Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ks. Śniadoch o ograniczaniu potomstwa

12931333435

Komentarz

  • Jednak aby przetrzymać ten etap w którym jest ciężko i nie utknąć w nim, ale dotrzeć do dobrobytu, pozwalam sobie ponarzekać i pozrzędzić. A więc zrzędzę i narzekam wprost proporcjonalnie do trudności jakie zamierzam pokonać. Bo melancholik ma wielką cierpliwość i wiele potrafi przeczekać, ale w przeciwieństwie do innych temperamentów ta jego cierpliwość posiada pewien wentyl w postaci narzekania. Jak się zatka ten wentyl, to i cierpliwość się szybko skończy.

    A jakie problemy? A ze szkołą. Kiedyś więcej analizowałem, teraz nabrałem wprawy i przenoszę dzieci, jak tylko zetkną się z jakimś szkodliwym betonem (kiedyś próbowałem go wziąć taranem). I takim sposobem szykuje mi się chyba pierwszy rok w którym będę miał bardzo zadowolone dzieci i dużą zgodę między nimi. A dodatkowo czuję się jak małodzietny, bo tylko dwójka mi w domu została.

    Ze zdrowiem. Jak już zracjonalizowałem wszelkie opory do biorezonansu, to faktycznie okazało się że potrafi on rozwalić chyba każdy patogen, tak jakby to zrobił dobry lekarz za pomocą chemii. Jednak pojawił się problem z detoksem, bo organizm zrobił się zbyt struty (po chemii jest podobny efekt). I wtedy trzeba ciągle wybijać ten sam patogen i on ciągle się odradza, bo ma dobre warunki. A więc wróciłem do diety wspierającej wątrobę Cabot (soki i sałatki itp), bo głodówka (np post Daniela), tylko pogarsza sytuację. A więc jest to nadal etap, w którym taki jak ja melancholik musi sobie ponarzekać, aby nie przegrać ze zniechęceniem.
  • @Biznes Info widze ktoś ma podobnie jak ja, też traktuje marudzenie jako wentyl

    Podziękowali 1Biznes Info

  • J2017 powiedział(a):
    (...)
     wielodzietność nigdy mnie nie pociągała ani mi się nie podobała. Teraz mam 3 ale starsze córki mi pomagają przy maluchu.Trud wychowania dziecka jest tak duży, że doskonale rozumiem matki jedynakòw. Zauważam na forum, że wielodzietne matki uważają, że każda kobieta powinna się umęczyć tak jak one.
    ja ciągle nie wiem dlaczego osoby o takim jak powyżej podejściu (pogrubienie moje) rejestrują się na forum "wielodzietni"
    no nie rozumiem...

