Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Die Zeit" o neokatechumenacie

1246789

Komentarz

  • Przecież odpowiedzi na te pytania już padły.
  • Berenika powiedział(a):
    Przecież odpowiedzi na te pytania już padły.
    Serio?
    Wybacz, doczytam. 
  • Ja niczego nie wybierałam :)
    Mam ciotkę, która jest tylko 7 lat ode mnie starsza i zawsze była dla mnie autorytetem. Jak starsza, dużo mądrzejsza siostra. Ona weszła na Drogę będąc na studiach na drugim końcu Polski i mówiła mi o katechezach, Kościele, wspólnocie. Dla mnie to było science fiction. I tak kilka lat mnie namawiała, ja zaś miałam swoje życie i zlewałam ją i jej podpowiedzi. Byłam zadowoloną z siebie nastolatką, żyjącą bujnie i łapczywie ;)

      I nie pytaj mnie dlaczego akurat któregoś dnia postanowiłam jej posłuchać i pojechałam do Jezuitów na Mały Rynek i tam zapytałam o księdza, który zajmuje się wspólnotami, bo nie wiem. On wyszedł do mnie i powiedział, że dobrze, że jestem, bo DZIŚ zaczynają się katechezy.

    Gdyby Pan Bóg kazał mi czekać pół roku, miesiąc, nawet tydzień, to bym to chyba olała. Ale to DZIŚ mnie rozwaliło i poszłam. I zostałam :)

    Więc ja niczego nie wybierałam, zostałam przyprowadzona przez Pana Boga za rękę.
  • MonikaN powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    Przecież odpowiedzi na te pytania już padły.
    Serio?
    Wybacz, doczytam. 
    No, dokładnie nie, ale między wierszami częściowo. Oczywiście, kolejne świadectwa będą miłe widziane.
  • Ja w sumie nie wiem dlaczego wybralam neokatechumenat. Moze to nie ja wybralam. Tylko Bóg mnie tam poprowadzil zeby czegos nauczyć. Ja tylko szukalam. W liceum i na studiach. Bylam parę razy na spotkaniu Ruchu Rodzin Nazaretanskich. Nie zostałam, bo niby autobusów nie było o tej porze. Jakos mnie nie pociagnelo. Potem zamierzalam do duszpasterstwa akademickiego, ale jestem nieśmiała i jakos tylko raz się odwazylam przyjsc. I tak chciałam coś więcej, jakos rozwijac życie duchowe, potrzebowałam wsparcia, bo czytanie książek o duchowosci bylo dla mnie za mało. I kiedy tak szukalam dla siebie miejsca w kościele to trafilam na katechezy. Mi akurat wtedy sam zwykły kościół parafialny nie wystarczal. Wydawalo mi się że ludzie tam przychodza tylko dla tradycji i przyzwyczajenia. Teraz widzę, że się myliłam, mieszkam w małej miejscowości, gdzie ludzie się znają i wiem już że przychodzą do kościoła, bo Bog jest dla nich ważny. Ale wtedy trudno mi było znaleźć żywą wiarę w parafii, wszystko wydawalo mi się sztywne, puste i nie zwiazane z zyciem, z problemami.
    Już nie jestem w neo, trochę dlatego że mój mąż uważa że to sekta i nie chciał.
    Bylam w tej formacji chyba ponad 6 lat.
    Co mi dało? Duzo. Zobaczyłam że inni ludzie tez poszukują Boga, sensu, tez się modlą i tez mają problemy. Bo u mnie w domu wiara to byl temat tabu, osobisty, intymny, nie rozmawialo się wcale o tym. Dało mi zachętę by czytać Pismo Święte. Pieśni też pomagały mi modlic się. Motywowalo tez do regularnej modlitwy bo liturgia w sobote, bo liturgia w tygodniu, bo spotkanie kręgu, bo regularna spowiedź.
    Dlaczego zaraz przewistawiac kościół katolicki i neokatechumenat. Czy to się wyklucza? Wiele osób z mojej wspólnoty chodziło tez codziennie do kosciola na zwykłe msze, angazowalo się w parafii np pomagajac w prowadzeniu przygotowania do bierzmowania, przy liczeniu wiernych czy szykowaniu oltarza na Boże Ciało.

