[cite] Maciek:[/cite]Błąd logiczny: choroby i śmierć są karą za bunt ludzi przeciw Bogu. Obdarzanie potomstwem jest błogosławieństwem.
Kara z a bunt???
Coż to za niecheścijańskie podejście, zę tak śmiem sformułować...
Wszak Jezus osobiście powiedział w tej sprawie: "nie dlatego jest slepy, ze ktos zawinił, ale po to by sie objawiła na nim chwała Boża"
@Monia
I ja o tym myślałam. Doszłam do wniosku, że życie w razie czego ureguluje.
Jak będę strasznie chora albo skrajnie biedna to mi się jako pierwszych odechce figli;)
[cite] Agax4:[/cite]zgadzam się, że NPR ma nie wiele wspólnego z totalną otwartością na życie
ale wrzucanie wszystkich stosujących do worka "egoiści" jest krzywdzące;
może ciężko to komuś zrozumieć, ale stosowanie NPR (z poważnych powodów) może być <b>krzyżem</b>, które musi dźwigać małżeństwo
...... no...... i analogicznie: niestosowanie NPR moze byc odrzuceniem tego krzyza a nie otwartoscia na Boga
A gdzie napisałam, że mam poczucie 100% kontroli nad swoją płodnością?
Opisałam tylko FAKTY. Tak było u mnie. W tym cyklu zaszłam w ciąże, w tym nie zaszłam, teraz ma taki śluz, wcześniej miałam inny.
Wiem doskonale, że tak nie musiało być. Mogłam wcale nie zajść w ciąże gdyby Bóg miał inne plany.
To Bóg decyduje o mojej fizjologi, płodności, ilości śluzu, ilości i jakości plemników, płci dziecka....
Stosując NPR ciągle modlimy się z mężem o rozeznanie Woli Bożej. W tym przypadku Bóg miał plan zbieżny z naszym małżeńskim. I wcale nie twierdzę, że dalej tak będzie.
Bóg dał nam dwa dary: płodność i rozum i z obu darów mamy mądrze korzystać prosząc o rozeznanie Jego Woli.
Zwierzęta nie dostały od Boga rozumu w darze i Bóg ograniczył ich płodność. Samice większych ssaków mają ruję raz czy dwa razy do roku.
Teraz dopiero mi dokopiecie! Cooo?
Proszę tylko, przeczytajcie poprzednie moje posty zanim zdecydujecie się na kopniaka.
[cite] Gregorius:[/cite]Dobra, a jak zwolennikom NPR wytłumaczyć, iż ich sztandarowy cytat z Pisma Świętego ("Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. Jest czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich..." (Koh. 3,1.5)) źle rozumieją
Zapytaj po prostu jak rozumieją akapit "czas rodzenia i czas umierania". Jeśli tu mowa o Bogu, jako sprawcy, to dlaczego się upierają, że przy tym wstrzymywaniu się jest inaczej?
Kurde, nie mam nerwów do tych npr-owców
:devil::devil::devil:
Umieranie jest procesem przekraczajacym zdolność do powstrzymania się od śmierci.
Powstrzymać sie od pieszczot można.
[cite] Cart:[/cite]
Kurde, nie mam nerwów do tych npr-owców
:devil::devil::devil:
To ja stąd spadam :sad: nie będę kurde nikogo denerwować :devil:
Jesteście na pewno lepsi, mądrzejsi i tak blisko Pana Boga, że aż szok! Tak znacie Jego wolę, że tylko pozazdrościć. Mozecie spać spokojnie, na pewno zostaniecie zbawieni przez rodzenie i wychowanie, nie to co wszyscy npr-owcy. Ja już czuję się potępiona, za co Wam serdecznie dziękuję.
Życzę Wam wszystkiego dobrego, i przede wszystkim dobrego samopoczucia. Cokolwiek napiszę, to i tak odbije się jak o beton. Bo wiecie lepiej. Od samego papieża.
Rosea, jesli Oni uwazaja sie za lepszych to ich problem, nie nasz, nie daj sie.
Ufam, ze tak nie jest.
Nie jestes tu sama, a ja mimo moich sklonnosci do npr-u nie czuje sie gorsza.