    ale do rzeczy
    wyrastając w środowisku oazowo-odnowowym NPR był dla mnie oczywistą oczywistością
    oboje z mężem mieliśmy braci - (po jednym) i żałowaliśmy że nie mamy więcej rodzeństwa - więc "wymyśliliśmy" sobie - że chcemy mieć 3-5 dzieci (swoją drogą do ślubu nie znałam ani jednej rodziny z większą ilością dzieci niż 5 - serio - chyba tylko z opowiadań o moich pra-pra dziadkach)
    plan był dopracowany, na początku 4 roku studiów zaczęliśmy starania (oczywiście NPR) - i co? no i półtora roku się staraliśmy - łącznie z wizytami u lekarza - co jest grane - i okazało się że (jak zwykle) plan Boży był ponad nasze "chcenie" - bo jak tylko zaszłam w ciążę - to na półtora miesiąca trafiłam do szpitala - dosłownie leżałam - z zapisem w karcie szpitalnej początek poronienia - i syn ostatecznie urodził się w terminie - 10 dni po obronie mgr
    dość szybko stwierdziliśmy - że kolejne (tak ok 9 miesięcy miał najstarszy) - nie będę się rozpisywać - ostatecznie różnica wieku między najstarszym a kolejnym jest prawie 6 lat
    teraz już wiem dlaczego (z medycznego pkt widzenia i jednocześnie jak dużo dobrego z perspektywy czasu to przyniosło)
    dość szybko pojawił się kolejny syn i po następnych 2,5 roku - czwarty syn :) w międzyczasie NPR przestał być używany - bo właściwie kojarzył mi się ze staraniem o dziecko a nie o brak - więc skoro tak - a nie czuliśmy potrzeby ani w jedną ani w drugą to po co
    tak między 3 a 4 synem zaczęłam czytać forum i okazało się że 5 to wcale nie tak dużo i dodatkowo "można" zdać się całkowicie na Wolę Bożą
    to było coś co czułam ale nie miałam pojęcia że to o to mi chodziło - prawie jak objawienie jakiejś prawdy na które dawno czekałam - że pojadę górnolotnie ;)
    potem miałam nawrót choroby na którą zaczęłam się leczyć już w LO - ale to za długo by pisać - chociaż związek ma spory bo sama choroba nie ma związku z ciążami - ale leki jak się okazało w moim przypadku mają wpływ na układ hormonalny
    straciliśmy kolejną dwójkę, potem urodziła się córka - poród narobił zamieszania w szpitalu - delikatnie rzecz biorąc - rodziłam ok 21 w piątek (przytomność straciłam ok 20:30 - i wybudzili mnie dopiero ok 7 rano w sobotę) 
    każdy lekarz ewidentnie "odradza" kolejne dzieci (poza moim u którego nie ma takiej opcji - ale widziałam po nim że uważa że bezpieczniej by było jednak zakończyć...
    no i cóż...
    rok temu straciliśmy kolejnego malucha w okolicy 9-10 tc
    i chociaż próbowałam usilnie sama siebie przekonać że może lepiej odpocząć, że wystarczy - to jednak sama siebie nawet nie potrafię przekonać - że teraz ja zarządzę że KONIEC
    no i jestem aktualnie w 7tc
    w sumie 9 ciąża, cieszę się bardzo, ale boję się powtórki
    chociaż przeważający jest pokój w sercu że cokolwiek będzie - to Bóg jakoś tak planuje że zawsze widać wcześniej czy później dobro wynikające z każdej wersji
    i tego się trzymam
    każde kolejne dziecko zmienia mnie przede wszystkim - pomaga mi walczyć z lenistwem, bałaganem, marnowaniem czasu
    nie wiem co widzą ludzie z zewnątrz - czy wyglądam na umęczoną (aktualnie czuję się bardzo zmęczona :) ) czy na zadowoloną - ale nigdy nie spotkałam się z nieprzychylnością ludzi wprost albo jakąkolwiek co by do mnie dotarła, uwagami itp. raczej pozytywne reakcje
    najgorzej na każdą kolejną ciążę to chyba moi rodzice reagują...
    i teraz czas na wazelinę
    bardzo dziękuję za to forum - na pewno zmieniło moje spojrzenie na wiele kwestii - i to nie chodzi nawet że wpływ kogoś tam na moje życie i decyzje - ale to tutaj przeczytałam o wielu rzeczach które nawet nie przyszłyby mi do głowy (o jak np. ED  no i to że można "nie planować" :) )

    dobra kończę... :)
  • @Agnicha, zdecydowanie popieram postulat dluzszego urlopu.
  • Jasne, że tak. Na każde dziecko mogłoby być np. 2 dni dodatkowo, na niepełnosprawne 5. To oczywiste, że im więcej dzieci, tym więcej do załatwienia spraw, wymagających wolnego. A te dzieci i tak kiedyś to społeczeństwu oddadzą.
    Podziękowali 1Malena
  • Ja nie pracuje, ale przeraża mnie wizja urlopu 4-5 tygodni (mój mąż ma 5 tygodni), ja kiedyś jak pracowałam miałam 8 tyg. Oczywiście wszystko rozbite na 2-3 tygodnie. 
    Tzn tak jest tu w UK.

    Teraz sobie jeżdżę na 8 tygodni, chociaż wakacje dzieci trwają 6. Ale jak przyjdzie mi pracowac, to słabo bedzie z tymi urlopami...
  • Agnicha powiedział(a):
    Oj tam..bezplatny wziąć  można 
    Kto bogatemu zabroni

