To mi pokaz będzie prościej . Bo jak zwykle lubisz cos rozumieć inaczej niż w rzeczywistości.
Ty za to rozumiesz jak trzeba. Czerpiesz wiedzę o ludziach z artykulów w wyborczej, o nauczaniu papieza też stamtąd. Ja nie zaglądam do tego źródła, stąd pewnie moje inne rozumienie świata w którym żyję.
@paulaarose pewnie, że tak. Nikt obcy nie ma prawa wtrącać się tę kwestię. To zbyt osobiste. Kościół pozostawia decyzję rodzicom, ale wymaga od każdego uczciwego rozeznania czemu nie. Nie ocenia nikogo po liczbie dzieci. Dzieci to dar, ale i odpowiedzialność. I nie sąsiadów, dziadków, ale rodziców.
@Coralgol, kilka stron temu... Ja bardzo chciałabym, by nasz kraj inwestował w naukę, ale stwierdzam fakty, które widzę i boleśnie odczuwam na losie naszej rodziny. Mój mąż akurat zajmuje się naukami technicznymi - tu potrzeba ogromnych nakładów na badania, Jak robił doktorat, to wystrzelenie jednej rakiety kosztowało 100 tys. zł. Ma specyficzną specjalność, raczej ukierunkowaną na pracę w kraju, bo to obronność. W jego instytucie sytuacja jest tragiczna bym powiedziała, stare grono profesorów uważa, ze dosłużyło się apanaży i nie chce myśleć nowocześnie, marzy o polskim samolocie, młodzi z ich pomysłami na wirtualizację (na co jeszcze byłoby nas stać), są sekowani. Młodzi, kreatywni i zaangażowani muszą utrzymać swoją pracą sztab biurokracji i górę zatrudnionych profesorów, emerytów... i po prostu mają niskie pensje. Teraz masowo odchodzą, albowiem na rynku praca ich jest więcej warta. Ale my jako kraj tracimy możliwości obronne, co jest problemem, jeśli nam zależy na suwerenności. Ale może już większości nie zależy...
Ten szczególny aspekt postaci Józefa pozwala nam dzisiaj zastanowić się nad ojcostwem i macierzyństwem. Myślę, że to bardzo ważne, aby pomyśleć o ojcostwie dzisiaj, ponieważ żyjemy w epoce notorycznego osierocenia. Nasza kultura jest poniekąd osierocona i to osierocenie się czuje. Niech nam pomoże postać świętego Józefa, który opiekował się Panem Jezusem, w miejsce prawdziwego Ojca – Boga, aby zrozumieć, jak rozwiązać poczucie osierocenia, które dziś zadaje nam wiele ran.
Nie wystarczy wydać dziecko na świat, aby móc powiedzieć, że jesteśmy również jego ojcami lub matkami. „Nikt nie rodzi się ojcem, ale staje się ojcem. I nie staje się nim jedynie dlatego, że wydaje dziecko na świat, lecz ponieważ odpowiedzialnie podejmuje o nie troskę. Za każdym razem, gdy ktoś podejmuje odpowiedzialność za życie drugiego, w pewnym sensie sprawuje względem niego ojcostwo” (List apostolski Patris corde).
Dzisiaj z sieroctwem wiąże się pewien egoizm. Kilka dni temu mówiłem o „zimie demograficznej”, istniejącej obecnie. Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jedno, ale nie więcej. Wiele małżeństw nie ma dzieci, tylko dlatego, że ich nie chcą, albo mają jedno, ale już nie więcej.
Ale oni mają dwa psy i dwa koty, które zajmują miejsce dzieci. A to zaprzeczenie ojcostwa i macierzyństwa nas pomniejsza, pozbawia nas człowieczeństwa. W ten sposób kultura staje się starsza i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci się bogactwo ojcostwa i macierzyństwa, a ojczyzna cierpi.
