"Wspólnoty to proteza nornalnych więzi miedzyludzkich. Byłam. Nie wrócę. Nie znalazłam tam ani zrozumienia ani wsparcia. Wolę więzi rodzinne, sąsiedzkie itd."
Owszem, można mieć wierzących sąsiadów i wierzącą rodzinę. Ale w dzisiejszych czasach to raczej wyjątek, niż reguła. Wspólnota łączy ludzi, którzy idą za Chrystusem. To co innego, niż więzy krwi, czy sąsiedztwa.
Nieczytelność Npr po porodzie nie jest bynajmniej unikaniem siebie po to aby oddać się modlitwie, powody są inne. Jak się karmi piersią to można tak i 2 lata bez seksu, bo nie ma cykli. Tak się nie da żyć i jest to narażaniem małżonka na zdradę.
Dla mnie podobnie, jak @Maciek_bs napisał, wspolnota, to grupa ludzi wierzących, idacych za Chrystusem. Cenię bardzo rekolekcje, wtedy doświadczam, widzę ile osob jest wierzących, głęboko wierzących, w codziennosci trudno, to dostrzec i tego doświadczyć.
Nie wyśmiewalabym tak tego, ze długotrwały brak seksu może prowadzić do kryzysu a nawet rozpadu związku. Seks jest tez wieziotworczy a gdy wstrzemięźliwość trwa miesiącami trudno później nagle wrócić do namiętności bo potrzeba. I chyba sytuacja gdzie jest poważna choroba chyba różni się od takiej gdzie obiektywnie nie ma przeszkód, a tylko coraz wieksza frustracja obu stron bo antykoncepcja jest zakazana a npr z jakichś powodów nie wchodzi w grę. Może w takich konkretnych sytuacjach jakis ksiądz pozwoli na stosowanoe prezerwatyw. Swoją droga fakt ze prezerwatywy są uważane za zło, a npr jest aprobowany na kościelnych naukach przedmałżeńskich i przedstawiany jako bardziej skuteczny a wiec lepszy od prezerwatyw...gdzie tu logika?
Nam ksiądz mówił, że nie widzi różnicy specjalnej między npr, a prezerwatywa. Chodzi o intencje i sytuację, w której znajduje się dane małżeństwo. Są sytuacje kiedy jest dopuszczalna. Ale zasadniczo dobre nie są.
Czyli skoro ktoś przyznaje ze nie chce w danym momencie mieć dzieci to ma się za karę umartwic stosując niekomfortowy npr? O takiej argumentacji jeszcze nie słyszałam
Prezerwatywa to podejście zjesc ciastko i miec ciastko. --- Dokładnie używany npr jest dokładnie taki sam. Dorabianie do tego teorii, że to nie antykoncepcja, jest jednak naciągane... jak ten kondom...
Prezerwatywa to podejście zjesc ciastko i miec ciastko. --- Dokładnie używany npr jest dokładnie taki sam. Dorabianie do tego teorii, że to nie antykoncepcja, jest jednak naciągane... jak ten kondom...
Jeśli npr odkładasz poczęcie i korzystasz tylko z fazy bezwzględnie niepłodnej i postawa Twojego serca jest taka że chcesz mieć dziecko ale są istotne powody dla którego nie możesz i musisz odkładać to to nie jest mentalność antykoncepcyjna, jeśli stosujesz bo po prostu nie chcesz mieć to wtedy jest - tu chodzi o postawę serca
Nam ksiądz mówił, że nie widzi różnicy specjalnej między npr, a prezerwatywa. Chodzi o intencje i sytuację, w której znajduje się dane małżeństwo. Są sytuacje kiedy jest dopuszczalna. Ale zasadniczo dobre nie są.
A jakie to sytuacje? Pytam serio, nie prowokuję. Po prostu jestem mocno zdziwiona takimi informacjami, nigdy nie słyszałam o dopuszczalnych wyjątkach. Nigdy też takiej wiedzy nie szukałam, może dlatego.
