Przytachałam CRT z piwnicy. Przy okazji go odkurzyłam. Po zbliżeniu twarzy do monitora ukazały się moim oczom zwłoki czterech much. Jedna miała koszulkę z napisem "I love NPR"
Ale treści nie widać. Widać jej tam nie było.
Wiecie co? Ja nie rozumiem, dlaczego niektórzy tak emocjonalnie podchodzą do forum i to, co się tu pisze biorą do siebie?
Mnie tam npr zupełnie nie rusza, choć przez długie lata byłam wielką fanką tej metody. I wcale się tego nie wstydzę:bigsmile: Cóż, z wiekiem i doświadczeniem nasz punkt widzenia się zmienia...
Właściwie sam NPR nie jest zły, na pewno jest uczciwszą metodą niż spirala...Oczywiście w naprawdę trudnych okolicznościach, gdy ktoś ma problem z mieszkaniem, zdrowiem i ma tragiczną sytuację finansową.
Tylko niedobrze jest jak sobie ktoś z niego robi religię i jeszcze siłą narzuca ludziom, którzy chcą mieć dzieci.
Dla mnie problemem nie jest "npr" czy "nie npr" tylko postawa wobec daru przekazywania życia, osoby, która stosuje npr, jego wola.
Jeden będzie stosował npr jako świetną antykoncepcję i przy godziwych warunkach zamknie się na życie i koniec (dla swojej wygody). Inny stosujący npr, będzie stosował tą metodę z konieczności, bo aktualnie znajduje się w niefajnej sytuacji życiowej. Niby to samo, obaj stosują npr a różnica w podejściu przecież inna, więc chyba nie chodzi tu o sam npr...( wiem, że dla każdego co innego może oznaczać "trudna sytuacja życiowa" nie wnikam to sprawa sumienia, ale lubimy tu trochę ponaciągać).
Bardziej zmieniły nasze podejście do otwartości na życie nie wymądrzałe napieprzanki na NPR, ale np. świadectwo Cart&Pud o tym jak Pan Bóg z każdym dzieckiem coraz obficiej się troszczył.
nie wkurzaj się, zobacz, że mainstream to npr jako katolicka antykoncepcja... Co innego jak czyta się w "postępowych" mediach o odpowiedzialności, planowaniu, unikaniu wielodzietności - a gorzej, jak to samo widzi się w kk. To powoduje radykalizację poglądów, a tak naprawdę większość forumowiczów podkreśla, że wszystko to powinno zostać rozeznane i przemodlone przez małżonków...
Ja tam osobiście, to mam jeszcze bardziej liberalne podejście, ale nie ukrywam, że coraz bardziej się konserwuję:bigsmile:
Bogna:
Przy staraniu o pierwsze dziecko mierzyłam temperaturę z ciekawości. Wtedy dopiero uczyłam się metody i ciekawiło mnie jak będą wyglądały kolejne wykresy. Rozumiem, że nie każdego to interesuje. My mamy przyrodnicze wykształcenie i nas to ciekawiło.
Teraz mam miłą pamiątkę w postaci karty obserwacji cyklu w którym poczęła się nasza córka.
Jeśli chodzi o celowanie w moment owulacji, to też nam to do głowy nie przyszło. Po prostu zrezygnowaliśmy z okresów wstrzemięźliwości. Nie stosowaliśmy też wstrzemięźliwości w celu zebrania się nasienia itp. Po prostu spontanicznie.
Ale gdyby brak ciąży mimo starań, zaczął mnie niepokoić pewnie byśmy celowali w owulację.
Kiedy zdecydowaliśmy się na drugie dziecko półtora roku po porodzie, wykresy nie były już dla mnie takie ciekawe i porzuciłam wszelkie obserwacje.
Nasza najmłodsza ma teraz 3 latka i już tęskno mi do następnej ciąży, do kolejnego maluszka przy piersi.
Chciałabym urodzić chłopca żeby poznać co to znaczy kochać i wychowywać syna.
Ale to tylko moje pragnienia....
Najpierw muszę przebadać dokładnie te swoje nerki.
No i dzisiaj dowiedziałam się, że jest nadzieją na fajną pracę dla mnie, a po 6 latach siedzenia w domu naprawdę mam ochotę popracowć zawodowo. Możliwe, że za rok wywinę szefowi numer... i oczywiście powiem, że... to nieplanowane było.