@Coralgol, kilka stron temu... Ja bardzo chciałabym, by nasz kraj inwestował w naukę, ale stwierdzam fakty, które widzę i boleśnie odczuwam na losie naszej rodziny. Mój mąż akurat zajmuje się naukami technicznymi - tu potrzeba ogromnych nakładów na badania, Jak robił doktorat, to wystrzelenie jednej rakiety kosztowało 100 tys. zł. Ma specyficzną specjalność, raczej ukierunkowaną na pracę w kraju, bo to obronność. W jego instytucie sytuacja jest tragiczna bym powiedziała, stare grono profesorów uważa, ze dosłużyło się apanaży i nie chce myśleć nowocześnie, marzy o polskim samolocie, młodzi z ich pomysłami na wirtualizację (na co jeszcze byłoby nas stać), są sekowani. Młodzi, kreatywni i zaangażowani muszą utrzymać swoją pracą sztab biurokracji i górę zatrudnionych profesorów, emerytów... i po prostu mają niskie pensje. Teraz masowo odchodzą, albowiem na rynku praca ich jest więcej warta. Ale my jako kraj tracimy możliwości obronne, co jest problemem, jeśli nam zależy na suwerenności. Ale może już większości nie zależy...
To jest bolączką wielu dziedzin w naszym kraju. Obecna władza tylko podscyca ten problem.
Dzisiaj z sieroctwem wiąże się pewien egoizm. Kilka dni temu mówiłem o „zimie demograficznej”, istniejącej obecnie. Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jedno, ale nie więcej. Wiele małżeństw nie ma dzieci, tylko dlatego, że ich nie chcą, albo mają jedno, ale już nie więcej.
Ale oni mają dwa psy i dwa koty, które zajmują miejsce dzieci. A to zaprzeczenie ojcostwa i macierzyństwa nas pomniejsza, pozbawia nas człowieczeństwa. W ten sposób kultura staje się starsza i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci się bogactwo ojcostwa i macierzyństwa, a ojczyzna cierpi.
Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego inni mają decydować się na dzieci ze względu na wadliwość systemu emerytalnego. Naprawdę uważacie że warto rodzić dzieci "dla dobra Ojczyzny"?.
Dzisiaj z sieroctwem wiąże się pewien egoizm. Kilka dni temu mówiłem o „zimie demograficznej”, istniejącej obecnie. Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jedno, ale nie więcej. Wiele małżeństw nie ma dzieci, tylko dlatego, że ich nie chcą, albo mają jedno, ale już nie więcej.
Ale oni mają dwa psy i dwa koty, które zajmują miejsce dzieci. A to zaprzeczenie ojcostwa i macierzyństwa nas pomniejsza, pozbawia nas człowieczeństwa. W ten sposób kultura staje się starsza i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci się bogactwo ojcostwa i macierzyństwa, a ojczyzna cierpi.
Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego inni mają decydować się na dzieci ze względu na wadliwość systemu emerytalnego. Naprawdę uważacie że warto rodzić dzieci "dla dobra Ojczyzny"?.
Czy tylko ja rodząc dzieci miałam dobro Ojczyzny w głębokim poważaniu?
Rodziłam polskie dzieci więc chyba niekoniecznie miałam w dupie ojczyznę, ale jakoś nie było to moją motywacją dla rodzenia. @M_Monia mam sześcioro dzieci, trzy psy i trzy koty. W sumie na podwórku jest sześć psów bo trzy przechodzą dziurami w płocie od sąsiada i siedzą non stop u nas na podwórku. A i jeszcze trójka dzieci sąsiada jest też non stop u nas w domu albo na podwórku. I kot sąsiada tez siedzi u nas. Mspanc
W kontekście zwierząt i papieża. Mój mąż czasem do psa mówi synu jak się pomyli. Strasznie spłycasz słowa papieża. Moim zdaniem tam nie chodzi o liczbę dzieci, tylko o miłość. Tam jest napisane w ojcem nikt nie staje się przez spłodzenie dzieci, tylko przez troskę i opiekę nad nimi. Z miłości. To są bardzo głębokie słowa. A że jest brak miłości to z tego wynika ogólna znieczulica i materializm i przenoszenie uczuć na zwierzątka. Ludzie karmią swoje lęki i samotność namiastka mi zamiast budować relacje. To jest też powód dlaczego rządowe zapomogi na dzieci nie zwiększają dzietności, bo to też jest tylko i wyłącznie zastrzyk materialny. A ludzie mają poważny problem z relacjami. Powiedziałabym że coraz większy, zwłaszcza w wielkich miastach i ich okolicach.
