@Tomasz i Ewa Ja będąc na rekolekcjach wspólnoty trochę charyzmatycznej (nawiązywała mocno do Ducha Świętego, ale to nie Odnowa była) byłam zdziwiona czemu na rekolekcjach były tacy, a poza nimi już inni. Nie wszyscy, ale to trochę dało się zauważyć. Same rekolekcje też były bardzo w porządku, ale ludzie byli nerwowi jakoś, tak specyficznie, z takim innym podejściem do życia, specyficznym po prostu
Sama nie widziałam nigdzie takiego bardzo poważnego na pewien sposób poza ludźmi ze wspólnot czy po prostu zaangażowanymi w Kościół
Warto, od czasu do czasu, upchnąć gdzieś dzieciaki i spędzić trochę czasu tylko we dwoje. Bez „ogonów”. Nie rozeznawać ani planowo dialogować tylko pobyć razem, cieszyć się sobą. Coś zjeść, coś wypić, gdzieś się powłóczyć, zamknąć na noc w hotelu, pójść do łóżka, wypić wino…
Złote słowa. Myśmy tego nigdy nie robili przez 20 lat. a teraz zbieramy gorzkie tego owoce od których cierpną zęby naszym dzieciom
ponieważ zeszło na małżeństwo, to powiem, jak jest u mnie
zawsze uważałem nas, rodziców, za sługi dzieci i nigdy mi do głowy, co ja mówię, do serca, nie przyszło, by dzieci zostawić same i w tym czasie się dobrze bawić,
dla mnie to było po prostu niemożliwe,
tak jak niemożliwe jest wybranie się na jakąś eskapadę bez mojej drugiej połówki,
a z drugiej strony, nieustannie się kłócimy, aż wióry lecą
Na marginesie dodam, że otoczenie czasem z przekąsem komentowało nasze małżeńskie eskapady. W oczach niektórych to była nieodpowiedzialność. Wyrodni rodzice. Wszystkim nie dogodzisz.
T
Teraz tez komentują, w sensie "super sprawa, ale ja bym tak nie mogla zostawić bąbelków" Fajnie usłyszeć, że w dłuższej perspektywie to dobrze działa na małżeństwo
Od zawsze powtarzam, ze czas jaki można spędzić bez dzieci jest bardzo cenny. Bo to czas tylko dla nas, bez rozdrabniania się bo ktoś nas wola, ktoś czegoś od nas chce.
To taki zdrowy egoizm. Krzywda dzieciom się nie stanie. Natomiast jeśli dorośli (rodzice) skupiac się będą tylko na dzieciach, na ich potrzebach, to krzywdę zrobią sobie. Dzieci dorosną, będą żyć w swoim kręgu równieśnikow aż w końcu wyjdą z domu. I wtedy ci rodzice czesto zdają sobie sprawę, ze już nie ma tego co było spoiwem- dzieci. Nie ma wspólnych tematów bo wcześniej wszytko kręciło się wokół dzieci a teraz one maja własne życie. Są razem ale obok siebie. A nie da się (może da, ale mało kiedy) nadrobic straconego czasu
Od zawsze powtarzam, ze czas jaki można spędzić bez dzieci jest bardzo cenny. Bo to czas tylko dla nas, bez rozdrabniania się bo ktoś nas wola, ktoś czegoś od nas chce.
To taki zdrowy egoizm. Krzywda dzieciom się nie stanie. Natomiast jeśli dorośli (rodzice) skupiac się będą tylko na dzieciach, na ich potrzebach, to krzywdę zrobią sobie. Dzieci dorosną, będą żyć w swoim kręgu równieśnikow aż w końcu wyjdą z domu. I wtedy ci rodzice czesto zdają sobie sprawę, ze już nie ma tego co było spoiwem- dzieci. Nie ma wspólnych tematów bo wcześniej wszytko kręciło się wokół dzieci a teraz one maja własne życie. Są razem ale obok siebie. A nie da się (może da, ale mało kiedy) nadrobic straconego czasu
od zawsze powtarzam, że egoizm w stosunku do dzieci nie jest dobry, w żadnym wieku
Egoizm, to nie. Ale nie każdy sobie może pozwolić. Za miesiąc i my będziemy 23 lata po ślubie. A sami we dwoje, to sobie możemy pójść na spacer. Na godzinę, czy dwie i tak od lat. Uwazam nas za świetny duet. Kiedyś może przyjdzie czas, że i my sobie gdzieś razem pojedziemy. Teraz cieszy nas wiele innych rzeczy, które możemy robić razem.
