Mi się zdaje, że to w ogóle nie chodzi o nic konkretnego, z tą dzietnościa. Ale o cały, że tak powiem system. Z jednym, dwójką dzieci idzie się przemęczyć jakoś w starciu z tym, ze - do przychodni dla dzieci nie można wjeżdżać wozkiem, bo kółka brudzą podłogę - świetlicy w podstawówce nie ma, a zajęcia kończą się raz o 11, raz o 15 - droga ze szkoły do domu bez chodnika - w przedszkolu przedstawienie na dzień matki w sobotę, dokładnie w godzinach obiadu i drzemki dzieci, które mają w nim występować - itd
Ale to już leży w gestii samorządów, a pretensje ciągle są do PiS-u. Coraz wyraźniej widać, że problem zasadza się w mentalności urzędników i personelu placówek publicznych. No, ludzie - tego się nie da odgórnie załatwić.
> Ja po prostu jestem zdania że nie byłoby nic zlego jakby państwo dało ludziom więcej zarobić, dało ludziom tańszy chleb, tańsze napoje. Wtedy i rodzicom byłoby łatwiej, a nawet dużo bardziej. Jakby ojciec czy matka zarobili nie dwa tysiące ale i w sklepach byłoby taniej. <
Dziewczyno - tak było w komunie; teraz nawet w Chinach tego nie ma. Państwo może niewiele narzucić przedsiębiorcom. O każde podniesienie płacy minimalnej jest awantura. Rząd nie ma wpływu na ceny. Ani te w sklepach, ani narzucane przez samorządy. Słyszę narzekanie na inflację. Receptą byłby "Plan Balcerowicza" - ma ktoś ochotę na "powtórkę z rozrywki"?
Problem dostępności żłobków i opieki nad dziećmi do lat 3. jest istotną kwestią.
Tylko też wszystko trzeba widzieć w odpowiednim kontekście. Jak idzie przekaz, 500+ dej, darmowe żłobki dej, wyprawkę + dej, bony turystyczne dej, świeżaki dej (celowo przejaskrawiam Monia, nie że Ty tak piszesz, tylko jak to wygląda z boku), a nieważne że pracownicy tych żłobków czy nauczyciele zarabiają żałośnie, nieważne, że zabraknie specjalistów, bo edukacja to nie priorytet... No to ja się nie dziwię, że powstają takie, a nie inne stereotypy o wielodzietnych
@Coralgol Zgadzam się z Tobą. Rodziny wielodzietne nawet u mnie w 7u niektórych z rodziny są odbierane jako "żaden wzór", niektórzy czy to znajomi czy nie się śmiali że patologia...
doprawdy?? nie żebym odmawiała wielodzietnym dostępu do przedszkola (bo nie odmawiam) ale chyba przedszkole jest bardziej potrzebne pracującym na etacie.
Przedszkole mysi być zapewnione dla wszystkich dzieci, tylko niestety czasami zostanie wskazane inne w gminie, niż to do którego chcieliśmy dziecko posłać. Ale miejsce mysi być dla wszystkich dzieci.
Dostępność do przedszkoli to małe nieporozumienie.
Pierwszeństwo powinny mieć rodziny, w których pracuje oboje rodziców, potem pracujący samotni rodzice i potem dopiero reszta.
Już zmiana tego sprawiałaby, ze ci potrzebujący naprawdę przedszkola, mieliby go
U nas tak jest. Oboje pracujący,jedno pracujące i jedno kształcące się, wielodzietni. Nie wszędzie tak to działa?
W wielu przedszkolach wielodzietność jest przed pracującym rodzicem
Nie rozumiem trochę, wyjaśnijcie. U nas w mieście jest np. specjalny system rekrutacyjny, portal z logowaniem, preferencje (3 przedszkola trzeba/można wybrać). I tam po kolei są opcje - najpierw oboje pracujący, potem jedno pracuje,drugie studiuje, pptem wielodzietni, niepełnosprawność jest chyba nawet zaraz na 1. miejscu. I według tej klasyfikacji system rekrutuje. U Was jak działają zapisy?