No więc wyrywasz z kontekstu całej wypowiedzi. Czemu ludzie nie chcą mieć dzieci? Bo w ich relacjach jest mało miłości. I nie dojrzewają do rodzicielstwa, kiedy ważne jest coś innego.
Dzisiaj z sieroctwem wiąże się pewien egoizm. Kilka dni temu mówiłem o „zimie demograficznej”, istniejącej obecnie. Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jedno, ale nie więcej. Wiele małżeństw nie ma dzieci, tylko dlatego, że ich nie chcą, albo mają jedno, ale już nie więcej.
Ale oni mają dwa psy i dwa koty, które zajmują miejsce dzieci. A to zaprzeczenie ojcostwa i macierzyństwa nas pomniejsza, pozbawia nas człowieczeństwa. W ten sposób kultura staje się starsza i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci się bogactwo ojcostwa i macierzyństwa, a ojczyzna cierpi.
Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego inni mają decydować się na dzieci ze względu na wadliwość systemu emerytalnego. Naprawdę uważacie że warto rodzić dzieci "dla dobra Ojczyzny"?.
Czy tylko ja rodząc dzieci miałam dobro Ojczyzny w głębokim poważaniu?
Dzisiaj z sieroctwem wiąże się pewien egoizm. Kilka dni temu mówiłem o „zimie demograficznej”, istniejącej obecnie. Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jedno, ale nie więcej. Wiele małżeństw nie ma dzieci, tylko dlatego, że ich nie chcą, albo mają jedno, ale już nie więcej.
Ale oni mają dwa psy i dwa koty, które zajmują miejsce dzieci. A to zaprzeczenie ojcostwa i macierzyństwa nas pomniejsza, pozbawia nas człowieczeństwa. W ten sposób kultura staje się starsza i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci się bogactwo ojcostwa i macierzyństwa, a ojczyzna cierpi.
Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego inni mają decydować się na dzieci ze względu na wadliwość systemu emerytalnego. Naprawdę uważacie że warto rodzić dzieci "dla dobra Ojczyzny"?.
Czy tylko ja rodząc dzieci miałam dobro Ojczyzny w głębokim poważaniu?
motywacją do spłodzenia potomstwa, jeśli nie czuje się potrzeby posiadania dzieci, może być też zwykła przyzwoitość, poczucie, że powinienem pozostawić po sobie świat w stanie nie pogorszonym
Dzisiaj z sieroctwem wiąże się pewien egoizm. Kilka dni temu mówiłem o „zimie demograficznej”, istniejącej obecnie. Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jedno, ale nie więcej. Wiele małżeństw nie ma dzieci, tylko dlatego, że ich nie chcą, albo mają jedno, ale już nie więcej.
Ale oni mają dwa psy i dwa koty, które zajmują miejsce dzieci. A to zaprzeczenie ojcostwa i macierzyństwa nas pomniejsza, pozbawia nas człowieczeństwa. W ten sposób kultura staje się starsza i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci się bogactwo ojcostwa i macierzyństwa, a ojczyzna cierpi.
Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego inni mają decydować się na dzieci ze względu na wadliwość systemu emerytalnego. Naprawdę uważacie że warto rodzić dzieci "dla dobra Ojczyzny"?.
Czy tylko ja rodząc dzieci miałam dobro Ojczyzny w głębokim poważaniu?
motywacją do spłodzenia potomstwa, jeśli nie czuje się potrzeby posiadania dzieci, może być też zwykła przyzwoitość, poczucie, że powinienem pozostawić po sobie świat w stanie nie pogorszonym.
