a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
To juz kwestia roznicy pogladow na to co jest najlepszym sposobem na splate tego dlugu. Pomijajac juz fakt ze nie mam poczucia zebym jakis dlug zaciagnela, to nawet jesli, splacam go obecnie wykonujac ciezka prace na rzecz spoleczenstwa jako lekarz, ponadto zostawiam po sobie wklad w rozwoj medycyny przez prace naukowa, a poza tym dzialam lokalnie na rzecz mojej waskiej spolecznosci i otoczenia w ktorym mieszkam. Nie zgadzam sie z tym ze plodzenie jak najwiekszej ilosci dzieci jest jedynym slusznym dzialaniem na rzecz spoleczenstwa. Skoro jako cywilizacja wymieramy, to wole sie skupic na tym zeby to nasze zycie tu i teraz i w bliskiej przyszlosci (a nie za 500lat) bylo dobre i dobrej jakosci. A nie isc na ilosc byleby tylko cywilizacja przetrwala- nie jest to moj cel.
nie jest jedynym, ale jest pierwszym i najlepszym sposobem, sposobem, którego nie możemy przerzucić na innych ze wgl. na powszechną i skuteczną antykoncepcję
Wg mnie ma to wpływ na moje dzueci bardzo. W przedszkolu i szkole już jest obniżone nauczanie. Wszystko dostosowane do obcokrajowców. Mamy muzułmanów, Ukraina, Wietnamczycy. A może się jeszcze okazać że będziemy o nich walczyć bo robić komu nie ma komu. Obcokrajowców z roku na rok coraz więcej. Czuję jak Polska nie jest jyz Polska a będzie tylko gorzej. To przykre.
Do wielu prac jak nie ma obcokrajowca to nie ma nikogo. Jakieś to takie przykre jest ze trzeba to oddać innej kulturze.
A co Ci przeszkadzaja obcokrajowcy?? Wietnamczycy Ci jakas krzywde zrobili? W moim przedszkolu jest dwojka wietnamskich dzieci, super rodziny, cieple, inteligentne matki, spotykamy sie tez z dziecmi na gruncie prywatnym. Twierdzisz ze nie jestes rasistka ale rasizm az sie wylewa z Twoich wpisow.
Z reszta kto Ci broni wyjechac z Polski? Skoro tak zalujesz obcokrajowcom? Ja rodzinnie nie wykluczam wyprowadzki wlasnie na daleki wschod, ale na pewno nie dlatego ze mi obcokrajowcy przeszkadzaja. I nie mialabym problemu z murzynem prezydentem, gdyby mial taka wiedze i klase jak Obama.
a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
To juz kwestia roznicy pogladow na to co jest najlepszym sposobem na splate tego dlugu. Pomijajac juz fakt ze nie mam poczucia zebym jakis dlug zaciagnela, to nawet jesli, splacam go obecnie wykonujac ciezka prace na rzecz spoleczenstwa jako lekarz, ponadto zostawiam po sobie wklad w rozwoj medycyny przez prace naukowa, a poza tym dzialam lokalnie na rzecz mojej waskiej spolecznosci i otoczenia w ktorym mieszkam. Nie zgadzam sie z tym ze plodzenie jak najwiekszej ilosci dzieci jest jedynym slusznym dzialaniem na rzecz spoleczenstwa. Skoro jako cywilizacja wymieramy, to wole sie skupic na tym zeby to nasze zycie tu i teraz i w bliskiej przyszlosci (a nie za 500lat) bylo dobre i dobrej jakosci. A nie isc na ilosc byleby tylko cywilizacja przetrwala- nie jest to moj cel.
nie jest jedynym, ale jest pierwszym i najlepszym sposobem, sposobem, którego nie możemy przerzucić na innych ze wgl. na powszechną i skuteczną antykoncepcję
To Twoja opinia ze najlepszym, bo masz inne priorytety- w kwestii ochrony przed wyginieciem to na pewno najlepszym. Ale mnie np wyginiecie w ogole nie interesuje, stad wole jakosc a nie ilosc.
