Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Na ilość? Egoistyczni rodzice jedynaków vs króliki

1131416181932

Komentarz

  • M_Monia powiedział(a):
    Mnie nie interesuje czyjaś dzietność. Zawsze jednostki takie się zdarzały i ok.
    A interesuje mnie dzietność kraju. To jest masa ludzi. Praktycznie większość. Taka kultura. 

    To zrozum, że nie ma czegoś takiego, jak "dzietność kraju" bo dzieci rodzą i wychowują za każdym razem ich rodzice, a nie kraj. Zejdź z poziomu propagandowych haseł. Pisz o sobie, o swoich doświadczeniach, może to będzie dla kogoś cenne świadectwo.
    Podziękowali 3Berenika beatak hipolit
  • Przyrost naturalny, współczynnik dzietności itp. to nie są "propagandowe hasła", ale pojęcia związane z demografią.
    Struktura społeczna, którą mamy dziś będzie wpływać na następne pokolenie.
    Dane państwo może prowadzić politykę pronatalistyczną lub antynatalistyczną.
  • edytowano listopada 2023
    @Monika i Andrzej

    W tym kontekście i formie, w jakiej M_Monia to przedstawia, to nic więcej niż miałkie propagandowe hasła. Być może z pojedynczego wpisu tak bardzo tego nie widać, ale te dyskusje tutaj ciągną się od lat.

    Inna sprawa, że o polityce prorodzinnej faktycznie warto rozmawiać - tylko że to jest cały szereg zupełnie innych i głębszych tematów.
  • @M_Monia Mamy wolny kraj. Z tej wolności korzystają ci, co chcą mieć kilkoro dzieci, ci co ich wcale nie chcą. Nikt obcy nie narzuca innym ile dzieci mogą/ muszą mieć. Tylko Tobie to się nie podoba, Ty nie możesz tej wolności zaakceptować. O co walczyli nasi przodkowie jak nie właśnie o wolność?
  • Ja to widzę tak, że jeśli ktoś jest mocno przejęty dzietnością kraju to ma dwie opcje:
    rodzic dzieci bez rozkmin ile wypada mieć 
    albo nie rodzic dzieci tylko zaangażować się społecznie, politycznie, samorządowo... na lepsze życie dla rodzin wielodzietnych 
    Pisać farmazony po internetach nic nie wnosi.
    Podziękowali 2Beta beatak
  • edytowano listopada 2023
    Rozmawianie z ludźmi - czy to osobiście, czy przez internet - zawsze może coś wnieść.

    A może przeczyta to ktoś, kto teraz stoi na rozstaju w sprawie kolejnego dziecka, i coś co przeczyta, go przekona.

    Może nie do wszystkich dotrze argument o demografii czy przyszłości narodu, ale może jak ktoś przeczyta, że naprawdę nie trzeba zapewniać każdemu dziecku oddzielnego pokoju i egzotycznych wakacji, to może pozwoli dojść do głosu wewnętrznemu pragnieniu o kolejnym dziecku.

    Powtórzę po raz kolejny - mnóstwo znajomych w wieku 60+ (i nieznajomych, z przypadkowych rozmów gdzieś tam) mówi o tym, że żałują, że nie zdecydowali się na więcej dzieci.
    I mówią o tym sami z siebie, nie pytani wprost o jakieś podsumowanie, po prostu jak rozmowa schodzi na tematy ogólnożyciowe. Czyli jest to dla nich ważne. 

    Więc skoro @M_Monia pisze o dzietności, to w sumie dobrze, bo może uchronić kogoś przed popełnienie błędu życiowego, którego na stare lata będzie żałował.

    Poza tym były różne badania na temat, czego ludzie żałują o schyłku życia. Nie zalinkuję, bo nie zapisałam. I zgadnijcie, co było w pierwszej piątce? 
    Podziękowali 1Pioszo54
  • Wielodzietnych do dzieci przekonywać jednak nie trzeba. 
    Podziękowali 1asiao
  • Na tym forum różnodzietni są. 
  • @Chaber Twoi znajomi nie wiedzą, jakby wyglądało ich życie gdyby mieli więcej dzieci. To tylko niszczenie sobie psychiki zadręczaniem się. Dzietność jest ważna, ale ani duża ani mała rodzina nie gwarantuje szczęścia, czego jestem pewna. 
  • Oni nie zadręczają się. Po prostu mówią o tym ze smutkiem.
    Nie wiedzą, jak by ich życie wyglądało, ale jak byli młodzi i podejmowali decyzję, to szacowali przyszłe życie w wersji A i wersji B.
    A potem w miarę upływu lat porównywali swoje życie i życie bardziej dzietnych krewnych i znajomych.
    I chyba te różnice nie były aż tak znaczne, a może wartości, które za młodu ocenili bardziej, w ostatecznym rozrachunku okazały się nie tak istotne. 
  • edytowano listopada 2023
    @Chaber Czasem jeden, może być więcej warty niż tysiąc, cytując PŚ. 