Nie bardzo rozumiem idee sprowadzania na świat dziecka z chęci bycia przyzwoitym. Dzieci powinny się rodzić z miłości a nie z poczucia obowiązku. To tworzy patologie. Swój byt można naznaczyć wieloma innymi aspektami niż tylko rodzicielstwo np. odkryciami naukowymi, ciężka praca, powołaniem, służba innym.
Dzisiaj z sieroctwem wiąże się pewien egoizm. Kilka dni temu mówiłem o „zimie demograficznej”, istniejącej obecnie. Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jedno, ale nie więcej. Wiele małżeństw nie ma dzieci, tylko dlatego, że ich nie chcą, albo mają jedno, ale już nie więcej.
Ale oni mają dwa psy i dwa koty, które zajmują miejsce dzieci. A to zaprzeczenie ojcostwa i macierzyństwa nas pomniejsza, pozbawia nas człowieczeństwa. W ten sposób kultura staje się starsza i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci się bogactwo ojcostwa i macierzyństwa, a ojczyzna cierpi.
Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego inni mają decydować się na dzieci ze względu na wadliwość systemu emerytalnego. Naprawdę uważacie że warto rodzić dzieci "dla dobra Ojczyzny"?.
Czy tylko ja rodząc dzieci miałam dobro Ojczyzny w głębokim poważaniu?
motywacją do spłodzenia potomstwa, jeśli nie czuje się potrzeby posiadania dzieci, może być też zwykła przyzwoitość, poczucie, że powinienem pozostawić po sobie świat w stanie nie pogorszonym.
Nie bardzo rozumiem idee sprowadzania na świat dziecka z chęci bycia przyzwoitym. Dzieci powinny się rodzić z miłości a nie z poczucia obowiązku. To tworzy patologie. Swój byt można naznaczyć wieloma innymi aspektami niż tylko rodzicielstwo np. odkryciami naukowymi, ciężka praca, powołaniem, służba innym.
trudno znaleźć ludzką działalność i dokonania dorównujące wychowaniu dzieci, to po pierwsze i mówię tak z perspektywy dość już długiego życia
po drugie, nie jest powiedziane, że osoby niechętne dzieciom, nie nabiorą ochoty na więcej
a po trzecie, rozmnażanie się i podtrzymanie istnienia gatunku, jest tak ważnym zadaniem, jedynym w swoim rodzaju, a antykoncepcja tak je ogranicza, że przestało być odpowiedzialnością zbiorową (ktoś to zawsze zrobi) i stało się odpowiedzialnością indywidualną
@Pioszo54, jak z obowiązku, to może zamiast w rodzinach niech dzieci poczynają się w labolatorium, rodzą je surogatki za kasę państwową, potem wychowują się w domach dziecka? Ilość będzie jaka trzeba...
Dzisiaj z sieroctwem wiąże się pewien egoizm. Kilka dni temu mówiłem o „zimie demograficznej”, istniejącej obecnie. Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jedno, ale nie więcej. Wiele małżeństw nie ma dzieci, tylko dlatego, że ich nie chcą, albo mają jedno, ale już nie więcej.
Ale oni mają dwa psy i dwa koty, które zajmują miejsce dzieci. A to zaprzeczenie ojcostwa i macierzyństwa nas pomniejsza, pozbawia nas człowieczeństwa. W ten sposób kultura staje się starsza i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci się bogactwo ojcostwa i macierzyństwa, a ojczyzna cierpi.
Ja naprawdę nie rozumiem dlaczego inni mają decydować się na dzieci ze względu na wadliwość systemu emerytalnego. Naprawdę uważacie że warto rodzić dzieci "dla dobra Ojczyzny"?.
Czy tylko ja rodząc dzieci miałam dobro Ojczyzny w głębokim poważaniu?
motywacją do spłodzenia potomstwa, jeśli nie czuje się potrzeby posiadania dzieci, może być też zwykła przyzwoitość, poczucie, że powinienem pozostawić po sobie świat w stanie nie pogorszonym.
