Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Tęczowi i my

1234579

Komentarz

  • magada powiedział(a):


    hipolit powiedział(a):
    Małżonkowie maja czas dla siebie wieczorem i nocą. I w tym czasie maja czas na rozmowy m.in, bo przecież mogą rozmawiac przy dzieciach. No  mogą, ale ciezko omawia się ważne sprawy jeśli jedno ciągnie za spódnice a drugie właśnie misi na nocnik usiąść. 
    A kiedy śpią? Kiedy odpoczywają? Kiedy maja czas zająć się sobą? 
    Bo często jest tak, ze albo oboje pracują albo pracuje tato i jednak umęczony wraca do domu. Albo na tyle późno, ze może powiedzieć dzieciom „dobranoc”.
    kiedy czas na regenerację żeby w zdrowiu żyć? 
    Wielodzietność znam z relacji koleżanek, rodziny, znajomych. 
    Nie zawsze wyglada ona tak różowo jak Ty ja tutaj przestawiasz. 
    Mamy są urobione po łokcie, czasem nie maja kiedy iść so wc, bo jedno płacze, drugie się uderzyło a trzecia nie da się z rąk ściągnąć a jednak trudno własna majty ściągać kiedy ręce zajęte.
    Niektóre z mam marzą o tym, żeby ktoś je na godzinę wyręczył, żeby mogły zamknąć się w pokoju i w ciszy pobyć. Ciesza się kiedy uda im się wyrwac do sklepu  samej, bo dzieci na chwile z kimś zostaną. 
    Marzą o tym, żeby pobyć z mężem sam na sam. Bez dzieci u boku a nawet za ściana. 
    Ale pewnie to ich fanaberie. Egoizm. Bo jak można chcieć mieć chwile spokoju, odpoczynku od własnych dzieci. 
    Nie dziwi mnie ze młodzi nie chcą mieć dzieci. Bo jak się nasłuchają, ze wraz z pojawianiem się dziecka maja ograniczona wolność przez kilka dobrych lat, to może strach oblecieć. A ja jeszcze się nasłuchają, naczytaja, ze przedskOle/żłobek/niania cY dziadkowie zrobię krzywdę bo zajmą chwilowo miejsce matki, która nie ma wyjścia i musi pojsc do pracy, to pewno z pełna świadomością odłożą poczęcie dzieci póki czegoś się nie dorobią 






    Ja mam kilkoro dzieci, Ty bodajże jedno, więc nie musisz tłumaczyć na forum wielodzietnych jak wygląda życie dużej rodziny. Oczywiście, że rodzice wielodzietni ciężko pracują, no pracują. Nie wszystkich jednak ta praca wgniata w ziemię. Całe szczęście, ja widuję spracowanych, ale uśmiechniętych i szczęśliwych wielodzietnych.
    Na rozmowy małżonków zawsze jest czas, nie znam takich, co kilkanaście godzin na dzień 7 dni w tygodniu pracują. 
    Pytasz kiedy śpią, kiedy odpoczywają?
    No znajdują jakoś czas, może spracowany mąż i ojciec chce jednak spędzić czas z całą rodziną i odpręża się tak naprawdę na spacerze ze swoimi dziećmi, a nie tylko z samą żoną. To nie dość, że ciężko i długo pracuje, to jeszcze od dzieci miałby szukać wolnego czasu czy też specjalnego czasu na rozmowy z żoną? Jak sprawa pilna i nie dla dzieci, to można im bajkę włączyć i 1,5 godziny z głowy, ale nawet i gry uruchomić, wtedy wsiąkną i na wiele, wiele dłużej. 
    Zresztą nikomu nie bronię wychodzić bez dzieci z domu, wręcz przeciwnie przy normalnym podejściu nie widzę w tym problemu.  Mając jednak dzieci, trzeba mieć wyjątkowo ich potrzeby na uwadze, aby nie przesadzić ze swoimi potrzebami. 
    Wiadomo, że inaczej wygląda życie bez dzieci, inaczej z dziećmi małymi, inaczej ze starszakami, a inaczej już bez nieletnich dzieci. I dokładnie, mając dzieci, ma się ograniczoną wolność, no tak już jest, że o dziecko trzeba się troszczyć, nakarmić, ubrać, spędzić czas, nie można samego zostawić na noc aby balować. Dla normalnych rodzin to żaden problem, wręcz przeciwnie, takie ograniczenie jest naturalne i cieszą się z tego wspólnego czasu rodzinnego, który jednszybko minie i dziecko wyfrunie z gniazda. 

