Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Na syna wydajemy majątek

1235720

Komentarz

  • M_Monia powiedział(a):
    Ten artykuł nie powinien powstać. To że powstał oznacza że z ludźmi jest źle. Mają nie tam gdzie potrzeba priorytety. 
    Ale czemu Ty się tak czepiasz innych ludzi i ich wyborów?!

  • edytowano październik 2022
    Artykuł pokazuje pewien styl myślenia. Powiedziałabym że wielkomiejski
    A to co dla kogo jest ważne jest różne. Dla mnie nauka nie jest priorytetem. Bardziej zaradność i umiejętność poradzenia sobie w życiu. Samodzielność. Żeby dobrze przeżyć życie i zarabiać dobre pieniądze póki co nie trzeba mieć skończonych studiów tylko pomysł na siebie. I nie bać się pracy. Jakoś tak staram się wychowywać dzieci żeby potrafiły realizować swoje pomysły. 
    I tak, uważam że jak najbardziej trzeba rozwijać mocne strony dzieci a słabe zostawiać na minimum. Tak do zaliczenia.
    Jedyne czego szukam dla dzieci to możliwości kontaktów z innymi dziećmi. Tu gdzie mieszkam obecnie mają sąsiadów w swoim wieku, aczkolwiek pewnie trzeba będzie na jakieś integrację ze wsią chodzić ale jesteśmy tu nowi. I póki co w ED.
    Natomiast co do sensowności nauki języków to tu najważniejsza jest motywacja. Ja się nauczyłam angielskiego w trzeciej klasie liceum, bo był mi potrzebny do rozmów z anglojęzycznymi znajomymi. Francuski zakończyłam na trzeciej liceum a nauczyłam się francuskiego będąc na wyjeździe we Francji przez pół roku i doszlifowalam przez pobyt sześcioletni w Szwajcarii. Rosyjskim posługuje się nieźle bo śpiewałam do kotleta z jazzmanami z Ukrainy i musiałam używać. A miałam go tylko w podstawówce. 


    Podziękowali 3Klarcia Pioszo54 Ata
  • Co do wydatków i liczenia budżetu domowego. Kiedy urodziła się Tereska, czwarta córa chciałam iść do pracy i przeliczyłam sobie wydatki. Jedna w szkole, jedna w przedszkolu i dwie  z opiekunką. Sorry. Przerosło to sens mojej pracy bo wydawalabym na przedszkola, żłobki czy opiekunkę i na dojazdy właściwie wszystko co byłabym w stanie zarobić u jakiegoś pracodawcy. W związku z tym poświęciłam się wychowaniu dzieci i rozwijaniem swoich zdolności rękodzielniczych, językowych, biznesowych za pomocą internetu. Oraz poszerzaniem kontaktów społecznych. Czyli spotkaniom ze znajomymi. 
    Gdybym miała zarobić po to tylko żeby moje dziecko posłać do przedszkola to mijałoby się to kompletnie z sensem. 

    Podziękowali 3Klarcia Pioszo54 Avq
  • M_Monia powiedział(a):
    Nie ma we mnie zawiści. Bardzo się cieszę że mają więcej. Nie chciałabym żeby każdy miał tyle samo. Dobrze że są ludzie bogatsi, których na wiele stać.

    Śmieszy mnie tylko co niektórzy z nich uważają za zbiednienie. 
    Dokładnie tak jak to ewentualne drugie dziecko, gdzie nie będzie stać być może na prywatna szkole czy przedszkole bo nie mają wolnych kilku tysięcy miesięcznie na te rzeczy i z czegoś będą musieli przy drugim zrezygnować. Może z karate, może z prywatnych lekcji pianina. Ale cios. Aż powstają artykuły na ten temat ile to potrzeba pieniędzy żeby zdecydowali się na drugie.  
    Nie potrafisz pojąć, że to co Tobie wystarcza, dla innych może być zbyt niskim standardem? To, że Ty czegoś nie zapewniasz swoim dzieciom nie oznacza, że inni też mają nie zapewniać? Jak ich stać, to niech wydają jak chcą.

    Z resztą sama nie garniesz się do urodzenia jednego jeszcze dziecka. Bo co? Musiałabyś z czegoś zrezygnować, a nie chcesz obniżać standardu swego życia? Przecież i dla tych, których oceniasz i dla Ciebie to tak samo jedno dziecko w rodzinie więcej. 
  • Ale to przecież zwykle wcale nie chodzi o pieniądze czy ich brak.
    Stare przysłowie mówi, że jak ktoś chce, znajduje sposób, a jak nie chce, to powód.

