Teraz ja nie rozumiem. Idziesz do lekarza, on cos Ci zaleca, Ty nie rozumiesz dlaczego. Jakiej wiedzy nie miał? Nie rozumiem Twoich zarzutów. Ze cos palnął?
@ a rozumiem że ginekolog nie zna się na fizjoterapii ale dlaczego nie informuje o czymś takim, nie kieruje do odpowiednich osób? Ja o fizjoterapii dowiedziałam się z forum mam teraz wątpliwości czy lekarz w ogóle wie o istnieniu
Rehabilitacji blizn po cc
No o to mi chodzi @monia3 ze lekarz to nie jest fizjoterapeuta ani nawet zarządca zdrowia. On umie radzić sobie z konkretnymi schorzeniami. Wolałabym, żeby po prostu kobiecie po cc przyslugiwala jakas rehabilitacja blizny albo chociaż spotkanie z fizjo. Ale to jest science fiction, skoro nawet ciazy polozna na nfz prowadzic nie moze. Lekarz w Pl jest jak bóg wszechmogący (celowo malymi), wszyscy się go pytają, co maja jeść, czy przeżyją, czy karmienie piersią jest zdrowe itd. Znojami pi studiach mówią mi, ze najbardziej ich wkurza, jak rodzina i znajomi oczekują, ze będą wiedzieć wszystko na temat wszystkiego mającego jakikolwiek związek ze zdrowiem.
@Elunia alergia i dieta łączą się, to pewne. Ale dietetyka to osobne studia. Taki człowiek z alergia ma często jakies inne dodatkowe zmienne, nadciśnienie, cukrzycę, choroby autoimmunologiczne itd... Alvo np. fajnie byloby gotowac dla calej rodziny, a alergii kilka. Niech mu ulozy dietę ktos, kto faktycznie na tym się zna, podpowie przepisy itd. Czy potrzebny tu lekarz?
@malagala - to ja problem widzę inaczej: Ja nie oczekuję od lekarza, że będzie się znał na wszystkim (choć np. pediatra, to o karmieniu piersią i diecie odpowiedniej dla niemowląt i dzieci powinien cokolwiek wiedzieć), ale niech się nie wyrywa z zaleceniami dotyczącymi zagadnień, o których nie ma pojęcia. Niech ma świadomość, że istnieją fachowcy, których zakres kompetencji uzupełnia kompetencje lekarza i niech do tych specjalistów kieruje. Szczególnie, jak się na czymś nie zna. Ja mam takie doświadczenie, ze współczesny lekarz, w ramach chronienia swojego tyłka, przepisując jakikolwiek lek (poza paracetamolem i augmentinem) kobiecie karmiącej , każe odstawić dziecko. Tak na wszelki wypadek. I nie mówi: "Nie znam się na karmieniu, proszę się skonsultować z doradcą laktacyjnym." Mówi: "Proszę odstawić dziecko". Przykład ginekologa, co na rozstęp mm. prostych brzucha zaleca ciasny gorset też świetnie się w to wpisuje - toż @tymka go o radę nie pytała, nie oczekiwała, że będzie się na tym znał. Rzadko spotykam lekarzy, którzy z szacunkiem odnoszą się do specjalistów z innych zawodów medycznych. Chirurg często rwie się, żeby ciąć, nawet jak nie bardzo wie, czym jest to, co chce ciąć (mojemu bratu z historią nowotworową chirurg w sprawie podejrzanej "kulki" na powłokach brzusznych wręczył skierowanie i powiedział: "Pan sobie pójdzie na drugie piętro, tam pana przyjmą na oddział, wytniemy to, a potem zobaczymy, co to." Na szczęście brat był mądrzejszy i najpierw poszedł do onkologa.), a pomysł, żeby pacjenta skonsultować z fizjoterapeutą rzadko mu do głowy przychodzi. Większość ginekologów uważa położne za osoby zdatne najwyżej do podawania narzędzi i z pogardą odnosi się do pomysłów, że fizjologiczne ciąże i porody mogłyby poprowadzić położne.
