@AyEm Przy takiej cenie za przedszkole tj 2,5 tyś za jedno dziecko to u mnie już w takim przypadku zona rzuciłaby pracę i sama uczyłaby dzieci w domu. Taniej by wyszło. A jak już tak podliczasz dziecko to czy doliczasz odpowiedni procent ceny większego mieszkania ? No bo dziecko zajmuje przeciez pokój ? A doliczasz odpowiednio większe koszty ogrzewania i czynszu, większe zużycie wody, gazu, prądu, paliwa na dowożenie, zwiększone koszty wakacji ? Jaki jest sens takiego podliczania dziecka ? Czy potem jak dorośnie będziesz chciał wystawić rachunek ?
Co do nauki języka to powiem tak - najlepiej spojrzeć jak języka uczy sie dziecko. Bo ono uczy się w sposób naturalny. I jest to po prostu nauka przez powtarzanie. Kilkulatek mówi płynnie po polsku a nie zna żadnej zasady gramatycznej, to znaczy że uczenie się gramatyki jest bez sensu. Wystarczy przyjąć tak samo jak dziecko, że tak się coś wymawia bo tak jest dobrze i już. Przydaje się też pewna wiedza o naszym mózgu że istnieje pamięć krótkoterminowa i długoterminowa. I kolejna rzecz - małe dziecko gdy uczy się mówić ma obok siebie osobę która je odpowiednio koryguje i poprawia - zwykle jest to rodzic - a ono potem stara sie to powtórzyć poprawnie. Przypomnijcie sobie jak uczyły się mówić Wasze dzieci. Ostatnia sprawa - małe dziecko jest otoczone językiem którego się uczy. Cały czas z tym językiem się zapoznaje.
Więc można samodzielną nauką nauczyć się języka, do mnie trafia taki sposób że codziennie np w drodze do pracy/szkoły słuchamy jednej i tej samej kilkuminutowej rozmówki (są w internecie tzw podcasty na setki tematów) przez kilka dni. Cały czas tej samej, tylko najpierw musimy rozumieć każde słowo z tej rozmówki. Ale odsłuchujemy kilka dni tego samego. Następnie przez kolejne kilka dni odsłuchujemy kolejnej rozmówki. I tak dalej - ale uwaga raz na 2-3 miesiące odsłuchujemy po jednym razie wszystkich rozmówek które do tej pory przesłuchaliśmy - właśnie z powodu tego żeby trafiły one do pamięci długoterminowej inaczej mózg zacznie je zapominać. To jest bardzo pomocna metoda. Można nawet sobie samemu przygotować taką rozmówkę - np ścieżkę dźwiękową jakiegoś filmu (oczywiście wziąć tylko ścieżkę gdzie coś mówią resztę powycinać bo szkoda czasu), albo np nagrać prognoze pogody z zachodniej TV.
Zwracam jednak uwagę że samodzielna metoda nauki języka ma pewna wadę - brakuje w niej tego co wspominałem - osoby korygującej - tak jak rodzic koryguje mowę małego dziecka. Więc samodzielnie dobrze nauczymy się rozumieć dany język, ale gorzej z mówieniem bo nie mamy osoby korygującej. Mimo to samodzielna nauka bardzo pomaga i można wiele nią osiągnąć.
I nie należy się zrażać i wmawiać sobie że nie mamy talentu językowego. Ludzie talent do nauki języków mają genetycznie wbudowany. Taki przykład podam z życia: był kiedyś program telewizyjny o adopcjach. I był pokazany przypadek chyba 6 dzieci które trafiły do domu dziecka z powodu alkoholu i przemocy w domu. Naprawdę patologia, niektóre to nawet ledwo mówiły po polsku. Ale ponieważ Polska nie pozwala na rozdzielanie rodzenistwa przy adopcji więc prawdopodobnie musiałyby zostać w domu dziecka do pełnoletności, ale trafiło się małżeństwo z USA które zdecydowało sie adoptować wszystkie. I zabrali je do USA. A po 8 miesiącach ekipa filmowa poleciała do nich nakręcić ich dalsze losy - i po tych 8 miesiącach wszystkie mówiły juz płynnie po angielsku czasem jeszcze w zdaniu wtrącając polskie słowa. Więc każdy może nauczyć sie języka. Najelpiej oczywiście całkiem sie nim otoczyć czyli wyjechać do innego kraju. Ale jak to nie wchodzi w grę to można używac innch sposobów. Niekoniecznie takich co kosztują pieniądze.
