na swoim podwórku, żona wyedukowana i pracuje, klasyczna 2 dzieci i dziewczęta uczą się a nie trenują w cnotach - ale innych krótko trzymać, żeby im do głowy kariery nie przychodziły, pismo święte studiować i dzieci robić .... jak u żydów fanatyzmy religijne się niczym nie różną
Pozwolę sobie zauważyć, że cnoty niewieście w sprzeczności z edukacją nie stoją - wręcz przeciwnie. Natomiast zachęta do rozważania Pisma Swiętego i rozrodu, w rodzinach, jest jak najbardziej O.K. Inaczej Twoje wnuki będą zmuszone studiować Koran, a wnuczki same poza obejście nie wyjdą.
***
Podziękowanie nie oznacza poparcia Twoich poglądów.
@Klarcia ja pytam czy na etyka jest kopią religii -tzn ze mówi sie tam o wierze w Boga, modli sie, mówi o ślubie kościelnym jako jedynym słusznym itd? bo u nas pewnie tak będzie.
W teorii etyka jest czymś innym od nauczania religii. W mojej okolicy (w każdym landzie może być inaczej) przedmioty te są do siebie zbliżone tematycznie. Bowiem na religii poruszanych jest bardzo dużo tematów etycznych raczej, religijne zeszły na drugi plan.
Jak najbardziej, on nawet POWINIEN być obowiązkowy. Nikomu by to na złe nie wyszło. Możnaby dzieciaki przyuczyć do jakiejś kultury osobistej, postaw prospołecznych, a nawet savoir vivre. Postępowanie dzieciaków dzisiaj jest straszliwe, życie wymagało chyba kiedyś większej dojrzałości i grzeczności. Chamstwo i cwaniakowanie było raczej powodem do wstydu.
Wychowanie dzieci leży w gestii rodziców. Pewne zasady wynosi się z domu. Jeśli w domu nie ma poszanowania dla innych, nie ma kultury, wszytko leży, to obcy człowiek nie nauczy. Jeśli dzieciak rodziców zlewa, to obcego tym bardziej.
Nie wiem czemu zawsze łatwiej przychodzi ludziom szukanie winy u innych, ze źródłem zła w członkach rodziny są obcy.
Jak najbardziej, on nawet POWINIEN być obowiązkowy. Nikomu by to na złe nie wyszło. Możnaby dzieciaki przyuczyć do jakiejś kultury osobistej, postaw prospołecznych, a nawet savoir vivre. Postępowanie dzieciaków dzisiaj jest straszliwe, życie wymagało chyba kiedyś większej dojrzałości i grzeczności. Chamstwo i cwaniakowanie było raczej powodem do wstydu.
Wychowanie dzieci leży w gestii rodziców. Pewne zasady wynosi się z domu. Jeśli w domu nie ma poszanowania dla innych, nie ma kultury, wszytko leży, to obcy człowiek nie nauczy. Jeśli dzieciak rodziców zlewa, to obcego tym bardziej.
Nie wiem czemu zawsze łatwiej przychodzi ludziom szukanie winy u innych, ze źródłem zła w członkach rodziny są obcy.
Ja bym jeszcze dodała ze jak najbardziej, wychowanie należy do rodziców a do szkoły powinno należeć WYMAGANIE przestrzeganiania określonych zachowań, wartości, norm, zakazow i nakazów. Jak najbardziej uniwersalnych i jak najbardziej pożądanych w społeczeństwie. Tj uczciwość, pracowitość, wysiłek, dobre maniery, szacunek itp. A tak to teraz mamy milion różnych preferencji rodzicielskich i nagonki na szkoły, bo jak to tak, opresyjne szkoły mają wchodzić w moje kompetencje??? No way. Za tamtego się weźcie, to jest bandzior. Ale od mojego pępuszka wara. No i mamy to co mamy Ty masz prawo rzadac, oczekiwac Ona też ma prawo I on I weź tu teraz pogódź te wszystkie prawa.
Jak najbardziej, on nawet POWINIEN być obowiązkowy. Nikomu by to na złe nie wyszło. Możnaby dzieciaki przyuczyć do jakiejś kultury osobistej, postaw prospołecznych, a nawet savoir vivre. Postępowanie dzieciaków dzisiaj jest straszliwe, życie wymagało chyba kiedyś większej dojrzałości i grzeczności. Chamstwo i cwaniakowanie było raczej powodem do wstydu.
Wychowanie dzieci leży w gestii rodziców. Pewne zasady wynosi się z domu. Jeśli w domu nie ma poszanowania dla innych, nie ma kultury, wszytko leży, to obcy człowiek nie nauczy. Jeśli dzieciak rodziców zlewa, to obcego tym bardziej.
Nie wiem czemu zawsze łatwiej przychodzi ludziom szukanie winy u innych, ze źródłem zła w członkach rodziny są obcy.
Ja bym jeszcze dodała ze jak najbardziej, wychowanie należy do rodziców a do szkoły powinno należeć WYMAGANIE przestrzeganiania określonych zachowań, wartości, norm, zakazow i nakazów. Jak najbardziej uniwersalnych i jak najbardziej pożądanych w społeczeństwie. Tj uczciwość, pracowitość, wysiłek, dobre maniery, szacunek itp. A tak to teraz mamy milion różnych preferencji rodzicielskich i nagonki na szkoły, bo jak to tak, opresyjne szkoły mają wchodzić w moje kompetencje??? No way. Za tamtego się weźcie, to jest bandzior. Ale od mojego pępuszka wara. No i mamy to co mamy Ty masz prawo rzadac, oczekiwac Ona też ma prawo I on I weź tu teraz pogódź te wszystkie prawa.
za mojego dziecięctwa i młodości to było oczywiste, mało tego, wszyscy (znaczy ogół) dorośli o to dbali
Dodam jeszcze, że strasznie frustrująco i wk.. działa na mnie współczesny bełkot pseudo psychopedagogiczny. Który nie dość, że nie wspiera rodziców to dodatkowo powoduje totalny chaos. Bo z jednej strony mamy uwaznosc (o. Kolejne pijecie, które mnie niemożebnie wk...) a z drugiej wciska się przeświadczenie, że każdy czlowiek to ma być wredna, roszczeniowa, agresywna, krótkowzroczna itp istota, dla której nie liczy się nic poza jego własną psychika i ciałem. Czyli po prostu roszczeniowosc, chamstwo, grubiaństwo, skrajny egoizm, czysty hedonizm itp pod pięknie brzmiącymi hasłami typu stawianie granic, dobrostan psychiczny, realizacja własnych idei, pragnień, prawo do samodecydowania itp. Owszem. Jednostka jest ważna. Ale społeczenstwo to tysięcy jednostek. Nie da się w żaden sposób zapewnić prawa dla jednostki o np samodecydowaniu, samostanowieniu, realizacji własnych pragnień, rozwoju wg własnego planu itp bo zsraz, a rogiem jest inna jednostka z takimi samymi zapędami. A wszyscy słyszymy, że mamy prawo do... A potem zaskoczenie, że się nie udaje.
