Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Na syna wydajemy majątek

17810121320

Komentarz

  • Beta powiedział(a):
    Anegdoty... w jakich niby specjalnościach spotyka się osoba słabo wykształcona z osobą dobrze wykształconą, tak żeby ten pierwszy był zatrudniającym a drugi pracownikiem?

    Beta powiedział(a):
    Turtutek pisał o prymusach, czyli najlepszych uczniach w klasie czy szkole. Te są osoby mają doktoraty, habilitacje i naprawdę nie wierzę by pracowały w małych firmach prowadzonych przez kogoś po branżówce. Zwyczajnie mają potencjał który wykorzystują inaczej.

    A wystarczy poczytać Forbesa...


    To chyba nie są anegdoty, prawda?
  • hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):

    Każdy ma swoje wartości! SWOJE! 
    Twoje nie musza być dla innych, 
    innych nie muszą  dla Ciebie! 
    Dlatego Ty nie żyjesz w konkubinacie a inni owszem i wcale ich związek nie jest gorszy od Twojego 
    Abstrahując od poglądów Moni - o co głosisz @hipolit to czystej wody subiektywizm! Jest on nie do pogodzenia z etyką i wiarą chrześcijańską (i tu rozumiem, że rozumiesz:), ale również z większością porządków społecznych - z których każdy opiera się jednak o pewne wartości obiektywne. Gdyby było inaczej, to w skrajnym przypadku nie dałoby się ustanowić żadnych praw i wyciągać konsekwencji ich nieprzestrzegania. Oczywiście cały czas spór społeczny (którego częścią jest ta dyskusja) idzie o to, jakie wartości jako społeczeństwo uznajemy za obiektywne.
    A w przypadku akurat związków, małżeństwo jest uważane w społeczeństwie (a nie tylko przez Monię) za związek dla tegoż społeczeństwa wartościowszy (w potocznym rozumieniu = gorszy) niż inne mniej trwałe związki - stąd przywileje społeczne (prawne, ekonomiczne) dla małżeństwa. Oczywiście że toczy się walka, by to zmienić. Ale poproszę wskazać  konkretne korzyści dla społeczeństwa (nie dla jednostki!!!), z których wynikałoby, że  konkubinat jest równie wartościowy (lub wartościowszy) jak małżeństwo.
    I uwaga: jeśli rzeczywiście udałoby się przekonać społeczeństwo o braku większych korzyści społecznych z małżeństwa, to jako ekonomista uważam, że należałoby postąpić odwrotnie, tzn. znieść przywileje dla wszystkich, a nie rozszerzać je na wszystkich. 
    PS. Przypomniałam sobie, że to właśnie @hipolit nie mogła dobrnąć do końca moich postów :) ćwicz umysł, albo olej! :)
    Ni popatrz a ja sobie Ciebie jakiś za bardzo skojarzyć nie potrafię. Być może ominęłam jakiś Twój wpis - nie dostaje powiadomień. Ale uwierz mi, nie mam problemu z czytaniem do końca ;) 

    Ja cały czas powtarzam, ze to co dotyczy chrześcijan, osób wierzących, żyjących naukami kościoła, dotyczy tych! ludzi. 
    Nie każdy jest wierzący, nie dla każdego nauka KK jest wyrocznia, mamy wokół się innowiercow, czemuż to akturat nauki KK miałby wpływać na ludzkość a nie inna religia? 

    Wskaż mi gdzie ja napisałam o wyższości konkubinatu nad małżeństwem? 
    Przecież jasno napisałam, ze dla tych, którzy wybrali konkubinat nie jest on gorszy od ślubu. 
    A sam konkubinat nie zawsze jest mniej trwały ;) 
    także do dalszej części się już nie odniosę, bo i nie mam do czego i po co, skoro zmanipulowałas moja wypowiedz. 
    Coś chyba u Ciebie kuleje z czytaniem. 


    Pisząc o wartościach, miałam (w sumie to jasno wynika z tego co pisze, ale żeby nie było, ze znów ktoś coś przekręci ;) ) na myśli wartości - nie związane z wiarą, czymś co jest ponad (dla osoby wierzącej oczywiście) a związane z tym co wspólnie postrzegają ludzie jako jednostki.

    Dla jednych taka wartością będzie duza rodzina. Dla innych mała, a jeszcze inni wybiorą samotne życie. Inni poświęca się nauce i pracy (dzięki temu możemy mieć świetnych specjalistów) a jeszcze inni pójdą droga duchową. 
    Dlaczego ktoś ma wartościować czyjeś życie, uznając ze jego jest takim, jakie wszyscy powinni wybierać? 
    I ja o tym pisze! 
    Jak dla kogoś ważna jest duza rodzina, to niechże się rozmnaża, niech powiększa swoją rodzine! 
    Swoją! Nie cudza! 
    Nie każdy chce, nie każdy może. Ale innym nic do tego! 

