Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

NPR jest OK?

19798100102103141

Komentarz

  • [cite] Maciek:[/cite]Możesz też powiedzieć Panu Bogu: niechaj się stanie Twoja wola, nie moja. Może cała ta trudna sytuacja, jaką opisujesz, jest właśnie próbą zaufania do Stwórcy. Jedno jest pewne: nie otrzymasz cięższego krzyża, niż możesz unieść.

    Gadasz jak ksiądz na kazaniu.
  • hm...
    -nikogo nie oceniam, pisząc o jakości modlitwy-pisze o swoim wrażeniu i co ważniejsze doświadczeniu;
    -nie mnie oceniać sytuacje tych 3%-tym bardziej, że sama do nich należę-wystarczy mi własna;
    Już wcześniej pisałam, że byłam z tych 3%, co lek nie pozwalał żyć,bo tak chciało się zachować własne życie.Mam tak do tej pory z małym wyjątkiem-już się nie lękam, nie zastanawiam czy współżyć czy nie.
    Powtórzę-BOGU POZOSTAWIAM DECYZJĘ!!!
  • ...jeszcze jedno, zeby nie było tez przychodzą dni, że sie boję-to chyba ludzkie,nie?
  • [cite] Ula:[/cite]Jak dla mnie - moze i ciaza zaczyna sie w momencie zagniezdzenia zarodka w macicy, ale zarodek zaczyna sie w momencie polaczenia materialu genetycznego jaja i plemnika...
    Zarodek od poczatku jest zywy... i w wyniku kolejnych etapów rozwoju "wyrasta" na taka bratanice ;) Jak dla mnie to jest logiczny ciag zdarzen, a nie nagle po zagniezdzeniu sie zarodka co - przechodzi tajemnicza metamorfoze w przyszlego czlowieka???
    Dziecko, póki sie nie trzyma matki nie jest jeszcze dzieckiem. Niby.

    Mnie zdumiewa pewnośc z jaką kobiety żywia przekonanie iż one na pewno nie jajeczkują, że one na pewno nie mają w sobie faktu zapłodnienia bo niby jak, skoro nie jajeczkują (nie czują bólu owulacyjnego czy cóś..)

    Pewnie i ja tak samo wypieram z umysłu fakty, których przyjęcie by wywołało zbyt wiele zmian itp...

    To wahanie na szali chęci zaufania Bogu i przekonania, że powinnam być odpowiedzialna - może i tak samo z tym jest?
    (ja też zataczam koła w rozumowaniu, tak jak ten watek)
  • ej ..ja o trzeciej swojej ciązy dowiedziałam się w pierwszych 72 godz.
    przeszył mnie ból w wiadomym miejscu i odrazu zrobiłam test i poleciałam na prywatne usg ..i na tym usg Lekarz mi mówi, że pływa zapłodniony pęcheżyk ale się nie zagnieździł ..ale TAK jest Pani w ciązy ! i kazał przyjśc po 4 tyg. uspakajając, że skoro już mam dwoje dzieci i ciąze były ok to tu też powinno być ok !
    Tak więc był niezagnieżdżony pęcheżyk ciązowy i to po medycznemu nazywa się Ciąża !
  • Co to było za USG???
    Mikroskopowe??????
  • Maćku, ok. Powierzanie swego życia i woli Bogu. Jednak istnieje w kościele katolickim zasada rozeznawania duchowego, rozeznawania Woli Bożej. Przedstawiam Bogu na modlitwie sprawę, podejmuję decyzję i patrzę, co się będzie działo dalej. Może spłycam. Odsyłam: zasady rozeznawania duchowego wg. św. Ignacego z Loyoli, rekolekcje ignacjańskie. Nie wiem, czy to też się tyczy życia małżeńskiego. Chyba jednak całego życia chrześcijańskiego i może być tu pomocą. Po drugie, Pan Bóg mówi też przez nasze pragnienia. A Bądź Wola Twoja i tak mówimy...
    Wydaje się, że Pan Bóg komunikuje się z duszą człowieka na różne sposoby: przez wydarzenia, osoby, natchnienia itp.
  • Maćku, ufam Panu Jezusowi, a On ciągle zsyła jakieś próby. Co prawda okazuje się, że nie są one takie straszne. Przyszło mi do głowy, że całe nasze ziemskie życie jest jedną wielką próbą :cool:.
    Na szczęście daje chwile wytchnienia psychicznego :cool:.
  • Poczęcie dziecka wyraża w sposób oczywisty wolę Boga. Dlatego uciekanie w tym przypadku w rozeznawanie, analizę myśli, pragnień, snów itd. jest unikaniem prawdy. Jeżeli Bóg nie planuje nas obdarzyć dzieckiem w tym momencie, to zwyczajnie nie zajdziemy w ciążę. Proste jak drut.
  • Nie zajdziemy w ciążę. Niestety :sad:
  • [cite] Monia6:[/cite]Co to było za USG???
    Mikroskopowe??????

