Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Brawario zmienia zdanie w kwestii tańców damsko-męskich

191012141528

Komentarz

  • [cite] marteczka:[/cite]I skoro mamy przytępioną wrażliwość na pewne bodźce, które dla naszych pradziadków byłyby mega-erotyczno-pobudzające, to czy one tym samym nie przestają być dla nas zagrożeniem?
    Czy ogień staje się tym mniej groźny im mniejszy jest nasz opór przed nim??
  • [cite] Anka:[/cite]Brawario pisze całkiem logicznie, tylko gdzieś popełnia błąd, tak niezauważalny, ze cały wywód nadal wydaje się logiczny.

    Ponadto Brawario próbuje stworzyć zasadę dot wszystkich tańców m-d, wywodzi, że zawsze są okazją do grzechu. Tyle, że my z marteczką piszemy o bardzo konkretnym sytuacjach, które rozgrywają się wsród konkretnych osób, w konkretnym układzie towarzyskim. Brawario w ogóle nie bierze pod uwagę tych zmiennych, dlatego jego model może sie utrzymać, ale jedynie w warunkach laboratoryjnych, bądź przy pasujących do tezy zmiennych.
    Czy pojscie z kims do łóżka musi oznaczać seks?
    A nóż ktoś postawi wreszcie znak stop?
    A nóż chodzi o masaż bolących pleców?
    A nóż chodzi wyłącznie o przytulanie??

    Jasne, nie ma co sie dopatrywac Bóg wie czego :cool:

    (:ap:)
  • Anka, a wiesz ile znam sytuacji, kiedy mąż zostawił żonę i związał się z jej najlepszą przyjaciółką? Myślisz, że takie "zaufane towarzystwo" przed czymkolwiek chroni? O naiwna...
  • [cite] Agnieszka63:[/cite]Brawario pisze całkiem logicznie, tylko gdzieś popełnia błąd, tak niezauważalny, ze cały wywód nadal wydaje się logiczny.
    Nie, Brawario nie popełnia żadnego błędu logicznego, on tylko zakłada, że ludzie są odpowiednio wrażliwi. A tu niestety prawie wszyscy mają przytępioną wrażliwość i wyobraźnię.
    I nie jest to przypadkowe :wink:
  • [cite] Nika8:[/cite]
    [cite] marteczka:[/cite]I skoro mamy przytępioną wrażliwość na pewne bodźce, które dla naszych pradziadków byłyby mega-erotyczno-pobudzające, to czy one tym samym nie przestają być dla nas zagrożeniem?
    Czy ogień staje się tym mniej groźny im mniejszy jest nasz opór przed nim??

