"Sprawi to także, że katolicyzm nie będzie utożsamiany z wielodzietnością, ponieważ skuteczność NPR jest bardzo wysoka." --- Powaliło ich i to zdrowo...
Jestem żoną 7 lat i całe małżeństwo skrupulatnie stosujemy NPR. Doświadczam wszystkich trudności ale i dobrodziejstw wypływających z NPR.
Mamy dwie córki (5,5 i 3lata) i zaczynamy rozmawiać o poczęciu trzeciego dziecka.
Jest dla mnie oczywiste że nie ma nic ważniejszego i piękniejszego w życiu małżeńskim jak rodzenie i wychowywanie dzieci. Zazdroszczę tym którzy są całkowicie i totalnie otwarci na dzieci. Chciałabym mieć taką odwagę.
Tymczasem boję się o swoje zdrowie. Lekarze straszą mnie że mam kiepskie nerki. Boję się, że nie jestem gotowa na męczeństwo, na stanięcie przed wyborem przed jakim stanęła Św Joanna Beretta-Molla. To mój najpoważniejszy strach.
Rodząc dzieci, 6 lat temu zrezygnowałam z pracy jako nauczycielka, i boję się, że jak urodzę trzecie dziecko i odchowam do co najmniej 3 lat, to będę już za stara żeby ktoś chciał mnie przyjąć do pracy.
Co my będziemy jeść jak zostanie nam, dwojgu niedołężnym staruszkom jedna nędzna emerytura? Wiadomo co się szykuje w systemie emerytalnym za 20 lat. Polityka jest skrajnie antyrodzinna.
Jesteśmy w obcym miejscu, 150 km od obu babć i wszystkich znajomych, nie mamy własnego mieszkania.
Odkładamy ile się da na własne lokum.
Mąż zrezygnował z pojawiających się na horyzoncie możliwości robienia kariery naukowej, z wyjazdów zagranicznych, stypendiów, po to żeby być ze mną, i nie zwlekać z powoływaniem do życia naszych dzieci.
Miesiąc temu, kiedy trafiłam na forum wielodzietnych byłam dumna ze stosowania NPR. Patrząc na świat pełen antykoncepcji, a co gorsza aborcji myślałam, że stosując NPR zasłużę na nagrodę w Niebie a tu okazuje się ledwie unikam grzechu.
Znalazłam na tym forum artykuł wstawiony przez admina w 2007 roku "Naturalne planowanie rodziny i naturalna antykoncepcja" ks.Hugon Calkins OSM. Artykuł pochodzi sprzed 50 laty (więc z czasów przedsoborowych)
Zrozumiałam, że Kościół "tolerował" NPR czyli "niechętnie zezwalał". Nie zezwalał na publiczne polecanie tej metody. Jedynie "spowiednicy mogą ją ostrożnie sugerować"
Kościół "toleruję ją, pod warunkiem zaistnienia trzech ściśle określonych faktów: poważny powód by omijać pierwszy cel małżeństwa, mąż i żona muszą się zgodzić na stosowanie NPR, i nie może to pociągać za sobą grzechów przeciwko czystości. Złamanie któregokolwiek z tych warunków czyni stosowanie tej metody grzesznym. Opinia brzmi więc:"stosowanie NPR czasem nie jest grzechem, czasem jest grzechem powszednim, a czasem grzechem ciężkim"
Z powodów dla których stosujemy z mężem NPR będziemy zdawać sprawę przed Bogiem. Bóg nas osądzi czy te powody są rzeczywiście poważne, czy jest to zwyczajny egoizm.
Bolą mnie niektóre wpisy tak surowo i srodze oceniające NPR.
Jeszcze raz chylę czoła przed odważnymi małżeństwami bezgranicznie ufającymi Bogu które nie stosują NPR.