    I jestem ostatnią osobą, która by namawiała na pierwsze czy kolejne dziecko kogoś, kto czuje, że tego nie chce.

  • Dla mnie namawianie kogoś na kolejne dziecko, krytyka, że ma za mało dzieci, to w ogóle jest nie na miejscu. To rodzice będą je wychowywać, utrzymywać, a nie ten obcy, któremu coś tam się wydaje... 
    Podziękowali 1Coralgol
  • Ja zaś mam takie wspomnienie z dzieciństwa: rodzice zawsze dbający o edukację nas, dzieci i powtarzający, ze wszystko, co posiadasz, masz w głowie. Wszystko inne może zabrać ci wojna, władza, obcy albo swoi. To, co masz w głowie, to jedyne, co posiadasz (o ile masz dość zdrowia, by z tego robić użytek).
  • M_Monia powiedział(a):
    Ata powiedział(a):
    (...) 

    A teraz głębiej:
    Wg mnie najważniejsze jest pytanie: po co dziecko ma umieć te języki, karate, itp? I dalej: po co w ogóle żyjemy? Dla mnie: kochać i być szczęśliwymi, a na koniec pójść do nieba. A jak to zrealizować - to już dla każdego będzie znaczyło coś innego.
    Dla wszystkich potrzeba pewnego "minimum socjalnego" (też różnie definiowanego), ale ile nadto? Św. Paweł zdefiniował to tak:  - "Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy z niego wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni. A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę oraz w liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami." I na koniec ja bym powiedziała AMEN.


    Przypomnę część, bo bardzo dobry komentarz


    A możesz się zastosować do tego co wyróżnione? Spróbuj być zadowoloną z tego co masz zamiast ciągle narzekać.
  • edytowano październik 2022
    Gdybyś była zadowolona ze swego życia nie miałabyś potrzeby krytykować ciagle życia innych, śmiać się z innych tylko dlatego, że żyją inaczej niż Ty.
  • Berenika powiedział(a):
    Ja zaś mam takie wspomnienie z dzieciństwa: rodzice zawsze dbający o edukację nas, dzieci i powtarzający, ze wszystko, co posiadasz, masz w głowie. Wszystko inne może zabrać ci wojna, władza, obcy albo swoi. To, co masz w głowie, to jedyne, co posiadasz (o ile masz dość zdrowia, by z tego robić użytek).
    Mnie mówiono że mam dwie ręce i muszę umieć coś nimi zrobić. Wiedzę zawsze można zdobyć o ile się ma parę klepek. To mi mówiła moja ś.p. babcia, która potrafiła swoimi rękami zarobić na utrzymanie dzieci mimo ukończonych sześciu klas podstawówki a została wdowa po sześciu latach małżeństwa z dwójką małych dzieci.
    W kryzysie, kwity nic nie znaczą. Trzeba się łapać tego zajęcia które pomoże przetrwać.Tego nauczyło mnie życie. Życie za granicą pokazało mi że nawet jeśli mam wiedzę i wykształcenie zdobyte w Polsce to mogę liczyć co najwyżej na pracę na kasie w markecie. A to co potrafię robić rękami ma wartość niezależnie od pochodzenia tych umiejętności.
    Stąd nie cisnę na wykształcenie. Dla mnie wykształcenie jest tylko forma zdobycia zawodu typu lekarz, weterynarz, prawnik, fizyk czy programista. Jeśli któreś z moich dzieci będzie miało chęć zdobyć taki zawód chętnie będę go wspierać. 
    Na razie jedna zdała maturę i na tym jak na razie zakończyła etap edukacyjny na rzecz macierzyństwa i małżeństwa, druga jest w ósmej klasie i chce być kucharzem. Więc pewnie pójdzie do gastronomia. 

  • edytowano październik 2022
    Wracając do tematu nauki języka ;) Jest to możliwe, żeby nauczyć się go dobrze w szkole,nie płacąc za dodatkowe zajęcia, pod warunkiem, że lekcje są prowadzone na wysokim poziomie (np. w dobrym liceum z rozszerzonym językiem gdy klasa jest dzielona na grupy), a uczeń jest zdolny i zmotywowany do pracy. Ktoś wcześniej, chyba Pieszo, pisał o nauce z Youtuba i gier, tak jakby to działo się praktycznie bez wysiłku, wystarczy że dziecko ma komputer - no w ten sposób to nie działa.

