I zgadzam sie i z Malia i z Lila. Dieta "na wszelki wypadek", zwlaszcza drastyczna, to glupota i zniecheci.
Nalezy jesc zdrowo i roznorodnie i obserwowac dziecko, jak mu zle, to szukac winowajcy.
Ja od samego poczatku (i to jeszcze w szpitalu mi podali!!!): krewetki, orzechy i po prostu wszystko OK. Dziecko nigdy kolek nie mialo. Natomiast jak miala 1,5 m-ca zaczela ulewac na potege, wymiotowac i plakac podczas jedzenia, plus strzeliste kupy i ewidentny bol brzuszka, prezenie. Cos ewidentnie nie gralo. Ale zamiast zaczynac na slepo jakas diete, poczytalam sobie o jej objawach i najprawdopodobniejszych przyczynach. Pierwsze podejrzenie padlo na bialko krowie. Odstawilam caly nabial. Bolalo, zwlaszcza na poczatku. Potem nauczylam sie znajdowac sobie substytuty (owcze mleko, owcze i kozie sery itp.).
Bylam na diecie bez nabialu krowiego dlugo(karmilam 2 lata i 3 miesiace, niedawno sie panna sama odstawila), i nie zawsze bylo latwo (lody latem!!!!!), ale traktowalam to naturalnie, i jako okazje do hartu ducha
Z drugim dzieckiem, jako ze juz wiem ze w rodzinie meza alergia/nietolerancja bialka krowiego jest czesta i ze moje dzieci moga to dziedziczyc, od razu odstawie krowi nabial na pare miesiecy, zeby nie draznic przewodu pkarmowego malucha, a potem bede ostroznie sprawdzac co juz moge a czego jeszcze nie. Natomiast cala reszte mam zamiar jesc do woli No chyba ze pojawia sie niepokojace objawy, wtedy bedziemy szukac przyczyn i w razie czego dieta, no trudno. ale na pewno nie "na wszelki wypadek" :bigsmile:
[cite] Lila:
I może problem niekarmiących mam polega na tym, że młode mamy słuchają zewsząd, jakie to wygodne
Dużo w tym prawdy! Dla nie karmienie było trudem, na który zupełnie nie byłam przygotowana. Wiele się nasłuchałam o tym, jakie to zdrowe, wygodne i piękne, a potem przyszły schody... Nie było to miłe zaskoczenie i zdecydowanie wolałabym wcześniej dowiedzieć się o tych ciemnych stronach...
Ech, tak mi się przypomniało, jak w angielskim szpitalu jeździła pani z wózkiem i rozdawała chętnym kawę, czarną herbatę i gorącą czekoladę. Zaczynała o siódmej rano i tak kursowała co dwie godziny. W Polsce by ją po schodach spuścili, że truciznę karmiącym rozwozi. I jeszcze wody z lodem dawali ile chcieć, i jedzenie wybierało się z menu. Fajnie było :bigsmile:
Ja podobnie bardzo jak Pustynna. Jadłam jak leci, póki Frankowi nie wylazła alergia na białko krowie i soję. Wtedy zaczęłam jeść jak leci, tylko bez powyższych składników, co pozwoliło mi błyskawicznie wrócić do figury, bo prawie wszystkie słodycze mają soję w składzie, różne ciasta u cioci na imieninach też odpadały. Ale kapustę, fasolę czy inne jadłam bez ograniczeń, Frankowi różnicy nie robiło. Z Łuśką trochę się czaiłam z mlekiem na początku, potem się okazało, ze toleruje bez problemu. No i chudłam znacznie dłużej , i jadłam absolutnie wszystko tak jak zwykle. Zobaczymy, jak będzie tym razem. Może sobie wmówię, że Jędrek ma alergię, przez pierwsze pół roku, i będę tych cholernych słodyczy pełnych mleka i soi unikać :cool:
Ja faktycznie nic z tego nie rozumiem. Dla mnie karmienie butelką, to:
-ciągłe wyparzanie, mycie itd
-wstawanie w nocy i robienie cyrku jak powyżej
-wychodzenie z domu z całą tą aparaturą (w związku z tym i dłuższe "zbieranie się")
-pamiętanie żeby kupić te cudowne mieszanki (o finansowej stronei nie wspomnę)
No i gdzie tu wygoda? A może się nie znam, bo nigdy butelką nie karmiłam.