Nie kłóćmy się o NPR tylko szukajmy zgody. To tylko powoduje że szmatławce pokroju "Fakty i Mity" się naśmiewają z nas drukując obrzydliwy artykuł w zakładce "W oparach absurdu". (jeśli dobrze pamiętam)
Rozprzestrzeniająca się antykoncepcja i mordowanie nienarodzonych to straszliwe zło przed którym powinniśmy stworzyć wspólny front.
Tak swoją drogą, wiem o jakim pięknie współżycia małżeńskiego piszecie. Gdy podjęliśmy decyzję o poczęciu drugiej córki odrzuciliśmy NPR i było cudownie. Jedyny kłopot był w tym, że nawet nie zapisałam sobie daty ostatniej miesiączki przed zapłodnieniem i nie umiałam określić terminu porodu.
A ja strasznie zazdroszczę tym z Was , które nie pracują i wychowują swoje dzieci ! Kiedyś uważałam zupełnie inaczej i moi rodzice i otoczenie rónież. Tak naprawdę w czasie , kiedy podejmowałam ważne życiowo decyzje nie znałam NIKOGO , kto by żył tak jak wielu z Was , tj. wielodzietnych , bardzo poważnie podchodzących do wychowania swoich dzieci , mocno zaangażowanych religijnie. Teraz ciężko z różnych ograniczeń się wyplątać np. konieczności spłaty kredytów . No i mój mąż niestety , różni się ode mnie w podejściu do niektórych spraw
Inna sprawa , że mając mało dzieci zainwestowałam w ich prywatną edukację. Co więcej , jestem zadwolona , ale to bardzo mocno obciążą nas finansowo.
Jedyna nadzieja , że moje dzieci lepiej sobie różne sprawy ułożą , będę im pokazywać , że MOŻNA żyć inaczej , niż powszechnie przyjęty model.
[cite] Monika73:[/cite] No i mój mąż niestety , różni się ode mnie w podejściu do niektórych spraw
Dla mnie to "ważna przyczyna", o której często się zapomina. Nie wyobrażam sobie, żeby w chrześcijańskim małżeństwie jedna strona świadomie postępowała wbrew drugiej w tak
ważnej sprawie.
@Monika73, u nas podobnie, jak jeszcze się uczyłam, rodziłam kolejne dzieci (trójkę przed podjęciem pracy), to w moim otoczeniu byłam wyjątkiem, wszystkie w okół dziewczyny po dzieciach wracały do pracy, ja z dumą mówiłam, że nuby nie pracuję, ale intensywnie się uczę, doszkalam, bo tak po prostu "siedzieć w domu" to bym przecież nie mogła, potem podjęłąm najgłupszą decyzję w życiu, tzn poszłam do pracy jak Trzeciaczek miał 5,5 mies!!! Nadal nie uważam, że moja droga to całkowite zarzucenie pracy zawodowej, jednak wiem, że to nie jest jedynie słuszny pomysł na życie... No i jak zaszłam w trzecią ciąże to trochę się przed sobą wstydziłam takiej totalnej wpadki, przecież chciałam mieć czwórkę, dwoje przerwa dwoje... Też żyłam w przekonaniu, że człowiek odpowiedzialny i rozumny to PLANUJE, a ja w każdej dziedzinie miałam z tym problem...
NPR - AleksandroB, moja prawie święta mama, jak jej powiedziałam i trochę dałam do poczytania o innym na niego spojrzeniu (jak tu na forum), była w ciężkim szoku, zawsze żyła w przekonaniu, że to dozwolona, pochwalana, katolicka antykoncepcja!!! Z dumą opowiadała o swojej przyjaciółce, która z NPR miałą idealnie zaplanowane czworo dzieci, łącznie z ich płci. Oczywiście mówiła to przy okazji wychwalania przez innych antykoncepcji sztucznej.
Otwarcie na życie, brak stresu przed kolejną ciążą daje ogromny luz i dużo większą radość z pożycia - to na pewno, ale pomimo to ja osobiście nie czuję się na siłach teraz - mając moje jedyne czworo dzieci całkowicie spontanicznie podchodzić do pewnych kwestii... To raz, a dwa to to, że nadal nie czuję tego, że dla zbawienia kobiety (z wyjątkiem furty klasztornej) konieczne jest zrodzenie tylu dzieci na ile płodność jej pozwoli.
