Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Na syna wydajemy majątek

1679111220

Komentarz

  • Skatarzyna powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):

    Każdy ma swoje wartości! SWOJE! 
    Twoje nie musza być dla innych, 
    innych nie muszą  dla Ciebie! 
    Dlatego Ty nie żyjesz w konkubinacie a inni owszem i wcale ich związek nie jest gorszy od Twojego 
    Abstrahując od poglądów Moni - o co głosisz @hipolit to czystej wody subiektywizm! Jest on nie do pogodzenia z etyką i wiarą chrześcijańską (i tu rozumiem, że rozumiesz:), ale również z większością porządków społecznych - z których każdy opiera się jednak o pewne wartości obiektywne. Gdyby było inaczej, to w skrajnym przypadku nie dałoby się ustanowić żadnych praw i wyciągać konsekwencji ich nieprzestrzegania. Oczywiście cały czas spór społeczny (którego częścią jest ta dyskusja) idzie o to, jakie wartości jako społeczeństwo uznajemy za obiektywne.
    A w przypadku akurat związków, małżeństwo jest uważane w społeczeństwie (a nie tylko przez Monię) za związek dla tegoż społeczeństwa wartościowszy (w potocznym rozumieniu = gorszy) niż inne mniej trwałe związki - stąd przywileje społeczne (prawne, ekonomiczne) dla małżeństwa. Oczywiście że toczy się walka, by to zmienić. Ale poproszę wskazać  konkretne korzyści dla społeczeństwa (nie dla jednostki!!!), z których wynikałoby, że  konkubinat jest równie wartościowy (lub wartościowszy) jak małżeństwo.
    I uwaga: jeśli rzeczywiście udałoby się przekonać społeczeństwo o braku większych korzyści społecznych z małżeństwa, to jako ekonomista uważam, że należałoby postąpić odwrotnie, tzn. znieść przywileje dla wszystkich, a nie rozszerzać je na wszystkich. 
    PS. Przypomniałam sobie, że to właśnie @hipolit nie mogła dobrnąć do końca moich postów :) ćwicz umysł, albo olej! :)
    Ni popatrz a ja sobie Ciebie jakiś za bardzo skojarzyć nie potrafię. Być może ominęłam jakiś Twój wpis - nie dostaje powiadomień. Ale uwierz mi, nie mam problemu z czytaniem do końca ;) 

    Ja cały czas powtarzam, ze to co dotyczy chrześcijan, osób wierzących, żyjących naukami kościoła, dotyczy tych! ludzi. 
    Nie każdy jest wierzący, nie dla każdego nauka KK jest wyrocznia, mamy wokół się innowiercow, czemuż to akturat nauki KK miałby wpływać na ludzkość a nie inna religia? 

    Wskaż mi gdzie ja napisałam o wyższości konkubinatu nad małżeństwem? 
    Przecież jasno napisałam, ze dla tych, którzy wybrali konkubinat nie jest on gorszy od ślubu. 
    A sam konkubinat nie zawsze jest mniej trwały ;) 
    także do dalszej części się już nie odniosę, bo i nie mam do czego i po co, skoro zmanipulowałas moja wypowiedz. 
    Coś chyba u Ciebie kuleje z czytaniem. 


    Pisząc o wartościach, miałam (w sumie to jasno wynika z tego co pisze, ale żeby nie było, ze znów ktoś coś przekręci ;) ) na myśli wartości - nie związane z wiarą, czymś co jest ponad (dla osoby wierzącej oczywiście) a związane z tym co wspólnie postrzegają ludzie jako jednostki.

    Dla jednych taka wartością będzie duza rodzina. Dla innych mała, a jeszcze inni wybiorą samotne życie. Inni poświęca się nauce i pracy (dzięki temu możemy mieć świetnych specjalistów) a jeszcze inni pójdą droga duchową. 
    Dlaczego ktoś ma wartościować czyjeś życie, uznając ze jego jest takim, jakie wszyscy powinni wybierać? 
    I ja o tym pisze! 
    Jak dla kogoś ważna jest duza rodzina, to niechże się rozmnaża, niech powiększa swoją rodzine! 
    Swoją! Nie cudza! 
    Nie każdy chce, nie każdy może. Ale innym nic do tego! 

    I o to tu się toczy rozmowa. 
    Chyba już prościej się nie da 


    no nie wiem, nacisk społeczny chyba jednak daje większe szanse na przetrwanie społeczności?
    szczególnie w takich ciężkich i przełomowych (bo antykoncepcja) czasach?
    Chyba jednak nie daje. 
    Nie da się zmusić dorosłego człowieka do robienia czegoś,  co inni chcą. 

