"Obowiązkiem lekarza jest kalkulować ryzyko i interweniować jeśli w jego ocenie jest to konieczne. Twoje pretensje byłyby uzasadnione, gdyby czekał 12h i 5min. Uwierz mi, z dwojga złego wolisz żeby ryzyko było przeszacowane niż niedoszacowane. Poza tym, wiesz że "KTG było OK". A skąd wiesz, że nie było "jeszcze OK"."
lekarz, w dyskusji internetowej, o podawaniu oksytocyny 3g po pęknięciu pęcherza.
"Ja mogę się wypowiadać tylko na temat co widzę i jak sam pracuję. Ja się stosuję do procedur i stosuję je tylko w razie konieczności (abstrahuję już od tego że im krótszy poród tym większy komfort pacjentki) i trudno żebym odpowiadał tutaj za ewentualne niedopatrzenia moich kolegów."
@monia3 mi jeszcze na sali operacyjnej po 3cc ginekolog powiedział,że nie donoszę następnej ciąży. Blizna nie wytrzyma. Trudno nie brać do serca komentarza kogoś, kto cię kroił przed chwilą. Nie była łatwa ta ciąża, połóg też -ale żyję i mam czwarte dziecko. Dla odmiany operował mnie lekarz prowadzący4 ciążę. Dłuższa rozmowa przed nami,ale zapytany czy jest w środku tragicznie zaprzeczył. Tak jak pisze tymka -owd...
a nie macie wrazenia ze choroby tak sie mutuja wraz z postępem czasu że lekarze nie nadarzaja?
Nie. Raczej mam wrażenie, że to lekarze mutują w kierunku dilerów farmaceutycznych. Jeśli ja chorobę rozpoznaję prawidłowo, a lekarz rodzinny nie, to raczej coś nie halo z lekarzem niż z chorobą.
@Wiol rozumiem Ciebie doskonale - trudno nie przejąc się komentarzem kogoś kto dotychczas prowadził ciąże i robił cc - dziękuje że dzielisz się swoją historią - nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne
Tak sobie czytam i pierwsze co mi się nasuwa to że mam chyba dużo szczęścia do lekarzy (może nie pierwszych z brzegu ale nie jakoś długoposzukiwanych i 10x zmienianych) ginekolog jeden z najbardziej pro-life i pro-wielodzietny w Poznaniu i okolicach -tak że z jego strony niczego dziwnego nie usłyszę, a jak trzeba to odsyła do innych specjalistów, nawet ginekologow specjalizujących się w danym problemie. Neurolog - stwierdziła już przed 4 ciążą że najlepiej z jej strony byłoby leczyć zupełnie inaczej i zakazać kolejnej ciąży, ale skoro pacjentka (czyli ja) myśli o 4 lub następnej ciąży to jej zadaniem jest tak mnie leczyć żeby było zarówno jak się da skutecznie ale też najbardziej bezpiecznie dla dziecka i umożliwiając kp po porodzie -pogratulowała mi i 4. i 5. ciąży -chociaż patrząc na moją najświeższą historię to chyba nawet obiektywnie niestety kolejny poród to trochę narażanie się i dziecka, kolejna -położna środowiskowa -sama ma 4 dzieci i sympatycznie się z nią spotkać i na koniec pediatra- trafiona zupełnie z przypadku przepisujac najstarszego do najbliższej przychodni po przeprowadzce - nie usłyszałam od niej żadnej dziwnej uwagi, bardzo przychylnie i sympatycznie się zachowała przy informacji o każdym kolejnym dziecku (mimo że 4 nie zapisałam do niej na początku bo pojawiła się przychodnia dużo bliżej-tym razem nie zrobię tego błędu ) poza tym mimo że to lekarka już niemłoda to słucha co mam do powiedzenia, nie narzeka że ja jakoś średnio zgłaszam się na jakieś bilanse itp (jak mi pasuje czyli rzadko )
Drugie co mi się nasuwa jak czytam o tym co jest na studiach lekarskich- cóż pracuję w zawodzie wyuczonym teoretycznie (czyli skończyłam studia kierunkowe zgodnie z wykonywanym zawodem) i tak naprawdę ze 2% tego co było na studiach jest teraz przydatne w pracy, a to co faktycznie jest mi potrzebne to musiałam się douczyć sama, zdobyć doświadczenie od mądrzejszych ode mnie, których sama musiałam poszukać -ale mam kontakt z innymi (którzy robią to samo) no i niestety ten kontakt jest zazwyczaj połączony z poprawianiem tego co oni zrobili (niby teoretycznie poprawnie zrobiony projekt ale wykonawcy mi przekazują żebym przerobiła na wersję zdatną do wykonania) No więc jeśli studia tak ogólnie wyglądają to może szkoda dzieci na studia wysyłać, może szybciej i łatwiej tylko przyuczać do zawodu np przez praktykę Taki offtop drobny...
