@M_Monia tak, to co piszesz jest naturalne jak masz z kims dobre relacje. Skoro w tej rodzinie tego nie było, to znaczy, że nie było u nich dobrych relacji, a takie, które skutkowały inną postawą. I z czegoś to wynika. Ale z czego to nie wiesz, bo nie znasz tej rodziny.
@Chaber tłumaczenie dorosłemu zasad obowiązujących w moim domu? Mogę poinformować, ale nie wyjaśniać. Wychowywanie wujka? Sorry, ale wystarczą mi dzieci, które wychowuję.
A coś ci ubędzie, jak z wujkiem pogadasz? Gdybyś ty zachowywała się mocno niewłaściwie nie zdając sobie z tego sprawy, to wolałabyś, żeby ktoś ci zwrócił uwagę, czy żeby po prostu cię wykluczył ze swojego życia?
Powtarzam- dorosłemu powinno wystarczyć, że takie są zasady w moim domu. Nie muszę mu tłumaczyć dlaczego tak jest, czemu uważam jego zachowanie za niewłaściwe itd. Nie jest moim dzieckiem, które wychowuję. On ma tych zasad po prostu przestrzegać, bo jest gościem w moim domu.
Mam wrażenie, że to nie jest rzeczywisty problem, tylko jakiś kolejny pretekst do bicia piany, przedstawiania miałkich ideologicznych teorii udowadniania, jak to wielodzietni na każdym kroku są poszkodowani. Po prostu relacje w rodzinach budują i psują się naturalnie, gdy jestem z siostrą blisko to wiadomo, że na co dzień jej dzieci są u mnie w domu i vice versa, więc przy okazji uroczystości rodzinnej myślę także o nich i tak samo oczywiste dla mnie jest, że nie będę zadłużać się, by organizować jakieś kinderbale dla jedenastu dzieci kuzynki, którą widuję raz na dwa lata.
Po prostu nie każdemu z każdym jest po drodze. O ile czasem można przetrzymać uszczypliwości teściowej ze względu na męża, który jest blisko z matką, to naprawdę nie widzę powodu, by zapraszać przy każdej okazji jakichś dalszych wujków, tolerować ich nieciekawe zachowania i ich "wychowywać". Naprawdę szkoda życia na toksyczne relacje, wolę zaprosić ludzi, którzy może nie są spokrewnieni, ale są ciepli, życzliwi i pomocni.
@Beta Ok. Zrozumiałam uprzednio, że w ogóle nie chcesz z takim wujkiem gadać, tylko po prostu go pominąć. Oczywiście, że nie musisz się tłumaczyć w rozmowie z wujkiem, dlaczego nie życzysz sobie przeklinania w domu. To był tylko przykład rozmowy, że dzieci itp. Można to ująć różnorako, tylko zawsze trzeba mieć na względzie osobę, żeby gość nie poczuł się niechciany.
zależy. Jak ktoś jest samotny i potrzebuje kontaktu z ludźmi, warto dać szansę, ale jeżeli widzę, że coś źle wpływa na mnie i na moją najbliższą rodzinę, to nie warto tego ciągnąć.
Wujek też twój. Zależy jaka sytuacja, czy samotny, czy nie, jak bliskie relacje. Przecież zawsze można go uprzednio wziąć na rozmowę, wytłumaczyć, że dzieci, że słyszą, że oczekujesz, że będzie uważał na słowa. Jak się uprze, że on to się nie będzie hamował, tylko mówi co myśli, albo inna wymówka, to wtedy postawić ultimatum. I jak się nie będzie starał, to wtedy dalsze kroki. Tak od razu skreślać z listy gości? Może on nawet nie ma świadomości, że jego przerywniki komuś przeszkadzają.
Przecież nierzadko jest tak, że nawet bliższa rodzina nie chce siebie zapraszać. Nierzadko jest brak więzi, dawne urazy, kogoś się nie lubi. Taka jest rzeczywistość. Tak samo, nie spotykamy się z każdym znajomym. Warto spędzać czas z ludźmi, którzy nas chcą w swoim życiu.