    nie pamiętam modelu
    no ale to zadna rewelacja, że już od dawna korzysta się z bardzo nowoczesnych sprzętów...zresztą może tu są jacyś specjaliści którzy wypowiedzą się na temat...
    ja dokładnie nie wiem ale chyba 4 tyg. pęchrzyk/zarodek sobie pływa ..tak to przynajmniej zrozumiałam
  • Acha, nie chcę podważać otwartości, zawierzenia itp. Tylko piszę o rozeznawaniu, o którym ciągle słyszałam u jezuitów i do czego się tam zachęca. A jeszcze od strony poczętego dziecka... Jeden z ojców na spowiedzi zwrócił mi uwagę, że należy też uwzględnić dobro dziecka, czyli jeśli leki mogłyby poczętemu dziecku zaszkodzić, to lepiej wtedy dziecka na świat nie zapraszać, gdy są w użyciu toksyczne leki. Było to dla mnie dość nietypowe - spojrzenie od strony dobra dziecka.
  • [cite] AgaMaria:[/cite]Maćku, ok. Powierzanie swego życia i woli Bogu. Jednak istnieje w kościele katolickim zasada rozeznawania duchowego, rozeznawania Woli Bożej.
    Jak to już wielokrotnie było mówione - na to jest czas gdy zastanawiam się, czy mam powołanie do małżeństwa,.
  • [cite] AgaMaria:[/cite]Acha, nie chcę podważać otwartości, zawierzenia itp. Tylko piszę o rozeznawaniu, o którym ciągle słyszałam u jezuitów i do czego się tam zachęca. A jeszcze od strony poczętego dziecka... Jeden z ojców na spowiedzi zwrócił mi uwagę, że należy też uwzględnić dobro dziecka, czyli jeśli leki mogłyby poczętemu dziecku zaszkodzić, to lepiej wtedy dziecka na świat nie zapraszać, gdy są w użyciu toksyczne leki. Było to dla mnie dość nietypowe - spojrzenie od strony dobra dziecka.
    oczywiście, tylko biorąc pod uwagę sprawę, że wbrew pozorom npr nie jest takie super skuteczne, w tym momencie rozsadniejsza jest abstynencja, nieprawdaż?
  • Czytam ten wątek na bieżącoâ??Dla mnie również pełna otwartość jest ideałem.
    Zastanawiam się jednak, dlaczego ten cały npr jest dla wielu taką kością niezgody? Dlaczego zaś inni krytykują wielodzietność? Dlaczego jeszcze inni usprawiedliwiają stosowanie antykoncepcji???
    Może odpowiedzi należy szukać we fragmencie wklejonym przez Promami w innym wątku?
    Osobiście to, co zacytowała ProMama bardzo do mnie przemawia, dlatego pozwolę sobie na skopiowanie cytatu także w tym miejscu:
    [cite] ProMama:[/cite]

    "Czlowiek, ktory zyje po bozemu niemal automatycznie staje sie znakiem, ktoremu ludzie beda sie sprzeciwiac. Samo jego zycie staje sie wyrzutem dla innych. Jakze wygodne jest przeswiadczenie, ze wszyscy robia cos zlego. Ilez razy slyszelismy, a moze takze mowilismy, ze wszyscy oszukuja, wszyscy jakos kombinuja, nikt nie jest do konca uczciwy. I oto pojawia sie ktos, kogo zycie zaczyna zadawac klam tym usprawiedliwieniom. Swoja postawa, swoimi czynami zaczyna mowic, ze nie wszyscy robia cos zlego, chocby rzeczywiscie bylo to dosc powszechne.Okazuje sie wtedy, ze to zlo robia tylko ci, ktorzy na nie sie zdecydowali. Staje sie wtedy jasne, ze jesli czynie cos niewlasciwego, czy nie niemoralnego, to nie dlatego ze tak robia wszyscy, ze tak trzeba, czy inaczej sie nie da. Robie tak dlatego, ze taka podjalem decyzje, tak wybralem. Moje zlo okazuje sie byc efektem moich wyborow, a nie jakiejs ogolnej tendencji. Jesli Pan postawil na Twojej drodze kogos takiego, to choc to jest dosc niewygodne i przykre, dziekuj Mu za to - to zaproszenie - aby jednak odwaznie wybierac dobro. A jesli to ciebie Pan pociaga - abys mimo wszystko byl mu wierny, takze w tych codziennych sprawach malych wyborow i kroczenia za Nim w zwyklych sprawach zawodowych, rodzinnych i spolecznych - to takze Mu dziekuj, ale przygotuj sie na chłostę. Ludzie nie daruja tym, ktorych zycie zabiera im wygodne usprawiedliwienia. Jednak TEN, ktory cie posyla, zawsze bedzie z toba! Odwagi !"
    ks.Krzysztof Jarosz
  • Ja już pisałam, ze przy cięższych lekach abstynencja...
  • I w tym miejscu wpadamy w sprzeczność - skoro dla dobra dziecka uniemożliwiamy jego poczęcie się, to znaczy, że Bóg mógłby powołać nowe życie aby dziecko unieszczęśliwić.

    To mnie właśnie często zadziwia, że posoborowa teologia, która tak eksponuje Miłosierdzie Boże stawia jednocześnie tezy, które prowadzą do wyobrażenia Boga jako sadysty i okrutnika.
  • [cite] Maciek:[/cite]Poczęcie dziecka wyraża w sposób oczywisty wolę Boga. Dlatego uciekanie w tym przypadku w rozeznawanie, analizę myśli, pragnień, snów itd. jest unikaniem prawdy. Jeżeli Bóg nie planuje nas obdarzyć dzieckiem w tym momencie, to zwyczajnie nie zajdziemy w ciążę. Proste jak drut.

    Smierc czlowieka wyraza w sposob oczywisty wole Boga. Dlatego zastanawianie sie czy moge jesc smazone kotlety schabowe kiedy mam chorą watrobę, analiza wynikow badan i opinii lekarzy, stawianie na szali pragnien i rzeczywistosci itp. jest unikaniem prawdy. Jesli Bog nie planuje nas usmiercic w tym momencie, to zwyczajnie - mozemy sobie dogadzac - nie umrzemy.
    Proste jak drut?

    Nie.
    Bo tu nie chodzi o zycie czy smierc.

    Chodzi o jakosc tego zycia.
    Chodzi o zycie z bolami watroby lub bez.
    Chodzo o zycie na lekach i w szpitalach lub bez.

    Tak samo jak choroba i smierc jest konsekwencja braku szacunku do wlasnych ograniczen - tak samo chore dziecko i chorzy rodzice sa konsekwencja braku odpowiedzialnosci tych rodzicow wobec daru plodnosci mimo ograniczen roznego rodzaju (leczenie farmakologiczne, choroby, slabosc psychiczna, emocjonalna lub malzenska).

    Pan Bog nie odbiera nam plodnosci tylko dlatego, ze lykamy jakies chemikalia.
    Plodnosc istnieje w roznych okolicznosciach tak samo jak istnieje w organach tendencja do niszczenia sie podczas niewlasciwej diety.

    I tak samo jak mamy mozliwośc pozbawienia kogos lub siebie życia w wyniku swoich dzialan, tak samo mamy swoj nie bez znaczenia udzial w tworzeniu Nowego Życia.

    Nie mozna zapominac w tym wszystkim o swojej wolnej woli.

    Konsekwencją wspolzycia moze byc dziecko.
    Konsekwencją lakomstwa moze byc smierc.

    MUSIMY UWZGLEDNIAC OKOLICZNOSCI NASZEGO ZYCIA W PODEJMOWANIU NASZYCH ZYCIOWYCH DECYCJI.