    I o to tu się toczy rozmowa. 
    Chyba już prościej się nie da 


    no nie wiem, nacisk społeczny chyba jednak daje większe szanse na przetrwanie społeczności?
    szczególnie w takich ciężkich i przełomowych (bo antykoncepcja) czasach?
    Chyba jednak nie daje. 
    Nie da się zmusić dorosłego człowieka do robienia czegoś,  co inni chcą. 

    to jasne, jak ktoś ma silne przekonania, to się nie da,
    ale ogólnie kogoś to taki nacisk (oczywiście nie w wykonaniu zbyt nachalnym)
    może kogoś popchnąć do spróbowania...


    ha, przecież cała reklama, to skłanianie ludzi, do (niekoniecznie chcianych) wyborów
    Ale reklama czego? 

    Uważasz, ze jak będziesz mówił - przykład!: 
    corce, ze Jozek spod 7 jest fajny i byłby fajnym zięciem, wiec mogłaby córka wyjść za niego, sprawi ze córka się zgodzi ochoczo, żeby Tobie sprawić przyjemność, bo tatuś tak fajnie mówił o ślubie to ona spróbuje? 
    To nic ze Józka nie kocha, nie ważne przecież, ważne, ze tata chce. 

    Jesli Twoja córka nie będzie przejawiać chęci posiadania potomstwa to w jaki sposób przynosisz? 

    Jaki jest cel kogoś,, kto chce działaniami innych uszczęśliwiać siebie? 

    jednym ze stosowanych od zawsze środków "przymusu"
    jest nieustanne oczekiwanie na wnuki i dawanie temu oczekiwaniu wyrazu :)

    myślę, że to, w masie, działa
  • Turturek powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    Anegdoty... w jakich niby specjalnościach spotyka się osoba słabo wykształcona z osobą dobrze wykształconą, tak żeby ten pierwszy był zatrudniającym a drugi pracownikiem?

    Beta powiedział(a):
    Turtutek pisał o prymusach, czyli najlepszych uczniach w klasie czy szkole. Te są osoby mają doktoraty, habilitacje i naprawdę nie wierzę by pracowały w małych firmach prowadzonych przez kogoś po branżówce. Zwyczajnie mają potencjał który wykorzystują inaczej.

    A wystarczy poczytać Forbesa...


    To chyba nie są anegdoty, prawda?

    Te 9 osób jest niby dowodem, że lepsze pieniądze, większy sukces osiągają ludzie słabo wykształceni? 
    Tak, taka ilość jest anegdotyczna- 9 osób na  miliardy to jest kategoria "zdarza się".
    Podziękowali 1Coralgol
  • M_Monia powiedział(a):
    Bata nie masz tutaj racji. Tak niestety jest ze często liderzy to słabsi uczniowie niż ich prymusi z czerwonymi paskami na świadectwieie pracownicy. Taki paradoks 
    Naprawdę znasz osoby, które przy 5 stopniowej skali ocen miały w szkole średniej paski i teraz pracują u osób słabo wykształconych? W moim liceum pasków było kilka, ci ludzie zostali prawnikami, lekarzami, ktoś robi kariere naukową. 

  • edytowano październik 2022
    Beta powiedział(a):
    Turturek powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    Anegdoty... w jakich niby specjalnościach spotyka się osoba słabo wykształcona z osobą dobrze wykształconą, tak żeby ten pierwszy był zatrudniającym a drugi pracownikiem?

    Beta powiedział(a):
    Turtutek pisał o prymusach, czyli najlepszych uczniach w klasie czy szkole. Te są osoby mają doktoraty, habilitacje i naprawdę nie wierzę by pracowały w małych firmach prowadzonych przez kogoś po branżówce. Zwyczajnie mają potencjał który wykorzystują inaczej.

    A wystarczy poczytać Forbesa...


    To chyba nie są anegdoty, prawda?

    Te 9 osób jest niby dowodem, że lepsze pieniądze, większy sukces osiągają ludzie słabo wykształceni? 
    Tak, taka ilość jest anegdotyczna- 9 osób na  miliardy to jest kategoria "zdarza się".
    niekoniecznie, raczej trzeba zapytać, dla ilu ludzi wykształcenie było decydujące czy choćby konieczne w osiągnięciu tego sukcesu;

    mnie się wydaje, że dla osiągnięcie sukcesu w gromadzeniu pieniędzy = organizacji ludzkiej pracy,
    trzeba, przede wszystkim, posiadać umiejętność współpracy i zarządzania ludźmi, które to umiejętności są wrodzone, a wykształcenie może im, co najwyżej, nadać szlif
  • Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):

    Każdy ma swoje wartości! SWOJE! 
    Twoje nie musza być dla innych, 
    innych nie muszą  dla Ciebie! 
    Dlatego Ty nie żyjesz w konkubinacie a inni owszem i wcale ich związek nie jest gorszy od Twojego 
    Abstrahując od poglądów Moni - o co głosisz @hipolit to czystej wody subiektywizm! Jest on nie do pogodzenia z etyką i wiarą chrześcijańską (i tu rozumiem, że rozumiesz:), ale również z większością porządków społecznych - z których każdy opiera się jednak o pewne wartości obiektywne. Gdyby było inaczej, to w skrajnym przypadku nie dałoby się ustanowić żadnych praw i wyciągać konsekwencji ich nieprzestrzegania. Oczywiście cały czas spór społeczny (którego częścią jest ta dyskusja) idzie o to, jakie wartości jako społeczeństwo uznajemy za obiektywne.
    A w przypadku akurat związków, małżeństwo jest uważane w społeczeństwie (a nie tylko przez Monię) za związek dla tegoż społeczeństwa wartościowszy (w potocznym rozumieniu = gorszy) niż inne mniej trwałe związki - stąd przywileje społeczne (prawne, ekonomiczne) dla małżeństwa. Oczywiście że toczy się walka, by to zmienić. Ale poproszę wskazać  konkretne korzyści dla społeczeństwa (nie dla jednostki!!!), z których wynikałoby, że  konkubinat jest równie wartościowy (lub wartościowszy) jak małżeństwo.
    I uwaga: jeśli rzeczywiście udałoby się przekonać społeczeństwo o braku większych korzyści społecznych z małżeństwa, to jako ekonomista uważam, że należałoby postąpić odwrotnie, tzn. znieść przywileje dla wszystkich, a nie rozszerzać je na wszystkich. 
    PS. Przypomniałam sobie, że to właśnie @hipolit nie mogła dobrnąć do końca moich postów :) ćwicz umysł, albo olej! :)
    Ni popatrz a ja sobie Ciebie jakiś za bardzo skojarzyć nie potrafię. Być może ominęłam jakiś Twój wpis - nie dostaje powiadomień. Ale uwierz mi, nie mam problemu z czytaniem do końca ;) 

    Ja cały czas powtarzam, ze to co dotyczy chrześcijan, osób wierzących, żyjących naukami kościoła, dotyczy tych! ludzi. 
    Nie każdy jest wierzący, nie dla każdego nauka KK jest wyrocznia, mamy wokół się innowiercow, czemuż to akturat nauki KK miałby wpływać na ludzkość a nie inna religia? 

    Wskaż mi gdzie ja napisałam o wyższości konkubinatu nad małżeństwem? 
    Przecież jasno napisałam, ze dla tych, którzy wybrali konkubinat nie jest on gorszy od ślubu. 
    A sam konkubinat nie zawsze jest mniej trwały ;) 
    także do dalszej części się już nie odniosę, bo i nie mam do czego i po co, skoro zmanipulowałas moja wypowiedz. 
    Coś chyba u Ciebie kuleje z czytaniem. 


    Pisząc o wartościach, miałam (w sumie to jasno wynika z tego co pisze, ale żeby nie było, ze znów ktoś coś przekręci ;) ) na myśli wartości - nie związane z wiarą, czymś co jest ponad (dla osoby wierzącej oczywiście) a związane z tym co wspólnie postrzegają ludzie jako jednostki.

    Dla jednych taka wartością będzie duza rodzina. Dla innych mała, a jeszcze inni wybiorą samotne życie. Inni poświęca się nauce i pracy (dzięki temu możemy mieć świetnych specjalistów) a jeszcze inni pójdą droga duchową. 
    Dlaczego ktoś ma wartościować czyjeś życie, uznając ze jego jest takim, jakie wszyscy powinni wybierać? 
    I ja o tym pisze! 
    Jak dla kogoś ważna jest duza rodzina, to niechże się rozmnaża, niech powiększa swoją rodzine! 
    Swoją! Nie cudza! 
    Nie każdy chce, nie każdy może. Ale innym nic do tego! 

    I o to tu się toczy rozmowa. 
    Chyba już prościej się nie da 


    no nie wiem, nacisk społeczny chyba jednak daje większe szanse na przetrwanie społeczności?
    szczególnie w takich ciężkich i przełomowych (bo antykoncepcja) czasach?
    Chyba jednak nie daje. 
    Nie da się zmusić dorosłego człowieka do robienia czegoś,  co inni chcą. 

    to jasne, jak ktoś ma silne przekonania, to się nie da,
    ale ogólnie kogoś to taki nacisk (oczywiście nie w wykonaniu zbyt nachalnym)
    może kogoś popchnąć do spróbowania...


    ha, przecież cała reklama, to skłanianie ludzi, do (niekoniecznie chcianych) wyborów
    Ale reklama czego? 

    Uważasz, ze jak będziesz mówił - przykład!: 
    corce, ze Jozek spod 7 jest fajny i byłby fajnym zięciem, wiec mogłaby córka wyjść za niego, sprawi ze córka się zgodzi ochoczo, żeby Tobie sprawić przyjemność, bo tatuś tak fajnie mówił o ślubie to ona spróbuje? 
    To nic ze Józka nie kocha, nie ważne przecież, ważne, ze tata chce. 

    Jesli Twoja córka nie będzie przejawiać chęci posiadania potomstwa to w jaki sposób przynosisz? 

    Jaki jest cel kogoś,, kto chce działaniami innych uszczęśliwiać siebie? 

    jednym ze stosowanych od zawsze środków "przymusu"
    jest nieustanne oczekiwanie na wnuki i dawanie temu oczekiwaniu wyrazu :)

    myślę, że to, w masie, działa
    Ale oczekiwać to możesz co najwyżej od własnych dzieci. Jednak rodzenie dzieci, bo rodzic ich oczekuje to kiepska motywacja. W każdym razie ja mam nadzieję tak wychować dzieci, by potrafiły iść za tym czego same chcą, a nie czego rodzice chcą.
  • przed momentem skrzywiłaś się na wpis Turturka, że co to 9 osób na miliardy

    a tutaj dajesz swój pojedynczy przykład, jako argument, że nacisk społeczny nie działa
    :)

    może się zdecyduj :)
  • Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    hipolit powiedział(a):

    Każdy ma swoje wartości! SWOJE! 
    Twoje nie musza być dla innych, 
    innych nie muszą  dla Ciebie! 
    Dlatego Ty nie żyjesz w konkubinacie a inni owszem i wcale ich związek nie jest gorszy od Twojego 
    Abstrahując od poglądów Moni - o co głosisz @hipolit to czystej wody subiektywizm! Jest on nie do pogodzenia z etyką i wiarą chrześcijańską (i tu rozumiem, że rozumiesz:), ale również z większością porządków społecznych - z których każdy opiera się jednak o pewne wartości obiektywne. Gdyby było inaczej, to w skrajnym przypadku nie dałoby się ustanowić żadnych praw i wyciągać konsekwencji ich nieprzestrzegania. Oczywiście cały czas spór społeczny (którego częścią jest ta dyskusja) idzie o to, jakie wartości jako społeczeństwo uznajemy za obiektywne.
    A w przypadku akurat związków, małżeństwo jest uważane w społeczeństwie (a nie tylko przez Monię) za związek dla tegoż społeczeństwa wartościowszy (w potocznym rozumieniu = gorszy) niż inne mniej trwałe związki - stąd przywileje społeczne (prawne, ekonomiczne) dla małżeństwa. Oczywiście że toczy się walka, by to zmienić. Ale poproszę wskazać  konkretne korzyści dla społeczeństwa (nie dla jednostki!!!), z których wynikałoby, że  konkubinat jest równie wartościowy (lub wartościowszy) jak małżeństwo.
    I uwaga: jeśli rzeczywiście udałoby się przekonać społeczeństwo o braku większych korzyści społecznych z małżeństwa, to jako ekonomista uważam, że należałoby postąpić odwrotnie, tzn. znieść przywileje dla wszystkich, a nie rozszerzać je na wszystkich. 
    PS. Przypomniałam sobie, że to właśnie @hipolit nie mogła dobrnąć do końca moich postów :) ćwicz umysł, albo olej! :)
    Ni popatrz a ja sobie Ciebie jakiś za bardzo skojarzyć nie potrafię. Być może ominęłam jakiś Twój wpis - nie dostaje powiadomień. Ale uwierz mi, nie mam problemu z czytaniem do końca ;) 

    Ja cały czas powtarzam, ze to co dotyczy chrześcijan, osób wierzących, żyjących naukami kościoła, dotyczy tych! ludzi. 
    Nie każdy jest wierzący, nie dla każdego nauka KK jest wyrocznia, mamy wokół się innowiercow, czemuż to akturat nauki KK miałby wpływać na ludzkość a nie inna religia? 

    Wskaż mi gdzie ja napisałam o wyższości konkubinatu nad małżeństwem? 
    Przecież jasno napisałam, ze dla tych, którzy wybrali konkubinat nie jest on gorszy od ślubu. 
    A sam konkubinat nie zawsze jest mniej trwały ;) 
    także do dalszej części się już nie odniosę, bo i nie mam do czego i po co, skoro zmanipulowałas moja wypowiedz. 
    Coś chyba u Ciebie kuleje z czytaniem. 