A karmienie piersią:
-w nocy nigdzie nie musisz wstawać. Często nawet nie wiesz że nakarmiłaś
-brak tei całej aparatury i konieczności jej obsługiwania
Ja początek karmienia miałam koszmarny - tzn. jakieś 5 miesięcy, ale nie dlatego że ktoś wylansował, że będzie łatwo, a było ciężko. Wszystko zawdzięczam pediatrze i rodzinie.
Mała nie przybierała na wadze, a ja byłam poddawana presji dokarmiania i jeszcze teksty "nie masz pokarmu". Więc o trudnościach trochę wiem, ale i tak uważam że karmienie piersią to duża wygoda.
W DE w szpitalu tez normalne posilki, normalne sniadania - z kawa, owocami, sokiem pomaranczowym, nutella itd. Za to jedno jestem wdzieczna, potem nikt mnie nie wkrecil w dietowanie, bo karmie. Zreszta dobrze weryfikuje wszelkie teorie dietowe popatrzenie po przekroju rodzacych i dojscie do odkrywczego wniosku, ze dzieci tych wszystkich Turczynek, Hindusek, Pakistanek, Chinek itd. maja sie dobrze. A one jedza po swojemu:cool:.
Tak wiec po porodzie poszlismy do Taja i generalnie pod katem diety luz. Przeboje karmieniowe mialam na innym tle. I mam tez porownanie piers i butelka, bo pierwsza corka zostala brutalnie odstawiona w wieku mniej wiecej 3 miesiecy (ja w momencie odstawiania mialam goraczke do konca skali w termometrze, rwal mi sie film i jedyny raz w zyciu chcialam umrzec - ciezkie zapalenie piersi), a mlody byl karmiony, az sam wzgardzil. I mimo roznych przejsc, jednak jestem bardzo za karmieniem. Ale to jakis off top nam sie robi, to cesarzowy, a nie cycowy wywlatek
Przyznam się że zazdroszczę kobietom po porodzie SN, no zazdroszczę i już nawet nie wiedzą jak dobrze mają szczególnie jeśli dzieje się to tak jak u Agusi czy AB. Leżałam z dziewczyną (na porodówce) która swoje pierwsze dziecko urodziła w niecałe 4 godz. a byłoby szybciej tylko główka o coś haczyła (kość któraś) jej mama pierwszy poród miała bodaj dwugodzinny drugi może 5 minutowy ale bywają i trudniejsze mimo wszystko głupio tak mieć dziecko i nie móc nawet powiedzieć że się urodziło. Zmykam i nie smęcę więcej.
[cite] Malia:[/cite]Ja faktycznie nic z tego nie rozumiem. Dla mnie karmienie butelką, to:
-ciągłe wyparzanie, mycie itd
-wstawanie w nocy i robienie cyrku jak powyżej
-wychodzenie z domu z całą tą aparaturą (w związku z tym i dłuższe "zbieranie się")
-pamiętanie żeby kupić te cudowne mieszanki (o finansowej stronei nie wspomnę)
No i gdzie tu wygoda? A może się nie znam, bo nigdy butelką nie karmiłam.
A karmienie piersią:
-w nocy nigdzie nie musisz wstawać. Często nawet nie wiesz że nakarmiłaś
-brak tei całej aparatury i konieczności jej obsługiwania
Ja początek karmienia miałam koszmarny - tzn. jakieś 5 miesięcy, ale nie dlatego że ktoś wylansował, że będzie łatwo, a było ciężko. Wszystko zawdzięczam pediatrze i rodzinie.
Mała nie przybierała na wadze, a ja byłam poddawana presji dokarmiania i jeszcze teksty "nie masz pokarmu". Więc o trudnościach trochę wiem, ale i tak uważam że karmienie piersią to duża wygoda.
Nie rozumiem tej przekory personelu na oddziałach. Matkom, które faktycznie nie mają mleka ( w dodatku przeciwwskazania do łykania tabletek mlekopędnych) i do karmienia się nie nadają , nawet nie mają takiego poczucia , że tak strasznie by chciały to się uprzykrza życie i zabiera smoczki, nastawia przeciwko nim cały personel oraz koleżanki z sali, straszy opieką społeczną itp, wmawia im się złą wolę i , że są beznadziejnymi matkami itp itd. Za to tym , które chcą karmić zalewają się mlekiem podtyka butelki i wmawia, że dziecko niedożywione, straszy nieprzybieraniem na wadze? Rozumiecie coś z tego ? Bo ja nie.