Kiedyś u tradsów od św. Benona głosił rekolekcje wielkopostne i spowiadał ksiądz z neokatechumenatu. Pamiętam, co powiedział w konfesjonale: dopóki żyjecie choćby i skromnie, ale godziwie, nie wolno wam się zamykać na życie. A co dopiero, jeżeli wasze warunki życiowe są lepsze.
Ale otwartosc na zycie nie jest uwarunkowana wylacznie finansowo. Rozne bywają powody. To zalezy od ludzi.
Roznymi ludzmi Bog nas stworzyl.
Jedni sie martwia forsa, inni domem, inni zdrowiem a jeszcze inni cierpliowosci brakiem.. itp.
[cite] Gregorius:[/cite]Dobra, a jak zwolennikom NPR wytłumaczyć, iż ich sztandarowy cytat z Pisma Świętego ("Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. Jest czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich..." (Koh. 3,1.5)) źle rozumieją
Zapytaj po prostu jak rozumieją akapit "czas rodzenia i czas umierania". Jeśli tu mowa o Bogu, jako sprawcy, to dlaczego się upierają, że przy tym wstrzymywaniu się jest inaczej?
Kurde, nie mam nerwów do tych npr-owców
:devil::devil::devil:
Umieranie jest procesem przekraczajacym zdolność do powstrzymania się od śmierci.
Powstrzymać sie od pieszczot można.
[cite] Malgorzata:[/cite]a i jeszcze jedno
jestem bardzo wielodzietna, ale na poczatku, tej drogi, nie miałam w sobie aż tyle pychy, żeby wiedzieć na pewno, że mam taka płodność, że hoho, i że z góry wiem, że będę na maksa płodna, nie jestem aż tak harda i nie bylam,
a niektórzy tutaj, juz wiedza , że gdyby nie to czy tamto, to z pewnością skończyliby tak jak ja
skąd ta pewność??
bo ja dopiero po 21 latach mogę napisać, że wykorzystałam z Boża pomocą i błogosławieństwem swoją płodność, oglądając się 13 dzieci wstecz
wcześniej nie bardzo wiedziałam, że tak będzie jak jest
człowiek , nie jest Bogiem, że wie, że za 20 lat, skończy jak Małgorzata, z 13 dzieci
i to jest tez paradoks NPR-u
jak pisał Maciek, zakłąda, że Bóg mu da tyle dzieci co mnie
a skąd się to bierze, ??
wierzy bardziej w wyznawanie NPR-u, czy Boga??
bo na prawdę bardzo często jest tak, że Bóg tym NPR-wcom pokazuje , palec , a nunu , ja tu daję życie, ..............za 5, 8, 10 , 20 cyklem, a nie NPR!!!!!!!!!!!!
ale to dotyczy nie tylko npr-owców, tzn przekonanie, ze jak się otworze to będzie od razu 13:cool:
taka postawa jest tez często u tych otwartych na życie, na maksa przekonanych, ze wielodzietnosc to ich droga.
Teksty w stylu: cudownie, będę miała min 5 dzieci, bo już dwa razy zaszlam od pierwszego strzała- wcale nie są takie rzadkie, nawet na tym forum.
Nawet jak małżeństwo jest nastawione na mega rozwój i te pierwsze ciążę przychodza szybko i gładko, nie wiadomo czy wola Boza jest akurat to, żeby ta, która jest mega napalona na kolejne dzieci akurat je miała.
To jest po prostu problem ludzkich projekcji na swoje życie, stary jak świat, a nie domena tylko npr-owców.
Dokładnie. Większość ludzi uważa że jak nie będzie kontrolować płodności to będzie co rok prorok, a to wcale nie działa w ten sposób.
Mam takie obserwacje co do ludzi z mojego otoczenia, stosujących NPR i będących nawet jego instruktorami, że to są ludzie, u których wszystko musi być zgodnie z planem. A jak nie jest to jest panikowanie i pretensje do Boga.
Jedni są tacy co zaplanowali sobie dwójkę dzieci w odstępach dwuletnich. I jak po tych dwóch latach czekania nie było ciąży to zaczęli chodzić po lekarzach i badać się pod kątem niepłodności. Bog dał im drugie dziecko po czterech latach czekania, w momencie, kiedy mąż miał przebadać nasienie:bigsmile:
Druga para w okresie niepłodnym po czterech miesiącach od porodu poczęła i to bliźniaki. Mają w tej chwili dośc trudna sytuacje finansową, bo ona nie pracuje a on cienko zarabia ( przenieśli się pod Tarnów z Krakowa, gdzie brakuje pracy, pensje są minimalne, tutaj mieli po 3000 na głowę) i zaczynają mówić ze Bóg ich ukarał tymi dziećmi.
