Czyli potwierdzasz moje wpisy, choć z nieznanych przyczyn twierdzisz inaczej. W tym dokumencie kolejny raz jest powtórzone, że zbawienie ludzi nieochrzczonych jest sytuacją wyjątkową, która może mieć miejsce jedynie w sposób dla nas niepojęty.
Niepojęty nie oznacza nieistniejący/niemożliwy Oznacza tylko, że mamy za małe zdolności poznawcze, by zrozumieć drogi, jakimi Bóg prowadzi dusze do zbawienia. Dla mnie to jest piękna prawda.
Mnie za to, od jakiegoś czasu zastanawiało, dlaczego Bóg ukazany w Starym Testamencie jest zły. Jest wiele oczywistych przykładów na dowód takiego twierdzenia. O np: rozmawia z szatanem jak z kumplem, gdy zamierzają pognębić Hioba, lub karze wyciąć w pień cały naród, czy sam osobiście morduje pierworodnych synów egipskich. Jest przynajmniej kilka fragmentów "kontrowersyjnych".
No i doczekałem się. Opisał to ks. prof. Mariusz Rosik, jeden z tłumaczy Biblii Tysiąclecia. Takie kontrowersyjne wydarzenia w biblii, były opisywane nie na bieżąco, ale po jakimś czasie. Np po 600 latach, była opisana niewola egipska i wyprowadzenie narodu wybranego z niewoli. To wydarzenie faktycznie spisywał natchniony autor, ale natchnienie poddane było subiektywnej obróbce przez światopogląd pisarza. A mentalność tamtych epok była taka, że jakby Bóg objawił się jako samo dobro, to ludzie czcili by szatana i wtedy naród wybrany niczym by się nie różnił od innych pogańskich plemion.
Bogu zależało na tym aby ludzkość uznała że jest On Jedynym Bogiem. Dopiero wtedy gdy udało się takie przekonanie utrwalić, przyszedł Jezus, z którego życia wynika że Bóg jest samym dobrem. I do tej pory ludzkość ma kłopoty, aby zaakceptować takie Boże Orędzie.
Nie ma możliwości zbawić się bez łaski uświęcającej. Natomiast nieznanymi nam drogami Bóg może tej łaski udzielić również tym, którzy formalnie do Kościoła nie należą. Czy jak to się tradycyjnie mówiło: przynależą do duszy Kościoła, nie będąc członkami ciała Kościoła.
Nie ma możliwości zbawić się bez łaski uświęcającej. Natomiast nieznanymi nam drogami Bóg może tej łaski udzielić również tym, którzy formalnie do Kościoła nie należą. Czy jak to się tradycyjnie mówiło: przynależą do duszy Kościoła, nie będąc członkami ciała Kościoła.
Może, ale nie musi ani nie koniecznie udziela każdemu.
Kto wie teraz co znaczy dokładnie "pełne stosowanie się do Bożych wymagań"? Raczej miałem na myśli pełną dziecięcą ufność w Bożą Opatrzność i na tym bazującą beztroskę i radość. Wiem, trudne do osiągnięcia, ale dobry kierunek to podstawa sukcesu. A w tych dywagacjach teologicznych, naprawdę można zabłądzić.
Czyli potwierdzasz moje wpisy, choć z nieznanych przyczyn twierdzisz inaczej. W tym dokumencie kolejny raz jest powtórzone, że zbawienie ludzi nieochrzczonych jest sytuacją wyjątkową, która może mieć miejsce jedynie w sposób dla nas niepojęty.
Sęk w tym właśnie. Może mieć miejsce. Nie musi. To nie działa z automatu.
Nie ma możliwości zbawić się bez łaski uświęcającej. Natomiast nieznanymi nam drogami Bóg może tej łaski udzielić również tym, którzy formalnie do Kościoła nie należą. Czy jak to się tradycyjnie mówiło: przynależą do duszy Kościoła, nie będąc członkami ciała Kościoła.
Może, ale nie musi ani nie koniecznie udziela każdemu.
Kościół nauczał, że, z jednej strony, zbawienie jest przejściem przez ciasną bramę, a uczniowie się dopytywali - któż się zbawi?; a z drugiej - dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, a zbawienie człowieka (udzielenie łaski) jest suwerenną decyzją Boga. Jeśli komuś nie zechce tej łaski udzielić, to jej nie udzieli.