    No i pozostaje kwestia tego, która metoda jest najbardziej efektywna. Jeżeli znam dobrą szkołę językową, gdzie zajęcia prowadzi wykładowca akademicki i odpowiada mi jego podejście do prowadzenia zajęć, to jak tłumaczy, wymusza mówienie, to że nauka jest zorganizowana w sposób systematyczny - to jeżeli są na to pieniądze, to warto z tego skorzystać. Jeżeli nie ma, to wiadomo, trudno, trzeba radzić sobie inaczej. Tyle że to też do pewnego stopnia kwestia priorytetów - jeżeli mam jakieś oszczędności to wolę wydawać na edukację dzieci, na książki czy zajęcia dodatkowe niż np.  co chwila na jakiś nowy mebel czy modny ciuch.
  • @M_Monia: dla mnie edukacja jest priorytetem. Była gdy byłam małą dziewczynką i ciułałam drobne z kieszonkowego na kolejne książki, których nie było w bibliotece i jest teraz, gdy zależy mi na wykształceniu moich dzieci.

  • edytowano październik 2022

    ja nie jestem za tym, że wszystko musi być prywatne. np. publiczne licea w moim mieście są dużo lepsze niż prywatne. Zależy mi na poziomie. Zdarzało się, że moje córki chodziły na bezpłatne zajęcia na wysokim poziomie z czegoś, ale też - wolę zapłacić czasem za zajęcia prowadzone fajnie niż zadowalać się bylejakością.
  • edytowano październik 2022
    AyEm powiedział(a):
    @Odrobinka - wiele osób niestety ma mylne wrażenie, że wykształcenie to jest tylko kwitek. Na szczęście to się zmienia i moda przychodzi z tzw. Zachodu. Na jednym z ostatnich szkoleń dowiedziałem się, że w niektórych firmach jest standardem zbieranie referencji przez pracodawcę od promotora pracy magisterskiej kandydata. Wiadomo, że dotyczy to głównie juniorów, ale to zupełnie zmienia perspektywę, że dyplom to nie tylko ocena czy kwitek, ale dojście do tego tego określa w jakiś sposób człowieka. 
    Nie chciałabym żeby moje dzieci miały pracodawcę. Wolałabym żeby pracowały na własny rachunek. Pow oelu doświadczeniach zawodowych tylko taki sposób zarabiania pieniędzy przynosi mi satysfakcję.
    Poza tym fryzjerów i kucharzy też pytają o prace magisterskie? Czy to tylko wąska specjalizacja? I jak wąska?
  • edytowano październik 2022
    Jestem też wychowana w rodzinie gdzie mój osobisty ojciec nawet w czasach komuny prowadził własną działalność. Co prawda było to rzemiosło artystyczne ale jednak. Mama pracowała na etacie. I nie była szczęśliwa. Robić wyniki dla jakiegoś szefa zamiast dla siebie to dla mnie marnowanie życia. Ojciec jeździł na plenery, na wystawy, na targi i to było bardzo wesołe i pełne towarzysko życie. Są byłam na kilku targach w tym roku z naszymi produktami i bardzo mi się takie życie podoba. Praca za biurkiem bardzo mnie ograniczała. Poza tym była mniej stresująca i lepsza finansowo niż ta w firmie gdzie pracowałam, choć nie dostawałam mało. Może mniej stabilna. Ale wszystko ma plusy i minusy. Lepiej budować własną firmę niż ciułać na cudzą i spełniać swoje marzenia niż cudze.
    Ja tak wolę. I myślę że nie wiadomo co będzie dalej ale fachowców nie zastąpią maszyny. Bo się nie da. Moze tych najmniej wykwalifikowanych. Typu.kasjer. Nie chciałaby aby moje dzieci były jakimiś trybikami w korporacjach. 