Nie bardzo rozumiem idee sprowadzania na świat dziecka z chęci bycia przyzwoitym. Dzieci powinny się rodzić z miłości a nie z poczucia obowiązku. To tworzy patologie. Swój byt można naznaczyć wieloma innymi aspektami niż tylko rodzicielstwo np. odkryciami naukowymi, ciężka praca, powołaniem, służba innym.
trudno znaleźć ludzką działalność i dokonania dorównujące wychowaniu dzieci, to po pierwsze i mówię tak z perspektywy dość już długiego życia
po drugie, nie jest powiedziane, że osoby niechętne dzieciom, nie nabiorą ochoty na więcej
a po trzecie, rozmnażanie się i podtrzymanie istnienia gatunku, jest tak ważnym zadaniem, jedynym w swoim rodzaju, a antykoncepcja tak je ogranicza, że przestało być odpowiedzialnością zbiorową (ktoś to zawsze zrobi) i stało się odpowiedzialnością indywidualną
takie czasy nastały
Ciężko mi się odnieść do pierwszego, uważam że wychowanie dzieci jest bardzo istotne ale nie zastąpi wszytskich innych równie, lub mniej istotnych spraw. Muszę się nad tym zastanowić.
Nie chcę eksperymentów na dzieciach, czy ten rodzic poczuje miłość, czy będzie wychowywać a może jednak nie poczuje i będzie się znęcać. Dzieci nie zasługują na totolotka a już na pewno nie na popieranie takich działań, bo może tym razem się uda. Dzieci powinny być skarbem dla rodziców a nie sprawdzianem czy się nadaje.
Co do trzeciego to populacja na świecie ciągle rośnie, rdzenna ludność Europy wymiera. Być może jest w tym jaki plan, nastąpi imigracja. Wszak wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi.
Komentarz
Ja nie zaglądam do tego źródła, stąd pewnie moje inne rozumienie świata w którym żyję.
Ja bardzo chciałabym, by nasz kraj inwestował w naukę, ale stwierdzam fakty, które widzę i boleśnie odczuwam na losie naszej rodziny.
Mój mąż akurat zajmuje się naukami technicznymi - tu potrzeba ogromnych nakładów na badania, Jak robił doktorat, to wystrzelenie jednej rakiety kosztowało 100 tys. zł.
Ma specyficzną specjalność, raczej ukierunkowaną na pracę w kraju, bo to obronność.
W jego instytucie sytuacja jest tragiczna bym powiedziała, stare grono profesorów uważa, ze dosłużyło się apanaży i nie chce myśleć nowocześnie, marzy o polskim samolocie, młodzi z ich pomysłami na wirtualizację (na co jeszcze byłoby nas stać), są sekowani.
Młodzi, kreatywni i zaangażowani muszą utrzymać swoją pracą sztab biurokracji i górę zatrudnionych profesorów, emerytów... i po prostu mają niskie pensje. Teraz masowo odchodzą, albowiem na rynku praca ich jest więcej warta. Ale my jako kraj tracimy możliwości obronne, co jest problemem, jeśli nam zależy na suwerenności. Ale może już większości nie zależy...
Jego wypowiedź jest znacznie głębsza niż psy i koty.
Mówiło relacjach, które bywają trudne, im dzieci starsze, tym trudniejsze.
W mojej ocenie powiedział coś bardzo ważnego o budowaniu więzi między ludźmi i Ty, @M_Monia jego wypowiedź traktujesz instrumentalnie i spłycasz.
Ten szczególny aspekt postaci Józefa pozwala nam dzisiaj zastanowić się nad ojcostwem i macierzyństwem. Myślę, że to bardzo ważne, aby pomyśleć o ojcostwie dzisiaj, ponieważ żyjemy w epoce notorycznego osierocenia. Nasza kultura jest poniekąd osierocona i to osierocenie się czuje. Niech nam pomoże postać świętego Józefa, który opiekował się Panem Jezusem, w miejsce prawdziwego Ojca – Boga, aby zrozumieć, jak rozwiązać poczucie osierocenia, które dziś zadaje nam wiele ran.
