Ja już od miesiąca pięke i nie kupuje pieczywa raczej w sklepie,robiłam i zytnio-pszenne i same zytnie,wspaniale wychodzą,zakwas dostałam od koleżanki,już taki fajny pracujący długo:-) Zastanawiam sie jak mogłam żyć bez pieczonego w domu chleba...
Spleśnialca w całości wyrzucić. Może piec żytni chleb na pszennym zakwasie, jak masz wątpliwości, to weź troszkę pszennego zakwasu i dokarmiaj go mąką żytnią.
Dzieki za odpowiedzi, też do podobnego wniosku doszłam
Co do Twojej rady Aniu, już raz zrobiłam w drugą stronę, przy moich poprzednich zakwasach (które musiałam porzucić wiosną) - jak mi się skończyło źródło mąki zytniej, bez problemu przepoczwarzyłam zakwas żytni z pszenny.
Ale myślałam, że w drugą stronę to może będzie gorzej? Znaczy się, ten zytni jakiś "nierasowy" bedzie?;) Ale jak piszesz, że śmiało można tak robić, to do wyparzonego słoika przeleję trochę pszennego i będę go juz dalej karmić mąką żytnią
Chciałam nieśmiało zapytać, czy ktoś mógłby się ze mną podzielić stabilnym, żytnim zakwasem? Próbowałam już kilka razy zrobić, ale za każdym razem się nie udawało. Chyba u mnie jest po prostu za zimno... ? Miałam w tym roku pamiętać, żeby zrobić w lato, ale zapomniałam i teraz znowu chłody
@Inka, ja uzyskałam zakwas w zimnym mieszkaniu (ale naprawdę zimnym) w ten sposób, że zakwas siedział sobie w piekarniku, który włączałam kilka razy dziennie na około 40 stopni. Jak widziałam, że piekarnik od paru godzin zimny, znowu trochę dogrzewałam.
Największą ochotę mam na 3-fazowy od Ani D., ale boję się tego pierwszego wyrastania, bo u mnie dosyć chłodno.
Czytam cały wątek od początki i głowa mi puchnie. Na razie jestem na 5. stronie... I ciekawa jestem, ile z tych osób, które wtedy były takie zapalone, pieką do teraz?
Mieliśmy działkę i moi rodzice robili wszystko sami- od soków,przetworów po wszystko co świeże-także potrafili sami brać swiniaka i piekli pasztety,mięsa,robili kiełbasy itd.A ja marzyłam o sokach kupnych i szynce konserwowej...Ale docenilam na studiach jak już taty zabrakło...Dlatego teraz pięke mięsa i chleb,przetworów nie robię bo za drogo wychodzi i wszystko świeże tu przez cały rok dostanę bądź organiczne.Zapewniam Was,ze bedą za chlebem i wasza kuchnia tęsknić;-)
Wiecie co jest najlepszego w tym chlebie? Że od roku piecze go już małzonka a on dalej się nazywa "chleb taty". Ostatnio popełniła juz kilka razy mega smaczny. Zero gliniasty, chrupiąca skórka, nie za suchy.
No i pieczemy co drugi dzień albo codziennie taką większą blachę ze 2kg
@Jadwiga Kwestia przyzwyczajenia, mi już ten kupny kompletnie nie wchodzi, dzieciaki powoli się przestawiają (minął chyba ponad rok) ale maluchy tylko ten pieczony biorą... a z resztą jak nie ma nic innego to co mają wybrzydzać
My z przerwą wakacyjną.Od tygodnia znowu pieczemy.Białego od dawien dawna nie jedzą, a nasz niestety nam smakuje lepiej niż z piekarni. Dlatego pieczemy.
Kurcze, no. Nie wyszedł mi chleb. Takiego niewypału jeszcze nie miałam
Przestraszyłam się, że ten mój zakwas za mało pracował, dodałam drożdży i szlag trafił całość. Wrr...
Jak myślicie, co mam zrobić jak mój zakwas (stabilny, dostałam od Katarzyny s.) nie bardzo bąbelkuje jak go karmię. Tak troszeczkę widać, ale dużo mniej niż opisują inni. Czy mogę go jeszcze czymś wzmocnić?
nie zawsze musi mocno bąblować, ważne by coś tam sie działo. Jak Ci się chce, gdzieś w okolicach 10-11 strony tego wątku możesz poczytać o moich przygodach z zakwasem - dość skutecznie męczyłam forowiczów, rozwiewali dzielnie moje wątpliwości, i pomimo bardzo zimnego mieszkania, udał się i udaje chleb - zawsze.