@kociara Według mnie ważne jest by dbać o siebie i swój samorozwój. Człowiek który nie jest szczęśliwy ze sobą nie będzie dobrym człowiekiem dla innych. A nawet jeśli będzie to sfrustrowany.
Ale takie rzeczy raczej powinno mówić dorosłym,
W szkołach jednak powinno się uczyć jakiejś dyscypliny, pracy zespołowej.
@kociara Chyba że masz na myśli matki zapatrzone we własne dzieci i nie widzące ich błędów. Tak samo rakowe zachowania jak dziewczyna usprawiedliwiająca największe wady swojego faceta.
@kociara Według mnie ważne jest by dbać o siebie i swój samorozwój. Człowiek który nie jest szczęśliwy ze sobą nie będzie dobrym człowiekiem dla innych. A nawet jeśli będzie to sfrustrowany.
Ale takie rzeczy raczej powinno mówić dorosłym,
W szkołach jednak powinno się uczyć jakiejś dyscypliny, pracy zespołowej.
Mówię np o tym, że nie da się np pogodzić prawa dziecka z adhd do ekspresji ruchowej i werbalnej wg jego potrzeb z potrzebą cichego, wrażliwego dziecka ciszy, spokoju i bezpieczeństwa polegającego na tym, że otoczenie będzie dla niego przewidywalne.
Nie da się pogodzić potrzeb wszystkich dzieci w klasie wg wymagań ich rodziców. Nie da się posadzić w pierwszej a do tego osobnej ławce tuż obok nauczyciela wszystkich dzieci, które mają to zapisane w opinii czy tak chce rodzic. (Autentyk-w klasie 19 os 6 dzieci ma taki zapis) Itp itd To oczywiście przekłada się na inne, pozaszkolne obszary, ale dyskutujemy o czarnku więc daje przykłady szkolne. Takich przykładów mogę mnożyć. Kiedyś słowo kompromis dość dobrze funkcjonowało w praktycznym życiu. Teraz nie ma na to miejsca Podobnie jak kiedyś istniało coś takiego jak nieszczęśliwy wypadek, zbwog niekorzystnych okoliczności, siła natury iyp.teraz za wszelką cenę trzeba znaleźć winnego.
@kociara Według mnie ważne jest by dbać o siebie i swój samorozwój. Człowiek który nie jest szczęśliwy ze sobą nie będzie dobrym człowiekiem dla innych. A nawet jeśli będzie to sfrustrowany.
Ale takie rzeczy raczej powinno mówić dorosłym,
W szkołach jednak powinno się uczyć jakiejś dyscypliny, pracy zespołowej.
Mówię np o tym, że nie da się np pogodzić prawa dziecka z adhd do ekspresji ruchowej i werbalnej wg jego potrzeb z potrzebą cichego, wrażliwego dziecka ciszy, spokoju i bezpieczeństwa polegającego na tym, że otoczenie będzie dla niego przewidywalne.
Nie da się pogodzić potrzeb wszystkich dzieci w klasie wg wymagań ich rodziców. Nie da się posadzić w pierwszej a do tego osobnej ławce tuż obok nauczyciela wszystkich dzieci, które mają to zapisane w opinii czy tak chce rodzic. (Autentyk-w klasie 19 os 6 dzieci ma taki zapis) Itp itd To oczywiście przekłada się na inne, pozaszkolne obszary, ale dyskutujemy o czarnku więc daje przykłady szkolne. Takich przykładów mogę mnożyć. Kiedyś słowo kompromis dość dobrze funkcjonowało w praktycznym życiu. Teraz nie ma na to miejsca Podobnie jak kiedyś istniało coś takiego jak nieszczęśliwy wypadek, zbwog niekorzystnych okoliczności, siła natury iyp.teraz za wszelką cenę trzeba znaleźć winnego.
A można zrobić oddzielne klasy dla dzieci spokojnych i dla tych pobudzonych? Skrzywdzi to kogoś?
6 osób pewnie i nie da się posadzić w pierwszej ławce, ale w pierwszych i drugich ławkach przecież już można.
Co do szukania winnych za wszelką cenę, to zgadzam się w 100%. Kompletnie niezrozumiałe dla mnie zjawisko. Z czego się bierze, nie wiem. Ale to jakaś masowa tendencja chyba już prawie wszędzie np. gdy wydarzy się jakieś nieszczęście, to pod artykułem mnóstwo komentarzy oceniających kto, jak i dlaczego nawalił, gdy tymczasem żadne szczegóły nie są podane. A nawet ostatnio zostałam uraczona historią, że jak małe dziecko zapłacze to babcia przybiega na piętro, bo matka nie umie się zająć, pewnie krzywdzi. Tak więc skoro dziecko zapłacze to winna matka...
A gdybyś była nauczycielem, chciałabyś uczyć w klasach ,,dla pobudzonych;;? Pracuję w szkole od ponad 20 lat, pierwsze lata pracy to gimnazjum i podstawówka, czyli dość trudny wiek. Wystarczyła jedna osoba, by rozwalić lekcję. Nie wyobrażam sobie pracy w pełnym składzie tzw ,,pobudzonych. Zresztą, pachnie mi to segregcją.
Ogólnie, jeśli ktoś chce naprawdę dobrze pracować to to bardzo ciężka praca
To nie jest kwestia chęci, które, podejrzewam, ma większość ludzi, którzy ida do tego dośc niewdzięcznego zawodu. To raczej kwestia narzędzi, który szeregowy nauczyciel najczęsciej nie ma, ba - nie ma ich nawet dyrektor. Trudnego i nawet niebezpiecznego ucznia nie jest łatwo usunąc ze szkoły.
Przykład? W mojej dawnej szkole (nierejonowej) uczeń zaatakował nożem trenera. Zgodnie z wszelkimi procedurami uczeń został usunięty ze szkoły (po wielu wcześniejszych krokach, ostrzeżeniach, karach niższego rzędu itp). Matka nie mogła pogodzić się z decyzją i złożyła skargę do kuratorium. Kuratorium - jak zawsze w takich sytuacjach - wszczęło w szkole kontrolę, która trwała miesiąc (na wszelki wypadek skontrolowało wszystko co się dało). Koszmarna i nieprzyjemna sytuacja. Co prawda, decyzja dyrekcji pozostała w mocy i uczeń zmienił szkołę, ale jeszcze miesiac śmiał sie nam wszystkim w twarz i stanowił zagrożenie dla całej społeczności.