    Ogień nie przestaje nas parzyć, dotyk dłoni, nie wzbudza już tak silnych emocji jak niegdyś.
  • I wrócę tu do przytępionej wrażliwości, bo nie wiem czy rozumiem pod nią to samo co Agnieszka. Niegdyś wszelkie kontakty damsko-męskie, poza relacjami rodzinnymi uchodziły za coś nagannego. Ale jakoś Ci młodzi ludzie musieli się łączyć w pary- wymyślono więc zabawy taneczne, by im to pod czujnym okiem rodziców umożliwić.
    Ja się nie dziwię, że taniec mógł budzić kiedyś tak silne emocje, skoro był jedyną możliwością kontaktu z płcią przeciwną. Ale dziś? W dobie randkowania, czy nawet mieszkania ze sobą przed ślubem stracił swoje pierwotne znaczenie i stał się zwyczajną rozrywką.
  • I mogę się zgodzić z Brawario, że wyuzdane tańce dyskotekowe, często mają na celu poderwanie partnera/partnerki seksualnej- dlatego od lat już nie tańczę na dyskotekach z nieznajomymi. I w takich klubach raczej nie uświadczy Brawario tańca towarzyskiego- nawet wyuzdanej jego zdaniem rumby czy salsy. A już tango to cholernie trudny taniec i jeszcze się nie spotkałam by ktoś spoza szkół tanecznych tańczył sobie tango na imprezie.
  • [cite] marteczka:[/cite]I
    Ja się nie dziwię, że taniec mógł budzić kiedyś tak silne emocje, skoro był jedyną możliwością kontaktu z płcią przeciwną. Ale dziś? W dobie randkowania, czy nawet mieszkania ze sobą przed ślubem stracił swoje pierwotne znaczenie i stał się zwyczajną rozrywką.
    Jeszcze jeden dowód na długoterminowe działanie szatana. Doprowadza ono powolutku do totalnej demoralizacji.
  • [cite] marteczka:[/cite]
    [cite] Nika8:[/cite]
    [cite] marteczka:[/cite]I skoro mamy przytępioną wrażliwość na pewne bodźce, które dla naszych pradziadków byłyby mega-erotyczno-pobudzające, to czy one tym samym nie przestają być dla nas zagrożeniem?
    Czy ogień staje się tym mniej groźny im mniejszy jest nasz opór przed nim??
    Ogień nie przestaje nas parzyć, dotyk dłoni, nie wzbudza już tak silnych emocji jak niegdyś.
    Idźmy do łóżka z byle kim, bo seks juz nas i tak nie cieszy :cx:
  • Mnie rozwala (przepraszam za określenie) imbecylizm głównych bohaterów "Na dobre i na złe"
    Chodzenie na bal z byłym chłopakiem;
    Pocieszanie się w ramionach potencjalnej miłości;
    Spędzanie kazdej wolnej chwili sam na sam z siostra zony, wznoszenie toastow w pokoju hotelowym;
    Bycie na kazde zawolanie innej kobiety;
    Umawianie sie na kolacje przy swiecach z facetem, w ktorym sie zakochalo, aby mu oznajmic ze nic tego nie bedzie


    Plus pretensje do współmałżonka o brak zaufania i fanaberie oraz obwinianie o rozpad związku małżeńskiego :an:
  • [cite] marteczka:[/cite]
    Ogień nie przestaje nas parzyć, dotyk dłoni, nie wzbudza już tak silnych emocji jak niegdyś.
    Przypominam, że problemem tańców d-m od dawna nie jest już tylko to, że dotyka się w nich dłoni partnerki/partnera. To nie jest XVI, XVIII czy XVIII wiek. Żyjemy w 21 stuleciu.
    [cite] marteczka:[/cite]I wrócę tu do przytępionej wrażliwości, bo nie wiem czy rozumiem pod nią to samo co Agnieszka. Niegdyś wszelkie kontakty damsko-męskie, poza relacjami rodzinnymi uchodziły za coś nagannego. Ale jakoś Ci młodzi ludzie musieli się łączyć w pary- wymyślono więc zabawy taneczne, by im to pod czujnym okiem rodziców umożliwić.
    Ja się nie dziwię, że taniec mógł budzić kiedyś tak silne emocje, skoro był jedyną możliwością kontaktu z płcią przeciwną. Ale dziś? W dobie randkowania, czy nawet mieszkania ze sobą przed ślubem stracił swoje pierwotne znaczenie i stał się zwyczajną rozrywką.
    Gdyby ewolucja tańców d-m pozostała na etapie li tylko dotykania dłoni, pociesznych podskoków czy ukłonów, to miałabyś rację, iż w dzisiejszej dobie tańce takowe są już tylko zwyczajną rozrywką, czymś w rodzaju ruchowej, gimnastycznej zabawy. Ale jeszcze raz pozwolę sobie przypomnieć, iż ruchy i postawy w tańcach ewoluują wraz ze zmianą obyczajów w społeczeństwie. W momencie, gdy można sobie na więcej pozwolić w innych sytuacjach i tańce stają się też śmielsze, bardziej poufałe, bliskie i mniej skromne. W ten sposób od menueta i poloneza przeszliśmy to tanga i innych latynoskich tańców, dyskotekowych pląsów godowych, a obecnie czyni się starania o wyprowadzenie "tańca na rurze" z domów publicznych i klubów nocnych na salony pod pozorem, iż nie jest to żadna erotyka, ale jest to wyraz gracji, gimnastyki, etc. Dla mnie to wszystko nie jest przypadkiem, ale pewną prawidłowością, która kryje się w logice tańców d-m.
  • [cite] Nika8:[/cite]
    [cite] Anka:[/cite]Brawario pisze całkiem logicznie, tylko gdzieś popełnia błąd, tak niezauważalny, ze cały wywód nadal wydaje się logiczny.