    A tak inaczej- co było to było. Nie cofniemy czasu, choćbyśmy chcieli. A  myślę, że gdyby tego jedynego czy dwójki dzieci zabrakło, to wszelkie rozkminy odeszłyby na bok.
  • edytowano listopada 2023
    @Chaber Myślę tez, że zdecydowana, kochająca się duża rodzina, to już jest ogromny sukces, a takich rodzin póki co nie brakuje (aż tak).
  • Z jakiegoś powodu nie chcieli mieć więcej. Jeżeli poważnie rozważali więcej a jednak się nie zdecydowali, to znaczy, że powody były poważne. Po latach może się wydawać, że były nieistotne, ale przecież po latach nie wszystko się pamięta. 
    Podziękowali 1paulaarose
  • Beta powiedział(a):
    Z jakiegoś powodu nie chcieli mieć więcej. Jeżeli poważnie rozważali więcej a jednak się nie zdecydowali, to znaczy, że powody były poważne. Po latach może się wydawać, że były nieistotne, ale przecież po latach nie wszystko się pamięta. 
    Nie wszystko się pamięta, jednak powody wpływające na ważną decyzję o liczbie dzieci, nie mogły być tak nieistotne, że wypadły z pamięci.
    To jest temat silnie emocjonalny, a przez to zapadający w pamięć. 
  • Były istotne kiedyś, teraz wydają się zaniedbywalne. Człowiek inaczej patrzy na swoje życie z perspektywy.
    Podziękowali 1Beta
  • Chaber powiedział(a):
    Rozmawianie z ludźmi - czy to osobiście, czy przez internet - zawsze może coś wnieść.

    A może przeczyta to ktoś, kto teraz stoi na rozstaju w sprawie kolejnego dziecka, i coś co przeczyta, go przekona.

    Może nie do wszystkich dotrze argument o demografii czy przyszłości narodu, ale może jak ktoś przeczyta, że naprawdę nie trzeba zapewniać każdemu dziecku oddzielnego pokoju i egzotycznych wakacji, to może pozwoli dojść do głosu wewnętrznemu pragnieniu o kolejnym dziecku.

    Powtórzę po raz kolejny - mnóstwo znajomych w wieku 60+ (i nieznajomych, z przypadkowych rozmów gdzieś tam) mówi o tym, że żałują, że nie zdecydowali się na więcej dzieci.
    I mówią o tym sami z siebie, nie pytani wprost o jakieś podsumowanie, po prostu jak rozmowa schodzi na tematy ogólnożyciowe. Czyli jest to dla nich ważne. 

    Więc skoro @M_Monia pisze o dzietności, to w sumie dobrze, bo może uchronić kogoś przed popełnienie błędu życiowego, którego na stare lata będzie żałował.

    Poza tym były różne badania na temat, czego ludzie żałują o schyłku życia. Nie zalinkuję, bo nie zapisałam. I zgadnijcie, co było w pierwszej piątce? 
    Masz racje, czytanie czy uczestniczenie a dyskusji na temat dzietnosci moze kogos przekonac/pomoc podjac decyzje o kolejnym dziecku. Ale raczej dyskusja w tonie relacji miedzy rodzenstwem, spelnienia w rodzinie, wspolnego spedzania czasu, korzysci z wspolnego wychowywania sie itd, a nie argument o obowiazku wobec narodu i wymieraniu Polakow. Na mnie np argumenty o relacjach w rodzinie i wplywie rodzenstwa na dziecinstwo i osobowosc bardzo dzialaja, a to pitolenie o narodzie kompletnie nie bo to nie ma dla mnie znaczenia. Wiec akurat gadanie Moni nie robi dobrej reklamy, sa tu inne osoby ktore swoimi wypowiedziami (czesto mimochodem) serio promuja powiekszanie rodziny. 
  • Berenika powiedział(a):
    Były istotne kiedyś, teraz wydają się zaniedbywalne. Człowiek inaczej patrzy na swoje życie z perspektywy.

    Ale ja myślę, że taki osąd ważności tych powodów (że kiedyś były ważne, teraz widać, że nie są), to nie jest tylko jakieś idealizowanie przeszłości, wybiórcza pamięć, tylko wynik jednak doświadczeń życiowych własnych i osób z otoczenia. 