Segregacja zaczyna się z chwilą uzyskania orzeczenia o specjalnych potrzebach. Spotkałam się z sytuacją, gdy dziecko ciche zostało posadzone z nadpobudliwym. Przy interwencji rodziców nauczyciel bronił swojego pomysłu, bo chciał by ten spokojny miał dobry wpływ na tego rozrabiającego. Jak on wływał na tego cichego było nieistotne, bo uczeń spokojny nie rozwala lekcji więc można jego potrzeby pominąć. Dopiero psycholog szkolny wpłynął na nauczyciela. Skoro takie sytuacje mają miejsce, to nie dziwi, że rodzice chodzą z pretensjami do szkoły i bronią swojego pępuszka. Szkoła która skupia się głównie na uczniach z orzeczeniami i do nich nauczyciele dostosowują swoje zachowanie staje się szkołą specjalną.
A gdy bronią pępuszka, który atakuje nożem i zawiadamiaja kuratorium, gdy uczeń ma ponieść konsekwencje?
Przykład? W mojej dawnej szkole (nierejonowej) uczeń zaatakował nożem trenera. Zgodnie z wszelkimi procedurami uczeń został usunięty ze szkoły (po wielu wcześniejszych krokach, ostrzeżeniach, karach niższego rzędu itp).
Czy chłopak miał sprawę w sądzie? Za coś takiego mógł trafić do zakładu poprawczego.
Przykład? W mojej dawnej szkole (nierejonowej) uczeń zaatakował nożem trenera. Zgodnie z wszelkimi procedurami uczeń został usunięty ze szkoły (po wielu wcześniejszych krokach, ostrzeżeniach, karach niższego rzędu itp).
Czy chłopak miał sprawę w sądzie? Za coś takiego mógł trafić do zakładu poprawczego.
Nie wiem, bo ja zmieniłam pracę. Miał wtedy 14-15 lat.
Przykład? W mojej dawnej szkole (nierejonowej) uczeń zaatakował nożem trenera. Zgodnie z wszelkimi procedurami uczeń został usunięty ze szkoły (po wielu wcześniejszych krokach, ostrzeżeniach, karach niższego rzędu itp).
Czy chłopak miał sprawę w sądzie? Za coś takiego mógł trafić do zakładu poprawczego.
Za coś takiego to co najwyżej miałby kuratora. Co nie zmienia sytuacji szkoły, która nie może ucznia w zaden sposób usunąć. O ewentualnym tzw zakładzie poprawczym decyduje sąd. A sprawy trwają. No mój sąd zaczyna rozpatrywać spray z 2018.r.
Ja wiedziałam, że jak tylko zaczniemy krytykować Czarna to od razu pinaqi się mniej lub bardziej zaowalowana krytyka tych nierobów nauczycieli.
Większość zna szkole i jej realia wyłącznie jako rodzic swojego dziecka czy dzieci.
Sami dostrzegacie wiele absurdów ale w finale i tak kończy się wpisem krytykującym nauczycieli, najłagodniejsze to "No przecież mozna.... To i owo". Bo tak się wydaje kwidy nie zna się realiów.
Wyobraźcie sobie, że chirurg ma w jednym momencie czy w przeciągu jednego dyżuru JEDNOCZEŚNIE zoperować wyrostek, usunąć nowotwór i wstawić zastawke Do tego wypisać pełną dokumentację i zajrzeć do pacjenta operowanego dobę wcześniej.
Albo jako matka masz jedni zesbie przewinąć pół roczniaka, opatrzeć oparzona rączkę dwulatka, rozdzielić bójkę 4latjow i jeszxze zrobić zupę, pranie powiescic i zawieźć 16 latka na zawosy/trening/rehabilitację. Przesadzam? Nie. Ja wiem, że zaraz pwieicie, se to jej to samo. A ja pwleim, że i nawet więcej. Bo nauczyciel ma pod opieką jednocześnie 23 osoby i musi zadbac o bezpieczeństwo każdego z nich. O o absurdach już pisałam kiedyś.
O tym, że nie wolno dziecka wypuścić do toalety ale też nie iwolno go nie wypuścić.
O tym, że jak dziecko biegnie po schodach albo korytarzu bo uciekło z klasy - a nie wolno go łapać wg przepisow) i rozbije głowę - odpowiedzialność ponosi nauczyciel. Nawet. Jak nie miał fizycznej możliwości temu zapobiec.
O tym, że trzeba zapobiec bójce i jej efektom pomiędzy Stasiem i Jasiem ale nie wolno dotknąć zadnego.
O tym, że jak ci z klasy nawieje zaburzony Jaś to nie wiesz, co robić, bo klasy nie wolno zostawić a jak Jaś sobie coś zrobi to dyscyplinarka.
O tym, że każda uwaga, wypowiedz, informacja kierowana do ucznia moze urazić i jego i rodzica i jak jest skarga do kuratorium, to kuratorium robi wszystko, by udowodnic, jaką szkoła niekompetentna. Rodzic ma prawo nakłamać, pomówić, obrazić nauczyciela np w skardze do kuratorium i nie ponosi za to zadnej konsekwencji
O tym, że jak uczeń lub rodzic zwyzywa nauczyciela to kuratorium rozkłada ręce i mówi "No taka rola, taki zawód, możecie jedynie z cywilki"
O tym, że to szkoła ma stawać na uszach by dawać nieskończone ilości szans na poprawienie oceny. I nawet, jak wszystko zgodnie z przepisami to i tak są naciski, żeby zmieniać decyzję na korzyść ucznia. Przykład sprzed 3 tyg Uczeń w kl 1-3 pomimo zajęć dodatkowych (w szkole) i zdjęć w szkole pomimo lockdownu nie otrzymuje promocji. Matka przyjmuje do wiadomości, nie robi przeszkód. Po czym po zako czenku zdjęć skarga do kuratorium. Wizytator ustnie Ka, w zmwinic decyzję. Dyrektor nie ulega. Wizytator straszy konsekwencjami i ponownie nakazuje zmienić decyzję ale teraz już poprzez uchwałę nadzyqczajnej rady pedagogicznej (nie ma podstaw ale z kuratorem nikt nie dyskutuje) Rada ped ponownie nie promuje ucznia. Wizytator czepia się, że nie ma opinii poradni o powtarzaniu - nie musi jej być) ani zgody matki (też nie musi być). Dyrekcja nadal nei ulega i za radą innych dyrektorów prosi o wytyczne na piśmie. Kuratorium w postaci wizytatora w rozmowi nadal naciska na promocje. Po drodze kontrola dokumentacji i szereg zastrzezen, niezgodnych że stanem faktycznym.
O tym, jak kuratorium podchodzi do bójki dzieci PO LEKCJACH I POZA TERENEM SZKOŁY pisała już beatak.
Mój uczeń, który zaatakował od tyłu nauczyciela i zaczął go dusić dopiero po kilku miesiącach dostał karę w postaci 20h prac społecznych. A żeby było weselej, nauczyciel początkowo nie reagował, rozłożył szeroko ręce i nogi, żeby nie było możliwości uznania go za agresora. Dopiero jak już tracił oddech jednym rzutem powalił na glebę chłopaka. A koledzy nagrywali. Nie zdążyli umieścić w sieci tylko tego fragmentu, na którym widać ostatni akt.