Pytanie teologiczne: Czy jest jakaś różnica pomiędzy zbawczą łaską Bożą a łaską uświęcającą (bez której oczywiście nie możemy się zbawić)?
Zwykle mówi się o (1) łasce wiary (tym pierwszym poruszeniu woli przez Boga, by przyjął Objawienie), której konsekwencją jest usprawiedliwienie (odpuszczenie grzechów i łaska uświęcająca) oraz (2) łasce wytrwania do końca. Zbawienia dostępują ci, którzy otrzymali łaskę wytrwania do końca, czyli w momencie śmierci są w stanie łaski uświęcającej.
Mnie za to, od jakiegoś czasu zastanawiało,
dlaczego Bóg ukazany w Starym Testamencie jest zły. Jest wiele
oczywistych przykładów na dowód takiego twierdzenia. O np: rozmawia z
szatanem jak z kumplem, gdy zamierzają pognębić Hioba, lub karze wyciąć w
pień cały naród, czy sam osobiście morduje pierworodnych synów
egipskich.
Abstrahując od reszty tego co napisałeś z czym się z grubsza zgadzam - powyższe to bzdura kompletna. Sorry za bezpośredniość, ale walczę z bardzo popularnym mitem o "złym" Bogu w ST i "dobrym" Jezusie w NT.
(ciach)
Tylko po co ta twoja walka? Tego nie mogę zrozumieć. Lub ogólniej: po co Kościół walczy, jakby bronił świętości Boga? Przecież to prawda ma wyzwalać, a nie czyjeś (choćby jak najbardziej słuszne) przekonania.
Napiszesz "bzdura kompletna". A może twoje podejście jest niekompletne? Jakiegoś istotnego elementu nie bierzesz pod uwagę? Skoro sam tłumacz, czyli ktoś kto ma do czynienia z oryginalnymi tekstami, sam pisze, że wizerunek Boga w ST ma cechy zła? Że nie wspomnę o masie różnej maści badaczy biblii, którzy bazują na tym.
I jak zawsze jest to kwestia definicji. Bóg natchnął ludzi, którzy napisali Biblię. A może Bogu zależało na tym, aby ci pisarze, dali też w tekstach Biblii cząstkę siebie?
Można przyjąć, że Bóg poruszając wolę człowieka nie narusza jej natury i nie czyni bezwolną. Stąd takie rozróżnienie pomiędzy 1 i 2 łaską w ogóle nie jest konieczne.
Jako pewną analogię: wyobraź sobie, że próbujesz namówić na coś męża, więc tak aranżujesz przedstawienie mu tej sprawy, by się zgodził (wiesz, jakich argumentów użyć, być może coś obiecasz o czym wiesz, że mu na tym zależy itd.). I on się zgadza. Czy przez Twój zamiar jego decyzja stała się bezwolna? Bynajmniej. Choć gdyby nie Twoje działanie może nawet nie przeszłoby mu przez myśl to, na co się zdecydował. Wpłynęłaś na niego, a on z Twoim wpływem "współpracował" w sposób wolny.
Tylko po co ta twoja walka? Tego nie mogę zrozumieć. Lub ogólniej: po co Kościół walczy, jakby bronił świętości Boga? Przecież to prawda ma wyzwalać, a nie czyjeś (choćby jak najbardziej słuszne) przekonania.
No właśnie po to, że jedność Boga z ST z Jezusem w NT to PRAWDA. A przeciwstawianie "okrutnego" Boga w ST "dobremu" w NT to albo kłamstwo, albo pomyłka.
Właśnie dlatego że prawda ma wyzwalać, piszę o tym. Sam miałem wiele lat idiotyczne pojęcie Boga i bardzo się cieszę że ktoś mnie wyprostował w temacie.
Ja akceptuję tę prawdę.
Ja się skupiam na tym, że Bóg niewzruszenie wierzy w ludzkość i to widać w ST. I dlatego: ludzie pisali biblię i spisując dane wydarzenie zrobili to tak, aby nie kłóciło się to z ich przekonaniami. Bóg posługuję się ludźmi - to też jego cecha. Mógłby zrobić wiele rzeczy sam, ale On dla dobra ludzi, posługuje się nimi.
