I dlatego ma żonę z doktoratem? Gdyby tak naprawdę wolał, to by sobie znalazł kogoś z wykształceniem średnim.
A manipulacje nagraniami Czarnka w lewicowych mediach też już były. Oni go nienawidzą.
Niektórzy wyznają zasadę: "co wolno wojewodzie (czyli im), to nie tobie smrodzie (cała reszta)". Daleko nie trzeba szukać - wystarczy wziąć pierwszego lepszego polityka z pisu, bo tam masa jest rozwodników (niektórzy są podwójnymi), zdradusów zdradzających zony/mężów, patologicznych kłamców etc. choć łamią oni zasady moralne, to bardzo ochoczo pouczają innych. Jednym z nich Jest Czarnek - mówi o cnotach niewieścich, krytykuje kobiety, które stawiają na naukę i swój rozwój i te, które nie są wielodzietne i jednocześnie sam posiada żonę stawiającą na swój rozwój i mającą tylko 2 dzieci...
Problemem jest to, że jest on ministrem edukacji a w swoich działaniach jest mocno religijny. W naszym kraju jest wolność wyznania a przy takim ministrze szkoła przestaje być świecka placowka.
Problemem jest to, że jest on ministrem edukacji a w swoich działaniach jest mocno religijny. W naszym kraju jest wolność wyznania a przy takim ministrze szkoła przestaje być świecka placowka.
to już wyrazisty katolik nie może być ministrem edukacji ?
Mnie bardziej przeraża, co władza w samorządzie związana z władzą główną, robi w szkołach. Dzieci nie dostają nauczyciela wspomagającego, bo w orzeczeniu jest zaznaczone "za zgodą organu prowadzącego". Komentarz jest taki, że to nauczyciele sobie nie radzą, nie myślą o potrzebach dziecka. Zlikwidowali grupy na informatyce. Na informację od dyrekcji, że w sali jest za gorąco, bo 24 komputery to zbyt dużo ciepła plus dzieci, samorządowiec odpowiada, że trzeba kupić wentylator. Przykłady można by mnożyć.
Jednak dużo zależy od konkretnie rządzących w gminie, mam porównanie dwóch gmin, w obu rządzi opozycja. W jednej wszystko się da załatwić, szkolnictwo się rozwija , s drugiej klepią biedę, nic się nie da...
Problemem jest to, że jest on ministrem edukacji a w swoich działaniach jest mocno religijny. W naszym kraju jest wolność wyznania a przy takim ministrze szkoła przestaje być świecka placowka.
to już wyrazisty katolik nie może być ministrem edukacji ?
Może, pod warunkiem że jego poglądy nie zaburzaja świeckiego charakteru placówek.
Przypominam, że w Polsce jest zarówno wolność wyznania jak i obowiązek szkolny do. 18 roku życia. Trzeba zapewnić możliwość pobierania nauki bez indoktrynacji.
Może rozwiązaniem byłoby stworzenie większej ilości szkół katolickich.
Ja nie mam alergii na cnoty niewieście i temu podobne sformułowania. Niewiele wiem o działaniach.
Owszem docenienie punktami wydawnictw teologicznych i KULowskich wydaje mi się słabe, ale też za mało wiem w tej sprawie.
Natomiast obowiązkowe lekcje religii lub etyki wydają mi się sensowne, są przestrzenią do rozmowy na tematy moralne. Może też zaistnieje dobra konkurencja?
cnoty to raz, a dwa to kwestia odchudzania dziewczyn. Bo obowiązkiem kobiety jest być szczupłą żeby pan i władca miał przyjemność z patrzenia i nie musiał obrzydzenia odczuwać.
Maciek, możesz sobie powiesić obrazek ministra Czarnka nad łóżkiem ale i tak nie zmienisz rzeczywistości. Czarnek odpycha młodzież od KK. Jest obrazem upadku katechizacji i szkolnictwa w Polsce pod rządami Jarozbawa.
T
Czarnek nie musi młodzieży od niczego odpychać. Robią to skuteczniej rodzice hipokryci oraz smartfony. Przeceniasz go.
Oraz beznadziejni katecheci. U syna w liceum na religię chodził on i jeden kolega. Dwie osoby. I to kilka lat przed Czarnkiem. Lekcja polegała na siedzeniu w telefonie. Nie była prowadzona katechetka miała wywalone.