Nie wystarczy wydać dziecko na świat, aby móc powiedzieć, że jesteśmy również jego ojcami lub matkami. „Nikt nie rodzi się ojcem, ale staje się ojcem. I nie staje się nim jedynie dlatego, że wydaje dziecko na świat, lecz ponieważ odpowiedzialnie podejmuje o nie troskę. Za każdym razem, gdy ktoś podejmuje odpowiedzialność za życie drugiego, w pewnym sensie sprawuje względem niego ojcostwo” (List apostolski Patris corde).
Dzisiaj z sieroctwem wiąże się pewien egoizm. Kilka dni temu mówiłem o „zimie demograficznej”, istniejącej obecnie. Widzimy, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Może jedno, ale nie więcej. Wiele małżeństw nie ma dzieci, tylko dlatego, że ich nie chcą, albo mają jedno, ale już nie więcej.
Ale oni mają dwa psy i dwa koty, które zajmują miejsce dzieci. A to zaprzeczenie ojcostwa i macierzyństwa nas pomniejsza, pozbawia nas człowieczeństwa. W ten sposób kultura staje się starsza i pozbawiona człowieczeństwa, bo traci się bogactwo ojcostwa i macierzyństwa, a ojczyzna cierpi.
Polsce!
@M_Monia mam sześcioro dzieci, trzy psy i trzy koty. W sumie na podwórku jest sześć psów bo trzy przechodzą dziurami w płocie od sąsiada i siedzą non stop u nas na podwórku. A i jeszcze trójka dzieci sąsiada jest też non stop u nas w domu albo na podwórku. I kot sąsiada tez siedzi u nas. Mspanc
Strasznie spłycasz słowa papieża. Moim zdaniem tam nie chodzi o liczbę dzieci, tylko o miłość. Tam jest napisane w ojcem nikt nie staje się przez spłodzenie dzieci, tylko przez troskę i opiekę nad nimi. Z miłości.
To są bardzo głębokie słowa. A że jest brak miłości to z tego wynika ogólna znieczulica i materializm i przenoszenie uczuć na zwierzątka. Ludzie karmią swoje lęki i samotność namiastka mi zamiast budować relacje.
To jest też powód dlaczego rządowe zapomogi na dzieci nie zwiększają dzietności, bo to też jest tylko i wyłącznie zastrzyk materialny. A ludzie mają poważny problem z relacjami. Powiedziałabym że coraz większy, zwłaszcza w wielkich miastach i ich okolicach.
to po pierwsze
i mówię tak z perspektywy dość już długiego życia
po drugie, nie jest powiedziane, że osoby niechętne dzieciom, nie nabiorą ochoty na więcej
a po trzecie,
rozmnażanie się i podtrzymanie istnienia gatunku, jest tak ważnym zadaniem, jedynym w swoim rodzaju, a antykoncepcja tak je ogranicza, że przestało być odpowiedzialnością zbiorową (ktoś to zawsze zrobi) i stało się odpowiedzialnością indywidualną
takie czasy nastały
a z Twoim wyobrażeniem o tym, co chciałem napisać, nie zamierzam dyskutować, przepraszam
Nie chcę eksperymentów na dzieciach, czy ten rodzic poczuje miłość, czy będzie wychowywać a może jednak nie poczuje i będzie się znęcać. Dzieci nie zasługują na totolotka a już na pewno nie na popieranie takich działań, bo może tym razem się uda. Dzieci powinny być skarbem dla rodziców a nie sprawdzianem czy się nadaje.
Co do trzeciego to populacja na świecie ciągle rośnie, rdzenna ludność Europy wymiera. Być może jest w tym jaki plan, nastąpi imigracja. Wszak wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi.