Ja raz mroziłam, chciałam mieć zakwas awaryjny, na wypadek, gdyby ten, z którego korzystam regularnie, się skiepścił. No i przydał się. Bo nie umiem zakwasu zrobić od zera. Próbowałam dwa różne przepisy i nic. Dopiero dodanie resztki mojego starego chleba pomogło.
Niebawem znów mam zamiar zakwas zamrozić. Teraz piekę chleb raz na tydzień ( i muszę zakwas w międzyczasie dokarmiać, bo bywa, że zaczyna brzydko pachnieć), ale spodziewam się, że w okolicach porodu będę miała przerwę w pieczeniu i nie chciałabym zakwasu stracić.
A może lepiej zasuszyć sobie kromkę swojego chleba i z jej pomocą potem odtworzyć zakwas?
I jeszcze takie pytanie do "piekarzy". Gdzie się zaopatrujecie we wszelkiego rodzaju ziarna do tegoż chleba? Ziarna słonecznika, dyni, sezam, siemię lniane...Ja kupuje w detalu. Ale jak się często piecze to jednak sporo tego idzie....
@Katarzyna jesteś jak niedościgniony ideał - pełna asceza my dodajemy zmielony sezam i siemię lniane też zmielone, płatki owsiane i słonecznik to chyba nic złego ?
To jest chleb bez przepisu. Moja ś.p. babcia też nie miała przepisu ;-) Już pisałam, chyba nawet w tym wątku: 1. Wieczorem wyjmuję zakwas z lodówki, żeby się trochę ogrzał. Wlewam do dzieży wodę (z litr albo więcej) sypię mąkę pełnoziarnistą (trochę mniej niż kilo) i wlewam zakwas. Wyrabiam chwilę i zostawiam na noc. 2. Rano dosypuję drugie tyle mąki, daję solidny chlust oliwy (z ćwierć szklanki pewnie) i wyrabiam. Jak się wyrobi zostawiam na jakieś 10 minut (tyle, żeby blaszki naszykować - naoliwić i obsypać otrębami) po czym wyrabiam jeszcze raz dodając solidną łyżkę soli. 3. Przekładam do blaszek i zostawiam do wyrośnięcia na czas odpowiedni zależny od temperatury w domu, zwykle 1,5 - 2 godzin ale różnie bywa. 4. Piekę przez jakieś 10-15 minut w ok. 200 st., a ptem jeszcze z godzinę w 170. Na dół wstawiam blachę z wodą, żeby skóra chleba nie była bardzo sucha.
@Adalbert - ziaren nie dodaję do chleba od kiedy @Ania D. uświadomiła mi bezsensowność tego działania :-D Złego w dodawaniu nie ma nic ale skoro i pożytku z tego nie ma, to po co się wysilać? Ze słonecznika, sezamu czy siemienia lepiej zrobić pastę na chleb.
Złego w dodawaniu nie ma nic ale skoro i pożytku z tego nie ma, to po co się wysilać? Ze słonecznika, sezamu czy siemienia lepiej zrobić pastę na chleb.
@Małgorzata32 - nie odkładam zakwasu. Do resztek, co mi zostają w słoiku dodaję 2 łyżki mąki i trochę wody i zostawiam na noc na blacie. Rano zakwas chowam do lodówki. Nie daję miodu - jego dodatek chyba nie przekłada się na mniejszą kwaśność chleba - jak go dodasz, to bakterie będą miały lepszą pożywkę więc może być nawet bardziej kwaśny chleb. Używam samej mąki żytniej. Zwykle tylko razowej (bo sama mielę) ale czasem, od święta, w drugiej fazie sypię chlebową ze sklepu. Przepisy na pasty do pieczywa są na forum. Np. w wątku z przepisami Ani D. Jeśli lubisz, jak Ci coś w chlebie chrupie, to sobie te ziarka syp. Moim dzieciom jest obojętne, więc nie sypię. Generalnie, mam poczucie, że mój przepis na chleb zredukowałam możliwie najbardziej, jak się dało. No, jeszcze z oliwy bym mogła zrezygnować ale lubię jej dodatek - może trochę nieracjonalnie ;-)
A ja zrobiłam właśnie chleb z przepisu Adalberta i wyszło mi raczej coś w rodzaju katastrofy... mimo iż piekłam go o wiele dłużej niż Adalbert kazał i tak jest w środku lepiący jakiś i gliniasty i z pewnością bardziej kwaśny, niż ten który jadłam u Adalbertów buuu... mówcie eksperci co naknociłam? Jeden odłożyłam przed ziarenkami z myślą o moim niejadku, który nie zaakceptuje żadnych ziarenek, ale ten to już zupełny zakalec wyszedł a te z ziarenkami nieco lepsze, ale daleko im do oryginału.
Pisząc o odtwarzaniu miałam na myśli sytuację, kiedy mój "dyżurny" zakwas się zaśmiardł i musialam go wyrzucić. Nie umiem zrobić zakwasu od zera, próbowałam dwóch sposobów, po prostu mąka wymieszana z wodą nie chce mi fermentować, dopiero po dodaniu resztki mojego starego chleba toto ruszyło.
Dlaczego dodawanie nasion jest bez sensu? Chodzi o poddanie działaniu wysokiej temp? Przecież z siemienia lnianego, jak się robi kleik, to trzeba je rozgotować.
I jaka jest funkcja oliwy w chlebie? Nigdy nie dodawałam, tylko do bułek. Walory smakowe czy jakoś to wpływa na sam proces pieczenia chleba?
