U nas też w piątej klasie końca pracy nie widać. Jeszcze z zeszłego tygodnia nie wygrzebaliśmy się, a już pełno nowych zadań. Mam dość, bo od świtu do nocy tylko lekcje...
No i warto pamiętać też o tym, że i nauczyciele mają też swoje dzieci. Na razie to jest taki zryw, za chwilę będzie dramat, bo pomysły ministerstwo ma genialne tylko z realizacją problem. Czy ministrowi się wydaje, że nauczyciele zostawią swoje dzieci i pojadą do szkół, by przygotować lekcje dla uczniów?
U nas wszystko zorganizowane jeśli chodzi o szkołę. Nauczanie odbywa się on- line, w godzinach szkolnych, od 8.30 do 14.00. Kto zrobi wcześniej zadane ćwiczenia - może mieć wolne. Program jest realizowany wg tygodniowego rozkładu zajęć. Wszyscy uczniowie ze szkoły syna mają w domu szkolne laptopy, ale to już od dawna tak było.
Syn zachwycony taką edukacją, bo migiem robi obowiązkowe lekcje, potem nadrabia zaległości po chorobie (ze wzgledu na grypę był 3 tygodnie na zwolnieniu), a potem ma wolne. Mówi, że ED to jest najlepszy pomysł na naukę, bo dużo czasu zostaje na życie
@Dorotak, przygotowują lekcje??? Czytasz czy fantazjujesz? Przecież pisza w mailu: przeczytać od strony do strony, zrobić notatkę, furę zadań, plakaty, prezentacje, napisać wypracowanie. To nazywasz przygotowaniem lekcji???
Max 10 minut pracy dla nauczyciela a godziny ślęczy uczeń. Ciekawa jestem jaki procent nauczycieli zadaje sobie trud faktycznego przeprowadzenia lekcji online na różnych dostępnych platformach.
U nas jak bwzieli opiekuńczy na dzieci nauczyciele to 8 klasa nie miała by angola, polskiego, matmy, fizyki, chemia, geografia, edb, wos, biologia. Generalnie wf i religia by im została.
Tak Agnieszka, bo nauczyciele działają bez żadnego planu, żaden program nauczania ich nie obowiązuje, ot losowo wpisują strony. Zadaja odsyłania, żeby w ogóle tego nie sprawdzać. W ogóle zero pracy, zero. Maile do X klas też się same piszą. Przecież nie robią tego nauczyciele.
Aaa, Bambidu, tam gdzie prowadzą lekcje online też kwik, bo przecież uczeń niekoniecznie musi mieć sprzęt, możliwość, rodzic czas żeby udostępnić mu komputer i tak dalej. I w ogóle czemu klasa 5a ma lekcje o 9, a klasa 6b dopiero o 11.
MEN planuje, oczywiście we własnym zachwycie nad swoimi pomysłami wykazuje kompletny brak rozeznania w obszarze, w którym się wypowiada, że mają być prowadzone zajęcia z budynków szkolnych, w systemie telekonferencji. Więc o czym mowa, pytam.
Zadawanie lekcji o jakich piszecie to jest chwilowe, tymczasowe rozwiązanie. Zdalne nauczanie ma pojawić się za kilka, kilkanaście dni. I nieśmiertelne - dyrektor ma zorganizowac
Ja jeszcze czekam, jak już te wideolekcje będą, na sprzęt służbowy do tej pracy. Na drukarki, tonery, papier, najlepiej jeszcze internet niech mu w domowym biurze opłacają, proszę no ubaw po pachy.
@Dorotak, przygotowują lekcje??? Czytasz czy fantazjujesz? Przecież pisza w mailu: przeczytać od strony do strony, zrobić notatkę, furę zadań, plakaty, prezentacje, napisać wypracowanie. To nazywasz przygotowaniem lekcji???
Max 10 minut pracy dla nauczyciela a godziny ślęczy uczeń. Ciekawa jestem jaki procent nauczycieli zadaje sobie trud faktycznego przeprowadzenia lekcji online na różnych dostępnych platformach.
Ja - dziś miałam 4 w czasie rzeczywistym. Polecam TEAMS. I dodatkowo maturę próbna na messenger. Nie wspominając o wrzucaniu materiałów, prezentacji, filmów i robieniu nowych - po to, by mieli dobry materiał, a nie suche zadania. Uczniowie zachwyceni, korzystają i z angielskiego chcą więcej. Ale fakt jest też taki, że ja z nimi absolutnie wszystko konsultuję - zadaję, gdy wyrażą zgodę, do rodziców nie piszę.
