[cite] Młociara Bogna:[/cite]
Podsumowując - w kwestii antykoncepcji homronalnej ważne jest, żebyś wiedziała, że jeśli je stosujesz co najmniej od 4-5 lat, już jesteś matką wielodzietną. Tyle, że twoje dzieci nie dożyły momentu zagnieżdżenia w macicy. Koniec tematu.
Tak podchodząc do tematu każda współżyjąca kobieta (bez uzycia barierowej antykoncepcji, czy jak to tam zwal) jest wielodzietna - sa badania mowiace, ze zagniezdza sie tylko 20-25% dzieci.
Ciekawa teoria
Tak nam opowiadali na wykładzie na dniach otwartych Uniwersytetu Med. jeszcze w LO. W wolnej chwili poszukam, czy jakieś obecne moje podręczniki podają jakieś liczby w tej kwestii.
Nikt nie twierdzi że antykoncepcja to natura jak jabłko zerwane z drzewka, ale z dobrym ginekologiem można rozważyć za i przeciw. Porównywanie anty z aborcją jest chore wg mnie i prowadzi do tego, że przeciwnicy aborcji są utożsamiani rzeczywiście z nawiedzonymi ludźmi, co zamyka drogę do jakiejkolwiek dyskusji.
Z tym od kiedy jest człowiek nie będę dyskutować, ja nie uważam jak powyżej, raczej zdania nie zmienię.
Co do ściśle naukowych źródeł, tak samo ścisłe pokazują dobre strony antykoncepcji, ja przeczytałam obie strony. Ważne żeby były wiarygodne.
1) Ale większość sÂ?odków antykoncepcyjnych ma działanie wczesnoporonne jako środek zabezpieczający, gdyby nie zadziałały mechanizmy barierowe. Dochodzi więc do wczesnej aborcji
2) Nieważne, co Ty uważasz na temat kiedy powstaje człowiek. To że człowiek powstaje w momencie zapłodnienia to niepodważalny fakt naukowy, a nie kwestia wiary.
Możesz sobie uważać, nawet, że człowiek nie jest człowiekiem do momentu urodzenia - nie zmienia to rzeczywistości.
2) Ależ oczywiście, że pigułki hormonalne mają tez pozytywne skutki - inaczej nie byłyby stosowane w wielu wypadkach jako lek (nie jako antykoncepcja), tego nikt nie podważa.
Podsumowując - w kwestii antykoncepcji homronalnej ważne jest, żebyś wiedziała, że jeśli je stosujesz co najmniej od 4-5 lat, już jesteś matką wielodzietną. Tyle, że twoje dzieci nie dożyły momentu zagnieżdżenia w macicy. Koniec tematu.
Wiesz za co szanuję Singera - tego austra;lijskiego bioetyka? Że jest konsekwentny - nie zaprzecza faktowi, że człowiek jest człowiekiem od poczęcia, tylko uważa, że rodzice mają prawo zabić swoje dzieci, jeśli jest dto dla nich niewygodne z jakiegoś względu. postujuje o legalizację zabijania niepełnosprawnych noworodków np. Ale nie prłóbuje ściemniać, że cżłowiek jakoś cudownie staje się człowiekiem np. w momencie zagnieżdżenia w macicy czy narodzin.
Uprawiając seks bez zabezpieczeń też jestem w ten sposób matką wielodzietną. Może nawet bardziej. I dalej przypominam że takie łatwe rzucanie słowem "aborcja" prowadzi do coraz większego ignorowania realnego problemu aborcji.
Monia6, dzięki. Są leki, które bierze się w drugiej połowie cyklu, żeby zmiana "zeszła" - przy nich sam lekarz mówił, żeby się nie starać - widocznie mogą działać poronnie. Co dziwne nie jest - skoro mają coś ze mnie sczyścić :devil:. Ale i tak zwykle te hormony sobie nie radzą (już drugi raz w moim życiu) i konieczna jest operacja :sad:
Może to kolejny argument przeciwko lekom hormonalnym, że nie dość, że niebezpieczne, to często nieskuteczne. Myślę, że lekarze mają takie procedury, że najpierw próbują farmakologicznie. Czemu się nie dziwię, bo to mniej obciąża NFZ i pacjentkę.