a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
To juz kwestia roznicy pogladow na to co jest najlepszym sposobem na splate tego dlugu. Pomijajac juz fakt ze nie mam poczucia zebym jakis dlug zaciagnela, to nawet jesli, splacam go obecnie wykonujac ciezka prace na rzecz spoleczenstwa jako lekarz, ponadto zostawiam po sobie wklad w rozwoj medycyny przez prace naukowa, a poza tym dzialam lokalnie na rzecz mojej waskiej spolecznosci i otoczenia w ktorym mieszkam. Nie zgadzam sie z tym ze plodzenie jak najwiekszej ilosci dzieci jest jedynym slusznym dzialaniem na rzecz spoleczenstwa. Skoro jako cywilizacja wymieramy, to wole sie skupic na tym zeby to nasze zycie tu i teraz i w bliskiej przyszlosci (a nie za 500lat) bylo dobre i dobrej jakosci. A nie isc na ilosc byleby tylko cywilizacja przetrwala- nie jest to moj cel.
nie jest jedynym, ale jest pierwszym i najlepszym sposobem, sposobem, którego nie możemy przerzucić na innych ze wgl. na powszechną i skuteczną antykoncepcję
To Twoja opinia ze najlepszym, bo masz inne priorytety- w kwestii ochrony przed wyginieciem to na pewno najlepszym. Ale mnie np wyginiecie w ogole nie interesuje, stad wole jakosc a nie ilosc.
nigdzie nie pisałem o wyginięciu, co najwyżej o pogorszeniu świata naszych dzieci i wnuków
a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
czy nie (za)uważasz, że w wyniku Twojej decyzji, będzie w społeczeństwie, które po sobie zostawisz, mniej dobrych lekarzy?
Czyli uwazasz ze plodzenie jak najwiekszej liczby dzieci zwieksza szanse na dobrze wyksztalconych lekarzy w spoleczenstwie? IMO bzdura. Znacznie wieksze szanse na zostanie dobrym lekarzem ma dziecko z rodziny 2+2 ktore bedzie zadbane i doinwestowane, rodzice beda go utrzymywac na studiach i wspierac, niz dziecko z rodziny 2+10 gdzie jest duzo mniej pieniedzy, duzo mniej uwagi statystycznie na dziecko, zero szans na pelne finansowanie na studiach itd. Wiec Ty twardo idziesz na ilosc, ja wole na jakosc.
Celine Dion Była Chyba 13. W rodzinach wielo łatwiej o geniusza.
Ale tak a prawdę i opiekun osób starszych jest potrzebny, a nie musi być tak wykształcony, a nie tylko lekarzejedyni niezbędni.
Odpowiadalam na zarzut Pioszo dotyczacy lekarzy. A Celine to taki klasyk przypadku potwierdzajacego regule. Zapewne 90% geniuszy pochodzi jednak ze standardowych rodzin malo-srednio dzietnych.
a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
czy nie (za)uważasz, że w wyniku Twojej decyzji, będzie w społeczeństwie, które po sobie zostawisz, mniej dobrych lekarzy?
Czyli uwazasz ze plodzenie jak najwiekszej liczby dzieci zwieksza szanse na dobrze wyksztalconych lekarzy w spoleczenstwie? IMO bzdura. Znacznie wieksze szanse na zostanie dobrym lekarzem ma dziecko z rodziny 2+2 ktore bedzie zadbane i doinwestowane, rodzice beda go utrzymywac na studiach i wspierac, niz dziecko z rodziny 2+10 gdzie jest duzo mniej pieniedzy, duzo mniej uwagi statystycznie na dziecko, zero szans na pelne finansowanie na studiach itd. Wiec Ty twardo idziesz na ilosc, ja wole na jakosc.
po kolei
jako para dobrych lekarzy i ogólnie ogarniętych rodziców macie statystycznie większe szanse przekazania dzieciom zawodu
mniej dzieci, to gorsza jakość wychowania, gdyż dzieci nabierają umiejętności głównie przez interakcje między sobą każdą wiedzę i umiejętności trzeba zdobyć samemu, więc pieniądze grają w tym procesie jedynie zastępczą rolę, o niebo ważniejsze jest zapewnienie dzieciom poczucia bezpieczeństwa i nauka czytania, co wymaga jedynie stałej obecności jednego rodzica gdzieś do lat wczesnoszkolnych
więc, z mojego doświadczenia, wybierasz kiepską ilość i kiepską jakość
a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
czy nie (za)uważasz, że w wyniku Twojej decyzji, będzie w społeczeństwie, które po sobie zostawisz, mniej dobrych lekarzy?