    Nie wymagajmy od watroby by pomimo choroby trawiła schab.
    Nie wymagajmy od Boga aby pomimo łykania chemii w ciazy dał nam zdrowe dziecko.
    Nie wymagajmy od Boga aby nie pozbawiał życia człowieka, któremu wbijamy nóż w brzuch.

    Nasze czyny i wybory mają swoje naturalne konsekwencje
  • [cite] asiao:[/cite]
    [cite] Monia6:[/cite]Co to było za USG???
    Mikroskopowe??????

    nie pamiętam modelu
    no ale to zadna rewelacja, że już od dawna korzysta się z bardzo nowoczesnych sprzętów...zresztą może tu są jacyś specjaliści którzy wypowiedzą się na temat...
    ja dokładnie nie wiem ale chyba 4 tyg. pęchrzyk/zarodek sobie pływa ..tak to przynajmniej zrozumiałam
    :shocked::shocked::shocked: Zagnieżdżenie następuje ok 6 ( max chyba 10) dnia po zapłodnieniu. Na testach ciążowych się nie znam, ale raczej nie wykryją obecności potomka wcześniej. To kiedy byłaś u tego gina?
  • [cite] Maciek:[/cite]I w tym miejscu wpadamy w sprzeczność - skoro dla dobra dziecka uniemożliwiamy jego poczęcie się, to znaczy, że Bóg mógłby powołać nowe życie aby dziecko unieszczęśliwić.

    To mnie właśnie często zadziwia, że posoborowa teologia, która tak eksponuje Miłosierdzie Boże stawia jednocześnie tezy, które prowadzą do wyobrażenia Boga jako sadysty i okrutnika.

    Wobec tego świadomie płodźmy dzieci z wadami genetycznymi.
    Pan Bog powolal do zycia to niech ma, my będziemy mieć piękny seks
  • [cite] Barbara:[/cite]
    [cite] asiao:[/cite]
    [cite] Monia6:[/cite]Co to było za USG???
    Mikroskopowe??????

    nie pamiętam modelu
    no ale to zadna rewelacja, że już od dawna korzysta się z bardzo nowoczesnych sprzętów...zresztą może tu są jacyś specjaliści którzy wypowiedzą się na temat...
    ja dokładnie nie wiem ale chyba 4 tyg. pęchrzyk/zarodek sobie pływa ..tak to przynajmniej zrozumiałam
    :shocked::shocked::shocked: Zagnieżdżenie następuje ok 6 ( max chyba 10) dnia po zapłodnieniu. Na testach ciążowych się nie znam, ale raczej nie wykryją obecności potomka wcześniej. To kiedy byłaś u tego gina?
    kurcze no nie wiem ..pisze jak było ..Lekarz zrobił usg i powiedział ze widzi zapłodniony niezagnieżdzony pęcherzyk ciązowy ..za 4 tyg miałam przyjsc i sprawdzić czy się zagnieździł ..i ten stan nazwał ciąża...
  • [cite] Młociara Bogna:[/cite]Agnieszka&5 - dzięki za cytaty z wypowiedzi bratanicy. Nie pierwszy raz widzę kogoś uwikłanego w antykoncepcję, do którego argumenty merytoryczne nie trafiają, mimo tego że sa bardzo solidne.
    Ale antykoncepcja to naprawdę czubek góry lodowej, pod którym kryje się cały dramat braku pełnego zaufania do partnera/męża, dużych poranień, które powodują obsesję na punkcie "kontroli" nad każdym aspektem życia (złudzenie jakże rozczarowujące na dłuższa metę) itp. itd.

    Od strony psychologicznej - silne mechanizmy obronne nie pozwalają przyjąć wiadomości merytorycznych, nawet pochodzących ze ściśle naukowych źródeł. Bo gdyby ona przyjęła najbardziej podstawową informację pt. "truję się" oraz drugą "człowiek jest człowiekiem od poczęcia, a nie od zagnieżdżenia w macicy" - koszt psychiczny to byłoby odwrócenie świata do góry nogami.
    Niektórzy w pewnym momencie życia do tego dojrzewają - do tego, żeby przyjąć fakty do wiadomości, przeżyć przewrót w życiu i zmienić swe życie. Wymaga to odwagi i szczerze mówiąc te osoby, które znam a które to przeżyły - widać było wyraźnie udział Pana Boga w tym. Bo po ludzku to strasznie trudne.

    Mimo wszystko, z drugiej strony przekaz nieustannie powtarzany - też powoduje zachwianie pewności siebie. Jeżeli kobieta z jednego, drugiego, setnego źródła usłyszy to samo - może zacznie mieć wątpliwości, a to pierwszy krok do zmiany. A ziarno niepewności może jednak w kobiecie się pojawić - np. jak zaczyna łączyć różne niepokojące objawy zdrowotne z faktem pakowania w siebie od lat hormonów.

    Ale też dlatego proponowanie npr osobom uwikłanym w antykoncepcję wydaje mi się skazane z góry na porażkę Bo pozostaje nam argument czysto racjonalny - npr jest zdrowsze od piguły. A gdy ktoś potrafi zignorować skutki uboczne hormonów, które w mniejszym lub większym stopniu, ale zawsze się pojawiają stwierdzi właśnie: "e tam, alkohol bardziej niszczy wątrobę niż hormony, a mi gin mówił że to zupełnie nieszkodliwe, a ty jesteś nawiedzonym katolem, więc odp się od mojego życia."

    Są związki bez zaufania, odpowiedzialności - nie przeczę. I pewnie stosuje się w nich NPR czy hormony. Ale czy wolno wszystkich wrzucać do jednego worka? I na pewno nie jest to obsesja kontroli ale zwykła chęć normalnego ułożenia sobie życia. Żeby znalazło się w nim miejsce na skończone studia, zbudowanie domu, wychowania dzieci, pracy zawodowej. Uzgodniłam z mężem priorytety, zgodziliśmy się, wzięliśmy ślub i próbujemy to osiągnąć. Jeśli coś się nie uda nie będę rozpaczać, ale no jakiś sens w życiu trzeba mieć, co się chce.

