Odnośnie tego co napisała Aniela, że zawodu można się nauczyć także poza szkołą - samego zawodu owszem można, ale nie zdobędzie się uprawnień do jego wykonywania, a bez uprawnień to sobie może co najwyżej swój własny warsztat rzemieślniczy założyć - jeśli ma pieniądze - bo nikt go nie zatrudni na etat.
A te uprawnienia to dają studia ???
Dobre. Serio.
A kto ci pisze o studiach ja piszę o zawodowkach technikach itp ,ale wpierw trzeba mieć wykształcenie podstawowe/,gimnazjum A Aniela pisała że nie trzeba żadnej szkoly wysrarczy umiem nic więcej nie potrzebne
Ależ ja się zgadzam, że osoby z zaświadczeniami powinni nie mieć wstępu na niektóre kierunki, jak pisałaś. Nauczyciel z dysortografią to porażka. Lata temu była w tv reklama "pełnosprawni w pracy" o nauczycielce bez rąk. No nie powierzyłabym małego dziecka, bez przesady. Ale osoba z dys może być inżynierem a niedosłysząca księgową. Ale do tego wszystkiego trzeba SP + matury a te powinny być tak skonstruowane, żeby ewentualne braki nie przekreślały innych talentów czy aspiracji.
Pisałaś coś w stylu, że studia nie są dla każdego, a ja uważam że dla każdego kto jest dobry w danej dziedzinie. Tylko żeby dojść do tego etapu trzeba pokonać bariery w postaci testów, egzaminów, matury z rzeczy, z którymi w przyszłości nie będziesz mieć nic wspólnego i wykazać się umiejętnościami, które nie będą potrzebne (np zw ze zdrowym wzrokiem czy słuchem).
A skąd taki wniosek , że tylko łatwiejsze życie ktoś ma z racji pełnej sprawności???
Z obserwacji? Czlowiek sprawny ma życie łatwiejsze niż niesprawny - nie rozumiem z czym tu dyskutować? Szczerze mówiąc nie rozumiem tez takiego podejścia, ze miałabym żałować komuś jakiś ulatwien, w kwestii moich dzieci zawsze poodchodzę do różnych spraw tak, ze to czy inni maja jakieś 15 minut dłużej na egzaminie to nie znaczy , ze oni nie maja dobrze napisać o czasie - jesli nie są w stanie to może właśnie do czegoś się jednak nie powinni pchać? Ale inna sprawa z dzieckiem, które NAPRAWDĘ ma problem jemu te 15 minut moze faktycznie pomoc. Do tego z doświadczenia - lekcje rozwalają w większości przypadków dzieci bez żadnych orzeczen - wiem, bo u nas w szkole jest tylko jedno, a niektórzy nauczyciele i tak sobie nie radzą z rozwydrzonym towarzystwem. Całkiem normalnym.
Ależ ja się zgadzam, że osoby z zaświadczeniami powinni nie mieć wstępu na niektóre kierunki, jak pisałaś. Nauczyciel z dysortografią to porażka. Lata temu była w tv reklama "pełnosprawni w pracy" o nauczycielce bez rąk. No nie powierzyłabym małego dziecka, bez przesady. Ale osoba z dys może być inżynierem a niedosłysząca księgową. Ale do tego wszystkiego trzeba SP + matury a te powinny być tak skonstruowane, żeby ewentualne braki nie przekreślały innych talentów czy aspiracji.
Pisałaś coś w stylu, że studia nie są dla każdego, a ja uważam że dla każdego kto jest dobry w danej dziedzinie. Tylko żeby dojść do tego etapu trzeba pokonać bariery w postaci testów, egzaminów, matury z rzeczy, z którymi w przyszłości nie będziesz mieć nic wspólnego i wykazać się umiejętnościami, które nie będą potrzebne (np zw ze zdrowym wzrokiem czy słuchem).