    Pisząc o wartościach, miałam (w sumie to jasno wynika z tego co pisze, ale żeby nie było, ze znów ktoś coś przekręci ;) ) na myśli wartości - nie związane z wiarą, czymś co jest ponad (dla osoby wierzącej oczywiście) a związane z tym co wspólnie postrzegają ludzie jako jednostki.

    Dla jednych taka wartością będzie duza rodzina. Dla innych mała, a jeszcze inni wybiorą samotne życie. Inni poświęca się nauce i pracy (dzięki temu możemy mieć świetnych specjalistów) a jeszcze inni pójdą droga duchową. 
    Dlaczego ktoś ma wartościować czyjeś życie, uznając ze jego jest takim, jakie wszyscy powinni wybierać? 
    I ja o tym pisze! 
    Jak dla kogoś ważna jest duza rodzina, to niechże się rozmnaża, niech powiększa swoją rodzine! 
    Swoją! Nie cudza! 
    Nie każdy chce, nie każdy może. Ale innym nic do tego! 

    I o to tu się toczy rozmowa. 
    Chyba już prościej się nie da 


    no nie wiem, nacisk społeczny chyba jednak daje większe szanse na przetrwanie społeczności?
    szczególnie w takich ciężkich i przełomowych (bo antykoncepcja) czasach?
    Chyba jednak nie daje. 
    Nie da się zmusić dorosłego człowieka do robienia czegoś,  co inni chcą. 

    to jasne, jak ktoś ma silne przekonania, to się nie da,
    ale ogólnie kogoś to taki nacisk (oczywiście nie w wykonaniu zbyt nachalnym)
    może kogoś popchnąć do spróbowania...


    ha, przecież cała reklama, to skłanianie ludzi, do (niekoniecznie chcianych) wyborów
    Ale reklama czego? 

    Uważasz, ze jak będziesz mówił - przykład!: 
    corce, ze Jozek spod 7 jest fajny i byłby fajnym zięciem, wiec mogłaby córka wyjść za niego, sprawi ze córka się zgodzi ochoczo, żeby Tobie sprawić przyjemność, bo tatuś tak fajnie mówił o ślubie to ona spróbuje? 
    To nic ze Józka nie kocha, nie ważne przecież, ważne, ze tata chce. 

    Jesli Twoja córka nie będzie przejawiać chęci posiadania potomstwa to w jaki sposób przynosisz? 

    Jaki jest cel kogoś,, kto chce działaniami innych uszczęśliwiać siebie? 

    jednym ze stosowanych od zawsze środków "przymusu"
    jest nieustanne oczekiwanie na wnuki i dawanie temu oczekiwaniu wyrazu :)

    myślę, że to, w masie, działa
    Zawsze mi się wydawało, ze dzieci są owocem miłości dwojga ludzi. Ich powoływanie do życia jest świadomym działaniem i wyborem, A nie dlatego, ze ktoś nas o nie nagabuje. 
    W sumie nic mi do tego, kto wpuszcza swoich rodziców so loża małżeńskiego ;) ale można i tak :D 
    co kto lubi 


    Podziękowali 1Beta
  • Pioszo54 powiedział(a):
    przed momentem skrzywiłaś się na wpis Turturka, że co to 9 osób na miliardy

    a tutaj dajesz swój pojedynczy przykład, jako argument, że nacisk społeczny nie działa
    :)

    może się zdecyduj :)
    Dzieci mają rodzić dzieci, bo rodzice naciskają? Można dziecko tak wychować, by nie potrafiło samodzielnie żyć, decydować, żeby w kwestiach życiowych słuchało rodziców i realizowało ich cele. Można, ale ja tak nie chcę wychować, Ty możesz wychować jak chcesz, Twoje dzieci.
  • M_Monia powiedział(a):
    A gdy dziadkowie chcą wnuki to coraz częściej w prasie i na forach atakuje się takich dziadków, że nie wolno im chcieć bo to jest nacisk na mlodych. A naciskać nie wolno.


    Bo nie mają prawa naciskać! Nie ich życie!  Dziecko to odpowiedzialność rodziców, a nie maskotka dla dziadków.
    Podziękowali 2hipolit Elf77
  • My w domu siejemy to ziarno: Bóg, praca, małżeństwo, dzieci. Że to daje szczęście. Pokazujemy życiem, wspieramy słowem ten przekaz. Ale co z tego wyrośnie? Zobaczymy.
  • Tak, można nie akceptować, ale szanować trzeba. Bo kto chciałby często odwiedzać zrzędliwych rodziców. I zmaiast zyskać wnuki można stracić dziecko.
  • M_Monia powiedział(a):
    Nie działa to podejście coraz większej ilości osób i tu na forum, które bronią zdania że nie wolno nic powiedziec. Pobłażanie dało to co mamy i mieć będziemy coraz więcej. Np. Konkubinaty niedługo przewyższa ilość małżeństw bo coraz więcej osob twierdzi że nie wolno nic powiedzieć, że przecież się kochają itd
    A gdy dziadkowie chcą wnuki to coraz częściej w prasie i na forach atakuje się takich dziadków, że nie wolno im chcieć bo to jest nacisk na mlodych. A naciskać nie wolno.