Dodatkowo, znajduję materiały online, do których odsyłam. Jeśli chcą, to zrobią. O dziwo - większość robi. I są wciąż na czacie, bo zadają pytania. Nie powiem, że wszyscy, ale wielu. Dodatkowo, każdy który zrobi ma ode mnie informację zwrotną, takie mamy zalecenie (w formie kilku zdań).
Moja starsza dostała 100 (słownie sto) zestawów maturalnych z chemii do przerobienia. Młodsza - coś tam robi, ale szybciej, niż gdyby robiła w szkole. Ja ogólnie pracuję o wiele ciężej i dłużej niż podczas lekcji w szkole. Ale przy okazji sama się sporo uczę.
Ja jeszcze czekam, jak już te wideolekcje będą, na sprzęt służbowy do tej pracy. Na drukarki, tonery, papier, najlepiej jeszcze internet niech mu w domowym biurze opłacają, proszę no ubaw po pachy.
Na to nie licz. Na razie nasz wspaniały (tfu, tfu) minister nie umie się zdecydować, czy mamy robić podstawę, czy tylko powtarzać. Materiały wrzucone na stronę ministerstwa to żenada, czy ktoś z wielodzietnych korzystał? Zapraszam, są ,,wspaniałe'' .
Fakt że moje dziewczyny, szczególnie polonistki i matatyczki dzisaj pisały że ta nauka online zajmuje im znacznie więcej czasu niż gdyby jest normalnie.
Fakt że moje dziewczyny, szczególnie polonistki i matatyczki dzisaj pisały że ta nauka online zajmuje im znacznie więcej czasu niż gdyby jest normalnie.
100 razy więcej. Ja od czwartku siedzę od rana do wieczora, ogarniając platrformy i szukając aplikacji, nie mówiąc o tworzeniu sensownych materiałów.
Ja się dziś poddałam z tymi plikami w plikach i pierdylionem załączników Jak będę miała lepszy nastrój to może to ogarnę Głównym moim osobistym bólem jest to że dzieci do szkoły nie chodzą a za szkole zapłacić trzeba
Można narzekać i na nauczycieli, że dużo zadają i na dyrektorów, że nie panują nad tym, na MEN itp. i itd.
Ale musimy pamiętać, że jest to NOWA sytuacja dla nas wszystkich i tak jak my jako rodzicie się tego uczymy i ogarniamy tak samo nauczyciele też się uczą jak prowadzić wirtualne lekcje, jak wysyłać zadania jak sprawdzać.
Też się wkurzamy bo jedni przez e-dziennik, inni na maila a jeszcze inni przez Messenger'a, opanować dla całej czwórki będąc jeszcze w pracy "zdalnie" to zakrawa na doktorat :-).
Zastanawiam się tylko nad tym jak już kurz opadnie ile z tych nowych rozwiązań zostanie z nami na stałe - bo okazuje się, że wcale nie trzeba chodzić do szkoły aby się uczyć :-), można przez sieć komunikować się i zadawać lekcje.
To było do przewidzenia beatak i piortak w heroicznym zbawianiu edukacji polskiej. Cała doba poświęcona na przygotowanie lekcji, videokonferencji, drukowaniu, klejeniu, przygotowywaniu prezentacji, i jeszcze drukowaniu, drukowaniu, drukowaniu jak te świstaki w pocie czoła, zaniedbując rodzinę...ach Ci niewdzięczni , roszczeniowi rodzice ...i tak rok po roku, dzień po dniu, godzina po godzinie..ciągle to nowe wyzwania, nowy zupełnie materiał, całkiem nowe lektury, słówka świeżo wymyślone, nowa gramatyka stworzona autorska j.polskiego...cuda pani..cuda
To było do przewidzenia - Agnieszka jak zwykle wredna i złośliwa. W sumie byłabym zdziwiona, gdyby było inaczej, serio. Ale widocznie niektórym siedzenie na d...żle robi na psyche. Ja nic o klejeniu nie pisałam i nie narzekałam na ani jednego rodzica, bo nie mam powodu.
Można narzekać i na nauczycieli, że dużo zadają i na dyrektorów, że nie panują nad tym, na MEN itp. i itd.
Ale musimy pamiętać, że jest to NOWA sytuacja dla nas wszystkich i tak jak my jako rodzicie się tego uczymy i ogarniamy tak samo nauczyciele też się uczą jak prowadzić wirtualne lekcje, jak wysyłać zadania jak sprawdzać.
