Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Tyle ładnych dziewczyn

1235789

Komentarz

  • TecumSeh powiedział(a):

     kąpanie, przewijanie itp w kwestii nawiązania kontaktu z dzieckiem to rzeczy drugorzędne. Albo nawet trzecio.

    Oj, w przypadku najmniejszego malucha te czynności "opiekuńcze" to jednak podstawa budowania relacji i jeden z ważnych sposobów na zapewnienie dziecku poczucia bezpieczeństwa. Jasne, że dziecko poczuje się tak samo bezpieczne gdy będzie to robić tylko mama, byle taka osoba w ogóle była.
    W moje postrzeganie świata bardziej jednak trafiają współczesne kampanie niż przyznanie matce monopolu na zajmowanie się niemowlęciem.

    TecumSeh powiedział(a):

     Faceta długotrwały płacz, którego nie rozumie i nie może zapobiec, bardzo denerwuje - a jednocześnie fakt, że jest bezradny wobec niego, denerwuje jeszcze bardziej. I ok - nad nerwami można zapanować ale na dłuższą metę to męczy - kobiety są do małych dzieci po prostu naturalnie predysponowane, a mężczyźni nie. Oczywiście są wyjątki, ale nie o nich mówimy.


    To prawda. W zdrowych relacjach (podkreślę, że w zdrowych z mojego punktu widzenia, coby się ktoś nie obruszył, bo nie taka moja intencja), ludzi to w sobie nawzajem wyczuwają. Mój mąż do maluszków podchodził zadaniowo: przebrać, nakarmić, pokołysać do snu, wstać w nocy. Natomiast od tulenia, noszenia w chuście, uspokajania z tego nieutulonego "kolkowego" płaczu byłam ja. Sama widziałam, że go to frustruje. Co nie znaczy, że nigdy nie nosił takiego małego "wyjca". Czasem nosił, gdy komunikowałam wprost, że koniec, paliwo sie skończyło, teraz on musi przejąć.
    To trochę tak jak ja nigdy nie czułam się stworzona do szpachlowania ściany czy malowania domu. A jednak, gdy potrzebował pomocy, robiliśmy to razem. Bardzo, bardzo cieszyło go to, że ubrudziłam sobie rączki.  Moim zdaniem, jeśli to tak nie działa, to inne rzeczy też nie zadziałają.
    Podziękowali 1E.milia
  • Problem  w tym że zakochany człowiek rzadko słucha głosu rozsądku a już zwlaszcza rozsądku rodziców  :)
  • edytowano kwiecień 2020
    TecumSeh powiedział(a):

    Izka powiedział(a):
    Zgodzę się że o ile kiedyś ze względu na uprzywilejowaną pozycję mężczyzn facet częściej był świnia wyłącznie a kobieta ofiarą, to teraz się to zdemokratyzowalo, ale teza ze teraz kobieta jest częściej świnia jest zbyt śmiała w mojej ocenie. 

    A ktoś tak w ogóle napisał w tym wątku? Chyba mi umknęło, ale przytocz, chętnie przeczytam.

    Izka powiedział(a):
    @TecumSeh no nie wiem o co chodzi z tymi paniami, mam nadzieję że oświecisz.

    To jest w ogóle ciekawe: często piszesz jak osoba inteligentna i oczytana, a czasem jakbyś celowo zamykała oczy na oczywistości.

    To jest artykuł napisany przez dwie kobiety, gdzie ekspertem w sprawach alimentów, prawa, i wreszcie zachowań mężczyzn - są kolejne trzy kobiety.

    Zauważyłaś w ogóle żeby tam ktokowiek - nawet teoretycznie - brał pod uwagę co mają do powiedzenia w tej sprawie mężczyźni? Nawet jesli chodzi o ich własne motywacje, które są tam przytaczane?

    W kwestii motywacji mężczyzn też się wypowiada kobieta - a przecież nietrudno było znaleźć takiego faceta, który powiedziałby to, co autorki chciałyby usłyszeć. Ale nawet tego trudu sobie nie zadały.

    Tak właśnie to wygląda w sądach rodzinnych, i tego typu instytucjach - jak to powiedział mój znajomy prawnik, to nawet nie jest tak,że prawo jest złe. O tym, że mężczyźni w sądach są z góry przegrani decyduje fakt, że 90% sędziów rodzinnych, ale i innego rodzaju ekspertów typu psycholog rodzinny itp - to kobiety.

    A naprawdę kobiety będące w stanie obiektywnie spojrzeć na konflikt na linii mężczyzna - kobieta - to rzadkość. I nie tylko w sądzie.