Ja nie wiem. Mam trójkę na ziemi, dwójkę w niebie...,
Na razie w ciąży nie jestem...
Może ludzie myślą że jak ktoś jest nastawiony na zycie to prowadzi całodobowe bzykanie dzień w dzień.
A tu czasami nawet zwykłe zmęczenie nie pozwala na jakikolwiek seks...
Kurczę, ja chyba w innym świecie, żyję.
Rozejrzałam się wśród dobrych znajomych (spoza forum) i poszukałam rodzin z czwórką lub więcej dzieci. Tak na gorąco znalazłam siedem. Rozejrzałam się za tymi, o których wiem, że stosują naturalne metody rozpoznawania płodności ( nie cierpię określenia npr- zbyt mocno zajeżdża Planned Parenthood) i...
lista mi się pokryła... plus jeszcze kilka rozwojowych z dwójką...
Każdy tvn-owiec będzie piał jakie to "metody kalendarzykowe" są nieskuteczne (cokolwiek przez to rozumie, czy raczej nie rozumie). Ale, do kroćset fur beczek, oni dzieci CHCIELI!!!
Znam jeszcze jedną rodzinę z ósemką dzieci . Zdecydowanie pod granicą ubóstwa. Oni raczej nic nie stosują, ale nie znam ich dość dobrze z tej strony. W każdym razie to nie jest dobry przykład... :sad:
Dlatego uważam, że walczyć trzeba z nastawieniem antykoncepcyjnym, z propagandą ograniczania ilości dzieci jako sposób na życie. A nie z metodą jako taką. Trzeba uświadamiać małżeństwom (i Hierarchii Kościoła, jeśli o tym zapomina), że celem tego powołania jest zrodzenie i wychowanie potomstwa. I że ograniczenie może być tylko czasowe i tylko z WAŻNYCH przyczyn. Inaczej ze wszech miar grzesznym jest.
Być może ci małżonkowie, gdyby nic nie stosowali mieliby więcej dzieci. Bóg wie. Ale średnio to i tak niezły wynik chyba, więc po co z nimi walczyć? Lepiej wspierać i tworzyć klimat w środowisku by łatwiej było się na dzieci decydować.
A co do tej nieszczęsnej wypowiedzi młodocianych małżonków z początku wątku- miejmy nadzieję, że z każdym kolejnym dzieckiem poglądy będą im się rewidować. Czego im szczerze życzę. Młode som to gupio gadajom.
W końcu i Małgorzata 21 lat temu nie uwierzyłaby gdzie dojdzie ...
I pewnie wtedy też trochę inaczej się wypowiadała...
Nie wkurzam się, ja mam po prostu depreche którą pogłębia PMS (i wiem o tym) :en:
Ale nie chcę być wrzucona do jednego worka ze wszystkimi maniakami npr-u - akurat dla nas to jedyna opcja. Nie chcę żeby naszą sytuację porównywano do iv u krowy (Namor - to do Ciebie, choć pewnie zimny draniu się nie poczuwasz; zamienisz się? Bardzo chętnie mogę być zdrowa i wtedy "otwarta na życie"). Bo ja się jak głupia cieszę jednym (mam nadzieję - na razie) dzieckiem, bo medycyna tak poszła naprzód że jest to dla mnie możliwe. Bo jeszcze 20 lat temu byłoby bardzo duże prawdopodobieństwo, że zmarłybyśmy obie z Milką. Tylko mój organizm musi być najpierw w jak najlepszym stanie do tego, żeby dziecko w ogóle utrzymać i urodzić. Poza tym aktualnie żyjemy za 1800zł miesięcznie z czego ok. 1100 zjada sama rata kredytu (czytaj: kobieta na wychowawczym). Mogę wynieść Belfra na wyżyny świętości i żyć w czystości przez ten czas :fo: Mogłam mu powiedzieć "nie" jak się oświadczał właśnie po moim zachorowaniu. A mogę po prostu być jego żona i mamą jego dziecka tak jak jest.
