Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Brawario zmienia zdanie w kwestii tańców damsko-męskich

17810121328

Komentarz

  • [cite] AgaMaria:[/cite]I wciąż marzę o prawdziwym balu... Długie, białe stylowe suknie, takież wnętrza... tradycyjne walce; dystynkcja... świat, który odszedł, zniknął...
    Nie przeczę temu, iż w porównaniu np. do dyskotek, bale, które opisujesz mogły by być znacznie mniej niebezpieczne. Tym nie mniej jednak, katolickie autorytety tradycyjnie przestrzegały również przed takimi balami z "tradycyjnymi walcami". Gdy zważymy na pewną mocno utrwaloną konwencję owych balów, a więc np. to, iż na imprezy takowe zakłada się suknie zdecydowanie mniej skromne aniżeli przyjmuje się to w innych okolicznościach, to trudno się temu dziwić. Przed paru tygodniami na Rebelya.pl odbyła się interesująca dyskusja na temat skromności odnośnie ślubnych sukienek. Jedna z niewiast tam piszących stwierdziła, iż głębokie dekolty nadają się na bale, a nie na śluby. Jednym słowem - przyznała ona, że tradycyjną konwencją balu jest akceptowanie nieskromnych strojów.
    [cite] AgaMaria:[/cite]bywanie na balach i zabawach to obowiązek panien na wydaniu :smile:.
    Tyle, że ten obowiązek został sztucznie wykreowany przez społeczeństwo, które w pewnym zakresie przyzwala na różne złe i niebezpieczne zwyczaje (dawniej też tak było).
    [cite] AgaMaria:[/cite]Znam wiele małżeńśtw chrześcijańskich, które się zapoznały na przykład na bezalkoholowym Sylwestrze przy kościele :smile:
    Dobrze że na tych zabawach nie było alkoholu (chociaż nie twierdzę, że w ogóle nie wolno pić). Alkohol jest jednak tylko jednym ze źródeł niebezpieczeństw na zabawach tanecznych. Poza nim zostają jeszcze różne ruchy i gesty taneczne, nieskromność i przepych w strojach, zła muzyka.
  • Odpadam!
    Epokę balów mam już za sobą i ... nie żałuję!
  • [cite] Brawario:[/cite]
    Uważam, że nastolatkowie mogą "chodzić ze sobą", ale:
    - powinno się unikać sytuacji, w których są "sam na sam"; dobrze by było, gdyby tzw. randki odbywały się w większym gronie osób o właściwym nastawieniu.
    - "chodzeniu ze sobą" powinna towarzyszyć jasna intencja przekształcenia takiej znajomości w małżeństwo. Nie mówię, że w każdym wypadku musi się to tak skończyć, ale sądzę, że nie dobrze jest, gdy młodzi ludzie "randkują" ze sobą na zasadzie "wypróbowywania się".

    Przypomniało mi się, co kiedyś powiedziała mi moja koleżanka. Otóż na jakiejś Oazie czy też spotkaniu dla studentów (koleżanka miała wtedy ponad 20 lat) odpowiedziała nowopoznanemu chłopakowi, który zaprosił ją na HERBATĘ (!!), że musi to przemyśleć. Nie zrozumiałam, więc wytłumaczyła mi, że nie 'umówi się' z nim, zanim nie dojdzie do wniosku czy ten chłopak nadaje się na ojca jej dzieci (sic!):shocked::shocked::shocked:
    No to ja się pytam- jak ona miała wiedzieć, czy on się nadaje, czy nie- nie widząc go nawet? Może analizując w głowie wspomnienie czy mu dobrze z oczu patrzyło? Czy tylko dawkę hormonów, jakie u niej powstały przy myśleniu o nim? No cóż- jakoś mi się to kupy nie trzyma z definicją miłości, małżeństwa itd. Żal.
  • [cite] Brawario:[/cite]Odnośnie wspólnych wyjazdów to nie sądzę, by należało niebezpieczeństwo z nimi związane aż kategoryzować co niebezpieczeństwo wynikające z tańców. Wspólny wyjazd, co by nie mówić, nie zakłada jednak tak dalekiej bliskości co tańce damsko-męskie.
    Oczywiście młodzi muszę się godnie tam zachowywać. Znam osobiście małżeństwo już wielodzietne, które w narzeczeństwie na biwak w gronie znajomych zabierało dwa namioty.
  • a jak jechaliście sami?
  • Ja z żonom mom?
    To jest bardzo osobiste pytanie:wink:
    Opowiem na jakimś zjeździe w Koszarawie, jak będziemy razem.
  • [cite] Brawario:[/cite]
    [cite] Eleonora:[/cite]