Jeśli chodzi o koncentrowanie swojego życia wokół wykresów, śluzów itp. Rzeczywiście była taka koncentracja, ale tylko w pierwszym roku małżeństwa kiedy się uczyliśmy. Wtedy czytałam podręcznik NPR Kippleyów i porównywałam. Później, jak wracały cykle po porodach. Wtedy robiłam kompletne wykresy.
Teraz mierzę temp. tylko w okolicy wzrostu owulacyjnego. Ostatnio miałam pewnie nieregularności więc robiłam kompletne wykresy które przydały się ginekologowi. Śluzu nie dotykam, szyjki nie badam. Bez tego wiem kiedy mam owulację. Uważam, że macanie szyjki przez niedoświadczoną osobę może być niebezpieczne (jak jest nadżerka lub kobieta ma długie paznokcie).
Karty drukuję ze strony LMM.
Cykliczne przerwy we współżyciu bardzo nam służą. Pierwszy raz po przerwie jest bardzo satysfakcjonujący.
NPR uratował mnie przed ciążą kiedy odchudzałam się dietą 1000 cal i w ciągu miesiąca schudłam 9 kg. Owulację miałam 27 dnia cyklu w terminie przewidywanej miesiączki. Zajście w ciążę w czasie tak rygorystycznej diety (i trochę głupiej) byłoby niebezpieczne dla dziecka i dla mnie.
Teraz minusy.
Rzeczywiście występuje zwiększona "ochota" w czasie dni płodnych którą trzeba powściągnąć. Mam nadzieję, że za jakiś czas pofolgujemy sobie w dni płodne.
Systematyczne mierzenie temp. jest trochę męczące, szczególnie w weckend. Kilka razy zasnęło mi się z termometrem w d.... ups! :aa: Raczej w waginie. W okresie jesienno-wiosennym dzieciaki często zarażają mnie różnymi infekcjami grypopodobnymi i wykres temp się chrzani. Tak samo się chrzani jak zarywam noce przy małych dzieciach. No i jak pokłócimy się z mężem przed dniami niepłodnymi to..... trzeba się szybko pogodzić bo sex przepadnie.
Ale długiego posta wysmarowałam. Wybaczcie mi, mąż dzisiaj usypiał dzieci i razem z nimi zasnął, ja mam ochotę na coś słodkiego.... i dobrałam się do buteleczki amaretto....i tak lampka za lampką..... a post coraz dłuższy i dłuższy....
Nie znam doświadczeń innych NPR-owców bo wokół mnie wszyscy stosują antykoncepcję i często o tym opowiadają.
Skasuję przykłady bo zbyt łatwo rozpoznać.
Ups.... buteleczka amaretto mi się kończy.... Nawet napięcie przedmiesiączkowe mi przeszło. Szkoda, że mój Kosher-free zasnął z dzieciakami. Wszak PMS jest w okresie niepłodnym... :ag:
Ciekawe czy rano skasuję ten post ze wstydu....
Najlepiej nie będę się logować tak długo aż ten temat nie zejdzie na co najmniej na trzecią stronę.
"Jeśli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć, bez łamania zasad moralnych"
TAK - dla wprowadzenie przerw pomiędzy kolejnymi urodzeniami - a NIE dla: używamy NPR bo nie chcemy mieć więcej jak dwoje dzieci, ewentualnie godzimy się w tym wszystkim na jedną "wpadkę", chcemy bowiem zapewnić naszemu potomstwu odpowiednie warunki bytowe, pragniemy, aby one miały lepsze życie niż nam to było dane, chcemy je móc odpowiednio wykształcić. To przy większej ilości dzieci jest niemożliwym do realizacji.
Do tego dochodzi motyw, że dobrze by było aby i żona mogła pracować, bo przecież musi zatroszczyć się o własną emeryturę na przyszłość.