Wygooglowałam sobie jak to teraz wyglada, bo jednak moje dziecko już duże
4 punkty otrzymuje dziecko, którego rodzeństwo uczęszcza już do tego przedszkola 2 punkty otrzymuje kandydat, który w tym roku szkolnym uczęszczał wcześniej do żłobka 1 punkt otrzymuje dziecko, którego oboje rodziców pracuje bądź rodzic - samotne rodzicielstwo
Edit, dopis powyższe to kryteria ze strony mojego miasta
Przedszkola są gminne, wielodzietnosć i np. niepełnosprawnosć sa promowane, ale to jednak samorząd ustala punktacje. O ile pamietam w naszym przypadku to był bonus przeważający, jesli inne kryteria byly takie same.
To logiczne że najwięcej punktów powinno otrzymać dziecko które ma rodzenstwo, które chodzi do tego przedszkola. Ciężko rodzicom jedno dziecko na ulicę x prowadzić a np rok młodsze na ul y
Logicznym byłoby aby pierwszeństwo otrzymały dzieci, których rodzice, opiekunowie pracują.
Ja się zastanawiam, dlaczego przedszkole nie jest tuż obok szkoły podstawowej, najlepiej z jakimś klubikiem, w którym by można zostawić dziecko na 5h... Jakby dodać do tego dobra komunikację zbiorową i realna możliwość pracy na pół etatu, to nagle znika logistyczna szarpanina matki z kilkorgiem małych dzieci.
@malagala odpowiedź jest prosta-nie ma na to pieniędzy.
A nie ma ,bo państwo nie jest firmą-nie zarabia.
Dzieli to co dostaje od nas-podatników.A to jest konkretna pula i musi wystarczyć na wszystko.
W Warszawie problem z przedszkolami i żłobkami jest taki,
że wiele miejsc jest zajmowanych przez dzieci,
których mamy są w domu z młodszym rodzeństwem,często w ogóle nie pracują.
Najmniej punktów dostaje dziecko -jedynak,
którego rodzice oboje pracują.
I bardzo często jest tak,że do żłobka takie dziecko nie ma szans się dostać (ewentualnie do prywatnego),
natomiast do jakiegoś przedszkola się dostaje,
ale często jest to przedszkole oddalone od domu o godzinę jazdy (w sensie - daleko).
Nie zachęca to do posiadania kolejnych dzieci,
tym bardziej jeśli kobieta MUSI wrócić do pracy , po macierzyńskim ,
Ja się zastanawiam, dlaczego przedszkole nie jest tuż obok szkoły podstawowej, najlepiej z jakimś klubikiem, w którym by można zostawić dziecko na 5h... Jakby dodać do tego dobra komunikację zbiorową i realna możliwość pracy na pół etatu, to nagle znika logistyczna szarpanina matki z kilkorgiem małych dzieci.
@malagala odpowiedź jest prosta-nie ma na to pieniędzy.
A nie ma ,bo państwo nie jest firmą-nie zarabia.
Dzieli to co dostaje od nas-podatników.A to jest konkretna pula i musi wystarczyć na wszystko.
W Warszawie problem z przedszkolami i żłobkami jest taki,
że wiele miejsc jest zajmowanych przez dzieci,
których mamy są w domu z młodszym rodzeństwem,często w ogóle nie pracują.
Najmniej punktów dostaje dziecko -jedynak,
którego rodzice oboje pracują.
I bardzo często jest tak,że do żłobka takie dziecko nie ma szans się dostać (ewentualnie do prywatnego),
natomiast do jakiegoś przedszkola się dostaje,
ale często jest to przedszkole oddalone od domu o godzinę jazdy (w sensie - daleko).
Nie zachęca to do posiadania kolejnych dzieci,
tym bardziej jeśli kobieta MUSI wrócić do pracy , po macierzyńskim ,
@kasha akurat to, żeby geograficznie szkola była tuż obok przedszkola, a ten obok klubiku (nawet płatnego!), a to wszystko obok przychodni zdrowia dla dzieci itd, to nie jest jakiś dodatkowy koszt, jeśli stawiamy nowy budynek. Podobnie z pracą na pół,część etatu. Lepiej dla państwa, żeby kobieta pracowała na część etatu, niż wcale. Ale jakoś ciągle się to nie opłaca...
Problemy z drogami itd to kwestia naszego planowania przestrzennego. Z tym "na już" nie da się nic zrobić. Ale na przyszłość można. Ile osiedli wokół Warszawy buduje się w szczerym polu, bez drogi, bez chodnika, bez niczego. Kto na to pozwala? A potem jest problem.