Paulaarose, oczywiście, że warto spędzać czas z ludźmi, którzy nas chcą w swoim życiu. I tu nie mówię o tym, żeby zrezygnować z zaproszenia przyjaciółki na rzecz kuzynów z 4 ljnii. Tylko o tym, żeby nie wykluczać z uroczystości tych członków rodziny, z którymi relacje są trudne, właśnie po to, żeby te relacje poprawić. Albo również takich, którzy są specyficzni w sposobie bycia, ale np. samotni czy owdowiali czy po jakichś tragediach w życiu, i te spotkania rodzinne naprawdę IM pomogą, a nam krzywda się wielka nie stanie, nawet jak trzeba będzie trochę się bardziej spiąć, żeby impreza przebiegła sprawnie.
Jedna czy dwie osoba więcej nie robi wielkiej różnicy, nawet jak mieszkanie ciasne. Przypomnijcie sobie, jak kiedyś się ludzie bawili. Np. wesele w bloku w Alternatywach 4.
@Chaber zawsze jest granica za którą jedna osoba robi różnicę. Choćby miejsce przy stole jest ograniczone do x osób i więcej nakryć nie zmieścisz. Gdzie będą jeść dodatkowe osoby?
Jeśli ktoś nie potrafi uszanować zasad panujących w naszym domu, to nie rozumiem czemu powinniśmy te zasady naginać dla tej jednej osoby. Jesli ktoś jest samotny, złakniony towarzystwa, to chyba potrafi się on sam przystosować.
Jak nie, no to najwidoczniej nie zależy tej osobie, nie chce z nami spędzać czasu.
Organizacyjnie zawsze da się coś wymyślić. Np. dostawka albo oddzielny stoliczek dla dzieci. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że ludzie nie chcą podejmować wysiłku zorganizowania się, dla kogoś, kosztem swojego komfortu.
Przykład. Impreza., powiedzmy chrzciny w lokalu, w którym nie ma kącika z kanapami. Na liście gości samotna starsza ciotka, która ma problemy z biodrami i kręgosłupem i nie jest w stanie wysiedzieć kilku godzin na krześle. Lokalu nie ma szans zmienić. Opcje: -nie zapraszać, bo ona się będzie męczyć -zaprosić, pogadać z właścicielem lokalu, dzień wcześniej zorganizować szwagra i zapakować na przyczepkę wygodny wielki fotel, zawieźć, wtargać po schodach. Po imprezie z powrotem taszczyć.
Ile osób w dzisiejszych czasach wybierze opcję nr 2?
Organizacyjnie zawsze da się coś wymyślić. Np. dostawka albo oddzielny stoliczek dla dzieci. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że ludzie nie chcą podejmować wysiłku zorganizowania się, dla kogoś, kosztem swojego komfortu.
Przykład. Impreza., powiedzmy chrzciny w lokalu, w którym nie ma kącika z kanapami. Na liście gości samotna starsza ciotka, która ma problemy z biodrami i kręgosłupem i nie jest w stanie wysiedzieć kilku godzin na krześle. Lokalu nie ma szans zmienić. Opcje: -nie zapraszać, bo ona się będzie męczyć -zaprosić, pogadać z właścicielem lokalu, dzień wcześniej zorganizować szwagra i zapakować na przyczepkę wygodny wielki fotel, zawieźć, wtargać po schodach. Po imprezie z powrotem taszczyć.
Ile osób w dzisiejszych czasach wybierze opcję nr 2?
I samemu mieć potem problem z kręgosłupem
Poza tymi dwoma rozwiązaniami jest morze innych. Ale przedstawiając tylko takie dwa, bardzo łatwo obronić tezę, że ta młodzież dzisiejsza....
