Czyli pani Krysia, nauczycielka w szkole specjalnej powinna iść na policję i powiedzieć - oskarżam rodziców chłopca o znęcanie się nad nim. A policjant mówi - nie jest pani poszkodowaną, proszę iść do opieki społecznej, dziękuję bardzo, następny proszę. Albo ewentualnie poślą patrol do domu, akurat w tym momencie nikt nie będzie bił dziecka i pojadą w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
A jak Waszym zdaniem powinna zareagować osoba świadoma takiego stanu rzeczy w domu chłopca? Tak konkretnie? Pytam tak teoretycznie, gdy reakcja instytucji jest niewystarczająca? Interweniować w jakichś wyższych instancjach? Jakich?
Czyli pani Krysia, nauczycielka w szkole specjalnej powinna iść na policję i powiedzieć - oskarżam rodziców chłopca o znęcanie się nad nim. A policjant mówi - nie jest pani poszkodowaną, proszę iść do opieki społecznej, dziękuję bardzo, następny proszę.
Jak możecie tak pisać ? Od kiedy to tylko poszkodowany może cokolwiek zgłaszać na policję ? Przede wszystkim nauczycielka w szkole jest pierwszą osobą dorosłą, którą takie dziecko z patologii może spotkać w swoim życiu, która może zainterweniować w jego sprawie. PIERWSZĄ ! Jeśli jest z patologii tak jak w tym przypadku, wszędzie w rodzinie dookoła ma patoli więc nie zareagują, może też mieć za sąsiadów patoli, więc oni też nie zareagują, ale w końcu trafi z obowiązku szkolnego do szkoły i spotka nauczycielkę. To może być pierwsza dorosła osoba będąca w stanie ocenić co się dzieje. I jestem pewien że dobrze wiedziała. Każdy nauczyciel po kilku dniach z dziećmi od razu wie kogo ma w klasie. Oczywiście może nie rozpoznać wielu problemów jakie toczy dana rodzina więc nie o tym mówię, ale PATOLOGIĘ, powtarzam PATOLOGIĘ widać od razu na pierwszy rzut oka. Do tego nie potrzeba Sherlocka Holmesa. Te brednie jakie wygaduje teraz nauczycielka że to wcześniej wydawała sie kochająca rodzina, to po prostu brednie. Tej babie zwyczajnie nie chciało się reagować, w imię świętego spokoju. Procedury postepowania, zgłaszania są określone i wystarczyło je uruchomić. Tylko się nie chciało. Zgłoszenie pobicia na policję, zgłoszenie do opieki społecznej (które zresztą po pierwszym zgłoszeniu powinna wykonać policja) , zgłoszenie do pedagoga szkolnego, zgłoszenie do psychologa szkolnego, zgłoszenie do dyrektora szkoły, wystarczyło trochę chęci, żeby uratować życie ludzkie. Do tamtej nauczycielki tego chłopca to czuję obrzydzenie.
Problem w tym, że były zgłoszenia i sąd nic, to nie jest sprawa, że nikt nie wiedział , nikt nie zgłosił, brawo sędzia, jak widać mają gdzieś sprawiedliwe wyroki. Może nawet dobrze akt mu się nie chciało przeczytać, pełno jest takich spraw, że przychodzą kompletnie nieprzygotowani, ale bezkarni muszą zostać...
Daremna wiara, że jak pani jest nauczycielką, terapeutką to już pomoże na całe zło tego świata. Mogła się bać reagować zbyt radykalnie, żeby w razie fałszywego alarmu sama nie została ofiarą tego człowieka. Wszyscy są odważni zza ekranu smartfona a najlepiej widać jak to.dziala w realu. Gdy coś się dzieje wielu ucieka, przymyka oczy, nie chce się mieszać.
więc jeszcze raz zapytam co należało zrobić, co Wy byście zrobili, aby efekt był pewny i natychmiastowy? zastanawiam się co bym sama zrobiła w takiej sytuacji…
Daremna wiara, że jak pani jest nauczycielką, terapeutką to już pomoże na całe zło tego świata. Mogła się bać reagować zbyt radykalnie, żeby w razie fałszywego alarmu sama nie została ofiarą tego człowieka. Wszyscy są odważni zza ekranu smartfona a najlepiej widać jak to.dziala w realu. Gdy coś się dzieje wielu ucieka, przymyka oczy, nie chce się mieszać.
Bzdura. Gdyby tak było pokazałaby że wysyłała zgłoszenie na policję, pokazałaby zgłoszenie do pedagoga szkolnego, pokazałaby pismo do dyrektora szkoły, nawet wydruk maila z Librusa do psychologa szkolnego. Widać byłoby że coś robiła. Jeśli ta nauczycielka bredzi że ta rodzina dla niej wyglądała na kochającą to od razu wiem że bezczelnie kłamie. Wszystko w imię świętego spokoju.