    A inny ksiądz - duszpasterz akademicki na nasze pytania odnośnie nauczania o tańcach Proboszcza z Ars, odpowiedział, że to dotyczyło tamtej epoki.
    Czy mogłabyś mi wyjawić, jaki to był Ksiądz i kiedy on udzielił takiej odpowiedzi?
    [cite] Eleonora:[/cite]To nie wiem, może teraz inaczej uczą księży w seminarium niż Ty przytaczasz.
    Z tego co się orientuję to po Vaticanum II w seminariach już się nie uczy o tym, iż zabawy taneczne zazwyczaj są bardzo niebezpieczne. To poważne zaniedbanie, które zostawia szatanowi wiele wolnego miejsca do działania.


    Brawario,
    Twoja odpowiedź na drugie pytanie, wyjaśnia stanowisko w pierwszym.
    Nie mieszajmy do tego księdza, bo był i młody, i może ja niedokładnie zapamiętałam (aczkolwiek na pamięć nie narzekam). Był to koniec lat 90-tych, wyjazd wakacyjny w góry połączony z rekolekcjami, na którym braliśmy na tapetę różnych świętych (m.in. Proboszcza z Ars, o. Pio, Brata Alberta).
    Twoje poglądy, które są też (być może) poglądami Kościoła, zderzają się z poglądami, które, przynajmniej ja, słyszałam od księży, dlatego tak trudno jest je przyjąć. Przepraszam Cię, przy okazji, za różne osobiste, nieuprzejme uwagi z mojej strony.
  • [cite] Namor:[/cite]Ja z żonom mom?
    To jest bardzo osobiste pytanie:wink:
    Opowiem na jakimś zjeździe w Koszarawie, jak będziemy razem.
    My sie domyślamy :wink:
  • Poglądy Brawaria są poglądami Kościoła sprzed rewolucji seksualnej. Obecnie mało kto się przejmuje nieczystością. Sam czytałem wypowiedź jednego księdza, że seks przedmałżeński jest grzechem powszednim.
  • Powszednie są też studia. Ja tam żałuję że nie wziąłem Taw'owej jak miała 16 lat.
  • [cite] Maciek:[/cite]Poglądy Brawaria są poglądami Kościoła sprzed rewolucji seksualnej. Obecnie mało kto się przejmuje nieczystością. Sam czytałem wypowiedź jednego księdza, że seks przedmałżeński jest grzechem powszednim.
    Maciek, zartujesz, prawda??
  • Dlaczego miałbym żartować?
  • Uwazam ze wieksza przesada cechuje tego księdza niż Brawario
  • Bo seks przedmałżeński jest grzechem powszednim. Każdego dnia bowiem wielu tak grzeszy. Nie jest jednak grzechem lekkim, a ciężkim :cool:
  • No chyba ze tak
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Bo seks przedmałżeński jest grzechem powszednim. Każdego dnia bowiem wielu tak grzeszy. Nie jest jednak grzechem lekkim, a ciężkim :cool:


    To chyba najnowsza terminologia.
    W Kościele katolickim powszedni = lekki, śmiertelny = ciężki.
  • Może ciężar grzechu zależy od statystycznego występowania w danym terenie?
    Pójście do Komunii bez Łaski Uświęcającej to w Polsce grzech ciężki, a w Stanach lekki.
  • Pójście do Komunii bez Łaski Uświęcającej to w Polsce grzech ciężki, a w Stanach lekki.
    ---
    ??? :shocked::shocked::shocked:
  • To w stanach katolicy mają jakiś inny kościół? Inne przykazania??:shocked:
  • Np. w Los Angeles katedra wygląda tak:

    http://you-are-here.com/los_angeles/porta.jpg

    Zaś liturgia zawiera obrzędy nieznane katolikom...