Porada kuratorium? No cóż. Taka praca. Nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Natomiast musicie popracować nad tym, by uczniowie nie korzystali z telefonów. Dodam, że nie wolno za robić, a nawet jak zabronisz to nie masz możliwości respektowania tego przepisu i karania za jego nieprzestrzeganie. Nei wolno zabrać telefonu uczniowi. I nic się nie i zmienia jest coraz gorzej.
Segregacja zaczyna się z chwilą uzyskania orzeczenia o specjalnych potrzebach. Spotkałam się z sytuacją, gdy dziecko ciche zostało posadzone z nadpobudliwym. Przy interwencji rodziców nauczyciel bronił swojego pomysłu, bo chciał by ten spokojny miał dobry wpływ na tego rozrabiającego. Jak on wływał na tego cichego było nieistotne, bo uczeń spokojny nie rozwala lekcji więc można jego potrzeby pominąć. Dopiero psycholog szkolny wpłynął na nauczyciela. Skoro takie sytuacje mają miejsce, to nie dziwi, że rodzice chodzą z pretensjami do szkoły i bronią swojego pępuszka. Szkoła która skupia się głównie na uczniach z orzeczeniami i do nich nauczyciele dostosowują swoje zachowanie staje się szkołą specjalną.
A gdy bronią pępuszka, który atakuje nożem i zawiadamiaja kuratorium, gdy uczeń ma ponieść konsekwencje?
A co robili nauczyciele w młodszych klasach? Dziecko grzeczne, spokojne, bez żadnych orzeczeń nagle zaatakowało nożem?
Kociara miała rację; jak zwykle nauczyciele winni.
Segregacja zaczyna się z chwilą uzyskania orzeczenia o specjalnych potrzebach. Spotkałam się z sytuacją, gdy dziecko ciche zostało posadzone z nadpobudliwym. Przy interwencji rodziców nauczyciel bronił swojego pomysłu, bo chciał by ten spokojny miał dobry wpływ na tego rozrabiającego. Jak on wływał na tego cichego było nieistotne, bo uczeń spokojny nie rozwala lekcji więc można jego potrzeby pominąć. Dopiero psycholog szkolny wpłynął na nauczyciela. Skoro takie sytuacje mają miejsce, to nie dziwi, że rodzice chodzą z pretensjami do szkoły i bronią swojego pępuszka. Szkoła która skupia się głównie na uczniach z orzeczeniami i do nich nauczyciele dostosowują swoje zachowanie staje się szkołą specjalną.
A gdy bronią pępuszka, który atakuje nożem i zawiadamiaja kuratorium, gdy uczeń ma ponieść konsekwencje?
A co robili nauczyciele w młodszych klasach? Dziecko grzeczne, spokojne, bez żadnych orzeczeń nagle zaatakowało nożem?
Kociara miała rację; jak zwykle nauczyciele winni.
Dziecko nigdy nie było grzeczne i bez orzeczeń. Ale szkoła miała sobie z tym radzić i spowodować, by uczeń przyswajał wiedzę i realizował obowiązek szkolny. Kolejne kontrakty, umowy, rozmowy z matką, psychologiem, pedagogiem, trenerem - niewiele dały. Ja osobiście uważam, że to wina domu rodzinnego i brak refleksji i chęci do współpracy ze strony matki (miałam w swojej wychowawczej klasie innego jej syna i zdążyłam przez 3 lata poznać tę rodzinę i metody wychowawcze, a właściwie ich brak).
Segregacja zaczyna się z chwilą uzyskania orzeczenia o specjalnych potrzebach. Spotkałam się z sytuacją, gdy dziecko ciche zostało posadzone z nadpobudliwym. Przy interwencji rodziców nauczyciel bronił swojego pomysłu, bo chciał by ten spokojny miał dobry wpływ na tego rozrabiającego. Jak on wływał na tego cichego było nieistotne, bo uczeń spokojny nie rozwala lekcji więc można jego potrzeby pominąć. Dopiero psycholog szkolny wpłynął na nauczyciela. Skoro takie sytuacje mają miejsce, to nie dziwi, że rodzice chodzą z pretensjami do szkoły i bronią swojego pępuszka. Szkoła która skupia się głównie na uczniach z orzeczeniami i do nich nauczyciele dostosowują swoje zachowanie staje się szkołą specjalną.
A gdy bronią pępuszka, który atakuje nożem i zawiadamiaja kuratorium, gdy uczeń ma ponieść konsekwencje?
A co robili nauczyciele w młodszych klasach? Dziecko grzeczne, spokojne, bez żadnych orzeczeń nagle zaatakowało nożem?
Kociara miała rację; jak zwykle nauczyciele winni.
Ano właśnie Bo przecież samo bycie nauczycielem daje ci magiczne moce powstrzymywania różnych ataków dzieciaków jedynie samym spojrzeniem i telepatia. A Ty uważasz, matuleczka że tylko dziecko niespokojne i z orzeczeniem może to zrobić? A nawet jeśli ma orzeczenie to co? Gdyby zaatakował Twoje dziecko to powiedziałabyś wówczas - aaa. Ok. Ma orzeczenie. Nie róbmy afery.
Problem w tym, że te magiczne orzeczenia to tylko papier. W sensie, że nie zmienia osobowości ucznia ani nie eliminuje potemcjalnych agresywnych zachowań. Dodam też, że szkola nie jest miejscem na terapię a sama terapia trwa latami czasami. A w tym czasie wydarzeń tragicznych może być wiele.
Chodziło o to, że jak dzieciak ma orzeczenie, to w ogóle nauczyciele wszystko na to zrzucają. I tak dzieciak idzie przez edukację z papierem, który zapewnia mu wolne od właściwego zachowania.
Bywa też tak, że nauczyciele przymykają oko na złe zachowanie, by dziecku nie było przykro, że ma zwróconą uwagę, by rodzice przypadkiem nie poszli na skargę do dyrekcji. I efekt ten sam- dzieciak nie ma jasnego przekazu, że pewne zachowania są nieakceptowalne.
Matuleczka, pracujesz w szkole i sądzisz po sobie, jak rozumiem?
@beatak@kociara ja znam ten system trochę z różnych stron. Jestem rodzicem, byłem pracownikiem Instytutu Badań Edukacyjnych, kuratorem sądowym, dyrektorem placówki opiekuńczo wychowawczej, instruktorem harcerskim itp. Uczucie bezradności w różnych sytuacjach nie jest mi obce, czasem także strach o konsekwencje dla mnie i mojej rodziny wynikające z działań dzieci/nauczycieli/innych rodziców itp. Chodzi mi tylko po głowie pytanie o realne możliwości zmiany w edukacji, takiej którą jakiś minister jakby się nie nazywał mógłby wdrożyć. Ja mam wrażenie, że z różnych rzeczy na które może mieć wpływ minister odwróciłbym filozofię kształcenia nauczycieli. Uważam kompetencje społeczne, psychologiczne etc. za znacznie istotniejsze od stricte matematycznych, przyrodniczych czy językowych. Chciałbym jednolitych studiów nauczycielskich że specjalizacjami przedmiotowymi. Co o tym sądzicie?