  • Ja jako nastolatka byłam zapraszana na katechezy przez bliską koleżankę którą poznałam w gimnazjum. Z wielodzietnej rodziny- wtedy pierwszy raz się z taką zetknęłam. 10 ich jest. Tak mnie pociągnęli swoim świadectwem ze zapragnęłam kiedyś taką dużą rodzinę mieć. 

    Ale z zaproszeń nie korzystałam przez 2 lata. Dopiero za 3 razem. Moja mama nagle powiedziała któregoś dnia, ze czuje pragnienie pójścia gdzieś na rekolekcje, cokolwiek. A kilka dni wcześniej zostałam właśnie zaproszona po raz kolejny na katechezy. Pojechałyśmy i zostałyśmy. Pan Bóg bardzo zmieniał moje serce przez te lata. Byłam w stanie pokochać ojca na nowo. A długo go nienawidziłam za to ze odszedł od nas. I mogłabym jeszcze długo pisać :-) 
  •   Macie tam w neo staruszków 80+?
  • Tak
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • Ja tylko dodam, ze w naszej parafii ksiądz proboszcz bardzo podpiera się ludźmi ze wspólnot i wie, ze nigdy nie odmówią pomocy, niektóre rzeczy od lat robią wspólnoty, bo już nikt nie chce. To pokazuje, ze ci ludzie są w samym środku życia parafii i nie zamykają się w salkach tylko
    Podziękowali 1annabe
  • edytowano luty 2020
    Malgorzata powiedział(a):
     W tym , że inni mogą  się czuć  bardziej katoliccy od katolików  B)

    ******

    Brakuje emotki LUBIE TO
  • Ojejuju powiedział(a):


    To co powyżej  napisałaś to nie wiem skad wzięłaś takie wieści,  dla mnie to bzdura. Neoni sa najbardziej czynnymi i udzielającymi sie parafianami tu,  gdzie mieszkam. 


    Tutaj gdzie mieszkam, też tak jest. Parafia jeszcze dycha tylko dzięki obecności Drogi - są trzy wspólnoty. Gdyby nie to, trzeba było by zamknąć kolejną parafię, a kościół sprzedać.
  • edytowano luty 2020
    asiao powiedział(a):
    Mi są wspólnoty jakby obojętne bo nie mam z nimi nic wspólnego.
    Zastanawia mnie tylko,że nie walczy się tak zawzięcie o Kościół jako taki tylko o wspólnotę.


    Niebo jest wspólnotą Miłości, w jaki sposób chcesz się przygotować do wejścia tam, jeżeli tutaj, na ziemi jest Ci dobrze we własnym sosiku?
    Spodobało się Panu naszemu założyć wspólnotę, która nie była liczna - Apostołowie - a dopiero później nieco ją rozszerzyć wylewając Ducha Swiętego na modlących się w Wieczerniku. Kościół jest, powinien być, wspólnotą małych wspólnot, bo w wielkim tłumie trudno jest zbudować trwałe relacje. We wspólnocie mamy możliwość rozwijać się w kierunku posiadania siebie, w dawaniu siebie. Oczywiście, podstawą jest rodzina - najpierw najbliższa, później dalsza, ale jednak Niebo to wspólnota Miłości; nie ma tam koncentrowania się na najbliższych.

    ***

    Moim zdaniem - nie jest możliwe miłowanie całej parafialnej wspólnoty, jeżeli nie wzrasta się ku temu w małej wspólnocie.
    Podziękowali 1annabe
  • asiao powiedział(a):
    Udział we wspólnocie neo nie jest do zbawienia potrzebny 
    Może lepiej jakby ludzie nawracali się na kościół katolicki jako taki ?