Czyli uwazasz ze plodzenie jak najwiekszej liczby dzieci zwieksza szanse na dobrze wyksztalconych lekarzy w spoleczenstwie? IMO bzdura. Znacznie wieksze szanse na zostanie dobrym lekarzem ma dziecko z rodziny 2+2 ktore bedzie zadbane i doinwestowane, rodzice beda go utrzymywac na studiach i wspierac, niz dziecko z rodziny 2+10 gdzie jest duzo mniej pieniedzy, duzo mniej uwagi statystycznie na dziecko, zero szans na pelne finansowanie na studiach itd. Wiec Ty twardo idziesz na ilosc, ja wole na jakosc.
po kolei
jako para dobrych lekarzy i ogólnie ogarniętych rodziców macie statystycznie większe szanse przekazania dzieciom zawodu
mniej dzieci, to gorsza jakość wychowania, gdyż dzieci nabierają umiejętności głównie przez interakcje między sobą każdą wiedzę i umiejętności trzeba zdobyć samemu, więc pieniądze grają w tym procesie jedynie zastępczą rolę, o niebo ważniejsze jest zapewnienie dzieciom poczucia bezpieczeństwa i nauka czytania, co wymaga jedynie stałej obecności jednego rodzica gdzieś do lat wczesnoszkolnych
więc, z mojego doświadczenia, wybierasz kiepską ilość i kiepską jakość
No nie dogadamy sie bo roznimy sie diametralnie w sprawach zupelnie podstawowych.
A w kwestii moich mozliwosci przekazania zawodu- ciekawe jakbym miala ta 10 utrzymac na studiach medycznych, zwlaszcza za granica (czego bym zyczyla mojemu dziecku). Dwojke dzieci natomiast mam mozliwosc utrzymac.
a nie zależy Ci na losie Twojego dziecka, wnuków? na świecie w jakim będą żyli?
Czy to, że masz daną ilość dzieci spowodowało, że świat w którym te dzieci żyją jest taki jak dla nich chciałeś?
zdecydowanie, stanowią dla siebie oparcie
Czyli jednak decydujesz sie miec wiecej dzieci ze wzgledow rodzinnych, ze wzgledu relacji a nie przez wglad na przetrwanie cywilizacji. Wiec dalej nie wiem czemu to przetrwanie cywilizacji i zmniejszanie sie liczby ludnosci tak Ci lezy na watrobie, skoro w sensie globalnym jak napisales nie ma wplywu na Twoje dzieci
oczywiście, chciałem mieć dużą rodzinę, bo bardzo lubię dzieci
co nie zmienia pewnych oczywistych faktów że umrzemy, więc rodząc się i żyjąc, zaciągamy dług u społeczeństwa i odchodząc z tego świata, powinniśmy pozostawić go w stanie niepogorszonym, co najlepiej zrobić, czyniąc go lepszym miejscem do życia dla tych, co przyjdą po nas, czyli płodząc i wychowując możliwie największą ilość potomstwa
czy nie (za)uważasz, że w wyniku Twojej decyzji, będzie w społeczeństwie, które po sobie zostawisz, mniej dobrych lekarzy?