Mi lekarz powiedział, że pierwsze lekkie ćwiczenia można po ok 6 tygodniach - ale to tak jak wspomniałaś chyba naprawdę musi lekarz ocenić jak tam się wszystko goi
Mam taki problem-zszyli mnie kiepsko ale ok, tylko zszyli skórę jak macica była mocno rozciągnięta -ale mięśnie dość szybko się wciągają i skóra zaczyna że tak to opiszę, zwisać na bliznę i czuję wyraźnie że jak leżę i to na plecach to jest ok, ale popołudniu po dniu chociażby siedzenia to zaczyna być znacznie gorzej, boli i to mocno, mimo tego że psikam octeniseptem wydaje mi się że coś zaczęło się tam lekko sączyć w jednym miejscu. -mogę coś zrobić poza leżeniem? (mało wykonalne)
Dzięki @tymka , ale chyba nic na to nie poradzisz, że na forum świetnie się jeździ po lekarzach. Dla porównania dla położnych, kolejnej grupy zawodowej, która gremialnie średnio działa na korzyść swoich podopiecznych jest duża tolerancja, albo ich działania są po prostu pomijane milczeniem. MSPANC Pięknie pisać, że lekarze powinni się znać na wszystkim i mieć morze dobrej woli i czasu na dokształcanie, tylko niestety w naszym systemie jest to całkowicie niewykonalne. 6 lat studiów, na których jest masa teorii przygotowującej nie tyle do leczenia, a do rozwiązywania testów na egzaminach. Potem staż, który jak się ma szczęście trafić na ludzi, którzy czegokolwiek nauczą w praktyce (oczywiście ku chwale ojczyzny, bo nikt im za to dodatkowo nie zapłaci) to super. Potem 4-6 lat specjalizacji, gdzie jest się często wykorzystywanym do bycia sekretarką specjalistów, a jak się ma szczęście i doświadczenie to do robienia darmowych nadgodzin i dyżurów. W międzyczasie trzeba jeździć na kursy po kilkaset km, opłacając sobie z zawrotnej kwoty 2 tys. dojazdy, podręczniki i inne sensowne prywatne kursy, które w odróżnieniu od specjalizacyjnych są coś warte, a kosztują w setkach lub tysiącach zł. Tak żeby uzmysłowić cokolwiek: o karmieniu piersią mieliśmy jedne zajęcia (trzy godzinki), fizjoterapia była tygodniowym blokiem ćwiczeń, jedynym na studiach, którego nie było trzeba odrabiać w razie nieobecności, szczepieniami zajmowaliśmy się tyle o ile, mieliśmy się nauczyć na pamięć programu szczepień ochronnych na dany rok. Nic słownie nic nie mieliśmy o żywieniu, prowadzeniu edukacji zdrowotnej itp. a pierwsze dzieci z zapaleniem oskrzeli i płuc osłuchiwałam na stażu. Za to większość czasu na zajęciach towarzyszyliśmy specjalistom w robieniu wysokospecjalistycznych badań i zabiegów, których większość lekarzy, oprócz specjalistów danej dziedziny nigdy nie wykona. Fajnie nie? Nie tylko pacjencji są sfrustrowani obecną sytuacją... a zbiorowe narzekanie na lekarzy bez próby zrozumienia ich sytuacji sprawia tylko, że odechciewa się jakiegokolwiek wnikania i robienia czegokolwiek poza OWD.