    Zgadza się - udział we wspólnocie neo nie jest do zbawienia potrzebny. Jednak z doświadczenia wiem, że bardzo trudno wzrastać w chrześcijaństwie poza wspólnotą, niekoniecznie musi być neo.
    A nawracać to się masz na wiarę, a nie na Kościół, a już na pewno nie na kościół.
    Podziękowali 1annabe
  • asiao powiedział(a):
    Całe życie słyszałam tylko, że mam się poprawić, zmienić, postarać, pracować nad sobą.
    ____________________________________
    Przecież ostatecznie  na to samo wychodzi.




    Nie, nie wychodzi na to samo. Sami z siebie nic nie możemy. Im bardziej będziemy nad sobą pracować, tym słabsze będą wyniki. Wszystko co jest w nas dobre, jest łaską. My musimy jedynie otworzyć się na działanie Ducha Swiętego w nas.  Znacznie łatwiej to wychodzi we wspólnocie.
    Mnie w "neo" fascynuje to, że idąc Drogą pozwalam się uzdrawiać i kształtować Słowu, że wzrost niejako sam się dokonuje. Ja tylko idę ufając prowadzącym (katechiści), iż wiodą mnie właściwym szlakiem.
    Podziękowali 1annabe
  • Skatarzyna powiedział(a):
      Macie tam w neo staruszków 80+?
    Najstarsza siostra z 2 wspólnoty ma 94 lata, jest we wspólnocie od 4 lat i mówi, że życie zaczęło się dla niej po dziewięćdziesiątce  :D
  • Pioszo54 powiedział(a):
    a ludzie, którzy są w KK a nie są w żadnej ze wspólnot?
    jakie jest ich umiejscowienie?
    sa lepsi, gorsi czy tacy sami?
    czy Kościól złożony ze wspólnot jest Powszechnym, czy nie?

    Z tego co widzę, wspólnota parafialna jest zbiorowiskiem obcych sobie ludzi; czasami mieści w sobie jakąś zaprzyjaźnioną grupkę, ale najczęściej członek takiej wspólnoty doświadczając jakichkolwiek trudności w życiu, nie bardzo może liczyć na pomoc. 

    Jak u Ciebie wygląda spotkanie na niedzielnej Mszy św.? Czy czujesz się jednym ze wspólnotą modlących się? Czy spotykacie się (parafianie) na wspólnym posiłku Agape, np. z okazji czyiś imienin, świąt?
    Czy ludzie ze wspólnot są lepsi? Nie sądzę, wręcz przeciwnie - doświadczają, jak wiele jeszcze do dojrzałego chrześcijaństwa im brakuje.
    Ideałem jest, aby Kościół Powszechny był złożony ze wspólnot różnego typu duchowości.
  • Moją wspólnotą jest rodzina, potem sąsiedzi, niekoniecznie wierzący, potem parafia, praca i Kościół.  
    Nie uważam się za zdrową i mocną w wierze, ale skoro mam być solą ziemi to staram się  nią  być i w tym wychowywać dzieci. Wspólnoty nie są mi do tego potrzebne, wręcz uważam że przeszkadzają. 
    Mogę tylko starać się żyć wiarą. 
    Swiadectwa mnie denerwują bo to jest bardzo duży ekshibicjonizm według mnie. Nie lubię słuchać świadectw. Lubię słuchać ludzi i ich historii ale w normalnej rozmowie. Rozmawiam o Bogu i Kosciele normalnie z ludźmi, czy to w pracy, czy z sąsiadami,  czy w barze na piwie. Bardziej mnie to buduje niż wspólnota a w paru byłam. 
    Msza św wedlug mnie jest dla Boga. Nie dla wspólnoty. To jest powtórka Golgoty i ostatniej wieczerzy.
    Nie czuję zadnych wspólnot. Zrazilam się do nich. 
    Rozumiem że inni ich potrzebują, ale uważam że jest ich za dużo. 
    Osobiście odeszlam swego czasu od kościoła przez uczestniczenie we wspólnocie. Zezarlo mnie to emocjonalnie.  
    Teraz odkrywam wspólnotę rodzinną na nowo. I tu jest moja siła. W nich: w mężu,  dzieciach a przede wszytskim w Bogu i we mszy świętej. 
    Podziękowali 4Pioszo54 asiao Pola Aszna
  • edytowano luty 2020
    Fragmenty uroczystości pogrzebowych (nie trzeba się logować)