Czyli uwazasz ze plodzenie jak najwiekszej liczby dzieci zwieksza szanse na dobrze wyksztalconych lekarzy w spoleczenstwie? IMO bzdura. Znacznie wieksze szanse na zostanie dobrym lekarzem ma dziecko z rodziny 2+2 ktore bedzie zadbane i doinwestowane, rodzice beda go utrzymywac na studiach i wspierac, niz dziecko z rodziny 2+10 gdzie jest duzo mniej pieniedzy, duzo mniej uwagi statystycznie na dziecko, zero szans na pelne finansowanie na studiach itd. Wiec Ty twardo idziesz na ilosc, ja wole na jakosc.
po kolei
jako para dobrych lekarzy i ogólnie ogarniętych rodziców macie statystycznie większe szanse przekazania dzieciom zawodu
mniej dzieci, to gorsza jakość wychowania, gdyż dzieci nabierają umiejętności głównie przez interakcje między sobą każdą wiedzę i umiejętności trzeba zdobyć samemu, więc pieniądze grają w tym procesie jedynie zastępczą rolę, o niebo ważniejsze jest zapewnienie dzieciom poczucia bezpieczeństwa i nauka czytania, co wymaga jedynie stałej obecności jednego rodzica gdzieś do lat wczesnoszkolnych
więc, z mojego doświadczenia, wybierasz kiepską ilość i kiepską jakość
No nie dogadamy sie bo roznimy sie diametralnie w sprawach zupelnie podstawowych.
A w kwestii moich mozliwosci przekazania zawodu- ciekawe jakbym miala ta 10 utrzymac na studiach medycznych, zwlaszcza za granica (czego bym zyczyla mojemu dziecku). Dwojke dzieci natomiast mam mozliwosc utrzymac.
@M_Monia Każdy ma prawo żyć po swojemu. Jeśli ktoś nie chce dwójki, nie może jej mieć, to nie musi.
Jeśli jednak @Sandyesa to poczuje, to będzie też dobrze. Wręcz bardzo dobrze. Kwestia danej osoby i jej relacji z mężem i sił.
Odniosłam się do stwierdzenia, że „dwójka to zawsze lepiej niż jedynak”. Nie podoba mi się ono i nie musi. Tak jak Tobie, nie musi się podobać wszystko co pisze.
@Pioszo54 Przecież nie zawsze jest tak, że mając więcej rodzeństwa, ma się lepsze relacje czy silniejszy charakter…
Często relacje w rodzinach wielodzietnych są dobre, na moje słabe oko. Jednak chyba sam wiesz, ze nieraz rodzeństwa może być dużo, a relacje są jakie są… Jak i kompetencje społeczne.
@M_Monia Naprawdę wątpię w to, że Czeszki czy Izraelki aż tak kochają społeczeństwo. Pomyśl o swoich dzieciach i powiedz im, że urodziły się dla dobra Polski. Nie będzie im przykro?
Dobroć dla drugiego i troska o dobro reszty, wynika z miłości i wolności. Obowiązki są wobec prawa i spraw prywatnych.
@Pioszo54, co Ty masz z tym czytaniem? To nie jest wybitna umiejętność, chyba że dziecko ma jakieś zaburzenia.
może nie zaznaczyłem odpowiednio
chodzi mi o możliwie wczesne czytanie i obecność książek w życiu dziecka
ostatnio spróbowałem zainteresować wnuka (przy okazji 2 urodzin) literami i czytaniem, i zadziałało
oczywiści, co egzemplarz, to inne preferencje w nabywaniu różnych umiejętności ale u moich to było płynne (dorosłe) czytanie w wieku 5-7 lat, co daje kopa w nabywaniu wiedzy czyniąc szkołę (i korepetycje) właściwie (w tej funkcji) zbędną
Takie masz doświadczenie. Moje jest inne. Każde moje dziecko w innym czasie opanowało umiejętność czytania i widzę, że w perspektywie ten czas nie ma żadnego znaczenia. Po edukacji wczesnoszkolnej każde dziecko umie czytać i może tę umiejętność wykorzystać do zdobywania wiedzy. Jedyny plus, że dziecko umiejące czytać ma na początku szkoły łatwiej, bo samo czyta polecenia. I tyle. Z czasem różnice znikają, bo wszystkie dzieci umieją czytać. A czas kiedy się daną umiejętność zdobyło nie ma znaczenia, liczy się tylko końcowa umiejętność. Poza tym nie uważam za dobre gdy czytanie jest dla dziecka istotnym sposobem na spędzanie czasu- dzieciństwo to czas na aktywne zabawy, a nie siedzenie z książką. Moje dzieci, które nauczyły się czytać w wieku przedszkolnym miały ograniczany czas na czytanie.