Ja nie mam małych dzieci. Gdy dzieci były małe chodziliśmy z dziećmi albo osobno. Nie oczekiwałam wtedy że ma być inaczej. Wtedy to faktycznie wychodziliśmy sami na max godzinę na spacer, do kawiarni, na zakupy. Ważne jest teraz. Bo nie żyjemy w przeszłości. A bez tego że teraz o to zadbamy nie będzie przyszłości.
@Pioszo54 nie wszystkie dzieci są płaczliwe i nie są w stanie funkcjonować bez maminej spódnicy . wlasnie chyba to spędzanie z nimi każdej chwili powoduje, ze jak przychodzi moment kiedy trzeba zostawić je pos opieka innych, to one sobie nie radzą.
Dobrze ujął to @Tomasz i Ewa - mamy wychować nasze dzieci a nie im służyć.
Dzieci są częścią nas, są członkami rodziny i nie powinno być tak, ze nasze nie jest ważne bo najważniejsze jest dzieci.
Tak mi to trochę egoistycznym, rozwydrzonym dzieckiem pachnie, które stawia warunki a rodzic posłusznie wykonuje, bo dziecko najważniejsze.
No, uważam ze jednak relacja małżonków jest ważniejsza, bo jak ona huknie to dzieciom lepiej nie będzie. zwiazek trzeba pielęgnować każdego dnia, ale warto od czasu do czasu siedzieć czas sam na sam.
@Pioszo54 nie wszystkie dzieci są płaczliwe i nie są w stanie funkcjonować bez maminej spódnicy . wlasnie chyba to spędzanie z nimi każdej chwili powoduje, ze jak przychodzi moment kiedy trzeba zostawić je pos opieka innych, to one sobie nie radzą.
Dobrze ujął to @Tomasz i Ewa - mamy wychować nasze dzieci a nie im służyć.
Dzieci są częścią nas, są członkami rodziny i nie powinno być tak, ze nasze nie jest ważne bo najważniejsze jest dzieci.
Tak mi to trochę egoistycznym, rozwydrzonym dzieckiem pachnie, które stawia warunki a rodzic posłusznie wykonuje, bo dziecko najważniejsze.
No, uważam ze jednak relacja małżonków jest ważniejsza, bo jak ona huknie to dzieciom lepiej nie będzie. zwiazek trzeba pielęgnować każdego dnia, ale warto od czasu do czasu siedzieć czas sam na sam.
nie wiesz, o czym mówisz
moja czwórka już wyszła z domu, i nie ma w nich krzty rozwydrzenia czy egoizmu, i nigdy nie było
służenie to nie jest przecież usługiwanie, a takie wychowanie, by wyrosły na dobrych ludzi, ale gdy dziecko jest małe i całkowicie od nas zależne, w każdym względzie, to trzeba mu dać, przede wszystkim, poczucie bezpieczeństwa
wszelkie próby "zimnego chowu" zostawiają traumę, czasami na długo
Ale czy ja pisałam o porzuceniu dzieci i wypad rodziców dookoła świata?
Uważasz ze wyjście raz w tyg na dwie godziny albo weekend raz na jakiś czas bez dzieci to zimny chów, albo co gorsza, porzucenie?
Ja nie napisałam ze z takich dzieci wyrastają roszczeniowe i egoistyczne istoty, tylko ze takie poddaństwo z tym mi się kojarzy.
Osobiście wychodze z innego założenia, uważam ze nam dorosłym należy się czas sam na sam ze współmałżonkiem a i czas dla samego siebie, bo nasz komfort psychiczny jest bardzo ważny.
U nas ten model się bardzo sprawdził.
Dziecko nie ma traumy, nie czuje się okaleczony ani ograbiony z dzieciństwa, czułości i poczucia bezpieczeństwa. Nie twierdze ze mój model jest jedyny, słuszny. Bo nie u każdego się sprawdzi to, co sprawdza się u nas. Ale mnie w słuszności przekonuje jeszcze jeden aspekt- opowieści znajomych, którzy teraz, majac już starsze a i dorosłe dzieci, żyją razem ale oddzielnie. Nie łączy ich nic poza tym, ze składali przysięgę a ona nierozerwalna. Wiec to takie trwanie i piekiełku za życia. I jakby zapytać ich teraz czy postąpiliby tak samo, to powodzą ze raczej nie
Ale czy ja pisałam o porzuceniu dzieci i wypad rodziców dookoła świata?