    Swiadectwa mnie denerwują bo to jest bardzo duży ekshibicjonizm według mnie. Nie lubię słuchać świadectw. Lubię słuchać ludzi i ich historii ale w normalnej rozmowie. Rozmawiam o Bogu i Kosciele normalnie z ludźmi, czy to w pracy, czy z sąsiadami,  czy w barze na piwie. Bardziej mnie to buduje niż wspólnota a w paru byłam. 

    Dawanie świadectwa, to nic innego, jak dzielenie się z kimś doświadczeniem wiary. Najczęściej ma to miejsce właśnie w "normalnej rozmowie", czasami bywa, że w barze, przy piwie. Podczas takiej rozmowy, mimochodem mówi sią, ile Jezus znaczy w moim życiu, kim jest.
    Podam jeden przykład.
    Po śmierci męża poszłam do sklepu kupić sobie chustę na głowę. To było w Krościenku nad Dunajcem - mała miejscowość zamieszkała przez ludzi konserwatywnych, ale co nieco o życiu wiedzących. Miałam ze sobą hidżab, jako nakrycie głowy, ale we wspólnocie (Ruch Światło-Życie) powiedziano mi, że nie ma mowy, abym to założyła, bo wywołam zgorszenie. No więc poszłam do sklepu. Zapytałam o chustę w jasnych, pastelowych kolorach; mówiłam, że będę ubrana na biało, to najlepsza była by biała, ale jeżeli nie ma, to jak najjaśniejsza.
    Spytano mnie - na jaką to okoliczność? Odpowiedziałam, że na pogrzeb. Widząc zdziwienie w oczach obecnych tam pań dodałam, że jestem wdową i przyjechałam właśnie tutaj męża pochować. Jakoś tak naturalnie wyszło moje świadectwo - że śmierć, to przecież pascha, przejście do następnego etapu naszego życia; ostatecznym etapem apogeum będzie nasze zmartwychwstanie. Ze mój mąż żyje, chociaż fizycznie nie jest obecny, to jednak jest blisko mnie.  Ze podczas pogrzebu cierpiąc z powodu okresowego rozstania, będę miała radość w Panu, że to nie jest czas na głęboką żałobę.
    To tylko jedna z wielu rozmów, gdy świadczą o Jezusie, tym co dla mnie i mojej rodziny uczynił, i tym co czyni nadal.

    ***

    "Msza św wedlug mnie jest dla Boga. Nie dla wspólnoty. To jest powtórka Golgoty i ostatniej wieczerzy."

    Zgubiłaś jeszcze radość zmartwychwstania. Właśnie zmartwychwstanie jest istotą naszej wiary.
    Msza św. jest dla nas - dla mnie, dla Ciebie. Bóg jej wcale nie potrzebuje, On nie odczuwa żadnego braku. On podczas Eucharystii pragnie nam się dawać.
    W Niebie i życiu po zmartwychwstaniu nie będziemy skoncentrowani na Bogu w sposób indywidualny. Będziemy żyli i doświadczali wspólnoty Miłości. Zachowując nasze ziemskie relacje, nie do nich będziemy się ograniczali.


    ***

    Dodam jeszcze.