    Czy masz może jakiś problem, aby inni mówili głośno o tym, że małe dziecko potrzebuje matki? 
    Posłanie dziecka w tak ważnym okresie na wiele godzin do żłobka, niani czy dziadków nie jest niestety tylko chwilowym zajęciem miejsca matki.
    Ponadto czy wszystkie matki z bólem serca rezygnują z całodziennej opieki nad własnym dzieckiem, bo nie mają wyjścia, ale wiedzą jednocześnie, że nie jest to idealna sytuacja? Czy może jednak nie wszystkie? Bo np. niektóre nie chcą "siedzieć" w domu...? Więc może trzeba jednak przypominać o naturalnym rozwoju dziecka, jego potrzebach, aby matki były bardziej świadome i nie wybierały np. pieniędzy, kariery, wygody itp. kosztem własnego dziecka.
    O odkładaniu poczęcia do czasu dorobienia się nic nie pisałam. Ale pytanie przy okazji: które matki korzystają z niani? Te na dorobku, czy te bogate, robiące karierę? 

    Edit. Podopisywałam parę zdań. 
    A czy ja tłumacze coś innym? 
    Nie wiem gdzie to widzisz. 
    Pisze co widzę wokół siebie. 
    I nie, nie jest tak różowo jak niektórzy wielodzietni to przestawiają. Oczywiście w każdej rodzinie jest inaczej, to również trzeba mieć na uwadze, niemniej doba nie jest z gumy. Nie da się czasu rozciągnąć i wydłużyć doby. Wiec odnoszę się do tego co widzę, o czym słyszę.  A i poniekąd z własnego doświadczenia. 
    Nikt tutaj nie pisze o pozostawieniu dziecka na noc samego i pójście na balety. 
    Nie wiem czemu takie skrajności wyciągasz. 
    Nikt nie pisze o podrzuceniu własnych dzieci dziadkom i odebraniu ich, kiedy te już prawie dorosłe. 
    Nikt tutaj nie pisze, ze dzieci nie są ważne.

    Czy ja mam problem z tym ze inni głośno mówią, ze dziecko potrzebuje matki? 
    A widzisz gdzieś żeby tutaj tonem nieznoszącym sprzeciwu cokolwiek mówiła? 
    dyskusja jakich wiele, luźna gadka, a Ty się zacietrzewiasz. 

    Nie wiem dlaczego uważasz ze masz prawo krytykować czyjeś życie, czyjeś wybory .
    nawet jeśli matka wybierze karierę i dziecko będzie w żłobku, to chyba jest to wybór tej matki. 
    Co Tobie do niego? Skad pewność ze jej dziecko będzie miało jakieś deficyty a nie Twoje? Bo może Twoje będzie miało z racji braku czasu, bo dzieci w domu więcej. 
    Dlaczego zakładasz ze Twój model życia codziennego jest jedyny, słuszny, najlepszy? 
    Masz mozliwsc nie pracować zawodowo, to się ciesz z tego. 
    Inne matki nie maja wyboru, musza pojsc do pracy. Czy one musza jeszcze słuchać biczowania słowem, ze krzywdzą swoje dzieci tym, ze robią coś kosztem jego, jego poczucia bezpieczeństwa itd. 
    Ze żłobka/przedszkola/niani/dziadków korzystają te, które maja taka potrzebę. I chyba nas nie powinno interesować co jest potrzeba- czy praca, czy randka z mężem czy może nawet impreza. 
    Także nie wiem po czym wnosisz, ze tutaj propaguje się podrzucanie dzieci czy tez uważanie, ze one potrzeb nie maja. 
    Każdy z nas żyje po swojemu i to normalne ze dyskutując wnosimy w owa dyskusje elementy naszego życia. I nie po to, żeby narzucić nasz styl innym jako ten słuszny, a tylko żeby podzielić się własnym doświadczeniem. Inne nie znaczy ani lepsze ani gorsze. 