    Moniu, przeczytaj tez jeszcze co napisałaś i odpowiedz sobie sama ile jesteś w stanie i co zrobić, dla własnych rodziców w kwestii własnego małżeństwa? 
    Czy jeśli kazaliby Ci odejść teraz od meza, zrobiłabyś to? 
    Czy jelsi kazaliby Ci porzucić dzieci które już masz, zrobiłabyś to? 
    Czy pozwalasz swoim rodzicom, żeby decydowali o Twoich dzieciach- ich szkole, diecie, jakie ubrania maja nosić, co robić w wolnym czasie? 
    Czy Twoi rodzice nagabują Cię co rano, żebyś spełniała  obowiązek małżeński o danej porze dnia czy nocy? 
    Pewnie   Odp będę negatywne. 
    A czemu? Skoro uważasz, ze rodzice maja prawo decydować o życiu i intymności własnych dzieci. 
    I tak bardzo oburza Cię ze ludzie chcą sami decydować o własnym życiu i nie pozwalają na to nawet swoim rodzicom? 

    Nacisnąć to można komuś na odcisk. 
    A nie na to, żeby ktoś rodził dzieci. 
    Litości!!! Przecież to zakrawa na patologie. 


    Podziękowali 1Beta
  • M_Monia powiedział(a):
    Siejesz to ziarno jak tutaj? 
    Tak, nie krytykuję bezdzietnych, czy rodziców jednaków. 

    A Ty? W realu mówisz rodzicom jednaków że sa egoistami, że papież  itd. to wszystko co tu wypisujesz na nich, mówisz im w twarz?
  • M_Monia powiedział(a):
    Siejesz to ziarno jak tutaj? Że jak nie chcą mieć dziecka bo miliona nie ma jeszcze dla nie poczętego dziecka na dom to jest to dobry powód żeby dzieci nie miec i nikomu nic do tego. To gratuluję. Takie ziarno.... 
    Tak, szacunku uczę. Dzieci jeszcze nie ten wiek i etap życia, ale nie wyobrażam sobie, by dzieci mi się tłumaczyły czemu nie mają jeszcze dzieci. Ich życie. Tak, uczę ich tego, że  życia nikt za nich nie przeżyje, że sami muszą wybierać, decydować i ponosić konsekwencje. 
    Podziękowali 2hipolit Coralgol
  • M_Monia powiedział(a):
    Zapomniałaś dodać przynajmniej jeszcze jedno słowo "z wyboru"
    Jeśli ktoś mówi że z wyboru jak np Ola Kwaśniewska to tak. 
    Ale to znaczy, że wypytujesz ludzi czemu tylko jedno, czemu w ogóle nie mają... nie wstyd Ci włazić obcym w ich prywatne życie???
  • I jeszcze powiedz, że robisz to przy dzieciach, by doskonale wiedziały co myślisz o rodzicach ich kolegów, koleżanek, o sąsiadach... 
  • M_Monia powiedział(a):
    Nie ukrywam swojego zdania na ten temat. Tyle mi jeszcze wolno. 
    To tylko współczuję Twoim dzieciom. Ci, których obrażasz, mogą Cię ignorować, ale dzieci? No coż, to Ty je wychowujesz i to Ty będziesz widziała efekty.
  • AyEm powiedział(a):
    M_Monia powiedział(a):
    Jak nie wynika z wyboru czy wygody lub egoizmu to papiez się nie czepia. 
    Wiele osób mówiło mi, że nie mam prawa się na tym forum wypowiadać, bo mam tylko jedno dziecko, więc czemu ma prawo się wypowiadać człowiek, który dzieci nie ma (papież)?
    Sformułowanie że wiele osób to czy tamto mówi, niewiele wnosi. Ważne że Admin Cię jeszcze nie wyrzucił ;) A tak poważniej, to cenie sobie wymianę poglądów z Tobą. Wiem że prawdopodobnie Ty zostaniesz i utwierdzisz się przy swoim zdaniu, a ja przy swoim. Jednak dzięki takiej "rozmowie" jestem bardziej świadomy swego wyboru. Tzn czasem intuicyjnie wiem że coś jest dobre, a dopiero potem ogarniam to umysłem. Większość osób które znam ma poglądy podobne do twoich. Jednak dyskusja z nimi zazwyczaj kończy się na tym że usłyszę kilka razy to samo, czyli takie podobne do twoich wypowiedzi. A rodzina jest w złej sytuacji i należałoby się nad tym pochylić. Czyli ćwiczyć w dialogu z ludźmi o innych poglądach 