    Chyba jednak do wielu rzeczy tak. 
    Do posiadania dzieci? Do założenia rodziny? 
    Do ślubu? 
    Do czego? 
  • Do zapisywania dzieci do szkoły. Do płacenia podatków. Do "mania" nru PESEL.
    Chcesz czy nie, musisz.
  • edytowano października 2022
    hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):

    Każdy ma swoje wartości! SWOJE! 
    Twoje nie musza być dla innych, 
    innych nie muszą  dla Ciebie! 
    Dlatego Ty nie żyjesz w konkubinacie a inni owszem i wcale ich związek nie jest gorszy od Twojego 
    Abstrahując od poglądów Moni - o co głosisz @hipolit to czystej wody subiektywizm! Jest on nie do pogodzenia z etyką i wiarą chrześcijańską (i tu rozumiem, że rozumiesz:), ale również z większością porządków społecznych - z których każdy opiera się jednak o pewne wartości obiektywne. Gdyby było inaczej, to w skrajnym przypadku nie dałoby się ustanowić żadnych praw i wyciągać konsekwencji ich nieprzestrzegania. Oczywiście cały czas spór społeczny (którego częścią jest ta dyskusja) idzie o to, jakie wartości jako społeczeństwo uznajemy za obiektywne.
    A w przypadku akurat związków, małżeństwo jest uważane w społeczeństwie (a nie tylko przez Monię) za związek dla tegoż społeczeństwa wartościowszy (w potocznym rozumieniu = gorszy) niż inne mniej trwałe związki - stąd przywileje społeczne (prawne, ekonomiczne) dla małżeństwa. Oczywiście że toczy się walka, by to zmienić. Ale poproszę wskazać  konkretne korzyści dla społeczeństwa (nie dla jednostki!!!), z których wynikałoby, że  konkubinat jest równie wartościowy (lub wartościowszy) jak małżeństwo.
    I uwaga: jeśli rzeczywiście udałoby się przekonać społeczeństwo o braku większych korzyści społecznych z małżeństwa, to jako ekonomista uważam, że należałoby postąpić odwrotnie, tzn. znieść przywileje dla wszystkich, a nie rozszerzać je na wszystkich. 
    PS. Przypomniałam sobie, że to właśnie @hipolit nie mogła dobrnąć do końca moich postów :) ćwicz umysł, albo olej! :)
    Ni popatrz a ja sobie Ciebie jakiś za bardzo skojarzyć nie potrafię. Być może ominęłam jakiś Twój wpis - nie dostaje powiadomień. Ale uwierz mi, nie mam problemu z czytaniem do końca ;) 

    Ja cały czas powtarzam, ze to co dotyczy chrześcijan, osób wierzących, żyjących naukami kościoła, dotyczy tych! ludzi. 
    Nie każdy jest wierzący, nie dla każdego nauka KK jest wyrocznia, mamy wokół się innowiercow, czemuż to akturat nauki KK miałby wpływać na ludzkość a nie inna religia? 

    Wskaż mi gdzie ja napisałam o wyższości konkubinatu nad małżeństwem? 
    Przecież jasno napisałam, ze dla tych, którzy wybrali konkubinat nie jest on gorszy od ślubu. 
    A sam konkubinat nie zawsze jest mniej trwały ;) 
    także do dalszej części się już nie odniosę, bo i nie mam do czego i po co, skoro zmanipulowałas moja wypowiedz. 
    Coś chyba u Ciebie kuleje z czytaniem. 


    Pisząc o wartościach, miałam (w sumie to jasno wynika z tego co pisze, ale żeby nie było, ze znów ktoś coś przekręci ;) ) na myśli wartości - nie związane z wiarą, czymś co jest ponad (dla osoby wierzącej oczywiście) a związane z tym co wspólnie postrzegają ludzie jako jednostki.

    Dla jednych taka wartością będzie duza rodzina. Dla innych mała, a jeszcze inni wybiorą samotne życie. Inni poświęca się nauce i pracy (dzięki temu możemy mieć świetnych specjalistów) a jeszcze inni pójdą droga duchową. 
    Dlaczego ktoś ma wartościować czyjeś życie, uznając ze jego jest takim, jakie wszyscy powinni wybierać? 
    I ja o tym pisze! 
    Jak dla kogoś ważna jest duza rodzina, to niechże się rozmnaża, niech powiększa swoją rodzine! 
    Swoją! Nie cudza! 
    Nie każdy chce, nie każdy może. Ale innym nic do tego! 

    I o to tu się toczy rozmowa. 
    Chyba już prościej się nie da 


    no nie wiem, nacisk społeczny chyba jednak daje większe szanse na przetrwanie społeczności?
    szczególnie w takich ciężkich i przełomowych (bo antykoncepcja) czasach?
    Chyba jednak nie daje. 
    Nie da się zmusić dorosłego człowieka do robienia czegoś,  co inni chcą. 

    to jasne, jak ktoś ma silne przekonania, to się nie da,
    ale ogólnie kogoś to taki nacisk (oczywiście nie w wykonaniu zbyt nachalnym)
    może kogoś popchnąć do spróbowania...


    ha, przecież cała reklama, to skłanianie ludzi, do (niekoniecznie chcianych) wyborów
  • M_Monia powiedział(a):
    Dzięki. I o tym mówił papiez stąd to się bierze. Wygodniej nie mieć dzieci albo gora wysilić się na jedno, a w zamian za to mieć ciszę, dom za miastem, podróże, pieniądze, czas dla siebie, czas na swoje przyjemności, może pieska i go obdazyc miłością itp itd.

    A wg niego to umniejsza nam, odbiera nam człowieczeństwo, wywodzi się z egoizmu i jest destrukcyjna dla całego narodu. Nikt nie rodzi się ojcem a ojcem się staje. 

    Ale skąd w Tobie pewność, ze ludzie z jednym dzieckiem maja go jednego bo wola ciszę? 
    Skąd wiesz czy każda bezdzietność wynika z tej rzekomej wygody? 
    Dlaczego Ty w ogóle dajesz sobie prawo do oceny życia innych w taki sposób? 
    Mnie tez się wiele rzeczy nie podoba, wiele rzeczy dla mnie niezrozumiałych ale nie przyszłoby mi do głowy tak objeżdżać ludzi za ich wybory. 
    To jest okropne. 
    Całe szczęście, ze zbieramy co siejemy. 


  • @hipolit czasem siejemy,  a nie zbieramy.

  • M_Monia powiedział(a):
    To co napisałam jest wymuszone twoim wcześniejszym postem i wcześniejszym pisaniem dlaczego nie uwiera mnie dobrobyt ( widziany np kupnem większego samochodu czy mieszkania) rodzin z np 4 dzieci .





    Czy ja coś na Tobie wymuszam? 

    Czemu uporczywie nie odp na pytania Moniu? 
  • Skatarzyna powiedział(a):
    Do zapisywania dzieci do szkoły. Do płacenia podatków. Do "mania" nru PESEL.
    Chcesz czy nie, musisz.
    Piszemy tutaj o dzietności, ślubach itp. 
    Nie o podatkach, peselach

    Zmuś najstarsza córkę do ślubu ;) skoro się da 
    Podziękowali 1beatak
  • edytowano października 2022
    Zacytowałam nje to co chciałam 
  • @M_Monia
    1. Jak ktoś mówi, że go nie stać na kolejne dziecko, to pozostaje Ci uwierzyć. Nie Twoje pieniądze i wydatki. Nie osadzaj go, nie zarzucaj, że kłamie.
    2. Papież niby każe mieć dzieci tym, którzy rozeznali, że ich nie stać na kolejne? 
    3. Wydawanie pieniedzy na zajęcia rozwijające dziecko to wg Ciebie wygodnictwo? 
    Moze i słuchasz tego co papież mówi, ale ze zrozumieniem krucho.  
    4. Kościół nie zwalnia małżonków przy jakiejś ilości dzieci z rozeznawania odnośnie kolejnego. Jesteś więc z punktu widzenia wiary w identycznej sytuacji co rodzice jedynaka. Choć chciałabyś, to nie jesteś od nich lepsza, też masz swoje powody, by nie chcieć kolejnego, ale czy słuszne, to pytanie do Pana Boga. 





    Podziękowali 1Coralgol
  • Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):

    Każdy ma swoje wartości! SWOJE! 
    Twoje nie musza być dla innych, 
    innych nie muszą  dla Ciebie! 
    Dlatego Ty nie żyjesz w konkubinacie a inni owszem i wcale ich związek nie jest gorszy od Twojego 
    Abstrahując od poglądów Moni - o co głosisz @hipolit to czystej wody subiektywizm! Jest on nie do pogodzenia z etyką i wiarą chrześcijańską (i tu rozumiem, że rozumiesz:), ale również z większością porządków społecznych - z których każdy opiera się jednak o pewne wartości obiektywne. Gdyby było inaczej, to w skrajnym przypadku nie dałoby się ustanowić żadnych praw i wyciągać konsekwencji ich nieprzestrzegania. Oczywiście cały czas spór społeczny (którego częścią jest ta dyskusja) idzie o to, jakie wartości jako społeczeństwo uznajemy za obiektywne.
    A w przypadku akurat związków, małżeństwo jest uważane w społeczeństwie (a nie tylko przez Monię) za związek dla tegoż społeczeństwa wartościowszy (w potocznym rozumieniu = gorszy) niż inne mniej trwałe związki - stąd przywileje społeczne (prawne, ekonomiczne) dla małżeństwa. Oczywiście że toczy się walka, by to zmienić. Ale poproszę wskazać  konkretne korzyści dla społeczeństwa (nie dla jednostki!!!), z których wynikałoby, że  konkubinat jest równie wartościowy (lub wartościowszy) jak małżeństwo.
    I uwaga: jeśli rzeczywiście udałoby się przekonać społeczeństwo o braku większych korzyści społecznych z małżeństwa, to jako ekonomista uważam, że należałoby postąpić odwrotnie, tzn. znieść przywileje dla wszystkich, a nie rozszerzać je na wszystkich. 
    PS. Przypomniałam sobie, że to właśnie @hipolit nie mogła dobrnąć do końca moich postów :) ćwicz umysł, albo olej! :)
    Ni popatrz a ja sobie Ciebie jakiś za bardzo skojarzyć nie potrafię. Być może ominęłam jakiś Twój wpis - nie dostaje powiadomień. Ale uwierz mi, nie mam problemu z czytaniem do końca ;) 

    Ja cały czas powtarzam, ze to co dotyczy chrześcijan, osób wierzących, żyjących naukami kościoła, dotyczy tych! ludzi. 
    Nie każdy jest wierzący, nie dla każdego nauka KK jest wyrocznia, mamy wokół się innowiercow, czemuż to akturat nauki KK miałby wpływać na ludzkość a nie inna religia? 

    Wskaż mi gdzie ja napisałam o wyższości konkubinatu nad małżeństwem? 
    Przecież jasno napisałam, ze dla tych, którzy wybrali konkubinat nie jest on gorszy od ślubu. 
    A sam konkubinat nie zawsze jest mniej trwały ;) 
    także do dalszej części się już nie odniosę, bo i nie mam do czego i po co, skoro zmanipulowałas moja wypowiedz. 
    Coś chyba u Ciebie kuleje z czytaniem. 


    Pisząc o wartościach, miałam (w sumie to jasno wynika z tego co pisze, ale żeby nie było, ze znów ktoś coś przekręci ;) ) na myśli wartości - nie związane z wiarą, czymś co jest ponad (dla osoby wierzącej oczywiście) a związane z tym co wspólnie postrzegają ludzie jako jednostki.

    Dla jednych taka wartością będzie duza rodzina. Dla innych mała, a jeszcze inni wybiorą samotne życie. Inni poświęca się nauce i pracy (dzięki temu możemy mieć świetnych specjalistów) a jeszcze inni pójdą droga duchową. 
    Dlaczego ktoś ma wartościować czyjeś życie, uznając ze jego jest takim, jakie wszyscy powinni wybierać? 
    I ja o tym pisze! 
    Jak dla kogoś ważna jest duza rodzina, to niechże się rozmnaża, niech powiększa swoją rodzine! 
    Swoją! Nie cudza! 
    Nie każdy chce, nie każdy może. Ale innym nic do tego! 

