Faktycznie. Autorytety i przodownicy się obrazili. No i świat forów przeminął. Zastąpiły je socjal media i inne bardziej skuteczne narzędzia propagandy, w których cenzura jest łatwiejsza do wdrożenia.
A tak jak i kiedyś, tak i teraz, tak samo jest trudno płynąć pod prąd. To pozostało takie samo
@M_Monia Dobrobyt nie musi być powiązany ze chciwością, czy jak kto woli, miłością pieniędzy. Często nędza jest też powiązana z chciwością. Tak samo jak strach przed posiadaniem potomstwa nie musi być powiązany z egoizmem. Może być powiązany z poczuciem winy/krzywdy. Czyli z inżynierią społeczną umiejętnie zastosowaną.
@M_Monia sam dobrobyt nie jest niczym złym. Złe jest zamiłowanie do dobrobytu i stawianie go na pierwszym miejscu. Dla mnie to właśnie szukanie namiastek zamiast tego co naprawdę buduje wartość człowieka. Ludzie uciekają w rzeczy bo się boją, są samotni i zagubieni oraz niedojrzali. Dzieci nie ma bo jest szeroko dostępna antykoncepcja. I zaburzone relacje międzyludzkie. Nigdy sam dobrobyt nie był powodem do tego żeby nie mieć dzieci. W bogatych rodzinach było równie dużo dzieci co w biednych.
Ja tam za definicję prymusa uznaje to co jest napisane w słowniku języka polskiego: prymus «uczeń odznaczający się najlepszymi postępami w nauce» Nie wiem jak @Turturek, ale nie sądzę by miał co innego na myśli.
Trochę inaczej patrzę na chciwość. Jako jedną z trzech osobnych furtek, które umożliwiają szatanowi zniewolenie człowieka. Z chciwości wynikają: smutek(zazdrość?), gniew, acedia(rozleniwienie?). https://melancholia.xyz/?umysl Taka hierarchizacja grzechów pochodzi od Ojców Pustyni.
Pycha jest tym względem Boga, czym duma/pragnienie próżnej chwały(próżniactwo?) względem ludzi. Innymi słowy pycha polega na zimnym i bezdusznym, nastawionym na korzyści własne, podejściu do Boga. Ewagriusz (ojcowie pustyni) uważał, że mnich jest kuszony pychą dopiero wtedy, jak inne demoniczne pokusy (np chciwością) nie przyniosły efektu. Ostatnią pokusą na pustyni Jezusa także była pycha.
@M_Monia nie idealizuj Izraela. Izraelczycy maj odmienne podejście do dzietności niż europejczycy. Podobnie do obrony słabszych. Dla nich najważniejsze jest przetrwanie narodu. Jednostka, zwłaszcza słaba u nich nic nie znaczy. Posłuchaj sobie wykładów pani Kurek. To kontrowersyjna postać ale swoje badania opiera na solidnych źródłach. To jest państwo skrajnie nacjonalistyczne w dodatku ciągle w stanie wojny. Ja bym tak nie chciała.
Właśnie wybrali zawody prawnicze, medyczne. I nie poprzestali na studiach, zrobili doktorat, habilitację, pracują w Polsce czy za granicą w szpitalach klinicznych, na uczelni. W każdym razie wyróżniali się w szkole i osiągnęli więcej niż inni.
I to duży procent czy jakiś promil? Czy pochodzą z rodzin gdzie byli prawnicy i lekarze? Czy pochodzą z dużego miasta czy z prowincji? Czy mieli dużą inteligencję emocjonalną czy byli wycofani i po prostu uciekali w naukę? Bo ja widzę dużo więcej czynników które wpływa na wybór zawodu, na chęć kształcenia się niż bycie prymusem w szkole.
Właśnie wybrali zawody prawnicze, medyczne. I nie poprzestali na studiach, zrobili doktorat, habilitację, pracują w Polsce czy za granicą w szpitalach klinicznych, na uczelni. W każdym razie wyróżniali się w szkole i osiągnęli więcej niż inni.
Czyli każdy pracuje dla kogoś a nie jest pracodawcą? Poza tym, pozostaje pytanie czy mówimy o prymusach w szkole podstawowej, liceum czy studiach. Wg mnie im większy specjalista tym większe prawdopodobieństwo, że będzie pracował dla kogoś a nie zatrudniał kogoś żeby dla niego coś zrobił.
Nie rozumiem co to znaczy że osiągnęli więcej niż inni? Czym są osiągnięcia i co jest celem życia? Czy są szczęśliwi w rodzinie, w życiu? Czy tylko zawodowo?