Czyli dwójka dziecek w możliwie późnym czasie - jest planem przedstawianym Bogu do akceptacji. I serwujemy tekścik tego typu - Kochany Ojcze, przedstawiamy Ci nasz plan na życie i bardzo Cie prosimy o aprobatę i Twoje Błogosławieństwo. Rozumiesz przecież, iż w naszej kulturze zaszły już daleko idące zmiany mentalne i społeczne, obecnie wielodzietne rodziny są w jakimś stopniu patologią, bo tak jest właśnie przez ogół społeczeństwa odbierana. Przecież wiesz dobrze Ojcze, że również ci, których nam dałeś aby prowadzili nas w rozeznawaniu Twojej woli i uczyli bezgranicznego Tobie zawierzenia, stali się bardzo często pragmatyczni - wybrali więc sposób jak być w zgodzie z nauczaniem Kościoła i swoim barankom nie podpaść - wykombinowali NPR, Wiesz, to jest całkiem fajna sprawa - trochę uciążliwa na początku stosowania, ale jak już się wdrożymy, pójdzie nam jak z płatka, bo przecież bardzo się o nas troszczysz, pragniesz naszego szczęścia i na pewno będziesz nam w naszej programowej małodzietności błogosławił. Ty przecież nie zawodzisz Panie, wysłuchujesz próśb do Ciebie wznoszonych - to teraz napełnij nasze serca otuchą, daj jakiś znak, że zostaliśmy wysłuchani, że pomożesz nam realizować nasze przyszłościowe plany rodzinne.
I w ten sposób czynimy z Boga, Stwórcy Wszechświata - chłopaka na posyłki.
Ja mam tą możliwość/Łaskę przebywać -od wielu już lat w kręgach, gdzie klasyczna antykoncepcja jest piętnowana, z kilku powodów - ale tzw.planowanie poczęć, spotkało się z aprobatą Kościoła (w szerokim tego słowa znaczeniu).
Niestety - chciano dobrze, a wyszło, jak zwykle.
A poszło na zasadzie - od rzemyczka do koziczka, początkowo dobre założenia teoretyczne mające pomagać rodzinom w trudnych chwilach ich życia - w praktyce okazało się trucizną, czego efektem jest drastyczny spadek narodzin.
Patrząc w perspektywie, znając przy tym ludzkie słabości - można było doskonale przewidzieć, iż "ułatwianie" tej dziedziny małżonkom, nic dobrego nie przyniesie. Ze ludzka słabość spowoduje, iż uchyloną furtką popłyną tłumy, utwierdzone we własnym przekonaniu, nie robienia niczego złego - bo przecież Stolica Apostolska zezwoliła na tego rodzaju praktykę.
No i teraz mamy, to co mamy - zapewnienia "autorytetów", że przecież można inaczej, że "katolickość wcale nie musi kojarzyć się w wielodzietnością", bo możemy was nauczyć metody, która bardzo skutecznie pomoże wam realizować życiowe plany.
Procentowo, w stosunku do ogółu mamy niewiele katolickich małżeństw z kilkorgiem dzieci, bo większość kieruje się raczej zasadą - nam się też coś od życia należy - a otoczenie postawiwszy "rozsądek" na piedestale, właśnie takiej postawie sprzyja.
Na Klarcine rozeznanie, NPR - tak, jak obecnie stało się lansowane - od niebożego ducha pochodzi, bo pod pozorem dobra sączy diabelstwo w rodzinę.
Aleksandra, no widzisz, jak czasem amaretto pomaga
Klarcia - lubię, kiedy piszesz jak osoba w Twoim wieku, zamiast się wydurniać. Poważnie
Awantura, jak sądzę, idzie o to, że i opcja "full wypas", i npr-owcy dostają bęcki od otoczenia. I jak sądzę, naprawdę jest zaskoczeniem dla porządnych i pełnych dobrej woli "planujących" zetknąć się ze stwierdzeniem, że nie tylko nie są oszołomami, ale podpadają pod śmierdzący modernizm. Z kolei wielodzietni wariaci, którzy w świecie nieraz słyszą, że są bezmyślną patologią, tu się nagle dowiadują, że siedzą na chmurce w oderwaniu od zwykłych śmiertelników, wywyższają się, wymądrzają i w ogóle się nie znają na życiu.
Nic dziwnego, ze obie strony szlag trafia.
Moja opinia jest w tej kwestii jasna. NPR znam dobrze ze względu na kierunek studiów, tam nas latami faszerowano teorią i praktyką, musiałam też zaliczyć ileś godzin na kursach przedmałżeńskich, i zawsze brzmiało to dla mnie fałszywie. Wśród instruktorów nie spotkałam ani jednej osoby z więcej niż trójką. I właśnie od tego trójdzietnego instruktora usłyszałam coś, co bardzo mi się wryło w pamięć: "NPR jest zbyt skuteczny i tak naprawdę utrudnia otwarcie na życie". Opowiadał, jak długo musieli się przełamywać, żeby się zdecydować na trzecie dziecko (po dłuższej przerwie zresztą).