    No. Jak premierowy syn ks Tymoteusz Szydło
  • O fajny temat.
    Właśnie nasz 2,5 latek odmówił przekroczenia progu przedszkola, więc kolejny rok będziemy pracować na zmianę, jedno w dzień drugie w nocy.
    I się cieszyć pięcioma dniami wakacji na rok.
    Podziękowali 1uJa
  • edytowano wrzesień 2019
    Jak mi dziecko choruje, to mi sie zwykle nie chce po lekarzach chodzic i w ogole w jakas papierologie sie bawić. Wszystko idzie z nadgodzin.
  • OlaOdPawla powiedział(a):
    O fajny temat.
    Właśnie nasz 2,5 latek odmówił przekroczenia progu przedszkola, więc kolejny rok będziemy pracować na zmianę, jedno w dzień drugie w nocy.
    I się cieszyć pięcioma dniami wakacji na rok.
    Dlaczego odmówił?
  • Nasi tez odmówili pierwszego dnia . Ale nie posłuchaliśmy ;/) dzis i wczoraj już tylko jeden odmawiał ale postawiony przed faktem dokonanym długo nie rozpaczał..
    Podziękowali 1Kasik
  • Ale co, takie wyjące oddaliście? Ja za miękka chyba jestem...
  • Większość wyje i za godzinę wesoło się bawi, na wiele lat pracy w przedszkolach widziałam kilkoro dzieci, które rzeczywiście się nie uspokajały i rozpaczały, wtedy też bym zabrała, a tak bym oddała i się pani pytała jak było potem.
  • u nas prosiły, żeby pierwsze tygodnie najlepiej tata przyprowadzał, że dziecko wyczuwa miętkość i wie u kogo ryczeć, no czasem tata ma czulsze serce. U nas od 3 dni tata odprowadza, na razie bez ryku.
  • No mój ma 2,5 roku, jest najstarszy z nowych dzieci (grupa taka przedszkolno-żłobkowa), najlepiej mówi, bez pieluchy itp, ale na adaptacji nie odstąpił mnie nawet na krok, mówił, że mu się nie podoba, że jest nudno itp. Mam złe doświadczenia z zostawianiem na siłę i pewnie sobie odpuszczę. 
    Podziękowali 1E.milia
  • Dobra, nie będę zaśmiecać wątku.
    Life is life, nawet u małodzietnych.
    Wracam do pracy to może zdążę jeszcze dziś zobaczyć starsze dzieci zanim zapomnę jak wyglądają.
    Podziękowali 1asiao
  • @OlaOdPawla a pocieszy Cię, że trzeci rok oddaje wyjące? Aktualnie 5,5 roku. Wyje. Aż zamknę za sobą drzwi. Potem przestaje. Odbieram po 4-5h zadowolone, uśmiechnięte i szczęśliwe. 
    Ale co rano ta sama histeria od otwarcia oczu do zamknięcia tych cholernych drzwi w przedszkolu...
    A jak mowie, że dziś w domu, to wyje, że nie idzie ;P

    Ale ja ta wyrodna matka, jeszcze gorsza, bo mam dzieci w placówkach, żeby chałupę, sprawy urzędowe i zakupy ogarnąć. I młodsze dzieci. Wcale nie dla pracy zawodowej. Ech.


    Atsd adaptacja z rodzicem to najgorsza rzecz, jaka w przedszkolu mogą zrobić...
  • To prawda ta adaptacja o kant tylka.. z palcem w buzi stali jeden wył. Nie mówili ze się im nie podoba bo nie mówią za wiele. 
  • Moja 3,5 latka nie płacze, ale generalnie rano jest armagedon w przedszkolu. Nawet panie sprzątające przychodzą tulić rozpaczające maluchy. Natala natomiast powiedziała pani przedszkolance, że bardzo się cieszy, bo nareszcie nauczy sie czytać :D
  • @MAFJa u nas nie każą przedłużać rozstań, jak Zosia chodziła do 3latkow odprowadzałam ja i pani pozwala mi z Amelka zostać do sniadania bo Amelka 1.5 roku wyjść nie chciała tak jej się podobało. Był taki chłopiec że histeria nieziemska, mama wpychała go i drzwi zamykała - w tym momencie chłopczyk odwracał się do klasy z uśmiechem i pędził do zabawy :) ale znam też taki przykład że nic nie pomagało, mama po miesiącu odpuściła a za rok sam chętnie przyszedł do przedszkola, nie wiem od czego to zalezy, moje dzieci nie miałam wcale problemu z przedszkolem - chyba za nudna jestem i wolały tam :) 
  • Agmar powiedział(a):
     nie wiem od czego to zalezy, moje dzieci nie miałam wcale problemu z przedszkolem - chyba za nudna jestem i wolały tam :) 
    Chyba coś w tym jest, pierwsza bardzo chętnie poszła a też miała 2,5 roku. 