Jeśli ktoś nie potrafi uszanować zasad panujących w naszym domu, to nie rozumiem czemu powinniśmy te zasady naginać dla tej jednej osoby. Jesli ktoś jest samotny, złakniony towarzystwa, to chyba potrafi się on sam przystosować.
Jak nie, no to najwidoczniej nie zależy tej osobie, nie chce z nami spędzać czasu.
Właśnie nie. Ktoś może być samotny właśnie dlatego, że nie potrafi się przystosować do życia wśród ludzi.
"Mam wrażenie, że to nie jest rzeczywisty problem, tylko jakiś kolejny pretekst do bicia piany, przedstawiania miałkich ideologicznych teorii udowadniania, jak to wielodzietni na każdym kroku są poszkodowani. "
-------- Dokładnie tak. Do tego początkowi bohaterowie posta są tak nieszczęśliwi że jadą do Tajlandii. Teraz pastwimy się nad wirtualnym wujkiem.
Wszyscy, którzy nie taszczą ciężkich foteli po piętrach, żeby ciocia mogła posiedzieć na imprezie 5h zamiast 3h, to egoiści! A jak ktoś kupił auto bez haka, to do spowiedzi.
@Chaber żeby wstawić dodatkowy stół też trzeba mieć miejsce, a goście możliwość pójścia choćby do toalety. Bez sensu sprowadzać wszystko do wygodnictwa.
Wszystko jest konsekwencją czegoś Komuś przeszkadzają małe dzieci z różnych powodów, robi glupie docinki, nie utrzymuje żadnych relacji a potem siedzi samotnie i ma pretensje do całego świata o wszystko.
Wszystko jest konsekwencją czegoś Komuś przeszkadzają małe dzieci z różnych powodów, robi glupie docinki, nie utrzymuje żadnych relacji a potem siedzi samotnie i ma pretensje do całego świata o wszystko.
My też robimy różne rzeczy w życiu, i też mamy potem konsekwencje. A jednak dobry Bóg wyciąga do nas ręce i daje nam kolejną szansę. I kolejną. I kolejną.
Jeśli ktoś nie potrafi uszanować zasad panujących w naszym domu, to nie rozumiem czemu powinniśmy te zasady naginać dla tej jednej osoby. Jesli ktoś jest samotny, złakniony towarzystwa, to chyba potrafi się on sam przystosować.
Jak nie, no to najwidoczniej nie zależy tej osobie, nie chce z nami spędzać czasu.
Właśnie nie. Ktoś może być samotny właśnie dlatego, że nie potrafi się przystosować do życia wśród ludzi.
I cała rodzina i wszyscy zaproszeni goście mają czuć się zażenowani czyimś zachowaniem, nie mogą czuć się swobodnie, bo jedna osoba nie potrafi zastosować sie do zasad panujących w domu gospodarza.
Każdy gość - oprócz tego jednego, nie ma z tym problemu ale powinien działać inaczej, bo ta jedna osoba będzie samotna.
Szybciej towarzystwo się wykruszy nim ta jedna osoba się przystosuje.
Rozumiem, że Ty byłabyś skłonna poświęcić dobre relacje z resztą rodziny, z przyjaciółmi, żeby tylko wujek Zdzisiek nie był samotny.
Ja nie.
Ale Zdzich się przystosuje albo najwidoczniej ta samotność mu tak bardzo nie doskwiera
Organizacyjnie zawsze da się coś wymyślić. Np. dostawka albo oddzielny stoliczek dla dzieci. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że ludzie nie chcą podejmować wysiłku zorganizowania się, dla kogoś, kosztem swojego komfortu.
Przykład. Impreza., powiedzmy chrzciny w lokalu, w którym nie ma kącika z kanapami. Na liście gości samotna starsza ciotka, która ma problemy z biodrami i kręgosłupem i nie jest w stanie wysiedzieć kilku godzin na krześle. Lokalu nie ma szans zmienić. Opcje: -nie zapraszać, bo ona się będzie męczyć -zaprosić, pogadać z właścicielem lokalu, dzień wcześniej zorganizować szwagra i zapakować na przyczepkę wygodny wielki fotel, zawieźć, wtargać po schodach. Po imprezie z powrotem taszczyć.