Nie tak dawno świętowaliśmy 40-lecie ukazania się encykliki Humanae Vitae. W kontekście debaty nad powołaniem małżonków katolickich dokument ten usankcjonował NPR (naturalne planowanie rodziny) jako jedyną dopuszczalną metodę kontrolowania płodości w małżeństwie. Paweł VI, kierując się zrozumieniem dla małżeństw będących w wyjątkowo trudnej sytuacji zdrowotnej czy materialnej, udziela małżonkom swoistej â?ždyspensyâ? od sakramentalnego zobowiązania, że przyjmą i wychowają dzieci powierzone im przez Boga. Dokument jednocześnie wyraża stanowczy sprzeciw Kościoła wobec wszelkiej formy antykoncepcji, zezwalając na stosowanie NPRu wyłącznie w celu wprowadzenia dłuższych odstępów między rodzącymi się dziećmi.
â?žJeśli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym (...)â? (HV II 16).
Tymczasem wprowadzenie obowiązkowego kursu NPR dla narzeczonych rodzi w młodych małżonkach przekonanie, że powołaniem katolickiego małżeństwa jest kontrolowanie swojej płodności poprzez okresową wstrzemięźliwość. Ustawia się tym sposobem młodych wobec nieprawdziwej skądinąd alternatywy: albo antykoncepcja albo NPR, zapominając o tym, by wspierać ich przede wszystkim w gotowości do współpracy z Bogiem przez odważne przyjmowanie dzieci, których pragnie dla nich Bóg. Przykładem kontrowersji, jakie niesie z sobą usilna promocja NPRu, jest artykuł Doroty Mazur â?žNPR jest OK!â?, prezentujący na łamach małopolskiej â?žNiedzieliâ? (39/2010) portal www.za-kochanie.pl. Zasadniczo każdy akapit tego tekstu wnosi z sobą tezy tylko pozornie zgodne albo wręcz sprzeczne z tym, na co wskazuje katolicka teologia małżeństwa. â?žZ naturalnym planowaniem rodziny Kasia i Mariusz [Marcinkowscy, założyciele portalu] zetknęli się jeszcze przed okresem narzeczeństwa i wiedzieli, że w ich życiu tylko taka droga, zgodna z nauczaniem Kościoła katolickiego, jest możliwaâ?. Otóż NPR nie jest drogą życia dla katolickich małżonków. Droga ta określona zostaje w przysiędze małżeńskiej. Mówi ona o przyjmowaniu dzieci powierzonych przez Boga, a nie zaplanowanych przez małżonków. Współpraca z Bogiem, o jakiej z upodobaniem mówią instruktorzy NPR, jest w rzeczywistości współpracą z naturą, a nie z Bogiem. Tam, gdzie nie pozwala się Bogu działać, stosując metodę unikania poczęć skuteczniejszą od prezerwatywy i porównywalną z farmakologiczną antykoncepcją, tam nie może być mowy o współpracy. Smutne, że Kasia i Mariusz nie usłyszeli w narzeczeństwie, że dzieci są błogosławieństwem, a trud ich wychowania â?? drogą do zbawienia dla małżonków (por. Gaudium et Spes). Być może nikt również nie miał odwagi im wspomnieć, że ich powinnością jest rozeznawać na modlitwie, czego oczekuje od nich Bóg, a nie szukać metody, która pozwoli im ograniczyć liczbę dzieci do ilości, która nie pokrzyżuje (nomen omen) ich wyobrażeń o rodzinie.
â?žKościół poleca tę metodęâ?. Kościół zaledwie ją dopuszcza, wyłącznie okresowo. Zgodę tę otrzymują jedynie ci, którzy znajdują się w sytuacji szczególnie trudnej, stawiającej w konflikcie prawo do życia już istniejącej rodziny z powołaniem małżonków do płodności. Paweł VI wymienia tu chorobę i czynniki zewnętrzne, np. ubóstwo.