Od tego czasu uważam, że NPR miał być kołem ratunkowym, a zrobił się furteczką dla wygodnickich. I że uczenie, jak po katolicku nie mieć dzieci ZAMIAST pokazywania, jak pięknie jest dzieci MIEĆ, przynosi szkody zamiast pożytku.
Aleksandro- czym się różni miłość do córki od miłości do syna?
Zawsze wydawało mi się , że matka tak samo bardzo kocha każde dziecko niezależnie jakiej jest płci. A jak następna będzie córka ? Pewni znajomi za każdym razem chcieli mieć córeczkę, i doczekali się 7 synów
[cite] Malgorzata:[/cite]a i jeszcze jedno
jestem bardzo wielodzietna, ale na poczatku, tej drogi, nie miałam w sobie aż tyle pychy, żeby wiedzieć na pewno, że mam taka płodność, że hoho, i że z góry wiem, że będę na maksa płodna, nie jestem aż tak harda i nie bylam,
a niektórzy tutaj, juz wiedza , że gdyby nie to czy tamto, to z pewnością skończyliby tak jak ja
skąd ta pewność??
bo ja dopiero po 21 latach mogę napisać, że wykorzystałam z Boża pomocą i błogosławieństwem swoją płodność, oglądając się 13 dzieci wstecz
wcześniej nie bardzo wiedziałam, że tak będzie jak jest
człowiek , nie jest Bogiem, że wie, że za 20 lat, skończy jak Małgorzata, z 13 dzieci
i to jest tez paradoks NPR-u
jak pisał Maciek, zakłąda, że Bóg mu da tyle dzieci co mnie
a skąd się to bierze, ??
wierzy bardziej w wyznawanie NPR-u, czy Boga??
bo na prawdę bardzo często jest tak, że Bóg tym NPR-wcom pokazuje , palec , a nunu , ja tu daję życie, ..............za 5, 8, 10 , 20 cyklem, a nie NPR!!!!!!!!!!!!
ale to dotyczy nie tylko npr-owców, tzn przekonanie, ze jak się otworze to będzie od razu 13:cool:
taka postawa jest tez często u tych otwartych na życie, na maksa przekonanych, ze wielodzietnosc to ich droga.
Teksty w stylu: cudownie, będę miała min 5 dzieci, bo już dwa razy zaszlam od pierwszego strzała- wcale nie są takie rzadkie, nawet na tym forum.
Nawet jak małżeństwo jest nastawione na mega rozwój i te pierwsze ciążę przychodza szybko i gładko, nie wiadomo czy wola Boza jest akurat to, żeby ta, która jest mega napalona na kolejne dzieci akurat je miała.
To jest po prostu problem ludzkich projekcji na swoje życie, stary jak świat, a nie domena tylko npr-owców.
[cite] Maciek:[/cite]Tylu dzieci, ile Bóg da. Nie jesteśmy zwierzętami, warto o tym pamiętać.
Ponieważ wyżej przeczytałem, że zgodne z Bożym Planem jest to, aby małżonkowie sami regulowali swoją płodność, mam pytanie: wedle czyjego planu przychodzą na świat dzieci, jeżeli tego nie robią?
To mnie tez zastanawia...
Czy Pan Bog aby nie ma do mni wątow ze ja mam w nosie swoj rozum i sobie folguję, kiedy raczej powinnam zdecydowac sie na post
Komentarz
Ale treści nie widać. Widać jej tam nie było.
Najważniejsze jest to co niewidoczne dla oczu..
Mnie tam npr zupełnie nie rusza, choć przez długie lata byłam wielką fanką tej metody. I wcale się tego nie wstydzę:bigsmile: Cóż, z wiekiem i doświadczeniem nasz punkt widzenia się zmienia...
Dobre!:tooth:
Kononowicz?????
a nie szują?
Piłdsudski to mądry gość był :P
Tylko niedobrze jest jak sobie ktoś z niego robi religię i jeszcze siłą narzuca ludziom, którzy chcą mieć dzieci.
Jeden będzie stosował npr jako świetną antykoncepcję i przy godziwych warunkach zamknie się na życie i koniec (dla swojej wygody). Inny stosujący npr, będzie stosował tą metodę z konieczności, bo aktualnie znajduje się w niefajnej sytuacji życiowej. Niby to samo, obaj stosują npr a różnica w podejściu przecież inna, więc chyba nie chodzi tu o sam npr...( wiem, że dla każdego co innego może oznaczać "trudna sytuacja życiowa" nie wnikam to sprawa sumienia, ale lubimy tu trochę ponaciągać).