Tylu dzieci, ile Bóg da. Nie jesteśmy zwierzętami, warto o tym pamiętać.
Ponieważ wyżej przeczytałem, że zgodne z Bożym Planem jest to, aby małżonkowie sami regulowali swoją płodność, mam pytanie: wedle czyjego planu przychodzą na świat dzieci, jeżeli tego nie robią?
Ponieważ wyżej przeczytałem, że zgodne z Bożym Planem jest to, aby małżonkowie sami regulowali swoją płodność, mam pytanie: wedle czyjego planu przychodzą na świat dzieci, jeżeli tego nie robią?
I tak według planu Pana Boga. Poczęcie może nastąpić od razu w pierwszym cyklu, w drugim, a może w dziesiątym? Człowiek to nie zwierzę, ale i nie maszyna, a poza tym nie ma władzy nad poczęciem.
Tak czytam, i czytam, i mam wrażenie że niektórzy nie wiedzą o czym piszą jak piszą o NPR, tylko zajmują się podkreślaniem swojej wyższości, że my realizujemy plan Boga, a inni nie. Ja tam nie wiem, o wielodzietności nie piszę, bo się na tym nie znam, więc jak ktoś sobie nie poczytał skąd w ogóle się wzięło npr, jakie były założenia, kto nad tym pracował i dlaczego - to moze niech się z tym zapozna, a nie bazuje na wypaczonym podejściu większości poradni rodzinnych i obiegowych opinii?
Zapominacie też o jednej, dla mnie znamiennej rzeczy, o której nikt tu nie pisał. Znam i słyszałam o wielu rodzinach wielodzietnych, których to właśnie dobrze rozumiany npr otworzył na życie
To kto mi teraz dokopie? Na swoje usprawiedliwienie mogę napisać tylko tyle, że Knotz mnie wkurza (zeby nie napisać inaczej).
"Zupełnie nie rozumiem, dlaczego katolicyzm ma się nie kojarzyć z wielodzietnością. W końcu otwarcie na życie, przyjmowanie daru Bożego jest zwyczajnie biblijne i chrześcijańskie. A ucieczka w ograniczanie woli Bożej, takie nie jest... A do tego, jeśli dobrze pamiętam mamy być inni niż świat, a nie skrojeni na miarę świata, dla którego dzieci są zagrożeniem!"
:thumbup:
EEEE, kolejna osoba potwierdza moje spostrzeżenie, że NPR nie służy ułatwieniu poczęcia!!! (Bo to jest główny argument za NPR - że można się łatwo "wstrzelić" w dni płodne).
Jak to jest, że kupa ludzi, których znam stosujących NPR stosuje go by odłożyć poczęcie, a w moemencie gdy chcą zajść w ciążę i skrupulatne wykresiki robią "udaje im się" za 3-4-5 razem lub wcale? Natomiast inni, którzy w momencie decyzji o dziecku po prostu olewają NPR i idą na spontan poczynają dzieci bez problemu?
Rosea, czyli Boży Plan zakłada jednocześnie, że Bóg decyduje o naszym potomstwie i że decyduje człowiek? Przecież w tym jest sprzeczność. Człowiek może nie mieć żadnego interesu w posiadaniu dzieci. O ile bardziej komfortowo żyje się ludziom bezdzietnym, czy takim, którzy odchowali jedynaka i mogą zająć się samorealizacją, podróżami i wszelkimi rozrywkami.
NPR służy ułatwieniu poczęcia, ale tym którzy mają rzeczywisty problem.
Starając się o pierwsze dziecko z termometrem w ręku udało się w trzecim cyklu. Ale miałam znikomą prawie niezauważalną ilość śluzu.