    Teraz przez praktycznie 3 miesiące wakacji młody bawił się całe dnie z siostrami i sąsiadami na dworze, "samodzielna zabawa na dywanie" jawi się jako kara :/ 
  • Czasem dzieciom ciężko jak widzą inne płaczące maluchy i też się im udziela zbiorowy płacz. Moje dzieci dostawały się do przedszkola jak ktoś zrezygnował i bardzo sobie to chwaliłam, bo nie było już płaczących. Mozna spróbować przyprowadzić dziecko za tydzień lub dwa. Jednak pracowałam w żłobku i wiem, że są dzieci które ewidentnie nie nadają się do żłobka, płaczą cały dzień z małymi przerwami i z utęsknieniem wpatrują się w drzwi. 
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • Ja sobie pozwolę jeszcze wrócić do tematu narzekania tzw melanchli.
    Jest to coś czego szczerze nie znoszę i tępię u dzieci, jak jest powód żeby się wyżalić to jak najbardziej wspieram i pocieszam, ale jak mi smędzą dla zasady , albo jęczą bez przyczyny , to zawsze proponuję że zaraz będą mieli powód do jęczenia.
    Uważam że w życiu jest za dużo poważnych  trudnych sytuacji żeby koncentrować się na pierdołach i biadolić, trzeba się uczyć cieszyć tym co dobre. 

    Oczywiście taka postawa bywa czasami zgubna, już nie raz usłyszałam ," jak to ty masz doła, nie możliwe, ty nie możesz się załamywać" . 
    Ale mimo to uważam że pogoda ducha pomaga pokonywać trudności. 
  • edytowano wrzesień 2019
    No tu tez mozna przeczytac ze ktos chcial miec duzą rodzine. A pozniej dorabianie ideologii i woli bożej do tego.  No ale w koncu  Bog daje pragnienia serca jednym wielodzietnisci a innym- inne.
    Najbardziej przykre co moze byc to robienie z siebie męczennucy. Nie chcialabym zeby na wiesc o mnie moja mama plakala ze strachu i nie chcialabym tak zareagowac na wiesc o mojej ciazy...Mam to szczescie ze na kazde moje dziecko czekalam, zareagowalam szczesciem i spokojem. A kiedynie byl nienajlepszy czas to ciaze wczesnie tracilam. Dla mnie to znak ze dziecko trzeba planowac, stworzyc mu takie warunki i sobie ze ciaza bedzie blogoslawionym czasem oczekiwania a nie czasem lęku i dopustem bożym...
  • edytowano wrzesień 2019
    No nie wiem Apolonia, też to jest względne. Na mnie się nie cieszyli za bardzo, żeby nie powiedzieć wcale. Rodzina też raczej bez entuzjazmu, z tego co mi babcia opowiadała ;) . Za to potem byłam kochanym i chcianym dzieckiem.
    Więc wsluchujac się w siebie. Nie jest to dla mnie żaden problem. 
    Podziękowali 1aga---p
  • Ja uwazam ze nastawienie matki ma wplyw na psychike dziecka. Moje dzieci sa bardzo spokojne i bezproblemowe, mysle ze ten czas ciazy ma na to wplyw.
  • Pierwszy trymestr miałam depresyjny. Małgosia jest najradosniejszym dzieckiem jakie znam. ;) 
    Podziękowali 1Joanna36
  • A mnie po najweselszej i najluźniejszej ciąży urodziła się Józeczka, dzidziuś level hard. Na szczęście potem sobie przypomniała, że była chciana. ;)
  • To wszystko zależy kiedy przestanie sie jojczyć nad ta niezaplanowana ciąża. Bo znam przypadek, gdzie matka do 20-sto letniego dziecka powiedziała, ze szkoda jej, ze urodziła... bo tak jej to dziecko życie pokomplikowało... Wtedy rzeczywiście mozna miec niemała traumę. Ale jednak większość ludzi do czasu porodu akceptuje, a później cieszy dzieckiem
  • Maciejka powiedział(a):
    To wszystko zależy kiedy przestanie sie jojczyć nad ta niezaplanowana ciąża. Bo znam przypadek, gdzie matka do 20-sto letniego dziecka powiedziała, ze szkoda jej, ze urodziła... bo tak jej to dziecko życie pokomplikowało... Wtedy rzeczywiście mozna miec niemała traumę. Ale jednak większość ludzi do czasu porodu akceptuje, a później cieszy dzieckiem




    Rodzice też mogą mieć traumę jak dorosłe dziecko się stoczyło
    Skoro już o traumach mowa 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.