Ok pytanie skoro w podstawówce i LO było cały czas wyrównywanie szans takiego dziecka to zakladasz ze potem na studiach sobie poradzi bez tego wyrównywania ? Do czerwca poradzi sobie w systemie z wyrównywaniem szans (bo w LO) i dłuższy czas na maturze a od października poradzi sobie w systemie bez wyrównywania szans ( np dłuższego czasu na egzaminach) bo już studia ? Czy to jest logiczne ?
Coś się zmieniło w rolnictwie ?- na mnie ojciec przepisał z 8 lat temu, a ja bez uprawnień. Ale są trudności z udziałem w różnych programach typu "młody rolnik" itp. Informatyk za to nie potrzebuje żadnych uprawnień, studiów, nie ma izby zawodowej, to najbardziej mi znany wolny zawód. I dlatego tak szybko się rozwija.
Przepisac mozna niby gospodarstwo ale bez uprawnień praktycznie legalnie nic nie zrobisz . Nie zalozysz RHD czyli nic nie sprzedasz , kiedyś nie trzeba bylo nic a z roku na rok coraz więcej wymagaja zezwoleń kursów uprawnień ,itp kawaler oprócz tych uprawnień ze szkoły ma już kurs jeden skończony , żeby mieć dodatkowe uprawnienia czyliv moze robić opryski , itd
A skąd taki wniosek , że tylko łatwiejsze życie ktoś ma z racji pełnej sprawności???
Dzieci/dorośli niepełnosprawni naprawdę mają trudniej we wszystkim właśnie z racji niepełnosprawności. Aż głupio pisać takie frazesy. Mój syn z problemami w samodzielnym chodzeniu np. potrzebuje asysty w skorzystaniu z toalety poza domem. Jego zdrowy rówieśnik jest w stanie zrobić kupę bez asysty. Fakt ten nie wyklucza (a przynajmniej nie powinien) wykluczać nikogo z edukacji. Moje dzieci są w ed, więc problemu nie mamy. Natomiast gdybym przyjęła inny model edukacyjny, walczyłabym o równe szanse dla niego. Choć równe i tak nigdy nie będą. Z różnych względów.
@Polly tu trzeba tłumaczyć takie proste rzeczy że trzeba pomóc skorzystać z toalety , że ktoś inny w związku z chorobą musi wyjść np co 30 minut do toalety, czy przyjąć leki Unas jest dziewczynka z peegiem? Tak to się nazywa takie żywienie strzykawka do brzuszka po za tym uczy się bdb , grzeczna itd o określonej porze mama podaje jej te jedzenie i tyle
Ależ ja się zgadzam, że osoby z zaświadczeniami powinni nie mieć wstępu na niektóre kierunki, jak pisałaś. Nauczyciel z dysortografią to porażka. Lata temu była w tv reklama "pełnosprawni w pracy" o nauczycielce bez rąk. No nie powierzyłabym małego dziecka, bez przesady. Ale osoba z dys może być inżynierem a niedosłysząca księgową. Ale do tego wszystkiego trzeba SP + matury a te powinny być tak skonstruowane, żeby ewentualne braki nie przekreślały innych talentów czy aspiracji.
Pisałaś coś w stylu, że studia nie są dla każdego, a ja uważam że dla każdego kto jest dobry w danej dziedzinie. Tylko żeby dojść do tego etapu trzeba pokonać bariery w postaci testów, egzaminów, matury z rzeczy, z którymi w przyszłości nie będziesz mieć nic wspólnego i wykazać się umiejętnościami, które nie będą potrzebne (np zw ze zdrowym wzrokiem czy słuchem).
Dziwnym trafem na studiach nikt nie wymaga żadnych zaświadczeń. A to peszek.
