Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Tęczowi i my

1235789

Komentarz

  • malagala powiedział(a):
    Takie przemyślenia właśnie po DK mam.

    Dzięki.

    A jak często na rekolekcje formacyjne jeździłaś?
  • Wspólnoty żywej wiary bo bycie we wspólnocie Kościoła nie jest żywą wiarą? 
    Od kilku lat trzymam się jak najbardziej z dala od wspólnot żywej wiary. 
    Nie ignorując spotkań otwartych.
    Podziękowali 1Pioszo54
  • Turturek powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    Takie przemyślenia właśnie po DK mam.

    Dzięki.

    A jak często na rekolekcje formacyjne jeździłaś?

    Przed covidem regularnie, ale w sumie byliśmy kilka razy. Wakacje przed covidem byly jakies trudne dla nas i nie pojechaliśmy. Potem były covid owe, gdzie odwołali. W te się zapisaliśmy, ale sytuacja życiowa się zmieniła drastycznie i nie będzie nas. 

    Na rekolekcjach widziałam faktycznie ludzi żyjących wiarą. Ale dwutygodniowy wyjazd z mega obciazajacym programem traktuje jednak jak przeżycie religijne niż coś więcej.


  • Tak, świecą w ciemnościach. 
  • Nie, nie to mam na myśli.
    Raczej "jak oni się miłują"
    Podziękowali 1Klarcia
  • edytowano sierpień 2021
    A widać w całym ich życiu czy tylko na rekolekcjach? Byłam dwa razy na rekolekcjach DK. Stanowczo wolałam tradziuchowe, bo tam skupienie było na tym czego ksiądz naucza a DK na ludziach. Zresztą ksiądz tam był poboczną personą do odprawiania mszy świętej i spowiedzi. Nauczaniem zajmowali się liderzy DK. 
    A teraz ogólnie to bardziej cieszą mnie wyjazdy z dziećmi np. nad morze. 
    W ramach rekolekcji to sobie chadzam od czasu do czasu na otwarte dni skupienia. Lubię np do OD, bo tam jest dużo modlitwy, spokoju i naucza tylko ksiądz.  I nikt nie epatuje świadectwami życia.
    Podziękowali 1malagala
  • Odrobinka powiedział(a):
    A widać w całym ich życiu czy tylko na rekolekcjach? Byłam dwa razy na rekolekcjach DK. Stanowczo wolałam tradziuchowe, bo tam skupienie było na tym czego ksiądz naucza a DK na ludziach. Zresztą ksiądz tam był poboczną personą do odprawiania mszy świętej i spowiedzi. Nauczaniem zajmowali się liderzy DK. 
    A teraz ogólnie to bardziej cieszą mnie wyjazdy z dziećmi np. nad morze. 
    W ramach rekolekcji to sobie chadzam od czasu do czasu na otwarte dni skupienia. Lubię np do OD, bo tam jest dużo modlitwy, spokoju i naucza tylko ksiądz.  I nikt nie epatuje świadectwami życia.
    Tego nie wiem, z tymi, po których było widać, akurat nie miałam potem kontaktu.

    mi osobiście odpowiada to, ze ksiądz ma w DK role poboczna. I lubię słuchać o tym, jakie rzeczy czyni w życiu innych Wszechmocny
    Podziękowali 1Klarcia
  • Ja o dk wypowiadać się nie będę ale mam dziwne refleksje, po rekolekcjach, powiedzmy charyzmatycznych.