@beatak@kociara ja znam ten system trochę z różnych stron. Jestem rodzicem, byłem pracownikiem Instytutu Badań Edukacyjnych, kuratorem sądowym, dyrektorem placówki opiekuńczo wychowawczej, instruktorem harcerskim itp. Uczucie bezradności w różnych sytuacjach nie jest mi obce, czasem także strach o konsekwencje dla mnie i mojej rodziny wynikające z działań dzieci/nauczycieli/innych rodziców itp. Chodzi mi tylko po głowie pytanie o realne możliwości zmiany w edukacji, takiej którą jakiś minister jakby się nie nazywał mógłby wdrożyć. Ja mam wrażenie, że z różnych rzeczy na które może mieć wpływ minister odwróciłbym filozofię kształcenia nauczycieli. Uważam kompetencje społeczne, psychologiczne etc. za znacznie istotniejsze od stricte matematycznych, przyrodniczych czy językowych. Chciałbym jednolitych studiów nauczycielskich że specjalizacjami przedmiotowymi. Co o tym sądzicie?
Myślę, że to niezły pomysł. Nie uważam przy tym, że kompetencje społeczne są ważniejsze niz przedmiotowe. Uważam, że są równoważne.
Ja sądzę, że nauczyciel powinien być przede wszystkim dobrym fachowcem, tak jak w Finlandii, gdzie nikt nie oczekuje od niego tego, by był psychologiem, opiekunem, wychowawcą. Widziałam na wlasne oczy jak funkcjonuje tam edukacja i to moje marzenie. Ma uczyć i to jego główne zadanie. I z tego ma być rozliczany i tego trzeba od niego wymagać.
Przede wszystkim należy zaczac od tego, że nikt przez kilkadziesiąt lat nie miał odwagi ani pomysłu, jak rozwalić stary system. Tylko po kawałku, każdy chciał coś mądrego czy głupiego dodać. I każdy uważa, że na medycynie i edukacji się zna, bo każdy był uczniem i choć raz w życiu chorował I tak mamy socjalistyczny (czy nawet nadal pruski) model w kapitalistycznym świecie. Czyli marzymy o fińskim, norweskim ale przy polskiej filozofia, że "mnie się należy". Opieka do wieczora, forsowania własnych pomysłów, naciski i rządania rodziców.
Zlikwidować kuratoria, pozostawić realnie działające ośrodki doskonalenia zawodowego. Kuratoria w żaden sposób nie są wsparciem dla szkół. Są polityczna i ideową policją. Twór, który robi więcej złego niż dobrego i obniża prestiż zawodu nieustannie snując narrację, jak to nad nauczycielem trzeba bat trzymać i go pilnować, karać, niszczyć. Szkoła lzajmuje się wyłącznie edukacja i opieką. Nie zajmuje się terapeutyzowaniem rodziców, sprawdzaniem ich kompetencji, warunków, nie pilotuje ich leczenia, terapii. Szkoła nie jest darmowa niańka i spluwaczka dla narodowych frustracji. Nauczyciele są traktowani na równi z innymi zawodami, z tymi samymi wymaganiami i przywilejami. A przede wszystkim nie są traktowani jak ostatni. Nie powiem co. Nie mają tyle papierogii. Nie mają takiej odpowiedzialności za wszystko - za dzieci, ich rodziców i za to, że nie wyłapała, że tatuś tłucze mamusie i gwałci siostrę. Boli to, że nawet tzw elita ulega tej prymitywnej narracji pt 18 h pensum, 2 miesiące wakacji, wolne święta i weekendy, 13tka,ferie i 5 tysięcy miesięcznie. Żadna robota i jeszcze ciągle im źle. Za obowiązek szkolny i jego realizację odpowiedzialni rodzice i sami uczniowie. Tak samo wyłączna sprawa ucznia jest jego nauka, postępy, zaangazowanie. Tak samo opieka po lekcjach. Sprawa rodziców lub dodatkowo płatne. Tak jest na całym świecie.. W tej cywilizowanej części znaczy. To rodzic jest odpowiedzialny za wychowanie, rozrywki, czas wolny dziecka. Nie szkoła jako darmowa niańka. Skrócenie ilości godzin w szkole na tzw dupigodzinach. Ale. Kto ma ocenić, co nimi jest, kiedy nawet tu, na forum nie ma w tym porozumienia? Szersze możliwości karania zdemoralizowanych uczniów. Dobrze rozumiana i sensowna tzw segregacja zamiast durnej i ideologicznej, populistycznej integracji. Sensowne finansowanie. Wolna od ideologii. Każdej. Także chrześcijańskiej. Religia jako wyłączna sprawa rodziców, organizowana przez parafie na wniosek rodziców. Zamiast religii więcej etyki, filozofii, edukacji prawnej (hahaha. Komu zależy na wyedukowaniu prawnym obywateli???) Programy pisane przez specjalistów a nie populistów.
Kwestia wykształcenia nauczycieli to sprawa drugorzędna. Są dobrze wykształceni, bo muszą - odsyłam do przepisów regulujących te kwestie. Natomiast trafiając w ten kocioł tracą bardzo wiele entuzjazmu, bo na studiach nikt im nie powiedział, że w pierwszej kolejności beda musieli tworzyć setki dokumentów, papierów, dupochronow, żeby przypadkiem nie trafić zs kratki
No właśnie... Wychowawczyni.. Czy podobna funkcja jest gdzieś w świecie? Jest ale ma zupełnej inne zadanie. Tak się składa, że mam w swoim otoczeniu osoby, których bliscy uczą w kilku szkołach na świecie-Norwegia, Islandia, Francja, Niemcy... Płakać się chce jak opowiadają o swoim zawodzie i ich realiach, wymaganiach, odpowiedzialności, systemie, wynagrodzeniach...
Chodziło o to, że jak dzieciak ma orzeczenie, to w ogóle nauczyciele wszystko na to zrzucają. I tak dzieciak idzie przez edukację z papierem, który zapewnia mu wolne od właściwego zachowania.
Bywa też tak, że nauczyciele przymykają oko na złe zachowanie, by dziecku nie było przykro, że ma zwróconą uwagę, by rodzice przypadkiem nie poszli na skargę do dyrekcji. I efekt ten sam- dzieciak nie ma jasnego przekazu, że pewne zachowania są nieakceptowalne.
Przepraszam cie, ale to jest kompletna bzdura. Ty zupełnie nie masz pojecia o czym piszesz. Jakie zrzucanie wszystkiego na orzeczenie? Orzeczenie magicznie nie zmienia sytuacji. Często nic za nim nie idzie, bo to właśnie rodzice zrzucają wszystko na "a on, ona ma przecież orzeczenie". Szkoła nie jest miejsce na terapię, a sama terapia, jeali rodzice w ogóle ja podejmują trwa długo. I czasami na efekty trzeba długo czekać. Przy aktualnej organizacji i systemie nauki trudno pogodzić pracę z dziećmi że specjalnymi potrzebami i z dziećmi bez dysfunkcji. Klasy są zbyt liczne, podstawa programowa nierealna, ilość godzin I nie wszystko są się sterapeutyzowac.