Ile osób w dzisiejszych czasach wybierze opcję nr 2?
Dezorganizacja całej imprezy, dodatkowe utrudniania i koszty.
Można ciotkę zaprosić na obiad i po obiedzie ją odwieźć do domu. Niech sobie w spokoju po obiedzie odpocznie.
Ciekawe ile z tej pisaniny miałoby przełożenie na działanie
Jeśli ktoś wyjeżdża to znaczy że tu gdzie jest nie jest szczęśliwy i szuka innego miejsca do życia. Swoją drogą to dziwne. Dopiero co tyle pracy przy budowie takiego domu. Tyle wysiłku i małe dzieci, tak duzo. Powód musi być duży albo kilka powodów.
Musiała być już wcześniej wielokrotnie nieszczęśliwa Najpierw z PL wyjechała - pewnie to wina rodziców i rodzeństwa Potem wróciła do PL- pewnie to wina jego rodziny, wina przyjaciół, znajomych, sąsiadów Teraz znów wyjeżdża- wina rodziny, i wszystkich wokół.
Tyle złych ludzi wokół czy może wszyscy ok a ta jedna osoba zła.
Życie pokazuje, że drugi scenariusz jest bardziej realny.
Do Pcimia mogłaby się przeprowadzać ale wyjeżdża na drugi koniec świata.! tak jest więcej dramatyzmu - ucieczka na koniec świata, całkowite odcięcie, bo mnie nikt nie chce.
Niech jedzie. Nie musi wracać, skoro tutaj tak źle
Dezorganizacja całej imprezy, dodatkowe utrudniania i koszty.
Można ciotkę zaprosić na obiad i po obiedzie ją odwieźć do domu. Niech sobie w spokoju po obiedzie odpocznie.
Ciekawe ile z tej pisaniny miałoby przełożenie na działanie
Owszem, zdarzyło się nam targać fotel na przyczepce. Tzn. nie ja osobiście, tylko bracia, bo więcej krzepy mają. Można ciotkę zaprosić, zamiast na imprezę z innymi, na obiad tylko z nami, ale może ona chce się spotkać też i z innymi, i w ogóle poczuć się częścią wspólnoty.
Ta dezorganizacja i utrudnienia nie są takie wielkie, jakie się wydają.
@Chaber Mam wrazenie, ze bardzo chciałabyś pomagać ludziom, nikogo nie odtrącać. Ale często bywa tak, ze inni sami nie chcą uczestniczyć w naszym życiu. Boli to, bo boli. Można próbować uzdrawiać relacje, ale jak nie wyjdzie, to idzie się poddać.
Poza tym, impreza to koszta jak mówiłam. I nieraz spotkanie spontaniczne, może być cenniejsze od chrzcin czy wesela.
Komentarz
Gdybyś ty zachowywała się mocno niewłaściwie nie zdając sobie z tego sprawy, to wolałabyś, żeby ktoś ci zwrócił uwagę, czy żeby po prostu cię wykluczył ze swojego życia?
Po prostu relacje w rodzinach budują i psują się naturalnie, gdy jestem z siostrą blisko to wiadomo, że na co dzień jej dzieci są u mnie w domu i vice versa, więc przy okazji uroczystości rodzinnej myślę także o nich i tak samo oczywiste dla mnie jest, że nie będę zadłużać się, by organizować jakieś kinderbale dla jedenastu dzieci kuzynki, którą widuję raz na dwa lata.