    Niech się wypowiada w kwestii moralności, etyki, wyjaśniania Biblii, a nie liczby dzieci. W biednych krajach afrykańskich matki rodzą po kilkanascioro dzieci, dorosłego wieku dożywa dwójka albo trójka. Wtedy papież jest szczęśliwy, bo się urodziło dużo dzieci? 
    Wielu by chciało by zaniemówił. Bo wiele osób ma mniej lub bardziej uzasadniony żal do Kościoła, że porusza sprawy seksu/płodności. Jednak Kościół ma za zadanie głosić to co Jezus ludziom przekazał. Papież Franciszek dużo mówi o ludziach uwikłanych w "lgbt" i wielu się to nie podoba. Że ich nie piętnuję, ale traktuje po ludzku. No bo tak naprawdę popędy są cechą wszystkich ludzi. O to chodzi aby umieć ukierunkować je w stronę dobra. Można jeść z umiarem, ale można się obżerać. Świat idzie w tym kierunku aby zatracić umiar. Po to są te wszystkie rewolucje seksualne. Na zgubę ludzkości. Można zapoznać się twórczością Josepha Unwina.
    Papież Franciszek też dużo mówi o rzeczach, które są zagłuszane. O chciwości. Nie słyszałeś o tym jak to księża dostały poradę, by zrezygnowali z drogich samochodów? By żyli ubogo? Papież mówi o, i pokazuje pokorę swym postępowaniem. I za to chyba najwięcej osób go nienawidzi. Mówi prosto o rzeczach światowych, co jest przeinaczane na niekorzyść dla Niego. Wiele osób nie potrafi go zrozumieć, bo oczekują zawiłości intelektualnych. Jest to człowiek bardzo pogardzany i nierozumiany. Nie pamiętasz jego wypowiedzi o królikach? Wtedy było że nie docenia rodzin wielodzietnych. Teraz Ty sugerujesz że Papieża cieszy nędza i cierpienie rodzin afrykańskich.
    To że tak uważasz nie jest wynikiem twoich rozważań (analiz intelektualnych). Jest wynikiem twoich poglądów (to co przyjąłeś jako wartość). Kościół prawdopodobnie nie jest dla Ciebie wartością.
  • M_Monia powiedział(a):
    Niech się najpierw obraża na Papieża Franciszka, który stwierdził że bezdzietność i jednodzietnosc z wyboru z powodu zamiłowania do dobrobytu jest egoistyczna. Oczywiście dobrobyt jest pojęciem nieostrym. Ale można jeszcze z jego słowami się zgadzać. 
    Ale to Ty ich osądzasz konkretych ludzi, których spotykasz, bo Ci się wydaje, że po pierwsze masz do tego prawo, a po drugie wiesz co siedzi w sercu drugiego... nie chowaj się za Franciszkiem. 
  • edytowano październik 2022
    M_Monia powiedział(a):
    Niech się najpierw obraża na Papieża Franciszka, który stwierdził że bezdzietność i jednodzietnosc z wyboru z powodu zamiłowania do dobrobytu jest egoistyczna. Oczywiście dobrobyt jest pojęciem nieostrym. Ale można jeszcze z jego słowami się zgadzać. 
    Moniu, raz jeszcze 
    Sluchac głowy Kościoła - Papieża, powinni członkowie tegoż Kościoła. Słuchać i przestrzegać. 
    Oni. Inni nie musza. 

    Ludzie zostali obdarzeni rozumem i wolna wola. 
    Zatem maja prawo z nich korzystać i sami rozeznawać  a ile ich stać (nie tylko finansowo). 
    Powołać dziecko do życia to „mały pikus”, to dziecko trzeba wychować- kochać, zaopiekować, dbać, i sprawić żeby nie było głodnym czy nieodzianym. 
    A to czy dany rodzic jest w sile  mieć dziecko- pierwsze/jedyne/kolejne,  to wie tylko on. Nie Papież, nie Ty, nie jego matka czy sąsiadka. 


    Edit 

    tak swoją droga, to tutaj się naczytałam (na forum) o tym ze papież nie jest nieomylny, ze jest tylko człowiekiem i czasem zdarza „mu się chlapnąć coś” bez pomyslunku. 
    Zatem jak widać nawet osoby mianuje się wierzącymi nie zawsze, nie każde słowo Papieża traktują jako wyrocznie ;)

    Ale tez czyjeś posiadanie bądź nieposiadanie dzieci nie powinno postronnych interesować. 
    Zawsze lepeij ten czas poświecić swoim, już powołanym do życia, którymi trzeba się zaopiekować, kochać ;) 

  • M_Monia powiedział(a):
    To oni zdecydują czy te słowa pasuja do nich czy jednak oni nie są bezdzietni z wyboru z pobudek zamiłowania do dobrobytu. Ja mogę tylko mówić o tym ogólnie. 