    I o to tu się toczy rozmowa. 
    Chyba już prościej się nie da 


    no nie wiem, nacisk społeczny chyba jednak daje większe szanse na przetrwanie społeczności?
    szczególnie w takich ciężkich i przełomowych (bo antykoncepcja) czasach?
    Chyba jednak nie daje. 
    Nie da się zmusić dorosłego człowieka do robienia czegoś,  co inni chcą. 

    to jasne, jak ktoś ma silne przekonania, to się nie da,
    ale ogólnie kogoś to taki nacisk (oczywiście nie w wykonaniu zbyt nachalnym)
    może kogoś popchnąć do spróbowania...


    ha, przecież cała reklama, to skłanianie ludzi, do (niekoniecznie chcianych) wyborów
    Nacisk? Mieć dzieci z przymusu? Biedne te dzieci. 
    Co do reklamy- dziecko to nie zabawka, ludzie odpowiedzialni nie powołują dziecka na próbę, pod wpływem emocji...
  • Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):

    Każdy ma swoje wartości! SWOJE! 
    Twoje nie musza być dla innych, 
    innych nie muszą  dla Ciebie! 
    Dlatego Ty nie żyjesz w konkubinacie a inni owszem i wcale ich związek nie jest gorszy od Twojego 
    Abstrahując od poglądów Moni - o co głosisz @hipolit to czystej wody subiektywizm! Jest on nie do pogodzenia z etyką i wiarą chrześcijańską (i tu rozumiem, że rozumiesz:), ale również z większością porządków społecznych - z których każdy opiera się jednak o pewne wartości obiektywne. Gdyby było inaczej, to w skrajnym przypadku nie dałoby się ustanowić żadnych praw i wyciągać konsekwencji ich nieprzestrzegania. Oczywiście cały czas spór społeczny (którego częścią jest ta dyskusja) idzie o to, jakie wartości jako społeczeństwo uznajemy za obiektywne.
    A w przypadku akurat związków, małżeństwo jest uważane w społeczeństwie (a nie tylko przez Monię) za związek dla tegoż społeczeństwa wartościowszy (w potocznym rozumieniu = gorszy) niż inne mniej trwałe związki - stąd przywileje społeczne (prawne, ekonomiczne) dla małżeństwa. Oczywiście że toczy się walka, by to zmienić. Ale poproszę wskazać  konkretne korzyści dla społeczeństwa (nie dla jednostki!!!), z których wynikałoby, że  konkubinat jest równie wartościowy (lub wartościowszy) jak małżeństwo.
    I uwaga: jeśli rzeczywiście udałoby się przekonać społeczeństwo o braku większych korzyści społecznych z małżeństwa, to jako ekonomista uważam, że należałoby postąpić odwrotnie, tzn. znieść przywileje dla wszystkich, a nie rozszerzać je na wszystkich. 
    PS. Przypomniałam sobie, że to właśnie @hipolit nie mogła dobrnąć do końca moich postów :) ćwicz umysł, albo olej! :)
    Ni popatrz a ja sobie Ciebie jakiś za bardzo skojarzyć nie potrafię. Być może ominęłam jakiś Twój wpis - nie dostaje powiadomień. Ale uwierz mi, nie mam problemu z czytaniem do końca ;) 

    Ja cały czas powtarzam, ze to co dotyczy chrześcijan, osób wierzących, żyjących naukami kościoła, dotyczy tych! ludzi. 
    Nie każdy jest wierzący, nie dla każdego nauka KK jest wyrocznia, mamy wokół się innowiercow, czemuż to akturat nauki KK miałby wpływać na ludzkość a nie inna religia? 

    Wskaż mi gdzie ja napisałam o wyższości konkubinatu nad małżeństwem? 
    Przecież jasno napisałam, ze dla tych, którzy wybrali konkubinat nie jest on gorszy od ślubu. 
    A sam konkubinat nie zawsze jest mniej trwały ;) 
    także do dalszej części się już nie odniosę, bo i nie mam do czego i po co, skoro zmanipulowałas moja wypowiedz. 
    Coś chyba u Ciebie kuleje z czytaniem. 


    Pisząc o wartościach, miałam (w sumie to jasno wynika z tego co pisze, ale żeby nie było, ze znów ktoś coś przekręci ;) ) na myśli wartości - nie związane z wiarą, czymś co jest ponad (dla osoby wierzącej oczywiście) a związane z tym co wspólnie postrzegają ludzie jako jednostki.

    Dla jednych taka wartością będzie duza rodzina. Dla innych mała, a jeszcze inni wybiorą samotne życie. Inni poświęca się nauce i pracy (dzięki temu możemy mieć świetnych specjalistów) a jeszcze inni pójdą droga duchową. 
    Dlaczego ktoś ma wartościować czyjeś życie, uznając ze jego jest takim, jakie wszyscy powinni wybierać? 
    I ja o tym pisze! 
    Jak dla kogoś ważna jest duza rodzina, to niechże się rozmnaża, niech powiększa swoją rodzine! 
    Swoją! Nie cudza! 
    Nie każdy chce, nie każdy może. Ale innym nic do tego! 