Takie masz doświadczenie. Moje jest inne. Każde moje dziecko w innym czasie opanowało umiejętność czytania i widzę, że w perspektywie ten czas nie ma żadnego znaczenia. Po edukacji wczesnoszkolnej każde dziecko umie czytać i może tę umiejętność wykorzystać do zdobywania wiedzy. Jedyny plus, że dziecko umiejące czytać ma na początku szkoły łatwiej, bo samo czyta polecenia. I tyle. Z czasem różnice znikają, bo wszystkie dzieci umieją czytać. A czas kiedy się daną umiejętność zdobyło nie ma znaczenia, liczy się tylko końcowa umiejętność. Poza tym nie uważam za dobre gdy czytanie jest dla dziecka istotnym sposobem na spędzanie czasu- dzieciństwo to czas na aktywne zabawy, a nie siedzenie z książką. Moje dzieci, które nauczyły się czytać w wieku przedszkolnym miały ograniczany czas na czytanie.
coś mi się nie zgadza z Twoimi wcześniejszymi wpisami o dzieciach, o ich edukacji i nauce, o konieczności dodatkowych, płatnych zajęć
Mi nie przeszkadza. Gdyby było mało. Jednak widzę że oddajemy Polskę. Bo staliśmy się wygodnym leniami jako cywilizacja zachodnia (dopusek:albo raczej coraz bardziej skupionym na sobie wolnymi elektronami, którzy coraz słabiej się wspieraja i cierpimy przez to) A to mi już przeszkadza.
Aha, czyli że Murzyn i Wietnamczyk to spoko, byleby nie było ich za dużo i żeby znali swoje miejsce czyli przypadkiem nie zajmowali wysokich stanowisk w rządzie i spółkach tak? Bo wtedy Polskę zabierają?
Obrzydliwy rasizm, aż mi słabo.
To ja Ci powiem że nie mam nic przeciwko oddawaniu Polski w MĄDRE ręce, niezależnie od tego jakiego są koloru, jakiej nacji, skąd pochodzą i jakiego Boga wyznają.
@Pioszo54 Pewnie dlatego, że własne doświadczenie uogólniasz. I myslisz, że jak u Ciebie bylo tak, to u innych też tak musi być. A w rzeczywistości wcale tak nie musi być.
Przeleciałam (z braku czasu) błyskawicznie dyskusję (więc proszę o wybaczenie, jeśli cos mi umknęło). Jest ona (jak dla mnie) jałowa, bo zaczepno-obronna. Człowiek wtedy nie szuka prawdy i nie jest na nią otwarty - zadaje ciosy i je odpiera, na tym tylko się skupiając. Natomiast mnie wydaje się jasne parę rzeczy:
Nieprawdziwie przeciwstawiacie ilość jakości - owszem, więcej dzieci to mniej zasobów per capita - ale czy to oznacza mniejszą końcową efektywność ich wykorzystania? niekoniecznie - dużo można źle wykorzystać i przepuścić (vide syn marnotrawny), mało można maksymalnie obrócić w dobro. Takie przykłady widzę w swoim otoczeniu w każdą stronę.
W społeczeństwie jako całości liczy się ilość, trend - nie jednostki. I tu zgadzam się z Monią - chcąc zmienić społeczeństwo należy wpływać na tzw. opinię społeczną, na modę, itp. To powoli zmieni nie wszystkich - ale wystarczająco wielu, by stworzyć tzw. masę krytyczną - a ta zmieni społeczeństwo.
Czy należy to robić (zmieniać społeczeństwo)? Zdecydowanie tak - tak samo jak należy wychowywać dzieci i uczyć ich, kształtując ich w stronę, którą uważamy za słuszną. Czy one się temu poddadzą? Nie wszystkie i nie zawsze, ale jednak w swej masie ostatecznie najprawdopodobniej pójdą w stronę, w którą pchnęli je wychowawcy (niekoniecznie rodzice!!!). Czy jest to godna potępienia manipulacja? NIE - jeśli czynią to kochający ludzie, nie ukrywający swych prawdziwych celów.