Po porodzie śluz zaczął się wydzielać obficie z wyraźnym szczytem. Kiedy zaczęliśmy starać się o drugie dziecko bez mierzenia temperatury udało się w drugim cyklu. Myślę, że tu obecność wyraźnego śluzu przyspieszyła poczęcie (a nie to, że odłożyłam termometr do szały).
Teraz po drugim porodzie oprócz obfitego śluzu płodnego mam jeszcze wyraźny ból owulacyjny tuż przed wzrostem temperatury. Czyli możliwe, że jak się już zdecydujemy na trzecie dziecko, uda się w pierwszym cyklu :bigsmile:
AleksandraB, ja też zawsze mam termin porodu określony z grubsza, bo i z grubsza pamiętam, kiedy był okres. Ale czy to coś zmienia? Weszło, to i wyjdzie
Maciek i Promama naprawdę słusznie pokazują, że otwarcie na życie wcale wielodzietności nie musi oznaczać. Sądzę, że u mnie tak, bo dotychczas w ciążę zachodzę łatwo i rodzę też łatwo. Ale kto wie, co będzie dalej? Budzy (Armia), Neon, absolutnie otwarty, a dzieci ma dwoje. I więcej znam takich. Wyżej piątki czy szóstki niewielu dociąga.
Paweł, a jak jesteś zdrowy, to latasz do lekarza co tydzień? Nie. Lekarza potrzebują ludzie chorzy, czyli w jakiś sposób znajdujący się w wyjątkowej sytuacji. NPR też nie jest stałym, normalnym, podstawowym sposobem postępowania. A za taki się go niestety uważa. Zawieszamy NPR - albo i nie - wyłącznie na okoliczność poczynania dziecka. A tak poza tym, zdrowi, młodzi, silni i z mocami przerobowymi, siedzimy z tym zeszycikiem non-stop.
To jest odwrócenie akcentów. NPR zawsze, dziecko czasem, a według powołania powinno być co najmniej odwrotnie.
@Pro Mamo- piszesz o nprze wypaczonym poradniami rodzinnymi, i z podejściem antykoncepcyjnym w głowie - nie w metodzie! Wiesz po co np. Rotzer właśnie przed dwoma dniami zmarły pracował nad npr-em i wszystkimi obserwacjami? Bo był zafascynowany jak Pan Bóg cudownie stworzył cykl kobiety, bo wiedział że są sytuacje kiedy jak najbardziej można dzieci mieć i można zwiększyć szanse na poczęcie (zwiększyć szanse, nie założyć że poczęcie będzie!!!) a także że są sytuacje, kiedy są ważne powody, żeby poczęcie odłożyć (i wtedy korzystając z tego, co i jak Pan Bóg stworzył, można poczęcie odkładać). Oczywiście nie ma 100% gwarancji skuteczności ani co do jednego "zastosowania" ani co do drugiego. Istnieje coś takiego jak błąd metody (a metod jest kilka, fakt, wszystkie o wysokim stopniu skuteczności), błąd nauczyciela i błąd użytkownika. No, ale to trzeba wiedzieć, a nie potem mieć pretensje do wszystkich wokół albo powielać opinie typu "npr jest nieskuteczne".
No i taka właśnie "sensowna" dyskusja.
Może czasem warto użyć rozumu, a nie "wodzić Pana Boga na pokuszenie"? Może po to jest dobrze rozumiany npr? Żeby nie było tak, że my robimy co nam się żywnie podoba, a potem Panie Boże pomóż i to Ty się martw? @Maciek- Paweł i Ola ujęli sedno problemu.
zgadzam się, że NPR ma nie wiele wspólnego z totalną otwartością na życie
ale wrzucanie wszystkich stosujących do worka "egoiści" jest krzywdzące; może ciężko to komuś zrozumieć, ale stosowanie NPR (z poważnych powodów) może być krzyżem, które musi dźwigać małżeństwo
BTW: terminu porodu nie określa się od ostatniej miesiączki, tylko od zbliżonego terminu owulacji. No i to też określa ten znienawidzony npr .Bo czasem jak wychodzi za wcześnie to potrzeba też inkubatora, a nie samego zaufania Panu Bogu.