Pracując w służbie zdrowia , niestety, dostrzegam ten sam problem, o którym pisała Katarzyna. Chociaż uczciwie musze przyznać, że wśród pediatrów dokonał się przełom i bardzo chętni kierują maluchy do fizjoterapeutów
@Katarzyna mam wrażenie, ze widzisz to właśnie bardzo podobnie. Mam wątpliwości, czy wprowadzanie np. na studia dodatkowej wiedzy nt. karmienia, żywienia, fiizjoterapii itd. odniesie pożądany skutek. Mysle, ze raczej przeciwny. Lekarz w ogóle będzie omnibusem. A skłonność do radzenia innym jest ogólnoludzka. Wiem, lekarz, radząc w trakcie wizyty, wykorzystuje swój autorytet. Co z tym zrobić? Ja bym odczarowala lekarza i zmniejszyła zakres jego kompetencji, a nie zwiekszala ilość wiedzy, ktora musi stale uzupełniać i nad nią panować. Czyli uszczknela z autorytetu, a nie probowala dociągnąć lekarzy do oczekiwań. Jednostki mogą spełnić pokladane w nich nadzieje, a jednostek jest zdecydowanie za mało, by leczyć wszystkich.
@malagala bez obrazy ale lekarze sami się w takiej pozycji ustawiają wiec nie rozumiem narzekań.... Ja się o zdanie mojego ginekologa nie pytalam - on sam z siebie nawijał, że 4 cc nie bo to trójka to "wystarczająco dużo dzieci"
@monia3 nie ustawialiby się, gdyby nie mieli przyzwolenia, myślę, ze to działa w 2 strony. W ogóle są kwestie prawne, o których pisze @Katarzyna : inna jest odpowiedzialność lekarza, inna dietetyka. Komentarz oczywiście chamski, nie na miejscu. Szczególnie łatwo być lekarzem chamem, bo lekarz jest w posiadaniu informacji nt. Twojej historii leczenia, bada palpacyjnie (no ginekolog to juz w ogóle). Tylko takie podejscie, ze lekarz to się zna na wszystkim, a przynajmniej powinien i w ogóle przyleciał z księżyca, powoduje, ze pacjentka słucha takich bredni i siedzi jak mysz pod miotłą.
Moje drogie, lekarz byłby w stanie znać się w podstawowym zakresie na kp, żywieniu (podstawowym, podkreślę). Tylko naprawdę trzeba by zaorać program i usiąść nad nim kompleksowo. A nie, że na 4-5 przedmiotach mamy o toczniu, a właściwie na żadnym o zapaleniu oskrzeli, bo "tego się nauczycie w POZie", "no przecież to już umiecie!", tudzież inna podobna gatka. Lekarz mógłby wiedzieć, co z grubsza jest w stanie zrobić fizjoterapeuta. Mógłby też podejść holistycznie do pacjenta, tj. na przykład, jak przychodzi pacjent z problemem dot. ścięgna Achillesa, biodra i odc lędźwiowego, mógłby to próbować powiązać ze sobą i z wypadkiem jakiego doznał pół roku temu (bezpośrednim skutkiem wypadku było np. tylko złamanie obojczyka). Ale do tego potrzeba wielu zmian, wberw pozorom. Nie tylko w zakresie studiów, nie tylko w zakresie przesiewu na te studia, ale też potem, w praktycznej służbie zdrowia, w nfz, organizacji szpitali, oddziałów... Serio, najprościej byłoby wszystko zaorać i stworzyć od nowa...
Gdzieś czytałam, że w dawnych Chinach, nadwornemu medykowi płacono tak długo jak jego pacjenci byli zdrowi. Kiedy zaczynali chorować (zwłaszcza przewlekle) przestawano płacić.
Nie wiem czy to prawda ale bardzo mi się takie podejście podoba.
W tym konteście wiedza np. z zakresu dietetyki mocno wskazana.
Ja mam sporo lekarzy w rodzinie i uważam, że zwłaszcza w specjalizacjach takich jak ginekologia, pediatria czy interna koncentracja na wychwytywaniu i (farmakologicznym przede wszystkim) leczeniu patologii, przy jednoczesnym zaniedbywaniu szerokiej wiedzy na temat procesów naturalnych i profilaktyki, jest bardzo szkodliwa.
Inna sprawa, że sporo jest mamuś, które przychodzą do lekarza z przeziębionym dzieckiem i oczekują farmaceutyku, bo przecież lekarz jest od przepisywania lekarstw. Gdyby zamiast recepty dostały zalecenia lekkostrawnej diety, nawilżania powietrza w sypialni i podawania dziecku naturalnych probiotyków w postaci np. Kiszonek, natychmiast wszczęłyby grubą awanturę....