    To o tych świniach to moje autorskie podsumowanie może trochę brutalne. Co do tego że nie wpadłam że to była perspektywa kobieca to dzięki za wnioski, trafne, no ja na nie nie wpadłam.
     Fajna dyskusja, chociaż wewnętrznie nie godzę się na to że baby gorsze, natomiast ze w relacjach robienie świństw z obu stron jest to jak najbardziej, dorównują sobie obie strony, chociaż fizycznie facet silniejszy ale może nie chcieć skorzystać z siły. Ok i dzięki za perspektywę zeznań na policji, oby się nie przydało że trzeba az tak się upominać ze jednak było przestępstwo chociaż pan władza twierdzi inaczej. Chociaz w małych miastachbi przy męskich układach lub gdy mąż policjant to niekoniecznie 
  • Bo ta Konfederacja to jeden wielki happening.
  • Zasadniczo pierwszym zdaniem mi odpowiedziałeś, dzięki. Dokładnie o to chodzi - na frazę "mąż pomaga przy dzieciach" dostaję alergicznej wysypki. My mamy cztery starsze córki (10, 8.5, 6.5, 4.5) i dwóch synów (2.5 I 10mcy). I widzę, jaką wartość miało zaangażowanie się J od początku w normalne - ale faktycznie, zadaniowe - czynności z dziećmi. Wyprowadzić na spacer określoną trasą ;) , przewinąć, nosić wyjące (z komunikatem - ja idę spać na godzinę, ty nosisz, może wyć), przenieść lub uśpić w chuście... Potem czytanie wieczorne,  i wspólne aktywności. Kiedy wyjechałam na 4 dni na rekolekcje, koło roku temu, najmłodszy miał niecałe dwa lata - J zabrał całą piątkę pociągiem (5km pieszo do stacji, z przesiadką...) do babci. Bo by się nudzili w domu ;) 

    Zmierzam do tego, że widzę efekt zaangażowania się ojca w relację z małym dzieckiem. Córki się przyzwyczaiły, że tatuś jest bardziej stabilny niż mamusia i z jakimiś wtopami to jednak do niego. 

    Z zabawami mam podobną refleksję. Nawet ja się nie bawię z dziećmi, co dopiero J. Ale właśnie całą 5 asystują przy rąbaniu drewna. No zabawa to to nie jest, najmłodsza córka zdarła sobie kawał skóry z palca prawie dookoła. 

    I jeszcze, mam wrażenie, że mój mąż mężnieje z każdym dzieckiem. Znaczy, staje się bardziej odpowiedzialny, stanowczy, zdecydowany. Jakby ojcostwo było tym wyzwaniem, które jest ostatecznym sprawdzianem. 


    Podziękowali 4Polly beatak Izka Katia
  • uuu... ale ostro pojechała Godek w Sejmie po posłach PIS
  • edytowano kwiecień 2020
    niestety Małorzata Gosiewska z PIS (nie znoszę jej od dawna) jest wredna i chamsko potraktowałą Kaję Godek!
    przerywała jej kiedy przedstawiała projekt i nie pozwoliła dokończyć
  • Tak.Godek ma tę moc. 
  • edytowano kwiecień 2020
    stoi za nią milion ludzi
  • Biejat chce się skserować... bełkocze o prawach reprodukcyjnych
  • PSL jak zwykle w rozkroku
  • Ścigaj z PSL też ładnie dosrała PiSowi
  • M_Monia powiedział(a):
    Ida bardzo emocjonalnie piszesz. Nie wiedzialam. Nadal niewiele wiem. Nie musisz tego opusywac ale czesto poszesz ze masz 1 dziecko stad wiem. 
    W moim pytaniu nie bylo ironii i chęci dokuczenia Ci. Po prostu ono bylo na tekst ze wszystko robilas przy dziecku sama. Gratuluję, ale wszystko robilas przy jednym dziecku sama, gdyby tych dzieci bylo troje, czworo, szescioro w tym np 3 rok po roku? 
    Jestem bezpośrednia. 
    Troche jest inaczej zajac sie 1 dzieckiem bez pomocy a troche inaczej kilkoma bez wzgledu na wlasna traume nawet.
    Matka wielodzietna zostawiona przez meza z drobiazgiem sama nawet nie wyjdzie do sklepu spokojnie tylko musi ciagnac wszystkie dzieci ze sobą. Wszystkie ubrac. Wszystkie wsadzic np do podwojnego eozka i tak isc gromada. Ciezej jest jej posprzatac i nakarmic wszystke maluchy itd.