Jak kogoś stać na lepsze rzeczy, na to, żeby żył przyjemniej, to mnie to cieszy.
Natomiast jelsi ktoś się zadłuża a zapracowuje kosztem rodziny, żeby dziecko miało koniecznie prywatne przedszkole/szkole czy dodatkowe zajęcia, to dla mnie jest to głupie. Takie postępowanie w moim mnie mniemaniu jest głupie i nieodpowiedzialne. Ale to wciąż czyjeś wydatki, wiec mnie nic do tego
swoją droga, nie znam nikogo, kto się zapożycza żeby dziecko miało na dodatkowe zajęcia (chyba )
@M_Monia Dla każdego standard życia jest inny. Jesli uznali, ze nie stać ich, to może być zarówno ze ich nie stać na ich poziomie, albo po prostu nie chcą i maja do tego prawo. Moja bogata ciotka ma troje dzieci, bogata kuzynka jedno.
Równie dobrze można zapytac, dlaczego rodzicow wielodzietnych nie stać na więcej niż np 4 dzieci. Według mnie, każdy powinien miec tyle dzieci ilu będzie w stanie dać miłość i zapewnić im godne życie. I żeby nie było. Wielodzietność bardzo szanuje, ale mam świadomość ze nie każdy jest na nia gotowy, ma środki do życia, checi.
Na dzieci można wydać każdą kwotę. Sensowność niektórych h wydatków jest wątpliwa. Tyle że ocenianie z boku wiąże się ze sporym ryzykiem.
Nie wiem czy moim dzieciom nie będzie będzie życiu trudniej niż mi z tego względu, że ja dorastałem w bardzo skromnych warunkach materialnych, one tymczasem mają dość dobre.
Najbardziej chciałbym powtórzyć za Pawłem "umiem cierpieć biedę, umiem obfitować".
Na dzieci można wydać każdą kwotę. Sensowność niektórych h wydatków jest wątpliwa. Tyle że ocenianie z boku wiąże się ze sporym ryzykiem.
Nie wiem czy moim dzieciom nie będzie będzie życiu trudniej niż mi z tego względu, że ja dorastałem w bardzo skromnych warunkach materialnych, one tymczasem mają dość dobre.
Najbardziej chciałbym powtórzyć za Pawłem "umiem cierpieć biedę, umiem obfitować".
Dlaczego ma im być trudniej? Bo bieda uszlachetnia?
@M_Monia Są różne sytuacje dlaczego ludzie nie maja drugiego dziecka czy w ogóle dziecka. Czy ktoś ma jedno czy dwoje tez musi miec na nie pieniądze, czas, chęci, miłość. Skoro wiec nie oceniasz rodzicow trójki czy ósemki, to czemu oceniasz rodzicow jednego dziecka? Druga sytuacja jest gorsza?
Komentarz
A jak już tak podliczasz dziecko to czy doliczasz odpowiedni procent ceny większego mieszkania ? No bo dziecko zajmuje przeciez pokój ? A doliczasz odpowiednio większe koszty ogrzewania i czynszu, większe zużycie wody, gazu, prądu, paliwa na dowożenie, zwiększone koszty wakacji ?
Jaki jest sens takiego podliczania dziecka ? Czy potem jak dorośnie będziesz chciał wystawić rachunek ?