I jeszcze napiszę, że za dzieckiem idą papiery do szkoły Zatem jeśli papiery doszły, miesiąc to wbrew temu co się myśli niewiele, to nauczyciel wiedział, że dziecko wymaga bezwzględnej uwagi i rozeznania sytuacji rodzinnej.
Do tamtej nauczycielki tego chłopca to czuję obrzydzenie.
Nauczycielka zgłosiła opiece społecznej wątpliwości co do opieki nad dzieckiem, poinformowała mops o tym, że nie ma dziecka w szkole i że mama tłumaczy, że się poparzył. Wcześniej poinformowała mamę o problemach z ręką i doprowadziła do tego, że otrzymał pomóc lekarską. Kamil był pod jej opieką dwadzieścia kilka dni. Do szkoły przyszedł 1.03, 27.03 . Co mogła zrobić innego? Jak przez trzy i pół tygodnia mogła pomóc dziecku? To nie wygląda tak, że nauczycielka informuje dyrektora, ten policję i mops, przyjeżdża urzędnik na białym koniu i umieszcza dziecko w rodzinie zastępczej. W jednej ze szkół, w której pracowałam, działania nauczycieli doprowadziły do tego, że dziecko zabrano z domu rodzinnego do dziadków. Trwało to kilka miesięcy, kilka razy zgłaszano, że po dziecko przychodzi pijany rodzic. Interwencja policji itp, następnego dnia znowu rodzic na bani odstawia dziecko do szkoły. Chłopiec podjadał dzieciom jedzenie z plecaków, po dwóch tygodniach został zapisany na obiady płacone przez radę rodziców i biedak tak się najadał, że wymiotował. Pism poszło kilkanaście, kilkanaście razy nie oddano dziecka pijanym rodzicom, akcja trwała od września do lata i dopiero się udało. Przez ten czas, który miała ta nauczycielka nie dałoby się nic zrobić. A w ogóle @Hamal, na Twoim przykładzie widać jak działa świadomość. Ta jedna nauczycielka jest godna pogardy szczególnie - na jej nieszczęście pokazała się w tv (nawet ja to widziałam u teściów, więc chyba często to pokazywali) i była ostatnia. Od października do lutego Kamil chodził do jakiejś innej szkoły... Chodził do szkoły specjalnej, więc miał jakieś papiery - badał go psycholog, psychiatra może, pedagog. Policjanci zwijali go z przystanku w piżamie. Wizyta z MOPSu 29.03, po poparzeniu - mama powiedziała, że Kamil jest w szkole i panie poszły. W końcu kurator, który w ogóle nie wiadomo czy dziecko widział. Ale akurat ta pani powinna uratować dziecko i ona tu jest winna.
Monia, miałaś kiedyś kontakt z niepełnosprawnym, nie mówiącym dzieckiem? Nie wiemy co on tam miał stwierdzone, ale mógł nie umieć nic pokazać ani powiedzieć. Zdrowe dwu, trzyletnie dziecko pokaże, że boli, ale może nie być w stanie opowiedzieć co się stało. I tak było tutaj - pokazał w szkole, se boli go ręka i nauczycielka wezwała mamę, kazała iść do lekarza i poinformowała opiekę społeczną.
"Ojciec wspomina, że dzieci były brudne i nie miały czystych ubrań na zmianę. Zauważył także plamki na plecach i ręce Kamila. Dziecko przyznało, że ojczym go bije i przypala papierosem."
Ja wnioskuję po tym, ze chodził do szkoły specjalnej. Dzieci na granicy intelektualnej normy chodzą w tej chwili do normalnych szkół, jak już ktoś pisał.
Do szkoły specjalnej przyjmuje się dzieci ze stwierdzoną niepełnosprawnością. Jakoś bardziej ufam nauczycielom ze szkoły gdy twierdzą, że dziecko nie mówiło niż ojcu, który po latach przypomniał sobie o swoich dzieciach i teraz jeszcze poczuł "medialny wiatr we włosach i zainteresowanie". Mogę się też mylić, dopuszczam taką możliwość. Tym bardziej rozumiem bezradność nauczyciela, gdy dziecko mówi, że jest bite a ten może tylko pisać pisma i zgłaszać.