    @M_Monia , ja nie wiem jak bym sobie radziła mając sześcioro dzieci. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Nigdy nie planowałam mieć ich aż tyle.
    Chciałam mieć dwoje lub troje i z taką liczbą dzieci wiem, że dałabym sobie radę.
    Bez pomocy męża przy maluchach. Po prostu musiałabym.
    Mój mąż ma wiele dobrych cech, ale nie nadaje się do opieki nad maluszkami.
    Poza tym on zbyt intensywnie pracuje, żebym go jeszcze angażowała w dom czy opiekę.
    To zawsze były moje zadania i liczyłam się z tym, że tak być musi, nawet jak myśleliśmy o trochę większej rodzinie.

    Natomiast nie wyobrażam sobie żeby na mojej głowie był obowiązek robienia zakupów.
    Jakieś drobne - tak. Ale te duże - to razem, albo tylko mąż jeździł.



  • Rzecznik Praw Dziecka pozamiatał
  • Ida powiedział(a):

    Mój mąż ma wiele dobrych cech, ale nie nadaje się do opieki nad maluszkami.
    Poza tym on zbyt intensywnie pracuje, żebym go jeszcze angażowała w dom czy opiekę.
    To zawsze były moje zadania i liczyłam się z tym, że tak być musi, nawet jak myśleliśmy o trochę większej rodzinie.






    Ja bym się w takim razie zastanawiała czy nie warto coś w życiu przewartościować ;) Być może przy tej trójce sama też doszłabyś do takiego wniosku. Nie piszę tego jako przytyk - tak tylko dodaję na wszelki wypadek.
  • edytowano kwiecień 2020
    Ale wredoza ta Gosiewska!
    specjalnie ją wyznaczyli na prowadzenie obrad
    ona jest za aborcją!!!
    chamówa straszna
  • Myszka agresorka też dała popis
  • Piotr Uściński... z PIS, super gość!!!
  • na szczęście Terleckiego dali... zobaczyli że przegięli
  • A Godek dowaliła Ścigaj... któa byłą w komisji która usadziła projekt poprzednio
  • Terlecki wyciszył Nowicką... mocny akcent na koniec. Może sie jednak zmieni. JEstem optymistą. 
  • Są tylko dwa wnioski do głosowania!
    Jeden - odrzucenie w pierwszym czytaniu (nie przejdzie na bank)
    Drugi - niezwłoczne przystąpienie do drugiego czytania (musi przejść)
    nie ma wniosku o skierowanie do komisji.
    Głosowanie jutro przed południem.
    Podziękowali 1Polly
  • +++
    Oby nie stchórzyli tym razem.
  • TecumSeh powiedział(a):

    Ida powiedział(a):
    Zresztą mój mąż nie bardzo się nadaje do zajmowania się maluchami (poza zabawą) , ani do ogarniania domu, gotowania, etc.
    Za to umie zarobić, naprawić, zorganizować fajną wyprawę, itp.

    Nie rozumiem też argumentu, który nieraz słyszałam, że jak mąż nie zajmie się małym dzieckiem, to nie nawiąże kontaktu z nim.
    No mój jakoś nawiązał. 
    Wielu rzeczy nauczył syna, jak ten był starszy.
    I zawsze się nim mega interesuje i bardzo się o niego troszczy. 
    Jest dobrym tatą.
    Mimo, że nigdy nie wykąpał.
    Nic nie szkodzi, nie ma problemu.

    (...)


    To co piszesz @Ida, jeśli dobrze rozumiem to fakt, że Twój mąż niekoniecznie wstawał do niego w nocy, przewijał, ubierał itp - ale to mało ważne tak naprawdę, zwłaszcza że Tobie to nie przeszkadzało. Ale na pewno trzymał go na rękach, nosił, itp. A z tym naprawdę różnie bywało.

    Jest taka scena w Samych swoich, jak jakiś starszy facet widzi u swojej rodziny dziecko, ono zaczyna płakać a on kompletnie nie wie co ma zrobić. Do tego wydaje mu się że chya dzieje się naprawde źle - no bo jak ktoś płacze, to chyba go trzeba ratować, nie? Ale jak?

    I tak to zgrubsza wyglądało, stąd ta cała kampania.

    Ale @Ida, piszesz, że jak dziecko było starsze, mąż angażował się bardziej - no to super, bo tak naprawdę o to właśnie chodzi - kąpanie, przewijanie itp w kwestii nawiązania kontaktu z dzieckiem to rzeczy drugorzędne. Albo nawet trzecio.





