[cite] Arletta:[/cite]Aga,
Dzieci są niezłymi obserwatorami,sama to pewnie przyznasz. Moje dziecko jako jedyne nie potrafiło sobie poradzić w zerówce z czytaniem.Może od kogoś usłyszało, że jest głupie, ale za każdym razem potem mówiło, że już nie nauczy się czytać.Może wina pani? Nie czas tego oceniać. Na problem z czytaniem składa się wiele czynników(w tym zdrowotnych), o których nie bedę pisała. Fakt jest taki, że chłopiec nie wierzy w siebie już teraz; zarzuca sobie,że nie potrafi czytać, gdyż jest głupi.
@Arletta
Zauważyłam, że chłopcy są wrażliwsi od dziewcząt, a do tego jeszcze wolniej się rozwijają w początkowym okresie. Dlatego moim marzeniem byłyby szkoły niekoedukacyjne, wtedy chłopcy dostawaliby mniej złośliwych uwag od rówieśniczek. Chłopcy są chyba też mniej złośliwi. Takie złośliwe uwagi mogą zniechęcić zwłaszcza chłopców.
W innym wątku pisałam, że jedna z moich córek czytała najgorzej w klasie. Pamietam jak w zerówce przez miesiąc nie mogła zapamietac litery "O", byłam prawie załamana. Przytoczę jeden z moich wpisów, to juz było w I klasie: U mnie pani w szkole (nauczanie początkowe) sprawdzała szybkość czytania - ilość słów na minutę. Cały czas ćwiczyłyśmy i córka czytała coraz lepiej, jednak z testów na szybkość czytania stale dostawała jedynki, bo za każdym razem próg wymaganej ilości przeczytanych słów na minutę był coraz większy - co jest logiczne, ale ona pomimo ciągłej pracy i postępów wciąż dostawała jedynki:tooth:. Jakoś to wytrzymałyśmy.:tooth:
Grunt to się nie zrażać. Później córka w 6.klasie dostała 37 punktów na 40 z testu, a w gimnazjum 43 na 50 z części humanistycznej.
Teraz czekamy na wyniki z matury.
To jest z wątku o dysleksji, na szczęście nie jest długi.
Dopiszę: wyniki z matury z jęz. polskiego ma 63%, nie jest to rewelacja, ale przynajmniej umie dobrze czytać i pisać. Dużo pracowała nad tym. Dla poprawy jej wizerunku dodam, że matematyki uzyskała 92%.
Arletto, zbadaj czy czasem syn nie wymiguje się podając taki powód niechęci do czytania. Przecież czytanie wymaga wysiłku!
na mój gust są z tego same korzyści - więcej czasu dla siebie i rodziny, zamiast być z telewizją jest się z rodziną, a jak mają siebie dość, to mogą poczytać albo pograć na komputerze ( ograniczam(granie) do 3,5 h tygodniowo).
kiedyś wszyscy naokoło mówili, że dzieci będą przez to prześladowane w szkole, ale okazało się to nieprawdą
Dzięki.Nie jestem zwolenniczką kar i nagród sztucznie tworzonych, Wolę kary i nagrody, które są raczej konsekwencją. Niestety jak widzę to mobilizuje moje dziecko do wysiłku uczenia się czytania tzn.w ogóle do podjęcia jakiegokolwiek wysiłku. Wszystko w ramach rozsądku. Póki co działa...Jakaś zachęta a nie tylko zabaweczki. Piszę z odrobiną niezadowolenia, bo niektóre zachowania naprawdę dają mi sporo do zastanowienia.
Piszę z odrobiną niezadowolenia, bo niektóre zachowania naprawdę dają mi sporo do zastanowienia.
To może różnica temperamentów między Tobą, a synkiem - może dawać do zastanowienia
Pamiętam jak przy pierwszej córce wiele rzeczy mnie dziwiło i denerwowało. Jak się później douczyłam i dowiedziałam, to ona ma inny temperament niż ja. Ona jest sangwinikiem (wesołkowatość, ruchliwość, towarzyskość:tooth:) , a ja - melancholikiem. Na szczęście teraz dobrze się rozumiemy.
O temperamentach dobrze pisze o. Jacek Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza. Sposób wychowania trzeba dostosować do temperamentu dziecka, tzn. trzeba go brać pod uwagę i temperować, temperować...:bigsmile:
Dzięki, temperamenty myślę, że mamy podobne, raczej winą obarczyłabym siebie.Czasami zapominam jak to było się dzieckiem...a łatwym nie byłam, co wynikaz opowieści mojej mamy
Do 10r.z dziecko zlapie jeszcze bezblednie obcy akcent,potem jedynie wyjatki go zlapia.Chyba nie ma gotowej recepty na to kiedy dokladnie i w jaki sposob.Znam wiele roznych historii.
