@M_Monia znowu piszesz o zakładaniu niebieskiej karty a ona już była. Piszesz o wzywaniu policji - nauczyciel wezwał matkę, ta poszła do lekarza i on nie dopatrzył się przemocy. Kim ma być nauczyciel? Patologiem i jasnowidzem? Przez lata nikt nie zrobił nic dla tego dzieciaka, sąd orzekał, że nie ma podstaw do odebrania go matce a nauczyciel przez trzy tygodnie powinien magicznie zainterweniować i ponosi odpowiedzialność za niedopatrzenie.
Było zadzwonić na policję. Powiadomić policję. Można było choć podejrzewać przemoc i zadzwonić na tą pil7cje Można było założyć niebieska kartę.
To co zrobiono to jest kpina bo nic nie zrobiono.
Jakby tak zakładać kartę bo są podejrzenia, to kart by „zabrakło” Na wielu płaszczyznach tu zawalono.
Ale z drugiej strony, trzeba sobie zadać pytanie, ilu z nas pozwoliłby żeby nam dzieci oglądano, zaglądano w majtki, bo byłby podejrzenia. Niewielu albo i nikt. I byłoby oburzenie, ze szkoła za bardzo ingeruje w rodziny.
Nie pozwalamy na wiele a jak coś się dzieje, to pretensje, ze ktoś naszego zakazu nie złamał
Pisalaś o niebieskiej karcie i policji. Karta była, było pogotowie, był mops. SĄD orzekł kilkakrotnie, że rodzina jest w porządku i może dalej opiekować się dziećmi. Szkoła działała przez trzy tygodnie i powinna zrobić więcej niż sąd przez kilka lat. W ogóle wyobrażam sobie sytuację gdyby można było zabrać dziecko prosto ze szkoły do domu dziecka. Kamil ma złamaną rękę, rozbitą wargę, brudną bluzkę,nauczyciel dzwoni, dziecko odebrane. Fakt przyjeżdża, super ekspres, matka płacze. Ojczym pokazuje smutno rzucone na podwórku zabawki. @M_Monia pisze, że może mama ciapa i nie dopytała, że klaps się może zdarzyć i dzieci się przewracają. Itepe.
Oni zmieniali miejsce zamieszkania i niebieska karta za nimi nie przyszła zwiny MOPS. Dlatego dyrektor szkoły powiedziała że wg nich nie było powodu zeby zakładać niebieska kartę. Pomylili się. Był taki powód, ale szkoła nie rozpoznała maltretowania
A doczytałas,że niebieska karta była? A dziecko było uczniem tej szkoły kilka dni? Przeanalizowałas to,co Klarcia wkleiła?
Nie było Niebieskiej Karty. Dyrektorka szkoły powiedziala wyraźnie, że szkoła nie miała podstaw żeby założyć niebieska kartę. Zmieniło miejsce zamieszkania i karta za nimi nie przeszła
Patrz na całość. Ta sama rodzina miała wcześniej kartę i wobec tej samej rodziny sąd nie podjął drcyzji
To w mediach może tak wyglądać. Bo media lubią klikanie. Piszą chodliwy tytuł - szkoła zawiniła, wiedziała itp a potem nie piszą nic co by na to wskazywało. I w wyniku tego cierpi nauczycielka, która zrobiła całkiem dużo w tej sprawie. Jak na trzy tygodnie pracy to zrobiła wszystko co się dało.
Monia,dla Ciebie. Poczytaj i przemysl sobie Edit. To nie jest dokładnie historia Kamila ale pokazuje schemat umocowany prawem
Śmierć tego dziecka była nieunikniona. Wszyscy szukają winnych i oskarżają się wzajemnie o znieczulicę, ale przecież tu nie wydarzyło się nic nietypowego.
Prześledźmy drogę dziecka krzywdzonego:
1. Dziecko ucieka z domu, jest mu tam źle, chodzi w piżamce po ulicy. Znajduje je policja i odwozi do domu. Do prawnych opiekunów. Po prostu. Nikt nie sprawdza, dlaczego dziecko uciekło.