    Syn do dziś wspomina jak tata przez parę godzin nosił go na rękach w nocy, gdy on jako czteroletnie dziecko był chory i marudny.
    Mojego noszenia aż tak nie wyróżnia, a taty - pamięta tyle lat.
    Bawili się razem sporo, jak tylko była okazja - w siłowanie, przewracanie.
    Pewnie, że tata nosił go na rękach i  przytulał. Sam bardzo to lubił.

    A jak syn trochę podrósł - to tata brał go na treningi.
    Trenował syna wieczorami po pracy, nieraz w deszczu, w śniegu i na mrozie.
    Nie było litości.
    Dziś syn mówi, że to tata nauczył go "dawać z siebie wszystko, a nawet jeszcze więcej".
    I że jest mu w życiu przez to o wiele łatwiej, bo tata wyrobił mu charakter.


    Nie przeszkadzało mi to, że mąż nie ma ochoty, ani predyspozycji do pielęgnacji niemowlaka, ani do opieki nad paroletnim dzieckiem.
    Kiedyś mąż mi powiedział, że do jego kolegi przyjechała z Polski żona z synkiem.
    Kazała mu w nocy wstawać do dziecka przez te dwa tygodnie pobytu w Norwegii, argumentując, że mąż musi "zobaczyć jak to jest".
    Jej mąż pracował ekstremalnie ciężko i nieraz w dodatku na wysokościach.
    Do tego prowadził samochód dojeżdżając do pracy.
    Mój mąż opowiedział mi o tej sytuacji, postukał się po głowie i poszedł spać.
    W nocy oczywiście do synka wstałam ja.
    Mój mąż też ciężko pracował i też na wysokościach. Dojeżdżał 100 km do pracy i z pracy.
    Nie darowałabym sobie, gdyby coś mu się stało, bo mi się nie chciało wstać w nocy do dziecka. I też w ciągu dnia nieźle byłam obciążona pracą, ale jednak to nie to samo, co harówka i wykazywanie się w pracy mojego męża.


  • Polly powiedział(a):
    Ida powiedział(a):

    Mój mąż ma wiele dobrych cech, ale nie nadaje się do opieki nad maluszkami.
    Poza tym on zbyt intensywnie pracuje, żebym go jeszcze angażowała w dom czy opiekę.
    To zawsze były moje zadania i liczyłam się z tym, że tak być musi, nawet jak myśleliśmy o trochę większej rodzinie.






    Ja bym się w takim razie zastanawiała czy nie warto coś w życiu przewartościować ;) Być może przy tej trójce sama też doszłabyś do takiego wniosku. Nie piszę tego jako przytyk - tak tylko dodaję na wszelki wypadek.



    Nie, nie warto. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy.


  • Ida powiedział(a):
    Polly powiedział(a):
    Ida powiedział(a):

    Mój mąż ma wiele dobrych cech, ale nie nadaje się do opieki nad maluszkami.
    Poza tym on zbyt intensywnie pracuje, żebym go jeszcze angażowała w dom czy opiekę.
    To zawsze były moje zadania i liczyłam się z tym, że tak być musi, nawet jak myśleliśmy o trochę większej rodzinie.






    Ja bym się w takim razie zastanawiała czy nie warto coś w życiu przewartościować ;) Być może przy tej trójce sama też doszłabyś do takiego wniosku. Nie piszę tego jako przytyk - tak tylko dodaję na wszelki wypadek.



    Nie, nie warto. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy.



    Być może. Jak już pisałam, komentuję z mojej perspektywy i perspektywy moich doświadczeń, które są inne niż twoje, więc wnioski też mają prawo być inne. To co ważne, to że konkretnym ludziom taki własnie system odpowiada.
  • Polly powiedział(a):
    +++
    Oby nie stchórzyli tym razem.
    właśnie - trzeba się modlić, drugiej takiej okazji nie będzie, czarnulce w domach... niestety utknie to w Senacie na miesiąc, potem będą musieli odrzucić poprawki Senatu, utknie znowu na miesiąc i dopiero dalej.
  • A tak o niepełnosprawnych i ich godności pisze zadeklarowana feministka, zwolenniczka małżeństw homoseksualnych, surogacji i innych takich. Poza jednym zdaniem (tym ze zwrotem "pro choice") pisze mądrze i pięknie.
    Ogromnie cieszy mnie, gdy "spotykam się" z człowiekiem będącym po drugiej stronie barykady i w wielu, tu w większości, kwestii naprawdę mogę się z nim zgodzić. Ba, mogłabym z nią nawet, do pewnego momentu, o to wszystko powalczyć ramię w ramię.
    Przeczytajcie, warto:


Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.