Komentarz
A sądzisz, że sobie nie poradzi?
Różnica między NPR-em, a każdą antykoncepcją jest taka, że antykoncepcja blokuje możliwość poczęcia, a stosowanie NPR-u ogranicza tę możliwość.
O innych cudownych poczęciach Objawienie nie wspomina, bo nie ma po co.
Wprost o NPR jak na razie nie było zbyt wiele, jedynie ten artykuł:
o. H. Calkins OSM, Naturalne planowanie rodziny czy naturalna antykoncepcja?
Ale sporo się w Zw ukazuje o rodzinie, sześć razy w roku jest dodatek "Rodzina Katolicka". Ostatnio były artykuły (mogę coś wkleić):
Marianna Bartold: Dwanaście zasad katolickiej edukacji
Janet Erskine Stuart: Wychowanie katolickich dziewcząt
ks. Michał Klepacz: Wychowanie czy samowychowanie
Ten ostatni zdecydowanie najsłabszy.
---
Powaliło ich i to zdrowo...
Mamy dwie córki (5,5 i 3lata) i zaczynamy rozmawiać o poczęciu trzeciego dziecka.
Jest dla mnie oczywiste że nie ma nic ważniejszego i piękniejszego w życiu małżeńskim jak rodzenie i wychowywanie dzieci. Zazdroszczę tym którzy są całkowicie i totalnie otwarci na dzieci. Chciałabym mieć taką odwagę.
Tymczasem boję się o swoje zdrowie. Lekarze straszą mnie że mam kiepskie nerki. Boję się, że nie jestem gotowa na męczeństwo, na stanięcie przed wyborem przed jakim stanęła Św Joanna Beretta-Molla. To mój najpoważniejszy strach.
Rodząc dzieci, 6 lat temu zrezygnowałam z pracy jako nauczycielka, i boję się, że jak urodzę trzecie dziecko i odchowam do co najmniej 3 lat, to będę już za stara żeby ktoś chciał mnie przyjąć do pracy.
Co my będziemy jeść jak zostanie nam, dwojgu niedołężnym staruszkom jedna nędzna emerytura? Wiadomo co się szykuje w systemie emerytalnym za 20 lat. Polityka jest skrajnie antyrodzinna.
Jesteśmy w obcym miejscu, 150 km od obu babć i wszystkich znajomych, nie mamy własnego mieszkania.
Odkładamy ile się da na własne lokum.
Mąż zrezygnował z pojawiających się na horyzoncie możliwości robienia kariery naukowej, z wyjazdów zagranicznych, stypendiów, po to żeby być ze mną, i nie zwlekać z powoływaniem do życia naszych dzieci.
Miesiąc temu, kiedy trafiłam na forum wielodzietnych byłam dumna ze stosowania NPR. Patrząc na świat pełen antykoncepcji, a co gorsza aborcji myślałam, że stosując NPR zasłużę na nagrodę w Niebie a tu okazuje się ledwie unikam grzechu.
Znalazłam na tym forum artykuł wstawiony przez admina w 2007 roku "Naturalne planowanie rodziny i naturalna antykoncepcja" ks.Hugon Calkins OSM. Artykuł pochodzi sprzed 50 laty (więc z czasów przedsoborowych)
Zrozumiałam, że Kościół "tolerował" NPR czyli "niechętnie zezwalał". Nie zezwalał na publiczne polecanie tej metody. Jedynie "spowiednicy mogą ją ostrożnie sugerować"
Kościół "toleruję ją, pod warunkiem zaistnienia trzech ściśle określonych faktów: poważny powód by omijać pierwszy cel małżeństwa, mąż i żona muszą się zgodzić na stosowanie NPR, i nie może to pociągać za sobą grzechów przeciwko czystości. Złamanie któregokolwiek z tych warunków czyni stosowanie tej metody grzesznym. Opinia brzmi więc:"stosowanie NPR czasem nie jest grzechem, czasem jest grzechem powszednim, a czasem grzechem ciężkim"
Z powodów dla których stosujemy z mężem NPR będziemy zdawać sprawę przed Bogiem. Bóg nas osądzi czy te powody są rzeczywiście poważne, czy jest to zwyczajny egoizm.