[cite] Werka:[/cite]Akurat naukę jezyków obcych warto zacząć jak najwcześniej, dziecko ma wtedy szansę złapać akcent, u starszych o wiele z tym trudniej.
Znam dorosłych, którzy akcent łapią perfekcyjnie - ale to są ludzie b. muzykalni.
Skoro małe dziecko ma predyspozycje do nauki języków to może warto nauczyć go perfekcyjnie języka ojczystego a z obcym trochę poczekać. Zależy to chyba trochę od koncepcji wychowawczej jaką przyjmujemy - czy chcemy wychować dobrego Polaka Polkę (niemodne) czy wdrożyć je najwcześniej do "wyścigu szczurów" i uczyć tzw. "radzenia sobie w życiu".
Wczoraj słuchałam w radiu mądrego wykładu profesora UR na temat znaczenia języka ojczystego i to utwierdza mnie w przekonaniu, ze naukę j. obcych należałoby dzieciom mądrze i w odpowiednich proporcjach dawkować.
Jeszcze jedno a propos szkoły - koleżanka polonistka mówiła jak kolega nauczyciel matematyki mówił jej, że ważne aby dzieci nauczyły się sprawdzać ile im na koncie w banku przyrosło.... pozostawiam bez komentarza.
Liliana: ja za tragedię uważam, że przyznanie się do nieprzeczytania "hamleta" to wielki błąd, a nieznajomość prawa Pitagorasa to powód do chwalenia się.
[cite] Werka:[/cite]Akurat naukę jezyków obcych warto zacząć jak najwcześniej, dziecko ma wtedy szansę złapać akcent, u starszych o wiele z tym trudniej.
To ucz dzieci matematyki - ona jest językiem uniwersalnym. Ponadto nauczasz logicznego myślenia.
Nie lekceważąc nauk ścisłych, uważam, że ważnym zadaniem szkoły powinno być uczenie wrażliwości w oparciu o mądrą lekturę (wybór z klasyki). Z tego co wiem teraz duży nacisk kładzie się na literaturę fantasy, co w nadmiarze może prowadzić do procesu odwrotnego.
Z naszą 3,4,5 letnią Marysią mąż czytał Plastusiowy Pamiętnik, Dzieci z Bullerbyn, Kubusia Puchatka, Rogasia z Doliny Roztoki, baśnie braci Grimm itp. to mądre i ładne lektury dla dzieci a obawiam się, że we współczesnej szkole powoli się o nich zapomina.
Jeszcze jedno a propos szkoły - koleżanka polonistka mówiła jak kolega nauczyciel matematyki mówił jej, że ważne aby dzieci nauczyły się sprawdzać ile im na koncie w banku przyrosło.... pozostawiam bez komentarza.
no, to co się przydaje na co dzień, to sprawne liczenie i procenty,
więc taka powinna być podstawa nauczania matematyki
akurat baśnie braci Grimm nie są dobrym przykładem, jak dla mnie za dużo przemocy, (sama dopiero w IV klasie przeczytałam), czytałam im tylko wybrane bajki, tak samo baśnie polskie - stare wydanie jeszcze z mojego dzieciństwa. zaczęłam czytać o jakimś diable, mękach piekielnych, smażeniu itp. i mój Patryk nie chciał słuchać
No to wiadomo, pilnować dziecka cały czas, żeby nie poniosło strat.
Istotne jest też ignorowanie głupich pomysłów new age typu kinezjiologia edukacyjna,
gdzie jednym z ćwiczeń jest wpatrywanie się w czarną kropkę o średnicy 1,5cm przez 3 minuty - niby dla odprężenia! Całkowity bezsens. Dziecko mi przyniosło ze szkoły taki zeszyt ćwiczeń:devil:
finansowany prze UE:devil:
Jak w ogóle nauczyciele mogą coś tak idiotycznego akceptować!?
Żeby dziecko mogło dobrze załapać akcent, musi mieć dobrego nauczyciela, a z tym może być problem. I zgadzam się, ze muzycy szybciej i lepiej uczą sie języków obcych. Bliska koleżanka wyszła zaa mąż za Chorwata - studenta Akademii Muzycznej, świetnie i szybko nauczył się polskiego. Więc lepiej dać szansę nauki muzyki.:wink:
Wrócę jednak do baśni braci Grimm, bo to ciekawy przypadek : większa część wydań nawet współczesnych opiera się na ocenzurowanym za PRL-u tłumaczeniu (?), usunięto wtedy wszelkie odniesienia i motywy religijne (matka chrzestna, modlitwa itp.), które jak się okazuje u braci Grimm dość licznie występują. Polecam wydanie dwutomowe w przekł. E Bielickiej i M. Tarnowskiego, W-wa 1989 lub 1982, niestety chyba trudno do nich dotrzeć. Nie wszystkie baśnie nadają się do czytania dzieciom zwłaszcza małym (z tym się zgadzam), najlepiej samemu wcześniej sprawdzić. Dorośli natomiast dobrze byłoby żeby poczytali.