Kochani, mamy przecież "wolne sądy". Czy słyszeliście o tym, że sędziowie sądu najwyższego odmawiają orzekania???? Rozumiecie, najważnieszy sąd w kraju! Nie chce im się robić bo coś tam... I g..o im można zrobić. To czego oczekujecie od sędziny z sądy opiekuńczego w jakiejść pipidówie? Że przeczyta akta?? Np w USA jeżeli osoba wykonująca funkcje publiczne w sądownictwie (sędzia, oskarżyciel publiczny, obrońca z urzędu) odwala takie numery, to jest "contempt of the court" i może trafić do więzienia, albo są różne instytucjonalne mechanizmy, że musi ustąpić z urzędu. Sędziów się wybiera, więc jeżeli nic wielkiego nie przeskrobie, a będzie olewać, to następnym razem go/jej nie wybiorą. A u nas takie coralgole czy inne (zapomniałam jakiego ma nicka ta czołowy troll, nauczycielką jest) przecież bronią tych wolnych sądów. Powodzenia życzę. Praworządność ponad wszystko. Wyborcy PO i włazidupy EU, pośrednio zgotowaliscie temu chłopczykowi ten los!
@Malia uważam, ze jeśli zawiódł sędzia to trzeba go po prostu wyrzucić z pracy. W normalnych zawodach nie pasujesz, to paszoł won a w Polsce mamy kasty sędzi, polityków i innych urzędników.
@Malia uważam, ze jeśli zawiódł sędzia to trzeba go po prostu wyrzucić z pracy. W normalnych zawodach nie pasujesz, to paszoł won a w Polsce mamy kasty sędzi, polityków i innych urzędników.
Przecież jakby go wywalili, to na pewno byłaby niedopuszczalna ingerencja rządu w niezawisłość sądu. Poszedł by taki do trybunały w strassburgu i jeszcze każdy podatnik by musiał odszkodowanie zapłacić temu poszkodowanemu sędziemu. @paulaarose gdzie Ty żyjesz?
Sporo wyjaśnia. Nie rozumiem jednak, dlaczego autorka uważa, że da się wprowadzić rozwiązania systemowe, które czynnik ludzki wyeliminują, tj. wyeliminują błędy popełniane przez osoby pracujące na stanowiskach. Tj. myślę, że jakiej ustawy by nie wprowadzono, takie błędy będą popełniane. Należałoby jednakowoż wyprowadzić wnioski i podjąć działania. Przygnębiające jest to, że prawdopodobnie, jak uważa autorka, nikt nic nie zrobi.
Przeczytałam pewnei połowę. Tam może 40% ma sens. Reszta to lewacki bełkot. Po cholerę ta pani atakuje biologiczną rodzinę, skoro dziecko zakatował ojczym? No i co ma do pojęcia "władzy rodzicielskiej"? Chce jakiejś odpowiedzialności rodzicielskiej jak w jakiejś norwegii nie przmierzając.
Po cholerne ta pani atakuje biologiczna rodzinę? No chyba żartujesz.
Nie, po prostu niektórym w pustych łbach się nie mieści, że biologiczna rodzina może być dysfunkcyjna i patologiczna. W tym domu , oprócz ojczyma mieszkala wyłącznie biologiczna rodzina, w tym matka dziecka. I co? I nic.
Po cholerne ta pani atakuje biologiczna rodzinę? No chyba żartujesz.
Nie, po prostu niektórym w pustych łbach się nie mieści, że biologiczna rodzina może być dysfunkcyjna i patologiczna. W tym domu , oprócz ojczyma mieszkala wyłącznie biologiczna rodzina, w tym matka dziecka. I co? I nic.
A przeczytaliście co ta pani napisała? Czy tylko sie słówek czepiacie? W przypadku Kamila, to była rodzina paczłorkowa, a nie biologiczna. O tych paczłorkowych i tęczowych, to pani z fejsbooka się nie zająknęła.
Po cholerne ta pani atakuje biologiczna rodzinę? No chyba żartujesz.
Nie, po prostu niektórym w pustych łbach się nie mieści, że biologiczna rodzina może być dysfunkcyjna i patologiczna. W tym domu , oprócz ojczyma mieszkala wyłącznie biologiczna rodzina, w tym matka dziecka. I co? I nic.
A jak się nazywa rodzina, w której jest ojczym? Drogie puste łby...
Komentarz
In Spe powiedział(a):
Jak możecie tak pisać ? Od kiedy to tylko poszkodowany może cokolwiek zgłaszać na policję ? Przede wszystkim nauczycielka w szkole jest pierwszą osobą dorosłą, którą takie dziecko z patologii może spotkać w swoim życiu, która może zainterweniować w jego sprawie. PIERWSZĄ !