    Ogólnie? Czyli tak jak tu się wypowiedasz czy jednak inaczej?
  • @AyEm Wszędzie widać że wartość życia ludzkiego jest bardzo nisko ceniona. To i wielodzietność ma niewielką wartość wśród dominującej opinii ogółu. Jesteśmy spadkobiercami komunizmu. Cwaniactwo i chamstwo nadal często jest mylone z zaradnością. I to niestety również u naszych dzieci. Kiedyś cwaniak i cham mógł łatwo mieć kierownicze stanowisko. Chronili go zwyrodnialcy gotowi na każdą podłość. I mający władzę. Wtedy naród nabrał nawyków, które funkcjonują do dziś. Nic nie wskazuje na to by w najbliższej przyszłości udało się je przepracować.

    I w tej rzeczywistości przyszło żyć naszym dzieciom. Ty opłacasz córce przedszkole, w którym będzie chroniona przed patologią. Ale też będzie wychowywana przez kogoś innego, nie ciebie. Nawyknie by się z nią delikatnie obchodzić. Nie wiadomo czy poradzi sobie ze swoimi zgredostwami. W każdym razie wielu przykrości jej oszczędzisz.

    Moje dzieci doświadczyły już wielu przeszkód. Np córka (19 lat) dopiero teraz otrząsa się z depresji. Wiele ze sobą rozmawiamy, o wiele rzeczy są złe na nas rodziców. Jednak widzę że wchodząc w dorosłe życie zaczynają sobie radzić zdumiewająco dobrze. Znają ludzi. Umieją ich cenić, wyróżniają się na plus. Najważniejsze że pozbywają się poczucia krzywdy/winy. Być może kiedyś zechcą wejść w zażyłe relacje z Miłosiernym i Wszechmocnym Bogiem (co jest moim marzeniem).

    Mamy trudne czasy dla naszych dzieci. Dla mnie remedium na nie była wielodzietność. Dla Ciebie jest to wynajęcie fachowej opieki, która, tak naprawdę, ma zastąpić Ciebie. Według mojej opinii, ojca nie da się zastąpić. Będziemy mieli pokolenie w większości praktycznie wychowane bez rodziców. Przez technologie i ideologie. Lenin i Zedong to są normalnie pikusie przy tym co teraz jest wdrażane.
  • edytowano październik 2022
    M_Monia powiedział(a):
    Chlapie o tym co chwilę chyba od 2014r.
    Tak. Może być go nie stać bo 10 tys to za mało, milion też. Wiem że dobrobyt to pojęcie nieostre i o tym pisalam.

    Może też nie mieć siły bo priorytetem jest samorealizacja, kariera na którą nie starczy czasu albo wszystkie płatne zajęcia, kursy od prywatnych przedszkoli zaczynajac dla jedynaka. Każdy sobie w sercu odpowiada sam czy to jest zamiłowanie do dobrobytu czy jeszcze nie.
    Papiez też nie rozstrzygnie tak nieostrego pojęcia. Moze powiedzieć ogólnie. A nawet stać ich na pieska bo tak łatwiej, mniejszy wysiłek. Ważne chyba jest jednak po prostu chęć bycia tym ojcem, matka dla większej ilości dzieci niż jedno. W szczególności w bogatych państwach dobrobytu. 
    @M_Monia i to jest właśnie istotne.
    Może mieć priorytety jak Ty, może mieć inne. Nie siedzisz w sercu drugiego, nie wiesz z czego wynikają jego decyzje i nie masz prawa go osądzać, bo wybiera nie tak jak Ty.
  • edytowano październik 2022
    Papież nie wskazał nikogo imiennie. I to powinno Ci wystarczyć by też nie osądzać. A robisz to uważając, że rodzice jedynaków, czy bezdzietni (ogólnie) to egoiści, zamiłowani w dobrobycie.
  • Piszesz z pogardą o wszystkich zero lub jedno dzietnych. Wszystkich włożyłaś do jednego worka- nie chcą, bo są wygodni, bo chcą mieć milinony... 
  • To czemu Ty masz tę złą wolę i każdego bezdzietnego, czy z jednym dzieckiem osądzasz?
  • W tym tekście nie widzę żadnej podstawy do tego co Ty wypisujesz. Widzę troskę, a nie wyzywanie, krytykowanie czy wyśmiewanie kogoś za powody ich decyzji. 
  • edytowano październik 2022
    Papież powiedział... nie chce mi się dyskutować o fragmentach. Bo to bez sensu. 
    Powiedział że ludzie mają psy i koty zamiast dzieci. Czy to znaczy, że każdy katolik powinien pozbyć się zwierzaków i mieć o tyle więcej dzieci? Itd.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.