    Nikt nie twierdzi że antykoncepcja to natura jak jabłko zerwane z drzewka, ale z dobrym ginekologiem można rozważyć za i przeciw. Porównywanie anty z aborcją jest chore wg mnie i prowadzi do tego, że przeciwnicy aborcji są utożsamiani rzeczywiście z nawiedzonymi ludźmi, co zamyka drogę do jakiejkolwiek dyskusji.

    Z tym od kiedy jest człowiek nie będę dyskutować, ja nie uważam jak powyżej, raczej zdania nie zmienię.

    Co do ściśle naukowych źródeł, tak samo ścisłe pokazują dobre strony antykoncepcji, ja przeczytałam obie strony. Ważne żeby były wiarygodne.

    Ale jest faktem, że ludzie bardzo głupio biorą różne specyfiki a potem jest problem. Mnie np ginekolog przy pierwszej wizycie strasznie wiercił dziurę w brzuchu o palenie papierosów. Po setnym zapewnieniu że nie miałam takowego w ustach wyjaśnił mi, że palenie + anty to b.duże ryzyko zakrzepu. I że czasami dziewczyny mu kłamią że nie palą a potem są problemy. Mnóstwo znanych dziewczyn stosuje anty i pali...
  • [cite] asiao:[/cite]
    [cite] Barbara:[/cite]
    [cite] asiao:[/cite]
    [cite] Monia6:[/cite]Co to było za USG???
    Mikroskopowe??????

    nie pamiętam modelu
    no ale to zadna rewelacja, że już od dawna korzysta się z bardzo nowoczesnych sprzętów...zresztą może tu są jacyś specjaliści którzy wypowiedzą się na temat...
    ja dokładnie nie wiem ale chyba 4 tyg. pęchrzyk/zarodek sobie pływa ..tak to przynajmniej zrozumiałam
    :shocked::shocked::shocked: Zagnieżdżenie następuje ok 6 ( max chyba 10) dnia po zapłodnieniu. Na testach ciążowych się nie znam, ale raczej nie wykryją obecności potomka wcześniej. To kiedy byłaś u tego gina?
    kurcze no nie wiem ..pisze jak było ..Lekarz zrobił usg i powiedział ze widzi zapłodniony niezagnieżdzony pęcherzyk ciązowy ..za 4 tyg miałam przyjsc i sprawdzić czy się zagnieździł ..i ten stan nazwał ciąża...

    Jesli nie bujasz to miło słyszeć o takim lekarzu :bigsmile:
  • "Wobec tego świadomie płodźmy dzieci z wadami genetycznymi."

    Proponujesz eugenikę?
    Podziękowali 1Katia
  • Naturalne planowanie rodziny
    czy naturalna antykoncepcja?

    Na początek parę słów o tym, co rozumiemy poprzez tzw. naturalne planowanie rodziny (dalej: NPR). Wolno nam dyskutować o samej metodzie â?? jedyne oficjalne ograniczenie nałożone przez Kościół dotyczy jej nauczania i polecania. Zbyt długo milczeliśmy, podczas gdy nieroztropni i gorliwi zwolennicy rozpropagowali ją na całym świecie. (...) Metoda oparta jest na rytmie płodności i niepłodności, występującym w miesięcznym cyklu menstruacyjnym kobiety. Mówiąc krótko, wydaje się dziś pewne z medycznego punktu widzenia, że w niektóre dni miesiąca jest całkiem prawdopodobne, że kobieta pocznie nowe życie, w inne natomiast jest to mało prawdopodobne. Dni, w które poczęcie jest prawdopodobne, nazwano dniami "płodnymi"?, pozostałe zaś â?? "niepłodnymi"?. Metoda "cyklu"? polega na spełnianiu powinności małżeńskich jedynie w dni "niepłodne"?. Stosuje się ją w celu uzyskania odstępów pomiędzy kolejnymi poczęciami lub wprost dla unikania potomstwa. Niezależnie od tego, czy metoda ta stosowana jest przez kilka miesięcy, lat, czy przez cały okres naturalnej płodności, pobudka zostaje ta sama â?? jest nią zapobieżenie poczęciu i ciąży.

    Przestańmy mówić o "wstrzemięźliwości"?, to tylko slogan służący do skierowania rozumowania na inny tor. Ludzie, którzy stosują tę metodę, nie troszczą się w pierwszym rzędzie o wstrzemięźliwość, próbują po prostu uniknąć poczęcia. To dlatego ograniczają akty małżeńskie jedynie do dni niepłodności â?? tzw. okresów bezpiecznych.

    Praktyka ta stwarza problem moralny jedynie wówczas, jeśli traktowana jest jako system, w którym każdy akt współżycia płciowego lub abstynencji staje się elementem pomysłowego planu uniknięcia normalnej i naturalnej konsekwencji zjednoczenia małżonków, jakim jest poczęcie. Dopóki rozważamy odosobnione akty małżeńskie w dni bezpłodności czy wstrzemięźliwość w dni płodne, obowiązują nas zwykłe reguły prawa moralnego. Kiedykolwiek mamy do czynienia ze stosunkiem małżeńskim, musi on być dokonany właściwie i kompletnie. Wszystkie nienaturalne i sztuczne metody unikania poczęcia, stosowane przed, w trakcie czy zaraz po akcie małżeńskim określa się jako antykoncepcję â?? ciężki grzech przeciwko naturze. Musimy więc ocenić moralność NPR jako systemu. Czy małżonkowie mogą przez świadomy wybór stosować tę metodę, aby uniknąć poczęcia?

    Wbrew szeroko rozprzestrzenionemu przekonaniu, metoda "cyklu"? nie jest tym samym, co antykoncepcja. To prawda, że czasem cel małżonków jest ten sam: stosują oni tę metodę, aby uniknąć poczęcia â?? ale nie jest to to samo, co sztuczna kontrola urodzin. Praktykowanie antykoncepcji jest wbrew naturze, jest zboczeniem takim samym jak homoseksualizm. Jednak z samego tylko powodu, że "cykl"? jest czymś naturalnym, nie wynika, że stosowanie NPR jest moralnie dobre i dozwolone. Stosowanie tej metody wynika z wolnej i rozumnej woli â?? woli uniknięcia posiadania dzieci, która jest wprost sprzeczna z pierwszym celem stosunków małżeńskich. Czy taki wolny wybór jest grzeszny i sprzeczny z wolą Boga?