Dopóki uczyli księża i siostry to miało sens a tzw.katecheci to porażka. W podstawówce gdzie uczy lubiany i mądry ksiądz frekwencja jest 80 procent dzieci same chcą chodzić.
W mojej podstawówce na religię chodzi w zasadzie 99 procent dzieci. Nie chodzą 3 osoby, 2 chłopców zdeklarowanych jako świadkowie Jehowi i jedna dziewczynka która ma muchy w nosie
Dopóki uczyli księża i siostry to miało sens a tzw.katecheci to porażka. W podstawówce gdzie uczy lubiany i mądry ksiądz frekwencja jest 80 procent dzieci same chcą chodzić.
Dlaczego tzw edukacja seksualna to ma być, zdaniem niektórych sprawa wyłącznie rodziców a nie wyedukowanych w tym obszarze nauczycieli a wychowanie religijne, znacznie delikatniejszy i dla wielu najważniejszy obszar ma być sprawą edukacji wyłącznie? Bądźmy konsekwentni. I edukację seksualna i wychowanie w wierze zostawmy wyłącznie rodzicom.
@kociara zostawiamy. Z tego względu zarówno wdż jak religia nie są zajęciami obowiązkowymi.
Tylko teoretycznie. Żeby poprowadzić zajęcia z etyki trzeba było mieć chętnych w określonej ilości i te zajęcia fakty żnie odbywały się jak zajęcia nieobowiązkowe, tj zawsze albo przed albo po lekcjach, często grupy międzyszkolne. Religia była zawsze ujęta w arkuszu i traktowana jak normalne zajęcia lekcyjne w siatce godzin, katecheci bez względu na to, ilu uczniów bylo zapisanych mieli etaty zapewnione. Ponadto całe lata była traktowana (niezgodnie z przepisami) jako domyślna zgoda, tj jeśli rodzic nie chciał to składał pismo o tym, że dziecko nie będzie uczestniczyć podczas gdy obowiązkiem było zawsze zorganizować zajęcia na wniosek rodzica. Tych przepisów zaczęto przestrzegac dopiero wtedy, kiedy zrobił się ostry dym w tym temacie i zaczęto głośno o tym mówić o pisać. Jednak nadal jest tak, że religa jest ujęta w arkuszu "z góry". Wdz, Etyka, inne zajęcia nieobowiązkowe są zawsze na końcu, na początku lekcji. Religia nie
Piszesz tak, jakby to powyższe to był standard dla wszystkich. W szkołach moich dzieci od wielu lat obowiazywaly kartki ze zgodą na uczeszczanie na religę, taka sytuacja jw. to byla ale może z 10 lat temu. Lekcje religii tak samo - odbywają się w 90 % na pierwszych lub ostatnich lekcjach. Dziwię się, ze w postepowym Poznaniu jest tak, jak piszesz. Mnie nie dziwi, że jeśli jednak mimo wszystko (czyli zla prasa lekcji religii) i tak 3/4 klasy chodziło na te lekcje, to byly w siatce godzin itp. traktowane nieco powazniej niz etyka.
W mojej szkoły religia przeważnie na ostatnich lekcjach. Katecheci zamykają szkołę. Bardzo to ułatwia wypisanie się z religii, bo można mieć 2 lekcje w tygodniu mniej i szybciej iść do domu.
Religii w szkołach w takiej formie nie powinno już być dawno. W tym czasie lepiej byłoby robić cokolwiek innego. Jeśli religia ma zostać to musi to wszystko wyglądać inaczej.
Sam fakt, że używasz sformułowania "wypisanie się z religii" mówi co nieco o realiach :P Jeśli religia jest docelowo wpisana w plan zajęć i na początku roku szkolnego wszyscy są na nią domyślnie zapisani, to jest to niezgodne z prawem. Powinno być tak - to chętni deklarują chęć uczestnictwa i się zapisują, a następnie ustala się dla nich termin prowadzenia zajęć z religii. Niestety w szkołach przeważa wariant nr 1.