Chyba, że to działanie jedno i drugie ma na celu zniechęcenie kobiet do rodzenia kolejnych dzieci ?
Ja karmiłam synka butelką po przegranej walce o kp, córeczkę, dzięki Bogu, karmię piersią- i powiem krótko: karmienie piersią jest o niebo wygodniejsze...
Okres mi się spóźnia juz trzeci dzień, cholera mnie bierze z byle powodu, mdli mnie od rana kolejny dzień.... Kanapki mi staja dębem na języku....
Chyba pójde na BetaHCG.....:eo:
Już myślałam, że tylko ja i Pustynny się tu cieszymy ..... jak miło.... :ah:
Kupiłam test, zrobię rano :tooth: bo jak teraz mi nie wyjdzie to i tak nie uwierze
To nie ja jestem szybka, hehe, to Panu Bogu sie spieszy :tooth:
Jakbym wyczuła ze musze sie spieszyc z remontem nóżek :crazy:
u mnie przy czwartym dzieciątku też była najpierw mgiełka
A ponieważ kupiłam na allegro kilka testów po 1 zł to robiłam je codziennie
i ta mgiełka stopniowo ciemniała, ciemniała.....
aż w końcu z mgiełki zrobiła się gruba krecha :bigsmile:
Komentarz
I zgadzam sie i z Malia i z Lila. Dieta "na wszelki wypadek", zwlaszcza drastyczna, to glupota i zniecheci.
Nalezy jesc zdrowo i roznorodnie i obserwowac dziecko, jak mu zle, to szukac winowajcy.
Ja od samego poczatku (i to jeszcze w szpitalu mi podali!!!): krewetki, orzechy i po prostu wszystko OK. Dziecko nigdy kolek nie mialo. Natomiast jak miala 1,5 m-ca zaczela ulewac na potege, wymiotowac i plakac podczas jedzenia, plus strzeliste kupy i ewidentny bol brzuszka, prezenie. Cos ewidentnie nie gralo. Ale zamiast zaczynac na slepo jakas diete, poczytalam sobie o jej objawach i najprawdopodobniejszych przyczynach. Pierwsze podejrzenie padlo na bialko krowie. Odstawilam caly nabial. Bolalo, zwlaszcza na poczatku. Potem nauczylam sie znajdowac sobie substytuty (owcze mleko, owcze i kozie sery itp.).
Bylam na diecie bez nabialu krowiego dlugo(karmilam 2 lata i 3 miesiace, niedawno sie panna sama odstawila), i nie zawsze bylo latwo (lody latem!!!!!), ale traktowalam to naturalnie, i jako okazje do hartu ducha
Z drugim dzieckiem, jako ze juz wiem ze w rodzinie meza alergia/nietolerancja bialka krowiego jest czesta i ze moje dzieci moga to dziedziczyc, od razu odstawie krowi nabial na pare miesiecy, zeby nie draznic przewodu pkarmowego malucha, a potem bede ostroznie sprawdzac co juz moge a czego jeszcze nie. Natomiast cala reszte mam zamiar jesc do woli
Dużo w tym prawdy! Dla nie karmienie było trudem, na który zupełnie nie byłam przygotowana. Wiele się nasłuchałam o tym, jakie to zdrowe, wygodne i piękne, a potem przyszły schody... Nie było to miłe zaskoczenie i zdecydowanie wolałabym wcześniej dowiedzieć się o tych ciemnych stronach...
I jeszcze wody z lodem dawali ile chcieć, i jedzenie wybierało się z menu. Fajnie było :bigsmile:
Ja podobnie bardzo jak Pustynna. Jadłam jak leci, póki Frankowi nie wylazła alergia na białko krowie i soję. Wtedy zaczęłam jeść jak leci, tylko bez powyższych składników, co pozwoliło mi błyskawicznie wrócić do figury, bo prawie wszystkie słodycze mają soję w składzie, różne ciasta u cioci na imieninach też odpadały. Ale kapustę, fasolę czy inne jadłam bez ograniczeń, Frankowi różnicy nie robiło.