W obliczu dramatycznej sytuacji służby zdrowia, stanu psychiatrii dziecięcej, dostępu do publicznej opieki psychologiczno-pedagogicznej wszystko zrzuca się na szkoły. Kompletnie nie znając realiów szkoly. I nie finansujac tego.
Do tego ta od lat pogłębiająca się narracja, jak to nie wolno krzywdzić dzieci negatywnymi uwagami, konsekwencjami, wymaganiami. Nauczyciel kreowany jest niemal na kapo, który tylko czeka, by ukrzywdzić dzieciaczka. Kto doprowadził do tego, że nauczyciel nic nie może, szkoła nic nie może w kwestii dyscyplinowania, stawiania wymagań? Kto doprowadził do tego, że jeden telefon do kuratorium potrafi spowodować lawinę kontroli i kar, upierdliwości wizytatorów? Przejrzyjcie sobie choćby profil dom nie jest filia szkoły. Jakie tam są uwagi, komentarze... Co drugi wpis niezadowolonej mamuni, bo nauczyciel czegoś wymaga a co druga rada-dzwoń do kuratorium, złóż skargę. I tak to nie jest fikcja. To jest codzienność polskiej szkoły.
Ileż tu właśnie na forum było o tym, jak to wszystkie niemal dzieci mają nagle wysyp dysfunkcji, jak to nauczyciel obniża loty bo skupia się na najsłabszych zamiast pracować z najlepszymi. Jak to szkoła nie potrafi nauczyć bo trzeba korki brać.
A wiem doskonale, że i tu są rodzice dzieci z takimi dysfunkcjami i oni też mają zastrzezenia do pracy z ich zaburzonymi dziećmi. I do tego to zmuszanie do zajmowania się rodzina.
Komentarz
i tylko zwracam uwagę, że szkoła PRL-u
była lepsza od obecnej także w obszarze dyscypliny
Natomiast zachęta do rozważania Pisma Swiętego i rozrodu, w rodzinach, jest jak najbardziej O.K.
Inaczej Twoje wnuki będą zmuszone studiować Koran, a wnuczki same poza obejście nie wyjdą.
***
Podziękowanie nie oznacza poparcia Twoich poglądów.
To akurat jest prawdą - jedyne, co się komunie doskonale udało, to edukacja.
W teorii etyka jest czymś innym od nauczania religii.
W mojej okolicy (w każdym landzie może być inaczej) przedmioty te są do siebie zbliżone tematycznie. Bowiem na religii poruszanych jest bardzo dużo tematów etycznych raczej, religijne zeszły na drugi plan.
Tj uczciwość, pracowitość, wysiłek, dobre maniery, szacunek itp.
A tak to teraz mamy milion różnych preferencji rodzicielskich i nagonki na szkoły, bo jak to tak, opresyjne szkoły mają wchodzić w moje kompetencje??? No way. Za tamtego się weźcie, to jest bandzior. Ale od mojego pępuszka wara.
No i mamy to co mamy
Ty masz prawo rzadac, oczekiwac
Ona też ma prawo
I on
I weź tu teraz pogódź te wszystkie prawa.
mało tego, wszyscy (znaczy ogół) dorośli o to dbali
to jest też miara upadku
Bo z jednej strony mamy uwaznosc (o. Kolejne pijecie, które mnie niemożebnie wk...) a z drugiej wciska się przeświadczenie, że każdy czlowiek to ma być wredna, roszczeniowa, agresywna, krótkowzroczna itp istota, dla której nie liczy się nic poza jego własną psychika i ciałem.
Czyli po prostu roszczeniowosc, chamstwo, grubiaństwo, skrajny egoizm, czysty hedonizm itp pod pięknie brzmiącymi hasłami typu stawianie granic, dobrostan psychiczny, realizacja własnych idei, pragnień, prawo do samodecydowania itp.
Owszem. Jednostka jest ważna. Ale społeczenstwo to tysięcy jednostek.
Nie da się w żaden sposób zapewnić prawa dla jednostki o np samodecydowaniu, samostanowieniu, realizacji własnych pragnień, rozwoju wg własnego planu itp bo zsraz, a rogiem jest inna jednostka z takimi samymi zapędami.
A wszyscy słyszymy, że mamy prawo do... A potem zaskoczenie, że się nie udaje.
Ale takie rzeczy raczej powinno mówić dorosłym,
W szkołach jednak powinno się uczyć jakiejś dyscypliny, pracy zespołowej.
Nie da się pogodzić potrzeb wszystkich dzieci w klasie wg wymagań ich rodziców.
Nie da się posadzić w pierwszej a do tego osobnej ławce tuż obok nauczyciela wszystkich dzieci, które mają to zapisane w opinii czy tak chce rodzic. (Autentyk-w klasie 19 os 6 dzieci ma taki zapis)
Itp itd
To oczywiście przekłada się na inne, pozaszkolne obszary, ale dyskutujemy o czarnku więc daje przykłady szkolne.
Takich przykładów mogę mnożyć.
Kiedyś słowo kompromis dość dobrze funkcjonowało w praktycznym życiu.
Teraz nie ma na to miejsca
Podobnie jak kiedyś istniało coś takiego jak nieszczęśliwy wypadek, zbwog niekorzystnych okoliczności, siła natury iyp.teraz za wszelką cenę trzeba znaleźć winnego.
Pracuję w szkole od ponad 20 lat, pierwsze lata pracy to gimnazjum i podstawówka, czyli dość trudny wiek. Wystarczyła jedna osoba, by rozwalić lekcję. Nie wyobrażam sobie pracy w pełnym składzie tzw ,,pobudzonych. Zresztą, pachnie mi to segregcją.
Przykład? W mojej dawnej szkole (nierejonowej) uczeń zaatakował nożem trenera. Zgodnie z wszelkimi procedurami uczeń został usunięty ze szkoły (po wielu wcześniejszych krokach, ostrzeżeniach, karach niższego rzędu itp). Matka nie mogła pogodzić się z decyzją i złożyła skargę do kuratorium. Kuratorium - jak zawsze w takich sytuacjach - wszczęło w szkole kontrolę, która trwała miesiąc (na wszelki wypadek skontrolowało wszystko co się dało). Koszmarna i nieprzyjemna sytuacja. Co prawda, decyzja dyrekcji pozostała w mocy i uczeń zmienił szkołę, ale jeszcze miesiac śmiał sie nam wszystkim w twarz i stanowił zagrożenie dla całej społeczności.
Co nie zmienia sytuacji szkoły, która nie może ucznia w zaden sposób usunąć.