Się zapisali i się wypisują. Nie można nikogo bez jego chęci zapisać
Sam fakt, że używasz sformułowania "wypisanie się z religii" mówi co nieco o realiach :P Jeśli religia jest docelowo wpisana w plan zajęć i na początku roku szkolnego wszyscy są na nią domyślnie zapisani, to jest to niezgodne z prawem. Powinno być tak - to chętni deklarują chęć uczestnictwa i się zapisują, a następnie ustala się dla nich termin prowadzenia zajęć z religii. Niestety w szkołach przeważa wariant nr 1.
Się zapisali i się wypisują. Nie można nikogo bez jego chęci zapisać
Owszem. Ale praktyka wygląda tak, że już na ostatniej w roku szkoły radzie pedagogicznej (zazwyczaj w końcówce sierpnia) wychowawcy dostają plan lekcji swoich klas z uwzględnieniem w nich lekcji religii. Zakłada się bowiem, że brak sprzeciwu jest tożsamy z deklaracja chęci. A zgody daje się do podpisu już po ułożeniu planu. To jest powszechna praktyka i nie udawajmy, że jest inaczej.
Edit Jeśli zebrane są tzw zgody czyli prośby rodziców czy deklaracje o uczestnictwie w roku szkolnym XX to nie zbeira się ich ponownie przed rozpoczeciem kolejnego roku szkolnego
W mojej szkoły religia przeważnie na ostatnich lekcjach. Katecheci zamykają szkołę. Bardzo to ułatwia wypisanie się z religii, bo można mieć 2 lekcje w tygodniu mniej i szybciej iść do domu.
Alw to jest niemożliwie w praktyce do zrobienia, by KAŻDA KLASA miała religie na ostatniej godzinie lekcyjnej. Przy 2 h w tyg. Nawet mając załóżmy 2 h lekcji religii jednego dnia w tygodniu.
Komentarz
Brzmi jak w Tradycji.
W naszym kraju jest wolność wyznania a przy takim ministrze szkoła przestaje być świecka placowka.
Przypominam, że w Polsce jest zarówno wolność wyznania jak i obowiązek szkolny do. 18 roku życia. Trzeba zapewnić możliwość pobierania nauki bez indoktrynacji.
Może rozwiązaniem byłoby stworzenie większej ilości szkół katolickich.
Nie chodzą 3 osoby, 2 chłopców zdeklarowanych jako świadkowie Jehowi i jedna dziewczynka która ma muchy w nosie
Trafiali się i dobrzy i źli wśród księży i katechetów.
Bądźmy konsekwentni.
I edukację seksualna i wychowanie w wierze zostawmy wyłącznie rodzicom.
Żeby poprowadzić zajęcia z etyki trzeba było mieć chętnych w określonej ilości i te zajęcia fakty żnie odbywały się jak zajęcia nieobowiązkowe, tj zawsze albo przed albo po lekcjach, często grupy międzyszkolne.
Religia była zawsze ujęta w arkuszu i traktowana jak normalne zajęcia lekcyjne w siatce godzin, katecheci bez względu na to, ilu uczniów bylo zapisanych mieli etaty zapewnione.
Ponadto całe lata była traktowana (niezgodnie z przepisami) jako domyślna zgoda, tj jeśli rodzic nie chciał to składał pismo o tym, że dziecko nie będzie uczestniczyć podczas gdy obowiązkiem było zawsze zorganizować zajęcia na wniosek rodzica.
Tych przepisów zaczęto przestrzegac dopiero wtedy, kiedy zrobił się ostry dym w tym temacie i zaczęto głośno o tym mówić o pisać.
Jednak nadal jest tak, że religa jest ujęta w arkuszu "z góry".
Wdz, Etyka, inne zajęcia nieobowiązkowe są zawsze na końcu, na początku lekcji.
Religia nie
Ale praktyka wygląda tak, że już na ostatniej w roku szkoły radzie pedagogicznej (zazwyczaj w końcówce sierpnia) wychowawcy dostają plan lekcji swoich klas z uwzględnieniem w nich lekcji religii.
Zakłada się bowiem, że brak sprzeciwu jest tożsamy z deklaracja chęci.
A zgody daje się do podpisu już po ułożeniu planu.
To jest powszechna praktyka i nie udawajmy, że jest inaczej.
Edit
Jeśli zebrane są tzw zgody czyli prośby rodziców czy deklaracje o uczestnictwie w roku szkolnym XX to nie zbeira się ich ponownie przed rozpoczeciem kolejnego roku szkolnego