Wrócili do Polski podobno po to, żeby te więzi odnowić. Coś nie wyszło. Bardzo możliwe, że ta druga strona nie chciała nic zacieśniać ze względu na ich dzietność.
Można, ale trzeba się angażować. Jak samemu się nie interesuje życiem kogoś, to się z nim bliskiej relacji mieć nie będzie. I nie zbuduje się takiej relacji w krótkim czasie, nie zbuduje opierając się na swoich oczekiwaniach.
Tak, duże rodziny są wykluczone w wielu sprawach. Nie da się mieć ciastko i zjeść ciastko. Zakładamy, że rodzinę zakładają dorośli, dojrzali ludzie. I nie rodzą im się siedmioraczki. Bo wtedy to los, nie wybór.
Nie zapraszać na uroczystości wielodzietne rodzeństwo, bo kłopot i koszty, Nie zapraszać siostry z niepełnosprawnym umysłowo nadpobudliwym dzieckiem, bo znowu narobi siary, nie zapraszać wujka, bo stary kawaler i zrzędzi, zepsuje nastrój, nie zapraszać rodziców, bo zaczną gadać o polityce, nie zapraszać babci, bo i tak nic nie kuma z demencją, a trzeba jej opiekuna załatwić, w ogóle to może starych i niewygodnych do domów opieki poddawać, i niech tam sobie siedzą i nie psują nam zabawy, a najlepiej to niech sami sobie pogrzeb załatwią za życia, jak w Szwecji.
No jak w rodzinie są awanturnicy co rozwalają atmosferę to też lepiej trzymać się od nich z daleka..co to za frajda gościć się z kłótliwymi teściami albo ciotkami albo wiecznie wstawionym wujkiem
Rodziny bardzo wielo mogą być wykluczane, bo takie mamy teraz spoleczenstwo?
Bo to takie niewygody
Co Ty masz z tym wykluczeniem?
Nie wiesz nawet jak wygląda sytuacja w tej rodzinie a nakręcałaś się na kolejny temat.
Wszyscy wykluczają rodziny wielo.
No takkkk.
Piszą rodziny wielodzietne bo znają ten temat nie z mediow ale z zycia ..ale to bez znaczenia. Monia się na to nie zgadza i koniec. Od jutra wszyscy całymi rodzinami musimy iść w gości i już.
No jak w rodzinie są awanturnicy co rozwalają atmosferę to też lepiej trzymać się od nich z daleka..co to za frajda gościć się z kłótliwymi teściami albo ciotkami albo wiecznie wstawionym wujkiem
W skrajnych przypadkach tak, ale zazwyczaj nawet jak jakiś członek rodziny jest specyficzny, to i tak wszyscy korzystają na rodzinnych spotkaniach. Zależy od podejścia. Zamiast się z góry nabzdyczyć, że będą teściowie i co za męka, to przyjąć ich z otwartym sercem. Złośliwości przyjąć za dobrą monetę, niwelować, wyciszać zarzewia kłótni. Z czasem i sami teściowie się zmienią, jak będą dobrze traktowani. A jeśliby ich odciąć, to tylko się zaogni.
Zapewne masz rację. Wytrwałość daje efekty. Z tym, że wiara w zmianę kogoś to najczęściej pobozne życzenia i całe życie dokarmia się trole.
Ludzie się zmieniają, po własnym przykładzie widzimy, prawda? I teraz jeżeli ktoś się zmienia w życzliwym otoczeniu, dokarmiany, to jego zmiana pójdzie w dobrym kierunku. Niejako dostosowuje się do oczekiwań otoczenia, że jest ok. A jak ktoś jest odtrącony, uważany za zakałę, to on do tych oczekiwań, do tej etykietki, się dopasuje. To działa z dziećmi, znamy to, ale i tak samo działa z dorosłymi.
No jak w rodzinie są awanturnicy co rozwalają atmosferę to też lepiej trzymać się od nich z daleka..co to za frajda gościć się z kłótliwymi teściami albo ciotkami albo wiecznie wstawionym wujkiem
W skrajnych przypadkach tak, ale zazwyczaj nawet jak jakiś członek rodziny jest specyficzny, to i tak wszyscy korzystają na rodzinnych spotkaniach. Zależy od podejścia. Zamiast się z góry nabzdyczyć, że będą teściowie i co za męka, to przyjąć ich z otwartym sercem. Złośliwości przyjąć za dobrą monetę, niwelować, wyciszać zarzewia kłótni. Z czasem i sami teściowie się zmienią, jak będą dobrze traktowani. A jeśliby ich odciąć, to tylko się zaogni.
Obserwacje własne. Może mam szczęście i nie zdarzyło mi się spotkać osoby tak zapiekłej w swoich problemach i zranieniach, że traktowana przez innych dobrze latami nadal pozostała wredną suką. Może nie wszyscy stają się aniołkami i do rany przyłóż, ale zdecydowanie łagodnieją. Warto dobrze traktować ludzi, nawet tych nieprzyjemnych w obyciu.