Npr jest uczciwszy bo wiaze sie z wyrzeczeniem: nie chce dzieci to nie korzystam z okresu kiedy wspolzycie jest najprzyjemniejsze. Prezerwatywa to podejście zjesc ciastko i miec ciastko.
postawa Twojego serca jest taka że chcesz mieć dziecko
to jeszcze kolejny niuans bo "oczywiscie" kazda kobieta przystepujac do aktu wspolzycia marzy o dziecku ..szczegolnie ta ktora juz kilkoro urodzila Jesli dazymy do tak idealnej postawy ze strony kobiety to trzeba wrocic do koncepcji wspolzycia tylko w dni dla niej plodne
Prezerwatywa to podejście zjesc ciastko i miec ciastko. --- Dokładnie używany npr jest dokładnie taki sam. Dorabianie do tego teorii, że to nie antykoncepcja, jest jednak naciągane... jak ten kondom...
Jeśli npr odkładasz poczęcie i korzystasz tylko z fazy bezwzględnie niepłodnej i postawa Twojego serca jest taka że chcesz mieć dziecko ale są istotne powody dla którego nie możesz i musisz odkładać to to nie jest mentalność antykoncepcyjna, jeśli stosujesz bo po prostu nie chcesz mieć to wtedy jest - tu chodzi o postawę serca
MAm nadziej ze to nie jakies "ustawowe" oczekiwania wobec niewiast bo wychodzi na to ze : ma byc zawsze otwarta, ma byc z tego powodu bezwzglednie radosna i jeszcze ma w sobie obudzic pragnienie bezgranicznej plodnosci w calym okresie plodnosci Chyba otworze sobie wino i krewetki
Prezerwatywa to podejście zjesc ciastko i miec ciastko. --- Dokładnie używany npr jest dokładnie taki sam. Dorabianie do tego teorii, że to nie antykoncepcja, jest jednak naciągane... jak ten kondom...
Jeśli npr odkładasz poczęcie i korzystasz tylko z fazy bezwzględnie niepłodnej i postawa Twojego serca jest taka że chcesz mieć dziecko ale są istotne powody dla którego nie możesz i musisz odkładać to to nie jest mentalność antykoncepcyjna, jeśli stosujesz bo po prostu nie chcesz mieć to wtedy jest - tu chodzi o postawę serca
Czyli generalnie nie można po prostu nie chcieć mieć dzieci w najbliższej perspektywie. Trzeba cały czas chcieć i ewentualnie z bólem serca tymczasowo stosować npr jesli poważne (czyli jakie?) powody do tego zmuszają, no i skoro już się tego dziecka nie chce to tym bardziej npr żeby przypadkiem nie czerpać ze współżycia za duzo przyjemności z prezerwatywa w dni płodne
Z tym nieczerpaniem przyjemności nie wydaje mi się poprawne. Gdyby Pan Bóg nie chciał, by seks był przyjemny, urządziłby to inaczej. Nie sądzę aby takie było stanowisko Kościoła w tej kwestii, raczej chyba znowu jednostkowa interpretacja.
Nam ksiądz mówił, że nie widzi różnicy specjalnej między npr, a prezerwatywa. Chodzi o intencje i sytuację, w której znajduje się dane małżeństwo. Są sytuacje kiedy jest dopuszczalna. Ale zasadniczo dobre nie są.
A jakie to sytuacje? Pytam serio, nie prowokuję. Po prostu jestem mocno zdziwiona takimi informacjami, nigdy nie słyszałam o dopuszczalnych wyjątkach. Nigdy też takiej wiedzy nie
To raczej nie miejsce do takich wynurzen, jeśli naprawdę Cię to interesuje, mogę napisać na priv.