    http://x4d.xanga.com/799f5ae303733258776233/b206020281.jpg
  • No katedra całkiem ciekawa:tongue:
  • Jeszcze co do "chodzenia" Brawario, chyba jesteś sporo starszy ode mnie, ale mimo wszystko, za twoich czasów na randki brało się przyzwoitki? Cały urok randki w tym, że się szło gdzieś we dwoje, przynajmniej ja to tak odbierałam. Spotkania w większym gronie przyjaciół są owszem bardzo fajne, ale to nie są RANDKI!
    A patrzenie na każdego mężczyznę, który zaprasza mnie na randkę jak na przyszłego męża i ojca moich dzieci nie wydaje mi się szczególnie realne. Jak niby piętnastolatka ma ocenić, czy jej rówieśnik jest odpowiednim kandydatem na męża? W takim młodym wieku po prostu się o tym jeszcze nie myśli (o seksie zresztą też jeszcze wtedy nie myślałam, ale chłopaka już miałam i to nawet całkiem na poważnie 1,5 roku razem:smile:)

    No i moim koronnym argumentem zawsze pozostanie fakt, że to mój nietańczący mąż skradł mi cnotę, a nie żaden partner taneczny.

    Problemem dyskotek nie jest fakt, że ludzie na nich tańczą, nawet nie to, że muzyka do czystości niezachęcająca. Problemem jest fakt, że ludzie (częściej mężczyźni, ale nie tylko) przychodzą na tą dyskotekę właśnie w celu "wyrwania" partnerki/partnera na jednonocną przygodę. Taniec nie jest temu winny. To nie jest tak, że pobożny i żyjący w czystości mężczyzna obejmie w tańcu kobietę i taki nieodparty pociąg do niej poczuje, że natychmiast do łóżka ją zaciągnie. Zresztą nie wiem nie jestem mężczyzną, ale u kobiet na pewno nie działa to w ten sposób...
  • A przed rewolucja seksualną nie było bali?

    Nie ma się co świadomie narażać na pokusy, ale tez nie doprowadzajmy wszystkiego do absurdu. Człowiek jest istotą seksualną, pewne zachowania pobudzają jednych, innych już nie. Osobiście nie czuje mrowienia tańcząc z kolegą, oczywiście nie wiem co czuje on. Zakładam jednak, że większość dorosłych ludzi, o uregulowanym życiu seksualnym, nie ma ochoty w czasie niezobowiazującego tańca z plcią przeciwną, rzucić się na nią i zedrzeć ubranie. A jeżeli tak jest, to trudno postępować tak, a nuż moje zachowanie wyda sie komuś prowokacyjne. Poslugujemy sie pewnym kodem dla większości zrozumiałym. Mezatka tanczaca z żonatym kumplem co do zasady nie planuje romansu, a taniec by stał sie zapowiedzią czegoś zazwyczaj, połączony jest z intencją danej osoby.
    Nie wiem, czy jasno sie wyrażam. To raczej nie jest tak, ze po dotknięciu dłoni osób, które do tej pory łączyła przyjaźń, dochodzi do wyladowania elektrycznego.