  • A to właśnie do prac fizycznych potrzeba najwięcej ludzi. Nie tych z doktoratami. No chyba że ktoś z MBA chce sobie dla odmiany ściany tynkować.
  • Większość wspólnego życia z mężem staramy się rozwijać własny biznes. Z lepszym czy gorszym skutkiem. Ale plan jest taki żeby pracować na siebie a nie u kogoś.
  • AyEm powiedział(a):
    Turturek powiedział(a):
    A to właśnie do prac fizycznych potrzeba najwięcej ludzi. Nie tych z doktoratami. No chyba że ktoś z MBA chce sobie dla odmiany ściany tynkować.
    Niestety w każdej branży jest aktualne powiedzenie: ludzi dużo, człowieka brak. Ciężko mi jest sobie wyobrazić jednak rodzica, który ze spokojem by marzył dla swojego dziecka o karierze tynkarza czy glazurnika zamiast prawnika czy lekarza. Mocno stereotypowo, ale wiecie o co chodzi. 
    Toteż właśnie o tym pisze że dla mnie umiejętności są ważniejsze od wykształcenia. Jeśli własnymi rękami potrafię coś zbudować, naprawić samochód, podłączyć czy naprawić instalacje, zaprojektować i zrobić mebel, dobrać fryzurę i ostrzyć kogoś, zaplanować i przygotować potrawy na wesele, uszyć sukienkę, upiec chleb to nie zginę bo tacy ludzie zawsze będą potrzebni a jeśli są na tyle obrotni to pootwieraja swoje biznesy legalnie bądź półlegalnie i będą niezależni.
  • Ja tam bym się cieszyła gdyby moj syn został dobrym mechanikiem albo stolarzem jak jego ojciec. Albo jeśli moja córka byłaby dobra kucharką. 
    Bardziej niż gdyby był przeciętnym prawnikiem bez polotu.
  • A lepszy kiepski mechanik czy stolarz czy dobry prawnik?
  • Jednak najważniejsze by być dobrym w tym co się robi. Taki zawsze znajdzie dobrą pracę, będzie miał klientów. 
    Podziękowali 1Odrobinka
  • AyEm powiedział(a):
    Ciężko mi jest sobie wyobrazić jednak rodzica, który ze spokojem by marzył dla swojego dziecka o karierze tynkarza czy glazurnika zamiast prawnika czy lekarza.
    Znam dużo takich rodziców. Np. mój sąsiad. Ojciec elektryk i dla syna też się postarał o takie wykształcenie i teraz razem robią. A nawet u mnie w domu postawiłem tylko warunek, że syn ma mieć zawód. Wybrał technikum optyczne i zaraz po maturze poszedł do pracy. Niech zdobywa doświadczenie. 

    Każdy powinien wybierać to do czego się nadaje i co mu zaspokoi jego potrzeby. Snobizm dyplomowy to droga która unieszczęśliwiła już wiele osób.

    Kiedyś słuchałem wywiadu z jakimś przedsiębiorcą i mówił o tym, że prymusi ze szkół to najczęściej pracownicy u tych co nie byli dobrymi uczniami, bo to Ci drudzy poprzez łamanie schematów potrafią zrobić dobry biznes.
  • Anegdoty... w jakich niby specjalnościach spotyka się osoba słabo wykształcona z osobą dobrze wykształconą, tak żeby ten pierwszy był zatrudniającym a drugi pracownikiem?
    Podziękowali 3Odrobinka Coralgol Joannna
  • M_Monia powiedział(a):
    Jak ktoś nie chce to może powiedzieć ze nie stać go na drugie bo nie będzie go stać na wakacje 5 razy w roku i prywatnego masażystę. A co.. Można tak w nieskończoność. 
    A dlaczego ludzie mieliby publicznie mówić o tak osobistych sprawach? 
    Wymagasz jakichś deklaracji, sprawozdań? 
    W jakiś matrix wpadłaś 
  • AyEm powiedział(a):
    Turturek powiedział(a):
    A to właśnie do prac fizycznych potrzeba najwięcej ludzi. Nie tych z doktoratami. No chyba że ktoś z MBA chce sobie dla odmiany ściany tynkować.
    Niestety w każdej branży jest aktualne powiedzenie: ludzi dużo, człowieka brak. Ciężko mi jest sobie wyobrazić jednak rodzica, który ze spokojem by marzył dla swojego dziecka o karierze tynkarza czy glazurnika zamiast prawnika czy lekarza. Mocno stereotypowo, ale wiecie o co chodzi. 
    Glazurnik tez jest potrzebny. 
    Czasem lepiej kiedy ten rodzic odpuszcza zrobienie na sile prawnika czy lekarza, z dziecka, które lepiej żeby było glazurnikiem 
    Niestety często dzieciaki spełniają amibcje rodziców, choć wcale nie to chcą robić. 
    A sami rodzice cisną niepotrzebnie słabszego dzieciaka w górę. Jakby praca fizyczna była porodem do wstydu 
  • Beta powiedział(a):
    Anegdoty... w jakich niby specjalnościach spotyka się osoba słabo wykształcona z osobą dobrze wykształconą, tak żeby ten pierwszy był zatrudniającym a drugi pracownikiem?
    Turturek nie pisał o osobach dobrze wykształconych tylko o prymusach. Poza tym czemu uważasz że dobry fizyczny jest mniej wykształcony niż osoba po studiach? Ja uważam że to kiepskie porównanie. Jeśli mają być dobrymi w swoich dziedzinach to obaj są dobrze wykształceni. Tylko ten jeden ma studia bo mu do zdobycia tego zawodu były potrzebne. A rozwijać i uczyć muszą się tak samo. 
    Mój tata skończył prawo i nigdy nie pracował w swoim zawodzie. Wolał zostać artystą i przedsiębiorcą. Mój sąsiad zrezygnował z prestiżowego liceum w Warszawie na rzecz zawodówki bo twierdzi że zawsze wiedział że chce pracować na siebie i liceum i studia to dla niego strata czasu. Pracuje trzy dni w tygodniu bo jak na razie mu to wystarcza. 
    Wiem że to są wyjątki ale są.