Moje wnioski - po pół roku pieczenia z użyciem różnych zakwasów (również z krótszymi lub dłuższymi przerwami w pieczeniu, zaczynaniem od nowa zakwasu itp.):
1. nie patrzeć na to ILE dany chleb powinien TEORETYCZNIE wyrastać, tylko doglądać go i czekać aż podwoi (lub prawie podwoi) objętość
(mój pierwszy chleb wyrastał 30 godzin, wyrósł tak gdzieś o 50-70% tylko, ale i tak był niezły; od tego czasu sporadycznie się zdarzy, że chleb wolno wyrasta, wtedy zostawiam go w foremce aż do skutku, czasami 12 godzin, czasami 20 )
2. na początek brać proste przepisy, najlepiej z dużą ilością zakwasu, np. pół na pół, czyli 50% zakwasu i 50% pozostałych składników.
3. nie chować zakwasu w ogóle do lodówki, jeśli w domu jest raczej chłodno. trzymać go zawsze na wierzchu, codzienne dokarmić 1 raz, dosypując choćby ze 2 łyżki mąki i dolewając odrobinę wody. W ten sposób zakwas nie słabnie (osłabia go chowanie do lodówki) tylko powoli sobie rośnie w siłę Ta metoda wcale nie zmusza do codziennego pieczenia. Tyle, że nawet jak już się dojdzie do wprawy w pieczeniu chleba z użyciem tylko paru łyżek zakwasu, raz na jakiś czas trzeba zrobić chleb wg wspomnianej już wyżej metody pół na pół, aby zużyć nadmiar wyhodowanego codziennym dokarmianiem zakwasu.
Tyle ode mnie, nie jestem specem, ale te parę zasad u mnie dobrze się sprawdza
@pustynny_wiatr, dzięki za wskazówki. Jak dla mnie jesteś super specem, bo robimy w podobnych temperaturach
A jeżeli chcę mieć dużo zakwasu, tak jak radzisz, to mogę go jakoś więcej na raz dokarmiać? Czy to trzeba tak powoli, dzień po dniu?
I jeszcze chciałam spytać czy robisz czasem chleb metodą trójfazową? Z tego co czytałam to pierwsze wyrastanie jest najdłuższe i powinno być w cieple. Zastanawiam się czy to ma szanse powodzenia u mnie.
Jasne że możesz dokarmiać więcej niż po 2 łyżki - ja czasami, w zależności od sytuacji i tego, na czym mi akurat zależy, dokarmiam albo mikro ilościami, albo walę prawie kubek mąki Ważne, żeby coś mu rzucić na pożarcie codziennie, a w każdym razie nie trzymać o suchym pysku dłużej niż 2 dni, bo słabnie biedak z głodu
Myśl o zakwasie jak o zwierzątku, które masz pod opieką
Tak, robię metodą trójfazową również. I ogólnie zawsze, jak muszę go trochę podrasować, dać mu kopa, wstawiam zakwas do lekko nagrzanego piekarnika, albo wstawiam do piekarnika po pieczeniu np. ciasta (jak już tenże piekarnik ostygnie do temperatury, w której mi zakwas nie padnie z gorąca).
Więc na pierwszą fazę nagrzej lekko piekarnik i po paru godzinach ewentualnie znowu włącz na termoobieg na około 40 stopni na parę minut.
A tak mi jeszcze przyszło do głowy pytanie: w jakich foremkach pieczecie dla dużej rodziny? Ja ostatnio robiłam w okrągłej glinianej, albo takiej prostokątnęj blaszce ok.30x18 cm. I tak się zastanawiam czy nie lepiej dla chleba i łatwiej dla zakwasu, kiedy się robi w keksówkach. Co sądzicie? Tylko wtedy trzeba by ze 3 kupić, żeby było sensownie naraz wstawiać.
@Inka, ja do tej pory tylko w keksówkach piekłam, więc nie mam niestety porównania. Mam dwie, ale jeszcze nie mam dużej rodziny Bardzo dobrze mi się w nich piecze.
Bea@ dziękuję za zakwas, pierwszy raz udał mi się chleb na zakwasie, nie miałam razowej mąki i robiłam z 1kg żytniej 720 i 0,5kg 700 orkiszowej, i oprócz tego ściśle według przepisu Ani na chleb żytni, bałam sie, że może inne proporcje wody muszą byc do innej mąki, ale wyszło doskonale. Tylko mąż skwitował, że sobie sama strzeliłam w kolano, bo od dzisiaj nie je innego chleba i czeka mnie pieczenie na okrągło... Następny piekę już z żytniej 2000, nie mogę się doczekać efektu...