Npr nie sprawia mi dużej frajdy, ale opcji innych brak, nie? A z drugiej strony to fajne jak wiem co i jak i dlaczego we mnie działa.
BTW. temperature można mierzyć też oralnie (przepraszam: w ustach, bo Wam się znowu skojarzy) bo gdzie indziej to ja się poddaję :at: , termometrem elektronicznym - wbrew temu co mówią ortodoksyjni instruktorzy.
Ale jest Emilka (właśnie się czołga mi pod krzesłem ) i pozostaje mi być wielodzietną "w głowie" i wkurzać (się na) co niektórych wielodzietnych.
Powód ważny, ale ja rozumiem wściek Rosei.... Niektórzy tu sugerują, ze Rosea powinna wziąć pod uwagę że Pan Bog też zna jej stan zdrowia i nie da jej dziecka w takim stanie zdrowia albo ewentualnie ją powołuje do świętej męczeńskiej śmierci.
A NPR jest barykadą przed Bogiem.
Co do kursów przedmałżeńskich...
Pamiętam do dzis ten nasz..... Myślałam, że po katolicku jest włąśnie sprawdzać co i jak, mierzyć i planować, że jnieplanowane dzieci są dziecmi rodziców bez głowy, że to sie trzeba pilnować, powstrzymywać i myśleć rozsądnie, bo studia, bo mieszkanie, bo klimat, bo szczepienia...
W takim duchu było moje szkolenie przedmałżeńskie
Na szczescie rownolegle mialam neokatechumenat i pozostalam normalna
@Rosea: przykro mi i masz ode mnie + od razu. Dziękuję za świadectwo.
W żadnym wypadku nie porównuję stosujących NPR do zwolenników zamrażania/zabijania ludzi. Napisałem że NPR jak i IV powinny być stosowane właściwie.
NPR jest (w myśl nauki Kościoła oczywiście) dla posiadających ważne przyczyny do odsunięcia poczęcia w czasie. Nie rozumiem dlaczego kursy przedmałżeńskie mają jako obowiązkowy element kurs NPR. Czyżby zakładano że wszystkie małżeństwa mają te ważne przyczyny??
IV jest dla krów i innych zwierząt hodowlanych, bo stosowane u ludzi odziera żyjącego człowieka z godności dziecka Bożego, której zwierzęta hodowlane nie posiadają.
Równie dobrze mogłem postawić obok nich użytkowników noży i samochodów. To są narzędzia, które Bóg nam dał do właściwego użycia. Niektórzy je nadużywają - i to jest niewłaściwe.
W artykule - jak już napisałem na początku - zabolało mnie jedno zdanie. Reszty się nie czepiałem. Ale to właśnie to jedno zdanie demaskuje podejście twórców "NPR jest OK". Chcą oduczyć katolików wielodzietności. Czyli zaprzeczają podstawowemu założeniu, że każde dziecko jest darem Boga.
[cite] Marsjanka:[/cite]g... prawda, Monia6
nikt tu nie sugerował Rosei niczego, a już na pewno nie męczeńska śmierć
wątek jest o tym co miało być wyjątkiem, a stało się normą - którą narzuca się wszystkim bez wyjątku
Nie Rosei, do mnie poleciał ten tekst - że skoro łykałam psychotropy to nie musialam byc na nprze, bo Pan Bog wiedzial, ze je lykam i nic zlego by sie nie stało.
No... widzisz świadectwo Rosei jest mimo wszystko średnio wzruszające w porównaniu do tych z własnego podwórka gdzie dziewczyna rodzi dzieci z ryzykiem śmierci bo sama twierdzi że dostała drugie życie cudem przeżywając wypadek. Mogę ją (Ros.) starac się zrozumiec...
Rosea, zdaje się, że to moja wypowiedź tak Cię wkurzyła.
Fakt, nie powinnam oceniać człowieka, tylko zjawisko. Powinnam była napisać: "Nie mam nerwów do tego npr".
I z tego powodu mogłaś poczuć się zaatakowana. Przepraszam.