Czy wolność oznacza, że ludzie nie robią niczego, co "narzuca" im społeczeństwo? Że kierują się tylko własnymi celami, nie oglądając na tzw. "dobro ogółu"? Że jeśli robią coś dla "dobra ogółu" to mają wyprany mózg? NIE - Kant wg mnie dość słusznie twierdził, że "wolność to zrozumienie konieczności". Tak właśnie umarł Jezus - wypełniając wolę swego Ojca. Czy był niewolnikiem? Ale - żeby robiąc coś dla dobra innych nie stracić własnej wolności - trzeba tę konieczność ZROZUMIEĆ. I tutaj potrzeba wychowania, edukacji, perswazji, kształtowania opinii - coś co często tutaj jest odbierane jako "narzucanie poglądów" - a czasem właśnie czymś takim niestety jest... I wtedy odruch buntu - "nie mów mi, jak mam żyć". Recepta? Mądrość i pokora u " pouczających" i umiłowanie prawdy u "pouczanych". Proste, nie?
Komentarz
Jakie rzeczy?
ale jest pierwszym i najlepszym sposobem,
sposobem, którego nie możemy przerzucić na innych
ze wgl. na powszechną i skuteczną antykoncepcję
Jak czworo to ok a jak 10 to nie ok
Twierdzisz ze nie jestes rasistka ale rasizm az sie wylewa z Twoich wpisow.
Z reszta kto Ci broni wyjechac z Polski? Skoro tak zalujesz obcokrajowcom? Ja rodzinnie nie wykluczam wyprowadzki wlasnie na daleki wschod, ale na pewno nie dlatego ze mi obcokrajowcy przeszkadzaja.
I nie mialabym problemu z murzynem prezydentem, gdyby mial taka wiedze i klase jak Obama.
co najwyżej można stworzyć presję społeczną,
co nam chyba w obecnym świecie nie grozi
co najwyżej o pogorszeniu świata naszych dzieci i wnuków
IMO bzdura.
Znacznie wieksze szanse na zostanie dobrym lekarzem ma dziecko z rodziny 2+2 ktore bedzie zadbane i doinwestowane, rodzice beda go utrzymywac na studiach i wspierac, niz dziecko z rodziny 2+10 gdzie jest duzo mniej pieniedzy, duzo mniej uwagi statystycznie na dziecko, zero szans na pelne finansowanie na studiach itd.
Wiec Ty twardo idziesz na ilosc, ja wole na jakosc.
A Celine to taki klasyk przypadku potwierdzajacego regule. Zapewne 90% geniuszy pochodzi jednak ze standardowych rodzin malo-srednio dzietnych.
jako para dobrych lekarzy i ogólnie ogarniętych rodziców macie statystycznie większe szanse przekazania dzieciom zawodu
mniej dzieci, to gorsza jakość wychowania,
gdyż dzieci nabierają umiejętności głównie przez interakcje między sobą
każdą wiedzę i umiejętności trzeba zdobyć samemu, więc pieniądze grają w tym procesie jedynie zastępczą rolę,
o niebo ważniejsze jest zapewnienie dzieciom poczucia bezpieczeństwa i nauka czytania,
co wymaga jedynie stałej obecności jednego rodzica gdzieś do lat wczesnoszkolnych
więc, z mojego doświadczenia, wybierasz kiepską ilość i kiepską jakość
A w kwestii moich mozliwosci przekazania zawodu- ciekawe jakbym miala ta 10 utrzymac na studiach medycznych, zwlaszcza za granica (czego bym zyczyla mojemu dziecku).
Dwojke dzieci natomiast mam mozliwosc utrzymac.
A w kwestii moich mozliwosci przekazania zawodu- ciekawe jakbym miala ta 10 utrzymac na studiach medycznych, zwlaszcza za granica (czego bym zyczyla mojemu dziecku).