Przydaje się też pewna wiedza o naszym mózgu że istnieje pamięć krótkoterminowa i długoterminowa.
I kolejna rzecz - małe dziecko gdy uczy się mówić ma obok siebie osobę która je odpowiednio koryguje i poprawia - zwykle jest to rodzic - a ono potem stara sie to powtórzyć poprawnie. Przypomnijcie sobie jak uczyły się mówić Wasze dzieci.
Ostatnia sprawa - małe dziecko jest otoczone językiem którego się uczy. Cały czas z tym językiem się zapoznaje.
Więc można samodzielną nauką nauczyć się języka, do mnie trafia taki sposób że codziennie np w drodze do pracy/szkoły słuchamy jednej i tej samej kilkuminutowej rozmówki (są w internecie tzw podcasty na setki tematów) przez kilka dni. Cały czas tej samej, tylko najpierw musimy rozumieć każde słowo z tej rozmówki. Ale odsłuchujemy kilka dni tego samego. Następnie przez kolejne kilka dni odsłuchujemy kolejnej rozmówki. I tak dalej - ale uwaga raz na 2-3 miesiące odsłuchujemy po jednym razie wszystkich rozmówek które do tej pory przesłuchaliśmy - właśnie z powodu tego żeby trafiły one do pamięci długoterminowej inaczej mózg zacznie je zapominać.
To jest bardzo pomocna metoda. Można nawet sobie samemu przygotować taką rozmówkę - np ścieżkę dźwiękową jakiegoś filmu (oczywiście wziąć tylko ścieżkę gdzie coś mówią resztę powycinać bo szkoda czasu), albo np nagrać prognoze pogody z zachodniej TV.
Zwracam jednak uwagę że samodzielna metoda nauki języka ma pewna wadę - brakuje w niej tego co wspominałem - osoby korygującej - tak jak rodzic koryguje mowę małego dziecka. Więc samodzielnie dobrze nauczymy się rozumieć dany język, ale gorzej z mówieniem bo nie mamy osoby korygującej. Mimo to samodzielna nauka bardzo pomaga i można wiele nią osiągnąć.
I nie należy się zrażać i wmawiać sobie że nie mamy talentu językowego. Ludzie talent do nauki języków mają genetycznie wbudowany. Taki przykład podam z życia: był kiedyś program telewizyjny o adopcjach. I był pokazany przypadek chyba 6 dzieci które trafiły do domu dziecka z powodu alkoholu i przemocy w domu. Naprawdę patologia, niektóre to nawet ledwo mówiły po polsku. Ale ponieważ Polska nie pozwala na rozdzielanie rodzenistwa przy adopcji więc prawdopodobnie musiałyby zostać w domu dziecka do pełnoletności, ale trafiło się małżeństwo z USA które zdecydowało sie adoptować wszystkie. I zabrali je do USA. A po 8 miesiącach ekipa filmowa poleciała do nich nakręcić ich dalsze losy - i po tych 8 miesiącach wszystkie mówiły juz płynnie po angielsku czasem jeszcze w zdaniu wtrącając polskie słowa. Więc każdy może nauczyć sie języka. Najelpiej oczywiście całkiem sie nim otoczyć czyli wyjechać do innego kraju. Ale jak to nie wchodzi w grę to można używac innch sposobów. Niekoniecznie takich co kosztują pieniądze.
swoją droga, nie znam nikogo, kto się zapożycza żeby dziecko miało na dodatkowe zajęcia (chyba )
myślę, że najważniejsza jest atmosfera w domu, tzn. podejście rodziców do dóbr materialnych
Dlaczego ma im być trudniej? Bo bieda uszlachetnia?
Jeżeli rozsądnie wychowuję się dzieci, to w czym bieda jest lepsza od dobrobytu?
A czemu Cię tak cieszy, ze ktoś stracił tysiąc zł?
bo co to taki tysiąc, nie?
Jakby Tobie go odebrać, to larum.
"Odczep się rzepie..."