@balum, przywieziemy Ci kolejny jak zechcesz. bo my się do Was twardo wybieramy w marcu.
@adelajda, ja piekę bez konsystencji błotkowej. Ważne jest, żebyś bardzo porządnie mieszała ciasto jak masz dodatek mąki pszennej. Ja mieszam w tym wypadku 5 minut bez nasion i później jeszcze 5 minut z nasionami. kiedyś przyjadę Ci popatrzeć na ręce ten zakwas suszony jak Ci się widzi?
piekę od 5 lat i 2 lub 3 razy musiałam wywalić, bo w dwóch przypadkach w ogóle nie rósł i był mega gniont, w 3 przypadku pięknie wyrósł, miała pięknie upieczoną skórką pod którą było kompletnie surowe ciasto... nie wiem czemu
Predi - wobec tego suszonego mam plany maszynowe, a co do mieszania to możliwe, że nie wymieszałam wystarczająco dobrze - ręką to nie tak prosto, ale się starałam...
Adelajda, z nasionami ciasto jest cieższe, ilość ich w tym przepisie, z którego korzystałaś jest duża. Najczęściej ciasto zakalcowate ma za duży procent wody. Może ono szybko rosnąć, ale w pieczeniu siada. Może też tak być, że za długo było wyrabiane. Ciasta żytniego nie wyrabia się jak pszennego, miesza się do połączenia składników. Gdy dodaje się mąkę pszenną, to zwiększa się czas wyrabiania. Nie da się dokładnie wyjaśnić jaką konsystencję ma mieć ciasto na chleb żytni. Można robić tak, że po ostanim wymieszaniu czekasz kilka minut, wtedy jeszcze mąka chłodnie wilgoć i łatwiej sprawdzić jaka jest naprawdę konsystencja ciasta. Ja tak robiłam na początku, gdy miałam serię gniotków. Można też na początku dawać trochę jasnej mąki, np. pszennej. Z nią ciasto jest lżejsze i łatwiej się nauczyć jego konsystencji. A, ciasto jest może opaść gdy za długo wyrasta. I ważna jest dość wysoka temperatura pieczenia, początkowo ok. 210-215 stopni, potem po kilkunastu minutach można obniżyć temperaturę. Ja często jednak piekę już do końca w wyższej temperaturze.
Małgorzata32, chleb żytni może mieć delikatny smak, nie musi być wcale kwaśny. Jest kwaśny gdy: za mało jest zakwasu, a za duża ilość mąki do przerobienia na raz (stąd ciasto robi się metodą dwu lub 3 fazową) lub gdy ciasto jest za długo trzymane w pierwszej fazie. Nie powinno ono mieć mocno kwaśnego zapachu, takiego prawie jak aceton. Miód czy cukier nie jest zupełnie potrzebny do robienia chleba.
Komentarz
@-)
my dodajemy zmielony sezam i siemię lniane też zmielone, płatki owsiane i słonecznik
to chyba nic złego ?
1. Wieczorem wyjmuję zakwas z lodówki, żeby się trochę ogrzał. Wlewam do dzieży wodę (z litr albo więcej) sypię mąkę pełnoziarnistą (trochę mniej niż kilo) i wlewam zakwas. Wyrabiam chwilę i zostawiam na noc.
2. Rano dosypuję drugie tyle mąki, daję solidny chlust oliwy (z ćwierć szklanki pewnie) i wyrabiam. Jak się wyrobi zostawiam na jakieś 10 minut (tyle, żeby blaszki naszykować - naoliwić i obsypać otrębami) po czym wyrabiam jeszcze raz dodając solidną łyżkę soli.
3. Przekładam do blaszek i zostawiam do wyrośnięcia na czas odpowiedni zależny od temperatury w domu, zwykle 1,5 - 2 godzin ale różnie bywa.
4. Piekę przez jakieś 10-15 minut w ok. 200 st., a ptem jeszcze z godzinę w 170. Na dół wstawiam blachę z wodą, żeby skóra chleba nie była bardzo sucha.
@Adalbert - ziaren nie dodaję do chleba od kiedy @Ania D. uświadomiła mi bezsensowność tego działania :-D Złego w dodawaniu nie ma nic ale skoro i pożytku z tego nie ma, to po co się wysilać? Ze słonecznika, sezamu czy siemienia lepiej zrobić pastę na chleb.
Przepisy na pasty do pieczywa są na forum. Np. w wątku z przepisami Ani D.
Jeśli lubisz, jak Ci coś w chlebie chrupie, to sobie te ziarka syp. Moim dzieciom jest obojętne, więc nie sypię. Generalnie, mam poczucie, że mój przepis na chleb zredukowałam możliwie najbardziej, jak się dało. No, jeszcze z oliwy bym mogła zrezygnować ale lubię jej dodatek - może trochę nieracjonalnie ;-)
@adelajda, ja piekę bez konsystencji błotkowej. Ważne jest, żebyś bardzo porządnie mieszała ciasto jak masz dodatek mąki pszennej. Ja mieszam w tym wypadku 5 minut bez nasion i później jeszcze 5 minut z nasionami. kiedyś przyjadę Ci popatrzeć na ręce
piekę od 5 lat i 2 lub 3 razy musiałam wywalić, bo w dwóch przypadkach w ogóle nie rósł i był mega gniont,
w 3 przypadku pięknie wyrósł, miała pięknie upieczoną skórką pod którą było kompletnie surowe ciasto... nie wiem czemu
poza tym zwykle wychodzi idealnie