Jeśli jest z patologii tak jak w tym przypadku, wszędzie w rodzinie dookoła ma patoli więc nie zareagują, może też mieć za sąsiadów patoli, więc oni też nie zareagują, ale w końcu trafi z obowiązku szkolnego do szkoły i spotka nauczycielkę. To może być pierwsza dorosła osoba będąca w stanie ocenić co się dzieje. I jestem pewien że dobrze wiedziała. Każdy nauczyciel po kilku dniach z dziećmi od razu wie kogo ma w klasie. Oczywiście może nie rozpoznać wielu problemów jakie toczy dana rodzina więc nie o tym mówię, ale PATOLOGIĘ, powtarzam PATOLOGIĘ widać od razu na pierwszy rzut oka. Do tego nie potrzeba Sherlocka Holmesa. Te brednie jakie wygaduje teraz nauczycielka że to wcześniej wydawała sie kochająca rodzina, to po prostu brednie. Tej babie zwyczajnie nie chciało się reagować, w imię świętego spokoju. Procedury postepowania, zgłaszania są określone i wystarczyło je uruchomić. Tylko się nie chciało. Zgłoszenie pobicia na policję, zgłoszenie do opieki społecznej (które zresztą po pierwszym zgłoszeniu powinna wykonać policja) , zgłoszenie do pedagoga szkolnego, zgłoszenie do psychologa szkolnego, zgłoszenie do dyrektora szkoły, wystarczyło trochę chęci, żeby uratować życie ludzkie. Do tamtej nauczycielki tego chłopca to czuję obrzydzenie.
co należało zrobić, co Wy byście zrobili, aby efekt był pewny i natychmiastowy?
zastanawiam się co bym sama zrobiła w takiej sytuacji…
Jeśli ta nauczycielka bredzi że ta rodzina dla niej wyglądała na kochającą to od razu wiem że bezczelnie kłamie. Wszystko w imię świętego spokoju.
Zatem jeśli papiery doszły, miesiąc to wbrew temu co się myśli niewiele, to nauczyciel wiedział, że dziecko wymaga bezwzględnej uwagi i rozeznania sytuacji rodzinnej.
Nowe dziecko:
Kontakt z rodzicami/ instytucjami
Obserwacja
Obserwacja nauczycieli
Ipet
Gdybym takie papiery dostała
To wzmożoną obserwacja, psycholog, pedagog
W razie podejrzeń bicia, śladów
Kontakt z Rodzicem, pedagog, psycholog, dyrektor
Pedagog lub ja zgłaszam
Mops/ Goos/ Policja
tak to działa
W jednej ze szkół, w której pracowałam, działania nauczycieli doprowadziły do tego, że dziecko zabrano z domu rodzinnego do dziadków. Trwało to kilka miesięcy, kilka razy zgłaszano, że po dziecko przychodzi pijany rodzic. Interwencja policji itp, następnego dnia znowu rodzic na bani odstawia dziecko do szkoły. Chłopiec podjadał dzieciom jedzenie z plecaków, po dwóch tygodniach został zapisany na obiady płacone przez radę rodziców i biedak tak się najadał, że wymiotował. Pism poszło kilkanaście, kilkanaście razy nie oddano dziecka pijanym rodzicom, akcja trwała od września do lata i dopiero się udało. Przez ten czas, który miała ta nauczycielka nie dałoby się nic zrobić.
A w ogóle @Hamal, na Twoim przykładzie widać jak działa świadomość. Ta jedna nauczycielka jest godna pogardy szczególnie - na jej nieszczęście pokazała się w tv (nawet ja to widziałam u teściów, więc chyba często to pokazywali) i była ostatnia. Od października do lutego Kamil chodził do jakiejś innej szkoły... Chodził do szkoły specjalnej, więc miał jakieś papiery - badał go psycholog, psychiatra może, pedagog. Policjanci zwijali go z przystanku w piżamie. Wizyta z MOPSu 29.03, po poparzeniu - mama powiedziała, że Kamil jest w szkole i panie poszły. W końcu kurator, który w ogóle nie wiadomo czy dziecko widział. Ale akurat ta pani powinna uratować dziecko i ona tu jest winna.
Było: opóźnione w rozwoju, zastraszone, lekceważone przez otoczenie.
Ojczym psychopata, matka, ciotka wujek nie reagują...
Skąd to dziecko miało mieć zaufanie do dorosłych?
"Ojciec wspomina, że dzieci były brudne i nie miały czystych ubrań na zmianę. Zauważył także plamki na plecach i ręce Kamila. Dziecko przyznało, że ojczym go bije i przypala papierosem."
Nie oznacza, że powiedziało.
Pełnosprawne dziecko powie pani, komukolwiek, samo zadzwoni na policję.
Nie znam niepełnosprawności chłopca.
Nie mogę zrozumieć działania sądu w tej sytuacji, to jest najsłabsze ogniwo pomocy w tej sprawie
https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=pfbid06DLEtRudfFF4g47n1dQRDckLrYxANVdpStwbYoxzoxg5gx7B2cjQ6yJLqzi3F3a8l&id=100001777638710