Trochę nie rozumiem problemu równych szans Mam kuzyna w moim wieku On jako dziecko był straszny ..można powiedzieć że miał ADHD Ale w tamtych czasach chyba to zaburzenie miało inną nazwę Rozwalał lekcje w szkole więc miał nauczanie domowe w szkole podstawowej Czyli miał taką samą szansę przerobić program co dzieci w szkole ale bez zakłócania lekcji innym dzieciom
Dziecko może mieć braki w ortografii ale być świetnym lekarzem, może słabo odnajdywać się w hałasliwej klasie ale zostać świetnym architektem. Może super kłaść płytki ale bać się tłumów. Szkoła podstawowa powinna być taka żeby pomóc się każdemu odnaleźć w odpowiednim miejscu zawodowym.
@asiao, bo jest różnica między dzieckiem agresywnym wobec innych, "rozwalającym" lekcję swoją nadaktywnością a dzieckiem, któremu trzeba pomóc w toalecie, dzieckiem z niedosłuchem czy takim, które wymaga karmienia do żołądka. Trzy ostatnie przykłady dzieci mogą uczyć się w szkole ogólnodostępnej bez szkody dla innych.
Może to,co napiszę bedzie niepopularne,ale z mojego doświadczenia wynika,ze jednostki typowo atypowe( mowa o zaburzeniach osobowości, neurotypiach itp) to marginalny margines. Znakomita większość problemów dotyczy dzieci,potem nastolatków wobec których rodzice byli albo wybitnie wymagajacy albo wybitnie osłaniający,wyręczajacy itp,traktujący każdy normalny gest( wymagania,dyscyplina, wymaganie dostosowania się do norm współżycia społecznego, obowiazku,konsekwencje,kary/nagrody itp)jako zamach na psychikę ich dziecka,grożący załamaniem nerwowym i patologicznością i niedostosowaniem,wymuszajacych na ogóle specjalnego traktowania ich dziecka. Jednostki niedostosowane,zaburzone,psychotyczne itp to zawsze jakis promil społeczeństwa. Ale bardzo niewielki w porównaniu do tych,ktore są niejako wytworem błędów wychowawczych czy systemowych
czyli wszystkiemu winni tylko rodzice
jakie rozwiazanie proponujesz ?
Za wychowanie sa odpowiedzialni rodzice. Jesli rodzic walczy ze szkołą o to,by jego pociecha nie doznala żadnej przykrosci ,dziecka nie wolno ukarać, bo od razu skargi i straszenie...malpia milosc...to wina nauczyciela czy rodzica jednak?
Proponuje,jak zawsze-zdrowy rozsądek, zdrowe proporcje prawa-obowiazki, nietraktowanie dzieci jak pepkow swiata i ksiażątek
Ależ na studiach studiuje się tylko to co jest w programie studiów. I dlatego koleżanki ledwo zaliczajace matematykę czy fizykę w SP czy LO porobiły kilka fakultetów z jezykow obcych, roznych dziedzin sztuki, a ktoś inny powtarzajacy klase ze względu na język polski doszedł do doktoratu z informatyki. LO po prostu trzeba było przebrnąć w takim przypadku.
W klasie sportowej są dzieci które zostały zaświadczenie od lekarza oraz zdały test sprawnosciowy. W klasie muzycznej tez musza zdać sprawdzian zdolności, podobnie plastycznej. Proszę, nie posuwajmy się do jakiś absurdalnych wydumanych sytuacji.
Mysle ze to jednak spore uproszczenie - ze to co obecnie w szkole to wina tylko i wylacznie poblazliwych lub surowych rodzicow
Sa tez sytuacje rodzinne trudne np rozwod rodzicow, sa sytuacje ze to nauczyciel sobie nie radzi, sa miejsca w ktorych skupia sie mlodziez "trudna" i srodowisko to ma najwiekszy wplyw, sa sytuacje ze rodzice bardzo sie staraja ale praca powoduje brak wiekszej ilosci czasu itd
Poza tym jest jeszcze system - sytem w ktorym nie mozna ukarac za rozne czyny i zachowania (obnizenia oceny z zachowania trudno uznac za skuteczna kare) itd
Wg. mnie to ich problem nie moj jak maja zamiar potem pracować w zawodzie w którym trzeba liczyć. A jesli papiery są lewe to ktoś nieuczciwy chyba je wystawił? U moich licealistow nie było takich przypadków zresztą z tego co wiem, wiec nie wiem skąd ta statystyka? Dyslektycy czy dysgraficy prędzej, ale to mat fizy.