     Ludzie byli inni na rekolekcjach a po wyjściu ani pogadać, ani nic. Z drugiej strony, nie znam ich na tyle bo może być tak że mylę się w swojej ocenie.
  • edytowano sierpień 2021
    Tyle w temacie nawracania tęczowych. Z tym że zamiast Marksa można tam włożyć Biblię. Zresztą dotyczy to też liderów DK i dających świadectwo w różnych wspólnotach. Dokładnie przeszkadza mi to o czym mówi tu J. Peterson. 
    .
    Podziękowali 2Pioszo54 Gosia5
  • Wiesz. Sama dawałam świadectwo w dk bo ktoś nas o to poprosił i właśnie widział nas jako Bożą rodzinę. Myśmy też siebie tak widzieli. Teraz jesteśmy na granicy rozpadu związku. Co prawda w jakiś sposób walczymy o niego. I jeszcze nam zależy, ale nie ma co dawać świadectw na wyrost. To inni mają widziec w nas dobro i wiarygodność. Reszta to tylko chwile i słowa. A łatwo jest mówić z pozycji rekolekcji i relaksu.  Nic to nie kosztuje. Za to jest się ogromnym zgorszeniem jeśli się upadnie. 
    Podziękowali 2paulaarose Leli
  • @Odrobinka Powodzenia, może się uda wam uratować związek. Też mi się wydaje że najlepszym świadectwem jest życie :( 
    Ja byłam tylko u charyzmatyków więc o DK nic nie wiem, ale może stamtąd wychodzą dobre owoce.


  • Uda nam się o ile obydwoje będziemy tego chcieli. Nie piszę żeby się żalić ani żeby słowa otuchy słyszeć. 
    Ja nie wiem czy chcę i mój mąż nie wie czy chce. 
  • edytowano sierpień 2021
    Też byłam u charyzmatyków. I w dk. Żadnego z tych ruchów nikomu nie polecę. Najważniejsze nie jest to gdzie się jest ale jak mocno stoi się w prawdzie.
  • @Odrobinka To co napisze z racji innych doświadczeń i podejścia może być mało wartościowe, ale sama po 3 latach najważniejszej dla mnie relacji miałam ochotę kopnąć go w ... A nagle znowu stał się dla mnie najważniejszy. W tej chwili po zaledwie 4 latach nie wyobrażam sobie życia bez niego. Dla mnie też te 4 lata to kawał czasu ale z perspektywy czekającego życia to zalążek.

    Oby i wam się udało, po dłuższej relacji i z większą relacja z Panem znowu ułożyć sobie życie.
  • edytowano sierpień 2021
    @paulaarose rady mi są zbędne. I świadectwa. 
    Podziękowali 1gahana
  • @Odrobinka Chciałam tylko pomoc. Wystarczy nic nie pisać. Poradzisz sobie sama, ja ci w związek nie wejdę, ale wierzę że się uda. Pozdrawiam
  • Odrobinka powiedział(a):
    Wiesz. Sama dawałam świadectwo w dk bo ktoś nas o to poprosił i właśnie widział nas jako Bożą rodzinę. Myśmy też siebie tak widzieli. Teraz jesteśmy na granicy rozpadu związku. Co prawda w jakiś sposób walczymy o niego. I jeszcze nam zależy, ale nie ma co dawać świadectw na wyrost. To inni mają widziec w nas dobro i wiarygodność. Reszta to tylko chwile i słowa. A łatwo jest mówić z pozycji rekolekcji i relaksu.  Nic to nie kosztuje. Za to jest się ogromnym zgorszeniem jeśli się upadnie. 
    Dla mnie świadectwo dotyczy życia tu i teraz, do tego momentu. Święty na ziemi to dla mnie bardziej „człowiek, któremu Bóg wybaczył”, niż jakaś wersja ostateczna, kompletna danej osoby

    Zreszta, są świadectwa dobre i złe. Na odnowie ktoś mi kiedyś powiedział, ze dobre świadectwo charakteryzuje się tym, ze słowo Jezus pada częściej niż „Ja”.

    to, o czym piszesz, to mam wrażenie jeden z głównym problemów w Kościele. Ludzie zachwyceni swoją świętością (Koloryzuje) głoszą innym swoją chwałę.