Zdania nie zmieniam- stosowanie npr-u bez ważnych powodów jest antykoncepcją. I tego będę się trzymać.:cool:
E tam. Nikt tu chyba nie miał na myśli sytuacji gdzie npr jest naprawdę wskazany. Małżonkowie mają sumienie od tego żeby zgodnie z nim zadecydować. Npr bywa barykadą przed Bogiem tak jak i sztuczna antykoncepcja. To są bardzo delikatne sprawy. I dotyczą tak naprawdę naszych osobistych relacji z Bogiem. Głównie ufania Mu.
[cite] Monia6:[/cite]Co do kursów przedmałżeńskich...
Pamiętam do dzis ten nasz..... Myślałam, że po katolicku jest włąśnie sprawdzać co i jak, mierzyć i planować, że jnieplanowane dzieci są dziecmi rodziców bez głowy, że to sie trzeba pilnować, powstrzymywać i myśleć rozsądnie, bo studia, bo mieszkanie, bo klimat, bo szczepienia...
W takim duchu było moje szkolenie przedmałżeńskie
Na szczescie rownolegle mialam neokatechumenat i pozostalam normalna
No to ja miałam więcej szczęścia, bo było o tym , że powołaniem małżeństwa są dzieci. I generalnie dużo o małżeństwie i rodzinie. O katolickim wychowaniu dzieci też. I dopiero w końcu, że w razie konieczności nie należy uciekać się do środków anty- są inne możliwości. Większość kursantów kiwała głowami z politowaniem. Oni i tak wiedzą swoje...
A propos kursów. Myśmy powiedzieli pani z poradni że chcemy mieć dużo dzieci i nie interesuje nas temat npr. I pani nam nie tłumaczyła i nie kazała nosić wykresów. No ale myśmy mieli po 30 lat jak się pobieraliśmy.
Jest jeden sposób npr, który można praktykować (za obopólną zgodą) nawet bez poważnych przyczyn zdrowotnych, np. dla ascezy: całkowita wstrzemięźliwość (1 Kor 7, 3-5). A w przypadku zagrożenia życia matki trudno sobie w ogóle wyobrazić inne postępowanie.
[cite] Odrobinka Leśna:[/cite]E tam. Nikt tu chyba nie miał na myśli sytuacji gdzie npr jest naprawdę wskazany. Małżonkowie mają sumienie od tego żeby zgodnie z nim zadecydować. Npr bywa barykadą przed Bogiem tak jak i sztuczna antykoncepcja. To są bardzo delikatne sprawy. I dotyczą tak naprawdę naszych osobistych relacji z Bogiem. Głównie ufania Mu.
Bywa barykadą, ale nie musi nią być.
To właśnie się rozpatruje w sumieniu.
Oby było ono w dobrym stanie.
Komentarz
Kara z a bunt???
Coż to za niecheścijańskie podejście, zę tak śmiem sformułować...
Wszak Jezus osobiście powiedział w tej sprawie: "nie dlatego jest slepy, ze ktos zawinił, ale po to by sie objawiła na nim chwała Boża"
I ja o tym myślałam. Doszłam do wniosku, że życie w razie czego ureguluje.
Jak będę strasznie chora albo skrajnie biedna to mi się jako pierwszych odechce figli;)
...... no...... i analogicznie: niestosowanie NPR moze byc odrzuceniem tego krzyza a nie otwartoscia na Boga
Ja cie nie kopne, ja cie poglaszcze.
Klarcia, ja mam podobne odczucia:bigsmile:. Cieszę się jak jesteś dojrzałą kobietą a nie podlotkiem. A tak w ogóle to brakuje Cię jak Cię tutaj nie ma
Umieranie jest procesem przekraczajacym zdolność do powstrzymania się od śmierci.
Powstrzymać sie od pieszczot można.
Rosea, jesli Oni uwazaja sie za lepszych to ich problem, nie nasz, nie daj sie.
Ufam, ze tak nie jest.
Nie jestes tu sama, a ja mimo moich sklonnosci do npr-u nie czuje sie gorsza.
Ale wtedy się umiera.
Ale otwartosc na zycie nie jest uwarunkowana wylacznie finansowo. Rozne bywają powody. To zalezy od ludzi.
Roznymi ludzmi Bog nas stworzyl.
Jedni sie martwia forsa, inni domem, inni zdrowiem a jeszcze inni cierpliowosci brakiem.. itp.