A skąd taki wniosek , że tylko łatwiejsze życie ktoś ma z racji pełnej sprawności???
Dzieci/dorośli niepełnosprawni naprawdę mają trudniej we wszystkim właśnie z racji niepełnosprawności. Aż głupio pisać takie frazesy. Mój syn z problemami w samodzielnym chodzeniu np. potrzebuje asysty w skorzystaniu z toalety poza domem. Jego zdrowy rówieśnik jest w stanie zrobić kupę bez asysty. Fakt ten nie wyklucza (a przynajmniej nie powinien) wykluczać nikogo z edukacji. Moje dzieci są w ed, więc problemu nie mamy. Natomiast gdybym przyjęła inny model edukacyjny, walczyłabym o równe szanse dla niego. Choć równe i tak nigdy nie będą. Z różnych względów.
I będziesz się starała żeby miał też równe szanse w klasie sportowej i dodatkowy czaś na wykonanie ćwiczeń. A potem cudownie ozdrowieje idąc na AWF. Dalej uważasz, że o taką integrację chodzi? Ile jest szkół dostępnych dla niepełnosprawnych ruchowo? Ile toalet? Ile pomocy naukowych dla niedosłyszących. Może warto o to walczyć, a nie.o wynaturzoną integrację i lewe orzeczenia.
Nie, nie będę się o nic starała, ponieważ moje dziecko oprócz niepłnosprawności ruchowej ma też autyzm, porażenie nerwów czaszkowych,tracheostomię, padaczkę a z pega szczęśliwie kilka lat temu wyszliśmy. Nie będę się o nic starała, bo chrzanię tłumaczenie większości społeczeństwa, że nadal, mimo to, może uczyć się czytać, pisać, liczyć i mieć piątkę z j. angielskiego na świadectwie. Pomogę mu sama przy wsparciu ludzi, którzy to rozumieją.
Gdyby "tylko" miał problem z poruszaniem się, nie walczyłabym o studia n AWF, ale o możliwość nauki w szkole masowej z pomocą osobistego asystenta.
Nigdzie nie pisałam, że studia są czymś do czego każdy ma prawo, i się należy a już szczególnie moim dzieciom się należy, że bez tego nie będzie się wiodło w życiu itp.
Mój Aspergerowiec, złożył teraz papiery do szkoły branżowej, na stolarstwo. Jak się ogarnie z nauką, to będzie mnógł kontynuować naukę w technikum, żeby mieć lepsze papiery w zawodzie. Jak nie, to będzie po dwuletniej branżówce. Mimo tego, że w testach wychodziła mu bardzo wysoka inteligencja, a facet który robił mu testy, powiedział - ,,z testów wynika, że to geniusz ". Nie mam pretensji do wszystkich wokół, że mój ,,geniusz" będzie w zawodówce - skoro nie jest w stanie pewnych rzeczy ogarnąć, mimo pomocy. Chciałabym, żeby umiał na siebie zarobić i umiał żyć wśród ludzi, tyle.
A może z tymi pretensjami, że szkoła publiczna "równa w dół" przez dzieci z różnymi deficytami czy zaburzeniami, zastanówmy się, co właściwie znaczy szkoła publiczna?
Kiedyś ludzie mający możliwości, kształcili dzieci we własnym zakresie, zatrudniając guwernerów albo opłacając szkoły prywatne. Mogli w ten sposób decydować o poziomie wymagań czy profilu kształcenia.
Szkoły publiczne powstały po to, żeby dzieci z ubogich rodzin mogły jakieś tam wykształcenie otrzymać. Społeczeństwo uznało, słusznie moim zdaniem, że powinno każdemu dziecku zapewnić edukację na chociaż podstawowym poziomie.