    Ponadto Brawario próbuje stworzyć zasadę dot wszystkich tańców m-d, wywodzi, że zawsze są okazją do grzechu. Tyle, że my z marteczką piszemy o bardzo konkretnym sytuacjach, które rozgrywają się wsród konkretnych osób, w konkretnym układzie towarzyskim. Brawario w ogóle nie bierze pod uwagę tych zmiennych, dlatego jego model może sie utrzymać, ale jedynie w warunkach laboratoryjnych, bądź przy pasujących do tezy zmiennych.
    Czy pojscie z kims do łóżka musi oznaczać seks?
    A nóż ktoś postawi wreszcie znak stop?
    A nóż chodzi o masaż bolących pleców?
    A nóż chodzi wyłącznie o przytulanie??

    Jasne, nie ma co sie dopatrywac Bóg wie czego :cool:

    (:ap:)
    :cool:
    Sam nie chciałem sięgać aż po tak dosadny przykład, ale - zachowując wszystkie proporcje - i on jest trafny. Owszem, można położyć się razem z nieswoją żoną razem do łóżka i mimo to do żadnego grzechu nie dojdzie, ba, a w pewnych okolicznościach takie zachowanie nie będzie stanowić większej okazji do grzechu. Dziać się tak może np. w przypadku homoseksualisty i lesbijki, małych dzieci, pary staruszków, impotentów, etc. Ale czy to oznacza, że w takim razie, można i należy powiedzieć, że skoro istnieją osoby, które leżąc w jednym łóżku z nieswoją żoną nie zgrzeszyły, a nawet nie miały ku temu większych pokus, to:
    - nie należy mówić, iż leżenie w jednym łożu z nieswoją żoną/mężem jest zazwyczaj źródłem wielu pokus?
    - wszystko zależy tu od intencji. Jeżeli ktoś leży w łóżku z nieswoją żoną nie mając intencji popełnienia grzechu, to znaczy, że sprawa jest wolna od niebezpieczeństwa i nie należy tu sugerować żadnych ogólnych reguł typu "unikajcie leżenia w jednym łożu z nieswoim mężem, nieswoją żoną"?
  • [cite] Nika8:[/cite]
    [cite] marteczka:[/cite]
    [cite] Nika8:[/cite]
    [cite] marteczka:[/cite]I skoro mamy przytępioną wrażliwość na pewne bodźce, które dla naszych pradziadków byłyby mega-erotyczno-pobudzające, to czy one tym samym nie przestają być dla nas zagrożeniem?
    Czy ogień staje się tym mniej groźny im mniejszy jest nasz opór przed nim??
    Ogień nie przestaje nas parzyć, dotyk dłoni, nie wzbudza już tak silnych emocji jak niegdyś.
    Idźmy do łóżka z byle kim, bo seks juz nas i tak nie cieszy :cx:

    jeśli nas nie cieszy, to z nikim do łóżka nie idziemy, bo i po co?
  • Gdybym miała spędzić noc w łóżku ze swoim kolegą, sam na sam, to zdecydowanie czułabym się nieswojo. W tańcu nie mam poczucia niestosowności i ZAWSZE odbywa się on na oczach innych ludzi, w tym współmałżonka. Jeśli on nie widzi w moich pląsach nic niestosownego, czemu ja miałabym się w nich czegoś takiego dopatrywać?
  • [cite] Nika8:[/cite]Mnie rozwala (przepraszam za określenie) imbecylizm głównych bohaterów "Na dobre i na złe"
    Chodzenie na bal z byłym chłopakiem;
    Pocieszanie się w ramionach potencjalnej miłości;
    Spędzanie kazdej wolnej chwili sam na sam z siostra zony, wznoszenie toastow w pokoju hotelowym;
    Bycie na kazde zawolanie innej kobiety;
    Umawianie sie na kolacje przy swiecach z facetem, w ktorym sie zakochalo, aby mu oznajmic ze nic tego nie bedzie