I tak dalej...
Można po prostu wyobrazić sobie dzień z życia matki więcej niż jednego dziecka, i przy pewnych decyzjach wziąć to pod uwagę
Mnie w ogóle strasznie dziwi, że podjazdy, windy, szersze przejścia zaczęto robić tylko że względu na niepełnosprawnych ruchowo. Taka infrastruktura jest ogólnie potrzebna np kobietom z małymi dziećmi. Wiem, nasze matki wchodziły z podwójną gondola i zakupami na miesiąc na dziesiate piętro bez windy. Ale te czasy się skończyły (na szczęście).
Tak, wbrew pozorom rodzice, którzy zostawiają dziecko w przedszkolu, często nie każą mu tam kwitnąć przez 10h dziennie, tylko wymieniają się - jedno chodzi do pracy bardzo wcześnie, drugie później, i tym sposobem dziecko jest w przedszkolu 7h. Zresztą wożenie dziecka autem czy komunikacja do pracy jest bez sensu, lepiej mu chyba mimo wszystko w placówce niż w przepełnionym autobusie.
Optowalabym za tym żeby pracodawcy, którzy zatrudniają matki i ojców z małymi dziećmi organizowali im opiekę przedszkolną. Zrzucanie tego na państwo zwiększa jedynie podatki i koszty oraz sprawia że mniej się zarabia. Opiekunka do dziecka nie kosztuje wiele. W sensie że dla dużego pracodawcy może to być bardziej opłacalne niż rezygnowanie dobrze rokujących w pracy ludzi. Jestem też za tym żeby wielodzietność jako taka nie dodawała punktów, zwłaszcza jeśli rodzic przynajmniej jeden nie pracuje. Nie rozumiem potrzeby przedszkola dla ludzi niepracujących. Wiem że decyzja o wielodzietności niesie ze sobą rozmaite konsekwencje, jednak nikt do tego nie jest zmuszany.
Komentarz
Coraz wyraźniej widać, że problem zasadza się w mentalności urzędników i personelu placówek publicznych.
No, ludzie - tego się nie da odgórnie załatwić.
Dziewczyno - tak było w komunie; teraz nawet w Chinach tego nie ma.
Państwo może niewiele narzucić przedsiębiorcom. O każde podniesienie płacy minimalnej jest awantura. Rząd nie ma wpływu na ceny. Ani te w sklepach, ani narzucane przez samorządy.
Słyszę narzekanie na inflację. Receptą byłby "Plan Balcerowicza" - ma ktoś ochotę na "powtórkę z rozrywki"?
PiS tak właśnie skłócił ludzi
4 punkty otrzymuje dziecko, którego rodzeństwo uczęszcza już do tego przedszkola
2 punkty otrzymuje kandydat, który w tym roku szkolnym uczęszczał wcześniej do żłobka
1 punkt otrzymuje dziecko, którego oboje rodziców pracuje bądź rodzic - samotne rodzicielstwo
Edit, dopis
powyższe to kryteria ze strony mojego miasta
- Zamieszkałe na terenie Gminy Racibórz
W głowie się nie mieści
Podobnie z pracą na pół,część etatu. Lepiej dla państwa, żeby kobieta pracowała na część etatu, niż wcale. Ale jakoś ciągle się to nie opłaca...
Problemy z drogami itd to kwestia naszego planowania przestrzennego. Z tym "na już" nie da się nic zrobić. Ale na przyszłość można. Ile osiedli wokół Warszawy buduje się w szczerym polu, bez drogi, bez chodnika, bez niczego. Kto na to pozwala? A potem jest problem.
I tak dalej...
Można po prostu wyobrazić sobie dzień z życia matki więcej niż jednego dziecka, i przy pewnych decyzjach wziąć to pod uwagę
Mnie w ogóle strasznie dziwi, że podjazdy, windy, szersze przejścia zaczęto robić tylko że względu na niepełnosprawnych ruchowo. Taka infrastruktura jest ogólnie potrzebna np kobietom z małymi dziećmi. Wiem, nasze matki wchodziły z podwójną gondola i zakupami na miesiąc na dziesiate piętro bez windy. Ale te czasy się skończyły (na szczęście).
pozostawię to bez komentarza,
Twoje zdanie jest dla mnie mało przydatne w tej kwestii i na tym forum