  • Odrobinka powiedział(a):
    A widać w całym ich życiu czy tylko na rekolekcjach? Byłam dwa razy na rekolekcjach DK. Stanowczo wolałam tradziuchowe, bo tam skupienie było na tym czego ksiądz naucza a DK na ludziach. Zresztą ksiądz tam był poboczną personą do odprawiania mszy świętej i spowiedzi. Nauczaniem zajmowali się liderzy DK.
    Rekolekcje formacyjne DK przygotowują stopniowo uczestników do udziału w diakonii czyli posłudze dla ludzi. Oczywiście ta posługa nie może odbywać się kosztem małżeństwa ani rodziny, stąd poszczególne zobowiązania przypominające hierarchię.
    Obecnie jestem po III st. OR i mieliśmy na nim wspaniałego księdza Marka Kruszewskiego który jest familiologiem i jego nauki były bezcenne i stanowiły esencję dnia. Właściwe skupienie jednak było ani na nim, ani na ludziach, tylko na Bogu. Dużo adoracji, namiot spotkania, modlitwa małżeńska, to wszystko pozwoliło uporządkować relacje z Bogiem, zaniedbywanym w powodzi codziennych obowiązków. Zresztą samo miejsce - klasztor Karmelitów - skłaniało do większego zaangażowania w modlitwę. 

    Z Domowym Kościołem jest jednak jak z małżeństwem, podstawowym pytaniem jest czy nam się chce. Bez aktu woli i pewnego poświęcenia nic nie wyjdzie. To nie sklep gdzie przychodzi się coś kupić, ani nie teatr gdzie tylko się ogląda. Domowy Kościół nie jest dla każdego, bo nie każdy chce się zaangażować więcej niż musi. A bez tego członkostwo przestaje mieć jakikolwiek sens, krąg staje się klubem towarzyskim i umiera. Na tych rekolekcjach spotkałem ludzi którzy byli prawdziwym świadectwem diakonii. Aktywni w swoich parafiach, zaangażowani w pomoc charytatywną, ewangelizacyjną, a przy tym niesamowicie skromni, uznający te wspaniałe dzieła za coś naturalnego i zwykłego, bo przecież oni nic wielkiego nie robią. To bardzo buduje i wzmacnia poczucie wspólnoty.

    Podziękowali 2malagala Klarcia
  • edytowano sierpień 2021
    Tak, to był zawsze duży plus tych rekolekcji.
    Tyle modlitwy, że nie sposób było schować się przed Panem Bogiem

    Najlepiej wspominam właśnie dwutygodniowe 
    Podziękowali 1Klarcia
  • Kajla powiedział(a):
    Nie ma sensu z góry zakładać, że osoba z tęczowa torba jest lewakiem i wrogo nastawionym antyklerykalem. Może być zaangażowanym katolikiem, ale zamiast gościa niedzielnego czytać magazyn kontakt. I taka wymiana zdań byłaby całkiem ciekawa :) 
    https://magazynkontakt.pl/polski-kosciol-bladzi-w-kwestii-osob-lgbt/
    Nie ma też podstaw, aby z góry założyć, że ci wszyscy którzy bronią lgbt idą prosto na potępienie. Można za to założyć, że Bóg zechce okazać im Swoje Miłosierdzie.

    Także ta postawa ludzi Kościoła, zgodna z zasadami światowej propagandy, czyli wrogo nastawiona do inaczej myślących, powinna mocno zastanowić osoby kochające Boga i Bliźniego.
  • No i dla mnie była to zbędna forma duchowości + gwałt na moim mężu. Traktowanie małżeństwa jako zadanie a nie po prostu bycie razem. Wolę z mężem wyjść na plażę albo na imprezę z graniem na żywo, napić się piwa i potańczyć niż cały czas myśleć o Bogu. (Zresztą  o Bogu myślimy przy modlitwie, kiedy mu dziękujemy za dzień.) Więcej to zysku przynosi nawet w obecnym kryzysie bo na nowo odkrywamy to że potrafimy się sobą cieszyć niż rekolekcje i słuchanie świadectw. Albo też słuchanie czy inne małżeństwa modlą się i raz w miesiącu rozmawiają przy świecach i Panu Bogu.
    Dla mnie liczy się najbardziej wspólne spędzanie czasu i bycie dla siebie na pierwszym miejscu, po Bogu.
    Podziękowali 1Laf2011
  • @Odrobinka No nie spodobało ci się no i nie musi się podobać. jednak w relacji to druga osoba jest ważniejsza niż cel choćby szczytny, przynajmniej po ludzku, tak mi się wydaj
  • @Tomasz i Ewa Ja ostatnio wyczytałam taki post, że małżeństwo czy nierozerwalnośc małżeńska to cel do jedności wszystkich ludzi, a nie sam w sobie.