To co piszesz jest spójne z oficjalną nauką Kościoła. Z tym że coś zaczyna pękać w tym temacie. Pojawia się kolejne, już 6 tłumaczenie. Gdzieniegdzie zaczyna być widać pokorę wśród ludzi Kościoła. Pisząc pokorę, mam na myśli świadomość tego jak my ludzie nieużytecznymi narzędźmi jesteśmy. Autorzy ST to też byli ludzie, a nie jakieś nieomylne media.
@Anawim, przykład z bystrą żoną manipulatorką próbująca nakłonić męża do dobrych decyzji w taki sposób żeby to on sam do nich doszedł myśląc dumnie, że zrobił to niezależnie od niej to trochę taki nasz nieporadny ludzki opis i wyobrażenie na tajemne drogi Boga, którymi właśnie może docierać jego zbawcza łaska (opisana jako (1) ) skutkujacą osiągnięciem łaski uświęcającej przy przejściu na tamten świat (czyli tej (2) do zbawienia koniecznej). Ale pytanie jest o przyczynę pierwszą naszego Zbawienia czyli wolną wolę Boga wobec człowieka by go tą łaską chciał obdarować. Coś co nie jest zależne od człowieka. Choć wierzymy w to (jak KKK tłumaczy) że pragnieniem Boga jest aby wszyscy byli zbawieni to jednak dopuszczaczamy opcję że ktoś tej łaski nie otrzyma? Nie wiem jak to ugryźć ...
Tłumaczyło się to tak, że Bóg chce zbawienia wszystkich, jeśli patrzeć na to bez uwzględnienia okoliczności (tzw. wolą uprzednią). Ale faktycznie, biorąc pod uwagę okoliczności (czyli grzechy) niektórych chce potępić, według swojej sprawiedliwości.
Każde rozwiązanie ma swoje trudności w przyjęciu. To, co proponuje TecumSeh stawia Boga jako takiego oto maluczkiego, który sobie grzecznie puka do serduszka i pyta czy mnie wpuścisz. Nikt przez wieki tak tego nie rozumiał. Łaska, którą Bóg daje i która okazuje się skuteczna jest taką ze względu na decyzję Boga, a nie decyzję człowieka. Ostatni spór dotyczący tych kwestii toczył się w odniesieniu do tego, czy Bóg arbitralnie określa, kto tę łaskę otrzyma (dominikanie), czy też w oparciu o tzw. wiedzę pośrednią o tym, jak człowiek zachowałby się, gdyby łaskę dostał, udziela jej tylko tym, o których wie, że by z nią współpracowali (jezuici).
Ludzie nie przepadają za takim obrazem Boga, bo im się nie widzi, jak to być może, że komuś Bóg nie udziela skutecznej łaski zbawienia. Toż to nie jest dobry, nie? Ale takie rozumowanie załamuje się gdy dochodzimy właśnie do tematu nieochrzczonych dzieci; choć jak widać ostatnio przeważa opinia, że jednak zbawienie się należy jak psu buda.
@Anawim, przykład z bystrą żoną manipulatorką próbująca nakłonić męża do dobrych decyzji w taki sposób żeby to on sam do nich doszedł myśląc dumnie, że zrobił to niezależnie od niej to trochę taki nasz nieporadny ludzki opis i wyobrażenie na tajemne drogi Boga, którymi właśnie może docierać jego zbawcza łaska (opisana jako (1) ) skutkujacą osiągnięciem łaski uświęcającej przy przejściu na tamten świat (czyli tej (2) do zbawienia koniecznej). Ale pytanie jest o przyczynę pierwszą naszego Zbawienia czyli wolną wolę Boga wobec człowieka by go tą łaską chciał obdarować. Coś co nie jest zależne od człowieka. Choć wierzymy w to (jak KKK tłumaczy) że pragnieniem Boga jest aby wszyscy byli zbawieni to jednak dopuszczaczamy opcję że ktoś tej łaski nie otrzyma? Nie wiem jak to ugryźć ...
Tłumaczyło się to tak, że Bóg chce zbawienia wszystkich, jeśli patrzeć na to bez uwzględnienia okoliczności (tzw. wolą uprzednią). Ale faktycznie, biorąc pod uwagę okoliczności (czyli grzechy) niektórych chce potępić, według swojej sprawiedliwości.
Każde rozwiązanie ma swoje trudności w przyjęciu. To, co proponuje TecumSeh stawia Boga jako takiego oto maluczkiego, który sobie grzecznie puka do serduszka i pyta czy mnie wpuścisz. Nikt przez wieki tak tego nie rozumiał. (ciach)
O to to...
