W galerii handlowej spotykam dwie dziewczyny z tęczowymi torbami. Mogę się mylić, ale chyba rozumiem, co chcą zakomunikować światu. Te torby są jak sztandary.
Jaką postawę powinienem przyjąć wobec tych dziewczyn? Udawać, że nie istnieją? Popatrzeć z obrzydzeniem? Katechizm mówi, że do osób LGBT mamy odnosić się z delikatnością i współczuciem. Za tymi torbami kryją się dramaty z dzieciństwa, może molestowanie, przemoc? Nikt się "taki" nie rodzi, potrzeba jakiegoś impulsu, który sprawi, że zamiast zostać żonami i matkami, te dziewczyny będą się prowadzać z innymi kobietami. Myślę, że trzeba je traktować jak pogubione dzieci Boże.
A Wy jak myślicie?