@Agnieszka88 ja myślę, że ta rada to nie po to by dokuczyć tylko by w takiej sytuacji pójść do osoby, która coś więcej wie i pomoże odnośnie takich ćwiczeń- niedawno była tu na forum ciekawa dyskusja o rehabilitacji blizn po cc
@Wela jesli sie cos saczy to obserwuj duzo octaniseptu I wietrzenia szwu, jesli sie nasili to do szpitala gdzie szyli zrobia posiew I ewentualnie antybiotyk. Ja tak mialam, ale u mnie sporo plynu lecialo, byl bezwonny I przezroczysty mimo to okazalo sie ze potrzebny antybiotyk.
Położna będzie we wtorek, to sączenie raczej delikatnie i w 1miejscu więc będę obserwować, najbardziej martwiło mnie to że jest gorzej, ale to pewnie dlatego że więcej się ruszam, mniej leżę, a nadprogramowej skóry coraz więcej, ale na przeciwbolowych byłam 2 doby po wybudzeniu z narkozy a potem już nie więc może nie jest źle tylko w porównaniu mi dokucza bardziej niż po sn i po pierwszym cc
U mnie octenisept srednio pomagał, więc stosowałam na ranę spirytus, nawet specjalnie go nie rozcieńczałam. Wyszłam z założenia że skoro na pępek u dzieci stosuje się spirytus to i mi pomoże. I pomogło bardzo szybko!
Ciekawe, że tu w Irlandii wprowadzili taki system, że przed CC podają antybiotyk, żeby zapobiec infekcjom rany. Czy to nie przesada? W Polsce chyba nie ma tego w zwyczaju. Mi nic nie dawali.
wlasnie jest chyba. mi podali i bylam pewna ze to na gbs.. a o tym akurat zapomnieli.. jakos nie mam szczescia z tym gbs-przy tosi tak przyspieszyli porod ze nie zdazyli drugiej dawki, przy trojsczkach zapomnieli ;-)
Mi podawali antybiotyk po (przed to nic nie zdążyli) ale twierdzili że to na zakrztuszeniowe zapalenie płuc którego nabawiłam się krztusząc podczas intubacji rurą przy usypianiu, bo do tego jakaś niewydolność oddechowa się przyplatala. Ale może ten sam antybiotyk miał jeszcze inne zadanie-działanie
Agnieszka88, po pierwsze poloznym tez sie na forum dostawalo, nie raz i nie dwa. Po drugie - ja naprawde rozumiem ciezka sytuacje lekarzy, ale albo mam im wspolczuc bo zle uczeni, albo wierzyc jak ewangelii. Nie da sie tych dwoch rzeczy naraz. Wierze tylko niektorym i tylko w zakresie, w ktorym sa specjalistami.
Już jestem na samej końcówce ciąży, od niedzieli zacznie się 37 tydzień. Nie mogę się doczekać syneczka ale i nachodzą mnie obawy o samo cięcie, a raczej o funkcjonowanie po cc. Po za tym że czuję się z moją mobilnością jak kaczka potrącona przez samochód to pod względem blizny zero dolegliwości. Po nocach mi się śni że rodzę "potajemnie" w swoim łóżku albo w łazience... Tak bardzo nie chcę cesarki....
Mam już ustalony termin cięcia, mój syneczek ma się pojawić 6 czerwca Termin z owulacji wychodzi mi 8 czerwca. Także tym razem maluch posiedzi prawie do końca, no chyba że zdecyduje się wyjść szybciej.
Komentarz
lekarz, w dyskusji internetowej, o podawaniu oksytocyny 3g po pęknięciu pęcherza.