Jakoś szczególnie bym nie przygotowywała,
dla mnie ważne było z jakimi dziećmi spotka się w klasie, może warto zaprosić kilku kolegów z przyszłej klasy a przy okazji rodziców do siebie, dziecko pozna ich my również nowa sytuacja zostanie częściowo oswojona
Co do nauki języka obcego z doświadczenia widzę, że w przypadku młodszych dzieci polega głównie na osłuchaniu, jeśli dziecko chce a rodzicowi nie sprawia to różnicy finansowej to czemu nie ale ten sam efekt osiągamy włączając im bajkę w języku obcym w telewizji (15-30min ), oczywiście sami musimy ten język znac na tyle, żeby wyjaśnić znaczenie pytanych zwrotów.
(Byłam zaskoczona jak długie frazy potrafił wyłapać po kilkakrotnym usłyszeniu mój syn,)
A angielski od I. klasy to dla mnie pomyłka, dziecko które nie umie jeszcze pisać w ojczystym języku musi już osiągać ta sprawność w j. obcym, troche tego za dużo.
Sprawności na które ma cały rok w I. II. i III. klasie opanuje w czwartej w kilka miesięcy, szkoda tracić czas
[cite] ana:[/cite]
A angielski od I. klasy to dla mnie pomyłka, dziecko które nie umie jeszcze pisać w ojczystym języku musi już osiągać ta sprawność w j. obcym, troche tego za dużo.
Sprawności na które ma cały rok w I. II. i III. klasie opanuje w czwartej w kilka miesięcy, szkoda tracić czas
To jeszcze dodam, ze warto zorientowac sie, kto bedzie w klasie dziecka, ale nie w tym sensie, zeby zapraszac (tez mozna), ale zeby ewentualnei wplynac na liste, czyli ze z tym i tym kolega moze niekoniecznie powinni byc w tej samej klasie, a z inym tak. Moj syn ogólnie lubi sie z innymi dziecmi, i ze wszystkich, które ida do jego szkoly sie cieszy, ale mial tez i wrogów, wiec nie chce, zeby przez nastepne lata tłukl sie z tym samym kolega. Ani jemu, ani koledze to w szkole nie pomoze.
[cite] Ula:[/cite]To jeszcze dodam, ze warto zorientowac sie, kto bedzie w klasie dziecka, ale nie w tym sensie, zeby zapraszac (tez mozna), ale zeby ewentualnei wplynac na liste, czyli ze z tym i tym kolega moze niekoniecznie powinni byc w tej samej klasie, a z inym tak. Moj syn ogólnie lubi sie z innymi dziecmi, i ze wszystkich, które ida do jego szkoly sie cieszy, ale mial tez i wrogów, wiec nie chce, zeby przez nastepne lata tłukl sie z tym samym kolega. Ani jemu, ani koledze to w szkole nie pomoze.
Komentarz
Zauważyłam, że chłopcy są wrażliwsi od dziewcząt, a do tego jeszcze wolniej się rozwijają w początkowym okresie. Dlatego moim marzeniem byłyby szkoły niekoedukacyjne, wtedy chłopcy dostawaliby mniej złośliwych uwag od rówieśniczek. Chłopcy są chyba też mniej złośliwi. Takie złośliwe uwagi mogą zniechęcić zwłaszcza chłopców.
W innym wątku pisałam, że jedna z moich córek czytała najgorzej w klasie. Pamietam jak w zerówce przez miesiąc nie mogła zapamietac litery "O", byłam prawie załamana. Przytoczę jeden z moich wpisów, to juz było w I klasie:
U mnie pani w szkole (nauczanie początkowe) sprawdzała szybkość czytania - ilość słów na minutę. Cały czas ćwiczyłyśmy i córka czytała coraz lepiej, jednak z testów na szybkość czytania stale dostawała jedynki, bo za każdym razem próg wymaganej ilości przeczytanych słów na minutę był coraz większy - co jest logiczne, ale ona pomimo ciągłej pracy i postępów wciąż dostawała jedynki:tooth:. Jakoś to wytrzymałyśmy.:tooth:
Grunt to się nie zrażać. Później córka w 6.klasie dostała 37 punktów na 40 z testu, a w gimnazjum 43 na 50 z części humanistycznej.