Uważasz ze wyjście raz w tyg na dwie godziny albo weekend raz na jakiś czas bez dzieci to zimny chów, albo co gorsza, porzucenie?
Ja nie napisałam ze z takich dzieci wyrastają roszczeniowe i egoistyczne istoty, tylko ze takie poddaństwo z tym mi się kojarzy.
Osobiście wychodze z innego założenia, uważam ze nam dorosłym należy się czas sam na sam ze współmałżonkiem a i czas dla samego siebie, bo nasz komfort psychiczny jest bardzo ważny.
U nas ten model się bardzo sprawdził.
Dziecko nie ma traumy, nie czuje się okaleczony ani ograbiony z dzieciństwa, czułości i poczucia bezpieczeństwa. Nie twierdze ze mój model jest jedyny, słuszny. Bo nie u każdego się sprawdzi to, co sprawdza się u nas. Ale mnie w słuszności przekonuje jeszcze jeden aspekt- opowieści znajomych, którzy teraz, majac już starsze a i dorosłe dzieci, żyją razem ale oddzielnie. Nie łączy ich nic poza tym, ze składali przysięgę a ona nierozerwalna. Wiec to takie trwanie i piekiełku za życia. I jakby zapytać ich teraz czy postąpiliby tak samo, to powodzą ze raczej nie
jest tutaj jeszcze jeden aspekt poczucia bezpieczeństwa, dziecko, które ma takie poczucie non-stop, szybciej się rozwija i uczy, właśnie dlatego, że nie musi się martwić o bezpieczeństwo, i im mniejsze dziecko, tym efekt jest większy
a postawiłbym tezę, że wszystkie rozwydrzone, nieposłuszne osobniki, i to co potem z nich wyrasta mają korzenie swoich zachowań w deficycie poczucia bezpieczeństwa, z wczesnego dzieciństwa
Ani deficyt opieki ani nadopiekuńczość nie są dobre.
Nie da się uchronić dziecka przed złem świata, przeżyć życia za niego tez się nie da.
Nie da się rozkładać pierzyny przed każdym upadkiem, a i jednak jakaś porażka, upadek wskazany inaczej wystara się w pysze, ze wszytko się należy, udaje . jeśli dziecko czuje się tylko i wyłącznie bezpiecznie w towarzystwie mamy, taty albo obojga rodziców i traci je kiedy ci znikają z pola widzenia to już chyba coś poszło nie tak. Bo to dziecko będzie musiało wyjść kiedyś z bezpiecznego kokona i spod skrzydeł matki/ojca/rodzinie
Chyba trochę przesadzasz Pioszo,poczucie bezpieczeństwa, jak najbardziej tak. Ale nikt nie porzuca dzieci, tylko zostawia np z babcia i dziadkiem,których dzieci znają i kochają!
Tak? Raczej odwrotnie. W nadopiekuńczości rodziców. Dzieci trzeba wychować do życia w NIEBEZPIECZNYM świecie. Ty postulujesz ciaćkanie dziecka od kołyski do… do kiedy?
T
do kiedy się nie usamodzielni, u mnie się usamodzielniały na dobre z chwilą pójścia do liceum, mieszkały w niedalekim mieście, musiały same zadbać o wikt i opierunek, naukę, zresztą o naukę same dbały od początku
Może macie słabe relacje z wnukami? Moje dzieci chętnie jada do babci, a nocowanki u koleżanek to juz prawdziwy hit:) W tym roku 5 i 10 latka były na tydzień na wakacjach z babcia, dziadkiem i kuzynkami. Absolutnie nie musiały, bo i tak siedzę w domu z małym;)
mamy wyśmienite relacje kochamy i jesteśmy kochani, dopominają się o nasz przyjazd albo o przyjazd do nas
jednak poczucie opuszczenia i tęsknota za matką okazały się silniejsze
pewnie to kwestia wieku, ale pamiętam siebie, kiedy przez pół roku musiałem mieszkać u Cioci w Łodzi, w drugiej klasie i tęsknota za Mamą dawała mi się we znaki
Brak czasu dla siebie grozi rozstaniem, ale nawet kłótnie rodziców bardzo wpływaja na poczucie bezpieczeństwa u dziecka. Czas małżonków we dwoje jest też dla dobra ich dzieci. No i trzeba rozróżnić wypad na 1 dzień lub 2, od tygodniowego wyjazdu, wiek dziecka tez jest ważny, małe dziecko czuje się opuszczone i bezradne, nie da mu się wytłumaczyć, że jutro już mama będzie, albo za 2 dni...