O ewentualnym tzw zakładzie poprawczym decyduje sąd. A sprawy trwają.
No mój sąd zaczyna rozpatrywać spray z 2018.r.
Ja wiedziałam, że jak tylko zaczniemy krytykować Czarna to od razu pinaqi się mniej lub bardziej zaowalowana krytyka tych nierobów nauczycieli.
Większość zna szkole i jej realia wyłącznie jako rodzic swojego dziecka czy dzieci.
Sami dostrzegacie wiele absurdów ale w finale i tak kończy się wpisem krytykującym nauczycieli, najłagodniejsze to "No przecież mozna.... To i owo". Bo tak się wydaje kwidy nie zna się realiów.
Wyobraźcie sobie, że chirurg ma w jednym momencie czy w przeciągu jednego dyżuru JEDNOCZEŚNIE zoperować wyrostek, usunąć nowotwór i wstawić zastawke
Do tego wypisać pełną dokumentację i zajrzeć do pacjenta operowanego dobę wcześniej.
Albo jako matka masz jedni zesbie przewinąć pół roczniaka, opatrzeć oparzona rączkę dwulatka, rozdzielić bójkę 4latjow i jeszxze zrobić zupę, pranie powiescic i zawieźć 16 latka na zawosy/trening/rehabilitację.
Przesadzam?
Nie.
Ja wiem, że zaraz pwieicie, se to jej to samo.
A ja pwleim, że i nawet więcej. Bo nauczyciel ma pod opieką jednocześnie 23 osoby i musi zadbac o bezpieczeństwo każdego z nich.
O o absurdach już pisałam kiedyś.
O tym, że nie wolno dziecka wypuścić do toalety ale też nie iwolno go nie wypuścić.
O tym, że jak dziecko biegnie po schodach albo korytarzu bo uciekło z klasy - a nie wolno go łapać wg przepisow) i rozbije głowę - odpowiedzialność ponosi nauczyciel. Nawet. Jak nie miał fizycznej możliwości temu zapobiec.
O tym, że trzeba zapobiec bójce i jej efektom pomiędzy Stasiem i Jasiem ale nie wolno dotknąć zadnego.
O tym, że jak ci z klasy nawieje zaburzony Jaś to nie wiesz, co robić, bo klasy nie wolno zostawić a jak Jaś sobie coś zrobi to dyscyplinarka.
O tym, że każda uwaga, wypowiedz, informacja kierowana do ucznia moze urazić i jego i rodzica i jak jest skarga do kuratorium, to kuratorium robi wszystko, by udowodnic, jaką szkoła niekompetentna.
Rodzic ma prawo nakłamać, pomówić, obrazić nauczyciela np w skardze do kuratorium i nie ponosi za to zadnej konsekwencji
O tym, że jak uczeń lub rodzic zwyzywa nauczyciela to kuratorium rozkłada ręce i mówi "No taka rola, taki zawód, możecie jedynie z cywilki"
O tym, że to szkoła ma stawać na uszach by dawać nieskończone ilości szans na poprawienie oceny. I nawet, jak wszystko zgodnie z przepisami to i tak są naciski, żeby zmieniać decyzję na korzyść ucznia.
Przykład sprzed 3 tyg
Uczeń w kl 1-3 pomimo zajęć dodatkowych (w szkole) i zdjęć w szkole pomimo lockdownu nie otrzymuje promocji. Matka przyjmuje do wiadomości, nie robi przeszkód.
Po czym po zako czenku zdjęć skarga do kuratorium.
Wizytator ustnie Ka, w zmwinic decyzję. Dyrektor nie ulega.
Wizytator straszy konsekwencjami i ponownie nakazuje zmienić decyzję ale teraz już poprzez uchwałę nadzyqczajnej rady pedagogicznej (nie ma podstaw ale z kuratorem nikt nie dyskutuje)
Rada ped ponownie nie promuje ucznia. Wizytator czepia się, że nie ma opinii poradni o powtarzaniu - nie musi jej być) ani zgody matki (też nie musi być).
Dyrekcja nadal nei ulega i za radą innych dyrektorów prosi o wytyczne na piśmie.
Kuratorium w postaci wizytatora w rozmowi nadal naciska na promocje. Po drodze kontrola dokumentacji i szereg zastrzezen, niezgodnych że stanem faktycznym.
O tym, jak kuratorium podchodzi do bójki dzieci PO LEKCJACH I POZA TERENEM SZKOŁY pisała już beatak.
Mój uczeń, który zaatakował od tyłu nauczyciela i zaczął go dusić dopiero po kilku miesiącach dostał karę w postaci 20h prac społecznych.
A żeby było weselej, nauczyciel początkowo nie reagował, rozłożył szeroko ręce i nogi, żeby nie było możliwości uznania go za agresora. Dopiero jak już tracił oddech jednym rzutem powalił na glebę chłopaka. A koledzy nagrywali. Nie zdążyli umieścić w sieci tylko tego fragmentu, na którym widać ostatni akt.
Porada kuratorium?
No cóż. Taka praca. Nic nie jesteśmy w stanie zrobić.
Natomiast musicie popracować nad tym, by uczniowie nie korzystali z telefonów.
Dodam, że nie wolno za robić, a nawet jak zabronisz to nie masz możliwości respektowania tego przepisu i karania za jego nieprzestrzeganie. Nei wolno zabrać telefonu uczniowi.
I nic się nie i zmienia jest coraz gorzej.
A sprawę nożownika z Wawy Pamiętacie?
Bo przecież samo bycie nauczycielem daje ci magiczne moce powstrzymywania różnych ataków dzieciaków jedynie samym spojrzeniem i telepatia.
A Ty uważasz, matuleczka że tylko dziecko niespokojne i z orzeczeniem może to zrobić?
A nawet jeśli ma orzeczenie to co?
Gdyby zaatakował Twoje dziecko to powiedziałabyś wówczas - aaa. Ok. Ma orzeczenie. Nie róbmy afery.
Problem w tym, że te magiczne orzeczenia to tylko papier.
W sensie, że nie zmienia osobowości ucznia ani nie eliminuje potemcjalnych agresywnych zachowań.
Dodam też, że szkola nie jest miejscem na terapię a sama terapia trwa latami czasami.
A w tym czasie wydarzeń tragicznych może być wiele.
Chodzi mi tylko po głowie pytanie o realne możliwości zmiany w edukacji, takiej którą jakiś minister jakby się nie nazywał mógłby wdrożyć.
Ja mam wrażenie, że z różnych rzeczy na które może mieć wpływ minister odwróciłbym filozofię kształcenia nauczycieli. Uważam kompetencje społeczne, psychologiczne etc. za znacznie istotniejsze od stricte matematycznych, przyrodniczych czy językowych. Chciałbym jednolitych studiów nauczycielskich że specjalizacjami przedmiotowymi. Co o tym sądzicie?