    Ja osobiście nie uważam, żeby zbrodnia było zostawiać dziecko dziadkom na weekend nawet raz w miesiącu. Zwłaszcza jeśli obie strony lubią wspólny czas. A ja zaś mogę wykorzystać ten czas na to, żeby spędzić go mężem w spokoju. Tak jak chcemy. A nie na tyle na ile dziecko pozwoli.
    Ale to moje zdanie, do którego mam prawo. 
    Podobnie jak ty do swojego .
    mysle, ze najlepszym wyjściem jest żyć po swojemu i dać innym żyć po swojemu, bez stukania ich po głowach mówiąc „to ja mam racje”


    Podziękowali 2paulaarose Aga85
  • edytowano sierpień 2021
    M_Monia powiedział(a):
    Rodzice to nie niewolnicy
    @Piszo napisze coś przykrego. Myślę że dlatego wnuczka u Was płakała bo po prostu nie pomagacie przy wnukach. Uważacie ze rodzice przede wszystkim mają radzic sobie sami a wy to tylko od wielkiego dzwonu np wesele. Płaczące dzieci u dziadków oznacza najczęściej, że są do dziadków nie przezwyczajeni. 

    Dla moich wyjazd do dziadków to nagroda. Tak jest bo oni są dość często u dziadków, znają ich i lubią. 
    mieszkamy dość daleko od siebie, ok półtorej godziny samochodem,więc na codzień nie jesteśmy u nich, ale to nie oznacza, że płacz wynikał z nieprzyzwyczajenia
    a jak jest między nami, to napisałem wyżej, więc łaskawie nie zarzucaj mi kłamstwa.

    albo rozmawiamy, przyjmując za prawdę, co ktoś pisze o sobie,
     albo rozmawiamy z samym sobą, ze swoimi wyobrażeniami

    a żeby była jasność
    dwuletnia wnuczka bawiła się normalnie dopóki nie przyszedł czas spać, wtedy zaczął się płacz
  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Wracając do tematu. Małżeństwo czyli mąż i żona są utożsamiane z rodziną czyli rodzicami i dziećmi. To jest błąd. Wg K. Wojtyły i nie tylko, małżeństwo to fundament rodziny. Narzeczeństwo to zwykle beztroska sielanka - abstrahując od nawet od kwestii współżycia płciowego - oboje się starają. Wraz z dziećmi beztroska się kończy. W całym cyklu funkcjonowania rodziny małżeństwo „musi” umieć znaleźć przestrzeń i czas tylko dla siebie. Jak będzie to robić? Tutaj opcji jest wiele. 
    I nie zgodzę się tutaj z @Pioszo54, jakoby rodzice winni są dzieciom 100% poświęcenie w sensie czasu - por. słowa przysięgi małżeńskiej. Nie zgodzę się również z jego sugestiami, jakoby czas spędzany przez żonę i męża tylko we dwoje był krzywdą dla dzieci. Jest dokładnie na odwrót. To, co umacnia małżeństwo jest zawsze z korzyścią dla dzieci. Ostatecznie zakon każe czcić ojca i matkę a nie syna czy córkę. 

    T
    jeśli małżeństwo koniecznie potrzebuje czasu tylko dla siebie a jednocześnie czasu bez dzieci,
    by jakoś funkcjonować i się nie rozpaść,
    to oczywiście, dla dobra dzieci, powinno o ten czas zadbać,

    bo przecież celem małżeństwa jest dobro dzieci.

    a prawo każe rodzicom czcić matkę i ojca, ale nie siebie, tylko swoich rodziców
  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Celem małżeństwa jest dobro małżonków oraz wychowanie dzieci. Dowód? Są dobre małżeństwa bezdzietne (z powodu bezpłodności). Tak. Małżeństwo potrzebuje też czasu tylko dla siebie. Wiele małżeństw, nawet wielodzietnych, rozpada się ponieważ przestali poświęcać sobie czas i utonęli w szarej codzienności. Ciężko zaprzeczyć faktom. 