    I o to tu się toczy rozmowa. 
    Chyba już prościej się nie da 


    no nie wiem, nacisk społeczny chyba jednak daje większe szanse na przetrwanie społeczności?
    szczególnie w takich ciężkich i przełomowych (bo antykoncepcja) czasach?
    Chyba jednak nie daje. 
    Nie da się zmusić dorosłego człowieka do robienia czegoś,  co inni chcą. 

    to jasne, jak ktoś ma silne przekonania, to się nie da,
    ale ogólnie kogoś to taki nacisk (oczywiście nie w wykonaniu zbyt nachalnym)
    może kogoś popchnąć do spróbowania...


    ha, przecież cała reklama, to skłanianie ludzi, do (niekoniecznie chcianych) wyborów
    Ale reklama czego? 

    Uważasz, ze jak będziesz mówił - przykład!: 
    corce, ze Jozek spod 7 jest fajny i byłby fajnym zięciem, wiec mogłaby córka wyjść za niego, sprawi ze córka się zgodzi ochoczo, żeby Tobie sprawić przyjemność, bo tatuś tak fajnie mówił o ślubie to ona spróbuje? 
    To nic ze Józka nie kocha, nie ważne przecież, ważne, ze tata chce. 

    Jesli Twoja córka nie będzie przejawiać chęci posiadania potomstwa to w jaki sposób przynosisz? 

    Jaki jest cel kogoś,, kto chce działaniami innych uszczęśliwiać siebie? 

  • Ej, @hipolit to już brzydka zagrywka. Raz piszesz, że ludzie nie mogą zmusić, nie pisząc do czego. Dwa że do konkretnych rzeczy. 

    Do małżeństwa zmusić nie można, bo z definicji byłoby nieważne.
    Do wielu rzeczy można.
  • Skatarzyna powiedział(a):
    @hipolit czasem siejemy,  a nie zbieramy.

    Jak długo żyje tak widzę, ze dostajemy to co dajemy. 

  • M_Monia powiedział(a):
    Jak nie wynika z wyboru czy wygody lub egoizmu to papiez się nie czepia. 
    To czemu przeinaczasz i piszesz, że czepia się tych, co chcą zapewnić dziecku najlepsze wg nich warunki i już nie mają na drugie?
  • hipolit powiedział(a):
    M_Monia powiedział(a):
    Są tacy którzy mówią nawet tu" niech każdy żyje jak chce". I nie uznają, że to kogoś krzywdzi, bo nie widzą tego kogoś lub nie chcą widziec. Większą krzywdę widzą w tym że jem mięso. I to uważają ze ja krzywdzę bo mięso jem i kropka. 

    W zamilowaniu do dobrobytu też jest krzywda. Inna krzywda, krzywda całego narodu. Nie zrównuje tego tak jak 10 przykazań nie zrównuje nie cudzołóż, nie zabijaj i nie kradnij, choć stoją koło siebie.


    Kogo krzywdzi i w jaki sposób to, ze ktoś żyje po swojemu? 

    Czym jest zamiłowanie do dobrobytu? 
    Czy zamiana mieszkania na dom jest już tym złem, krzywda dla całego narodu? 

    Jakiej krzywdy doznaje naród ze Kowalski zarabia duże pieniądze ciężka praca? 

    Jakiej krzywdy doznaje naród kiedy Nowakowa pojedzie na wyczekany urlop? 

    Tutaj nie odp @M_Monia
  • hipolit powiedział(a):
    Skatarzyna powiedział(a):
    @hipolit czasem siejemy,  a nie zbieramy.

    Jak długo żyje tak widzę, ze dostajemy to co dajemy. 

    Wierzę, że w Twoim świecie tak jest. 

  • Skatarzyna powiedział(a):
    Ej, @hipolit to już brzydka zagrywka. Raz piszesz, że ludzie nie mogą zmusić, nie pisząc do czego. Dwa że do konkretnych rzeczy. 