    Im się przewartościowało po latach, więc może powinniśmy jakąś mądrość z tego wyciągnąć. I zanim zrezygnujemy z dzieci na rzecz czegoś, jeszcze raz przemyśleć, czy naprawdę warto. 
    I czy naprawdę chcemy za lat kilkadziesiąt stanąć w tym samym miejscu, z tym samym żalem. 

    Podziękowali 3Pioszo54 Berenika Zuzapola
  • Jak ktoś jest niepogodzony ze swoim życiem to zawsze jakiś żal za czymś wyciągnie
  • Czyli ja znam aż tylu niepogodzonych z życiem?
    A wszyscy akurat kwestię dzieci wybrali jako żal do obwiniania?
    Przecież można i na wybór małżonka narzekać, pracy, ścieżki zawodowej, niepójście za pasją, dużo rzeczy. A jednak to o dzieciach mówią. 
  • @Chaber to że z perspektywy wydaje się np. że dalibyśmy radę jest idealizowaniem. Skoro wtedy uznaliśmy, że nie damy rady, to znaczy że np. zmęczenie było ogromne, nie wyrabialiśmy czasowo itp. to są takie miękkie sprawy, które jak człowiek jest wypoczęty, ma starsze dzieci i więcej czasu, to nie umie wejść spowrotem w tamte emocje. Dlatego analizowanie dawnych wyborów z perspektywy obecnej jest obarczone dużym błędem.
  • edytowano listopada 2023
    Beta powiedział(a):
    @Chaber to że z perspektywy wydaje się np. że dalibyśmy radę jest idealizowaniem. Skoro wtedy uznaliśmy, że nie damy rady, to znaczy że np. zmęczenie było ogromne, nie wyrabialiśmy czasowo itp. to są takie miękkie sprawy, które jak człowiek jest wypoczęty, ma starsze dzieci i więcej czasu, to nie umie wejść spowrotem w tamte emocje. Dlatego analizowanie dawnych wyborów z perspektywy obecnej jest obarczone dużym błędem.
    No właśnie o to chodzi. Przy jednym, dwójce, czy trójce maluchów jest zmęczenie, trudno się wyrobić organizacyjnie, psychicznie, finansowo. I kolejne dzieci wydają się ciężarem nie do udźwignięcia. Czasem jak pierwsze trafi się high need baby albo traumatyczny poród, to już kobieta nie chce słyszeć o drugiej ciąży. Ja nie umniejszam traumy porodów, tylko zaznaczam, że taką traumę naprawdę warto przepracować, a nie zamykać się na kolejne dziecko i już. 

    I właśnie ci starzy żałujący widzą, że inni jakoś dali radę. Oni już to wiedzą. Może wtedy zabrakło im odwagi, a nikt im nie powiedział - dacie radę, dzieci szybko rosną, etap pieluch to etap przejściowy. Dlatego my o tym mówmy innym teraz. 

    Mi też ciężko było przy dwójce i trójce maluchów poniżej 4 lat. Ale dałam radę, tzn. daliśmy radę ja i mąż. A potem się ogarnęłam organizacyjnie, wymyśliłam system na góry prania, system na to, system na tamto i kolejne dzieci to już było dużo lżej. 