Ja sądzę, że nauczyciel powinien być przede wszystkim dobrym fachowcem, tak jak w Finlandii, gdzie nikt nie oczekuje od niego tego, by był psychologiem, opiekunem, wychowawcą. Widziałam na wlasne oczy jak funkcjonuje tam edukacja i to moje marzenie. Ma uczyć i to jego główne zadanie. I z tego ma być rozliczany i tego trzeba od niego wymagać.
Przede wszystkim należy zaczac od tego, że nikt przez kilkadziesiąt lat nie miał odwagi ani pomysłu, jak rozwalić stary system.
Tylko po kawałku, każdy chciał coś mądrego czy głupiego dodać. I każdy uważa, że na medycynie i edukacji się zna, bo każdy był uczniem i choć raz w życiu chorował
I tak mamy socjalistyczny (czy nawet nadal pruski) model w kapitalistycznym świecie.
Czyli marzymy o fińskim, norweskim ale przy polskiej filozofia, że "mnie się należy". Opieka do wieczora, forsowania własnych pomysłów, naciski i rządania rodziców.
Zlikwidować kuratoria, pozostawić realnie działające ośrodki doskonalenia zawodowego.
Kuratoria w żaden sposób nie są wsparciem dla szkół. Są polityczna i ideową policją.
Twór, który robi więcej złego niż dobrego i obniża prestiż zawodu nieustannie snując narrację, jak to nad nauczycielem trzeba bat trzymać i go pilnować, karać, niszczyć.
Szkoła lzajmuje się wyłącznie edukacja i opieką. Nie zajmuje się terapeutyzowaniem rodziców, sprawdzaniem ich kompetencji, warunków, nie pilotuje ich leczenia, terapii.
Szkoła nie jest darmowa niańka i spluwaczka dla narodowych frustracji.
Nauczyciele są traktowani na równi z innymi zawodami, z tymi samymi wymaganiami i przywilejami.
A przede wszystkim nie są traktowani jak ostatni. Nie powiem co.
Nie mają tyle papierogii.
Nie mają takiej odpowiedzialności za wszystko - za dzieci, ich rodziców i za to, że nie wyłapała, że tatuś tłucze mamusie i gwałci siostrę.
Boli to, że nawet tzw elita ulega tej prymitywnej narracji pt 18 h pensum, 2 miesiące wakacji, wolne święta i weekendy, 13tka,ferie i 5 tysięcy miesięcznie. Żadna robota i jeszcze ciągle im źle.
Za obowiązek szkolny i jego realizację odpowiedzialni rodzice i sami uczniowie. Tak samo wyłączna sprawa ucznia jest jego nauka, postępy, zaangazowanie. Tak samo opieka po lekcjach. Sprawa rodziców lub dodatkowo płatne. Tak jest na całym świecie.. W tej cywilizowanej części znaczy. To rodzic jest odpowiedzialny za wychowanie, rozrywki, czas wolny dziecka. Nie szkoła jako darmowa niańka.
Skrócenie ilości godzin w szkole na tzw dupigodzinach. Ale. Kto ma ocenić, co nimi jest, kiedy nawet tu, na forum nie ma w tym porozumienia?
Szersze możliwości karania zdemoralizowanych uczniów. Dobrze rozumiana i sensowna tzw segregacja zamiast durnej i ideologicznej, populistycznej integracji.
Sensowne finansowanie.
Wolna od ideologii. Każdej. Także chrześcijańskiej.
Religia jako wyłączna sprawa rodziców, organizowana przez parafie na wniosek rodziców.
Zamiast religii więcej etyki, filozofii, edukacji prawnej (hahaha. Komu zależy na wyedukowaniu prawnym obywateli???)
Programy pisane przez specjalistów a nie populistów.
Kwestia wykształcenia nauczycieli to sprawa drugorzędna. Są dobrze wykształceni, bo muszą - odsyłam do przepisów regulujących te kwestie.
Natomiast trafiając w ten kocioł tracą bardzo wiele entuzjazmu, bo na studiach nikt im nie powiedział, że w pierwszej kolejności beda musieli tworzyć setki dokumentów, papierów, dupochronow, żeby przypadkiem nie trafić zs kratki
Jest ale ma zupełnej inne zadanie.
Tak się składa, że mam w swoim otoczeniu osoby, których bliscy uczą w kilku szkołach na świecie-Norwegia, Islandia, Francja, Niemcy... Płakać się chce jak opowiadają o swoim zawodzie i ich realiach, wymaganiach, odpowiedzialności, systemie, wynagrodzeniach...
Ty zupełnie nie masz pojecia o czym piszesz.
Jakie zrzucanie wszystkiego na orzeczenie?
Orzeczenie magicznie nie zmienia sytuacji. Często nic za nim nie idzie, bo to właśnie rodzice zrzucają wszystko na "a on, ona ma przecież orzeczenie".
Szkoła nie jest miejsce na terapię, a sama terapia, jeali rodzice w ogóle ja podejmują trwa długo. I czasami na efekty trzeba długo czekać.
Przy aktualnej organizacji i systemie nauki trudno pogodzić pracę z dziećmi że specjalnymi potrzebami i z dziećmi bez dysfunkcji. Klasy są zbyt liczne, podstawa programowa nierealna, ilość godzin
I nie wszystko są się sterapeutyzowac.
W obliczu dramatycznej sytuacji służby zdrowia, stanu psychiatrii dziecięcej, dostępu do publicznej opieki psychologiczno-pedagogicznej wszystko zrzuca się na szkoły.
Kompletnie nie znając realiów szkoly. I nie finansujac tego.
Do tego ta od lat pogłębiająca się narracja, jak to nie wolno krzywdzić dzieci negatywnymi uwagami, konsekwencjami, wymaganiami.
Nauczyciel kreowany jest niemal na kapo, który tylko czeka, by ukrzywdzić dzieciaczka.
Kto doprowadził do tego, że nauczyciel nic nie może, szkoła nic nie może w kwestii dyscyplinowania, stawiania wymagań?
Kto doprowadził do tego, że jeden telefon do kuratorium potrafi spowodować lawinę kontroli i kar, upierdliwości wizytatorów?
Przejrzyjcie sobie choćby profil dom nie jest filia szkoły.
Jakie tam są uwagi, komentarze... Co drugi wpis niezadowolonej mamuni, bo nauczyciel czegoś wymaga a co druga rada-dzwoń do kuratorium, złóż skargę. I tak to nie jest fikcja. To jest codzienność polskiej szkoły.
Ileż tu właśnie na forum było o tym, jak to wszystkie niemal dzieci mają nagle wysyp dysfunkcji, jak to nauczyciel obniża loty bo skupia się na najsłabszych zamiast pracować z najlepszymi. Jak to szkoła nie potrafi nauczyć bo trzeba korki brać.
A wiem doskonale, że i tu są rodzice dzieci z takimi dysfunkcjami i oni też mają zastrzezenia do pracy z ich zaburzonymi dziećmi.
I do tego to zmuszanie do zajmowania się rodzina.