â?žNaturalne planowanie rodziny daje człowiekowi bezpieczeństwo...â?. Dobrze jest budować poczucie bezpieczeństwa na czymś godniejszym niż notatki dotyczące temperatury, śluzu i szyjki macicy. Na przykład na sile sakramentu i obecności Boga w małżeńskim życiu. Gorszy w tym zdaniu coś innego jednak â?? podtrzymywanie tak powszechnej dziś wizji (nieplanowanego) dziecka jako zagrożenia. Bo przecież przed dzieckiem ochrania nas NPR.
â?ž...i rozwój duchowyâ?. Jeśli jesteśmy uwikłani w antykoncepcję, sięgnięcie po NPR jest rzeczywiście duchowym krokiem milowym. Jeśli jednak młodzi, praktykujący katolicy wchodzą w NPR już w narzeczeństwie, a potem modlą się o małżeńską wytrwałość w unikaniu dni płodnych, to o rozwoju duchowym nie sposób mówić. NPR może być pożytecznym narzędziem w sytuacji, gdy nie stać nas na oddanie planów życiowych Bogu, na zaryzykowanie innego niż nasz, scenariusza na życie. Ale rozwój zakłada, że celem jest osiągnięcie takiej dojrzałości, by umieć odrzucić półśrodki. Czy narzeczeni usłyszą na kursach przedmałżeńskich, że skoro już sięgną po NPR, powinni zarazem modlić się o to, by ostatecznie uwolnić się od niego? By uwolnić się od lęku przed kolejnym dzieckiem?
â?žUczy cykliczności i skłania do refleksji nad pięknem ludzkiego ciałaâ?. Życie oparte na rytmie poczęć, narodzin, karmień uczy cykliczności równie konsekwentnie. I równie przejmująco objawia piękno ludzkiego ciała. Ale dopóki przed narzeczonymi stawać będą ludzie zachwalający metodę, dzięki której przez 20 lat małżeństwa mają tylko dwoje, troje dzieci, a nie małżonkowie wielodzietni mówiący o radości i działaniu Bożym w ich niełatwym życiu, dopóty jako wspólnota tkwić będziemy w nerwowym staccatto współżycia â?ždni płodne-niepłodneâ?, i nie odważymy się na łagodny puls życia â?žpoczęcie-narodziny-opieka nad małym dzieckiemâ?.
â?žUczy właściwego podejścia do swojej seksualności w chwilach trudnych, kiedy nie jest możliwe współżycie (...). Dzięki tej metodzie człowiek może spojrzeć na swą cielesność z perspektywy wartości duchowych. W antykoncepcji tego nie ma, gdyż jest ona iluzją dostępności i przez którą popada się w rutynę i zatraca pięknoâ?. Wszystko to prawda, o ile porównujemy NPR z antykoncepcją. Jeśli porównamy go z życiem opartym na przekonaniu, że małżeństwo to służba Bogu, który pragnie obdarzać życiem, okaże się, że tego samego, co NPR, uczy nas życie bez NPR-u. Również i tego narzeczeni nie usłyszą na przedmałżeńskim kursie ani w poradni rodzinnej.
Dalej czytamy, że planowane przez Marcinkowskich wejście do szkół z edukacją NPR sprawi, że â?žkatolicyzm nie będzie utożsamiany z wielodzietnością, ponieważ skuteczność NPR jest bardzo wysokaâ?. I to jest perła tego artykułu. Nawet trudno to zdanie komentować. Może tylko zacytuję arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego, założyciela pierwszego w świecie Instytutu Studiów nad Rodziną, który mawiał, że w takim duszpasterstwie [jak wyżej, oczywiście] nigdy nie przyszedłby na świat. Urodził się jako trzynaste dziecko w rodzinie.
Powszechne wypowiedzi o NPR w wykonaniu wytrawnych instruktorów są bardziej powściągliwe niż artykuł Doroty Mazur. Na kursach przedmałżeńskich czy w programie katechetycznym dla licealistów nie znajdziemy słowa antykoncepcja ani bezpieczeństwo. Padnie za to wiele słów na temat rozwoju duchowego i dojrzałości małżonków, o wzrastaniu w cnotach. Na koniec, niejako na marginesie, dowiemy się o wysokiej skuteczności NPR â?? czego dotyczy ta skuteczność, niestety już nie. A szkoda, prawda?