Pomocy, zdechł mi zakwas który dostałam od forumowiczki - nastawiłam swój ale chyba na święta nie upiekę takiego młodego chleba. prosze was bardzo, cy ktoś moe mi podesłać taki dojrzały.:)
Do świąt powinien Ci zakwas urosnąć. Ewentualnie, pierwszy chlebek trochę można drożdżami wspomóc. Ja się zakwasem mogę podzielić, jeśli chcesz. Mam własny 100% żytni.
Do świąt powinien Ci zakwas urosnąć. Ewentualnie, pierwszy chlebek trochę można drożdżami wspomóc. Ja się zakwasem mogę podzielić, jeśli chcesz. Mam własny 100% żytni.
Bardzo chętnie go przygarnę.miałam piękny 18 miesięczny. podam dane na priv. Dziękuję z góry. a swój robie pierwszy raz w zyciu.
Komentarz
Zastanawiam sie jak mogłam żyć bez pieczonego w domu chleba...
Co do Twojej rady Aniu, już raz zrobiłam w drugą stronę, przy moich poprzednich zakwasach (które musiałam porzucić wiosną) - jak mi się skończyło źródło mąki zytniej, bez problemu przepoczwarzyłam zakwas żytni z pszenny.
Ale myślałam, że w drugą stronę to może będzie gorzej? Znaczy się, ten zytni jakiś "nierasowy" bedzie?;) Ale jak piszesz, że śmiało można tak robić, to do wyparzonego słoika przeleję trochę pszennego i będę go juz dalej karmić mąką żytnią
Ostatnio popełniła juz kilka razy mega smaczny. Zero gliniasty, chrupiąca skórka, nie za suchy.
No i pieczemy co drugi dzień albo codziennie taką większą blachę ze 2kg
Kwestia przyzwyczajenia, mi już ten kupny kompletnie nie wchodzi, dzieciaki powoli się przestawiają (minął chyba ponad rok) ale maluchy tylko ten pieczony biorą... a z resztą jak nie ma nic innego to co mają wybrzydzać
Dlatego pieczemy.
nie zawsze musi mocno bąblować, ważne by coś tam sie działo. Jak Ci się chce, gdzieś w okolicach 10-11 strony tego wątku możesz poczytać o moich przygodach z zakwasem - dość skutecznie męczyłam forowiczów, rozwiewali dzielnie moje wątpliwości, i pomimo bardzo zimnego mieszkania, udał się i udaje chleb - zawsze.
Moje wnioski - po pół roku pieczenia z użyciem różnych zakwasów (również z krótszymi lub dłuższymi przerwami w pieczeniu, zaczynaniem od nowa zakwasu itp.):
1. nie patrzeć na to ILE dany chleb powinien TEORETYCZNIE wyrastać, tylko doglądać go i czekać aż podwoi (lub prawie podwoi) objętość
(mój pierwszy chleb wyrastał 30 godzin, wyrósł tak gdzieś o 50-70% tylko, ale i tak był niezły; od tego czasu sporadycznie się zdarzy, że chleb wolno wyrasta, wtedy zostawiam go w foremce aż do skutku, czasami 12 godzin, czasami 20 )
2. na początek brać proste przepisy, najlepiej z dużą ilością zakwasu, np. pół na pół, czyli 50% zakwasu i 50% pozostałych składników.
3. nie chować zakwasu w ogóle do lodówki, jeśli w domu jest raczej chłodno. trzymać go zawsze na wierzchu, codzienne dokarmić 1 raz, dosypując choćby ze 2 łyżki mąki i dolewając odrobinę wody. W ten sposób zakwas nie słabnie (osłabia go chowanie do lodówki) tylko powoli sobie rośnie w siłę Ta metoda wcale nie zmusza do codziennego pieczenia. Tyle, że nawet jak już się dojdzie do wprawy w pieczeniu chleba z użyciem tylko paru łyżek zakwasu, raz na jakiś czas trzeba zrobić chleb wg wspomnianej już wyżej metody pół na pół, aby zużyć nadmiar wyhodowanego codziennym dokarmianiem zakwasu.
Tyle ode mnie, nie jestem specem, ale te parę zasad u mnie dobrze się sprawdza
Powodzenia i nie zrażaj się!!!
Myśl o zakwasie jak o zwierzątku, które masz pod opieką
Tak, robię metodą trójfazową również. I ogólnie zawsze, jak muszę go trochę podrasować, dać mu kopa, wstawiam zakwas do lekko nagrzanego piekarnika, albo wstawiam do piekarnika po pieczeniu np. ciasta (jak już tenże piekarnik ostygnie do temperatury, w której mi zakwas nie padnie z gorąca).
Więc na pierwszą fazę nagrzej lekko piekarnik i po paru godzinach ewentualnie znowu włącz na termoobieg na około 40 stopni na parę minut.
Ja się zakwasem mogę podzielić, jeśli chcesz. Mam własny 100% żytni.