Teraz czekamy na wyniki z matury.
To jest z wątku o dysleksji, na szczęście nie jest długi.
Dopiszę: wyniki z matury z jęz. polskiego ma 63%, nie jest to rewelacja, ale przynajmniej umie dobrze czytać i pisać. Dużo pracowała nad tym. Dla poprawy jej wizerunku dodam, że matematyki uzyskała 92%.
Arletto, zbadaj czy czasem syn nie wymiguje się podając taki powód niechęci do czytania. Przecież czytanie wymaga wysiłku!
Dlaczego? Twoje dzieci nie oglądają wcale?
na mój gust są z tego same korzyści - więcej czasu dla siebie i rodziny, zamiast być z telewizją jest się z rodziną, a jak mają siebie dość, to mogą poczytać albo pograć na komputerze ( ograniczam(granie) do 3,5 h tygodniowo).
kiedyś wszyscy naokoło mówili, że dzieci będą przez to prześladowane w szkole, ale okazało się to nieprawdą
telewizja strasznie rozleniwia dzieci
poza tym jest kagańcem na wyobraźnię
To może różnica temperamentów między Tobą, a synkiem - może dawać do zastanowienia
Pamiętam jak przy pierwszej córce wiele rzeczy mnie dziwiło i denerwowało. Jak się później douczyłam i dowiedziałam, to ona ma inny temperament niż ja. Ona jest sangwinikiem (wesołkowatość, ruchliwość, towarzyskość:tooth:) , a ja - melancholikiem. Na szczęście teraz dobrze się rozumiemy.
O temperamentach dobrze pisze o. Jacek Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza. Sposób wychowania trzeba dostosować do temperamentu dziecka, tzn. trzeba go brać pod uwagę i temperować, temperować...:bigsmile:
Wczoraj słuchałam w radiu mądrego wykładu profesora UR na temat znaczenia języka ojczystego i to utwierdza mnie w przekonaniu, ze naukę j. obcych należałoby dzieciom mądrze i w odpowiednich proporcjach dawkować.
Jeszcze jedno a propos szkoły - koleżanka polonistka mówiła jak kolega nauczyciel matematyki mówił jej, że ważne aby dzieci nauczyły się sprawdzać ile im na koncie w banku przyrosło.... pozostawiam bez komentarza.
myślę, że żeby ten nieszczęsny "język polski" miał sens
to jego podstawową funkcją powinno być zachęcanie do czytania
Z naszą 3,4,5 letnią Marysią mąż czytał Plastusiowy Pamiętnik, Dzieci z Bullerbyn, Kubusia Puchatka, Rogasia z Doliny Roztoki, baśnie braci Grimm itp. to mądre i ładne lektury dla dzieci a obawiam się, że we współczesnej szkole powoli się o nich zapomina.
dla mnie literatura wygląda następująco:
Villon
Norwid
XX wiek.
oczywiście to sprawa gustu, ale gustu a nie kanonu
książka, wiersz musi się "czytać".
no, to co się przydaje na co dzień, to sprawne liczenie i procenty,
więc taka powinna być podstawa nauczania matematyki
@marzena01(to u góry to jest do góry)
dla mnie baśnie Grimmów to najwspanialsze bajki
natomiast nie lubię Andersena - dołuje
Istotne jest też ignorowanie głupich pomysłów new age typu kinezjiologia edukacyjna,
gdzie jednym z ćwiczeń jest wpatrywanie się w czarną kropkę o średnicy 1,5cm przez 3 minuty - niby dla odprężenia! Całkowity bezsens. Dziecko mi przyniosło ze szkoły taki zeszyt ćwiczeń:devil:
finansowany prze UE:devil:
Jak w ogóle nauczyciele mogą coś tak idiotycznego akceptować!?
dla mnie ważne było z jakimi dziećmi spotka się w klasie, może warto zaprosić kilku kolegów z przyszłej klasy a przy okazji rodziców do siebie, dziecko pozna ich my również nowa sytuacja zostanie częściowo oswojona
(Byłam zaskoczona jak długie frazy potrafił wyłapać po kilkakrotnym usłyszeniu mój syn,)
A angielski od I. klasy to dla mnie pomyłka, dziecko które nie umie jeszcze pisać w ojczystym języku musi już osiągać ta sprawność w j. obcym, troche tego za dużo.
Sprawności na które ma cały rok w I. II. i III. klasie opanuje w czwartej w kilka miesięcy, szkoda tracić czas