Więc może nic w tym dziwnego, że jak kogoś stać, to decyduje się na ED albo posyła dzieci do dobrych szkół prywatnych, a szkolnictwo publiczne musi jakoś sobie radzić ze wszystkimi pozostałymi?
A może z tymi pretensjami, że szkoła publiczna "równa w dół" przez dzieci z różnymi deficytami czy zaburzeniami, zastanówmy się, co właściwie znaczy szkoła publiczna?
Kiedyś ludzie mający możliwości, kształcili dzieci we własnym zakresie, zatrudniając guwernerów albo opłacając szkoły prywatne. Mogli w ten sposób decydować o poziomie wymagań czy profilu kształcenia.
Szkoły publiczne powstały po to, żeby dzieci z ubogich rodzin mogły jakieś tam wykształcenie otrzymać. Społeczeństwo uznało, słusznie moim zdaniem, że powinno każdemu dziecku zapewnić edukację na chociaż podstawowym poziomie.
Więc może nic w tym dziwnego, że jak kogoś stać, to decyduje się na ED albo posyła dzieci do dobrych szkół prywatnych, a szkolnictwo publiczne musi jakoś sobie radzić ze wszystkimi pozostałymi?
Bagata pełna zgoda tylko jeżeli nie korzystam to nie płacę. Bon edukacyjny i zero marudzenia.
Ale tym co zatrudniali guwetnantow czy oplacali sami szkoły prywatne nikt nie dawał żadnych bonów itp , oni nie korzystali ze szkół publicznych tylko je fundowali i utrzymywali
Wiecie fajnie jest zabrać 1/3 pensji i kazać prywatnie odkładać na emeryturę, prywatnie uczyć i prywatnie chodzić do lekarza. Może zacznę jeszcze dopłacać za mieszkanie w PL?
Można wygrać jak ten szczęśliwiec 170 milionów ale i tak 17 milionow zabierze panstwo
Już Ula odpowiedziała o studiach, nie będę powtarzać. Dodam, że w przypadku dysortografii większość problemu rozwiązuje fakt, że wszelkie prace zaliczeniowe pisze się na komputerze, więc problem ortografii odpada. Nie sądzę zresztą, żeby też ktoś oblał egzamin z geologii czy innej chemii bo porobił błędy ort. Tu nie trzeba zaświadczeń, na studiach sprawdzają (zasadniczo) wiedzę z konkretnej dziedziny, a nie otoczkę wokół (ortografię, kaligrafię, estetykę etc).
Oczywiście cały czas mówię o prawdziwych zaświadczeniach na prawdziwe dysfunkcje, a nie cudownych uzdrowieniach osoby z dyskalkulią, która idzie na fizykę czy coś tam.
Już Ula odpowiedziała o studiach, nie będę powtarzać. Dodam, że w przypadku dysortografii większość problemu rozwiązuje fakt, że wszelkie prace zaliczeniowe pisze się na komputerze, więc problem ortografii odpada. Nie sądzę zresztą, żeby też ktoś oblał egzamin z geologii czy innej chemii bo porobił błędy ort. Tu nie trzeba zaświadczeń, na studiach sprawdzają (zasadniczo) wiedzę z konkretnej dziedziny, a nie otoczkę wokół (ortografię, kaligrafię, estetykę etc).
Oczywiście cały czas mówię o prawdziwych zaświadczeniach na prawdziwe dysfunkcje, a nie cudownych uzdrowieniach osoby z dyskalkulią, która idzie na fizykę czy coś tam.
to teraz pisze sie prace zaliczeniowe zamiast zdawac egzamin z danego przedmiotu ? no to fakt - mozna "sie slizgac" z roku na rok na kazdym kierunku tym sposobem
Napisałam dwa zdania, w pierwszym o pracach zaliczeniowych, w drugim o egzaminach. Studiowałam dwa kierunki, a obecnie robię dyplomówkę - za każdym razem jest coś na zaliczenie (praca zaliczeniowa), a zdobycie zaliczenia uprawnia do podejścia do egzaminu. Jeśli studiowałaś, to wiesz, czym zaliczenie różni się od egzaminu, bez jaj.