Można, ale nie każdy chce i nie każdemu wychodzi
Dokładnie. Większość ludzi uważa że jak nie będzie kontrolować płodności to będzie co rok prorok, a to wcale nie działa w ten sposób.
Mam takie obserwacje co do ludzi z mojego otoczenia, stosujących NPR i będących nawet jego instruktorami, że to są ludzie, u których wszystko musi być zgodnie z planem. A jak nie jest to jest panikowanie i pretensje do Boga.
Jedni są tacy co zaplanowali sobie dwójkę dzieci w odstępach dwuletnich. I jak po tych dwóch latach czekania nie było ciąży to zaczęli chodzić po lekarzach i badać się pod kątem niepłodności. Bog dał im drugie dziecko po czterech latach czekania, w momencie, kiedy mąż miał przebadać nasienie:bigsmile:
Druga para w okresie niepłodnym po czterech miesiącach od porodu poczęła i to bliźniaki. Mają w tej chwili dośc trudna sytuacje finansową, bo ona nie pracuje a on cienko zarabia ( przenieśli się pod Tarnów z Krakowa, gdzie brakuje pracy, pensje są minimalne, tutaj mieli po 3000 na głowę) i zaczynają mówić ze Bóg ich ukarał tymi dziećmi.
Ja nie wiem. Mam trójkę na ziemi, dwójkę w niebie...,
Na razie w ciąży nie jestem...
Może ludzie myślą że jak ktoś jest nastawiony na zycie to prowadzi całodobowe bzykanie dzień w dzień.
A tu czasami nawet zwykłe zmęczenie nie pozwala na jakikolwiek seks...
Rozejrzałam się wśród dobrych znajomych (spoza forum) i poszukałam rodzin z czwórką lub więcej dzieci. Tak na gorąco znalazłam siedem. Rozejrzałam się za tymi, o których wiem, że stosują naturalne metody rozpoznawania płodności ( nie cierpię określenia npr- zbyt mocno zajeżdża Planned Parenthood) i...
lista mi się pokryła... plus jeszcze kilka rozwojowych z dwójką...
Każdy tvn-owiec będzie piał jakie to "metody kalendarzykowe" są nieskuteczne (cokolwiek przez to rozumie, czy raczej nie rozumie). Ale, do kroćset fur beczek, oni dzieci CHCIELI!!!
Znam jeszcze jedną rodzinę z ósemką dzieci . Zdecydowanie pod granicą ubóstwa. Oni raczej nic nie stosują, ale nie znam ich dość dobrze z tej strony. W każdym razie to nie jest dobry przykład... :sad:
Dlatego uważam, że walczyć trzeba z nastawieniem antykoncepcyjnym, z propagandą ograniczania ilości dzieci jako sposób na życie. A nie z metodą jako taką. Trzeba uświadamiać małżeństwom (i Hierarchii Kościoła, jeśli o tym zapomina), że celem tego powołania jest zrodzenie i wychowanie potomstwa. I że ograniczenie może być tylko czasowe i tylko z WAŻNYCH przyczyn. Inaczej ze wszech miar grzesznym jest.
Być może ci małżonkowie, gdyby nic nie stosowali mieliby więcej dzieci. Bóg wie. Ale średnio to i tak niezły wynik chyba, więc po co z nimi walczyć? Lepiej wspierać i tworzyć klimat w środowisku by łatwiej było się na dzieci decydować.
W końcu i Małgorzata 21 lat temu nie uwierzyłaby gdzie dojdzie ...
I pewnie wtedy też trochę inaczej się wypowiadała...
Ale nie chcę być wrzucona do jednego worka ze wszystkimi maniakami npr-u - akurat dla nas to jedyna opcja. Nie chcę żeby naszą sytuację porównywano do iv u krowy (Namor - to do Ciebie, choć pewnie zimny draniu się nie poczuwasz; zamienisz się? Bardzo chętnie mogę być zdrowa i wtedy "otwarta na życie"). Bo ja się jak głupia cieszę jednym (mam nadzieję - na razie) dzieckiem, bo medycyna tak poszła naprzód że jest to dla mnie możliwe. Bo jeszcze 20 lat temu byłoby bardzo duże prawdopodobieństwo, że zmarłybyśmy obie z Milką. Tylko mój organizm musi być najpierw w jak najlepszym stanie do tego, żeby dziecko w ogóle utrzymać i urodzić. Poza tym aktualnie żyjemy za 1800zł miesięcznie z czego ok. 1100 zjada sama rata kredytu (czytaj: kobieta na wychowawczym). Mogę wynieść Belfra na wyżyny świętości i żyć w czystości przez ten czas :fo: Mogłam mu powiedzieć "nie" jak się oświadczał właśnie po moim zachorowaniu. A mogę po prostu być jego żona i mamą jego dziecka tak jak jest.