Bywają rodzice, którzy nie widzą nic niewłaściwego w przewijaniu swojego dziecka bezpośrednio na sofie w salonie. Bywają rodzice, którzy nie rozumieją, że raczkujące, ledwo stające dziecko, które memla ciągle chrupki brudzi wszystko wokół. Bywają rodzice, którzy nie rozumieją że dziecko nie ma prawa wszystkiego dotykać w gościach. To nie gospodarz ma dostosować przestrzeń, ale oni mają upilnować malucha. Itd. Słowem bywają rodzice, którzy oczekują, że gospodarz na wszystko pozwoli, bo skoro u siebie dziecko cos robi, to w gościach też może. A potem foch, że ktoś nie chce by przychodzili z dzieckiem.
Zapewne masz rację. Wytrwałość daje efekty. Z tym, że wiara w zmianę kogoś to najczęściej pobozne życzenia i całe życie dokarmia się trole.
Ludzie się zmieniają, po własnym przykładzie widzimy, prawda? I teraz jeżeli ktoś się zmienia w życzliwym otoczeniu, dokarmiany, to jego zmiana pójdzie w dobrym kierunku. Niejako dostosowuje się do oczekiwań otoczenia, że jest ok. A jak ktoś jest odtrącony, uważany za zakałę, to on do tych oczekiwań, do tej etykietki, się dopasuje. To działa z dziećmi, znamy to, ale i tak samo działa z dorosłymi.
Zgadzam się. To bardzo dobre misyjne podejście. Nie każdy ma jednak takie umiejętności cyklicznie przez większość imprez rodzinnych.
Ja też znam ten temat troszeczke. Ale to raczej tak. Nie przychodźcie z małymi dziećmi bo mam nowe zasłony, nowa kanapę czy cos w tym stylu że ktoś boi się że dzieci mu zabrudza i że ja nie zdarzę zareagować bo mam więcej niż 1 malucha. Naszczescie byłam zaproszona ale bez małych dzieci.
Nie obrażałam się że ktoś bal sie małych dzueci w liczbie wiekszej niż 1, ale rozumiem że ktoś może się obrazić. W szczególności jak przestał być już zapraszamy zawsze, bo druga strona nie jest w stanie znieść "niewygody" i woli zerwać kontakt
Jak idziesz z małym dzieckiem do ludzi którzy również maja małe dziecko to jest większa szansa że będą mieli spokój w sercu na brudną zasłonę ale jak już nie mają małych dzieci to wcale się nie dziwię, że chcą mieć czyste zasłony i czyste sofy Też lubię mieć czyste bardziej niż brudne bo nie mam już małych dzieci
Wszystko w życiu kosztuje. Rodzice wielodzietni nie są jakoś szczególnie wyróżnioni w tej zasadzie. Jesteś jedynakiem albo rodzeństwo się na ciebie wypnie - musisz się sam zająć schorowanymi rodzicami, jak mają Alzheimera albo otępienie to masz przegwizdane. Jesteś sam/sama - samotność plus pytania - a czemu nie masz jeszcze męża/ożenił byś się. Masz więcej dzieci - nie chodzisz na wesela i jak wszyscy mają grypę żołądkową to pierzesz potem pościel przez tydzień. Zachorujesz na rzadką chorobę - sam sobie opłacasz leki. Każdy ma swoje koszta swoich decyzji albo własnego losu. Jeśli się ma dzieci z miłości, z potrzeby uczestniczenia w dawaniu życia, jak się chce patrzeć jak sobie człowiek rośnie to chyba można machnąć ręką na komunie i śniadanka wielkanocne z dalszą rodziną.
Ten wielodzietny może sobie machnąć ręką i będzie ok. Chodzi o wszystkich wykluczanych członków rodziny. Robi się tendencja, żeby patrzeć tylko na swój komfort i swojej najbliższej rodziny. I nie zapraszać tego zrzędzącego wujka. A może on jest bardzo samotny i potrzebuje kontaktu z innymi, a nie ma za bardzo okazji, niż tylko rodzinne wesela, pogrzeby i komunie. Ale nikt go nie zaprasza, bo zepsuje nastrój, bo będą utrudnienia. Smutne to.
@Chaber, jako rodzic mam obowiązek przede wszystkim dbać o własne dzieci. Jeżeli wujek klnie jak szewc, to w nosie mam to, że poczuje się wykluczony tym, że go nie zaproszę do siebie. Mój dom, moje zasady.