"Ja mogę się wypowiadać tylko na temat co widzę i jak sam pracuję. Ja się stosuję do procedur i stosuję je tylko w razie konieczności (abstrahuję już od tego że im krótszy poród tym większy komfort pacjentki) i trudno żebym odpowiadał tutaj za ewentualne niedopatrzenia moich kolegów."
Jeśli ja chorobę rozpoznaję prawidłowo, a lekarz rodzinny nie, to raczej coś nie halo z lekarzem niż z chorobą.
Drugie co mi się nasuwa jak czytam o tym co jest na studiach lekarskich- cóż pracuję w zawodzie wyuczonym teoretycznie (czyli skończyłam studia kierunkowe zgodnie z wykonywanym zawodem) i tak naprawdę ze 2% tego co było na studiach jest teraz przydatne w pracy, a to co faktycznie jest mi potrzebne to musiałam się douczyć sama, zdobyć doświadczenie od mądrzejszych ode mnie, których sama musiałam poszukać -ale mam kontakt z innymi (którzy robią to samo) no i niestety ten kontakt jest zazwyczaj połączony z poprawianiem tego co oni zrobili (niby teoretycznie poprawnie zrobiony projekt ale wykonawcy mi przekazują żebym przerobiła na wersję zdatną do wykonania)
No więc jeśli studia tak ogólnie wyglądają to może szkoda dzieci na studia wysyłać, może szybciej i łatwiej tylko przyuczać do zawodu np przez praktykę
Taki offtop drobny...
Pięknie pisać, że lekarze powinni się znać na wszystkim i mieć morze dobrej woli i czasu na dokształcanie, tylko niestety w naszym systemie jest to całkowicie niewykonalne. 6 lat studiów, na których jest masa teorii przygotowującej nie tyle do leczenia, a do rozwiązywania testów na egzaminach. Potem staż, który jak się ma szczęście trafić na ludzi, którzy czegokolwiek nauczą w praktyce (oczywiście ku chwale ojczyzny, bo nikt im za to dodatkowo nie zapłaci) to super. Potem 4-6 lat specjalizacji, gdzie jest się często wykorzystywanym do bycia sekretarką specjalistów, a jak się ma szczęście i doświadczenie to do robienia darmowych nadgodzin i dyżurów. W międzyczasie trzeba jeździć na kursy po kilkaset km, opłacając sobie z zawrotnej kwoty 2 tys. dojazdy, podręczniki i inne sensowne prywatne kursy, które w odróżnieniu od specjalizacyjnych są coś warte, a kosztują w setkach lub tysiącach zł.
Tak żeby uzmysłowić cokolwiek: o karmieniu piersią mieliśmy jedne zajęcia (trzy godzinki), fizjoterapia była tygodniowym blokiem ćwiczeń, jedynym na studiach, którego nie było trzeba odrabiać w razie nieobecności, szczepieniami zajmowaliśmy się tyle o ile, mieliśmy się nauczyć na pamięć programu szczepień ochronnych na dany rok. Nic słownie nic nie mieliśmy o żywieniu, prowadzeniu edukacji zdrowotnej itp. a pierwsze dzieci z zapaleniem oskrzeli i płuc osłuchiwałam na stażu. Za to większość czasu na zajęciach towarzyszyliśmy specjalistom w robieniu wysokospecjalistycznych badań i zabiegów, których większość lekarzy, oprócz specjalistów danej dziedziny nigdy nie wykona. Fajnie nie?
Nie tylko pacjencji są sfrustrowani obecną sytuacją... a zbiorowe narzekanie na lekarzy bez próby zrozumienia ich sytuacji sprawia tylko, że odechciewa się jakiegokolwiek wnikania i robienia czegokolwiek poza OWD.
Termin z owulacji wychodzi mi 8 czerwca. Także tym razem maluch posiedzi prawie do końca, no chyba że zdecyduje się wyjść szybciej.