A to przecież nieprawda.
nie wkurzaj się, zobacz, że mainstream to npr jako katolicka antykoncepcja... Co innego jak czyta się w "postępowych" mediach o odpowiedzialności, planowaniu, unikaniu wielodzietności - a gorzej, jak to samo widzi się w kk. To powoduje radykalizację poglądów, a tak naprawdę większość forumowiczów podkreśla, że wszystko to powinno zostać rozeznane i przemodlone przez małżonków...
Ja tam osobiście, to mam jeszcze bardziej liberalne podejście, ale nie ukrywam, że coraz bardziej się konserwuję:bigsmile:
Przy staraniu o pierwsze dziecko mierzyłam temperaturę z ciekawości. Wtedy dopiero uczyłam się metody i ciekawiło mnie jak będą wyglądały kolejne wykresy. Rozumiem, że nie każdego to interesuje. My mamy przyrodnicze wykształcenie i nas to ciekawiło.
Teraz mam miłą pamiątkę w postaci karty obserwacji cyklu w którym poczęła się nasza córka.
Jeśli chodzi o celowanie w moment owulacji, to też nam to do głowy nie przyszło. Po prostu zrezygnowaliśmy z okresów wstrzemięźliwości. Nie stosowaliśmy też wstrzemięźliwości w celu zebrania się nasienia itp. Po prostu spontanicznie.
Ale gdyby brak ciąży mimo starań, zaczął mnie niepokoić pewnie byśmy celowali w owulację.
Kiedy zdecydowaliśmy się na drugie dziecko półtora roku po porodzie, wykresy nie były już dla mnie takie ciekawe i porzuciłam wszelkie obserwacje.
Nasza najmłodsza ma teraz 3 latka i już tęskno mi do następnej ciąży, do kolejnego maluszka przy piersi.
Chciałabym urodzić chłopca żeby poznać co to znaczy kochać i wychowywać syna.
Ale to tylko moje pragnienia....
Najpierw muszę przebadać dokładnie te swoje nerki.
No i dzisiaj dowiedziałam się, że jest nadzieją na fajną pracę dla mnie, a po 6 latach siedzenia w domu naprawdę mam ochotę popracowć zawodowo. Możliwe, że za rok wywinę szefowi numer... i oczywiście powiem, że... to nieplanowane było.
Jeśli chodzi o koncentrowanie swojego życia wokół wykresów, śluzów itp. Rzeczywiście była taka koncentracja, ale tylko w pierwszym roku małżeństwa kiedy się uczyliśmy. Wtedy czytałam podręcznik NPR Kippleyów i porównywałam. Później, jak wracały cykle po porodach. Wtedy robiłam kompletne wykresy.
Teraz mierzę temp. tylko w okolicy wzrostu owulacyjnego. Ostatnio miałam pewnie nieregularności więc robiłam kompletne wykresy które przydały się ginekologowi. Śluzu nie dotykam, szyjki nie badam. Bez tego wiem kiedy mam owulację. Uważam, że macanie szyjki przez niedoświadczoną osobę może być niebezpieczne (jak jest nadżerka lub kobieta ma długie paznokcie).
Karty drukuję ze strony LMM.
Cykliczne przerwy we współżyciu bardzo nam służą. Pierwszy raz po przerwie jest bardzo satysfakcjonujący.
NPR uratował mnie przed ciążą kiedy odchudzałam się dietą 1000 cal i w ciągu miesiąca schudłam 9 kg. Owulację miałam 27 dnia cyklu w terminie przewidywanej miesiączki. Zajście w ciążę w czasie tak rygorystycznej diety (i trochę głupiej) byłoby niebezpieczne dla dziecka i dla mnie.
Teraz minusy.
Rzeczywiście występuje zwiększona "ochota" w czasie dni płodnych którą trzeba powściągnąć. Mam nadzieję, że za jakiś czas pofolgujemy sobie w dni płodne.