2. Dziecko idzie samodzielnie do lekarza i mówi - mama mnie bije/ tata mnie gwałci. Lekarz dzwoni po rodzica, bo przecież nie może przyjąć, zdiagnozować czy zrobić jakikolwiek zabieg medyczny bez zgody czy obecności rodzica. Lekarz w zasadzie może wypełnić Niebieską Kartę, ale nie ma takiej procedury medycznej zakontraktowanej przez NFZ, więc wypełni naprawdę sporadycznie. Dziecko wraca z rodzicem do domu. A wtedy
3. Wtedy pracownik opieki społecznej wybierze się do rodziny w odwiedziny, która nie ma obowiązku go wpuścić, albo zaprosi rodzinę na posiedzenie zespołu interdysplinarnego albo grupy roboczej , ale rodzice nie mają obowiązku przyjść. OPS zatem może albo zamknąć procedurę NK, bo przecież nie zebrali jakichkolwiek dowodów na przemoc albo prosić sąd o wgląd w sytuację dziecka.
4. Sąd poproszony przez kogokolwiek (OPS, szkoła, lekarz, jakiś upierdliwy NGO czy sąsiad), wyśle kuratora, który oczywiście nie spotka się z dzieckiem bez obecności rodzica. No i rodzic nie musi go wpuścić do mieszkania. Sąd się może zaniepokoić, ale nie musi.
5. Jeśli sąd się niepokoi, to ma cały katalog czynności zanim dojdzie do odebrania dziecka i umieszczenia w pieczy zastępczej z powodu przemocy. To potrwa co najmniej rok. Ministerstwo sprawiedliwości skontroluje sąd, jeśli odbierze dziecko rodzicom. Jeśli sąd nie odbierze, minister nie skontroluje. Sędziowie mają instynkt samozachowawczy, więc najpierw pobawią się w asystentów, kuratorów, terapie, ograniczenia… Pozbawienie władzy rodzicielskiej i odebranie dziecka do pieczy zastępczej to ostateczna ostateczność.
6. Dziecko skarży się w szkole, że jest bite. Dyrekcja wzywa rodzica, bo przecież rodzic jest opiekunem prawnym. I tak dalej, albo powiadamia OPS albo kieruje wniosek do sądu o wgląd w sytuację dziecka. Ciąg dalszy, jak w punktach 3-5.
7. Dziecko dzwoni na policję, że jest krzywdzone. Policja przyjeżdża. I jeśli dziecko nie ma świeżych i silnych obrażeń, rodzice wszystkiemu zaprzeczają i są trzeźwi - policja wypełnia NK (lub nie) i odjeżdża.
8. Policja ma prawo odebrać dziecko natychmiast - zabezpieczyć i przekazać do pieczy zastępczej lub jakiemuś dalszemu krewnemu, ale tylko jeśli ma dowody na to, że jego życie lub zdrowie jest zagrożone, widzi poważne ślady pobicia a rodzice są pijani.
9. Na bazie art.12a ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej dziecko ma prawo odebrać także pracownik opieki społecznej, ale tylko, jeśli potwierdzą bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia wezwani przez niego: policja, lekarz i psycholog (wedle nowych rozwiązań), więc to praktycznie jest niemożliwe, chyba że ten lekarz zabiera to dziecko na SOR. Więc pracownicy OPS raczej składają wnioski do sądu o przekazanie dziecka do pieczy zastępczej. I toczy się to swoim trybem opisanym wyżej.
10. Co może dziecko? Nic, bo jego przedstawicielem jest jego opiekun prawny czyli rodzic.
A przypomnę,że sąd błyskawicznej zadecydował o zabraniu dziecka aktywistce społecznej,nie sprzyjającej PiSowi,że tak oględnie pwowim. Tylko za niepokojący,prowakoacyjny wpis na FB I trochę trwało,zanim sprawę odkręcono.
Chłopczyka nie ma w szkole bo został wg mamy oblany herbatka, ale zakładam że przyjeżdża policja i odkrywa ten koszmar szybciej l, a co za tym idzie nie dochodzi do zakazenia ran oparzeniowych i Kamilek po hospitaluzacji może żyć. Nie wraca jyz nigdy do tego domu.