    Koleżanki rodzice od jej maleńkości kupili za ciężko zarobione pieniądze segment do pokoju, gdzieś zdobyty po znajomości. I trzymali go w piwnicy dla niej, jak dorośnie. I latami blokowali sobie malutką piwnicę w bloku tymi pakunkami. Oczywiście jak ona dorosła i poszła na swoje, to kupiła sobie nowe ładne meble.
    Ale wielu ludzi myśli w ten sposób. Mamy dom i mieszanie po babci, więc nie możemy mieć więcej niż dwoje. Teraz mieszkania zastąpiła edukacja. Mamy możliwości zapewnić drogie studia tylko jednemu, więc nie decydujemy się na kolejne. I stawiają to wyżej, niż korzyści płynące z rodzeństwa w dzieciństwie i w życiu dorosłym. A to jest tak samo, jak z tym peerelowskim segmentem. 
  • M_Monia powiedział(a):
    A może jest dokładnie odwrotnie i lepiej widać pewne rzeczy z dystansu? 
    Człowiek na prawdę potrafi sobie wmówić, że nie da rady wychować tylko drugiego dziecka, bo np pierwsze ma rok. 
    I myślę że tak jest częściej, bo strach ma wielkie oczy.
    Czasami trzeba kogoś uspokoić jak przypadkowo zajdzie w ciążę rok po roku. 
    W sensie co to znaczy uspokoić ? 
    Masz na myśli pocieszyć? 
  • Jeśli ktoś się czegoś bardzo boi i się blokuje to też ma do tego prawo.  Zmuszanie kogoś do ciągłego przekraczania swoich możliwości doprowadzi raczej do jeszcze wiekszych lęków. Każdy musi sam do tego dojść i mieć taką wolę od siebie a nie zaspakajać czyjeś wyobrażenie i pomysł na życie.
    Podziękowali 2Coralgol milka85
  • Chaber powiedział(a):
    Czyli ja znam aż tylu niepogodzonych z życiem?
    A wszyscy akurat kwestię dzieci wybrali jako żal do obwiniania?
    Przecież można i na wybór małżonka narzekać, pracy, ścieżki zawodowej, niepójście za pasją, dużo rzeczy. A jednak to o dzieciach mówią. 
    Może tobie mowia.  
    Ja osobiście nie słyszałam od nikogo na żywo.
    Inne żale słyszałam w najbliższym otoczeniu ale to była forma uzalania się nad sobą bo nic nie stało na przeszkodzie żeby przestać żyć z alkoholikiem albo pojechać sobie na wymarzoną podróż. 
  • edytowano listopada 2023
    asiao powiedział(a):
    Jeśli ktoś się czegoś bardzo boi i się blokuje to też ma do tego prawo.  Zmuszanie kogoś do ciągłego przekraczania swoich możliwości doprowadzi raczej do jeszcze wiekszych lęków. Każdy musi sam do tego dojść i mieć taką wolę od siebie a nie zaspakajać czyjeś wyobrażenie i pomysł na życie.
    A czy ja piszę o zaspokajaniu czyjegoś pomysłu na życie? No przecież odwrotnie - o takim decydowaniu, żeby SAMEMU potem nie żałować. 

    Każdy z nas opiera się na swoich własnych obserwacjach. @Asiao ; nie słyszała na żywo, żeby ktoś żałował małej liczby dzieci. @hipolit w innym wątku nie spotkała się z ludźmi, którzy wchodzą w związki z nastawieniem na tymczasowość i zakłada, że wszyscy traktują to poważnie, co nie jest prawdą. 
    Ja z kolei często spotykam się z tym żalem za nieurodzonymi dziećmi, aczkolwiek nie zakładam, że wszyscy małodzietni na stare lata żałują tego. Jednakże jest tego tak dużo, że daje do myślenia.
    I ja nie mówię - rozmnażajcie się teraz na potęgę, bo na stare lata będzie żałować. Nie. Ja mówię, zastanówcie się jeszcze raz, nad decyzjami,  nad motywami, nad wartościami w życiu, ich hierarchią. 

    A często jest tak, że ludzie nie wracają już do raz podjętych decyzji, w różnych ważnych kwestiach. Bo nie chcą raz jeszcze przechodzić przez proces decyzyjny. A każdą decyzję trzeba raz na jakiś czas przeanalizować. Czy powody jej podjęcia były słuszne, czy są nadal aktualne, czy decyzja mi służy, czy przynosi oczekiwane skutki, czy idzie w dobrym kierunku. 

    A decyzja o liczbie dzieci, to dosyć trudna emocjonalnie decyzja i trzeba przysiąść i włożyć w to wysiłek, analizować. I ludzie nie chcą do tego wracać. Już raz zdecydowane i koniec, nie myślimy o tym, idziemy dalej.

  • @Chaber A po co wracać, do tego co było? Było, minęło, a to nie jest grzech ciężki. Zadręczanie się, choćby najmniejsze, nie sprawi, że rodzina będzie większa czy szczęśliwsza.
  • Jeśli masowa zmiana kulturowa to nie ma sensu zarzucać lenistwa i wygody. Inne opcje są nie znane poprostu i nie brane pod uwagę i nie jest to wina poszczególnych jednostek. Nie każdy musi wychodzić poza strefę komfortu. 
  • edytowano listopada 2023
    Paulaarose, ta weryfikacja decyzji o dzieciach nie tyczy staruszków, tylko ludzi, którzy teraz decydują o dzieciach. 
  • Tzn. staruszkowie też powinni weryfikować różne swoje decyzje i chcieć zmieniać to, co można i trzeba. 
  • Tak sobie myślę, że jeśli dzieci by się przyjmowało a nie decydowało (teraz nie teraz) to było by ich więcej ;) 
    Szczerze mówiąc gdybym miała podjąć sama decyzję o każdym kolejnym dziecku, że oto teraz jestem gotowa to raczej skończyło by się na jednym ;) 
    Szczerze podziwiam branie na siebie ciężaru tej decyzji.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.