Bolą mnie niektóre wpisy tak surowo i srodze oceniające NPR.
Jeszcze raz chylę czoła przed odważnymi małżeństwami bezgranicznie ufającymi Bogu które nie stosują NPR.
Nie kłóćmy się o NPR tylko szukajmy zgody. To tylko powoduje że szmatławce pokroju "Fakty i Mity" się naśmiewają z nas drukując obrzydliwy artykuł w zakładce "W oparach absurdu". (jeśli dobrze pamiętam)
Rozprzestrzeniająca się antykoncepcja i mordowanie nienarodzonych to straszliwe zło przed którym powinniśmy stworzyć wspólny front.
Tak swoją drogą, wiem o jakim pięknie współżycia małżeńskiego piszecie. Gdy podjęliśmy decyzję o poczęciu drugiej córki odrzuciliśmy NPR i było cudownie. Jedyny kłopot był w tym, że nawet nie zapisałam sobie daty ostatniej miesiączki przed zapłodnieniem i nie umiałam określić terminu porodu.
Inna sprawa , że mając mało dzieci zainwestowałam w ich prywatną edukację. Co więcej , jestem zadwolona , ale to bardzo mocno obciążą nas finansowo.
Jedyna nadzieja , że moje dzieci lepiej sobie różne sprawy ułożą , będę im pokazywać , że MOŻNA żyć inaczej , niż powszechnie przyjęty model.
Mało... (o ile pamiętam czworo, czyli tyle, co ja)
Przyrównując się do Małgorzaty skazujesz się na kompleksy.
Dla mnie to "ważna przyczyna", o której często się zapomina. Nie wyobrażam sobie, żeby w chrześcijańskim małżeństwie jedna strona świadomie postępowała wbrew drugiej w tak
ważnej sprawie.
NPR - AleksandroB, moja prawie święta mama, jak jej powiedziałam i trochę dałam do poczytania o innym na niego spojrzeniu (jak tu na forum), była w ciężkim szoku, zawsze żyła w przekonaniu, że to dozwolona, pochwalana, katolicka antykoncepcja!!! Z dumą opowiadała o swojej przyjaciółce, która z NPR miałą idealnie zaplanowane czworo dzieci, łącznie z ich płci. Oczywiście mówiła to przy okazji wychwalania przez innych antykoncepcji sztucznej.
Otwarcie na życie, brak stresu przed kolejną ciążą daje ogromny luz i dużo większą radość z pożycia - to na pewno, ale pomimo to ja osobiście nie czuję się na siłach teraz - mając moje jedyne czworo dzieci całkowicie spontanicznie podchodzić do pewnych kwestii... To raz, a dwa to to, że nadal nie czuję tego, że dla zbawienia kobiety (z wyjątkiem furty klasztornej) konieczne jest zrodzenie tylu dzieci na ile płodność jej pozwoli.
Forum wielodzietni pomaga w przemyśleniu różnych spraw i ćwiczy w asertywności.:bigsmile:
Ponieważ wyżej przeczytałem, że zgodne z Bożym Planem jest to, aby małżonkowie sami regulowali swoją płodność, mam pytanie: wedle czyjego planu przychodzą na świat dzieci, jeżeli tego nie robią?
Tak czytam, i czytam, i mam wrażenie że niektórzy nie wiedzą o czym piszą jak piszą o NPR, tylko zajmują się podkreślaniem swojej wyższości, że my realizujemy plan Boga, a inni nie. Ja tam nie wiem, o wielodzietności nie piszę, bo się na tym nie znam, więc jak ktoś sobie nie poczytał skąd w ogóle się wzięło npr, jakie były założenia, kto nad tym pracował i dlaczego - to moze niech się z tym zapozna, a nie bazuje na wypaczonym podejściu większości poradni rodzinnych i obiegowych opinii?