Trzeba szukać państw które sobie lepiej radzą. W Polsce takich przypadków jest kilkadziesiąt rocznie. Czytałam ze w Anglii poprawili swoje statystyki a tam też, dużo młodocianych matek z partnerami. Czynnik gorzej rokujący jeśli chodzi o przemoc. Jest taki pomysł żeby Polska miała sie na ich rozwiązaniach wzorować.
Polskie działania są nieskuteczne i opóźnione.
To źle zakładasz. Zrozum wreszcie,że Twoje wizje i rozumienie nijak mają się do rzeczywistości. I zakładasz źle
Przede wszystkim należałoby określić skalę zjawiska. Ja uważam (myślę że to są optymistyczne szacunki) że ponad połowa rodzin jest patologiczna. Był czas że na dyżurce odsłuchiwałem osób ze wsi w której prawie 100% mieszkańców miało niebieskie karty. Jak wyglądała pomoc tym rodzinom? Ano tak że instruowano je że dopóki ta ich patologia nie wychodzi na zewnątrz, to jest ok. I taka jest realna pomoc takim rodzinom. Jeżeli nie powstanie silny ruch oddolny, to prawdopodobnie nic tego nie zmieni.
Trochę to trwało zanim znalazłem metodę, która pozwala określić czy relacje w rodzinie są patologiczne, czy zdrowe. I trójkąt karpmana jest taką prostą i pewną metodą.
I teraz mam 11-latkę chodzącą do szkoły, która już jest krzywdzona przez rówieśników, bo już w niej jest budowane poczucie krzywdy. I co mogę zrobić? Rozmawiam (małżonka również rozmawia) z nauczycielami, tłumaczymy rodzicom, wspieramy dziecko. Bo tego typu rzeczy unikają uwadze dorosłym. edit: np jak rodzic ma pracę w której króluje dysfunkcja
A problem jest taki, że dzieciak z patologicznej rodziny, bez względu czy zachowuje się jako kat, czy ofiara, buduje wśród rówieśników podobne relacje jak ma w domu, czyli oparte o trójkąt karpmana. I taka sytuacja, gdy ktoś zostanie zabity, świadczy tylko o tym że w tym środowisku ludzie zbudowali silne dysfunkcyjne relacje, w którym już tylko przemoc może zatrzymać przemoc.
A przecież można by reagować wcześniej. Tylko nazwijmy rzecz po imieniu: ludzie nie wiedzą jak powstrzymywać patologiczny rozwój i jak w takim przypadku udzielać sobie wsparcia. I nie mówię tu o wzywaniu policji, tylko o własnej interwencji
A teraz media wzięły taki przypadek na tapetę, bo pewnie politycy chcą coś przepchnąć cichcem. I tak patrzę na "informacje" i "pomoc" jakich udzielają media.
edit: Prawdopodobnie jeżeli zebrała by się grupa ludzi, którzy chcieliby coś realnie z problemem patologii zrobić to zostali by zneutralizowani przez polityków u władzy. Tak było np z tematem edukacji i próbami naprawy jej przez prof. D Pyrek i ludźmi wokół niej zebranymi. Sprawa totalnie wyciszona i zneutralizowana.
To że ktoś ma założoną NK nie znaczy z automatu że jest rodziną patologiczną. W tej chwili kwestie przemocy są tak rozciągnięte że wszystko może być potraktowane jak przemoc. Często też przy rozwodach zakładane są nk dla małżonków z którymi chce się uzyskać rozwód z orzeczeniem o winie. System jest niewydolny. To działa jak przy opiniach z PPP. Komuś zdiagnozują dysleksję i kończy się na diagnozie bo terapii nie ma kto zaproponować i prowadzić. Tu jest podobnie. Ja bym rozróżniła przemoc od braku znajomości metod wychowawczych. Ludzie są dość ograniczeni. To że my tu żyjemy w bańce świadomych rodzin wielodzietnych nie znaczy że większość ludzi ma jakąkolwiek świadomość. To że ktoś zbije dziecko nie wynika że skłonności sadystycznych tylko z faktu że według niego tak się wychowuje, tak się przywołuje dzieci do posłuszeństwa rodzicom. A w akcjach społecznych wzywa się ludzi do zgłaszania służbom o podejrzeniach o przemocy. Czyli do donoszenia. Powinno się zachęcać raczej do poznawania sąsiadów, do wzajemnej pomocy. W ramach zakładania NK powinno być przynajmniej kilkukrotne spotkanie z terapeuta rodzinnym. A nie zakładanie nk i naiwne przekonanie że to zadziała jak straszak i ludzie zaczną się interesować alternatywnymi metodami wychowawczymi albo zmienią zdanie że np lanie za to że syn dostał jedynkę albo źle się zachował w szkole czyni więcej szkody niż pożytku.