Po prostu nie każdemu z każdym jest po drodze. O ile czasem można przetrzymać uszczypliwości teściowej ze względu na męża, który jest blisko z matką, to naprawdę nie widzę powodu, by zapraszać przy każdej okazji jakichś dalszych wujków, tolerować ich nieciekawe zachowania i ich "wychowywać". Naprawdę szkoda życia na toksyczne relacje, wolę zaprosić ludzi, którzy może nie są spokrewnieni, ale są ciepli, życzliwi i pomocni.
Oczywiście, że nie musisz się tłumaczyć w rozmowie z wujkiem, dlaczego nie życzysz sobie przeklinania w domu. To był tylko przykład rozmowy, że dzieci itp. Można to ująć różnorako, tylko zawsze trzeba mieć na względzie osobę, żeby gość nie poczuł się niechciany.
zależy. Jak ktoś jest samotny i potrzebuje kontaktu z ludźmi, warto dać szansę, ale jeżeli widzę, że coś źle wpływa na mnie i na moją najbliższą rodzinę, to nie warto tego ciągnąć.
@M_Monia źle? Przecież radością ze spotkania rachunków za to spotkanie nie uregulujesz. Mieszkanie z tej radości też się nie rozciągnie...
Jedna czy dwie osoba więcej nie robi wielkiej różnicy, nawet jak mieszkanie ciasne. Przypomnijcie sobie, jak kiedyś się ludzie bawili. Np. wesele w bloku w Alternatywach 4.
Nie o to chodzi. Chodzi o to, że ludzie nie chcą podejmować wysiłku zorganizowania się, dla kogoś, kosztem swojego komfortu.
Przykład. Impreza., powiedzmy chrzciny w lokalu, w którym nie ma kącika z kanapami.
Na liście gości samotna starsza ciotka, która ma problemy z biodrami i kręgosłupem i nie jest w stanie wysiedzieć kilku godzin na krześle. Lokalu nie ma szans zmienić.
Opcje:
-nie zapraszać, bo ona się będzie męczyć
-zaprosić, pogadać z właścicielem lokalu, dzień wcześniej zorganizować szwagra i zapakować na przyczepkę wygodny wielki fotel, zawieźć, wtargać po schodach. Po imprezie z powrotem taszczyć.
Ile osób w dzisiejszych czasach wybierze opcję nr 2?
Poza tymi dwoma rozwiązaniami jest morze innych. Ale przedstawiając tylko takie dwa, bardzo łatwo obronić tezę, że ta młodzież dzisiejsza....
--------
Dokładnie tak.
Do tego początkowi bohaterowie posta są tak nieszczęśliwi że jadą do Tajlandii.
Teraz pastwimy się nad wirtualnym wujkiem.
A jak ktoś kupił auto bez haka, to do spowiedzi.
Komuś przeszkadzają małe dzieci z różnych powodów, robi glupie docinki, nie utrzymuje żadnych relacji a potem siedzi samotnie i ma pretensje do całego świata o wszystko.
A jednak dobry Bóg wyciąga do nas ręce i daje nam kolejną szansę. I kolejną. I kolejną.
Dezorganizacja całej imprezy, dodatkowe utrudniania i koszty.
Musiała być już wcześniej wielokrotnie nieszczęśliwa
Najpierw z PL wyjechała - pewnie to wina rodziców i rodzeństwa
Potem wróciła do PL- pewnie to wina jego rodziny, wina przyjaciół, znajomych, sąsiadów
Teraz znów wyjeżdża- wina rodziny, i wszystkich wokół.
czy może wszyscy ok a ta jedna osoba zła.
tak jest więcej dramatyzmu - ucieczka na koniec świata, całkowite odcięcie, bo mnie nikt nie chce.
Jak ktoś nie ma na coś ochoty, to należy to uszanować a nie przymuszać do czegoś, co byłoby brew jego woli.
Można ciotkę zaprosić, zamiast na imprezę z innymi, na obiad tylko z nami, ale może ona chce się spotkać też i z innymi, i w ogóle poczuć się częścią wspólnoty.
Ta dezorganizacja i utrudnienia nie są takie wielkie, jakie się wydają.