    Ważne warunki

    Podsumujmy więc opinie teologiczne na ten temat. Kościół ani nie aprobuje, ani nie zakazuje stosowania metody "cyklu"? jako systemu. Kościół jednak zaledwie toleruje jej stosowanie. Toleruje, tzn. niechętnie zezwala. Toleruje ją, jednak pod warunkiem zaistnienia trzech ściśle określonych faktów. Po pierwsze, musi istnieć wystarczająco poważny powód dla zezwolenia małżeństwu na stosowanie tej metody, wystarczająco poważny, by omijać pierwszy cel małżeństwa. Po drugie, zarówno mąż, jak żona, muszą godzić się na jej stosowanie â?? nikt nie może być zmuszony do stosowania tego systemu wbrew swej woli. Po trzecie, stosowanie tej metody nie może pociągać za sobą grzechów śmiertelnych przeciwko czystości ani stać się bliską okazją do takich grzechów. Złamanie któregokolwiek z tych warunków czyni stosowanie tej metody grzesznym. Opinia brzmi więc: "stosowanie NPR czasami nie jest grzechem, czasem jest grzechem powszednim, a czasem grzechem ciężkim"?. Nie mówmy zatem: "Wszystko w porządku. Kościół to aprobuje"?.

    Przeanalizujmy teraz szczegółowo owe trzy warunki.

    Po pierwsze: wystarczający powód. Teologowie przyznają, że czasami istnieją poważne powody dla usprawiedliwienia stosowania tej metody. Powody te mogą występować stale lub okresowo â?? ubóstwo, słabe zdrowie matki (rzeczywiste, nie udawane), częste poronienia czy cesarskie cięcia przy porodzie, medyczna konieczność dłuższych przerw pomiędzy kolejnymi połogami ze względu na dużą płodność żony; innymi słowy â?? solidne i uczciwe powody unikania poczęcia w pewnym tylko okresie lub stale. Jednak nawet jeśli takie uczciwe powody mają miejsce, konieczna jest dobrowolna zgoda obu stron na stosowanie tej metody.

    Po drugie: zwykle w codziennym życiu jedna ze stron pozostaje niechętna i ulega naciskom drugiej. Wszyscy teologowie moralni zgodnie potępiają jako grzech ciężki współżycie wyłącznie w okresach niepłodności, bez prawdziwego porozumienia obu stron. Jeśli brak tej wolności â?? jednej ze stron, która ma prawo do normalnego pożycia małżeńskiego, wyrządzana jest ciężka niesprawiedliwość. (...)

    Najbardziej kontrowersyjny jest trzeci warunek. Stosowanie NPR nie może prowadzić do ciężkiego grzechu przeciwko czystości ani stwarzać okazji do niego. Teologowie moralni są zgodni, że poważny grzech popełniają małżonkowie, kiedy narażają się na bliskie niebezpieczeństwo niewierności czy stosowania kontroli urodzeń. Takie zagrożenia i grzechy są częste w naszych zmaterializowanych czasach. Spowiednicy zrobiliby dobrze, badając związek niewierności małżeńskich ze stosowaniem NPR. Tak więc dobry powód sam z siebie nie wystarcza â?? ważne są okoliczności. W sprawach tych doradza się pomoc spowiednika. (...)

    Czy więc przy założeniu, że istnieje zgoda obu stron i nie ma specjalnego niebezpieczeństwa grzechu ciężkiego, mogą małżonkowie stosować tę metodę z pobudek samolubnych? Opinie teologiczne są tu podzielone: niektórzy twierdzą, że takie postępowanie byłoby grzechem ciężkim, inni â?? że jedynie powszednim. Wszyscy jednak wybitni teologowie są zgodni, że postępowanie takie byłoby grzeszne i bardzo niebezpieczne.

    Im więcej bada się opinii teologicznych w tych kwestiach, tym wyraźniej widać, jak wiele ostrożności kapłani i świeccy powinni wykazywać, zalecając NPR. (...) Z pewnością nigdy nie zostało oficjalnie zadeklarowane, że Stolica Apostolska aprobuje metodę "cyklu"?. Nawet najczęściej cytowane fragmenty encykliki Piusa XI Casti connubii nie mogą być przytaczane jako udzielające takiej aprobaty. O wiele bardziej prawdopodobne jest, że papież miał na myśli ludzi fizycznie bezpłodnych (o "pewnych defektach"?) czy tych, którzy przeszli menopauzę ("powody czasu"?), a nie NPR. Jednak obecnie potężna kampania reklamowa, towarzysząca sprzedaży wysyłkowej urządzeń do określania cyklu, używa bezwstydnie słów Ojca Świętego rzekomo aprobujących owe, propagowane dla celów komercyjnych, metody ograniczenia urodzeń.

    Brutalna rzeczywistość

    Przejdźmy teraz do praktyki. Katolickie małżeństwa zaszły już bardzo daleko w niewłaściwym stosowaniu NPR. Teologiczne rozróżnienia zostały całkowicie zarzucone, pozostało jedynie pragnienie uniknięcia potomstwa. Zbyt wielu księży działa nierozważnie, publicznie polecając tę metodę (na prelekcjach i w kazaniach), o której Stolica Apostolska powiedziała, że jedynie "spowiednicy mogą [ją] ostrożnie sugerować"?. Każdego dnia przybywa dowodów, że jedynie w stosunku do wyjątkowo duchowo silnych małżeństw można mieć nadzieję, iż uczciwie korzystają z metody "cyklu"?, nawet jeśli mają rzeczywiście wystarczające powody. Najwięcej par stosuje tę metodę po prostu w celu uniknięcia potomstwa. Używają oni NPR, kiedy to możliwe; różnych środków antykoncepcyjnych, jeśli wie??â?š??­dzą, że ta pierwsza metoda będzie nieskuteczna; a nawet posuwają się do aborcji, kiedy "wpadną"? (cóż za określenie początku nieśmiertelnej duszy!). Osoby takie próbują później żartować ze spowiednikiem: "O nie! Jaka znowu kontrola urodzin, my jedynie stosujemy się do Â?cykluÂ? !"?. Powoli jednak sytuacja ta zaczyna gorszyć ich bliźnich. Przeciętny człowiek nie jest teologiem. Nie widzi różnicy pomiędzy sztuczną a naturalną kontrolą uro??â?š??­dzeń. Widzi jedynie, że te samolubne pary zawierają małżeństwa i nie mają dzieci, co więcej â?? chwalą się sposobem, w jaki ich unikają. Zaczyna się zastanawiać, jak mogą oni tak łatwo przystępować do spowiedzi i Komunii św. Ja również zaczynam się nad tym zastanawiać. Nawet nasi przeciwnicy wykorzystują to przeciw nam, mówiąc: "Jaka to różnica? Tak stanowczo potępiacie antykoncepcję, ale wasze małżeństwa omijają ten zakaz stosując Â?cyklÂ? !"?.