Wujek też twój. Zależy jaka sytuacja, czy samotny, czy nie, jak bliskie relacje. Przecież zawsze można go uprzednio wziąć na rozmowę, wytłumaczyć, że dzieci, że słyszą, że oczekujesz, że będzie uważał na słowa. Jak się uprze, że on to się nie będzie hamował, tylko mówi co myśli, albo inna wymówka, to wtedy postawić ultimatum. I jak się nie będzie starał, to wtedy dalsze kroki. Tak od razu skreślać z listy gości? Może on nawet nie ma świadomości, że jego przerywniki komuś przeszkadzają.
@Chaber tłumaczenie dorosłemu zasad obowiązujących w moim domu? Mogę poinformować, ale nie wyjaśniać. Wychowywanie wujka? Sorry, ale wystarczą mi dzieci, które wychowuję.
Komentarz
Nie da się mieć ciastko i zjeść ciastko.
Zakładamy, że rodzinę zakładają dorośli, dojrzali ludzie. I nie rodzą im się siedmioraczki. Bo wtedy to los, nie wybór.
Co Ty masz z tym wykluczeniem?
Nie zapraszać siostry z niepełnosprawnym umysłowo nadpobudliwym dzieckiem, bo znowu narobi siary,
nie zapraszać wujka, bo stary kawaler i zrzędzi, zepsuje nastrój,
nie zapraszać rodziców, bo zaczną gadać o polityce,
nie zapraszać babci, bo i tak nic nie kuma z demencją, a trzeba jej opiekuna załatwić,
w ogóle to może starych i niewygodnych do domów opieki poddawać, i niech tam sobie siedzą i nie psują nam zabawy, a najlepiej to niech sami sobie pogrzeb załatwią za życia, jak w Szwecji.
Będziesz kontrole w rodzinach przeprowadzała?
Piszą rodziny wielodzietne bo znają ten temat nie z mediow ale z zycia ..ale to bez znaczenia. Monia się na to nie zgadza i koniec.
Od jutra wszyscy całymi rodzinami musimy iść w gości i już.
W skrajnych przypadkach tak, ale zazwyczaj nawet jak jakiś członek rodziny jest specyficzny, to i tak wszyscy korzystają na rodzinnych spotkaniach. Zależy od podejścia. Zamiast się z góry nabzdyczyć, że będą teściowie i co za męka, to przyjąć ich z otwartym sercem. Złośliwości przyjąć za dobrą monetę, niwelować, wyciszać zarzewia kłótni. Z czasem i sami teściowie się zmienią, jak będą dobrze traktowani.
A jeśliby ich odciąć, to tylko się zaogni.
Z tym, że wiara w zmianę kogoś to najczęściej pobozne życzenia i całe życie dokarmia się trole.
I teraz jeżeli ktoś się zmienia w życzliwym otoczeniu, dokarmiany, to jego zmiana pójdzie w dobrym kierunku. Niejako dostosowuje się do oczekiwań otoczenia, że jest ok.
A jak ktoś jest odtrącony, uważany za zakałę, to on do tych oczekiwań, do tej etykietki, się dopasuje.
To działa z dziećmi, znamy to, ale i tak samo działa z dorosłymi.
Piękna teoria, pobożne życzenia, czy fakt!?
Warto dobrze traktować ludzi, nawet tych nieprzyjemnych w obyciu.
Bywają rodzice, którzy nie rozumieją, że raczkujące, ledwo stające dziecko, które memla ciągle chrupki brudzi wszystko wokół.
Bywają rodzice, którzy nie rozumieją że dziecko nie ma prawa wszystkiego dotykać w gościach. To nie gospodarz ma dostosować przestrzeń, ale oni mają upilnować malucha.
Itd.
Słowem bywają rodzice, którzy oczekują, że gospodarz na wszystko pozwoli, bo skoro u siebie dziecko cos robi, to w gościach też może.
A potem foch, że ktoś nie chce by przychodzili z dzieckiem.
Nie każdy ma jednak takie umiejętności cyklicznie przez większość imprez rodzinnych.
Też lubię mieć czyste bardziej niż brudne bo nie mam już małych dzieci
Jeśli się ma dzieci z miłości, z potrzeby uczestniczenia w dawaniu życia, jak się chce patrzeć jak sobie człowiek rośnie to chyba można machnąć ręką na komunie i śniadanka wielkanocne z dalszą rodziną.
Chodzi o wszystkich wykluczanych członków rodziny.
Robi się tendencja, żeby patrzeć tylko na swój komfort i swojej najbliższej rodziny.
I nie zapraszać tego zrzędzącego wujka. A może on jest bardzo samotny i potrzebuje kontaktu z innymi, a nie ma za bardzo okazji, niż tylko rodzinne wesela, pogrzeby i komunie. Ale nikt go nie zaprasza, bo zepsuje nastrój, bo będą utrudnienia. Smutne to.
Tak od razu skreślać z listy gości? Może on nawet nie ma świadomości, że jego przerywniki komuś przeszkadzają.