@asiao mozna wogole nie wierzyć w Boga, nikt nikogo nie zmusza, w trakcie ślubu odpowiadasz na pytanie czy zechcesz przyjąć wszystkie dzieci i tu o to chcieć chodzi, czasem jest tak że zdrowie nie pozwala i co? Kościół nie oczekuje że matka będzie wystawiac Pana Boga na próbę tylko daje jej możliwość odłożenia poczęcia na jakiś czas a może i na stałe ale nie zwalnia jej z tego chce które obiecała.
a co z tymi co wierza w Boga a nie chca wiecej dzieci poza tymi ktore juz maja ?
To już musisz dopytać księdza etyka ja o swój przypadek długo szukałam odpowiedzi bo nie mogłam zrozumieć tej różnicy kiedy npr będzie antykoncepcja kiedy nie - ja dostałam odpowiedź że chodzi o otwartość serca i o to chcieć. Wiem też że są tacy co wierzą w Boga i popierają aborcje czy invitro i co z nimi? Są różni ludzie, nie ma przymusu wiary ani życia wg nauczania Kościoła - każdy podejmuje własne wybory
ale wg tego co piszesz jest bezwgledny przymus otwartosci Wydaje mi sie ze Bog jest bardziej milosierny niz nie jeden czlowiek ale moze mi sie tylko wydaje
Jeśli npr odkładasz poczęcie i korzystasz tylko z fazy bezwzględnie niepłodnej i postawa Twojego serca jest taka że chcesz mieć dziecko ale są istotne powody dla którego nie możesz i musisz odkładać to to nie jest mentalność antykoncepcyjna, jeśli stosujesz bo po prostu nie chcesz mieć to wtedy jest - tu chodzi o postawę serca --- Haha... No...
Jak postawa Twojego serca jest taka, że chcesz w ogóle jako takie, ale w ciągu najbliższych 2 lat nie chcesz, to po prostu nie chcesz ergo przez najbliższe dwa lata masz mentalność antykoncepcyjną. A jak się je*niesz w obserwacjach to rzecz jasna zaakceptujesz, zupełnie tak jakby pękła guma - też zaakceptujesz.
W otwarciu sie nie chodzi o to, zeby jak najwiecej dzieci „wyprodukować”. Chodzi tylko i wyłącznie o to, zeby te dzieci chcieć miec. Czasem jednak, dla wartości typu zdrowie matki, czy dobro już urodzonych dzieci mozna/ trzeba sie z poczęciem następnych dzieci wstrzymać, jednak jakoś tam ubolewać, ze nie mozna tych dzieci miec. Tak mniej- wiecej powinno zdrowe małżeństwo funkcjonować wg. nauki Kościoła.
W otwarciu sie nie chodzi o to, zeby jak najwiecej dzieci „wyprodukować”. Chodzi tylko i wyłącznie o to, zeby te dzieci chcieć miec. Czasem jednak, dla wartości typu zdrowie matki, czy dobro już urodzonych dzieci mozna/ trzeba sie z poczęciem następnych dzieci wstrzymać, jednak jakoś tam ubolewać, ze nie mozna tych dzieci miec. Tak mniej- wiecej powinno zdrowe małżeństwo funkcjonować wg. nauki Kościoła.
A jak ktoś jednak nie chce? Chociaż chciałby chcieć?
To moze musi sie siebie spytac dlaczego nie chce. Wygoda? Moze jakas przeszkoda, której sobie nie uświadamia? Jednak zdrowe małżeństwo powinno chcieć miec dzieci.
To moze musi sie siebie spytac dlaczego nie chce. Wygoda? Moze jakas przeszkoda, której sobie nie uświadamia? Jednak zdrowe małżeństwo powinno chcieć miec dzieci.
Alez nie musi sobie zadawać takich pytań, bo odpowiedź jest oczywista, wcale niekoniecznie związana z wygodą. Malo jest po prostu zdrowych małżeństw i tyle.