    T
    myślę, że małżeństwa rozpadają się nie dlatego, że małżonkowie nie mają dla siebie czasu, tylko dlatego,
    że nie mają wspólnego celu
    Podziękowali 1Gosia5
  • @magada Moja kuzynka po roku wróciła do roboty, pracuje od kilku lat na dobrym i odpowiedzialnym stanowisku. Standard życia ma dobry, psychikę dość silną, jej dziecko nie chodzi niezadbane.

    Jakieś problemy pewnie z nim ma, jak każda matka ale nie nazwałabym jej egoistką, ona go bardzo kocha i zawsze podkreśla że jest jej ukochanym synkiem. Roboty przy nim też sporo już od 5 lat ;)


    Dla niektórych właśnie, z rozmów wiem praca mając dzieci to także po to aby ten komfort życia utrzymać, w tym psychiczny dla niektórych. 

    Nie wątpię jednak w to, że są ludzie którzy krzywdzą swoją rodzinę wieczną nieobecnością.



  • My dzielimy zapałkę na cztery, a oni drukują wlepki. Wkrótce w Twoim mieście.


  • edytowano sierpień 2021
    Och ONR też swoje wlepki robi. I przykleja. Chłopak mojej najstarszej jest w ONR i takie akcje są u nich non stop. Zostawiam to oszołomom. Serio. Jedna to nawet demotem została
  • Pioszo54 powiedział(a):
    Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Celem małżeństwa jest dobro małżonków oraz wychowanie dzieci. Dowód? Są dobre małżeństwa bezdzietne (z powodu bezpłodności). Tak. Małżeństwo potrzebuje też czasu tylko dla siebie. Wiele małżeństw, nawet wielodzietnych, rozpada się ponieważ przestali poświęcać sobie czas i utonęli w szarej codzienności. Ciężko zaprzeczyć faktom. 

    T
    myślę, że małżeństwa rozpadają się nie dlatego, że małżonkowie nie mają dla siebie czasu, tylko dlatego,
    że nie mają wspólnego celu

    Tak. Dlatego dziś niektórzy zamiast brać ślub biorą wspólny kredyt.
    Podziękowali 1Klarcia
  • No cóż ... Z perspektywy naszego 30 letniego małżeństwa  i rodziny uważam, że stała  obecność mamy w pierwszych latach życia dziecka jest najlepszą opcją dla zdrowia i poczucia bezpieczeństwa. I, żeby nie było - przeżyłam obie opcje, czyli przy jednym dziecku musiałam wracać do pracy po pół roku od porodu, a przy drugim  zostałam na kilka lat w domu. 

    Oraz uważam, że niezbędnym dla małżonków jest czas tylko we dwoje i czas tylko dla siebie. Dzieci są nam dane tylko na jakiś czas. Małżonkowie są ze sobą do końca życia, muszą dbać o swoje relacje, rozmowy, uczucia, pasje, aktywności. Wychowanie dzieci jest przez pewien czas priorytetem, ale nie celem samym w sobie. Dla męża najważniejsza powinna być żona, dla żony - mąż. Potem dzieci. Bywa, że kobieta tak bardzo oddaje się macierzyństwu, że zapomina o własnym mężu i ustawia go daleko za dziećmi.  Dla wielu ojców dzieci są tak ważne, że żony traktują w roli  opiekunki, kucharki i menagerki domowego ogniska aniżeli żony właśnie. 

    Dzieci odchodzą, usamodzielniają się, a małżonkowie nagle sami -nie mają o czym rozmawiać, nie mają własnych wspólnych i osobnych pasji, żyją koło siebie a nie razem. Małżonkowie muszą mieć czas tylko dla siebie w mniejszych lub większych odcinkach czasowych, w miarę możliwości i sytuacji. Dlatego nie widzę nic niewłaściwego w pozostawieniu dzieci pod opieką kochanych dziadków czy cioci, czy sprawdzonej i dobrej niani na kilka godzin czy nawet nocy. Dzieci muszą się uczyć czasowej, bezpiecznej dla ich psychiki  rozłąki w rodzicem. W większych rodzinach mama musi pojechac na kilka dni do szpitala urodzić kolejne dziecko , czasem wypadnie choroba, badania itp. Dla dziecka będącego tylko i wyłącznie z rodzicami 24h/ dobę takie dłuższe rozstanie może być traUmatyczne. 
    Takie są moje spostrzeżenia i wnioski.