    No chyba, ze są to młodzi ludzie, lub chemia jest już wcześniej.
  • Tym niemniej statystyki zdrad są na poziomie kilkudziesięciu procent. I pewno mało kto je planował.
  • [cite] marteczka:[/cite]Problemem dyskotek nie jest fakt, że ludzie na nich tańczą, nawet nie to, że muzyka do czystości niezachęcająca. Problemem jest fakt, że ludzie (częściej mężczyźni, ale nie tylko) przychodzą na tą dyskotekę właśnie w celu "wyrwania" partnerki/partnera na jednonocną przygodę. Taniec nie jest temu winny. To nie jest tak, że pobożny i żyjący w czystości mężczyzna obejmie w tańcu kobietę i taki nieodparty pociąg do niej poczuje, że natychmiast do łóżka ją zaciągnie.
    Grzechem cudzołóstwa nie jest tylko sex z przygodną lalą. Grzech jest już wtedy gdy mężczyzna lubieżnie pomyśli o kobiecie. Grzech jest i wtedy gdy kobieta świadomie go do tego doprowadzi (strojem, gestem lub słowem).
  • [cite] Namor:[/cite]
    [cite] marteczka:[/cite]Problemem dyskotek nie jest fakt, że ludzie na nich tańczą, nawet nie to, że muzyka do czystości niezachęcająca. Problemem jest fakt, że ludzie (częściej mężczyźni, ale nie tylko) przychodzą na tą dyskotekę właśnie w celu "wyrwania" partnerki/partnera na jednonocną przygodę. Taniec nie jest temu winny. To nie jest tak, że pobożny i żyjący w czystości mężczyzna obejmie w tańcu kobietę i taki nieodparty pociąg do niej poczuje, że natychmiast do łóżka ją zaciągnie.
    Grzechem cudzołóstwa nie jest tylko sex z przygodną lalą. Grzech jest już wtedy gdy mężczyzna lubieżnie pomyśli o kobiecie. Grzech jest i wtedy gdy kobieta świadomie go do tego doprowadzi (strojem, gestem lub słowem).

    Ale czy do tego, by mężczyzna lubieżnie pomyślał o kobiecie koniecznie potrzebny jest taniec? Czy w związku z tym kobieta nie powinna się malować, czesać i ładnie ubierać? Nie trzeba dekoltu po pępek i mini ledwie zakrywającej pupę by być dla mężczyzn atrakcyjną. Wręcz znam takich których podobny strój raczej odpycha niż zachęca. Nie można popadać w paranoję.
    Jestem zdania, że taniec nie wyzwoli w tancerzach niczego, czego nie czuli do siebie już wcześniej. I w związku z tym nie powinnam tańczyć z przystojnym kolegą męża, który mi się podoba, bo wtedy owszem mogłabym poczuć coś niewłaściwego. Zresztą wogóle unikam jakichkolwiek kontaktów z mężczyznami, o których wiem, że im się podobam. Nawet jeśli nie jest to odwzajemnione z mojej strony. Nie jestem zwolenniczką kuszenia losu, ale zdrada zawsze zaczyna się w głowie, a nie na parkiecie.
  • A patrzenie na każdego mężczyznę, który zaprasza mnie na randkę jak na przyszłego męża i ojca moich dzieci nie wydaje mi się szczególnie realne. Jak niby piętnastolatka ma ocenić, czy jej rówieśnik jest odpowiednim kandydatem na męża?
    Jak Jadwiga?
  • Jadwiga to na swojego przyszłego mogła sobie patrzeć jak na ojca, albo jak na dziadka...
  • Wilhelm był w jej wieku akurat.
  • [cite] marteczka:[/cite]Nie jestem zwolenniczką kuszenia losu, ale zdrada zawsze zaczyna się w głowie, a nie na parkiecie.
    Nie bez przyczyny artystka śpiewała niegdyś: "ta jedna cza cza odmieniła mnie".
    Taniec towarzyski rozbudza emocje - taki jest jego cel.

    Zdarza się, że ktoś robi sobie żarty z tańca, jak i można robić żarty z wojny.
    Porozmawiaj jednak z dorosłymi paintballowcami albo ASGowcami, czy w trakcie ich zabawy w wojnę nie powstają prawdziwe emocje.

    Tak samo jest z tańcem. Jak tańczy mój ojciec z moja córką to są to żarty, które nie stwarzają zagrożenia wytworzenia napięcia towarzyszącemu prawdziwemu tańcowi. Jeśli już jednak tańczy dwoje dorosłych niespokrewnionych osób, niebezpieczeństwo prawdziwych emocji jest bardzo duże.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.