Przemoc może być bardzo subtelna. Nie koniecznie jest to robienie fizycznej, czy psychicznej krzywdy, ale również wzbudzeniu poczucia winy.
I właśnie dysfunkcja ze swojej definicji jest tym, że dany człowiek czy rodzina potrafi właściwie zareagować. A ile jest takich rodzin? Prawie wszyscy jesteśmy dziwnie zabetonowani. Krzysztof Karoń to wspaniale opisał, dlaczego ludzie nie potrafią pracować
@Biznes Info skoro bardzo duża grupa ludzi nie dostrzega negatywnych skutków przemocy fizycznej i psychicznej w stosunku do dzieci, bo uznaje to za normalne metody wychowawcze to takich subtelności o których piszesz tym bardziej. A skoro NK działa w ten sposób że ją się zakłada i myśli się że ci ludzie doksztalcą się we własnym zakresie to.mamy co mamy. Według mnie przemoc jest celowa. Takiego przemocowca należy karać i odbierać mu dzieci. Jeśli wynika z braku świadomości to należy takiego kogoś dokształcić w temacie bo inaczej nie będzie działało.
Jakie to szczęście że mieszkam w okolicy w której Ukraińców nie ma. Sami Polacy wokół. W szkole nie ma ani jednego ukraińskiego dziecka. W Biedronkach pracują Polacy. Ale byłam niedawno w Warszawie i sytuacja całkiem inna.
A i @Biznes Info nie ma rodzin w których nie byłoby żadnych dysfunkcji. Z tym że od dysfunkcji do patologii jest daleka droga. Zachowania przemocowe są w każdej rodzinie. Wynikają z tego że czasem działamy emocjonalnie bo nie jesteśmy robotami. A czasem z konieczności warunkowania małego dziecka. Nie należy się tym za bardzo zajmować bo to jest co innego niż metodyczna przemoc. Tutaj raczej każda rodzina sobie sama określa co jest dozwolone a co nie. Przemocą jest np popchnięcie dziecka do wody żeby się nauczyło pływać.
Tylko że jeżeli rodzina jest w miarę zdrowa, ale patrzy bezradnie na patologię wokół, której nie rozumie, to naturalną rzeczą jest że jej unika. I obecna sytuacja jest patowa, gdyż instytucje od których oczekuję się że będą pomagały takim rodzinom, nie wywiązują się ze swoich zadań. I dlatego konieczne jest znalezienie prostych metod, by takim patologicznym (i nie tylko) rodzinom skutecznie pomagać, zanim kolejna tragedia zmusi do zastanowienia
Ja tam nie unikam. Zawsze miałam dobre relacje np z.murkowcami. Potem z wdzięczności że z nimi gadam normalnie pomagali .mi w przeprowadzkach nieodpłatnie. I nawet wódki nie chcieli. Kilka rzeczy napisałam. Jak powinno to być robione żeby działało. Mogę wypunktować. Kiedyś pisałam program w podobnych tematach dla.RN. Czy będzie działało nie wiem. Mamy negatywną selekcję do zawodów.oplacanych z budżetu i to się raczej nie zmieni bo to niewdzięczna praca i nisko płatna.