Zapominacie też o jednej, dla mnie znamiennej rzeczy, o której nikt tu nie pisał. Znam i słyszałam o wielu rodzinach wielodzietnych, których to właśnie dobrze rozumiany npr otworzył na życie
To kto mi teraz dokopie? Na swoje usprawiedliwienie mogę napisać tylko tyle, że Knotz mnie wkurza (zeby nie napisać inaczej).
"Zupełnie nie rozumiem, dlaczego katolicyzm ma się nie kojarzyć z wielodzietnością. W końcu otwarcie na życie, przyjmowanie daru Bożego jest zwyczajnie biblijne i chrześcijańskie. A ucieczka w ograniczanie woli Bożej, takie nie jest... A do tego, jeśli dobrze pamiętam mamy być inni niż świat, a nie skrojeni na miarę świata, dla którego dzieci są zagrożeniem!"
:thumbup:
(Bo to jest główny argument za NPR - że można się łatwo "wstrzelić" w dni płodne).
Jak to jest, że kupa ludzi, których znam stosujących NPR stosuje go by odłożyć poczęcie, a w moemencie gdy chcą zajść w ciążę i skrupulatne wykresiki robią "udaje im się" za 3-4-5 razem lub wcale? Natomiast inni, którzy w momencie decyzji o dziecku po prostu olewają NPR i idą na spontan poczynają dzieci bez problemu?
Czyli Boży Plan zakłada jednocześnie, że Bóg decyduje o naszym zdrowiu i że decyduje człowiek?
Zero leków, zero lekarzy, zero operacji = pełne zaufanie Bogu?
Starając się o pierwsze dziecko z termometrem w ręku udało się w trzecim cyklu. Ale miałam znikomą prawie niezauważalną ilość śluzu.
Po porodzie śluz zaczął się wydzielać obficie z wyraźnym szczytem. Kiedy zaczęliśmy starać się o drugie dziecko bez mierzenia temperatury udało się w drugim cyklu. Myślę, że tu obecność wyraźnego śluzu przyspieszyła poczęcie (a nie to, że odłożyłam termometr do szały).
Teraz po drugim porodzie oprócz obfitego śluzu płodnego mam jeszcze wyraźny ból owulacyjny tuż przed wzrostem temperatury. Czyli możliwe, że jak się już zdecydujemy na trzecie dziecko, uda się w pierwszym cyklu :bigsmile:
Fajnie to brzmi: zakonnicy za NPR-em
Maciek i Promama naprawdę słusznie pokazują, że otwarcie na życie wcale wielodzietności nie musi oznaczać. Sądzę, że u mnie tak, bo dotychczas w ciążę zachodzę łatwo i rodzę też łatwo. Ale kto wie, co będzie dalej? Budzy (Armia), Neon, absolutnie otwarty, a dzieci ma dwoje. I więcej znam takich. Wyżej piątki czy szóstki niewielu dociąga.
To jest odwrócenie akcentów. NPR zawsze, dziecko czasem, a według powołania powinno być co najmniej odwrotnie.
No i taka właśnie "sensowna" dyskusja.
Może czasem warto użyć rozumu, a nie "wodzić Pana Boga na pokuszenie"? Może po to jest dobrze rozumiany npr? Żeby nie było tak, że my robimy co nam się żywnie podoba, a potem Panie Boże pomóż i to Ty się martw?
@Maciek- Paweł i Ola ujęli sedno problemu.
ale wrzucanie wszystkich stosujących do worka "egoiści" jest krzywdzące;
może ciężko to komuś zrozumieć, ale stosowanie NPR (z poważnych powodów) może być krzyżem, które musi dźwigać małżeństwo