    Promowanie bezpłodności

    W ten sposób metoda, mająca być jedynie okresowym rozwiązaniem krytycznych sytuacji, stała się stylem życia â?? samolubnego, zmaterializowanego i rozkochanego w luksusie. Jakiż teolog mógłby usprawiedliwić rozpowszechnione obecnie praktyki: wręczania przez księży parafialnych egzemplarza "książki cyklu"? każdej zaręczającej się parze; wychwalania przez rekolekcjonistów podczas cotygodniowych dni skupienia zalet tej metody; wykładania jej przez nauczycieli na wielu naszych najlepszych uczelniach, często również dziewczętom, które są dobrze zabezpieczone finansowo? Ginekolodzy wykładający dziś na wiodących katolickich uczelniach medycznych zachęcają całe roczniki naszych studentów do nauczania pacjentów tej metody, wskutek czego ci przyszli lekarze przekonani są, że jest ona aprobowana przez Kościół. Coraz częściej narzeczeni planują dzień ślubu według "cyklu"? tak, by nie zajść w ciążę przez najbliższy rok-
    -dwa i cieszyć się przywilejami bez żadnych obowiązków małżeńskich. Czym innym jest niechętne udzielanie zgody na stosowanie tej metody, tak jak to czyni Kościół, a czymś zupełnie innym promowanie bezpłodności, tak jak to dziś czyni wielu katolików. Oczywiście metoda ta została szybko skomercjalizowana. Obecnie dostępne są drogie urządzenia, "które każdy student medycyny czy teologii, pielęgniarka czy pracownik socjalny powinien mieć"? â?? jak czytamy w ulotkach reklamowych. Katolicy otrzymali nagle dziecinnie prostą metodę "współżycia według kalendarza"?, skutecznie niweczącą stwórcze zamiary Boga. Wystarczy to, by Bóg wyrzucił ze swych ust (Apok 3, 16) stworzenia, które ignorują zupełnie cele, jakie On wyznaczył małżeństwu. W jaki sposób nawrócimy kiedykolwiek bezbożną Amerykę, skąd weźmiemy współ??â?š??­czesnych świętych, jeśli nie chcemy dać Bogu nowych poddanych Jego Niebieskiego Królestwa?

    Co ciekawe, ci katolicy, którym najbardziej zależy na przynależności do Akcji Katolickiej, są często najbardziej zdecydowanymi zwolennikami NPR. Ciężko pracują, aby zachęcić innych do uczestnictwa w wykładach, Konferencjach Kany, do czytania książek â?? ale bynajmniej nie do przyjęcia dzieci, które Bóg chce im dać. Czy zauważyliście rozpowszechnienie tej metody w bogatych parafiach, pośród małżeństw z wyższym wykształceniem, wśród naszych społecznych i kulturalnych elit?

    Mentalność "cyklu"?

    Z tej pogańskiej propagandy wyrasta chorobliwa mentalność "cyklu"? â?? charakteryzująca dusze, które zatraciły ufność w Bogu. Ludzie chętnie dziś przyznają, że Bóg wie, jak utrzymać równowagę we wszechświecie, wie, jak zaprząść do pracy energię atomową; Bóg potrafi podtrzymywać bieg gwiazd i planet â?? ale dzieci? Och, nie, Bóg po prostu nie ma pojęcia o tych sprawach! Zajmiemy się tym sami, wykorzystując naturalne metody planowania. Jednak to planowanie rodziny koncentruje się na tym, jak nie mieć rodziny. (...) Jego propagatorzy nie przyjmują do wiadomości ani nie troszczą się o grzechy śmiertelne, będące wynikiem stosowania tego systemu. Jedyne, co ich zaprząta, to obsesyjne pragnienie uniknięcia ciąży. Ludzie ci utracili wiarę w Bożą Opatrzność.

    Już słyszymy głośnie protesty tych obłudników, zwłaszcza wścibskich krewnych i sąsiadów: "Ale kto będzie się opiekował następnym dzieckiem?"?. Odpowiedź jest prosta: "Ten sam Bóg, który opiekuje się tobą, nawet jeśli się sprzeciwiasz Jego woli"?. "Ale przecież musimy zapewnić naszym dzieciom bezpieczeństwo i wykształcenie!"?. To, że Bóg nie zapewnia wszystkim rodzicom i dzieciom wysokiego standardu materialnego, nie oznacza, że ich opuszcza. Nie dał również swej własnej Matce więcej, jeśli chodzi o materialne bezpieczeństwo. To niebo, a nie bezpieczeństwo, jest celem, jaki mają osiągnąć dzieci, które Bóg zsyła rodzicom. Małżeństwo zostało ustanowio-ne przede wszystkim dla przekazywania życia dzieciom, które kiedyś osiągnąć będą mogły życie wieczne.

    Zbyt wielu ludzi próbuje bawić się w Boga. On sam jest dawcą nowego życia i nie potrzebuje do tego histeryzujących lekarzy, rozpaczających rodziców, ani nawet bezmyślnych księży, próbujących wchodzić w Jego kompetencje i decydować, kiedy ma się narodzić nowy człowiek. Tego, czego od nas oczekuje, to dobrowolna współpraca z Jego wolą. To jedyny wkład, jaki możemy wnieść. Jedyne, czego Bóg wymaga od małżonków, to chęć przyjęcia dzieci, które zdecyduje się im zesłać. Ludzie idą do nieba przez pełnienie woli Boga, a nie przez układanie za Niego planów.