Dziękuję za powitanie. Teraz to mi już nawet językoznawcze artykuły nie wszędzie wydrukują:bigsmile:
Łajzy, nie łajzy. Ci, z którymi rozmawiałam, naprawdę nie są cynikami, ale mają to głęboko przemyślane i sądzą, że sieją ziarno takie jak się da i tam gdzie się da. Skąd to się bierze? Aj hef noł ajdija. Szalom, kochani. Na mnie pora.
[cite] Młociara Bogna:[/cite]
Podsumowując - w kwestii antykoncepcji homronalnej ważne jest, żebyś wiedziała, że jeśli je stosujesz co najmniej od 4-5 lat, już jesteś matką wielodzietną. Tyle, że twoje dzieci nie dożyły momentu zagnieżdżenia w macicy. Koniec tematu.
Tak podchodząc do tematu każda współżyjąca kobieta (bez uzycia barierowej antykoncepcji, czy jak to tam zwal) jest wielodzietna - sa badania mowiace, ze zagniezdza sie tylko 20-25% dzieci.
Kinga - super!
A próbowałaś go podesłać portalowi www.franciszkanska3.pl ? Tam byli (przynajmniej onegdaj) sensowni ludzie, którzy zachęcali do podsyłania dobrych artykułów.
m.
[cite] Monia123:[/cite]Ponieważ w antykoncepcji hormonalnej ewentualnie giną zapłodnione komórki jajowe a w naturze na pewno giną zapłodnione komórki jajowe a podczas aborcji ginie człowiek z bijącym sercem i być może w strasznych mękach, który by żył gdyby go nie wyskrobano.
Co za bełkot, szanowna zapłodniona komórko jajowa.
[cite] Monia123:[/cite]Uważam po prostu, że porównywanie antykoncepcji z aborcją jest krzywdzące.
Ze sfery obiektywnych zdarzeń (śmierć dzieci) gładko przeszłaś do sfery względnych uczuć.
Jakoś nie bardzo się przejmuję uczuciami tych co zabijają swoje dzieci.
[cite] Monia123:[/cite]Ponieważ w antykoncepcji hormonalnej ewentualnie giną zapłodnione komórki jajowe a w naturze na pewno giną zapłodnione komórki jajowe a podczas aborcji ginie człowiek z bijącym sercem i być może w strasznych mękach, który by żył gdyby go nie wyskrobano.
a czy zapłodniona komórka jajowa to nie człowiek przepraszam?
to, że nie bije mu serce to nie znaczy, że to nie człowiek.
Zapłodniona komórka jajowa to istota żywa z kompletem 46 chromosomów charakterystycznych dla każdego człowieka
czyli co niby?
no tak,
bo jak np. ktoś stosuje spiralę i ma zakodowane w przepraszam za wyrażenie "chorym łbie" że człowiek to jest dopiero po zagnieżdżeniu i że nic się nie dzieje, albo jak łyka pigułkę "dzień po" to też nic takiego bo to tylko zapłodniona komórka
ale aborcja w późniejszej fazie to faktycznie straszna
a to ten sam człowiek
tylko na dalszym etapie rozwoju.
wielkość czynu nie jest wprost proporcjonalna do wielkości dziecka.
Jak na wczesnym etapie to ok., a jak później to straszne I tu i tam człowiek
po prostu ludziom wbija się jakieś chore farmazony.
Wiadomo - przemysł antykoncepcyjny bardzo dochodowy jest
o Gregorius
tak przy okazji bardzo dziękuję za zacytowany artykuł.
Jest świetny.
Myślę, że w nim znajdują się odpowiedzi na większość kwestii poruszanych w tym wątku
[cite] Monia123:[/cite]Każda osoba współżyjąca też zabija swoje dzieci. Nie chcesz zabijać nie współżyj wcale. No nie mogę.
Dziewczyno, czy Ty naprawde nie widzisz róznicy???
Tu nie ma świadomego działania czlowieka, który przyczynia się do tej śmierci...
Stosując antykoncepcję człowiek niestety niejako swoją decyzją skazuje tego poczętego człowieka na śmierć!