Szczymurki (to chyba to samo co murkowce) są zazwyczaj bardzo towarzyscy. Ale już somsiad (bliższy czy dalszy) z wielkim poczuciem krzywdy jest trudniejszym w pożyciu typem. Niestety kilku takim musiałem postawić dobrze strzeżoną granicę. Dla własnego zdrowia psychicznego
Ja tam nie unikam. Zawsze miałam dobre relacje np z.murkowcami. Potem z wdzięczności że z nimi gadam normalnie pomagali .mi w przeprowadzkach nieodpłatnie. I nawet wódki nie chcieli. Kilka rzeczy napisałam. Jak powinno to być robione żeby działało. Mogę wypunktować. Kiedyś pisałam program w podobnych tematach dla.RN. Czy będzie działało nie wiem. Mamy negatywną selekcję do zawodów.oplacanych z budżetu i to się raczej nie zmieni bo to niewdzięczna praca i nisko płatna.
Instrumenty dyscyplinujące urzędników i ponoszenie odpowiedzialności za błędy. Terapia rodzinna albo wizyta u biegłego psychologa rodzinnie najlepiej kilka razy, nie tylko wywiad środowiskowy i rodzinny jako podstawa do NK. Asystent rodziny na zasadzie pomocy realnej a nie odbębniania godzin. Selekcja pracowników. Nie wystarcza studia i szkolenia, ale doświadczenie, wiek, predyspozycje. Odpowiednie płace. W przypadkach ewidentnej przemocy czy innej patologii odseparowanie agresora i praca z rodziną. Dbanie o właściwe środowisko społeczne. Nie stwarzanie siedlisk patologii. Dzieci z rodzin gdzie występują.uzaleznienia typu alkoholizm czy narkomania obydwu rodziców powinny trafiać do rodzin zastępczych, chyba że rodzic podejmie leczenie. Tak na szybko.
U nas niestety jeszcze pewnie lata świetlne do tego.
Komentarz
Na wielu płaszczyznach tu zawalono.
W ogóle wyobrażam sobie sytuację gdyby można było zabrać dziecko prosto ze szkoły do domu dziecka. Kamil ma złamaną rękę, rozbitą wargę, brudną bluzkę,nauczyciel dzwoni, dziecko odebrane. Fakt przyjeżdża, super ekspres, matka płacze. Ojczym pokazuje smutno rzucone na podwórku zabawki. @M_Monia pisze, że może mama ciapa i nie dopytała, że klaps się może zdarzyć i dzieci się przewracają. Itepe.
A dziecko było uczniem tej szkoły kilka dni?
Przeanalizowałas to,co Klarcia wkleiła?
Ta sama rodzina miała wcześniej kartę i wobec tej samej rodziny sąd nie podjął drcyzji
Ty wiesz w ogóle,jak działa karta?
Ty myślisz,że to jest Sor?
Ty wiesz w ogóle,jak wygląda ta procedura?
Poczytaj i przemysl sobie
Edit. To nie jest dokładnie historia Kamila ale pokazuje schemat umocowany prawem
I trochę trwało,zanim sprawę odkręcono.
Zakłada nk.
I co dalej?
Kuratora też.
I pracownika socjalnego także.
Min a,naprawdę ciężko się z Tobą dyskutuje,bo jak się na czymś zafiksuhesz,to rozmowa jak z dzieckiem.
Naprawdę sądzisz,że ktoś "wysyła" człowieka w każdym przypadku,kiedy dziecko jest nieobecne?
Zrozum wreszcie,że Twoje wizje i rozumienie nijak mają się do rzeczywistości.
I zakładasz źle
Wysyłać to możesz Ty męża po ziemniaki albo list .
Trochę to trwało zanim znalazłem metodę, która pozwala określić czy relacje w rodzinie są patologiczne, czy zdrowe. I trójkąt karpmana jest taką prostą i pewną metodą.
I teraz mam 11-latkę chodzącą do szkoły, która już jest krzywdzona przez rówieśników, bo już w niej jest budowane poczucie krzywdy. I co mogę zrobić? Rozmawiam (małżonka również rozmawia) z nauczycielami, tłumaczymy rodzicom, wspieramy dziecko. Bo tego typu rzeczy unikają uwadze dorosłym. edit: np jak rodzic ma pracę w której króluje dysfunkcja
A problem jest taki, że dzieciak z patologicznej rodziny, bez względu czy zachowuje się jako kat, czy ofiara, buduje wśród rówieśników podobne relacje jak ma w domu, czyli oparte o trójkąt karpmana. I taka sytuacja, gdy ktoś zostanie zabity, świadczy tylko o tym że w tym środowisku ludzie zbudowali silne dysfunkcyjne relacje, w którym już tylko przemoc może zatrzymać przemoc.