Z Łuśką trochę się czaiłam z mlekiem na początku, potem się okazało, ze toleruje bez problemu. No i chudłam znacznie dłużej , i jadłam absolutnie wszystko tak jak zwykle.
Zobaczymy, jak będzie tym razem. Może sobie wmówię, że Jędrek ma alergię, przez pierwsze pół roku, i będę tych cholernych słodyczy pełnych mleka i soi unikać :cool:
-ciągłe wyparzanie, mycie itd
-wstawanie w nocy i robienie cyrku jak powyżej
-wychodzenie z domu z całą tą aparaturą (w związku z tym i dłuższe "zbieranie się")
-pamiętanie żeby kupić te cudowne mieszanki (o finansowej stronei nie wspomnę)
No i gdzie tu wygoda? A może się nie znam, bo nigdy butelką nie karmiłam.
A karmienie piersią:
-w nocy nigdzie nie musisz wstawać. Często nawet nie wiesz że nakarmiłaś
-brak tei całej aparatury i konieczności jej obsługiwania
Ja początek karmienia miałam koszmarny - tzn. jakieś 5 miesięcy, ale nie dlatego że ktoś wylansował, że będzie łatwo, a było ciężko. Wszystko zawdzięczam pediatrze i rodzinie.
Mała nie przybierała na wadze, a ja byłam poddawana presji dokarmiania i jeszcze teksty "nie masz pokarmu". Więc o trudnościach trochę wiem, ale i tak uważam że karmienie piersią to duża wygoda.
Tak wiec po porodzie poszlismy do Taja i generalnie pod katem diety luz. Przeboje karmieniowe mialam na innym tle. I mam tez porownanie piers i butelka, bo pierwsza corka zostala brutalnie odstawiona w wieku mniej wiecej 3 miesiecy (ja w momencie odstawiania mialam goraczke do konca skali w termometrze, rwal mi sie film i jedyny raz w zyciu chcialam umrzec - ciezkie zapalenie piersi), a mlody byl karmiony, az sam wzgardzil. I mimo roznych przejsc, jednak jestem bardzo za karmieniem. Ale to jakis off top nam sie robi, to cesarzowy, a nie cycowy wywlatek
Chyba, że to działanie jedno i drugie ma na celu zniechęcenie kobiet do rodzenia kolejnych dzieci ?
Ja to wiszenie na cycu milo wspominam, mialam wymowke zeby sobie poczytac do woli
Okres mi się spóźnia juz trzeci dzień, cholera mnie bierze z byle powodu, mdli mnie od rana kolejny dzień.... Kanapki mi staja dębem na języku....
Chyba pójde na BetaHCG.....:eo:
Okres spóźniał mi się tyle dni tylko sześć razy... i zawsze to była ciąża :ap:
(hehehe wredna jestem bo sama zawsze zwlekam ze zrobieniem testu i jak go w koncu robie tu juz taka czysta formalnosc jest)
Nika6-daj znać
Kupiłam test, zrobię rano :tooth: bo jak teraz mi nie wyjdzie to i tak nie uwierze
To nie ja jestem szybka, hehe, to Panu Bogu sie spieszy :tooth:
Jakbym wyczuła ze musze sie spieszyc z remontem nóżek :crazy:
Jakoś się nie chce pojawic druga kreska..... Jakaś mgiełka tylko
W każdym razie dziękuję za towarzystwo w uciesze, krótkiej...
Chyba starość niechybnie się zbliża. Albo to przez ten Klacid.
Okresu nadal nie ma... Moze powtorze test za kilka dni
W każdym razie spróbuje sie już nie chwalić przez zrobieniem testu
A ponieważ kupiłam na allegro kilka testów po 1 zł to robiłam je codziennie
i ta mgiełka stopniowo ciemniała, ciemniała.....
aż w końcu z mgiełki zrobiła się gruba krecha :bigsmile:
Będzie tak, jak chce Bóg
Jaki mają temin ważności?
http://allegro.pl/testy-ciazowe-test-ciazowy-skutecznosc-99-5-gratis-i1608944184.html
http://allegro.pl/listing.php/search?change_view=1&string=test+ciążowy&search_type=1&shop=0&exclude=&location_radio=1&selected_country=1&distance=1&postcode=&state=0&city=&price_from=&price_to=5&category=0&order=t&view=gtext&buy=0&listing_sel=2&listing_interval=7