Ja też dziękuję za artykuł. Wyjaśnia bardzo wiele niejasności. Podoba mi się fragment stawiający sprawę jedności we właściwym układzie. To ten, kto chciałby nie być OnŻ musi przekonać do tego swojego współmałżonka.
Nie mogę znaleźć żadnych info o tym zakonniku (Calkins) - kto to jest?
Komentarz
Uprawiając seks bez zabezpieczeń też jestem w ten sposób matką wielodzietną. Może nawet bardziej. I dalej przypominam że takie łatwe rzucanie słowem "aborcja" prowadzi do coraz większego ignorowania realnego problemu aborcji.
Może to kolejny argument przeciwko lekom hormonalnym, że nie dość, że niebezpieczne, to często nieskuteczne. Myślę, że lekarze mają takie procedury, że najpierw próbują farmakologicznie. Czemu się nie dziwię, bo to mniej obciąża NFZ i pacjentkę.
Nie tak dawno świętowaliśmy 40-lecie ukazania się encykliki Humanae Vitae. W kontekście debaty nad powołaniem małżonków katolickich dokument ten usankcjonował NPR (naturalne planowanie rodziny) jako jedyną dopuszczalną metodę kontrolowania płodości w małżeństwie. Paweł VI, kierując się zrozumieniem dla małżeństw będących w wyjątkowo trudnej sytuacji zdrowotnej czy materialnej, udziela małżonkom swoistej â?ždyspensyâ? od sakramentalnego zobowiązania, że przyjmą i wychowają dzieci powierzone im przez Boga. Dokument jednocześnie wyraża stanowczy sprzeciw Kościoła wobec wszelkiej formy antykoncepcji, zezwalając na stosowanie NPRu wyłącznie w celu wprowadzenia dłuższych odstępów między rodzącymi się dziećmi.
â?žJeśli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym (...)â? (HV II 16).
Tymczasem wprowadzenie obowiązkowego kursu NPR dla narzeczonych rodzi w młodych małżonkach przekonanie, że powołaniem katolickiego małżeństwa jest kontrolowanie swojej płodności poprzez okresową wstrzemięźliwość. Ustawia się tym sposobem młodych wobec nieprawdziwej skądinąd alternatywy: albo antykoncepcja albo NPR, zapominając o tym, by wspierać ich przede wszystkim w gotowości do współpracy z Bogiem przez odważne przyjmowanie dzieci, których pragnie dla nich Bóg.
Przykładem kontrowersji, jakie niesie z sobą usilna promocja NPRu, jest artykuł Doroty Mazur â?žNPR jest OK!â?, prezentujący na łamach małopolskiej â?žNiedzieliâ? (39/2010) portal www.za-kochanie.pl. Zasadniczo każdy akapit tego tekstu wnosi z sobą tezy tylko pozornie zgodne albo wręcz sprzeczne z tym, na co wskazuje katolicka teologia małżeństwa.
â?žZ naturalnym planowaniem rodziny Kasia i Mariusz [Marcinkowscy, założyciele portalu] zetknęli się jeszcze przed okresem narzeczeństwa i wiedzieli, że w ich życiu tylko taka droga, zgodna z nauczaniem Kościoła katolickiego, jest możliwaâ?. Otóż NPR nie jest drogą życia dla katolickich małżonków. Droga ta określona zostaje w przysiędze małżeńskiej. Mówi ona o przyjmowaniu dzieci powierzonych przez Boga, a nie zaplanowanych przez małżonków. Współpraca z Bogiem, o jakiej z upodobaniem mówią instruktorzy NPR, jest w rzeczywistości współpracą z naturą, a nie z Bogiem. Tam, gdzie nie pozwala się Bogu działać, stosując metodę unikania poczęć skuteczniejszą od prezerwatywy i porównywalną z farmakologiczną antykoncepcją, tam nie może być mowy o współpracy. Smutne, że Kasia i Mariusz nie usłyszeli w narzeczeństwie, że dzieci są błogosławieństwem, a trud ich wychowania â?? drogą do zbawienia dla małżonków (por. Gaudium et Spes). Być może nikt również nie miał odwagi im wspomnieć, że ich powinnością jest rozeznawać na modlitwie, czego oczekuje od nich Bóg, a nie szukać metody, która pozwoli im ograniczyć liczbę dzieci do ilości, która nie pokrzyżuje (nomen omen) ich wyobrażeń o rodzinie.