A przecież można by reagować wcześniej. Tylko nazwijmy rzecz po imieniu: ludzie nie wiedzą jak powstrzymywać patologiczny rozwój i jak w takim przypadku udzielać sobie wsparcia. I nie mówię tu o wzywaniu policji, tylko o własnej interwencji
edit: Prawdopodobnie jeżeli zebrała by się grupa ludzi, którzy chcieliby coś realnie z problemem patologii zrobić to zostali by zneutralizowani przez polityków u władzy. Tak było np z tematem edukacji i próbami naprawy jej przez prof. D Pyrek i ludźmi wokół niej zebranymi. Sprawa totalnie wyciszona i zneutralizowana.
Ja bym rozróżniła przemoc od braku znajomości metod wychowawczych. Ludzie są dość ograniczeni. To że my tu żyjemy w bańce świadomych rodzin wielodzietnych nie znaczy że większość ludzi ma jakąkolwiek świadomość.
To że ktoś zbije dziecko nie wynika że skłonności sadystycznych tylko z faktu że według niego tak się wychowuje, tak się przywołuje dzieci do posłuszeństwa rodzicom.
A w akcjach społecznych wzywa się ludzi do zgłaszania służbom o podejrzeniach o przemocy. Czyli do donoszenia. Powinno się zachęcać raczej do poznawania sąsiadów, do wzajemnej pomocy.
W ramach zakładania NK powinno być przynajmniej kilkukrotne spotkanie z terapeuta rodzinnym. A nie zakładanie nk i naiwne przekonanie że to zadziała jak straszak i ludzie zaczną się interesować alternatywnymi metodami wychowawczymi albo zmienią zdanie że np lanie za to że syn dostał jedynkę albo źle się zachował w szkole czyni więcej szkody niż pożytku.
I właśnie dysfunkcja ze swojej definicji jest tym, że dany człowiek czy rodzina potrafi właściwie zareagować. A ile jest takich rodzin? Prawie wszyscy jesteśmy dziwnie zabetonowani. Krzysztof Karoń to wspaniale opisał, dlaczego ludzie nie potrafią pracować
A skoro NK działa w ten sposób że ją się zakłada i myśli się że ci ludzie doksztalcą się we własnym zakresie to.mamy co mamy.
Według mnie przemoc jest celowa. Takiego przemocowca należy karać i odbierać mu dzieci. Jeśli wynika z braku świadomości to należy takiego kogoś dokształcić w temacie bo inaczej nie będzie działało.
Kilka rzeczy napisałam. Jak powinno to być robione żeby działało. Mogę wypunktować. Kiedyś pisałam program w podobnych tematach dla.RN. Czy będzie działało nie wiem. Mamy negatywną selekcję do zawodów.oplacanych z budżetu i to się raczej nie zmieni bo to niewdzięczna praca i nisko płatna.
Terapia rodzinna albo wizyta u biegłego psychologa rodzinnie najlepiej kilka razy, nie tylko wywiad środowiskowy i rodzinny jako podstawa do NK.
Asystent rodziny na zasadzie pomocy realnej a nie odbębniania godzin.
Selekcja pracowników. Nie wystarcza studia i szkolenia, ale doświadczenie, wiek, predyspozycje.
Odpowiednie płace.
W przypadkach ewidentnej przemocy czy innej patologii odseparowanie agresora i praca z rodziną.
Dbanie o właściwe środowisko społeczne. Nie stwarzanie siedlisk patologii.
Dzieci z rodzin gdzie występują.uzaleznienia typu alkoholizm czy narkomania obydwu rodziców powinny trafiać do rodzin zastępczych, chyba że rodzic podejmie leczenie.
Tak na szybko.
U nas niestety jeszcze pewnie lata świetlne do tego.