    Ciężko mi się jakoś do tego ustosunkować bo nie wiem, @Tomasz i Ewa moze Ty wiesz może?
  • edytowano sierpień 2021
    Dodam do tego jeszcze jedno: cenię bardziej normalność niż aktywność religijną. Przy licznej gromadce dzieci nie ma sił ani chęci na czytanie Biblii i rozważania co też Bóg chce do mnie powiedzieć. Nigdy też nie widziałam różnicy między modlitwą rodzinna a małżeńską. To co dla wielu małżeństw było najtrudniejsze czyli dialog małżeński planowany raz na miesiąc jawiło mi się jako sztuczne. Bo jakoś tak było że rozmawialiśmy szczerze codziennie. Niepotrzebne nam były do tego dialogi. 
    Posiadając na etapie bycia w DK troje małych dzieci plus bycie w ciąży z czwartym życie było bardzo wyczerpujące i dodatkowe elementy jawiły mi się jako zbędna komplikacja. Aktywność w kościele czy parafii zawsze wtedy odbijała się na nas kosztem wspólnego czasu w małżeństwie. Bo powinniśmy byli być przede wszystkim dla siebie a nie dla reszty świata.
    Zwłaszcza że żadne z nas nie pracowało w spółkach skarbu państwa i na dorobku najważniejszy był zapier... 
    Przy gromadzie dzieci i codziennym zapieprzu ledwo byłam w stanie wcisnąć jakiś akt strzelisty do Pana Boga. A brak realizacji zobowiązań wywoływał czasem spore poczucie winy. 
    Piszę z pewnego dystansu teraz, bo wiem że wiele rzeczy nam zabrakło i skupiliśmy się nie na tym co trzeba. 
    W życiu oprócz modlitwy i pracy potrzebna jest zabawa. Wspólna. Z mężem i dziećmi. 
    Zważywszy na to że mój mąż wstawał o 5:00 i wracał z pracy o 19:00, a ja cały dzień zajmowałam się domem, dziećmi, zakupami, finansami, to jeszcze dowalanie sobie kolejnymi obowiązkami zamiast wspólnym byciem razem, choćby nawet na ławce z piwkiem czy bez, na spacerze, na grzybach, na basenie było wręcz zabójstwem.
    Człowiek potrzebuje relaksu i odprężenia. I zapomnienia że non stop ma obowiązki.
    Czasem trzeba rozsznurować gorset. Dlatego np dziś wybieram saunę z masażem w knajpie obok. Z mężem jeśli zechce mi towarzyszyć niż różaniec i aktywizowanie się w dziełach miłosierdzia. Bardziej nam to pomaga.

  • @Odrobinka W życiu bywają różne miejsca i dobrze, że rozeznalas że to Tobie nie pasuje
  • @paulaarose Nic nie rozeznawałam. Nie lubię tego słowa. Życie płynie za szybko żeby był czas na rozeznawanie wszystkiego. Trzeba korzystać i być elastycznym a nie rozeznawać. Moim zdaniem wszystko co nie prowadzi nas do grzechu i nie osłabia więzi rodzinnych jest zgodne z Wolą Bożą.
    Podziękowali 2Pioszo54 paulaarose
  • edytowano sierpień 2021
    Tak. Miałam na myśli małżeństwo. I więź małżeńską nie rodzinną.
  • Odrobinka powiedział(a):
    Zważywszy na to że mój mąż wstawał o 5:00 i wracał z pracy o 19:00,
    To skąd kuriozalny pomysł wstąpienia do DK? Przecież to chyba logiczne, że w życie wspólnot angażujemy się tylko wtedy, kiedy możemy tak zorganizować czas, aby móc pogodzić obowiązki względem wspólnoty z pozostałymi obowiązkami. Tym bardziej, że DK jest dla obojga małżonków, a nie tylko dla jednego.

    Przynależność do DK ma tylko wtedy sens, kiedy nasza wspólnotowa aktywność uzupełnia i ubogaca życie rodzinne oraz zawodowe, a nie zastępuje je. Dlatego tak bardzo podkreślana jest dobra organizacja czasu.