â?žKościół poleca tę metodęâ?. Kościół zaledwie ją dopuszcza, wyłącznie okresowo. Zgodę tę otrzymują jedynie ci, którzy znajdują się w sytuacji szczególnie trudnej, stawiającej w konflikcie prawo do życia już istniejącej rodziny z powołaniem małżonków do płodności. Paweł VI wymienia tu chorobę i czynniki zewnętrzne, np. ubóstwo.
â?žNaturalne planowanie rodziny daje człowiekowi bezpieczeństwo...â?. Dobrze jest budować poczucie bezpieczeństwa na czymś godniejszym niż notatki dotyczące temperatury, śluzu i szyjki macicy. Na przykład na sile sakramentu i obecności Boga w małżeńskim życiu. Gorszy w tym zdaniu coś innego jednak â?? podtrzymywanie tak powszechnej dziś wizji (nieplanowanego) dziecka jako zagrożenia. Bo przecież przed dzieckiem ochrania nas NPR.
â?ž...i rozwój duchowyâ?. Jeśli jesteśmy uwikłani w antykoncepcję, sięgnięcie po NPR jest rzeczywiście duchowym krokiem milowym. Jeśli jednak młodzi, praktykujący katolicy wchodzą w NPR już w narzeczeństwie, a potem modlą się o małżeńską wytrwałość w unikaniu dni płodnych, to o rozwoju duchowym nie sposób mówić. NPR może być pożytecznym narzędziem w sytuacji, gdy nie stać nas na oddanie planów życiowych Bogu, na zaryzykowanie innego niż nasz, scenariusza na życie. Ale rozwój zakłada, że celem jest osiągnięcie takiej dojrzałości, by umieć odrzucić półśrodki. Czy narzeczeni usłyszą na kursach przedmałżeńskich, że skoro już sięgną po NPR, powinni zarazem modlić się o to, by ostatecznie uwolnić się od niego? By uwolnić się od lęku przed kolejnym dzieckiem?
â?žUczy cykliczności i skłania do refleksji nad pięknem ludzkiego ciałaâ?. Życie oparte na rytmie poczęć, narodzin, karmień uczy cykliczności równie konsekwentnie. I równie przejmująco objawia piękno ludzkiego ciała. Ale dopóki przed narzeczonymi stawać będą ludzie zachwalający metodę, dzięki której przez 20 lat małżeństwa mają tylko dwoje, troje dzieci, a nie małżonkowie wielodzietni mówiący o radości i działaniu Bożym w ich niełatwym życiu, dopóty jako wspólnota tkwić będziemy w nerwowym staccatto współżycia â?ždni płodne-niepłodneâ?, i nie odważymy się na łagodny puls życia â?žpoczęcie-narodziny-opieka nad małym dzieckiemâ?.
â?žUczy właściwego podejścia do swojej seksualności w chwilach trudnych, kiedy nie jest możliwe współżycie (...). Dzięki tej metodzie człowiek może spojrzeć na swą cielesność z perspektywy wartości duchowych. W antykoncepcji tego nie ma, gdyż jest ona iluzją dostępności i przez którą popada się w rutynę i zatraca pięknoâ?. Wszystko to prawda, o ile porównujemy NPR z antykoncepcją. Jeśli porównamy go z życiem opartym na przekonaniu, że małżeństwo to służba Bogu, który pragnie obdarzać życiem, okaże się, że tego samego, co NPR, uczy nas życie bez NPR-u. Również i tego narzeczeni nie usłyszą na przedmałżeńskim kursie ani w poradni rodzinnej.
Dalej czytamy, że planowane przez Marcinkowskich wejście do szkół z edukacją NPR sprawi, że â?žkatolicyzm nie będzie utożsamiany z wielodzietnością, ponieważ skuteczność NPR jest bardzo wysokaâ?. I to jest perła tego artykułu. Nawet trudno to zdanie komentować. Może tylko zacytuję arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego, założyciela pierwszego w świecie Instytutu Studiów nad Rodziną, który mawiał, że w takim duszpasterstwie [jak wyżej, oczywiście] nigdy nie przyszedłby na świat. Urodził się jako trzynaste dziecko w rodzinie.