Dla dzieci bardzo ważnym jest aby wyrastały w rodzinie, w której rodzice się kochają, okazują sobie szacunek, miłość i dbają o siebie wzajemnie jak i potomstwo. Maja czas i sile na bycie z dziećmi zwłaszcza to aktywne byvie, bo samo siedzenie w fotelu obok nie da nic poza tym ze rodzic w poblizu. A żeby tak było to ważnym jest, żeby ci rodzice mieli triche komfortu psychicznego od opieki nad dziećmi, os kupek, od zupek i mogli w pełno poświecić sobie czas.
Nie oznacza to porzucenia dziecka! Litości!
Niemowlakowi tez krzywda się nie stanie, jeśli na śpiącego popatrzy babka, ewentualnie utuli a matka w tum czasie poleży sobie w wannie, odpocznie, odpręży się albo zwyczajnie pojedzie do fryzjera obciąć włosy.
Czy matka wraz z urodzeniem dziecka ma się stać niewolnica, która nie ma prawa złapać oddechu, moe prawa zadbać o siebie, bo w tym czasie dziecko może się nabawić traumy z braku cycka cY kiecki matecznej?
Już tu kiedyś było, se matka niw może w spokoju z wc skorzystać no dziecko jej nie daje, no płacze i leZy pos drzwiami.
Przedszkole, żłobek są czasem koniecznością. Podobnie jak niania.
Już tu wiele razy było to wałkowane. Były mamy, które kategorycznie się przeciwstawiały tym instytucjom a potem jednak same korzystały.
Jeśli mama nie musi pracować to łatwo jej ferować wyroki o wyrodnosci innych mam, czy doszukiwać się jakichś braków u ich dzieci.
Małżonkowie maja czas dla siebie wieczorem i nocą. I w tym czasie maja czas na rozmowy m.in, bo przecież mogą rozmawiac przy dzieciach. No mogą, ale ciezko omawia się ważne sprawy jeśli jedno ciągnie za spódnice a drugie właśnie misi na nocnik usiąść.
A kiedy śpią? Kiedy odpoczywają? Kiedy maja czas zająć się sobą?
Bo często jest tak, ze albo oboje pracują albo pracuje tato i jednak umęczony wraca do domu. Albo na tyle późno, ze może powiedzieć dzieciom „dobranoc”. kiedy czas na regenerację żeby w zdrowiu żyć?
Wielodzietność znam z relacji koleżanek, rodziny, znajomych.
Nie zawsze wyglada ona tak różowo jak Ty ja tutaj przestawiasz.
Mamy są urobione po łokcie, czasem nie maja kiedy iść so wc, bo jedno płacze, drugie się uderzyło a trzecia nie da się z rąk ściągnąć a jednak trudno własna majty ściągać kiedy ręce zajęte. Niektóre z mam marzą o tym, żeby ktoś je na godzinę wyręczył, żeby mogły zamknąć się w pokoju i w ciszy pobyć. Ciesza się kiedy uda im się wyrwac do sklepu samej, bo dzieci na chwile z kimś zostaną.
Marzą o tym, żeby pobyć z mężem sam na sam. Bez dzieci u boku a nawet za ściana.
Ale pewnie to ich fanaberie. Egoizm. Bo jak można chcieć mieć chwile spokoju, odpoczynku od własnych dzieci.
Nie dziwi mnie ze młodzi nie chcą mieć dzieci. Bo jak się nasłuchają, ze wraz z pojawianiem się dziecka maja ograniczona wolność przez kilka dobrych lat, to może strach oblecieć. A ja jeszcze się nasłuchają, naczytaja, ze przedskOle/żłobek/niania cY dziadkowie zrobię krzywdę bo zajmą chwilowo miejsce matki, która nie ma wyjścia i musi pojsc do pracy, to pewno z pełna świadomością odłożą poczęcie dzieci póki czegoś się nie dorobią
Komentarz
Sama nie widziałam nigdzie takiego bardzo poważnego na pewien sposób poza ludźmi ze wspólnot czy po prostu zaangażowanymi w Kościół
zawsze uważałem nas, rodziców, za sługi dzieci
i nigdy mi do głowy, co ja mówię, do serca, nie przyszło, by dzieci zostawić same i w tym czasie się dobrze bawić,
dla mnie to było po prostu niemożliwe,
tak jak niemożliwe jest wybranie się na jakąś eskapadę bez mojej drugiej połówki,
a z drugiej strony, nieustannie się kłócimy, aż wióry lecą
Fajnie usłyszeć, że w dłuższej perspektywie to dobrze działa na małżeństwo
jak małe, to tak
Ale nie każdy sobie może pozwolić.