    Fragmenty uroczystości pogrzebowych (nie trzeba się logować)



    Podziękowali 2Rejczel WandaB
  • edytowano luty 2020
    Znamy zakonnika-liturgistę, który uważa, że liturgia neo jest wzorcowa jeżeli chodzi o to, jak Kościół rozumie Eucharystię i zaangażowanie wspólnoty. W grupach studenckich, które prowadzi, także praktykuje samodzielne wypiekanie przez świeckich chleba do konsekracji. I żeby nie było, że to jakiś modernista, duchowny ten naucza chorału gregoriańskiego.
    Podziękowali 3Cart Milamama Klarcia
  • Klarcia powiedział(a):
    asiao powiedział(a):
    Udział we wspólnocie neo nie jest do zbawienia potrzebny 
    Może lepiej jakby ludzie nawracali się na kościół katolicki jako taki ?

    Zgadza się - udział we wspólnocie neo nie jest do zbawienia potrzebny. Jednak z doświadczenia wiem, że bardzo trudno wzrastać w chrześcijaństwie poza wspólnotą, niekoniecznie musi być neo.
    A nawracać to się masz na wiarę, a nie na Kościół, a już na pewno nie na kościół.

    Z tym, że rzekomych "nawróceń" jest coraz więcej ale właśnie nie ma to nic wspólnego z Kkościołem.
    Ciężko się czyta takie wpisy, że trzeba się nawracać na wiarę a nie na Kościół 
    Serio nie czujesz swojego "odlotu" ?
  • edytowano luty 2020
    Asiao, o jakich rzekomych nawroceniach ty mowisz? Ludzie zmieniaja swoje zycie jak celnik Mateusz dlatego ze doswiadczyli spotkania z Chrystusem, a Ty mowisz o rzekomych nawroceniach?. Owszem takie tez sie zdażają. Mozna skonczyc droge i tkwic w miejscu, zastapic jeden obrzadek innym. Tak jak pisal Maciek bs , kosciol Chrystusa rzymskokatolicki jest szeroki i na pewno nie są jego wolą rozne deprecjonowania i wojenki miedzy jego wyznawcami. Wtedy tylko diabel sie cieszy i ręce zaciera.
  • edytowano luty 2020
    Kościół niedostosowany do liturgii wspolnotowej wiec wspolnota wylatuje na salki układać ławki? 

    Raz - Redemptionis Sacramentum, posoborowy dokument z 2004r mówi wyraźnie gdzie można sprawować Mszę.

    Dwa - sobór (+zmiany NOMowe) widzę sobie nie poradził skoro trzeba dodatkowo symboli, zmiany ukladu itd... Porażka jak sie patrzy tegoż wspaniałego odnawiajacego Kościół soboru... mialo byc tak pieknie a tu dupa... podobnie jak w duchowosci, bo zielonoswiatkowy mezalians z Pittsburga to też akcja posoborowa.

    Rozumiem potrzebe symboli dla patologii, dla ktorej powstalo Neo - dla ludzi ze slumsow. Zaczynamy od slumsow, przez salki i przechodzimy do kosciola. A tu jest od dupy strony.

    Jakos Oaza (oko do @Klarcia) umie z tym sobie poradzic przez deuterokatechumenat - zamiast zmiwniac wystroj kościołów lub wyprowadzać ludzi z kościoła na salki, uczy ludzi jak ten kosciol rozumieć i o co w nim chodzi.
  • Asiao nie wiem kto odleciał?  :/

    jak nawracasz się na Kościół?? Nawracamy się do Boga. Kościół to ludzie. Nie nawracamy się na ludzi. 
    I wydaje mi się ze trzeba się cieszyć ze te nawrócenia są- wydaje Ci się ze jest ich więcej. Jest ich z roku na rok coraz mniej. 