Powszechne wypowiedzi o NPR w wykonaniu wytrawnych instruktorów są bardziej powściągliwe niż artykuł Doroty Mazur. Na kursach przedmałżeńskich czy w programie katechetycznym dla licealistów nie znajdziemy słowa antykoncepcja ani bezpieczeństwo. Padnie za to wiele słów na temat rozwoju duchowego i dojrzałości małżonków, o wzrastaniu w cnotach. Na koniec, niejako na marginesie, dowiemy się o wysokiej skuteczności NPR â?? czego dotyczy ta skuteczność, niestety już nie. A szkoda, prawda?
Kinga Wenklar
Witamy w drugim obiegu :)
Łajzy, nie łajzy. Ci, z którymi rozmawiałam, naprawdę nie są cynikami, ale mają to głęboko przemyślane i sądzą, że sieją ziarno takie jak się da i tam gdzie się da. Skąd to się bierze? Aj hef noł ajdija.
Szalom, kochani. Na mnie pora.
Jak drugi obieg, to drugi obieg, jak slusznie zauwazyl Maciek:df:
Gdyby mozna bylo wydrukowac co napisalas i rozladac, cichaczem... hmm???:af:
Artykuł super, na pierwszych stronach powinien być...!
Chyba też wydrukuję i rozdam...
Mogę...? W razie czego, hmmm...? Mogę...?
:bigsmile::bigsmile::bigsmile:
A próbowałaś go podesłać portalowi www.franciszkanska3.pl ? Tam byli (przynajmniej onegdaj) sensowni ludzie, którzy zachęcali do podsyłania dobrych artykułów.
m.
edycja: jeśli już chcesz zmienić temat.
Dla abortowanego czy "spędzanego"?:devil:
Jakoś nie bardzo się przejmuję uczuciami tych co zabijają swoje dzieci.
a czy zapłodniona komórka jajowa to nie człowiek przepraszam?
to, że nie bije mu serce to nie znaczy, że to nie człowiek.
Zapłodniona komórka jajowa to istota żywa z kompletem 46 chromosomów charakterystycznych dla każdego człowieka
czyli co niby?
To bądź taka.
To bardzo dobrze!
o matko faktycznie bełkot.
Monia123, nie kompromituj się i przestań pisać wreszcie .
Nie pisz i poczytaj więcej na te tematy.
Przestań wreszcie pisać co Ci się wydaje.
bo jak np. ktoś stosuje spiralę i ma zakodowane w przepraszam za wyrażenie "chorym łbie" że człowiek to jest dopiero po zagnieżdżeniu i że nic się nie dzieje, albo jak łyka pigułkę "dzień po" to też nic takiego bo to tylko zapłodniona komórka
ale aborcja w późniejszej fazie to faktycznie straszna
a to ten sam człowiek
tylko na dalszym etapie rozwoju.
wielkość czynu nie jest wprost proporcjonalna do wielkości dziecka.
Jak na wczesnym etapie to ok., a jak później to straszne
I tu i tam człowiek
po prostu ludziom wbija się jakieś chore farmazony.
Wiadomo - przemysł antykoncepcyjny bardzo dochodowy jest
tak przy okazji bardzo dziękuję za zacytowany artykuł.
Jest świetny.
Myślę, że w nim znajdują się odpowiedzi na większość kwestii poruszanych w tym wątku
Dziewczyno, czy Ty naprawde nie widzisz róznicy???
Tu nie ma świadomego działania czlowieka, który przyczynia się do tej śmierci...
Stosując antykoncepcję człowiek niestety niejako swoją decyzją skazuje tego poczętego człowieka na śmierć!
Ojciec Gregorius:bigsmile:
Ja też dziękuję za artykuł. Wyjaśnia bardzo wiele niejasności. Podoba mi się fragment stawiający sprawę jedności we właściwym układzie. To ten, kto chciałby nie być OnŻ musi przekonać do tego swojego współmałżonka.
Nie mogę znaleźć żadnych info o tym zakonniku (Calkins) - kto to jest?