Tak jak od czasu wybrania Narodu, Bóg przekonywał go że jest Jedynym Bogiem, tak samo od czasu przyjścia na świat Jezusa, Bóg przekonuje ludzkość, że jest miłością. A człowiek jak był oporny w zamierzchłej przeszłości, tak samo jest oporny współcześnie. Bo trudno mu zaakceptować Boga, który grzecznie puka do serduszka. I to że takiego Boga można łatwo ukrzyżować.
To, co proponuje TecumSeh stawia Boga jako takiego oto maluczkiego, który sobie grzecznie puka do serduszka i pyta czy mnie wpuścisz. Nikt przez wieki tak tego nie rozumiał.
"Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy Mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną." (Ap 3,20)
Bóg jest w nas sprawcą i chcenia i działania zgodnie z Jego wolą. Nikt nie może przyjść do mnie...
Możesz wskazać jakieś autorytety teologiczne, które w przeszłości uważały tak jak Ty?
14 Aniołowi Kościoła w Laodycei* napisz: To mówi Amen*, Świadek wierny i prawdomówny, Początek* stworzenia Bożego: 15 Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! 16 A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust*. 17 Ty bowiem mówisz: "Jestem bogaty", i "wzbogaciłem się", i "niczego mi nie potrzeba", a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. 18 Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział. 19 Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! 20 Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. 21 Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie. 22 Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów».
Może używajmy kontekstów, a nie ckliwych piosenek z Taize, hmm?
Zgadza się ale też mówimy o przypadkach takich dusz (może nawet w całej historii ludzkości większość) jak wspomniane dzieci z limbusa, zamrozone zarodki, ludzie z ograniczeniami umysłowymi, i cała rzesza ludzi niewierzących, nieochrzczonych którzy choćby urodzili się i żyli w takich czasach i uwarunkowaniach że nawet nie mieli takich narzędzi (umysłowych?) by tą łaskę świadomie przyjąć bądź odrzucić.
No swietnie, że kolega przeczy temu, iż Sobór Florencki zdefiniował nauke dogmatyczna, choć potwierdza to naawet posoborowo wydane w Polsce "Brevarium fidei". Może tak by kolega posztedł na katecheze, zamiast idotyzmy pisać?
I dlatego: ludzie pisali biblię i spisując dane wydarzenie zrobili to tak, aby nie kłóciło się to z ich przekonaniami.
A skąd powyższa teza - tego nie wiem. Przyjmuje się raczej odwrotnie - to ludzie pod wpływem Boga zmieniali przekonania i to diametralnie.
Jako katolicy powinniśmy uznawać Pismo Święte za Słowo Boże a nie za coś co Bóg podyktował a człowiek sobie napisał tak, żeby mu pasowało.
To już nie tylko nie katolicyzm ale nawet nie chrześcijaństwo - nie piszę tego złośliwie, tylko serio nie kojarzę nawet odłamu chrześcijaństwa które by tak zakładało. No ale kościołów chrześcijańskich jest od cholery, więc może któryś tak ma. Ale katolicyzm to to nie jest.
Odkąd zajmowałem się błędami poznawczymi umysłu, dziwiłem się że ST jest oficjalnie tak dziwnie interpretowany. Tak jakby wbrew zasadzie: tak znaczy tak, nie znaczy nie, a wszystko inne od Złego pochodzi.
To nie ja ustawiłem Boga jako " takiego oto maluczkiego, który sobie grzecznie puka do serduszka i pyta czy mnie wpuścisz"- to Bóg się sam tak ustawił:
"Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy Mój głos i drzwi
otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną." (Ap 3,20)
Nie kwestionowali Pisma. Uważali, że to Bóg jest sprawcą tego, że ktoś głos posłyszy i drzwi otworzy; skutek pochodzi w całości od Boga i w całości od przyczyny wtórej. Dziś ludzie uważają, że stanowisko kompatybilistyczne co do rozumienia wolnej woli (determinizm i wolna wola) jest sprzeczne. Dyskusyjne w przeszłości było to co jest przyczyną udzielenia łaski skutecznej przez Boga (czyli łaski, który niechybnie spowoduje, że człowiek uwierzy czy wytrwa do końca); czy jest to arbitralna decyzja Boga czy też wiedza pośrednia co do przyszłych czynów ludzkich.