Systematyczne mierzenie temp. jest trochę męczące, szczególnie w weckend. Kilka razy zasnęło mi się z termometrem w d.... ups! :aa: Raczej w waginie. W okresie jesienno-wiosennym dzieciaki często zarażają mnie różnymi infekcjami grypopodobnymi i wykres temp się chrzani. Tak samo się chrzani jak zarywam noce przy małych dzieciach. No i jak pokłócimy się z mężem przed dniami niepłodnymi to..... trzeba się szybko pogodzić bo sex przepadnie.
Ale długiego posta wysmarowałam. Wybaczcie mi, mąż dzisiaj usypiał dzieci i razem z nimi zasnął, ja mam ochotę na coś słodkiego.... i dobrałam się do buteleczki amaretto....i tak lampka za lampką..... a post coraz dłuższy i dłuższy....
Nie znam doświadczeń innych NPR-owców bo wokół mnie wszyscy stosują antykoncepcję i często o tym opowiadają.
Skasuję przykłady bo zbyt łatwo rozpoznać.
Ups.... buteleczka amaretto mi się kończy.... Nawet napięcie przedmiesiączkowe mi przeszło. Szkoda, że mój Kosher-free zasnął z dzieciakami. Wszak PMS jest w okresie niepłodnym... :ag:
Ciekawe czy rano skasuję ten post ze wstydu....
Najlepiej nie będę się logować tak długo aż ten temat nie zejdzie na co najmniej na trzecią stronę.
Pozdrawiam i życzę dobrej nocy.
TAK - dla wprowadzenie przerw pomiędzy kolejnymi urodzeniami - a NIE dla: używamy NPR bo nie chcemy mieć więcej jak dwoje dzieci, ewentualnie godzimy się w tym wszystkim na jedną "wpadkę", chcemy bowiem zapewnić naszemu potomstwu odpowiednie warunki bytowe, pragniemy, aby one miały lepsze życie niż nam to było dane, chcemy je móc odpowiednio wykształcić. To przy większej ilości dzieci jest niemożliwym do realizacji.
Do tego dochodzi motyw, że dobrze by było aby i żona mogła pracować, bo przecież musi zatroszczyć się o własną emeryturę na przyszłość.
Czyli dwójka dziecek w możliwie późnym czasie - jest planem przedstawianym Bogu do akceptacji. I serwujemy tekścik tego typu - Kochany Ojcze, przedstawiamy Ci nasz plan na życie i bardzo Cie prosimy o aprobatę i Twoje Błogosławieństwo. Rozumiesz przecież, iż w naszej kulturze zaszły już daleko idące zmiany mentalne i społeczne, obecnie wielodzietne rodziny są w jakimś stopniu patologią, bo tak jest właśnie przez ogół społeczeństwa odbierana. Przecież wiesz dobrze Ojcze, że również ci, których nam dałeś aby prowadzili nas w rozeznawaniu Twojej woli i uczyli bezgranicznego Tobie zawierzenia, stali się bardzo często pragmatyczni - wybrali więc sposób jak być w zgodzie z nauczaniem Kościoła i swoim barankom nie podpaść - wykombinowali NPR, Wiesz, to jest całkiem fajna sprawa - trochę uciążliwa na początku stosowania, ale jak już się wdrożymy, pójdzie nam jak z płatka, bo przecież bardzo się o nas troszczysz, pragniesz naszego szczęścia i na pewno będziesz nam w naszej programowej małodzietności błogosławił. Ty przecież nie zawodzisz Panie, wysłuchujesz próśb do Ciebie wznoszonych - to teraz napełnij nasze serca otuchą, daj jakiś znak, że zostaliśmy wysłuchani, że pomożesz nam realizować nasze przyszłościowe plany rodzinne.
I w ten sposób czynimy z Boga, Stwórcy Wszechświata - chłopaka na posyłki.
Ja mam tą możliwość/Łaskę przebywać -od wielu już lat w kręgach, gdzie klasyczna antykoncepcja jest piętnowana, z kilku powodów - ale tzw.planowanie poczęć, spotkało się z aprobatą Kościoła (w szerokim tego słowa znaczeniu).
Niestety - chciano dobrze, a wyszło, jak zwykle.
A poszło na zasadzie - od rzemyczka do koziczka, początkowo dobre założenia teoretyczne mające pomagać rodzinom w trudnych chwilach ich życia - w praktyce okazało się trucizną, czego efektem jest drastyczny spadek narodzin.
