekałam na to kiedy tak napiszesz @beatak. Zrobiłaś to szybciej niż sądziłam.
No tak , co za okropny rodzic nie dość, że hejtuje biednych nauczycieli pracujących w pocie czoła. To jeszcze nie chce prac domowych dla swoich genialnych dzieci.
No, Ty faktycznie jesteś wszechwiedząca; nawet wiedziałaś, co napiszę.
To jest takie trudne zrozumieć, że jak ktoś nie rozumie czegoś,albo jest słabo wytłumaczone to zadanie pracy domowej mu w tym nie pomoże a tylko jeszcze bardziej rozumiał nie będzie.
Czy tak trudno zrozumieć, że dwa razy już pisałam, że prace domowe mają być uzupełnieniem dobrze przeprowadzonej i wytłumaczonej lekcji?
Bez obrazy ale każdy nauczyciel uważa, że dobrze wytłumaczył materiał. Nie spotkałam nauczyciela , który uznał swój błąd.
A ja spotkałam i to wielu. Tylko nie dzielą się tym przeczuciem z rodzicami i dziećmi najczęściej.
Sama wiem, że bezosobowe struktury zaawansowane w stronie biernej będę tłumaczyć raz jeszcze w tym tygodniu, bo czuję, że kilka osób dalej nie wie o co chodzi. Ale nie pisałam w tej sprawie maila do rodziców, tylko uczniom powiem, że ten temat możemy omówić raz jeszcze, bo wpadłam na pomysł, jak można go lepiej i jaśniej wyjaśnić.
Komentarz
Miałam na myśli sytuację, gdy czasem wszyscy rozumieją, a jeden nie rozumie i nie zawsze jest to wina nauczyciela.
Jesli nie rozumie większość, to wina nauczyciela.
Jeśli nie pamiętam, to mówię ,, przepraszam, że pokazuję placem, ale jak masz na imię?;'' . Nie jestem stanie wyobrazić sobie sytuacji, gdy mówię po nazwisku. Strasznie to brzmi.
Bardzo cierpią, bo w wieku 15 lat po raz pierwszy zostali postawieni w sytuacji, gdy nagle trzeba coś zrobić samodzielnie, a żeby dobrze zrozumieć temat, trzeba przysiąść samemu.
Przy tym, - żeby było jasne, zawsze uważałam i tak robię też na moich lekcjach, że większość nauki ucznia ma mieć miejsce w szkole i to na lekcjach uczeń ma wykonać większość czynności, a proces uczenia ma się odbywać w szkole. Do domu zadaję mało i rzadko, bo mnóstwo robimy na lekcjach. Jednak w domu też trzeba usiąść i poczytać, policzyć - w celu utrwalenia.
Tak robią też matematycy w mojej szkole.
Ale już z chemii u mojej córki było inaczej: łatwe rzeczy na lekcji i do domu, a trudne na klasówce.
Sama wiem, że bezosobowe struktury zaawansowane w stronie biernej będę tłumaczyć raz jeszcze w tym tygodniu, bo czuję, że kilka osób dalej nie wie o co chodzi. Ale nie pisałam w tej sprawie maila do rodziców, tylko uczniom powiem, że ten temat możemy omówić raz jeszcze, bo wpadłam na pomysł, jak można go lepiej i jaśniej wyjaśnić.