@Kotek - ten ostatni argument strasznie mnie wkurza. Jak to jest, że jak nie chcę leku, który lekarz przepisuje, to mam uznać, że lekarz mądrzejszy i powinnam robić, co każe (oczekiwanie lekarzy), a jak jakaś mamuśka oczekuje leku, choć nie jest on potrzebny, to lekarz już się nie czuje w obowiązku być od niej mądrzejszy?
Znaczy się, łatwiej się obroni lekarz przepisujący lek niepotrzebnie, niż taki, co się zgodzi, by pacjent leku nie brał? To jak z tymi nieuzasadnionymi cc? Lekarze tną, bo rzekomo kobiety tego oczekują. A jak która oczekuje, że pizwolą rodzić sn po 2cc, to jskoś się takimi oczekiwaniami nie przejmują. Mam poczucie, że z pewnymi oczekiwaniami pacjentów jest lekarzom jakby bardziej po drodze...
@Katarzyna Mnie to zjawisko też wpienia okropnie. Owszem postawa pacjentów nie zwalnia lekarza z odpowiedzialności ale tak jest łatwiej i wygodniej wszystkim. A że jest to zjawisko w wielu wymiarach szkodliwe - o tym nikt nie myśli.
Mnie osobiście bardziej (niż ewentualne uginanie się pod presją roszczeniowego pacjenta) martwi wpajanie lekarzom bezgranicznej wiary w potęgę interwencji farmakologicznych przy jednoczesnym pomijaniu lub traktowaniu po łebkach fizjologii i środków naturalnych.
Z pewnymi oczekiwaniami bardziej po drodze, bo pewne właśnie się wpisują w zasadę OWD. Żądanie sn po cc/2cc się w to nie wpisuje, przecież sn jest mniej przewidywalny, macice pękają, krwotoki się leją, kobiety umierają. Co Ci będę gadać.
Łatwiej udowodnić, że źle, że ktoś NIE zrobił, niż, że źle, że zrobił. Łatwiej podać antybiotyk na wirusówkę, niż nie podać i ryzykować "a nuż się nadkazi", pójdzie posocznica, dziecko umrze.
OWD, mówię Ci.
Jeszcze taką, co marzyła o sn, a ją "na wyrost", zgodnie z OWD, pocięli, zagadają, zmanipulują, "co Pani chce, dziecko zdrowe, Pani zdrowa, tylko się cieszyć, a nie jeszcze mieć jakieś pretensje".
Komentarz
Nie wiem czy to prawda ale bardzo mi się takie podejście podoba.
Ja mam sporo lekarzy w rodzinie i uważam, że zwłaszcza w specjalizacjach takich jak ginekologia, pediatria czy interna koncentracja na wychwytywaniu i (farmakologicznym przede wszystkim) leczeniu patologii, przy jednoczesnym zaniedbywaniu szerokiej wiedzy na temat procesów naturalnych i profilaktyki, jest bardzo szkodliwa.
Mam poczucie, że z pewnymi oczekiwaniami pacjentów jest lekarzom jakby bardziej po drodze...
Mnie to zjawisko też wpienia okropnie. Owszem postawa pacjentów nie zwalnia lekarza z odpowiedzialności ale tak jest łatwiej i wygodniej wszystkim. A że jest to zjawisko w wielu wymiarach szkodliwe - o tym nikt nie myśli.
Mnie osobiście bardziej (niż ewentualne uginanie się pod presją roszczeniowego pacjenta) martwi wpajanie lekarzom bezgranicznej wiary w potęgę interwencji farmakologicznych przy jednoczesnym pomijaniu lub traktowaniu po łebkach fizjologii i środków naturalnych.
Łatwiej udowodnić, że źle, że ktoś NIE zrobił, niż, że źle, że zrobił.
Łatwiej podać antybiotyk na wirusówkę, niż nie podać i ryzykować "a nuż się nadkazi", pójdzie posocznica, dziecko umrze.
OWD, mówię Ci.
Jeszcze taką, co marzyła o sn, a ją "na wyrost", zgodnie z OWD, pocięli, zagadają, zmanipulują, "co Pani chce, dziecko zdrowe, Pani zdrowa, tylko się cieszyć, a nie jeszcze mieć jakieś pretensje".