Patrząc w perspektywie, znając przy tym ludzkie słabości - można było doskonale przewidzieć, iż "ułatwianie" tej dziedziny małżonkom, nic dobrego nie przyniesie. Ze ludzka słabość spowoduje, iż uchyloną furtką popłyną tłumy, utwierdzone we własnym przekonaniu, nie robienia niczego złego - bo przecież Stolica Apostolska zezwoliła na tego rodzaju praktykę.
No i teraz mamy, to co mamy - zapewnienia "autorytetów", że przecież można inaczej, że "katolickość wcale nie musi kojarzyć się w wielodzietnością", bo możemy was nauczyć metody, która bardzo skutecznie pomoże wam realizować życiowe plany.
Procentowo, w stosunku do ogółu mamy niewiele katolickich małżeństw z kilkorgiem dzieci, bo większość kieruje się raczej zasadą - nam się też coś od życia należy - a otoczenie postawiwszy "rozsądek" na piedestale, właśnie takiej postawie sprzyja.
Na Klarcine rozeznanie, NPR - tak, jak obecnie stało się lansowane - od niebożego ducha pochodzi, bo pod pozorem dobra sączy diabelstwo w rodzinę.
Klarcia - lubię, kiedy piszesz jak osoba w Twoim wieku, zamiast się wydurniać. Poważnie
Awantura, jak sądzę, idzie o to, że i opcja "full wypas", i npr-owcy dostają bęcki od otoczenia. I jak sądzę, naprawdę jest zaskoczeniem dla porządnych i pełnych dobrej woli "planujących" zetknąć się ze stwierdzeniem, że nie tylko nie są oszołomami, ale podpadają pod śmierdzący modernizm. Z kolei wielodzietni wariaci, którzy w świecie nieraz słyszą, że są bezmyślną patologią, tu się nagle dowiadują, że siedzą na chmurce w oderwaniu od zwykłych śmiertelników, wywyższają się, wymądrzają i w ogóle się nie znają na życiu.
Nic dziwnego, ze obie strony szlag trafia.
Moja opinia jest w tej kwestii jasna. NPR znam dobrze ze względu na kierunek studiów, tam nas latami faszerowano teorią i praktyką, musiałam też zaliczyć ileś godzin na kursach przedmałżeńskich, i zawsze brzmiało to dla mnie fałszywie. Wśród instruktorów nie spotkałam ani jednej osoby z więcej niż trójką. I właśnie od tego trójdzietnego instruktora usłyszałam coś, co bardzo mi się wryło w pamięć: "NPR jest zbyt skuteczny i tak naprawdę utrudnia otwarcie na życie". Opowiadał, jak długo musieli się przełamywać, żeby się zdecydować na trzecie dziecko (po dłuższej przerwie zresztą).
Od tego czasu uważam, że NPR miał być kołem ratunkowym, a zrobił się furteczką dla wygodnickich. I że uczenie, jak po katolicku nie mieć dzieci ZAMIAST pokazywania, jak pięknie jest dzieci MIEĆ, przynosi szkody zamiast pożytku.
Zawsze wydawało mi się , że matka tak samo bardzo kocha każde dziecko niezależnie jakiej jest płci. A jak następna będzie córka ? Pewni znajomi za każdym razem chcieli mieć córeczkę, i doczekali się 7 synów
ale to dotyczy nie tylko npr-owców, tzn przekonanie, ze jak się otworze to będzie od razu 13:cool:
taka postawa jest tez często u tych otwartych na życie, na maksa przekonanych, ze wielodzietnosc to ich droga.
Teksty w stylu: cudownie, będę miała min 5 dzieci, bo już dwa razy zaszlam od pierwszego strzała- wcale nie są takie rzadkie, nawet na tym forum.
Nawet jak małżeństwo jest nastawione na mega rozwój i te pierwsze ciążę przychodza szybko i gładko, nie wiadomo czy wola Boza jest akurat to, żeby ta, która jest mega napalona na kolejne dzieci akurat je miała.
To jest po prostu problem ludzkich projekcji na swoje życie, stary jak świat, a nie domena tylko npr-owców.
Możliwe, że za rok wywinę szefowi numer... i oczywiście powiem, że... to nieplanowane było.
Będę się czepiać.
Czasem to ja się tym szefom nie dziwię,że nie chcą młodych kobiet zatrudniać.
To mnie tez zastanawia...
Czy Pan Bog aby nie ma do mni wątow ze ja mam w nosie swoj rozum i sobie folguję, kiedy raczej powinnam zdecydowac sie na post
Wlasnie, gdzies jest granica