Właśnie wybrali zawody prawnicze, medyczne. I nie poprzestali na studiach, zrobili doktorat, habilitację, pracują w Polsce czy za granicą w szpitalach klinicznych, na uczelni. W każdym razie wyróżniali się w szkole i osiągnęli więcej niż inni.
Czyli każdy pracuje dla kogoś a nie jest pracodawcą? Poza tym, pozostaje pytanie czy mówimy o prymusach w szkole podstawowej, liceum czy studiach. Wg mnie im większy specjalista tym większe prawdopodobieństwo, że będzie pracował dla kogoś a nie zatrudniał kogoś żeby dla niego coś zrobił.
Jak ktoś pracuje w szpiatlu klinicznym, na uczelni to oczywiste, że to nie jego szpital czy uczelnia medyczna. Ale ich pracodawca nie ma zawodowego wykształcenia.
Właśnie wybrali zawody prawnicze, medyczne. I nie poprzestali na studiach, zrobili doktorat, habilitację, pracują w Polsce czy za granicą w szpitalach klinicznych, na uczelni. W każdym razie wyróżniali się w szkole i osiągnęli więcej niż inni.
Czyli każdy pracuje dla kogoś a nie jest pracodawcą? Poza tym, pozostaje pytanie czy mówimy o prymusach w szkole podstawowej, liceum czy studiach. Wg mnie im większy specjalista tym większe prawdopodobieństwo, że będzie pracował dla kogoś a nie zatrudniał kogoś żeby dla niego coś zrobił.
Jak ktoś pracuje w szpiatlu klinicznym, na uczelni to oczywiste, że to nie jego szpital czy uczelnia medyczna. Ale ich pracodawca nie ma zawodowego wykształcenia.
Ale nie trzeba być prymusem żeby skończyć studia... Teza była taka: prymusi pracują dla tych, którzy prymusami nie byli.
Nie rozumiem co to znaczy że osiągnęli więcej niż inni? Czym są osiągnięcia i co jest celem życia? Czy są szczęśliwi w rodzinie, w życiu? Czy tylko zawodowo?
Skoro dyskusja dotyczy tego gdzie pracują szkolni prymusi, to ich pracy zawodowej dotyczy to "więcej niz inni".
Kiedyś słuchałem wywiadu z jakimś przedsiębiorcą i mówił o tym, że prymusi ze szkół to najczęściej pracownicy u tych co nie byli dobrymi uczniami, bo to Ci drudzy poprzez łamanie schematów potrafią zrobić dobry biznes.
@saga, to jest początek tego tematu. Szpital kliniczny, uczelnia to nie miejsca gdzie zatrudniającym jest ktoś kto nie był dobrym uczniem. Nie wiem, może nie był prymusem, ale uczył się dobrze, pewnie nawet bardzo dobrze.
Czy pochodzą z rodzin gdzie byli prawnicy i lekarze? Czy pochodzą z dużego miasta czy z prowincji? Czy mieli dużą inteligencję emocjonalną czy byli wycofani i po prostu uciekali w naukę?
Komentarz
A tak jak i kiedyś, tak i teraz, tak samo jest trudno płynąć pod prąd. To pozostało takie samo
Nie wiem jak @Turturek, ale nie sądzę by miał co innego na myśli.
To jest państwo skrajnie nacjonalistyczne w dodatku ciągle w stanie wojny. Ja bym tak nie chciała.
warto korzystać z rozumu i własnej, wolnej woli, wszak nimi człowiek został obdarzony po coś.
—————
Papiezowi jak najbardziej chodzi o dobrobyt w szerokim pojeciu.
Zatem siedzenie całymi dniami z nosem na forum, jest tym za co Papież gani.
Nooo, przyganiał kocioł
Bo ja widzę dużo więcej czynników które wpływa na wybór zawodu, na chęć kształcenia się niż bycie prymusem w szkole.
Poza tym, pozostaje pytanie czy mówimy o prymusach w szkole podstawowej, liceum czy studiach.
Wg mnie im większy specjalista tym większe prawdopodobieństwo, że będzie pracował dla kogoś a nie zatrudniał kogoś żeby dla niego coś zrobił.
Teza była taka: prymusi pracują dla tych, którzy prymusami nie byli.
@saga, to jest początek tego tematu.
Szpital kliniczny, uczelnia to nie miejsca gdzie zatrudniającym jest ktoś kto nie był dobrym uczniem. Nie wiem, może nie był prymusem, ale uczył się dobrze, pewnie nawet bardzo dobrze.
@Beta
Odrobinka powiedział(a):