Tak jakby wbrew zasadzie: tak znaczy tak, nie znaczy nie, a wszystko inne od Złego pochodzi. --- A ten fragment dotyczy prawdomówności i tego by nie przysięgać, ale Ty znów dorabiasz fragment pod tezę. Strażnica by była dumna... Serio - Tiara Elżbieta Gas...
Zgadza się ale też mówimy o przypadkach takich dusz (może nawet w całej historii ludzkości większość) jak wspomniane dzieci z limbusa, zamrozone zarodki, ludzie z ograniczeniami umysłowymi, i cała rzesza ludzi niewierzących, nieochrzczonych którzy choćby urodzili się i żyli w takich czasach i uwarunkowaniach że nawet nie mieli takich narzędzi (umysłowych?) by tą łaskę świadomie przyjąć bądź odrzucić.
No swietnie, że kolega przeczy temu, iż Sobór Florencki zdefiniował nauke dogmatyczna, choć potwierdza to naawet posoborowo wydane w Polsce "Brevarium fidei". Może tak by kolega posztedł na katecheze, zamiast idotyzmy pisać?
Tylko, że z orzeczenia soboru nie wynika, że każde dziecko nieochrzczone idzie do limbusa. Idą te, które mają grzech pierworodny. Sobór nie orzekł, że każde dziecko nieochrzczone umierając ma grzech pierworodny - Bóg może w inny sposób, niż przez chrzest, grzech ten zgładzić, co jest oczywiste, biorąc pod uwagę możliwość zbawienia poza widzialnym Kościołem. Weźmy choćby Jana Chrzciciela, który został napełniony łaską już w macicy Elżbiety. św. Tomasz interpretuje to w ten sposób, że został uwolniony od grzechu pierworodnego i napełniony łaską.
Nie kwestionowali Pisma. Uważali, że to Bóg jest sprawcą tego, że ktoś głos posłyszy i drzwi otworzy; skutek pochodzi w całości od Boga i w całości od przyczyny wtórej. Dziś ludzie uważają, że stanowisko kompatybilistyczne co do rozumienia wolnej woli (determinizm i wolna wola) jest sprzeczne. Dyskusyjne w przeszłości było to co jest przyczyną udzielenia łaski skutecznej przez Boga (czyli łaski, który niechybnie spowoduje, że człowiek uwierzy czy wytrwa do końca); czy jest to arbitralna decyzja Boga czy też wiedza pośrednia co do przyszłych czynów ludzkich.
Zaraz zaraz - jeśli piszesz: "uważali że" to napisz konkretnie kto. Teologowie, w tym doktorzy Kościoła, różnili się między sobą. A jeśli mówisz że Kościół uważał, to są na to dokumenty, więc słucham zatem jakie.
Jeśli chodzi o podejście Kościoła to w Katechizmie kiedy mówi o człowieku - nie ma żadnych wykluczeń że jedni tak a inni inaczej. Jeśli coś dotyczy człowieka - dotyczy wszystkich.
Stąd - według Katechizmu - nie ma tak że ktoś jest wykluczony z łaski. Ale jak wiemy, nie wszyscy będą zbawieni, a zatem jeśli ktoś nie będzie, to na skutek tego że się sam z niego wykluczy.
Nie ma czegoś takiego jak łaska która jest ponad wolną wolą. A przynajmniej nie w katolicyźmie.
Synod w Orange: KANON 4 Jeśli ktoś utrzymuje, że Bóg wyczekuje naszej decyzji, abyśmy oczyścili się z grzechu, a nie wyznaje, że nawet wtedy decyzja aby się oczyścić pochodzi przez wlanie i działanie Ducha Świętego w nas, ten opiera się samemu Duchowi Świętemu, który mówi przez Salomona: "Wola jest przygotowywana przez Pana" (Prz 8:35 Septuaginta), oraz Apostoła: "Gdyż Bóg jest tym, który według swej dobrej woli sprawuje w was zarówno chcenie jak i wykonanie" (Flp 2:13).
ze św. Tomasza, odpowiedź na pytanie, czy Bóg odrzuca jakichś ludzi: Tak, Bóg odrzuca jakichś ludzi. Uzasadnienie: Wyżej powiedzieliśmy, że przeznaczenie jest
częścią opatrzności. Do opatrzności zaś, jak wyżej powiedzieliśmy należy dopuścić do jakowychś uchybień w
rzeczach jej podległych. A ponieważ opatrzność Boska prowadzi ludzi do życia wiecznego, do tejże opatrzności
należy dopuścić, by niektórzy do tego celu nie doszli; i to właśnie zwie się odrzuceniem.
Jak więc przeznaczenie jest częścią opatrzności odnośnie do tych, których Bóg prowadzi do zbawienia
wiecznego, tak odrzucenie jest częścią opatrzności odnośnie do tych, którzy od tego celu odpadają. Widać z
tego, że odrzucenie wyraża nie tylko gołe przewidzenie, ale według naszego pojmowania oznacza coś więcej,
podobnie jak i opatrzność - jak to wyżej powiedzieliśmy. Chodzi o to, że jak przeznaczenie zawiera w sobie
wolę udzielenia łaski i chwały, tak odrzucenie zawiera w sobie wolę dopuszczenia, by ktoś popadł w grzechy, i
wolę wymierzenia kary i potępienia za grzech.
Na zarzut, że toż to przecież odrzucony nie ma szans się zbawić, zatem to Bóg jest winny jego odrzuceniu odpowiada następująco: Czemu zaś Bóg tych właśnie wybrał do chwały, a tamtych odrzucił? Odpowiedź jest jedna: Wola Boga!
Trafnie oddał to Augustyn, mówiąc: "A czemu tego pociąga, a owego nie: Nie bądź skory sądzić, jeśli nie chcesz
zbłądzić". (...) Nie można też zarzucić Bogu niesprawiedliwości z tego powodu, że ludziom, którzy nie są nierówni,
gotuje nierówny los i daje nierówno. Uchybiałoby to sprawiedliwości, gdyby skutek przeznaczenia należał się
ludziom w charakterze powinności, a nie był dany z łaski. W wypadku bowiem dawania czegoś z łaski dawca
może dać według upodobania swojej woli komu chce: więcej lub mniej, byleby tylko nie odmówił nikomu tego,
co mu się należy, a więc bez naruszenia sprawiedliwości. To właśnie miał na myśli gospodarz winnicy, mówiąc:
"Weź, co twoje i odejdź ... Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę?".
Można znaleźć w Biblii pełno cytatów, które temu przeczą, i co z tego? Dlatego w naszej drodze tak ważny jest Kościół. Znam wielu mądrych, którzy studiowali Biblię i pobłądzili. Jeśli by tak rozumować jak powyżej, po co mamy czuwać, dlaczego szukać woli Pana, sam nas wezmie jeśli zechce na świętego, jeśli zechce na mordercę. Całe religie i traktaty i filozofię negują wolną wolę człowieka, wszystko można pięknie wytłumaczyć.
Komentarz
Czyli potwierdzasz moje wpisy, choć z nieznanych przyczyn twierdzisz inaczej. W tym dokumencie kolejny raz jest powtórzone, że zbawienie ludzi nieochrzczonych jest sytuacją wyjątkową, która może mieć miejsce jedynie w sposób dla nas niepojęty.
No i doczekałem się. Opisał to ks. prof. Mariusz Rosik, jeden z tłumaczy Biblii Tysiąclecia. Takie kontrowersyjne wydarzenia w biblii, były opisywane nie na bieżąco, ale po jakimś czasie. Np po 600 latach, była opisana niewola egipska i wyprowadzenie narodu wybranego z niewoli. To wydarzenie faktycznie spisywał natchniony autor, ale natchnienie poddane było subiektywnej obróbce przez światopogląd pisarza. A mentalność tamtych epok była taka, że jakby Bóg objawił się jako samo dobro, to ludzie czcili by szatana i wtedy naród wybrany niczym by się nie różnił od innych pogańskich plemion.
Bogu zależało na tym aby ludzkość uznała że jest On Jedynym Bogiem. Dopiero wtedy gdy udało się takie przekonanie utrwalić, przyszedł Jezus, z którego życia wynika że Bóg jest samym dobrem. I do tej pory ludzkość ma kłopoty, aby zaakceptować takie Boże Orędzie.
Prosto zwięźle i na temat. Nie wiem jak do tego się ma Nauczycielski Urząd Kościoła. Można? Można (szkoda że tylko fragment): https://www.miesiecznikegzorcysta.pl/na-naszych/item/2296-jak-rozumiec-biblie
Zaufanie i pełne stosowanie się do Bożych wymagań to niewątpliwie prosty przepis na zbawienie. Ale komu się uda?
Raczej miałem na myśli pełną dziecięcą ufność w Bożą Opatrzność i na tym bazującą beztroskę i radość. Wiem, trudne do osiągnięcia, ale dobry kierunek to podstawa sukcesu. A w tych dywagacjach teologicznych, naprawdę można zabłądzić.
Celowo podziękowałem, bo aż mi się humor poprawił
Napiszesz "bzdura kompletna". A może twoje podejście jest niekompletne? Jakiegoś istotnego elementu nie bierzesz pod uwagę? Skoro sam tłumacz, czyli ktoś kto ma do czynienia z oryginalnymi tekstami, sam pisze, że wizerunek Boga w ST ma cechy zła? Że nie wspomnę o masie różnej maści badaczy biblii, którzy bazują na tym.
I jak zawsze jest to kwestia definicji. Bóg natchnął ludzi, którzy napisali Biblię. A może Bogu zależało na tym, aby ci pisarze, dali też w tekstach Biblii cząstkę siebie?
Jako pewną analogię: wyobraź sobie, że próbujesz namówić na coś męża, więc tak aranżujesz przedstawienie mu tej sprawy, by się zgodził (wiesz, jakich argumentów użyć, być może coś obiecasz o czym wiesz, że mu na tym zależy itd.). I on się zgadza. Czy przez Twój zamiar jego decyzja stała się bezwolna? Bynajmniej. Choć gdyby nie Twoje działanie może nawet nie przeszłoby mu przez myśl to, na co się zdecydował. Wpłynęłaś na niego, a on z Twoim wpływem "współpracował" w sposób wolny.
Ja się skupiam na tym, że Bóg niewzruszenie wierzy w ludzkość i to widać w ST. I dlatego: ludzie pisali biblię i spisując dane wydarzenie zrobili to tak, aby nie kłóciło się to z ich przekonaniami. Bóg posługuję się ludźmi - to też jego cecha. Mógłby zrobić wiele rzeczy sam, ale On dla dobra ludzi, posługuje się nimi.
To co piszesz jest spójne z oficjalną nauką Kościoła. Z tym że coś zaczyna pękać w tym temacie. Pojawia się kolejne, już 6 tłumaczenie. Gdzieniegdzie zaczyna być widać pokorę wśród ludzi Kościoła. Pisząc pokorę, mam na myśli świadomość tego jak my ludzie nieużytecznymi narzędźmi jesteśmy. Autorzy ST to też byli ludzie, a nie jakieś nieomylne media.
Każde rozwiązanie ma swoje trudności w przyjęciu. To, co proponuje TecumSeh stawia Boga jako takiego oto maluczkiego, który sobie grzecznie puka do serduszka i pyta czy mnie wpuścisz. Nikt przez wieki tak tego nie rozumiał. Łaska, którą Bóg daje i która okazuje się skuteczna jest taką ze względu na decyzję Boga, a nie decyzję człowieka.
Ostatni spór dotyczący tych kwestii toczył się w odniesieniu do tego, czy Bóg arbitralnie określa, kto tę łaskę otrzyma (dominikanie), czy też w oparciu o tzw. wiedzę pośrednią o tym, jak człowiek zachowałby się, gdyby łaskę dostał, udziela jej tylko tym, o których wie, że by z nią współpracowali (jezuici).
Ludzie nie przepadają za takim obrazem Boga, bo im się nie widzi, jak to być może, że komuś Bóg nie udziela skutecznej łaski zbawienia. Toż to nie jest dobry, nie? Ale takie rozumowanie załamuje się gdy dochodzimy właśnie do tematu nieochrzczonych dzieci; choć jak widać ostatnio przeważa opinia, że jednak zbawienie się należy jak psu buda.
Tak jak od czasu wybrania Narodu, Bóg przekonywał go że jest Jedynym Bogiem, tak samo od czasu przyjścia na świat Jezusa, Bóg przekonuje ludzkość, że jest miłością. A człowiek jak był oporny w zamierzchłej przeszłości, tak samo jest oporny współcześnie. Bo trudno mu zaakceptować Boga, który grzecznie puka do serduszka.
I to że takiego Boga można łatwo ukrzyżować.
Możesz sobie poczytać coś takiego, akurat tam autor opowiada się po stronie jezuitów (molinistów). Dziś te koncepcje wiedzy pośredniej odgrzewa Plantinga http://www.ultramontes.pl/dogma_gratiae.htm
@Malgorzata, a tak z ciekawości, co sprawiło, że zmieniłaś zdanie? Zawsze byłaś orędowniczką teorii, że npr dla 2% małżeństw
Bóg jest w nas sprawcą i chcenia i działania zgodnie z Jego wolą. Nikt nie może przyjść do mnie...
Możesz wskazać jakieś autorytety teologiczne, które w przeszłości uważały tak jak Ty?
Może używajmy kontekstów, a nie ckliwych piosenek z Taize, hmm?
Wysyłasz TecumSeha do neonów??? MSPANC.
Niedawno trafiła do mnie gazeta "egzorcysta" z taką obleśną okładką. I tam właśnie był ten artykuł, skąd pochodzi powyższa teza. https://www.miesiecznikegzorcysta.pl/na-naszych/item/2296-jak-rozumiec-biblie
---
A ten fragment dotyczy prawdomówności i tego by nie przysięgać, ale Ty znów dorabiasz fragment pod tezę. Strażnica by była dumna... Serio - Tiara Elżbieta Gas...
Weźmy choćby Jana Chrzciciela, który został napełniony łaską już w macicy Elżbiety. św. Tomasz interpretuje to w ten sposób, że został uwolniony od grzechu pierworodnego i napełniony łaską.
KANON 4 Jeśli ktoś utrzymuje, że Bóg wyczekuje naszej decyzji, abyśmy oczyścili się z grzechu, a nie wyznaje, że nawet wtedy decyzja aby się oczyścić pochodzi przez wlanie i działanie Ducha Świętego w nas, ten opiera się samemu Duchowi Świętemu, który mówi przez Salomona: "Wola jest przygotowywana przez Pana" (Prz 8:35 Septuaginta), oraz Apostoła: "Gdyż Bóg jest tym, który według swej dobrej woli sprawuje w was zarówno chcenie jak i wykonanie" (Flp 2:13).
ze św. Tomasza, odpowiedź na pytanie, czy Bóg odrzuca jakichś ludzi:
Tak, Bóg odrzuca jakichś ludzi. Uzasadnienie: Wyżej powiedzieliśmy, że przeznaczenie jest częścią opatrzności. Do opatrzności zaś, jak wyżej powiedzieliśmy należy dopuścić do jakowychś uchybień w rzeczach jej podległych. A ponieważ opatrzność Boska prowadzi ludzi do życia wiecznego, do tejże opatrzności należy dopuścić, by niektórzy do tego celu nie doszli; i to właśnie zwie się odrzuceniem. Jak więc przeznaczenie jest częścią opatrzności odnośnie do tych, których Bóg prowadzi do zbawienia wiecznego, tak odrzucenie jest częścią opatrzności odnośnie do tych, którzy od tego celu odpadają. Widać z tego, że odrzucenie wyraża nie tylko gołe przewidzenie, ale według naszego pojmowania oznacza coś więcej, podobnie jak i opatrzność - jak to wyżej powiedzieliśmy. Chodzi o to, że jak przeznaczenie zawiera w sobie wolę udzielenia łaski i chwały, tak odrzucenie zawiera w sobie wolę dopuszczenia, by ktoś popadł w grzechy, i wolę wymierzenia kary i potępienia za grzech.
Na zarzut, że toż to przecież odrzucony nie ma szans się zbawić, zatem to Bóg jest winny jego odrzuceniu odpowiada następująco:
Czemu zaś Bóg tych właśnie wybrał do chwały, a tamtych odrzucił? Odpowiedź jest jedna: Wola Boga! Trafnie oddał to Augustyn, mówiąc: "A czemu tego pociąga, a owego nie: Nie bądź skory sądzić, jeśli nie chcesz zbłądzić". (...) Nie można też zarzucić Bogu niesprawiedliwości z tego powodu, że ludziom, którzy nie są nierówni, gotuje nierówny los i daje nierówno. Uchybiałoby to sprawiedliwości, gdyby skutek przeznaczenia należał się ludziom w charakterze powinności, a nie był dany z łaski. W wypadku bowiem dawania czegoś z łaski dawca może dać według upodobania swojej woli komu chce: więcej lub mniej, byleby tylko nie odmówił nikomu tego, co mu się należy, a więc bez naruszenia sprawiedliwości. To właśnie miał na myśli gospodarz winnicy, mówiąc: "Weź, co twoje i odejdź ... Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę?".