    Ogromnie trudno jest zbudować trwały i szczęśliwy związek odsuwając Boga od siebie. Budowanie z Nim relacji nie może jednak odbywać się pod przymusem. Nie może też rozdzielać małżonków powodując poświęcanie się jednego modlitwie, podczas gdy drugie oddala się coraz bardziej. Zawsze trzeba dbać aby współmałżonek podążał z nami równym krokiem. Jakby nie patrzeć jesteśmy jednym ciałem. Dlatego wszystko trzeba uzgadniać między sobą. I tak jak spotkania złożone są z wyżerki... yyy dzielenia życiem, modlitwy oraz formacji, tak i życie powinno podobnie posiadać podobne sfery w równych proporcjach. Jak ktoś szuka samej modlitwy, powinien zamiast do DK wstąpić do jakiejś wspólnoty modlitewnej. Podobnie jak ktoś szuka samej wyżerki czy zabawy, powinien omijać DK szerokim łukiem. A co do zobowiązań, to każdy ma lepsze i gorsze okresy. Nie znaczy to jednak że trzeba się poddawać i całkowicie z nich rezygnować. Nie trzeba być od razu mistrzem, ale wystarczy odrobina chęci i małe kroczki. Bo w końcu ile czasu zajmuje "Ojcze nasz" i z ilu rzeczy musimy zrezygnować aby go odmówić?

    Podziękowali 1Klarcia
  • edytowano sierpień 2021
    Skąd pomysł na DK? Bo nie mieliśmy w nowym miejscu zamieszkania żadnych znajomych. Bo byliśmy świeżo po ślubie i wydawało nam się że wspólnota jest nam do czegoś potrzebna, choćby do tego żeby być bliżej Boga i go wprowadzić do naszej rodziny.  Bo obydwoje byliśmy z domów gdzie wiara to tylko pozory były. DK pozornie nie jest obciążające. Spotkania raz w miesiącu i realizacja zobowiązań.  Ale dzięki temu doszliśmy do wniosku że zbędna nam jakakolwiek wspólnota. Wystarcza nam zwykła msza święta niedzielna i wspólna modlitwa rodzinna. I czasem czytanie Biblii wspólne z dziećmi.
    I owszem, bywa różnie. Ale nie widzę lepszości wspólnot nad zwykłym życiem.
    Doszłam do wniosku że w wielu przypadkach jest to kwestia priorytetów. Dla kogoś ważny jest kościół i jego dzieła, dla kogoś innego zwykłe życie.
    Bóg jest wszędzie ten sam. 
    Wszystko jak wspomniałam wcześniej zależy od tego czy mocno się stoi w prawdzie o sobie i o swoim małżeństwie. Póki tego nie ma, a często dochodzi się do tego po latach bycia razem, nie ma co wpakowywać się w jakiekolwiek wspólnoty. Bo obraz siebie łatwo sfałszować, nawet przed sobą.

    Podziękowali 2Pioszo54 pierniki
  • edytowano sierpień 2021
    Jest jeszcze kwestia tego czy te zobowiązania uznajemy za potrzebne czy nie. Dla mnie były zbędne.
    Od czasu do czasu widuje kobiety z Opus Dei. Nie twierdzę że wszystkie, ale sporo z nich zachowują się jakby miały założony gorset, jakby bycie sobą było przeszkodą w drodze do świętości. Jakby powtarzały wzorzec kobiety idealnej. Podobne obserwacje mam odnośnie kobiet z nurtów tradycyjnych. Oczywiście generalizuję.
    Czasem wspólnota działa tak, że stwarza pewien szablon akceptowalnych zachowań i cech osobowości. 
    Podobne rzeczy widziałam u baptystów i zielonoświątkowców.
    Może dlatego, że nigdy nigdzie nie pasowałam i usiłowałam się dopasować i nigdy mi to nie wychodziło, bo mam zbyt bujny temperament takie rzeczy dostrzegłam. Może też się mylę, ale nie sądzę.
    Z Międzywyznaniowego Seminarium Biblijnego usunięto mnie właśnie z powodu że osobowościowo nie pasuję do ideału studentki.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.