    Podziękowali 2Berenika Klarcia
  • Hmm dobra niech będzie że ja odleciałam bo wg mnie zbawienia nie ma poza Kościołem 
    A neo i inne tego typu wynalazki to sekta aż przykro.
    Podziękowali 1Odrobinka
  • 1) Poza Kościołem nie ma zbawienia
    2) Kościół zalozony przez Jezusa Chrustusa jest tożsamy z tzw Kosciolem Chrystusowym
    3) Nieprawdą jest, że przynależność widzialna do Kościoła jest niekonieczna do zbawienia
    4) katolicy odchodzacy od Kosciola są w czarnej dupie bo sa poza Nim
    5) niewierzacy robiacy krok do przodu, czyli np uznajacy Jezusa za Pana i Zbawiciela, zawsze spoko, bo lepszy krok do przodu niż nie.
    6) Kościół jest wtórny do Chrystusa (najpierw nawracamy sie do Boga, a potem do Kosciola) ale być musi bo jest Jego mistycznym Ciałem i wiarę w Kościół wyznaje się podczas credo.
    Podziękowali 2asiao Odrobinka
  • Problem ze wspólnotami polega na tym że nie żyje się w swoim naturalnym środowisku,  wśród sąsiadów i bliższej/ dalszej rodziny np tylko bliżsi stają się nam członkowie wspólnoty. 
    Bardzo to widać np tu gdzie mieszkam.  Ludzie którzy są mocno zaangażowani we wspolnoty nie integrują się z ludźmi ze wsi. Oczywiście starają się żeby nie traktować tych ludzi jak gorszych od siebie i pewnie w swoim mniemaniu traktują ich na równi z braćmi i siostrami ze wspólnoty, ale nie uczestniczą w sprzataniu lasu, w urodzinach rozmaitych mieszkańców, w ogniskach,. Mają swoją wspólnotę,  ta sasiedzka jest chyba gorsza dla nich. Na pewno mniej budująca ;).
  • Problem że wspólnotami jest taki, ze mają go niektórzy na szczęście tylko którzy w nich nie są.  I sa specjalistami wtedy i potrafią ocenić obiektywnie że to sekta że strach , albo że ludzie alienuja się ze swoich naturalnych środowisk. Przykro to  czytac serio. Po raz kolejny z reszta.. 
    Podziękowali 4Polly Milamama Berenika annabe
  • Malgorzata powiedział(a):
    No tak , neoni się  samobanują od zbawienia z powodu ustawiania ławek  i wypiekania  samodzielnie  chleba.

    Mspanc 
    Gdzieś Ty to wyczytała?...
  • edytowano luty 2020
    @MAFJa ja to obserwuję tu gdzie mieszkam. I akurat nie dotyczy to neonów tylko członków OD. 
    I  ja chętnie chodzę np na dni skupienia do OD. Byłam raz na katechezach ale nie lubię takiego klimatu. 
    Nie chcę się angażować w parafię ani we wspólnotę. Wolę w rodzinę i dobre wiezi sasiedzkie. Moj wklad w parafię to składka na mszy, i wspólna z sąsiadami praca nad oltarzem na Boże Ciało, ewentualnie chodzenie na śluby,  pogrzeby sąsiadów. Jak jest sprzątanie kościoła to też przychodzę. Nie bardzo wiem jak mogłabym się bardziej w parafię angażować. Nawet takiej potrzeby nie widzę. 
    Kiedyś byłam mocno zaangażowana we wspólnotę i też wiem jak się to objawialo. Nie mialam moim zdaniem o czym rozmawiać z ludźmi spoza wspólnoty. I to nie to że czulam się lepsza. Po prostu rozmowy o dupie maryny jawily mi się jako strata czasu. Potem byłam bardziej ostrożna w kontaktach i nie aż tak otwarta na członków wspólnoty jak poprzednio. W końcu zrezygnowałam całkiem bo nic to nie dawało, zbyt ostrożnie podchodzilam do członków mojej wspolnoty, zresztą wyjechaliśmy z kraju.
    Tam skupilam się na rodzinie,  nie zamykając się na sąsiadów,  także z innych religii. I na relacjach z ludźmi wokół. Teraz też tak robię i to ma sens. 

  • > neo i inne tego typu wynalazki to sekta aż przykro.

    Przykro się zrobiło ludziom, którzy to przeczytali. Warto było?

    Pomijam już fakt, że jeżeli pięciu ostatnich papieży wspierało DN, to czy oni też należą do tej sekty? A może cały Kościół katolicki to sekta? Niektórzy bracia mocno odłączeni tak mówią.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.