    Czy więc każda rodzina powinna mieć całą gromadkę dzieci? To zależy od Boga. Każda rodzina powinna mieć tyle dzieci, ile Bóg chce im dać. Jednak ich nie mają. Czterdzieści cztery procent amerykańskich rodzin nie ma dzieci w ogóle. Dwadzieścia dwa procent ma zaledwie jedno dziecko. A katolicy żyjący w miastach mają obecnie o kilkoro dzieci mniej, niż na terenach wiejskich (które są w 80% protestanckie). (...). Z pewnością nie jest to wolą Bożą. Stosowanie NPR przez tzw. "pobożnych"? katolików jest jednym z głównych powodów spadku liczby urodzeń. Twierdzicie, że liczba dzieci wzrasta? Tak, ale dotyczy to jedynie wzrostu liczby rodzin z jednym czy dwojgiem dzieci. Natomiast ilość rodzin z większą ilością potomstwa stale spada.

    Nadmiar roztropności

    Zwolennicy NPR używają często pewnego sentymentalnego argumentu. Brzmi on mniej więcej tak: "Przecież Bóg chce, by ludzie okazywali roztropność w powoływaniu dzieci na świat. Ani On, ani Kościół nie wymagają od nas, byśmy mieli tyle dzieci, ile to tylko możliwe. To małżonkowie, rozważywszy uczciwie wszystkie okoliczności, powinni decydować, jak zaplanować swe rodziny. Czy nie lepiej, jeśli kilkoro dzieci jest dobrze odżywionych, ubranych i wykształconych, niż gdy liczna rodzina cierpi ubóstwo?"?. Brzmi rozsądnie, prawda? Ludzie używających tych argumentów często rzeczywiście przekonani są o ich słuszności. Z faryzejskim zadowoleniem z siebie wyrażają współczucie wobec "nierozważnych ciąży"? naszych biednych przodków. Mnie jednak na ich widok robi się niedobrze. Należą oni do tego rodzaju ludzi, którzy prawdopodobnie współczuliby Maryi z Nazaretu noszącej pod sercem Syna Bożego, dla którego ani Ona, ani św. Józef nie mogli znaleźć miejsca; do tego rodzaju ludzi, którzy współczuliby mojej własnej matce, kiedy nosiła mnie, swoje dwunaste dziecko. I ja, i wiele innych biednych dzieci miałoby nikłą szansę zostać księżmi, gdyby "mentalność cyklu"? przeważyła. (...) Nie byłoby św. Bernardetty z Lourdes, urodzonej w więzieniu, ani pochodzącej od chorobliwych rodziców św. Teresy z Lisieux, której matka straciła troje dzieci z rzędu, a już z pewnością nie byłoby św. Katarzyny Sieneńskiej, dwudziestego trzeciego dziecka. Wszyscy ci chwalcy roztropności zapominają, że celem człowieka i istotą świętości jest pełnienie woli Bożej. Jego rolą jest utrzymywanie świata, naszą â?? pełnienie Jego woli. Roztropność jest cnotą kardynalną i naprawdę chwalebną, większą od niej jest jednak miłość. Czyż istnieje szlachetniejszy sposób praktykowania miłości, jak współpraca z Bożą wolą w dawaniu nowego życia wówczas, kiedy On tego pragnie, a nie wtedy, kiedy ludzie tego chcą? Pozwólcie tylko Bogu czynić to, co do Niego należy.

    Ukryte koszty

    Jak ostrzegali biskupi belgijscy na Synodzie Prowincjalnym w 1937 roku: "Taki sposób używania praw małżeńskich, stosowany bez bardzo poważnego powodu podczas części, czy też w trakcie całego życia małżeńskiego, jest sprzeczny z planami Opatrzności mającymi na celu rozmnożenie rodzaju ludzkiego, jest też poważnym zagrożeniem dla czci małżeństwa, a zwłaszcza godności żony oraz stwarza poważne niebezpieczeństwa dla małżonków"?. Słowa te odnosiły się do ukrytych kosztów stosowania "naturalnego planowania rodziny"?. Wielu nawet niekatolickich psychologów twierdzi, że 50% dzisiejszych matek to neurotyczki. W wielu przypadkach stosowanie się do "cyklu"? powoduje neurozę â?? mówi się wręcz o symptomach "odrzuconego macierzyństwa"?. Kobiety pomimo wszystkich tych "zabezpieczeń"? zachodzą w ciążę, której tak bardzo chciały uniknąć, w rezultacie czego przychodzą na świat samotne, neurotyczne i niechciane dzieci. Nerwica sprzyja bezpłodności, często osoby stosujące NPR ostatecznie decydują się, że chcą mieć dziecko â?? ale już nie mogą. Dziwne, że kobiety nie potrafią dostrzec, jak bardzo poniżający jest dla nich ten system, który używa ich systematycznie dla zaspokojenia pożądania płciowego, ale z rzadka jednak pozwalając na rodzenie dzieci.

    Propagatorzy NPR często podkreślają "naturalność"? tej metody. Jednak, jak pisał o. Lavaud OP: "Trudno dostrzec coś naturalnego w sztuczce, mającej na celu oszukać naturę"?. Wykorzystywanie naturalnych okresów płodności i bezpłodności w taki sposób, jak się to obecnie odbywa, jest całkowicie nienaturalne. Wymaga, by małżonkowie "współżyli według kalendarza"?, a więc według wykresów, przyrządów, grafików â?? a nie z miłości i wzajemnego oddania. Niektórzy lekarze zapewniają nas, że pragnienie zjednoczenia małżeńskiego u żony jest największe w okresie płodności. Wydaje się, że nawet praktyki żydów, zachowujących wstrzemięźliwość w okresach bezpłodności (Leviticus) były bardziej naturalne. Nawet dr Ogino, twórca tej metody NPR, przedstawiał ją głównie jako środek mający na celu prokreację. "Cykl na odwrót"?, odnoszący się do dni płodnych, stosowany dla zwiększenia prawdopodobieństwa poczęcia, jest czymś naturalnym.

    Innym ukrytym kosztem jest niewierność. (...) Oziębłość i sprzeczki spowodowane przez "naturalne planowanie rodziny"? mogą przynieść nieobliczalne szkody. Wypełnienie małżeństwa jako powołania wymaga, by mąż i żona służyli sobie nawzajem przez czułość i zrozumienie, często najlepiej wyrażone przez miłosne intymne zjednoczenie, które NPR usiłuje podporządkować kalendarzykowi cyklu płodności.