    Do małżeństwa zmusić nie można, bo z definicji byłoby nieważne.
    Do wielu rzeczy można.
    Myślałam, ze skoro dyskutujemy tu, w danym temacie, to nie będę się rozwijać w innych aspektach- prawnych, podatkowych, zdrowotnych itd…. 
    Dlatego pisząc, ze nie da się zmusić, miałam na myśli zmuszanie do dzietności. 
    A jak dzietność to i slub, wszak tak bez ślubu to nie można ;) 
    przecież jak będziemy rozmawiać o butach, to logicznym ze nie będę o szaliku wstawek robić 

    Kiedyś była tu fajna dyskusja o ważności małżeństwa. I tak ogólnie wyszło z niej, ze ogrom małżeństw jest nieuważnie zawartych. Także jedno więcej nie zrobi chyba różnicy ;) (to oczywiście zart) 

    odnosze się Katarzyna, to tematyki jaka tu wałkowana, do dzietności, do posiadania dzieci i liczby dzieci 

    i tak, podtrzymuje - nie da się zmusić kogoś do posiadania dzieci, do posiadania konkretnej ilości dzieci.
    Nie da się zmusić nikogo, do życia wg naszych wartości (o tych wartościach już tez pisałam wyżej, wiec znów skrótowo o nich). 
    Ani własnych dzieci ani tym bardziej obcych, dorosłych ludzi. 
    Nasze wybory są naszymi wyborami. Nie ma dokonywać wyborów za innych. 
    Bo jakoś tak się zawsze skalda, ze jak ktoś próbuje nas ustawiać to pojawia się bunt 
  • hipolit powiedział(a):
    Skatarzyna powiedział(a):
    Ej, @hipolit to już brzydka zagrywka. Raz piszesz, że ludzie nie mogą zmusić, nie pisząc do czego. Dwa że do konkretnych rzeczy. 

    Do małżeństwa zmusić nie można, bo z definicji byłoby nieważne.
    Do wielu rzeczy można.
    Myślałam, ze skoro dyskutujemy tu, w danym temacie, to nie będę się rozwijać w innych aspektach- prawnych, podatkowych, zdrowotnych itd…. 
    Dlatego pisząc, ze nie da się zmusić, miałam na myśli zmuszanie do dzietności. 
    A jak dzietność to i slub, wszak tak bez ślubu to nie można ;) 
    przecież jak będziemy rozmawiać o butach, to logicznym ze nie będę o szaliku wstawek robić 

    Kiedyś była tu fajna dyskusja o ważności małżeństwa. I tak ogólnie wyszło z niej, ze ogrom małżeństw jest nieuważnie zawartych. Także jedno więcej nie zrobi chyba różnicy ;) (to oczywiście zart) 

    odnosze się Katarzyna, to tematyki jaka tu wałkowana, do dzietności, do posiadania dzieci i liczby dzieci 

    i tak, podtrzymuje - nie da się zmusić kogoś do posiadania dzieci, do posiadania konkretnej ilości dzieci.
    Nie da się zmusić nikogo, do życia wg naszych wartości (o tych wartościach już tez pisałam wyżej, wiec znów skrótowo o nich). 
    Ani własnych dzieci ani tym bardziej obcych, dorosłych ludzi. 
    Nasze wybory są naszymi wyborami. Nie ma dokonywać wyborów za innych. 
    Bo jakoś tak się zawsze skalda, ze jak ktoś próbuje nas ustawiać to pojawia się bunt 
    Czyli generalnie się zgadzamy 
    Do pewnych rzeczy pozwalamy się zmuszać. Do innych nie.
  • M_Monia powiedział(a):
    Dobra. Ale można zachęcać. Choćby różnymi dodatkami  :)
    A wygodni niech płaczą 
    Monia, po raz kolejny nie mogę się powstrzymać od komentarza, że Ty wyłącznie zniechęcasz. Serio. 
  • Ło matko, normalnie czeski film :) @hipolit niczego nie manipulowałam. Odniosłam się do Twojego stwierdzenia, że wartości są subiektywne ("Każdy ma swoje wartości! SWOJE! 
    Twoje nie musza być dla innych, innych nie muszą  dla Ciebie!"). I stwierdziłam, że nie jest to prawdą także wśród niewierzących, bo społeczeństwa (wszystkie) ustanawiają wartości których życzą sobie, aby wszyscy uznawali - poprzez prawa, kary za ich nieprzestrzeganie  oraz przywileje dla postaw, które uważają za korzystne (lepsze dla siebie). W tym aspekcie poprosiłam o wskazanie korzyści jakie daje konkubinat dla społeczeństwa, co byłoby uzasadnieniem dla przyznania konkubinatom przywilejów takich jak małżeństwom.
    W kwestiach pozostałych - uważam że można patologicznie uznać wielodzietność za bożka i siebie za ideał (bom matka bardziejdzietna), uczyniwszy z tego bat na bliźnich, a można zrobić odwrotnie- za bożka uznać jedynaka i poświęcić życie jego kultowi, gardząc wielodzietnymi. Pomiędzy tym cały środek... Kto bez winy, niech wali w innych...