    Podziękowali 4Gosia5 Aga85 hipolit Klarcia
  • a ja myślę, że czai się tu, znaczy w egoizmie (względem dzieci) w imię dobra małżeństwa,
    cała masa hedonizmu i konsumpcjonizmu, wyrażana postawą "mnie się też coś od życia należy"

    dla mnie to "należy", to satysfakcja z porządnego zbudowania kawałka przyszłego świata,
    a wszystkie inne ewentualne przyjemności, jakoś tracą blask
  • jeśli wolisz rozmawiać sam ze sobą, to powiedz wprost
  • edytowano sierpień 2021
    zawsze jest to czuły punkt,
    gdy ktoś z wygody albo złej woli albo dla obrony swojej drogi życiowej
    buduje sobie chochoła

    jak np. w tym wątku M_Monia i Aga85, zarzucając mi kłamstwo i słabe relacje z wnukami, czy teraz Ty
  • jeśli te małżeńskie przyjemności powodują zmniejszenie dobrostanu dzieci, to co to jest jak nie hedonizm?
  • może to jest jakaś sprawa organiczna, może jestem jakimś dziwadłem

    po prostu nigdy mnie nie interesowały np. imprezy, wyjazdy
    bez żony i bez dzieci
  • edytowano sierpień 2021
    @Tomasz i Ewa Ja mam wrażenie, że sam Chrystus jakoś kolorowo nie wypowiadał się o tym świecie czy zyciu, ale raczej chciał aby człowiek był szczęśliwy, Sam mówił że Jego jarzmo jest słodkie a brzemię lekkie
  • edytowano sierpień 2021
    jakieś "badania"?
    jak to w ogóle zbadać?

    bo wg mnie jedność małżeńska buduje się w tym co jest istotą rodziny,
    w wychowaniu dzieci, w pomocy przy wnukach

    reszta jest nieistotna, więc nie buduje jedności

    a jeśli jest istotna, to cierpi na tym wychowanie potomstwa

    tzn. istnieją małżeństwa mające dzieci, dla których istotniejsze są podróże czy posiadanie
    i wtedy, dla dobra tych dzieci, trzeba kontynuować sprawy istotne


    nie jest to jednak model optymalny
  • tak, ale jakie są tego powody?
  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Powody czego?
    Pewnie rozwodów.
  • @Tomasz i Ewa Znam rodziców którzy o najważniejszej osobie w swojej życiu, wskazują na dziecko. Dla mnie to toksyczne
  • paulaarose powiedział(a):
    @Tomasz i Ewa Znam rodziców którzy o najważniejszej osobie w swojej życiu, wskazują na dziecko. Dla mnie to toksyczne
    lecz się
  • Tomasz i Ewa powiedział(a):
    Powody czego?
    no braku bliskości chyba
  • no i co?
    a te dzieci to skąd się biorą?
    nie z czasu spędzanego we dwoje?
    w czym problem?
  • edytowano sierpień 2021
    uważam, że intymność, to codzienne okazywanie sobie miłości, przytulanie, trzymanie się za rękę, itp., z czego nie należy wykluczać dzieci

    a także zachowania okołozbliżeniowe
    do których dzieci nie mają dostępu
  • potrzeba ta jest mi nieznana
  • @Pioszo54. A i mi chodziło o rodziców którzy dziecko stawiają ponad partnera, ono jest najważniejsze... A najważniejszy raczej powinien być partner
    Podziękowali 1Pioszo54
  • sorki, przypadkiem podziękowałem

    jeśli przeciwstawiają dziecko małżonkowi, to rzeczywiście jest nie halo

    ale w moim małżeństwie dzieci były na pierwszym miejscu, przed nami
  • Pioszo54 powiedział(a):
    potrzeba ta jest mi nieznana
    tzn. była mi znana przed ślubem
    :)
  • Ratujmy co się da, obrocmy jeszcze raz, kalejdoskop ;) 
    @Tomasz i Ewa
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.