    Plus pretensje do współmałżonka o brak zaufania i fanaberie oraz obwinianie o rozpad związku małżeńskiego :an:
    Dlatego nie mogę oglądać tych debilizmów. To jest w ogóle nudne, wyimaginowane i nie ma nic wspólnego z normalnym życiem.
  • [cite] marteczka:[/cite]
    [cite] Nika8:[/cite]
    [cite] marteczka:[/cite]
    [cite] Nika8:[/cite]
    [cite] marteczka:[/cite]I skoro mamy przytępioną wrażliwość na pewne bodźce, które dla naszych pradziadków byłyby mega-erotyczno-pobudzające, to czy one tym samym nie przestają być dla nas zagrożeniem?
    Czy ogień staje się tym mniej groźny im mniejszy jest nasz opór przed nim??
    Ogień nie przestaje nas parzyć, dotyk dłoni, nie wzbudza już tak silnych emocji jak niegdyś.
    Idźmy do łóżka z byle kim, bo seks juz nas i tak nie cieszy :cx:

    jeśli nas nie cieszy, to z nikim do łóżka nie idziemy, bo i po co?
    Widzisz.... dla mnie ten problem nie istnieje.
    Nie trzymam obcych mężczyzn za dłoń, pewnie dzięki temu nadal dłoń mojego męża oddziałuje na mnie bosko :cool:

    Ja tam wole jak najwiecej zostawić dla męża. Nie czuję sie przez to ograniczona, ale bogatsza.
    Chyba sie nie rozumiemy
  • [cite] marteczka:[/cite]Gdybym miała spędzić noc w łóżku ze swoim kolegą, sam na sam, to zdecydowanie czułabym się nieswojo. W tańcu nie mam poczucia niestosowności i ZAWSZE odbywa się on na oczach innych ludzi, w tym współmałżonka. Jeśli on nie widzi w moich pląsach nic niestosownego, czemu ja miałabym się w nich czegoś takiego dopatrywać?
    Przyjdzie moment ze lezenie w łóżku nie będzie stanowić dla kogoś problemu... He, przeciez na podłodzę sie nie położe jak impreza za długo szła.... Tyle osób w pokoju, więc nic mi nie grozi....
    I tak się stopniowo i niepostrzeżenie granice moralności przesuwa do niemożliwości :cu:
  • [cite] fiona xxl:[/cite]
    [cite] Nika8:[/cite]Mnie rozwala (przepraszam za określenie) imbecylizm głównych bohaterów "Na dobre i na złe"
    Chodzenie na bal z byłym chłopakiem;
    Pocieszanie się w ramionach potencjalnej miłości;
    Spędzanie kazdej wolnej chwili sam na sam z siostra zony, wznoszenie toastow w pokoju hotelowym;
    Bycie na kazde zawolanie innej kobiety;
    Umawianie sie na kolacje przy swiecach z facetem, w ktorym sie zakochalo, aby mu oznajmic ze nic tego nie bedzie


    Plus pretensje do współmałżonka o brak zaufania i fanaberie oraz obwinianie o rozpad związku małżeńskiego :an:
    Dlatego nie mogę oglądać tych debilizmów. To jest w ogóle nudne, wyimaginowane i nie ma nic wspólnego z normalnym życiem.
    A ja ogladam, ale tylko przy okazji :tongue: Ogólnie tego typu filmy mi jakoś zwoje w mózgu prostują. :tongue:
  • [cite] Nika8:[/cite]
    [cite] marteczka:[/cite]Gdybym miała spędzić noc w łóżku ze swoim kolegą, sam na sam, to zdecydowanie czułabym się nieswojo. W tańcu nie mam poczucia niestosowności i ZAWSZE odbywa się on na oczach innych ludzi, w tym współmałżonka. Jeśli on nie widzi w moich pląsach nic niestosownego, czemu ja miałabym się w nich czegoś takiego dopatrywać?
    Przyjdzie moment ze lezenie w łóżku nie będzie stanowić dla kogoś problemu... He, przeciez na podłodzę sie nie położe jak impreza za długo szła.... Tyle osób w pokoju, więc nic mi nie grozi....
    I tak się stopniowo i niepostrzeżenie granice moralności przesuwa do niemożliwości :cu:

    No ja się nie położę, koledzy się położą:tongue: Oj nie jedną taką imprezę przeżyłam...:bigsmile:
  • Nika i ja Cię przecież nie przekonuję, żebyś zaprzyjaźniała się nagle z obcymi mężczyznami. Ja po prostu zawsze miałam kolegów. I nigdy z nimi nie sypiałam. I mój mąż też zawsze miał koleżanki. I też nigdy z nimi nie sypiał. Teraz są to nasi wspólni koledzy i koleżanki. I nadal z nimi nie sypiamy.
    Kiedy poznałam męża, przestałam chodzić na tańce, bo wydawało mi się niewłaściwe, spędzanie tyle czasu z innym mężczyzną, mimo, że był to kolega z którym znam się od dziecka i z którym łączy mnie tylko i wyłącznie platoniczna przyjaźń. Ale nie przestałam z tego powodu tańczyć z nim i innymi kolegami na wspólnych imprezach. Co więcej, mój ex partner ze szkoły tańca przygotowywał nas do naszego pierwszego tańca na weselu- mój kompletnie nietańczący mąż zatańczył ze mną pięknego walca angielskiego:bigsmile:

    Zrozum Nika, ja zawsze byłam chłopczycą. Nie miałam za bardzo innego wyjścia, bo jakoś tak się złożyło, że wszyscy znajomi rodziców mieli synów, więc byłam od dziecka jedyną dziewczynką w męskim gronie. Ci przyszywani kuzyni, zawsze byli dla mnie jak bracia i może właśnie dlatego wierzę, że można mieć z facetami całkiem normalne relacje niepodszyte seksualnością.
    Ktoś kto miał inne doświadczenia z pewnością inaczej postrzega kontakty damsko-męskie i nie ma w tym nic złego.
  • Ech Marteczka.... doświadczenia.

    Życze Ci, zeby te nowe doświadczenia nie okazały się miażdżące
  • "Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić."
    O jaki taniec chodziło Augustynowi?
  • [cite] Taw:[/cite]"Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić."
    O jaki taniec chodziło Augustynowi?
    Dobre pytanie. Św. Augustyn jest bowiem też autorem następującej wypowiedzi:
    "Lepiej jest całą niedzielę orać, aniżeli spędzić ją na tańcach".
    Jestem przekonany, iż w zacytowanej przez Ciebie wypowiedzi, św. Augustynowi nie chodziło o tańce damsko-męskie, lecz miał on na myśli pewne dobre, biblijne, radosne tańce, które wykonywane były oddzielnie przez mężczyzn i niewiasty ku chwale Bożej.
  • W kółeczku, Taw, w kółeczku. Z samymi panami.
  • http://www.youtube.com/watch?v=NyiEaSzpdMk
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]W kółeczku, Taw, w kółeczku. Z samymi panami.
    No jeżeli patrzymy na przykład dobrych, ukazanych w Piśmie świętym tańców, to żaden z nich, nie polegał na tym, by mężczyzna tańczył z niewiastą i na odwrót. Nic nie pisze by np. Dawid tańczył przed Arką z jakąś niewiastą, albo Miriam tańcząc z niewiastami, tańczyła także z mężczyznami.
  • Inna kultura starożytnych żydów inna nie starożytnych żydów.
  • [cite] Paweł i Ola:[/cite]Inna kultura starożytnych żydów inna nie starożytnych żydów.
    No właśnie. Gdy popatrzymy na to jak tańce wyglądały wśród starożytnych pogan, to można tam dopatrywać się początków tańców damsko-męskich. Pod tym względem kultura starożytnych żydów była więc bardziej powściągliwa, skromna, przyzwoita i koniec końców, bardziej zgodna z Bożym planem i porządkiem.
  • Nie zaprzeczam.
  • O czym my w ogóle piszemy... jakie tańce? Ludziska zmęczeni pracą w korporacjach...odpoczywają raczej też przed ekranami komputerów, telewizorów, kto tam na tańce chodzi i kiedy?
    Niebezpieczeństwo dzisiejszych czasów to widzę raczej w rozlazłości ogólnej i braku ruchu wszelakiego :sad:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.