Komentarz
A Aniela pisała że nie trzeba żadnej szkoly wysrarczy umiem nic więcej nie potrzebne
Pisałaś coś w stylu, że studia nie są dla każdego, a ja uważam że dla każdego kto jest dobry w danej dziedzinie. Tylko żeby dojść do tego etapu trzeba pokonać bariery w postaci testów, egzaminów, matury z rzeczy, z którymi w przyszłości nie będziesz mieć nic wspólnego i wykazać się umiejętnościami, które nie będą potrzebne (np zw ze zdrowym wzrokiem czy słuchem).
Unas jest dziewczynka z peegiem? Tak to się nazywa takie żywienie strzykawka do brzuszka po za tym uczy się bdb , grzeczna itd o określonej porze mama podaje jej te jedzenie i tyle
Nie wiesz o wszystkim. Nie musisz.
Mam kuzyna w moim wieku
On jako dziecko był straszny ..można powiedzieć że miał ADHD
Ale w tamtych czasach chyba to zaburzenie miało inną nazwę
Rozwalał lekcje w szkole więc miał nauczanie domowe w szkole podstawowej
Czyli miał taką samą szansę przerobić program co dzieci w szkole ale bez zakłócania lekcji innym dzieciom
Jesli rodzic walczy ze szkołą o to,by jego pociecha nie doznala żadnej przykrosci ,dziecka nie wolno ukarać, bo od razu skargi i straszenie...malpia milosc...to wina nauczyciela czy rodzica jednak?
Proponuje,jak zawsze-zdrowy rozsądek, zdrowe proporcje prawa-obowiazki, nietraktowanie dzieci jak pepkow swiata i ksiażątek
Moze to,co obserwujemy codziennie w szkolach o o czym pisze sie przez x stron tego wątku
Kiedyś ludzie mający możliwości, kształcili dzieci we własnym zakresie, zatrudniając guwernerów albo opłacając szkoły prywatne. Mogli w ten sposób decydować o poziomie wymagań czy profilu kształcenia.
Szkoły publiczne powstały po to, żeby dzieci z ubogich rodzin mogły jakieś tam wykształcenie otrzymać. Społeczeństwo uznało, słusznie moim zdaniem, że powinno każdemu dziecku zapewnić edukację na chociaż podstawowym poziomie.
Więc może nic w tym dziwnego, że jak kogoś stać, to decyduje się na ED albo posyła dzieci do dobrych szkół prywatnych, a szkolnictwo publiczne musi jakoś sobie radzić ze wszystkimi pozostałymi?
Dodam, że w przypadku dysortografii większość problemu rozwiązuje fakt, że wszelkie prace zaliczeniowe pisze się na komputerze, więc problem ortografii odpada. Nie sądzę zresztą, żeby też ktoś oblał egzamin z geologii czy innej chemii bo porobił błędy ort. Tu nie trzeba zaświadczeń, na studiach sprawdzają (zasadniczo) wiedzę z konkretnej dziedziny, a nie otoczkę wokół (ortografię, kaligrafię, estetykę etc).
Oczywiście cały czas mówię o prawdziwych zaświadczeniach na prawdziwe dysfunkcje, a nie cudownych uzdrowieniach osoby z dyskalkulią, która idzie na fizykę czy coś tam.
Studiowałam dwa kierunki, a obecnie robię dyplomówkę - za każdym razem jest coś na zaliczenie (praca zaliczeniowa), a zdobycie zaliczenia uprawnia do podejścia do egzaminu. Jeśli studiowałaś, to wiesz, czym zaliczenie różni się od egzaminu, bez jaj.