Dwojke dzieci natomiast mam mozliwosc utrzymac.
Odniosłam się do stwierdzenia, że „dwójka to zawsze lepiej niż jedynak”. Nie podoba mi się ono i nie musi. Tak jak Tobie, nie musi się podobać wszystko co pisze.
Często relacje w rodzinach wielodzietnych są dobre, na moje słabe oko. Jednak chyba sam wiesz, ze nieraz rodzeństwa może być dużo, a relacje są jakie są… Jak i kompetencje społeczne.
chodzi mi o możliwie wczesne czytanie
i obecność książek w życiu dziecka
ostatnio spróbowałem zainteresować wnuka (przy okazji 2 urodzin) literami i czytaniem,
i zadziałało
oczywiści, co egzemplarz, to inne preferencje w nabywaniu różnych umiejętności
ale u moich to było płynne (dorosłe) czytanie w wieku 5-7 lat,
co daje kopa w nabywaniu wiedzy czyniąc szkołę (i korepetycje) właściwie (w tej funkcji) zbędną
Poza tym nie uważam za dobre gdy czytanie jest dla dziecka istotnym sposobem na spędzanie czasu- dzieciństwo to czas na aktywne zabawy, a nie siedzenie z książką. Moje dzieci, które nauczyły się czytać w wieku przedszkolnym miały ograniczany czas na czytanie.
z Twoimi wcześniejszymi wpisami o dzieciach, o ich edukacji i nauce,
o konieczności dodatkowych, płatnych zajęć
Natomiast mnie wydaje się jasne parę rzeczy:
- Nieprawdziwie przeciwstawiacie ilość jakości - owszem, więcej dzieci to mniej zasobów per capita - ale czy to oznacza mniejszą końcową efektywność ich wykorzystania? niekoniecznie - dużo można źle wykorzystać i przepuścić (vide syn marnotrawny), mało można maksymalnie obrócić w dobro. Takie przykłady widzę w swoim otoczeniu w każdą stronę.
- W społeczeństwie jako całości liczy się ilość, trend - nie jednostki. I tu zgadzam się z Monią - chcąc zmienić społeczeństwo należy wpływać na tzw. opinię społeczną, na modę, itp. To powoli zmieni nie wszystkich - ale wystarczająco wielu, by stworzyć tzw. masę krytyczną - a ta zmieni społeczeństwo.
- Czy należy to robić (zmieniać społeczeństwo)? Zdecydowanie tak - tak samo jak należy wychowywać dzieci i uczyć ich, kształtując ich w stronę, którą uważamy za słuszną. Czy one się temu poddadzą? Nie wszystkie i nie zawsze, ale jednak w swej masie ostatecznie najprawdopodobniej pójdą w stronę, w którą pchnęli je wychowawcy (niekoniecznie rodzice!!!). Czy jest to godna potępienia manipulacja? NIE - jeśli czynią to kochający ludzie, nie ukrywający swych prawdziwych celów.
- Czy wolność oznacza, że ludzie nie robią niczego, co "narzuca" im społeczeństwo? Że kierują się tylko własnymi celami, nie oglądając na tzw. "dobro ogółu"? Że jeśli robią coś dla "dobra ogółu" to mają wyprany mózg? NIE - Kant wg mnie dość słusznie twierdził, że "wolność to zrozumienie konieczności". Tak właśnie umarł Jezus - wypełniając wolę swego Ojca. Czy był niewolnikiem? Ale - żeby robiąc coś dla dobra innych nie stracić własnej wolności - trzeba tę konieczność ZROZUMIEĆ. I tutaj potrzeba wychowania, edukacji, perswazji, kształtowania opinii - coś co często tutaj jest odbierane jako "narzucanie poglądów" - a czasem właśnie czymś takim niestety jest... I wtedy odruch buntu - "nie mów mi, jak mam żyć". Recepta? Mądrość i pokora u " pouczających" i umiłowanie prawdy u "pouczanych". Proste, nie?
![:) :)](/resources/emoji/smile.png)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!