     

  • edytowano październik 2022
    Jak już się rozpisałam a rzadko mam.na to czas to powiem tak że wiele zainteresowań czy decyzji życiowych w tym też związanych z nauką wynosi się z tradycji rodzinnych. Są rodziny uznanych lekarzy gdzie rzeczą naturalną jest że któreś dziecko pójdzie w ich ślady, podobnie z prawnikami. Są rodziny gdzie ciągną się tradycje nauczycielskie i pedagogiczne, jak w części mojej. Albo biznesowe. 
    Osobiście najbardziej ucieszyłoby mnie gdyby moje dzieci w jakiejś mierze pracowały w naszej firmie. Bo przecież potrzebujemy projektantów, architektów, księgowych, obsługi klienta, przedstawicieli. Na razie trudno nam ogarniać wszystko samym. 
    A mamy dobry potencjał. I sporo dzieci, które jeszcze będą pewnie mieć mężów czy żony za czas jakiś. 
    Wolałabym wdrażać ich w prace stolarskie, projektowe, księgowe niż pchać na prawo czy medycyne.
    Ale patrząc po mojej rodzinie i męża takie mamy wzorce. Jasne że mało komu udało się rozwinąć na skalę światową ale wystarczalo na życie i niezłe utrzymanie. Moja babcia za komuny szyła biustonosze na wymiar i z tego utrzymywała pięcioosobowa rodzinę bo z dziadkiem.sie rozwiodła, ojciec już pisałam, ciotka prowadzi pensjonat w znanym.uzdrowisku, wujek ma firmę transportową.
    I to ci ludzie byli w stanie zarabiać na siebie i rodziny a nie reszta.
    Reszta jest nauczycielami, psychologami i pedagogami. Z kupą specjalności z których niewiele wynika, jeśli chodzi o materialne sprawy. Niektórzy nawet z doktoratami. Sama jestem po resocjalizacji ale w zawodzie pracowałam może trzy lata. 
  • @Odrobinka wykształcenie to jednak kwestia obiektywna. Jak ktoś ma doktorat, to znaczy, że jest lepiej wykształcony od tego, co tylko branżówkę skończył. 

    Turtutek pisał o prymusach, czyli najlepszych uczniach w klasie czy szkole. Te są osoby mają doktoraty, habilitacje i naprawdę nie wierzę by pracowały w małych firmach prowadzonych przez kogoś po branżówce. Zwyczajnie mają potencjał który wykorzystują inaczej.
    Podziękowali 3beatak Aga85 Coralgol
  • Beta powiedział(a):
    Anegdoty... w jakich niby specjalnościach spotyka się osoba słabo wykształcona z osobą dobrze wykształconą, tak żeby ten pierwszy był zatrudniającym a drugi pracownikiem?
    We wszystkich branżach:) Jestem ekonomistą, często księgową -i właściciele firm zwykle mają mniej dyplomów i kursów niż księgowi, których zatrudniają.... To dokładnie taki układ - prymusi zostają ekonomistami (ja!), inteligentne olewusy szkolne przedsiębiorcami, którzy nas zatrudniają :)
  • Najcwańsi z ekonomistów mają biura rachunkowe i kancelarie doradców podatkowych albo jakieś firmy konsultingowe, ale i tak w gruncie rzeczy pracują bezpośrednio na rzecz biznesmenów i to oni im płacą.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.