Za miesiąc i my będziemy 23 lata po ślubie. A sami we dwoje, to sobie możemy pójść na spacer. Na godzinę, czy dwie i tak od lat.
Uwazam nas za świetny duet. Kiedyś może przyjdzie czas, że i my sobie gdzieś razem pojedziemy. Teraz cieszy nas wiele innych rzeczy, które możemy robić razem.
bo rodzice pojechali na wesele bliskich znajomych
a wesele było bez dzieci
dwulatka płakała cały wieczór, pięciolatek nic po sobie nie dał poznać, ale myślę, że chwilami było mu smutno
a ja jestem prawie ateistą, ewentualne życie wieczne, to dla mnie wisienka na torcie
muszę więc zadbać o wieczność w inny sposób, przez potomstwo
i nie mogę sobie pozwolić na popełnienie błędu
nie wszystkie dzieci są płaczliwe i nie są w stanie funkcjonować bez maminej spódnicy .
wlasnie chyba to spędzanie z nimi każdej chwili powoduje, ze jak przychodzi moment kiedy trzeba zostawić je pos opieka innych, to one sobie nie radzą.
pachnie, które stawia warunki a rodzic posłusznie wykonuje, bo dziecko najważniejsze.
zwiazek trzeba pielęgnować każdego dnia, ale warto od czasu do czasu siedzieć czas sam na sam.
moja czwórka już wyszła z domu,
i nie ma w nich krzty rozwydrzenia czy egoizmu, i nigdy nie było
służenie to nie jest przecież usługiwanie, a takie wychowanie, by wyrosły na dobrych ludzi,
ale gdy dziecko jest małe i całkowicie od nas zależne, w każdym względzie, to trzeba mu dać, przede wszystkim, poczucie bezpieczeństwa
wszelkie próby "zimnego chowu" zostawiają traumę, czasami na długo
dziecko, które ma takie poczucie non-stop, szybciej się rozwija i uczy,
właśnie dlatego, że nie musi się martwić o bezpieczeństwo,
i im mniejsze dziecko, tym efekt jest większy
że wszystkie rozwydrzone, nieposłuszne osobniki, i to co potem z nich wyrasta
mają korzenie swoich zachowań
w deficycie poczucia bezpieczeństwa, z wczesnego dzieciństwa
jeśli dziecko czuje się tylko i wyłącznie bezpiecznie w towarzystwie mamy, taty albo obojga rodziców i traci je kiedy ci znikają z pola widzenia to już chyba coś poszło nie tak. Bo to dziecko będzie musiało wyjść kiedyś z bezpiecznego kokona i spod skrzydeł matki/ojca/rodzinie
u mnie się usamodzielniały na dobre z chwilą pójścia do liceum,
mieszkały w niedalekim mieście, musiały same zadbać o wikt i opierunek, naukę,
zresztą o naukę same dbały od początku
Moje dzieci chętnie jada do babci, a nocowanki u koleżanek to juz prawdziwy hit:)
W tym roku 5 i 10 latka były na tydzień na wakacjach z babcia, dziadkiem i kuzynkami. Absolutnie nie musiały, bo i tak siedzę w domu z małym;)
mamy wyśmienite relacje
kochamy i jesteśmy kochani,
dopominają się o nasz przyjazd albo o przyjazd do nas
jednak poczucie opuszczenia i tęsknota za matką okazały się silniejsze
pewnie to kwestia wieku,
ale pamiętam siebie, kiedy przez pół roku musiałem mieszkać u Cioci w Łodzi, w drugiej klasie i tęsknota za Mamą dawała mi się we znaki
A żeby tak było to ważnym jest, żeby ci rodzice mieli triche komfortu psychicznego od opieki nad dziećmi, os kupek, od zupek i mogli w pełno poświecić sobie czas.
kiedy czas na regenerację żeby w zdrowiu żyć?
Niektóre z mam marzą o tym, żeby ktoś je na godzinę wyręczył, żeby mogły zamknąć się w pokoju i w ciszy pobyć. Ciesza się kiedy uda im się wyrwac do sklepu samej, bo dzieci na chwile z kimś zostaną.