    Kto może oszacować ukryte koszty, jakie wyrządzi w życiu emocjonalnym i psychicznym kobiety strach przed poczęciem kolejnego dziecka? Kiedy taki lęk się zagnieździ, jakże trudno go wykorzenić! Jak łatwo wówczas doprowadzić do rozpaczliwego unikania ciąży za wszelką cenę! Bądźcie pewni, że szatan wie, jak wykorzystać taki stan, by wtrącić w rozpacz i skłonić do zaniechania ufności w Bogu. Dopiero w dniu Sądu dowiemy się, ilu nieśmiertelnym duszom odmówiono szansy osiągnięcia nieba, ponieważ jako dzieci zostały zabite podczas aborcji, wywołanych tym strachem.

    Nowa synteza

    Jaka jest więc odpowiedź na tę propagandę, straszącą małżonków dziećmi? Można by ją wyrazić słowem vivant: niechaj żyją! Pewna grupa rodziców z Milwaukee przyjęła te słowa jako swój slogan i zarazem tytuł pisma adresowanego do młodych małżeństw. Jest to żywy przykład zapomnianej cnoty nadziei. Opatrzność Boża wciąż rządzi światem. Prawdziwi chrześcijanie, pamiętając o swoich duchowych narodzinach przez chrzest św., o wzroście w życiu łaski poprzez modlitwę i uczestnictwo we Mszy oraz pozostałych sakramentach wiedzą, że nadzieja nie tylko wiecznie się odradza, ale też przynosi wieczność jako nagrodę. Pozwala przezwyciężyć paraliż rozpaczy, lecząc z lęku i niepewności przez ufne zawierzenie Bogu. Małżeństwa, troszczące się nadmiernie o to, co będą jeść i w co się będą ubierać dzieci, które już się narodziły albo mają narodzić się wkrótce, powinny często rozmyślać nad słynnym szóstym rozdziałem św. Mateusza "Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane"?. Szukanie sprawiedliwości oznacza pełnienie woli Bożej z nadzieją, że zaopatruje On i wynagradza szczodrze. Bóg nigdy nie da się prześcignąć w hojności, powinniśmy wiedzieć to z własnego doświadczenia. Z pewnością napełni wasze serca i życie miłością i przywiązaniem dzieci, jeśli tylko zaufacie Mu na tyle, by je przyjąć. Naprawdę, mało radości przyniosą wam futra z norek, urlop czy samochód, na które tyle pracowaliście, jeśli dla osiągnięcia tego wyrzekliście się miłości i serdecznych uścisków dzieci. (...).

    Dobrze byłoby medytować często nad napomnieniem św. Pawła o "wielkim sakramencie"?, jakiego udzielają sobie nawzajem małżonkowie w dniu zaślubin. Małżeństwo łączy dwa serca, dwie dusze i dwa życia, poprzez nałożenie naturalnych i nadprzyrodzonych więzów. Bóg, mąż i żona zostają współpracownikami, aby to wielkie powołanie mogło się wypełnić. Cnota nadziei bardzo wzrasta tego dnia: w każdej chwili swego wspólnego życia mąż i żona mogą mieć pewność, że łaska Boża wspiera ich w stopniu wystarczającym do wszystkich ich potrzeb.

    Jak napisał w swej słynnej książce Cykl w małżeństwie i moralność chrześcijańska o. Orville Griese: "Małżeństwa chrześcijańskie muszą być świadome, jak wyjątkową, opatrznościową łaską jest zdolność wzbudzenia nowego życia, zapewniająca małżonkom głębsze, bardziej trwałe zjednoczenie, dostarczająca im środków do osobistego uświęcenia, przyczyniającą się do wzrostu liczebnego i siły zarówno Kościoła jak i państwa. Sam fakt, że przyszłość rysuje się niepewnie lub obawa, że dzieci mogą być słabowite czy chore nie jest powodem do zastępowania ufności należnej Bogu wiarą w kalkulację biologiczną opartą na okresach płodności"?.

    Ks. Hugon Calkins OSM


    Powyższy artykuł został po raz pierwszy opublikowany ponad 50 lat temu na łamach "The Integrity Magazine"?. Za "The Angelus"?, maj 1993, wybrał i przetłumaczył W. Zalewski.
  • "Nie wymagajmy od watroby by pomimo choroby trawiła schab."

    Kurczę, bym to sobie wstawił do stopki, gdyby stopki działały :)
  • Wiecie, ja się przyznałam, że mamy w domu zwierzątka i kazano mi robić mnóstwo niepotrzebnych badań oczywiście płatnych bo na bank dziecko już miało wady wrodzone z powodu rozmaitych chorób odzwierzęcych...Nie robiłam tych badań , na HIV , żółtaczkę miałam tylko raz gdy nie wiedząc o ciąży poszłam oddawać krew. A juz jako wielodzietna ( po 3 ) miałam mieć na pewno mnóstwo chorób wenerycznych. Na moje zapewnienie, że nie mam skąd mieć bo mąż mnie nie zdradza, lekarze mówili ze śmiechem,, wierności męża nikt nie może być pewny" No i dzieci miałam zdrowe, jeśli o to chodzi.
  • Myślę że asiao na pewno nie jest za eugeniką. Ale rzucić w dyskusji mocnym słowem, oskarżyć kogoś o zamiary równe Hitlerowi to nie jest ton, w którym dochodzi się do sensownego końca.

    Maciek, Ty chyba masz zdrowe dzieci? A może brałeś kiedyś takie niebezpieczne leki, np.psychotropy kiedy nie pozostaje nic innego jak abstynencja? Świadome sprowadzenie dziecka na świat b. chorego uważasz za coś dobrego?
  • Jesli nie bujasz to miło słyszeć o takim lekarzu

    Dlaczego mam bujać ? Bezsensu !
    pisze o tym bo przeczytałam wypowiedzi, że ponoć Lekarze przed zagnieżdżeniem nie uznają stanu za ciąze
    Widać że nie wszyscy.
    Tak sobie pomyslałam... może też zależy od kobiety ..bo jeśli przyjdzie przestraszona, że jest w ciązy ..wyżali się że nie planowała itp... to Lekarz może ma inne podejście..
  • "Maciek, Ty chyba masz zdrowe dzieci?"

    Nie, Ula ma katar.

    Częścią eugeniki jest świadome rodzicielstwo. O co więc masz pretensje?
    Podziękowali 1Katia
Ta dyskusja została zamknięta.