    Podziękowali 4Skatarzyna Beta Odrobinka saga
  • M_Monia powiedział(a):
    W jaki sposob zniechęcam? Da się jeszcze bardziej zniechęcić Polaków?
    Uważaj, bo możesz własne dzieci zniechęcić. 
    Podziękowali 1beatak
  • @M_Monia zastanów się może więcej, co  wypisujesz. Dla Ciebie troska rodziców o ich dziecko, o jego edukację to przejaw ich wygodnictwa, egoizmu??? 
    Podziękowali 1beatak
  • M_Monia powiedział(a):
    W jaki sposob zniechęcam? Da się jeszcze bardziej zniechęcić Polaków?
    Da się. Takimi wpisami jak Twoje. Osądzającymi, pełnymi niechęci do ludzi, narzucającymi swój (bardzo dziwny) tok myślenia. Wszyscy znawcy psychologii i ludzie zajmujący się wychowywaniem innych, itp twierdzą, że nic tak dobrze nie działa jak dobry przykład i nic tak źle jak pouczanie,  zrzędzenie, ględzenie i międlenie tematu. 
    Podziękowali 2Beta Coralgol
  • M_Monia powiedział(a):
    Moja mama jest wyrozumiała dla konkubinatów i wychowała.. konkubenta. Coraz więcej takich wyrozumiałych rodziciw
    I co? Matce też tak zrzędzisz?
  • M_Monia powiedział(a):
    Po prostu Wam nie wierzę w tym temacie 
    Co????
  • Faktem jest że takie artykuły jak na początku wątku działają zniechęcająco. Dziecko wcale nie jest problemem w kochającej się rodzinie. Ani pierwsze ani kolejne. Nieważne czy planowane czy nie.  Mało jest takich artykułów które pokazują to że dzieci dają motywację do działania, do kreatywności, że nadają sens naszym działaniom. Że sprzyjają rozwojowi rozmaitych kompetencji. Ludzie są nastawieni do życia materialistycznie i we współczesnych czasach nie widzą sensu posiadania większej liczby dzieci, bo ich posiadanie hamuje karierę. Mało tego, jeśli pojawiają się artykuły o wielodzietnych to w kontekście objazdowego zoo, albo jakichś patologii. 
    Czasy są chore. Myśmy z mężem przyjęli dzieci jakimi nas Pan Bóg obdarzył. Nie patrzę na to w kategorii sukcesu. Nie patrzę na to w ten sposób że to jakiś wysiłek straszny. Nie należy mi się za to order od prezydenta ani od Pana Boga. Dzieci to dar. I wie to ten kto je przyjął z miłości. 
    A świat dziś premiuje sukces. Czy to zawodowy czy materialny. I przede wszystkim to się liczy a nie zwyczajne życie.
  • edytowano października 2022
    M_Monia powiedział(a):
    Że zachęca się pobłażaniem, akceptacja tego stanu rzeczy do zmiany.

    Zachęca się dobrym przykładem, a zniechęca tym, co Ty uskuteczniasz w każdym swoim poście. Dobrego przykładu z Twojej strony żadnego nie widzę - czy Ty się w ogóle sowimi dziećmi zajmujesz, klepiąc na forum od rana do wieczora?
    Po drugie - nie przeczytałam w Twoim wykonaniu ani jednego postu, w którym dzieliłabyś się radością płynącą z posiadania dzieci. Ani jednego na temat codzienności rodziny wielodzietnej, z której wynika coś fajnego.  Może tej radości zwyczajnie nie ma. 
  • Przychodzi mi tu do głowy teraz Małgorzata. Darłam z nią koty, bo politycznie to zupełnie nie moja bajka, ale ona tak fajnie pisała zawsze o macierzyństwie, zarażała entuzjazmem, inspirowała.
    Podziękowali 1beatak
  • M_Monia powiedział(a):
    Też
    Tyle że Wśród ludzi młodych za mało jest dobrych przykładów
    Młodzi nie będą raczej przykładem w kwestii wielodzietności. Ale Ty możesz być, bo masz kilkoro dzieci. Więc bądź. 
    Podziękowali 1Beta
  • edytowano października 2022
    Taa.............

    Biedna Małgorzata, do dziś liże rany po tych szpilach.
    Podziękowali 3beatak Odrobinka Skatarzyna
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.