Nad czym ubolewam. Trudno jednak, by kobieta była otwarta na dziecko, gdy mąż ją zdradza. A ona go kocha i chce ratować małżeństwo, zgadza się na współżycie,(często próbując ratować , malzenstwo) ale nie mając zaufania, nie chce dziecka w sytuacji kryzysu. Albo gdy pije. Albo gdy zachowuje się jak pan Piasecki lub poseł Pieta . Piszę w tym momencie z punktu widzenia kobiety, która chce normalnego związku i dzieci, a nagle okazuje się, że jej mąż jest pijakiem, zdradzaczem, leniem, itp. Czy ona naprawdę zasługuje na potępienie, nie chcąc zachodzić w ciążę z kimś takim?
Jak dla mnie żadna , dlatego nie używam.. serio nie widzę przewagi moralnej tego pierwszego nad tym drugim .. i nigdy nie widziałam. Choć przyjmuje ze jakas jest skoro Kosciol zezwala na pierwsze , a z wyjątkiem błędnych interpretacji pojedynczych duszpasterzy , nie zezwala na to drugie.
@beatak jak dla mnie opisane przez Ciebie sytuacje pasują do „chce, ale nie moge, wiec ubolewam”. Absolutnie nie potępiam takich ludzi, bo wiem z doswiadczenia znajomych, ze to sa wielkie dramaty i nie ma co równa miara wszystkich mierzyć.
Komentarz
Owszem, można mieć wierzących sąsiadów i wierzącą rodzinę. Ale w dzisiejszych czasach to raczej wyjątek, niż reguła. Wspólnota łączy ludzi, którzy idą za Chrystusem. To co innego, niż więzy krwi, czy sąsiedztwa.
Cenię bardzo rekolekcje, wtedy doświadczam, widzę ile osob jest wierzących, głęboko wierzących, w codziennosci trudno, to dostrzec i tego doświadczyć.
---
Dokładnie używany npr jest dokładnie taki sam. Dorabianie do tego teorii, że to nie antykoncepcja, jest jednak naciągane... jak ten kondom...
to jeszcze kolejny niuans bo "oczywiscie" kazda kobieta przystepujac do aktu wspolzycia marzy o dziecku ..szczegolnie ta ktora juz kilkoro urodzila
Jesli dazymy do tak idealnej postawy ze strony kobiety to trzeba wrocic do koncepcji wspolzycia tylko w dni dla niej plodne
Chyba otworze sobie wino i krewetki
chyba taka postawa jest niedopuszczalna ...
Wydaje mi sie ze Bog jest bardziej milosierny niz nie jeden czlowiek
ale moze mi sie tylko wydaje
Jest w tym jakaś logika
---
Haha... No...
Jak postawa Twojego serca jest taka, że chcesz w ogóle jako takie, ale w ciągu najbliższych 2 lat nie chcesz, to po prostu nie chcesz ergo przez najbliższe dwa lata masz mentalność antykoncepcyjną. A jak się je*niesz w obserwacjach to rzecz jasna zaakceptujesz, zupełnie tak jakby pękła guma - też zaakceptujesz.
Jednak zdrowe małżeństwo powinno chcieć miec dzieci.
Nad czym ubolewam. Trudno jednak, by kobieta była otwarta na dziecko, gdy mąż ją zdradza. A ona go kocha i chce ratować małżeństwo, zgadza się na współżycie,(często próbując ratować , malzenstwo) ale nie mając zaufania, nie chce dziecka w sytuacji kryzysu.
Albo gdy pije.
Albo gdy zachowuje się jak pan Piasecki lub poseł Pieta .
Piszę w tym momencie z punktu widzenia kobiety, która chce normalnego związku i dzieci, a nagle okazuje się, że jej mąż jest pijakiem, zdradzaczem, leniem, itp.
Czy ona naprawdę zasługuje na potępienie, nie chcąc zachodzić w ciążę z kimś takim?