Też się wkurzamy bo jedni przez e-dziennik, inni na maila a jeszcze inni przez Messenger'a, opanować dla całej czwórki będąc jeszcze w pracy "zdalnie" to zakrawa na doktorat :-).
Zastanawiam się tylko nad tym jak już kurz opadnie ile z tych nowych rozwiązań zostanie z nami na stałe - bo okazuje się, że wcale nie trzeba chodzić do szkoły aby się uczyć :-), można przez sieć komunikować się i zadawać lekcje.
Niektóre pewnie zostaną - inny sposób komunikowania się z uczniami, okazuje się - dogodny dla obu stron.
Och niech sobie leci hejt na nauczycieli, tak będzie. W dobie kiedy ludzie tracą pracę i dochody z dnia na dzień, zawód, ktory wg większości społeczeństwa nie pracuje, a teraz jeszcze siedzi w domu i na dodatek dostaje przestojowe... No wiadomo, że będzie ból doopy.
Wiecie co sądzę na temat nauczycieli, ale ludzie opanujcie się. To wszystko jakoś się unormuje, zwyczajnie nikt tego nie ćwiczył, nie ma wytycznych, nie wie jak zadziała.
Moja studentka na AWF zalicza basen....pisemnie. Chodzi o pewne ćwiczenia w basenie. Niby śmieszne, ale wykładowcy robią wszystko żeby młodzież formalnie zaliczyła rok.
O panie. Nie pisz tak, bo jeszcze będę musiała Ci podziękować xD albo napisać serduszko. To byłby koniec świata
Komentarz
Na razie to jest taki zryw, za chwilę będzie dramat, bo pomysły ministerstwo ma genialne tylko z realizacją problem.
Czy ministrowi się wydaje, że nauczyciele zostawią swoje dzieci i pojadą do szkół, by przygotować lekcje dla uczniów?
U nas wszystko zorganizowane jeśli chodzi o szkołę.
Nauczanie odbywa się on- line, w godzinach szkolnych, od 8.30 do 14.00.
Kto zrobi wcześniej zadane ćwiczenia - może mieć wolne.
Program jest realizowany wg tygodniowego rozkładu zajęć.
Wszyscy uczniowie ze szkoły syna mają w domu szkolne laptopy, ale to już od dawna tak było.
Syn zachwycony taką edukacją, bo migiem robi obowiązkowe lekcje, potem nadrabia zaległości po chorobie (ze wzgledu na grypę był 3 tygodnie na zwolnieniu), a potem ma wolne. Mówi, że ED to jest najlepszy pomysł na naukę, bo dużo czasu zostaje na życie
Maile do X klas też się same piszą. Przecież nie robią tego nauczyciele.
Aaa, Bambidu, tam gdzie prowadzą lekcje online też kwik, bo przecież uczeń niekoniecznie musi mieć sprzęt, możliwość, rodzic czas żeby udostępnić mu komputer i tak dalej. I w ogóle czemu klasa 5a ma lekcje o 9, a klasa 6b dopiero o 11.
Ja pierdole.
Więc o czym mowa, pytam.
Zadawanie lekcji o jakich piszecie to jest chwilowe, tymczasowe rozwiązanie.
Zdalne nauczanie ma pojawić się za kilka, kilkanaście dni.
I nieśmiertelne - dyrektor ma zorganizowac
Dodatkowo, znajduję materiały online, do których odsyłam. Jeśli chcą, to zrobią. O dziwo - większość robi. I są wciąż na czacie, bo zadają pytania. Nie powiem, że wszyscy, ale wielu. Dodatkowo, każdy który zrobi ma ode mnie informację zwrotną, takie mamy zalecenie (w formie kilku zdań).
Moja starsza dostała 100 (słownie sto) zestawów maturalnych z chemii do przerobienia.
Młodsza - coś tam robi, ale szybciej, niż gdyby robiła w szkole.
Ja ogólnie pracuję o wiele ciężej i dłużej niż podczas lekcji w szkole. Ale przy okazji sama się sporo uczę.
Tonery, papier.
Jak będę miała lepszy nastrój to może to ogarnę
Głównym moim osobistym bólem jest to że dzieci do szkoły nie chodzą a za szkole zapłacić trzeba
Nie mam pytań, o wczesniejszą pracę.
Ja nic o klejeniu nie pisałam i nie narzekałam na ani jednego rodzica, bo nie mam powodu.
Tylko jaką norma będzie?