Npr nie sprawia mi dużej frajdy, ale opcji innych brak, nie? A z drugiej strony to fajne jak wiem co i jak i dlaczego we mnie działa.
BTW. temperature można mierzyć też oralnie (przepraszam: w ustach, bo Wam się znowu skojarzy) bo gdzie indziej to ja się poddaję :at: , termometrem elektronicznym - wbrew temu co mówią ortodoksyjni instruktorzy.
Ale jest Emilka (właśnie się czołga mi pod krzesłem ) i pozostaje mi być wielodzietną "w głowie" i wkurzać (się na) co niektórych wielodzietnych.
Tyle mam do napisania w tym temacie.
przecież akurat Ty masz ważny powód do stosowania NPR
i w takiej sytuacji nikt Ci złego słowa nie powie
wątek przecież zaczął się od bezdzietnego młodego małżeństwa barykadującego się przed dziećmi NPR
A NPR jest barykadą przed Bogiem.
Ja tez to tak odebrałam
Pamiętam do dzis ten nasz..... Myślałam, że po katolicku jest włąśnie sprawdzać co i jak, mierzyć i planować, że jnieplanowane dzieci są dziecmi rodziców bez głowy, że to sie trzeba pilnować, powstrzymywać i myśleć rozsądnie, bo studia, bo mieszkanie, bo klimat, bo szczepienia...
W takim duchu było moje szkolenie przedmałżeńskie
Na szczescie rownolegle mialam neokatechumenat i pozostalam normalna
nikt tu nie sugerował Rosei niczego, a już na pewno nie męczeńska śmierć
wątek jest o tym co miało być wyjątkiem, a stało się normą - którą narzuca się wszystkim bez wyjątku
W żadnym wypadku nie porównuję stosujących NPR do zwolenników zamrażania/zabijania ludzi. Napisałem że NPR jak i IV powinny być stosowane właściwie.
NPR jest (w myśl nauki Kościoła oczywiście) dla posiadających ważne przyczyny do odsunięcia poczęcia w czasie. Nie rozumiem dlaczego kursy przedmałżeńskie mają jako obowiązkowy element kurs NPR. Czyżby zakładano że wszystkie małżeństwa mają te ważne przyczyny??
IV jest dla krów i innych zwierząt hodowlanych, bo stosowane u ludzi odziera żyjącego człowieka z godności dziecka Bożego, której zwierzęta hodowlane nie posiadają.
Równie dobrze mogłem postawić obok nich użytkowników noży i samochodów. To są narzędzia, które Bóg nam dał do właściwego użycia. Niektórzy je nadużywają - i to jest niewłaściwe.
W artykule - jak już napisałem na początku - zabolało mnie jedno zdanie. Reszty się nie czepiałem. Ale to właśnie to jedno zdanie demaskuje podejście twórców "NPR jest OK". Chcą oduczyć katolików wielodzietności. Czyli zaprzeczają podstawowemu założeniu, że każde dziecko jest darem Boga.
Nie Rosei, do mnie poleciał ten tekst - że skoro łykałam psychotropy to nie musialam byc na nprze, bo Pan Bog wiedzial, ze je lykam i nic zlego by sie nie stało.
Uogolnilam wnioski z niektorych wypowiedzi.
Fakt, nie powinnam oceniać człowieka, tylko zjawisko. Powinnam była napisać: "Nie mam nerwów do tego npr".
I z tego powodu mogłaś poczuć się zaatakowana. Przepraszam.
Zdania nie zmieniam- stosowanie npr-u bez ważnych powodów jest antykoncepcją. I tego będę się trzymać.:cool:
To właśnie się rozpatruje w sumieniu.
Oby było ono w dobrym stanie.